Choreograf — lorne bay
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani choreograf oraz niespełniona artystka, która uważa że świat nie docenia jej twórczości. Wyjechała z Francji żeby uciec od rodziny, od kilku lat tuła się po Australii, w Lorne zamieszkuje na stałe od roku.
003


Od jej wyprowadzki z Francji minęło już ładnych kilka lat, ale mimo to Fleur wciąż nie do końca potrafiła przyzwyczaić się do tego, że w Australii panował zupełnie inny klimat, dlatego zwykle w swej nieskończonej lekkomyślności ignorowała wszelkie pogodowe alerty i wychodziła sobie z domu no matter what, kiedy tylko naszła jej ochota. Mało rozsądnie, ale czy ona kiedykolwiek podejmowała rozsądne życiowe decyzje? Raczej nie.
Dziś był właśnie jeden z takich dni - niemal każda stacja radiowa przestrzegała przed wychodzeniem z domu, a ona radośnie wzięła szkicownik pod pachę i wyszła uprawiać swoją twórczość na świeżym powietrzu, bo póki co świeciło słońce, ona miała wenę i wyjątkowo skończyła dziś pracę szybciej, więc aż grzechem byłoby nie skorzystać z takiej okazji! Pochłonięta swoim rysunkiem zupełnie zapomniała o całym świecie i całych tych śmiesznych ostrzeżeniach, głęboko przekonana, że właśnie tworzy dzieło swojego życia. Już dawno nie była z niczego tak zadowolona. Do rzeczywistości przywróciła ją dopiero kropla wody spadająca na kartkę. I następna. I kolejna. Bardzo szybko zaczęły niszczyć to, nad czym spędziła ostatnie dwie godziny.
- Oh, la vache! Tylko nie mój obraz! - krzyknęła przerażona, próbując jakoś zasłonić kartkę, ale na niezbyt wiele się to zdało, bo momentalnie rozpadało się tak, że absolutnie nic nie miało prawa pozostać suche. Już dawno nie była tak starsznie zła i smutna w tym samym momencie, choć patrząc obiektywnie, nie tym powinna się w tej chwili przejmować, a deszczem, który - o ile to w ogóle możliwe - zaczął nasilać się jeszcze bardziej. W ostatnim przebłysku rozsądku uznała jednak, że nad obrazem popłacze sobie w domu, a teraz powinna jak najszybciej się gdzieś schować.
Szła ulicą, brodząc w wodze, której poziom podnosił się niebezpiecznie szybko. Była kompletnie przemoczona, ubrania lepiły jej się do ciała, z włosów spływały strugi wody a makijaż rozmazał się po całej twarzy, więc generalnie wyglądała w tej chwili mocno dwa na dziesięć. Whatever. Miała dość i chciała za wszelką cenę znaleźć się w domu, choć został jej jeszcze do przejścia spory kawałek. Przyspieszyła kroku, potknęła się o coś, być może o własne nogi i omal nie upadła... i właśnie w tym momencie zobaczyła coś, co sprawiło że jej serce omal nie stanęło. Kawałek od niej w wodzie leżał jakiś mężczyzna, prawdopodobnie ranny, bo jego twarz pokryta była świeżą krwią. Wyglądał na niepokojąco mało żywego - ewentualnie po prostu nieprzytomnego, ale skłonna do wpadania w histerię Fleur od razu założyła, że raczej to pierwsze.
- Pomocy! On chyba nie żyje!
Cóż, wzywanie pomocy do trupa miało raczej niewiele sensu, ale przecież nie miała stuprocentowej pewności, że facet faktycznie nie żyje a bardzo by nie chciała, żeby umarł na jej oczach, bo nie udzieliła mu pomocy chociaż miała okazję. No ale Fleur to Fleur, totalnie spanikowała więc jej pierwszym oczywistym odruchem było wydzieranie się na całą ulicę - a nuż był tu ktoś, ktokolwiek, kto ją usłyszy i nie przejdzie obok całej tej sytuacji obojętnie. A gdyby jeszcze owy ktoś okazał się choć trochę bardziej rozgarnięty od niej to wspaniale, bo ona chyba nie była najbardziej kompetentną osobą do ratowania kogokolwiek... istniało w końcu spore ryzyko, że przy okazji przez przypadek sama zrobi sobie krzywdę.

meredith fernsby
powitalny kokos
nick
rezydentka na chirurgii — w szpitalu
29 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
jest rezydentką w szpitalu i skupia się na pracy, żeby nie myśleć o złamanym sercu i błędach, które popełnia
#17

Meredith była boleśnie świadoma jaka nadchodziła pogoda. Musiała być. Szpital w którym wciąż intensywnie pracowała żył takimi rzeczami! Pogoda była ogromnym wyznacznikiem tego, co się będzie działo na ostrym dyżurze i w szpitalu. To ona determinowała jakie zapasy potrzebowali, ile osób będzie potrzebnych na pokładzie, jacy specjaliści muszą przeszkolić najnowszym personel i na co się muszą generalnie przygotować. Więc tak, miała ręce pełne roboty pomagając jak tylko mogła. I będąc bardzo podekscytowaną, bo właśnie tego potrzebowała w pracy, dużej ilości roboty, dużo urazów głowy i… no po prostu jeszcze więcej roboty. Praca nadawała sens jej życiu, nie ma co się oszukiwać. Był to pewnie dość smutny wniosek, no ale cóż, bywa i tak…
Teraz jednak była jeszcze w Lorne, zbierając się przed burzą. Trochę się zgapiła z czasem, albo po prostu burza przypałętała się szybciej niż miała, no ale wciąż jeszcze była tutaj. W końcu jednak wsiadła w swój samochód i bardzo powoli przebijała się przez miasto, starając się jednocześnie upewnić, że nikomu nic się w okolicy nie stało. Dobrze wiedziała, jak ciężko w taką pogodę o karetkę do oddalonych od miasta miejsc. I właśnie przez to dostrzegła panującą rudą dziewczynę. Zatrzymała się na poboczu, włączyła światła awaryjne (aczkolwiek wiedziała, że jakakolwiek sygnalizacja w taką pogodę to trochę pobożne życzenie, a nie faktyczna ochrona przed ewentualną kolizją), a potem wyszła z auta na deszcz. Schowała głowę pod kapturem i zmarszczyła brwi.
- Ej, w taką pogodę nie powinno się chodzić po dworze! Mieszkasz niedaleko? Nic Ci nie jest? - zapytała, bo przez ten deszcz nie zauważyła jeszcze człowieka na chodniku. Zwłaszcza, że póki co upewniała się, że aby na pewno nic nie jedzie, zanim nie przeszła na drugą stronę do Fleur Chastain . Nie chciała sama wylądować w krytycznym stanie w taką pogodę! Utopiłaby się, zanim karetka by przyjechała.
- Hej, wszystko okej? - zapytała, kiedy już się znalazła przy dziewczynie - jestem lekarzem, nazywam się Meredith - i dodała, w ramach reklamy swoich kompetencji.
patriotyczna dusza
-
Choreograf — lorne bay
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani choreograf oraz niespełniona artystka, która uważa że świat nie docenia jej twórczości. Wyjechała z Francji żeby uciec od rodziny, od kilku lat tuła się po Australii, w Lorne zamieszkuje na stałe od roku.
Cóż, odpowiedzialni oraz nauczeni przez doświadczenie ludzie z pewnością podeszli do sprawy niebezpiecznych warunków pogodowych dużo bardziej rozsądnie niż Fleur, ale tak się składało że ona nie zaliczała się ani do jednej ani do drugiej z tych grup, dlatego teraz brodziła w wodzie po łydki, totalnie przemoczona, wyglądając jak uosobienie wszelkiego nieszczęścia. Że też akurat dzisiaj musiało zachcieć jej się rysować na dworze, zamiast wziąć kolejnego kwiatka Joy i rysować go w domu, w którym mimo wszystko było względnie bezpiecznie. Pewnie i tak niczego jej to nie nauczy, ale w tej chwili zarzekała się w myślach, że już nigdy więcej nie zignoruje podobnych ostrzeżeń.
Słabo sobie radziła w stresowych sytuacjach, zwłaszcza takich kiedy w grę wchodziło czyjeś życie i bezpieczeństwo, dlatego ciężko się dziwić że to co właśnie zobaczyła przerosło ją całkowicie. Gdyby była wierząca, zapewne dziękowałaby Bogu na kolanach za to że przejeżdżająca samochodem kobieta postanowiła się zatrzymać i jej pomóc, bo mimo wciąż ogarniającej ją paniki poczuła też coś w rodzaju ulgi, że nie została z tym kompletnie sama.
- Ja... tak, tam niedaleko, kilka ulic dalej, ale mi nic nie jest... za to on... on się nie rusza i krwawi i nie wiem czy w ogóle żyje! - Wyrzucała z siebie słowa bez żadnego ładu i składu, ale za bardzo się denerwowała i chciała przekazać zbyt wiele informacji w jak najkrótszym czasie, więc składanie logicznych zdań było w tej chwili czymś, co przekraczało jej możliwości. - Lekarzem? Z nieba mi spadasz, serio! - No mało się nie popłakała ze szczęścia, naprawę. Może jeszcze była jakaś nadzieja dla rannego nieszczęśnika... o ile wciąż żył. Chastain dalej nie była tego pewna i podświadomie w dalszym ciągu zakładała najgorsze, choć bardzo chciała wykrzesać z siebie chociaż odrobinę optymizmu. - Tamten człowiek... on jest chyba ranny, nie wiem czy w ogóle żyje, nie wiem co mam robić, ale coś musimy zrobić, może da się go jeszcze uratować, może nie jest za późno... - Wpadła w kolejny słowotok, niestety nie potrafiła tego pohamować kiedy się czymś denerwowała. A nie dało się nie przejmować, w końcu chodziło o ludzkie życie, które przecież nigdy nie było jej obojętne! Miała nadzieję, że jej wybawicielka - Meredith - będzie potrafiła jej pomóc, no i że ona sama przyda się na coś więcej, bo mimo chwilowego emocjonalnego rozchwiania nie chciała tylko biernie się wszystkiemu przyglądać.

meredith fernsby
powitalny kokos
nick
rezydentka na chirurgii — w szpitalu
29 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
jest rezydentką w szpitalu i skupia się na pracy, żeby nie myśleć o złamanym sercu i błędach, które popełnia
No pewne rzeczy trzeba było zrobić, na przykład zabezpieczyć okna, a także drzwi, jeśli ktoś mieszkał na terenach zalewowych. Wtedy można było sobie zrobić fort z takich worków wypełnionych piaskiem, dokładnie tak jak na filmach. W sumie z pierwszym Meredith też musiała sobie poradzić, ale zamówiła do tego fachowców, bo sama zdecydowanie nie miała na to czasu. Bo pewnie by sobie poradziła, no kto jak nie ona! A poza tym… no poza tym nie musiała się raczej przejmować, co miała na podwórku to schowała, a jej dom znajdował się raczej na wyżynie, więc nie martwiła się o zalanie. Bardziej o swoje auto, ale skoro zamierzała je zaparkować na parkingu podziemnym w Caims, to podejrzewała, że nie ma się co martwić. Jeśli oczywiście tam dojedzie, bo to jeszcze nie było takie pewne.
I cóż, Meredith była szkolona do radzenia sobie w stresie i właśnie takich sytuacjach, nie potrafiła też zignorować osoby potrzebującej pomocy. W końcu trochę już złożyła przysięgę Hipokratesa, a zignorowanie takiej sytuacji na pewno wpadłoby pod parasol ‘po pierwsze, nie szkodzić’.
- Na pewno? - dopytała, bo czasami ludzie byli w szoku! A potem pokiwała głową - sprawdzę co z nim, długo tu stoisz? - zapytała, a potem podeszła bliżej, żeby ocenić sytuację. - Rezydentną chirurgii dokładniej, ale raczej tego popisów tutaj nie zobaczysz. Idź do mojego samochodu, w bagażniku mam apteczkę, przynieś ją - rozkazała jeszcze, bo Fleur Chastain potrzebowała zajęcia na ten moment - i uważaj przechodząc przez drogę! - dodała, bo no, nie chciała mieć tutaj dwóch ofiar. Przyjęła też info o mężczyźnie, po czym podeszła szybko bliżej i najpierw potrząsnęła jego ramię, pytając głośno, czy wszystko w porządku i czy ją słyszy. A jak nie reagował, sprawdziła jego puls, a potem rozejrzała się dookoła, bo nie mogła robić resuscytacji w takiej wodzie! - Ej, pomóż mi, musimy go gdzieś przenieść, nie czuję pulsu, musimy się pośpieszyć z resuscytacją. Ale najpierw wybierz numer pogotowia, ustaw na głośnomówiący i trzymaj w kieszeni, żebyśmy mogły wezwać pomoc - dodała, chociaż wątpiła, że ktokolwiek tutaj dojedzie. Za to zauważyła werandę i wskazała ją głową. - Weź go za nogi i tam go przeniesiemy, nie może zostać pod wodą! - dodała, próbując jakoś zorganizować akcję ratunkową w beznadziejnych warunkach. Inna sprawa, że facet leżał w deszczówce nie wiadomo jak długo, wiedziała jak małe są szanse na uratowanie go… MG z tym poziomem wody okazał zero litości!
patriotyczna dusza
-
Choreograf — lorne bay
28 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Pani choreograf oraz niespełniona artystka, która uważa że świat nie docenia jej twórczości. Wyjechała z Francji żeby uciec od rodziny, od kilku lat tuła się po Australii, w Lorne zamieszkuje na stałe od roku.
Ona z mieszkaniem właściwie też nie miała problemu, gorzej mogło być z samochodem zostawionym na parkingu pod budynkiem. Biedna toyota przeżyła już niejedno, (dlatego teraz wyglądała jak wyglądała), ale jeśli taka pogoda będzie się utrzymywać albo co gorsza popsuje się jeszcze bardziej to tym razem może nie wyjść z tego cało. Fleur oczywiście nie pomyślała o tym, że warto byłoby jakoś zabezpieczyć samochód. Któż by się tego spodziewał! Jeśli zostanie bez środka transportu i będzie zmuszona jeździć komunikacją miejską której szczerze nienawidziła, to tylko i wyłącznie na własne życzenie.
- Nie wiem, z pięć minut? Maksymalnie dziesięć. - A może tylko jej się wydawało i tak naprawdę minęło dużo więcej czasu? Ciężko stwierdzić, bo raczej nie zwracała na to uwagi... a mogłaby, biorąc pod uwagę, że dla poszkodowanego czas z całą pewnością miał kluczowe znaczenie. Tak bardzo chciała pomóc i tak bardzo wszystko koncertowo pierdoliła - standard! Oby jeszcze nie było za późno. - Apteczka. Tak, jasne. Robi się! - Potrzebowała zajęcia, zdecydowanie. W końcu poczuła się troszkę mniej useless, choć w drodze do samochodu potykała się i omal nie traciła przy tym równowagi. Miała chyba najgorsze możliwe buty na taką pogodę, dlatego nim chwyciła za apteczkę, zrzuciła z siebie najpierw jednego a później drugiego sandałka na koturnie, podpierając się przy tym o samochód żeby przypadkiem nie upaść. Lubiła te buty i trochę jej było szkoda, no ale trudno, musiała mieć w tej chwili jakieś priorytety.
Poczłapała przez zalaną ulicę w stronę Meredith, dumnie podała jej apteczkę i natychmiast wzięła się za wykonywanie kolejnych poleceń. Tak - czuła się teraz bardzo potrzebna, w swoich oczach była niemal bohaterką dla tego biednego nieprzytomnego nieszczęśnika, choć przecież to Mere odwalała tutaj największą robotę a bez niej Chastain prawdopodobnie dalej stałaby na środku ulicy, wrzeszcząc że potrzebuje pomocy. Anyway! Zrobiła to o co została poproszona, wybrała odpowiedni numer, włączyła głośnomówiący i włożyła telefon do kieszeni totalnie przemokniętych dżinsów, a następnie chwyciła faceta za nogi i spróbowała podnieść. Ciężko oczekiwać po niej wiele w tej sytuacji, siła fizyczna nie była jej mocną stroną, czasami nawet targanie ze sobą własnej torebki pełnej niepotrzebnych gratów stanowiło dla niej wyzwanie, ale starała się bardzo mocno, naprawdę! No i adrenalina prawdopodobnie też zrobiła swoje, bo ostatecznie udało jej się podnieść go chociaż trochę i pomóc Meredith zawlec go na werandę, która była jeszcze względnie bezpiecznym miejscem. W międzyczasie odezwał się również operator z numeru alarmowego, ale Fleur dalej była w zbyt dużych emocjach żeby składnie się wysławiać, dlatego jedynie rzuciła nazwą ulicy po czym zaczęła lamentować, że poszkodowany wygląda jakby nie żył. Sytuacja znowu zaczynała ją przerastać, całe szczęście że nie była w tym wszystkim sama.

meredith fernsby
powitalny kokos
nick
rezydentka na chirurgii — w szpitalu
29 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
jest rezydentką w szpitalu i skupia się na pracy, żeby nie myśleć o złamanym sercu i błędach, które popełnia
O tak, to akurat prawda! Wiele samochodów czeka dzisiaj podtopienie.. a to znaczyło nie tylko ryzyko, że wnętrze nie będzie się do niczego nadawało, takie przemoczone i śmierdzące brudną, deszczową wodą, silnik może się zniszczyć, no i… wiele tych samochodów po prostu się przetransportuje z tą wodą w jakieś inne miejsce. Nie ma się co oszukiwać, podtopienia to ogromna siła, która potrafiła porwać wiele rzeczy ze sobą i wiele aut będzie miało pecha i wyląduje gdzieś indziej. Tak samo jak i ludzie będą mieć pecha, jak takie auto wyląduje na nich… albo w ich ogródkach… domach… no ale jak sama woda wpływała na auto to Mer za bardzo nie wiedziała, nie znała się aż tak na samochodach. Od tego miała mechanika. zaufanego zapewne.
- Okej, zobaczymy co się da zrobić - skinęła lekko głową, pewna jaka jest odpowiedź. Nie uratują go, jeśli nie oddychał aż tak długo. Jego mózg był zbyt długo pozbawiony tlenu. Ale musiała spróbować. Przysięga ją do tego zobowiązywała. I dobrze, że Fleur Chastain przynosiła apteczkę skoro wyskakiwała z butów, bo kto wie co pływa teraz razem z deszczem po ulicy, bardzo możliwe że Meredith będzie musiała ją opatrzyć! Dla niej to w sumie dobrze, przynajmniej komuś na pewno pomoże…
Ale póki co Mer wzięła apteczkę pod pachę i razem przeniosły człowieka na wyższy poziom. Nikt nie zasługiwał na to, żeby leżeć na ulicy, w rowie, czy być porwanym przez wodę. Ten człowiek mógł mieć rodzinę, bliskich, ukochaną osobę, która powinna wiedzieć gdzie się podziało.. jego ciało.
- Mamy tutaj mężczyznę na oko około 30-40 lat, nie reaguje na bodźce, brak pulsu, brak oddechu. Przystępuję do resuscytacji. Możliwy uraz głowy i ciała, nie wiemy jak długo jest nieprzytomny - rzuciła w ramach informacji do dyspozytora, intensywnie działając z CPR, który znała na pamięć. - A ty poszukaj w apteczce adrenaliny i defibrylatora - dodała, podając apteczkę kobiecie, a sama nachyliła się do usta usta. Mimo że póki co był brak reakcji. - A ty jesteś w trakcie ewakuacji? Co robiłaś na ulicy? - zapytała, zwracając się do Fleur, jak już wróciła do uciskania klatki piersiowej mężczyzny do znanego wszystkim rytmu.
patriotyczna dusza
-
ODPOWIEDZ