lorne bay — lorne bay
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
It was not the thorn bending to the honeysuckles, but the honeysuckles embracing the thorn.
-Zdecydowanie za późno, ale jak dobrze pójdzie, to nie zabawimy tu na długo.-westchnęła, przewracając oczami. To był chyba ten moment, w którym uświadomiła sobie, że ma pietra. Może naprawdę porywali się z motyką na słońce? Cały ten pomysł z udawaniem i wkręcaniem przyjaciół brzmiał jak najprawdziwsze szaleństwo. Jeszcze parę dni temu była przekonana, że mistyfikacja nie stanowi dla niej żadnego wyzwania, ale z każda kolejną minutą czuła się coraz gorzej. Ręce drżały jej sporadycznie, a ucisk w żołądku przypominał ten, który odczuwała przed każdym egzaminem za studenckich czasów. Byle tylko dotrwać do rana.
-Świetnie.-stwierdziła, ciesząc się, że chociaż w tej kwestii są tak zgodni. Nie miała ochoty wdawać się z nim w dłuższe dyskusje, ale wspólne picie i zapijanie niezadowolenia? Czemu nie? Brzmiało to zdecydowanie lepiej. Oboje z pewnością dusili w sobie zbyt wiele emocji i nagromadzenie tego wszystkiego mogło nieźle namieszać.
-Mogło być gorzej.- podsumowała, gdy udało im się w końcu zlokalizować swoje miejsca. Jej zdaniem towarzystwo, z którym mieli bawić się do końca wieczoru, było w zasadzie tym mniejszym złem. Nieszczególnie bliscy znajomi, pośrednia mieszanka ludzi, którą zasadniczo nie wie o nich tak wiele. Takim najprościej wcisnąć każdą ściemę, wykręcić się alergią i migreną po szampanie. Cóż, może faktycznie mieli szanse wyjść z tej imprezy z twarzą?
-Jak dobrze was widzieć!- zawołała nazbyt entuzjastycznie na widok znajomych, którzy przypadli im jako stolikowe towarzystwo. Dużo trafniej byłoby gdyby tego typu powitaniem obdarzyła swoich prawdziwych sojuszników na dzisiejszy wieczór, czyli wypełnione winem butelki z ciemnego szkła. -Jill, cudownie wyglądasz! Przepiękna sukienka!- dodała od razu, wiedząc ile wysiłku, kosztuje ją to kłamstwo. Miała gdzieś jej kieckę, miała gdzieś wszystko inne. -Dawno nie widziałam tak pięknej ceremonii.- zaświergotała, uśmiechając się szeroko. Było to wierutnym kłamstwem, bowiem jeszcze kilka kwadransów temu narzekała Rustiemu na tandetę i cukierkowość tego dennego ślubu. Jednak zmierzając do stolika, uznała, że tego dnia będzie niepoprawną romantyczką. Czekało ją więc kilka godzin rzucania słodko pierdzących komentarzy, które może i doprowadzą do szału towarzystwo, ale z pewnością nie pozwolą mu zwątpić w miłość Regan do Rustiego.
Rusty Overgaard
ambitny krab
e.
dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
- Heej, cześć, o patrz, posadzili nas razem! Zajebiście stary, nono, musimy nadrobić to wszystko - kiwał głową, witając się z kolejnymi znajomymi przy stole. Nie wiedział skąd się wzięło to całe negatywne nastawienie Regan do ceremonii. Jeszcze kilka tygodni temu oboje zgodnie mówili, że chcą wziąć w niej udział i stąd to całe przedstawienie, jednak od momentu wyjścia z pokoju hotelowego, dało się dość mocno odczuć, że już nie jest tak bardzo zadowolona z całego ich udziału. Teraz było jednak za późno na wycofanie się, pozostało więc witanie wszelkich starych znajomych, miał nadzieję, że zanim skończą się toasty, jedzenie, a zacznie cała zabawa, zdążą się już znieczulić drinkami.
Wszyscy zaczęli zajmować swoje miejsca, odsunął więc też krzesło dla Regan, siadając obok i rozłożył na kolanach serwetkę, wymieniając dalej uprzejmości. - Wszyscy dzisiaj piją? - zadał najważniejsze pytanie, a kiedy każdy, na całe szczęście, odpowiedział twierdząco, zabrał się za rozlewanie wina najbliżej siedzącym gościom, żeby chociaż to mieć z głowy. Powstanie świadka z mikrofonem i kartką w ręku było w tym momencie dość zbawienne, sięgnął więc za swój kieliszek, a przy standardowym zdrowie młodej pary odpowiedział to samo, wypijając jego zawartość aż do dna. - Strasznie dzisiaj gorąco, nie? Ale mi się chciało pić - powiedział wesoło, uzupełniając od razu swój kieliszek. - Też chcesz, kochanie? - to pytanie skierował już w stronę Buckley, a kochanie, choć przecież pasowało idealnie do ich narracji, wymsknęło mu się raczej przypadkowo i uśmiechnął się po tym tylko lekko, może trochę niezręcznie, ale nie chcąc dać po sobie niczego poznać, odchrząknął zaraz i wrócił do tego przyjaznego uśmiechu, który miał wcześniej na ustach. Pozostali i tak nie mieli zbyt wiele okazji do przyglądania się udawanej parze, bo po świadku ze strony pana młodego przyszedł czas na toast głównej druhny, a oczy wszystkich gości znów skierowały się w stronę głównego stołu, kiedy kobieta ze wzruszeniem opowiadała o wzlotach i upadkach związku nowożeńców, próbując w to wcisnąć zabawne anegdotki i trzeba było przyznać, że mówienie wychodziło jej całkiem nieźle, istniała nawet spora szansa, że to ona będzie tą, która skradnie trochę uwagi młodym.

Regan Buckley
przyjazna koala
nata#9784
lorne bay — lorne bay
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
It was not the thorn bending to the honeysuckles, but the honeysuckles embracing the thorn.
Regan nie była duszą towarzystwa. W sensie jakichś tam znajomych miała i zdecydowanie nie można było jej uznać za typowego odludka, który to stroni od kontaktu z innymi ludźmi. Jednak nigdy nie otaczała się wianuszkiem znajomych, a jej najbliższych można było policzyć na palcach jednej ręki. Zazwyczaj na grupowych spotkaniach polegała, więc na towarzystwie Rustiego, który to jakoś swoją osobą był w stanie zrekompensować jej niechęć do dawnych znajomych lub sąsiadów, z którymi to spotykali się w zasadzie z grzeczności. Był jej wsparciem, które zdecydowanie doceniła najmocniej, gdy odczuła jego brak. Chociażby teraz, podczas powitania przy biesiadnym stoliku.
-Musimy opić szczęście młodej pary.- i ona dołączyła się do entuzjastycznego odzewu na pytanie jej w zależności od źródeł-byłego lub obecnego partnera. Sama już od dobrej godziny marzyła o wypiciu kilku drinków, lampek wina lub innych dowolnych wysokoprocentowych spirytualiów. Coś słusznie lub niesłusznie podpowiadało jej, że na trzeźwo nie przebrnie przez to wszystko, a i znajomi mogą być nieco bardziej wyrozumiali na ewentualne gafy, gdy trochę sobie pofolgują.
-Ta-ak, tak poproszę.- wydukała, bo to kochanie zaskoczyło i ją. Momentalnie zalała się rumieńcem, po czym nerwowo zamrugała, zakładając za ucho niesforny kosmyk włosów. Nie chciała dać po sobie poznać tego jak zmieszana była słowami Rustiego, toteż -Przepyszne wino, dawno nie piłam tak dobrego.- wymamrotała niby to swobodnie. W zasadzie chciała zapewnić sobie alibi, biorąc pod uwagę to, że zawartość kieliszka opóźniła duszkiem w ułamku sekundy. Dobre czy nie, nawet gdyby polewali jej najgorszego sikacza, pewnie doiłaby go z równą, jeśli nie większą ekscytacją.
-Sporo razem przeszli. Prawie jak z filmu.- podsumowała przemówienie jednej z druhen, która w istocie skradła całe show. Tym razem w głosie Buckley próżno było szukać zgryźliwości i szyderstwa. Było w nim za to sporo uznania i może trochę zazdrości. W swym rozgoryczeniu nie pozwalała sobie na, choć odrobinę optymizmu, a na cokolwiek skrywającego, choć odrobinę romantyzmu patrzyła jak spod byka. Może szczęśliwe zakończenia jednak miały rację bytu?
-Może, wkrótce i na nas przyjdzie czas.- rozpromieniona blondynka zażartowała, znienacka poszturchując Regan. Cóż, intencje miała dobre i w innej sytuacji Regan z pewnością zawtórowałaby jej, stukając się w palec i fantazjując o idealnym pierścionku zaręczynowym. Tym razem jednak wbiła poirytowane spojrzenia koleżankę, zastanawiając się, która z konstrukcji z zeszłotygodniowego wydania podcastu o maszynach tortur ze średniowiecza nadałaby się tu najbardziej.
-Aż tak bardzo ci na tym zależy? To trochę poniżające. No, wiesz tak się o to dopraszać.- chlapnęła, po czym sięgnęła po butelkę znajdującą się najbliżej i ponownie napełniła swój kieliszek. Gdy już dotarło do niej, co właśnie zrobiła, wbiła spanikowane spojrzenie, w swojego partnera licząc, że ma w zanadrzu dobry plan, ewentualnie wytłumaczenie na jej umysłową niekompetencję. W tej jednej chwili czuła na sobie kilka par zdumionych spojrzeń, w tym to jasnowłosej koleżanki, która zaniemówiła, pozostając w totalnym szoku.
Rusty Overgaard
ambitny krab
e.
dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
- A wiecie co zwiastuje dobre wino? Dobre jedzenie, mam nadzieję - zaśmiał się, chociaż nie miał pojęcia czy to prawidłowa zależność w weselnym świecie, bo nigdy nie był drużbą, ani nie pomagał w ślubnych przygotowaniach kogoś z bliskiej rodziny, tym bardziej nie miał doświadczenia w wyprawianiu podobnych imprez samodzielnie, ale przecież ludzie uwielbiali mówić o czymś, na czym się kompletnie nie znali, więc wpasował się idealnie. - Próbowaliście już czegoś? - zanim główne danie - przynajmniej pierwsze z głównych dań, na stołach oprócz kwiatów i butelek z alkoholem stały małe porcje, jak do szwedzkiego stołu, potraw tak wymyślnych, że ciężko by się było bez opisu domyślić ich składu. Swoją głupią i bezsensowną gadką chciał zatuszować zmieszanie Regan i nie wiedzieć kiedy, stał się niejako wodzirejem ich stołu, dopytującym wszystkich czy mają jeszcze coś w kieliszkach, komentującym toasty i wypełniającym swoim głosem ewentualną ciszę.
- I jakie do tego mają na dowód zdjęcia! - parę osób zachichotało, kiedy na jakimś ekranie pojawiła się składanka zdjęć w akompaniamencie jednej z piosenek Eda Sheerana. - Stawiam dziesięć dolarów, że pierwszy taniec będzie do Perfect - rzucił pół żartem, pół serio, bo był to typowy wybór nowożeńców, jednak ci nie byli tak tragiczni, w końcu zabrakło wielkiego napisu "love", istniała szansa, że nie było też maszyny z dymem, ani estradowych świateł, czyli podstawowych elementów, składających się na kicz.
Skusił się na ciekawie wyglądającą babeczkę, którą stuknął się w geście toastu z siedzącym naprzeciwko mężczyzną, kiedy usłyszał o tym, że i na nich przyjdzie czas, a jedzenie dosłownie utkwiło mu w gardle, sięgnął więc szybko po szklankę z wodą, ale odpowiedź Regan ani trochę nie uspokoiła sytuacji, co więcej, jeszcze tylko dziwniej się poczuł, gorzej. Kiedyś na takie komentarze zareagowaliby wywróceniem oczu i wymijającą odpowiedzią, teraz już chyba było na to za późno, rzucił więc tylko: - Drażliwy temat - co, jak miał nadzieję, powinno zakończyć wszelkie dyskusje. -Jak tak ci się spieszy do wesela to szykuj się na łapanie bukietu - zasmiała się chyba w geście rozluźnienia atmosfery jedna z dziewczyn, przy okazji machając swoją dłonią z pierścionkiem zaręczynowym i obrączką. Kilka osób rzeczywiście się zaśmiało, a Rusty miał nadzieję, że temat był skończony, tak samo jak i toasty.
Zmianę scenerii zapewnili kelnerzy, którzy zaczęli rozdawać talerze z ładnie wyglądającą zupą krem, a prowadzący całą imprezę zapewnił, że po wyczekiwanym posiłku zaprosi wszystkich na parkiet, gdzie para młoda otworzy część zabawową swojego wesela pierwszym tańcem.

Regan Buckley
przyjazna koala
nata#9784
lorne bay — lorne bay
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
It was not the thorn bending to the honeysuckles, but the honeysuckles embracing the thorn.
- Na pewno będzie przepyszne.- zawtórowała, jak przystało na zgodną i zakochaną partnerkę. W innych okolicznościach nie miałaby nic przeciwko wybornemu obiadowi, ale nie tym razem. Tego dnia czuła, że nic nie przejdzie jej przez gardło. No, może poza alkoholem, który dla odmiany wlewała w siebie jak najęta. Lampka za lampką, zupełnie jakby postawiono przed nią wodę, a nie wino. Magiczne zdolności zupełnie jak u pana, który całkiem lipnie na tej bajerze wyszedł, ale to mniejsza. - Pięknie wyglądają.- przytaknęła, już trochę mniej entuzjastycznie. Nie przypuszczała, że tak szybko emocje wezmą nad nią górę. Widząc zdjęcia szczęśliwej pary, momentalnie zaczęła rozpamiętywać swój własny związek. Sama miała przecież tuziny zarchiwizowanych i tych, które musiały pozostać na widoku na jej instagramowym profilu. Ściskało ją w środku za każdym razem, gdy spoglądała na te wszystkie radosne ujęcia, ale cóż. Na własne życzenie.
-Zawsze to lepsze niż James Blunt i You're Beautiful.- zaśmiała się, spoglądając na niego z uśmiechem. Zawsze bawiły ją dobory piosenek na przereklamowany pierwszy taniec. Zazwyczaj królował kicz, ale dużo zabawniejsze były te opcje ze źle zinterpretowanym tekstem. Romantyczna scenka do stalkerskiej nuty? Czemu nie! Jednakże po taktycznym załagodzeniu waśni, Regan postanowiła przemilczeć resztę frapujących ją kwestii. Jak już zostało wspomniane, nie miała apetytu, toteż dłubała w talerzu jak Tadek niejadek, zapijając nerwy kolejnymi łykami wina. Spojrzeniem świdrowała kolejno wszystkich zgromadzonych przy stole, odliczając minuty do zakończenia tej męczarni. Czuła jak w uszach szumi jej, bardziej niż powinno, ale niezrażona dolewała do swojej lampki, tyle alkoholu ile było. Gdy, więc usłyszała, że czas na pierwszy taniec, niemalże odepchnęła od siebie talerz i zerwała się na równe nogi. Po chwili poczuła się nieco chwiejnie, ale nic straconego! Widząc, że zgromadzeni ustawiają się w kręgu w oczekiwaniu na parkietowy popis młodej pary, złapała za ramię swojego partnera, starając się jednocześnie odciągnąć go na ubocze, jak i wesprzeć się jego ramieniu, co by nie runąć na parkiet na swoich chybotliwych obcasach.
-To nie ma sensu.- szepnęła mu do ucha, uśmiechając się przy tym dla niepoznaki. Postronne jednostki z pewnością uznałyby, że szepcze mu do ucha jakieś miłe słówka, ale nic bardziej mylnego. Z minuty na minutę brunetka była coraz bardziej pewna, że każdy już zdołał ją rozgryźć. Najprawdopodobniej nakręcała się i to do przesady, ale po swoim pierwszym popisie zrozumiała, że sytuacje obarczone zbyt dużą dozą stresu po prostu ją przerastają. -W dupie mam to wesele, nie chce się bardziej skompromitować. Trochę mi niedobrze. Powiedzmy im, że mam migrenę, biegunkę, cokolwiek.- spojrzała na niego błagalnie, licząc, że nie postanowi się jej postawić. W tle rozbrzmiało właśnie Perfect. Skubany miał farta.
Rusty Overgaard
ambitny krab
e.
dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
- Chyba jednak remisuje, ale takie prawo zakochanych - w życiu sobie nie wyobrażał, że miłość mogłaby go popchnąć do bycia przerysowanym i tandetnym partnerem. Przynajmniej nie takim, który zachowywał się jak idiota i za nic sobie brał swój gust. A może to oznaczało, że nie pokochał wystarczająco mocno, skoro weselny klimat, zamiast wywoływać ogólne wzruszenie, raczej go bawił. To było trochę jak te filmy, które miały trzymać się danego gatunku, ale były miejscami karykaturalne, że aż podchodziły pod komedie. A może weselna gorączka budziła w przyszłych nowożeńcach ochotę na ten kicz? Tak czy siak, to był ich dzień, więc mieli prawo na wprowadzenie wszelkich dziwactw, a Rusty może i nie powinien ich tak ochoczo komentować, ale nie mógł się powstrzymać, w końcu był dziennikarzem, a jego praca wręcz polegała na relacjonowaniu tego, co się działo dookoła.
- Co nie ma sensu? - odpowiedział ze sztucznym uśmiechem, pochylając głowę w stronę Regan. - Przecież się nie skompromitowałaś, a ono się dopiero zaczęło i jechaliśmy tu tyle go... - nie dane mu było dokończyć, bo zaraz klepnął go w ramię gość, siedzący z nimi wcześniej przy stoliku. - Ale trafiłeś z tą piosenką, no, no, przyjmujesz teraz gotówkę, czy przyznasz, że o wszystkim wiedziałeś? - facet zaśmiał się trochę głośniej niż wypadało, szczególnie, że para młoda zaczęła prezentować swój wystudiowany układ, a wszyscy skupili się na nich, ewentualnie na nagrywaniu ich występu, chociaż wokół i tak kręciła się ekipa od filmu i zdjęć. - Może potem, Regan chyba źle się czuje - i z tymi słowami pociągnął dziewczynę naokoło, w stronę jakiegoś wyjścia na taras. - Co jest? Planowaliśmy to od tygodni, żebyś teraz powiedziała, że chcesz posiedzieć w pokoju? - była chyba niepoważna, a Overgaard nie zamierzał na to ot tak przystać i szczerze powiedziawszy udało się jej go zirytować. Te wszystkie nerwy miałyby pojsć na marne, bo Buckley jednak wolala posiedzieć w pokoju? Jaki sens miało przyjeżdżanie na to wesele, skoro nie zamierzała wysiedzieć choćby godziny, a oni nie mieli nawet okazji porozmawiać z państwem młodym. Pogubił się, bo wcześniej był przekonany, ze oboje jednak chcieli wziąć w tym wszystkim udział, wiec co się zdążyło zmienić w przeciągu godziny? Rusty nadal był zwarty i gotowy do prowadzenia tej szopki, a oprócz jednej wpadki Regan, o ktorej już wszycy zapomnieli, nie zadziało sie nic dziwnego.

Regan Buckley
przyjazna koala
nata#9784
lorne bay — lorne bay
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
It was not the thorn bending to the honeysuckles, but the honeysuckles embracing the thorn.
-To jest ich dzień na bycie jak z kreskówki.- wywróciła oczami, bo kiedy jak nie na weselu jest lepszy czas na odgrywanie scen z zakochanego kundla? Z perspektywy ostatnich wydarzeń mających miejsce w jej życiu, zdecydowanie nie miała głowy do wychwalania pod niebiosa tym podobnych podrygów, ale wciąż miała na uwadze, że tak zachowują się zakochani. Chodzą na kiczowate romantyczne komedie, trzymają się za rękę w parku i tworzą przesłodzone, sentymentalne playlisty na spotify. Zresztą i ona robiła te wszystkie rzeczy jeszcze nie tak dawno. Miłość zmienia punkt widzenia na wiele spraw i zdecydowanie nie idzie w parze ze zdrowym rozsądkiem.
-To wesele. To cholerne udawanie.- wysyczała poirytowana jego spokojem. Sama była roztrzęsiona, wcześniej pijana i zwyczajnie zła. Zła na niego, zła na siebie, a przede wszystkim na tę całą szopkę. Pomyśleć, że zdecydowała się na to wszystko ochoczo i z własnej woli. Co ona sobie myślała? Że to wypali? Że będzie w stanie udawać, że wszystko jest okej? A może po prostu chciała by on uważał, że jego obecność nie robi na nim większego wrażenia? Sama już nie wiedziała, co jest grą a co prawdą. -Ja tak nie potrafię. Myślisz, że jest mi łatwo?- jęknęła jak rasowa histeryczka po kilku głębszych. Jej donośny monolog przerwał ich towarzysz wcześniej zasiadający wraz z nimi przy jednym ze stolików na sali. Tak, więc nieznacznie uniosła kąciki ust ku górze i opierając się o ramie Rustiego pokiwała twierdząco głową na jego argumentację. Nie podejmując przez moment tematu, dreptała potulnie za brunetem, pozwalając mu wyprowadzić się na taras. Powiew świeżego powietrza zadziałał na nią dwojako. Z jednej strony czuła się nieco bardziej rozbudzona, ale równocześnie miała wrażenie, że powiew chłodnego powietrza tylko spotęgował stan upojenia alkoholowego, w którym się znajdowała. Nie wróżyło to sukcesu. -To mnie przerasta. Nie potrafię tak po prostu z tobą rozmawiać, siedzieć tu i udawać, ze wszystko jest w porządku. Udawać, że...- w tym momencie, poczuła kolejne uderzenie mdłości. Mdłości, które sprawiły, że niczym nastolatka po kilku harnasiach, zwymiotowała jak stała, wprost przed siebie. W rezultacie zachwiała się na obcasach, niemalże łamiąc jeden z nich.
-Cholera.- jęknęła, po wszystkim nerwowo przeczesując torebkę w poszukiwaniu chusteczek. Cóż, nigdy nie miała zbyt mocnej głowy, ale zdecydowanie nie planowała takiego obrotu spraw. Czy mogło być gorzej? Cóż, jest to raczej wątpliwe. -Przepraszam.-dodała, po chwili spoglądając na jego zdewastowane buty.
Rusty Overgaard
ambitny krab
e.
dziennikarz — The Cairns Post
29 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Dziennikarz, niespełniony żeglarz i posiadacz czarnego notesu, który wszędzie ze sobą zabiera, w przeciwieństwie do ukochanej, której już nie ma
- Słucham? Jest ci ciężko być na imprezie i przez chwilę się uśmiechać do swoich własnych znajomych, ciesząc się szczęściem dwójki ludzi w ich dniu? Jest ci tak ciężko? Ludzie umierają na świecie - nieświadomie sparafrazował nawet kultowy tekst Kardashianek, ale był tutaj idealnie pasujący. Naprawdę na całym świecie ludzie mieli poważniejsze problemy, a Regan w tym momencie zachowywała się, jakby dostała arcytrudną misję do wykonania, kiedy tak naprawdę nie stało się nic aż tak strasznego i w gruncie rzeczy wytrzymanie na imprezie wydawało się być czymś banalnie prostym. - Ale myślisz sobie, że ja co, czuję się tutaj super komfortowo? Nie, ale jestem dorosłym człowiekiem i potrafię pokonać swoje kaprysy - Regan za to zachowywała się jak małe dziecko, którego rodzice nie potrafili nad nim zapanować i finalnie zgadzali się na jego wszystkie zachcianki, bo inaczej potrafiłoby się położyć na podłodze i zacząć płakać. Czy spodziewał się, że i Buckley to zrobi? Cóż, może nie do końca, ale wyglądała, jakby w swojej całej dramaturgii miała się zaraz rozpłakać na środku sali, albo zrobić jakąś scenę. Szczerze powiedziawszy, nie do końca ją poznawał, nie wiedział, czy to jeden kieliszek wina za dużo, czy co się z nią stało, ale zmiana w zachowaniu dziewczyny była dość widoczna. - Nawet jeszcze nie zdążyłaś zacząć.... - urwał, nie kończąc, bo mdłości dziewczyny jednak dały tutaj upust emocjom i nie był przygotowany w ogóle na coś takiego. Kiedy powiedział, że Regan źle się czuje, pomyślał raczej o jakiejś wymówce, żeby wyrwali się z romantycznej scenerii wesela na zewnątrz i nie spodziewał się, że dziewczyna rzeczywiście zwymiotuje, a w dodatku na jego buty.
Przez chwilę stał osłupiały, patrząc to na nią, to na ziemię, to na swoje buty, z otwartymi ustami próbując się zebrać na cokolwiek. Całe szczęście jego żołądek był mniej wrażliwy, więc nie odpowiedział jej tym samym. - O kurwa - wymsknęło mu się i chyba nie można go było winić za coś takiego, a zaraz po chwili sam zaczął oklepywać kieszenie w poszukiwaniu chusteczek, chociaż przecież nigdy ich nie miał i zostawała mu tylko ta materiałowa w butonierce. Niewiele myśląc sięgnął właśnie po nią i schylił się, żeby przetrzeć trochę swoje buty, które i tak pewnie poźniej będą wymagały gruntownego czyszczenia.
Nie było sensu się nad samym czyszczeniem spuszczać, rozejrzał się więc za koszem na śmieci i z braku lepszego pomysłu, wyciągnął paczkę papierosów i zapalniczkę, odpalając jednego, bo nawet jesli gdzieś nad jego głową miałby być znak o zakazie palenia, to zwyczajnie mu się należało.

Regan Buckley
przyjazna koala
nata#9784
ODPOWIEDZ