szermierka — n/a
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Obiecująca szermierka, która ostatnio poświęca trochę czasu na treningi, a trochę też na randki, bo okazuje się, że te nie wychodzą jej najgorzej.

Nie była zbyt wielką fanką świąt, dlatego wszystko, co związane z nimi, odwlekała na ostatnią chwilę. Nie przystroiła swojego mieszkania, nie wzięła się za świąteczne porządki, a szykowanie niezliczonej ilości jedzenia również nie było w jej stylu. Przez pewien czas liczyła nawet na to, że jej rodzice zapomną, nie wyjdą z żadnym zaproszeniem, dzięki czemu ona sama będzie mogła udawać, że zwyczajnie o wszystkim zapomniała, ale tak się nie stało. Wiadomość o godzinie corocznego spotkania przyszła kilka godzin temu, co zmusiło Posy do tego, aby w końcu dźwignąć się z domu i zmierzyć z jedną ze świątecznych tradycji, których szczerze nienawidziła. Nie mogła bowiem pojawić się u rodziców z gołymi rękoma, dlatego zdecydowała się na przyspieszone zakupy, dzięki którym mogłaby załatwić nie tylko kwestię prezentów, ale również przygotować coś do jedzenia. Można przyjąć, że była leniwa i nie chciała włożyć zbyt dużo wysiłku w zastanawianie się nad tym, co chcieliby jej bliscy dostać, ale to wcale nie było tak. Ona po prostu wychodziła z założenia, że nie ma sensu dawać im czegoś, co i tak okaże się nieprzydatne, dlatego butelka wina miała jej zdaniem załatwić sprawę.
Nie siląc się na wiele, wybrała się do jednego ze sklepów, który znajdował się niedaleko jej mieszkania. Od dłuższej chwili przechadzała się pomiędzy alejkami, pakując do swojego koszyka wszystko to, co wydawało jej się potrzebne. A może inaczej, nie zapakowała tam jeszcze nic, poza trzema butelkami alkoholu, które miały być prezentami dla jej najbliższych, więc dla osób trzecich mogła wyglądać trochę przygnębiająco. Młoda dziewczyna, która krąży po sklepie z niemal pustym koszykiem, w którym królowały procenty. Nie przejmowała się tym jednak do momentu, w którym drogę zastąpiła jej postać, którą miała okazję spotkać zaledwie kilka tygodni temu, obiecując przy tym świeży start. To jednak trochę im nie wyszło, skoro od tamtej pory żadne nie wykazało ani grama zainteresowania w kwestii tego, aby pchnąć tę znajomość dalej. To jednak nie przeszkodziło Posy w powitaniu blondyna uśmiechem. Teraz już nie obawiała się tego, że przy pierwszej okazji spróbuje ją zlinczować. - W twojej okolicy zabrakło porządnych sklepów? - zapytała, po czym omiotła go spojrzeniem. Jak to się działo, że po tych dwóch latach osobno dopiero teraz zaczęli na siebie wpadać?

Link Burke
sumienny żółwik
Magda
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
Lincoln naprawdę liczył, że to młodsza siostra, której tak dobrodusznie dał dach nad głową - pomimo wielu utrudnień, które to powodowało w jego prywatnym życiu - ogarnie prezent dla rodziców. Jak to mówią - licz na siebie. Link nie liczył, no i się przeliczył. Chodził więc przed świąteczną kolacją jak debil po supermarkecie, próbując znaleźć coś lepszego niż wino, ale jakoś nie bardzo dla państwa Burkeów pasowała mu tandetna figurka krasnala. A może jednak powinien w to iść? Zniechęcony zmienił kierunek na dział z alkoholami, choć obawiał się, że w tym lokalu nie uświadczy odpowiedniego rocznika, ale... Może warto zaryzykować?
I to ryzyko przyniosło mu zupełnie coś innego. Zamiast odpowiedniego prezentu dla rodziców, znalazł taki, którym sam by nie pogardził pod swoją choinką, którą ze względu na swoją współlokatorkę (nie siostrę, a Padmę) wyjątkowo w tym roku posiadał w mieszkaniu. Uśmiechnął się czarująco, choć nie potrafił ukryć zaskoczenia z tego spotkania w swoich oczach.
-Nie no jadę do Sydney, to po drodze - odparł zgodnie z prawdą. Do tego planował też zgarnąć Stewart z pracy, bo coś tam stroiła świątecznie. A skoro już siostra bzdur naopowiadała, to czemu, by nie zrobić małego teatru. A no może koleżanka nie będzie chciała, ale wiadomo, Lincoln niezbyt myślał o tym czego chcą inni. -Też lubisz zakupy na ostatnią chwilę? - zapytał, opierając się na rączce od swojego wózka i z uśmiechem obserwował szatynkę. Nie myślał o tym czy powinien był się odezwać, czy nie. Miał dużo na głowie - siostra wpadła bez zapowiedzi, Padma stroiła fochy, w pracy trzeba było uzupełnić dokumentację, zaplanować kolejny rok. W skrócie działo się. A do tego Link to tylko facet, nie nalezy od niego wymagać za wiele refelksji. Teraz jednak skoro już na siebie wpadli, to pomimo że towarzyszył mu pośpiech, teraz raptem gdzieś wyparował, a on... Napawał się tym widokiem, pięknej kobiety przed nim, może nieco zbyt bezczelnie.

Posy O'Brallaghan
przyjazna koala
leośka#3525
szermierka — n/a
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Obiecująca szermierka, która ostatnio poświęca trochę czasu na treningi, a trochę też na randki, bo okazuje się, że te nie wychodzą jej najgorzej.
Nie przypuszczała, że tamto jedno, niefortunne spotkanie coś między nimi zmieni. Prawdę powiedziawszy sądziła, że kiedy znów na siebie wpadną, dotychczasowa niezręczność zawita tam razem z nimi, dlatego bynajmniej nie spodziewała się swobody. Z tego samego powodu odczuła lekkie podenerwowanie, które ustało jednak po tym, jak wymienili ze sobą pierwsze zdanie. Może za bardzo się tym wszystkim przejmowała? Może Burke wcale nie miał chować do niej urazy aż po grób, tym bardziej, że ostatnim razem sam zadeklarował, iż mógł czekać ich nowy początek. Jeśli miał on wyglądać w ten sposób, O’Brallaghan chyba naprawdę się na niego cieszyła. Z tego powodu wygięła usta w łagodnym uśmiechem i z ulgą powitała swobodę, która nagle ją ogarnęła. Szkoda, że rozstać nie umieli się w ten sam sposób, bo może wówczas nie musieliby ostatnich dwóch lat spędzić z dala od siebie. - Tą bestią tam pędzisz? - zażartowała, a głową skinęła w stronę wózka sklepowego, który przed sobą trzymać. W tym samym momencie zdała sobie sprawę z tego, jak beznadziejnie prezentowała się zawartość tego, który należał do niej, przez co odrobinę się speszyła. Czy to oznacza, że nadal przejmowała się jego zdaniem i chciała w jego oczach wyglądać jak najlepiej? To wyjaśniałoby dlaczego chwilę później zaplotła za ucho niesforny kosmyk włosów. - Nienawidzę - odparła, a później zrobiła minę, która rzeczywiście wyglądała na potwierdzenie jej słów. Nie była bowiem szczególnie uradowana. - Powiedzmy, że do tej pory miałam trochę inne świąteczne plany, więc ostatecznie muszę improwizować z prezentami. To najlepsze na co mnie stać, chociaż… w sumie nie bardzo znam się na winie - przyznała, bo odkąd intensywnie trenowała, nie pijała alkoholu. Zdarzało jej się to sporadycznie, ale wówczas nie skupiała się na etykietkach. Nie wiedziała więc czy to, co wybrała dla swoich bliskich, rzeczywiście będzie strzałem w dziesiątkę, ale czy jakoś szczególnie się tym przejmowała? Chyba nie bardzo, choć może powinna, ponieważ domyślała się, że prezenty, które w domu rodzinnym będą czekały na nią, prezentować się będą znacznie lepiej. Może więc powinna poprosić go o pomoc?

Link Burke
sumienny żółwik
Magda
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
Nie mogli rozstać się w podobny sposób, bo to byłoby nienaturalne. Świadczyłoby też o tym, że niezbyt ich wcześniejsze pragnienia były szczere albo chociażby jakkolwiek bliskie prawdziwości. Zresztą pierwszy raz po latach też nie był lekki od samego startu... Potrzebowali czasu. Najpierw rozłąki, by nabrać dystansu. A następnie chwilki, by ugasić te wzburzone emocje, które znów chciały wziąć górę. Nieco mądrości, można rzec, że nabrali... Przynajmniej z pozoru. I teraz mogli odetchnąć. Może czegoś spróbować. A może nie. Czas miał pokazać. Tyle że, jeśli faktycznie ogranicza się do przypadkowych spotkań... To za wiele ich raczej nie będzie czekać.
Zaśmiał się szczerze, słysząc pytanie, które zdała mu O'Brallaghan. Nie spodziewał się, że będzie mu brakowało takich komentarzy z jej strony, nie odczuwał tego na co dzień, ale kiedy uraczyła go właśnie teraz tym swoim ciętym językiem, precyzyjną ripostą, ale jakże lekką i żartobliwą to... Poczuł tęsknotę. Choć stała przed nim. Zabawne. -Cóż mam rzec... Wybieram tylko te najlepsze wózki - puścił też porozumiewawcze oczko do Posy. Kompletnie też ignorował zawartość kogokolwiek w tym sklepie, bo kimże były Lincoln Burke, by go kogokolwiek oceniać za to co kupuje? Tym bardziej, ze jego własne zakupy często nie miały sensu. Daleko mu było więc od sędziowskiego wzroku, szatynka też dziś go nie uświadczy. Sorry. Za to z uwagą obserwował każdy gest, najmniejszą nawet zmianę. I wraz z tym subtelnym założeniem włosów za ucho znów zatęsknił. Za tym jak robiła to ona, za tym jak zdarzało się to robić jemu, kiedy próbował się do niej zbliżyć... A nigdy nie udało mu się to wystarczająco. Boleśnie zatęsknił, ale robił dobrą minę do złej gry. Aktorem zawsze był znakomitym. A przynajmniej w większości przypadków. -Dobrego wina tu nie znajdziesz, to tylko market, więc jeśli ktokolwiek jest fanem bibelotów to polecam świecącego reniferka, ma pięć trybów migania - odparł niczym prawdziwy znawca, co też doskonale zdradzało cel wizyty Lincolna. Czy tego chcieli, czy też nie, jechali dokładnie na tym samym wózku, mogli zbić sobie piątkę i razem pogrążyć się w rozpaczy. Idealny prezent na poziomie nie istniał w tym miejscu, niestety. Chociaż może Linkowi rodzina wybaczy, nigdy nie był za dobry w to całe obdarowywanie, wszyscy zdawali się to już akceptować oraz cieszyć po prostu jego obecnością. Nigdy w końcu nie wiadomo co temu blondynowi strzeli do tej głowy... Bywał nieprzewidywalny. Za to Posy... Cóż, chyba nie miała takiego farta, tak? Stąd ten jej stres? Cóż... Życie bywa cholernie ciężkie i niesprawiedliwe.

Posy O'Brallaghan
przyjazna koala
leośka#3525
szermierka — n/a
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Obiecująca szermierka, która ostatnio poświęca trochę czasu na treningi, a trochę też na randki, bo okazuje się, że te nie wychodzą jej najgorzej.
Może rzeczywiście donikąd miało ich to nie zaprowadzić, a może po prostu O’Brallaghan potrzebowała ostatecznego potwierdzenia w kwestii tego, że było między nimi dobrze? Dwa lata temu Burke był przecież osobą, przy której na nowo poczuła, że żyje i wiele dałaby za to, aby znów do tego wrócić. Bo owszem, kiedy ich drogi rozeszły się, jej życie skomplikowało się jeszcze bardziej, niż wcześniej. Wydarzyły się rzeczy, o których wolałaby zapomnieć, dlatego obecnie nadal się z nich leczyła. Pomagała w tym każda osoba, która wywoływała na jej twarzy uśmiech, a do tego grona najwyraźniej można było zaliczyć blondyna. Świadomość tego, że nie chował do niej żadnej urazy, naprawdę sprawiała jej przyjemność. Uśmiechnęła się łagodnie. Do tej pory sama nie zdawała sobie sprawy z tego, jak bardzo tęskniła za grymasem, który obecnie wymalował się na jego twarzy. Chyba odrobinę brakowało jej również tonu jego głosu i tego śmiechu, który zawsze potrafił ją rozpogodzić. Link nie był więc jedyną osobą, w którą uderzyła nostalgia. Posy odczuwała ją tym silniej, że wiedziała też, iż nie powinna swoich decyzji żałować. Kiedy go odepchnęła, postąpiła słusznie, a jednak… nie umiała przestać sobie tego wyrzucać.
Zmarszczyła nos, kiedy przyznał, że na dobre wino nie powinna tutaj liczyć. No tak, prawdopodobnie powinna była wybrać sklep, który specjalizował się w droższych alkoholach, ale czy wysoka cena cokolwiek tak właściwie zmieniała? Kiedy ktoś nie znał się na rzeczy i kierował się wyłącznie ładną etykietką, z łatwością mógł natrafić na coś, co wyróżniało się siarczystym smakiem. Nie nienawidziła swoich rodziców aż tak bardzo, żeby w ten sposób ich katować. - Przyznaj się, płacą ci tutaj za reklamę? - zapytała, wykrzywiając usta w uśmiechu. W tej chwili prawdopodobnie powinna podziękować mu za radę i puścić go w swoją stronę, ale nie byłaby sobą, gdyby nie postąpiła inaczej. Jak na kogoś, kto przed kilkunastoma miesiącami uciekł z tej relacji, teraz zadziwiająco mocno do niego lgnęła. - I teraz to musisz mi go pokazać. Już wyobrażam sobie zachwyt mojego ojca na jego widok - dodała, a ton jej głosu zdradzał, że tak naprawdę na żaden entuzjazm nie mogłaby liczyć. Rzecz w tym, że taki renifer chyba nieco bardziej oddawał magię świąt niż butelka marnego wina, a skoro i tak miała przywieźć do domu rodzinnego słabe prezenty, mogła zaszaleć trochę bardziej.

Link Burke
sumienny żółwik
Magda
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
Zależy co kto uznaje za słuszne. Według Lincolna absoltunie - choć nie miał pełnego obrazu sytuacji - to słusznym nie było, bo dobrze wiedział, że na jakiś tam pokrętny sposób potrafi O'brallaghan uszczęśliwiać, dawać radość. A skoro tak to działało, to naprawdę głupim było rezygnowanie z kontaktu z kimś, kto zmienia naszą codzienność na odrobinę lepszą. Oraz kompletnie niezrozumiałe. Nie spodziewał się blondyn tego, przecież przed laty. Nie do końca godził i wierzył w to, co wtedy się działo. Może trochę walczył, ale to jak tonący na środku morza... Skazany na porażkę zanim jeszcze zaczął. I to prawda starał się nie mieć urazy, nieźle mu to wychodziło, ale czy potrafiłby znów zaufać Pos? Nie wiedział. Nie zastanawiał się nad tym. Może dlatego milczał i nie szukał kontaktu, by nie musieć na to odpowiadać. Wydawało się to skomplikowaną zagwozdką pomimo całej przyjemnej atmosfery, która towarzyszyła im podczas wcześniejszego spotkania, jak i obecnego. Może cała magia w tej przypadkowości? Któż to wie...
-Tak, tak, muszę sobie dorabiać, bo ostatnio w tym adwokackim światku nie dzieje się najlepiej - przyznał lekko, żartobliwie, podchwytując od Posy chyba drobną uszczypliwość, którą obrócił w coś całkiem przyjemnego, nie? Nie przejął się w żaden sposób tym przecież, że podkopuje ten market. Zmienił to w jeszcze większy żart. Prawdziwy magik o śnieżnobiałym, cholernie pewnym siebie uśmiechu. -Pobieram całkiem spore opłaty za bycie prywatnym konsultantem zakupowym, myślisz, że twój portfel jest na to przygotowany? - zapytał z uniesioną brwią, ale liczył gdzieś w środku, że tak. Nie wiedział też czemu sugerował takie rozwiązanie, czemu chciał w kolejnym kroku zaproponować coś więcej niż przypadkowe spotkanie... W końcu jak rzekł jego kumpel - gdyby chciał to by ją znalazł wcześniej. Nie robił tego. A tu... Co mu się teraz zrodziło w tej głowie? I czy to na pewno głowa, a może niepokorne oraz jakże nieposłuszne serce? Nie wiedział, ale... Może to miał być jego świąteczny prezent? Taki zupełnie niespodziewany, ale może i najbardziej wyczekany...? Oczywiście, gdyby tylko O'Brallaghan podjęła jego grę, bo przecież nie musiała nic. Absolutnie nic.

Posy O'Brallaghan
przyjazna koala
leośka#3525
szermierka — n/a
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Obiecująca szermierka, która ostatnio poświęca trochę czasu na treningi, a trochę też na randki, bo okazuje się, że te nie wychodzą jej najgorzej.
Gdy podejmowała tamtą decyzję, próbowała wmówić sobie, że to po prostu nie był ich czas. Skupiała się na tym, że może kiedyś jeszcze ich drogi skrzyżują się ze sobą, dzięki czemu będą mogli wrócić do miejsca, w którym skończyli przed laty, a choć brzmiało to niezwykle dobrze, nawet ona nie była na tyle naiwna, aby tak po prostu w to uwierzyć. Ciężko więc powiedzieć czy w ten sposób próbowała pocieszyć samą siebie, czy może raczej przekonać się do tego, że to jemu nie wyrządziła tym nagłym zerwaniem kontaktu żadnej krzywdy, ale jak widać średnio to ostatecznie podziałało. Rzecz w tym, że kiedy wpadli na siebie pewien czas temu, Lincoln zdołał rzucić na tę nadzieję trochę nowego światła, którego jednak Posy nie udało się utrzymać. Bo chociaż dał jej szansę na to, aby odkupiła winy, nie skorzystała z niej i dopiero teraz doszła do wniosku, że chyba trochę tego żałowała. O ile wówczas to rzeczywiście mogły być tylko pozory, miła atmosfera, która towarzyszyła im po raz kolejny, nie była chyba aż tak złudna.
I właśnie przez ten uśmiech ona nie umiała nie odpłacić mu tym samym. W oka mgnieniu przypomniała sobie o tym, jak niegdyś na nią działał – i nie, nie chodzi tu bynajmniej o to, że jako facet ją pociągał, a raczej o to, jakim sama stawała się przy nim człowiekiem. To najwyraźniej nie działało wyłącznie wtedy, ale również przy okazji tego nowego rozdziału, który poprzednio mieli okazję rozpocząć. - Ach tak? Cholera, nie byłam przygotowana na napiwek. Myślałam, że wystarczy ci po prostu moje towarzystwo - odparła przekornie, jak gdyby wcale nie zamierzała pociągnąć jego sugestii dalej. Było jednak inaczej, a sam fakt, że najwyraźniej i on chciał dać temu szansę sprawił, że Posy odnalazła w sobie motywację do złożenia mu propozycji, tym razem bardziej dosłownej, nie chcąc już decydować się na jakiekolwiek gry. - Ale chyba wiszę ci kolację. I lampkę dobrego wina - oznajmiła, po czym sięgnęła po jedną z butelek, które znajdowały się w jej koszyku. - Ale to chyba nie będzie to? - rzuciła niepewnie, po czym posłała blondynowi pytające spojrzenie. Z ich dwójki to chyba on bardziej znał się na etykietkach, a skoro już miała odpłacić mu się za pomoc, powinna zrobić to porządnie. I nie, nie dlatego że musiała – dlatego, że chciała.

Link Burke
sumienny żółwik
Magda
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
Pomoc wcale najwyższych lotów nie była, bo i mieli ograniczone możliwości w tym markecie, ale Lincoln, jak to na prawdziwego rycerza przystało, miał zamiar naprawdę się postarać, by wyrwać damę z opresji. Czy kiedykolwiek zauważył, że miał na kogoś dobry wpływ? Nie. Raczej Burke należał do tych osób, które irytowały swoją osobą do granic możliwości każdą napotkaną osobę. Nie był tym, kto wyciągał to co najlepsze z drugiej, ludzkiej istoty. Zaskoczyłyby go więc te myśli Posy.
-Gdyby nie nasza stara znajomość... Musielibyśmy się już tu rozstać, ale ze względu na dawne czasy... Dam ci te usługi na tzw. krechę - odparł z dobrotliwym uśmiechem, żartując sobie oczywiście, bo nie, nie oczekiwał niczego w zamian. Może kiedyś chciał dostawać wiele za to co dawał, teraz jednak już z tego wyrósł. Może przez to, że właśnie O;Brallaghan dość boleśnie uświadomiła Linkowi to, że może sobie takie oczekiwania wsaadzić głęboko w dupę, bo nikt wcale nie musiał mieć ochoty ich spełniać. Ona nie miała. I na tym powinni poprzestać. Nie tworzyć ulotnych złudzeń, jak tu i teraz, tą miłą gadką, przyjemną atmosferą. Bo chyba nie mogli tego mieć na dłuższą metę... Chyba nie... -Zdecydowanie to nie będzie to. Chyba, że chciałabyś, żebym uciekł z głośnym krzykiem szybciej niż bym się pojawił na tej kolacji - odparł całkiem poważnie, odkładając te jej wino z niższej półki na właściwe miejsce w tym sklepie.
Następnie przeszli między półkami do koszy z różnymi akcesoriami, gdzie też znaleźli całkiem sporo głupkowatych bibelotów. Dosłownie takich, które było cholernie wstyd dawać komukolwiek, a co dopiero najbliższym i to na gwiazdkę. Oboje jednak zdecydowali się na tak abstrakcyjne wybory, bawiąc się przy tym wybornie w swoim towarzystwie. Zawsze jakiś plus, czyż nie?
-To gdzie i kiedy zabierasz mnie na tę kolację? - zapytał, kiedy stali już przed marketem ze swoimi cudownymi niespodziankami, których jedynym plusem zdecydowanie były opakowania. Nikt przecież nie będzie zdawał sobie sprawy z tego jaką frajdę miała ta dwójka, kiedy je wybierała. To ich sekret. Nawet trochę słodki.

Posy O'Brallaghan
przyjazna koala
leośka#3525
szermierka — n/a
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Obiecująca szermierka, która ostatnio poświęca trochę czasu na treningi, a trochę też na randki, bo okazuje się, że te nie wychodzą jej najgorzej.
Wbrew temu, co mogło mu się wydawać, mylił się. Posy przed kilkoma laty wcale nie chciała dać mu do zrozumienia, że niczego od niego nie chciała. Może spełnianie każdej jego zachcianki nie do końca było tym, czego wówczas oczekiwała, ale nie można powiedzieć, aby nie planowała związać z nim jakiejś przyszłości. Chciała tego, nawet bardzo, ale los wszystko jej skomplikował. Kiedy dowiedziała się o chorobie swojego ówczesnego partnera, nie umiała tak po prostu zostawić go na lodzie, no i też nie chciała. Nie mogła być tego typu osobą, dlatego ostatecznie postawiła kreskę na czymś, czego sama pragnęła. I właśnie tym czymś, a raczej kimś, okazał się Burke. Obecnie nie ma to jednak większego znaczenia, bo przecież decyzją, którą uważała za dobrą z punktu widzenia własnego sumienia, zdołała go zranić. I nie było nic, czym mogłaby to naprawić, co jednak nie znaczy, że nie chciała. To, jak podchodziła do niego obecnie, miało więc niewiele wspólnego ze sztucznością. Była z nim zupełnie szczera.
- Może właśnie taki mam zamiar? - odparła, ale uśmiech na jej twarzy jasno sugerował, że wyłącznie się zgrywała. Choć nie gościł w jej życiu od dłuższego czasu, bynajmniej nie zależało jej na tym, aby od razu go przepędzić. Nie znaczy to również, że miała względem tej relacji jakieś wielkie oczekiwania, ponieważ wiedziała, że czasu nie cofnie. Chciała jednak sprawdzić czy będą w stanie przynajmniej obchodzić się ze sobą na stopie koleżeńskiej. Aż tak wiele chyba sobie nie życzyła. - W przyszły czwartek? - zapytała, uprzednio chwilę zastanawiając się nad tym, kiedy rzeczywiście uda jej się znaleźć trochę więcej czasu. Jeśli ten termin by mu nie odpowiadał, byłaby w stanie wygospodarować dla niego coś jeszcze, ale wtedy powinien spodziewać się raczej odleglejszego terminu. - I niech stracę, że to nawet ja ugotuję - zaproponowała, strojąc przy tym jedną z tych min, które miały sugerować, że zdobywała się na ogromne poświęcenie. Nic z tych rzeczy, ponieważ Posy, pomimo tego, że nie zawsze miała na to czas, naprawdę lubiła gotować. Bawiła się przy tym dobrze, a jednak czasami decydowała się na prostsze rozwiązania, bo czy dla jednej osoby opłacało się stawać do garnków? Niekoniecznie, a jednak możliwość przygotowania posiłku dla drugiej osoby potrafiła docenić. I może chciała też trochę się postarać?

Link Burke
sumienny żółwik
Magda
adwokat — WINSTON & STRAWN
32 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Prawnik, troskliwy brat, trochę zgryźliwy, lekkoduch, miłośnik podróży.
Nie wiedział, nie wiedział, jeszcze raz tak wiele nie wiedział. Zatajenie detali zawsze zmieniało całkowity obraz. Nie inaczej było i w przypadku tej dwójki. Zupełnie inne mieli spojrzenie na przeszłość. A to wpływało także na odbiór teraźniejszości przez te osoby oraz ewentualnej przyszłości. I tylko jedno zdawało sobie sprawę z tego, że mogą tu występować pewne różnice. Cóż, nie ma sprawiedliwości.
Lincoln za to sam nie wiedział czego chce od odnowienia tej relacji. Na pewno nie stopy koleżeńskiej. Przyjaźń damsko-męska też go nie bawiła. Czy miał pragnienie zajść nieco dalej niż ostatnio? Coś sobie udowodnić? Sam nie wiedział. Nie planował, przecież żadnego związku. On nie należał do tego typu ludzi, które chciały stabilizacji. I może właśnie ta chęć ryzykowania go pchała coraz głębiej? Chciał sprawdzić na jak wiele Posy sobie pozwoli tym razem. Chciał się dowiedzieć czego ona od niego chciała i czy w ogóle czegokolwiek. Może też zwyczajnie miał pragnienie podbudować swoje ego... Trudno za nim nadążyć. Sam Lincoln czasem miał problem.
-Nie ma mnie, wyjeżdżam zaraz po świętach do Norwegii, a po powrocie mam parę rzeczy do ogarnięcia, ale... Dam znać? - zapytał z nadzieją, że to jednak nie będzie niemożliwe. I z jednej strony było mu głupio, że nie pasował mu termin, a z drugiej strony cieszył się, że tak się stało. Nie mógł podać się na złotej tacy O'Brallaghan, a nie oszukujmy się - gdyby nie miał innych zobowiązań, zrobiłby to z przyjemnością. Jeszcze pewnie jakoś, by się udekorował. Tak więc praca oraz jego pokrętne plany go uratowały. Raz jeszcze. -Będziesz miała czas dobrze zaplanować menu - zażartował jeszcze, mając nadzieję, że cóż, może być tak, że odezwie się i to zadziała. Znajdą jakiś termin. Bardzo tego chciał. Co widać było po tych jego szczenięcych oczach, cholera.

Posy O'Brallaghan
przyjazna koala
leośka#3525
szermierka — n/a
29 yo — 164 cm
Awatar użytkownika
about
Obiecująca szermierka, która ostatnio poświęca trochę czasu na treningi, a trochę też na randki, bo okazuje się, że te nie wychodzą jej najgorzej.
Czy musieli już teraz to analizować? Stawiać przed sobą konkretne oczekiwania? Posy wydawało się to niepotrzebne, po części pewnie dlatego, że nie miała pojęcia na co on chciałby sobie przy niej pozwolić. Nie winiłaby go bowiem za ostrożność, a nawet dziwnym wydałoby jej się, gdyby po nią nie sięgnąć. Jeśli dobrze interpretowała jego zachowanie sprzed kilku tygodni, tamtym odejściem zdołała go zranić, z czym nadal nie czuła się przecież dobrze. Jak wspominałam, nigdy nie zależało jej na tym, aby wyrządzić mu jakąkolwiek krzywdę, ale tak samo nie chciała zranić nikogo innego. A wtedy naprawdę musiała postawić na swojego ówczesnego partnera, bo w innym wypadku nigdy by sobie tego nie wybaczyła. Teraz natomiast miała wyrzucać sobie to, jak wówczas zachowała się względem blondyna.
Uniosła jedną brew ku górze, a przez jej spojrzenie przemknął chyba cień rozczarowania. Z jakiegoś powodu naprawdę liczyła na to, że to spotkanie dojdzie do skutku, dlatego wieść o jego wyjeździe sprawiła, że jej uśmiech odrobinę przygasł. Na moment, bo kiedy tylko zasugerował, że jednak się z nią skontaktuje, Posy lekko pokiwała głową, mając tę cichą nadzieję, że nie było to zapewnienie rzucone wyłącznie na odczepnego. - W porządku - odezwała się po chwili, a kącik jej ust uniósł się ciut wyżej. Nie mogła oczekiwać tego, że będzie na każde jej zawołanie, prawda? Ich relacja nigdy nie wyglądała w ten sposób, a teraz jeszcze mniejsze było tego prawdopodobieństwo. Zaraz jednak przestała się nad tym zastanawiać, tylko zaplotła za ucho niesforny kosmyk włosów, który wcześniej gdzieś jej się wymknął. - W takim razie będę czekać na wiadomość. I jeszcze raz dziękuję za dzisiaj. Rodzice na pewno będą zadowoleni - stwierdziła, unosząc jeszcze ku górze to dziwaczne cudo, które kupiła im za jego namową. Swoją drogą, bawiła się przy tym naprawdę dobrze i chyba znów poczuła się tak, jak czuła się w jego towarzystwie kiedyś. Nie mogła jednak przeciągać tego w nieskończoność, dlatego ostatecznie się pożegnała, mając nadzieję, że nie było to ich ostatnie spotkanie. Jeszcze nie teraz.

zt.

Link Burke
sumienny żółwik
Magda
ODPOWIEDZ