Rehabilitantka — CAIRNS HOSPITAL
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Jeszcze rok i witaj 30stko! A tak na poważnie... Jest w mieście już jakiś czas, przygarnięta przez kuzyna powoli staje na nogi. Niedawno wróciła do swojego zawodu. Mało mówi o swojej przeszłości, a w Lorne Bay zaczyna wszystko od nowa.
001
Czy żałowała swojej przeprowadzki do Lorne Bay? Nie, nigdy taka myśl nie przyszła jej do głowy. Może i na początku było ciężko się tu odnaleźć, ale Linke był dla niej ogromnym wsparciem. Nie wiedziała, jak mu się odwdzięczyć, gdy pozwolił jej u siebie zamieszkać. Lorne Bay bardzo różniło się od Sydney, w którym się urodziła i wychowała. Zdecydowanie życie tutaj płynęło dużo wolniej, mieszkańcy byli dla wszystkich mili (no, przynajmniej większość). Dopiero po kilku tygodniach przyzwyczaiła się do tego spokojnego miasta. Myślała, że jej stara toyota będzie wyróżniać się na tle innych aut, ale z ulgą zauważyła, że wiele mieszkańców mieli podobne modele.
Jednak, zdecydowanie lepiej podróżowało jej się rowerem. W mieście było wiele ścieżek rowerowych, z których zawsze korzystała. Jeżdżąc na rowerze miała większe poczucie wolności, uwielbiała gdy wiatr rozwiewał jej włosy, a na twarzy czuła ciepłe promienie słońca. Dzisiaj również wybrała się do pracy na rowerze i wracając do domu postanowiła jechać okrężną drogą, jakoś nie za specjalnie śpieszyło jej się wracać do pustego mieszkania. Jadąc wyznaczoną ścieżką nie spodziewała się, że na jej drodze pojawi się pies. Działa automatycznie, zahamowała ostro i na chwilę straciła panowanie nad kierownicą. Wpadła w poślizg, ale na szczęście nic złego się nie stało. Oddychała szybko i potrzebowała chwili, żeby odzyskać jasność myślenia. – Co się… – Obejrzała się w kierunku, którym uciekał pies. Jak na takiego małego kundelka to szybko biegał. Chwilę później zauważyła młodą kobietę – To Twój? – Zapytała schodząc z roweru. – Tam pobiegł… – Wskazała kierunek. Psa już nie było widać, ale była szansa, że jeszcze go znajdzie. Chciała odejść, ale czuła że nie może jej tak zostawić. – Mogę pomóc… - Spytała nieśmiało.

darby maclerie
powitalny kokos
Wer
psia fryzjerka i cukierniczka — z vanem w którym prowadzi biznes
26 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Bałagani w swoim życiu i życiach innych ludzi, robi psom fantastyczne fryzury i kombinuje, jak jeszcze bardziej sobie skomplikować życie!
#21

Darby też nie zawsze mieszkała w Lorne. Pochodziła ze Szkocji, co na pewno bardzo szybko można było wyłapać w sposobie jej mówienia, w jej specyficznym akcencie, którego nawet po siedmiu latach w Australii się nie pozbyła. I szczerze mówiąc to raczej by nie chciała. Tak samo jak nigdy nie zmieniła oficjalnie swojego imienia na Darby w urzędzie, chociaż przecież mogła, od kiedy skończyła 18 lat. To wszystko było częścią... niej. Jej przeszłości, skomplikowanej rodziny, rodzinnych tajemnic i jej podejścia do życia. Przez to wszystko uciekła od tego co miała, ale nie chciała zapominać kim jest i skąd się wywodzi. Szkockie święta dalej były dla niej bardzo ważne, a szkocki kilt szalenie seksowny!
No ale, to że mieszkała w Australii, nie sprawiało automatyczne, że jej życie było bez problemów. Chociaż bardzo by chciała, nie dało się ich zostawić na "starym kontynencie", a tutaj żyć bez nich. Albo jak się pojawią - wysyłać pocztą do domu. A jednym z jej ostatnich wielkich problemów był ten sezon burz i wichur, które przewaliły drzewo na jej biedny domek! Więc teraz mieszkała u przyjaciółki (która nie pozwoliła jej spać w całkiem gustownym namiocie) i musiała zarobić na remont! Czy raczej na domową wersję remontu, która jednak wymagała jakiegoś wkładu finansowego w nowe deski i dachówki. Z tego względu przyjmowała ostatnio bardzo dużo włochatych klientów, właściwie pielęgnując sierść i włosy kociopsie przez cały dzień. Plus był taki, że mogła się porządnie wytrenować, nauczyć nowych trików i wprawić w tym i owym. Minus? Była zmęczona, a zmęczony człowiek popełnia błędy, na przykład źle zahaczając zapięcie od uwięzi. I właśnie dlatego Melon skorzystał z okazji i postanowił nawiać! A Darby ruszyła w pościg za nim!
- O nieee1 Czekaj, Melon, stój, bądź dobrym psem, zatrzymaj się! - wołała, gubiąc oddech po drodze i prawie się plącząc o swoje biedne nogi! - Tak jakby... ja go tylko czeszę, ale on jest z tego powodu bardzo niezadowolony.. MELOOOOON! - zawołała znowu, nie przestając biegnąć, kiedy Avery Burke ją zaczepiła. - Pomożesz mi go złapać? Naprawdę? - rzuciła, patrząc na nią błagalnym wzrokiem! Mimo, że dziewczyna sama zaproponowała, Darby nie mogła uwierzyć w to jaka jest miła! - To chodźmy, wabi się Melon! - dodała, biegnąc dalej w stronę psa, chociaż zaczynała mieć mroczki przed oczami! - MELOOOON! - i zawołała znów. Bo why not.
babeczka
-
Rehabilitantka — CAIRNS HOSPITAL
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Jeszcze rok i witaj 30stko! A tak na poważnie... Jest w mieście już jakiś czas, przygarnięta przez kuzyna powoli staje na nogi. Niedawno wróciła do swojego zawodu. Mało mówi o swojej przeszłości, a w Lorne Bay zaczyna wszystko od nowa.
Uniosła do góry brew patrząc na wystraszoną kobietę. Widać było, że jest przerażona, a sytuacja, która na pozór wydawała się prosta, nie mogła bardziej skomplikować. Poczuła ogromne współczuje i serio nie mogła tak jej zostawić. Co prawda nie znała się na psach, w dzieciństwie rodzice nie pozwolili jej mieć psa, nawet chomika… Nigdy nie pytała dlaczego, ale może bała się, że po pewnym czasie to ona będzie musiała się nim zajmować.
– Oczywiście, że ci pomogę. – Zeszła z roweru i rozejrzała się dookoła, zastanawiając gdzie mogłaby przypiąć rower. Podobno w Lorne Bay nie ma dużego wskaźnika przestępczości i pewnie nikt nie pokusi się na tę kupę złomu, to jednak nie mogła ryzykować. Przypięła rower do barierki oddzielające chodnik z ulicą i podbiegła do Darby.
– Melon, ok… – Trochę dziwne imię, jak dla psa, ale ludzie mają wyobraźnię. Tak samo nie rozumiała, dlaczego niektórzy nosili psy w torebkach, przecież te małe zwierzęta miały cztery łapki, na których same mogą chodzić.
– To było jego pierwsze zadanie u Ciebie? – Spytała truchtając obok brunetki. Rozglądała się za małą puchata kulką, ale zadając pytanie zerknęła na kobietę. – Nie znam się na psach, ale może ze strachu pobiegł w stronę swojego domu… – Wzruszyła ramionami. Zatrzymała się obok niebieskiego Volvo i kucnęła. Zajrzała pod auto, mając nadzieję, że się tam ukrył. Wpadł jej do głowy pomysł. Uniosła głowę i spojrzała na Darby.
– Masz może przy sobie jakieś smaczki? Pomyślałam, że może zwabimy go jakimś przysmakiem… Wiesz, psy to łasuchy, wszystko zjedzą. – Podniosła się z kolan i otrzepała materiał spodni.

darby maclerie
powitalny kokos
Wer
psia fryzjerka i cukierniczka — z vanem w którym prowadzi biznes
26 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Bałagani w swoim życiu i życiach innych ludzi, robi psom fantastyczne fryzury i kombinuje, jak jeszcze bardziej sobie skomplikować życie!
Darby nie była wystraszona, Darby była w totalnej panice! Albo jeszcze gorzej, cokolwiek tam jest po totalnej panice, przerażeniu i tak dalej! Miała w głowie same najgorsze scenariusze, zaczynając od psa wbiegającego pod samochód, pociąg i rower, po psa spadającego z urwiska, zjedzonego przez krokodyla i rozpłaszczonego przez spadające z nieba pianino. Nie wiedziała co prawda czemu pianino miałoby spaść na ziemię, ale czuła że jak jakieś spadnie, to idealnie na tego psa! I nawet nie chodziło o to, że jej renoma jako fryzjerki totalnie ległaby w gruzach przez martwego psa, po prostu chyba by nie przeżyła ze świadomością, że jakiś pies przez nią umarł. I nie mogłaby już nigdy spojrzeć własnemu psu w oczy, jako…psobójczyni! Nawet jeśli sama tylko nie dopilnowała zabezpieczeń i pozwoliła mu uciec.
- Dziękuję, dziękuję, dziękuję! - rzuciła, bo poczuła się trochę raźniej i trochę mniej sparaliżowana strachem, skoro ktoś ją w tym wspierał! I biegła dalej, nie czekając aż Avery Burke zapnie rower, bo nie mogła stracić psa z oczu! Tej małej, szybkie kulki sierści, która wciąż potrzebowała dobrego strzyżenia!
- Tak, większość psów to u mnie pierwszy raz, bo ja dopiero od niedawna tak pracuję, wcześniej lukrowałam penisy, ale nie lubiłam tego ani trochę, bo wolałam lukrować torty i musiałam coś zmienić. A teraz coś temu biednemu psu się może stać! - zawołała przerażona, tak trochę pokracznie jej wyjaśniając historię swojego życia, ale bardzo zmęczyła się tym biegiem i panika odbierała jej zdolność używania tych niewielu szarych komórek, które posiadała!
- O tak, może, spróbujmy! Ale biegnijmy, szynko! - ponagliła, a potem zamrugała zaskoczona - tak, mam w kieszeni, daje im jak się stresują! - pokiwała głową, bo owszem, miała! - Ale najpierw musimy go znaleźć, chodź! - ponagliła, szybkim biegiem! - Masz swojego psa? - zapytała jak znów były w ruchu, bo dziewczyna wydawała się sporo o nich wiedzieć! O psach w sensie.
babeczka
-
ODPOWIEDZ