lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Uśmiechnął się tak tyle o ile, co w zasadzie bardziej przypominało grymas niezadowolenia, niż faktycznie uśmiech. Doceniał to, że Ane „płakała” nad jego pracą, wysiłkiem i pieniędzmi, które bez wątpienia w słusznych proporcjach zainwestował w ten dom. Doceniał, naprawdę tak, ale jednocześnie… On sam po prostu patrzył na to inaczej. Nigdy nie był typem, który rozpaczał kiedy coś nad czym pracował… Rozpadło się. Podchodził do tego raczej typowo inżynieryjnie – skoro się rozpadło, to znaczy, że nie było wystarczająco dobre, a skoro nie było wystarczająco dobre to w ogóle nie należało zawracać sobie tym głowy, tylko stworzyć coś nowego – znacznie, znacznie lepszego. I w tym konkretnym przypadku – przypadku ich zrujnowanego domu – było dokładnie tak samo. Może gdyby zainwestował w dach jeszcze więcej pracy, wysiłku, pieniędzy i miłości – ten by się nie rozpadł. Może. A może byłoby dokładnie na odwrót.
Spojrzał na Ane i przez moment, dwa tylko się jej przyglądał. Nic nie mówił, tylko patrzył. Chyba trochę zaskoczyła go swoją propozycją, ale chyba też nie aż tak dosadnie dał to po sobie poznać. Może odrobinę. – Naprawdę tego chcesz? – zapytał cicho i w końcu oderwał wzrok od żony i przesunął nim po ścianach dookoła. – Żebyśmy zrobili to sami… Tylko sami… – czekało ich mnóstwo, naprawdę mnóstwo pracy. Ane bardzo nie pomyliła się w swoich szacunkach na kolanie, które wskazywały na to, że w przypadku tego domu, pracy będzie nawet więcej, niż w przypadku domu jej rodziców. – Chyba… Chyba moglibyśmy. Tak… Chyba moglibyśmy zrobić to sami. – zrobić z domu dom, dokładnie tak. Ni mniej ni więcej. Uśmiechnął się znów, ale tym razem to już jednak przypominało uśmiech, a nie… Nie-uśmiech. Cofnął ślepia do Ackerman i dodał: - Zabawnie będzie to znowu z tobą robić. Taka nasza… Retrospekcja. Tylko w trochę innym świecie. – trochę? Totalnie innym świecie, Weston. Teraz wszystko było inaczej. Wszystko. – Wynajmijmy coś na ten czas… – nie chciał się powtórzyć. Chciał doprecyzować. – Bliżej plaży, co? Pewnie będzie drożej niż gdziekolwiek indziej, ale… Powiedzmy, że to jest moje wyjście naprzeciw twojej prośbie, żebym czasami też myślał o sobie. No to myślę. Chcę ten czas spędzić na plaży. Z widokiem na ocean. – oczywiście, miał go też w pracy, bo warsztat stał w genialnej, pod tym względem, lokalizacji, ale… Budzić się rano i móc wypić kawę na tarasie, który wychodził od razu na plażę i ocean? Mega sprawa. - Co powiesz? Tak czy oczywiście, Weston, kocham cię i dla ciebie zrobię wszystko, poza tym jesteś cudowny i wszystkie twoje pomysły też są cudowne? - innej odpowiedzi nie było.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Tak, chyba naprawdę tego chciała… Najpierw naciskała na niego, żeby zgodził się na wynajęcie ekipy – ale chyba musiała się z tym przespać. Przeanalizować to. Kilka ostatnich dni chodziło jej to po głowie i gdy teraz siedzieli w tych wymagających remontu wnętrzach – wiedziała, że to słuszna decyzja. Że to im wyjdzie na dobre. Będą mieli okazję pobyć razem i znowu zrobić coś, co jakby nie było ich połączyło. Remont.
- No prawie sami… niech najpierw ktoś tu zrobi porządek. – niech ktoś wykona za nich brudną robotę, a jednocześnie dopilnuje by życie w tym domu nie było zwyczajnie niebezpieczne – zwłaszcza dla dzieci – I brzmisz jakbyś wcale nie był przekonany, Sky… przecież jeszcze parę dni temu chciałeś wszystko robić sam – prychnęła trochę, bo spodziewała się większego entuzjazmu niż „chyba moglibyśmy to zrobić sami”, pokręciła głową, bo naprawdę… no naprawdę. Chyba.
- I chyba nie mam nic więcej do dodania… – bo skoro chciał dom bliżej plaży, chociażby tymczasowo, to kim ona była żeby mu tego zabraniać? Zwłaszcza, że tak właśnie funkcjonowali w Monte i czasami tęskniła za tarasem z widokiem na ocean. Tutaj też mieli do niego rzut kamieniem, ale jednak nie z własnego balkonu – Chociaż co jeśli ci się spodoba? – nie myślał o tym? Bo jej to od razu przeszło przez myśl! – Co jeśli uznasz, że w domu przy plaży mieszka ci się najlepiej? Że już zawsze chcesz się budzić w łóżku z widokiem na ocean? – kontynuowała i podniosła tyłek ze schodów, żeby przejść się po domu, weszła parę schodów do góry i spojrzała wymownie na Westona, żeby i on wstał i ruszył za nią. Nie chciała wchodzić w centrum zniszczeń sama… Poczekała na niego i dopiero wtedy nacisnęła klamkę do drzwi od sypialni, albo raczej pomieszczenia, które kiedyś było ich sypialnią – teraz przypominało nic – No cóż… łóżko też niewątpliwie będzie trzeba kupić nowe. – skrzywiła się lekko, ale… gdzieś tam z tyłu głowy ciągle miała wydarzenia z nocy, w której poroniła. Gdy patrzyła na to łóżko widziała przerażającą kałużę krwi i aż przechodził ją dreszcz – Ale chyba nie będę za nim tęsknić. Jakoś… mam złe wspomnienia. – i mnóstwo dobrych, ale chyba rozumiał, co miała na myśli. Na pewno sam o tym pamiętał, bo ciężko byłoby to wyrzucić z głowy.



Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Może faktycznie tak zabrzmiał, ale prawda jest taka, że… - To przez ciebie. Zaskoczyłaś mnie. – przyznał swobodnie i mocniej ścisnął w palcach kobiecą dłoń. – Chcę tego. Dobrze wiesz, że chcę tego jak nikt inny na świecie. – żeby zrobili to sami, bez pomocy nikogo z zewnątrz. Jasne, był skłonny zgodzić się na zatrudnienie ludzi do tej tzw. brudnej roboty, jak osuszanie i odgrzybianie domu, ale cała reszta? Nie chciał się nią z nikim dzielić. Z nikim poza Ane.
Jej pytania o dom na plaży wcale go nie zdziwiły… Ale rozbawiły! Mhm, tak właśnie. Sapnął cicho pod nosem i spojrzał za podnoszącą się ze schodka, Ackerman. Nie omieszkał przez ułamek chwili zawiesić wzrok na jej zgrabnym tyłku. – Ne wiem co wtedy, Ane. – sam też zaczął zbierać się do pionu. – Chyba po prostu będziesz musiała mi kupić dom na plaży. Skoro chcesz, żeby twoje słoneczko było szczęśliwe… – wargi zadrżały mu mocniej do uśmiechu, kiedy to mówił, a jednocześnie wspinał się po schodach na wysokość, na której była ciemnowłosa. Wzruszył ramionami. – Nie uprzedzajmy faktów, co? Może właśnie nie spodoba mi się wcale. – co raczej było… Nah, średnio, a nawet mniej niż średnio prawdopodobne. Uwielbiał ocean, uwielbiał życie nad nim, ich dom w Monte także uwielbiał – właśnie dlatego, że miał świetny widok z tarasu. Poranna kawa zawsze smakowała tam lepiej. No, ale! – Chodźmy. Nie możemy tego unikać w nieskończoność. – skinął na drzwi do ich sypialni i patrzył jak Ane naciska na klamkę, uchyla drzwi i… Momentalnie markotnieje. Tia… Naprawdę trudno było jej się dziwić. Co prawda Sky, kiedy patrzył na zniszczone łóżko, w pierwszym odruchu wcale nie pomyślał o tamtej parszywej nocy, ale słowa Ackerman skutecznie naprowadziły go na właściwy trop. Spojrzał na nią, skrzywił się lekko pod nosem i objął ją łapskiem na wysokości ramienia. – Jedno, Ane. Masz tylko jedno złe wspomnienie z tym łóżkiem. Na więcej bym nie pozwolił. – skomentował ciszej i pochylił pysk do czubka kobiecej głowy, żeby w chwilę potem pocałować to miejsce w takim mocno pokrzepiającym geście. Moment później odszedł od Ane i zbliżył się do komody, na której stały ich zdjęcia – ubrane w ładne ramki, teraz większość była potłuczona. – Powinniśmy sprawdzić co jeszcze z takich rzeczy… Z pamiątek, da się odratować. – było tam zdjęcie z ich ślubu, zdjęcie Lily, z ich pierwszego wspólnego wypadu na łódkę… - Może to głupie co teraz powiem, ale zawsze kiedy słyszałem o takich sytuacjach… Wiesz, że komuś wichura rozwaliła dom, albo kogoś doszczętnie zalało, albo spłonął cały jego dobytek… Myślałem sobie, że to jest w sumie tak odległe… Że mnie to przecież nie dotyczy, nie grozi mi nic takiego, bo jak? Gdzie? Skąd? Nawet jeśli mieszkałem w Kalifornii, a dobrze wiemy, że pogoda tam też ma humory i potrafi dać w kość, jakoś tak… Sam nie wiem… – odłożył zdjęcie, które przez ostatni moment trzymał w ręku, z powrotem na komodę i zwrócił się do żony. – Nigdy nawet nie próbowałem wejść w ich buty. Tych ludzi co stracili wszystko. – było to przykre, jasne, ale nigdy jakoś mocno tego nie przeżywał. Raczej… No dobra, tyle go to obchodziło co zeszłoroczny śnieg w Europie. Brutalne, ale prawdziwe. – Szkoda… – wsunął łapska do kieszeni spodni i rozejrzał się po sypialni. – Lubiłem ją. Była dobrze nasłoneczniona i cicha. No i… – znów skupił wzrok na Ackerman. Uśmiechnął się też, a choć lekko to jednak z ewidentnym drugim dnem. – Miała na nas dobry wpływ. Ciebie nigdy nie bolała głowa, a ja nigdy nie byłem za bardzo zmęczony… – tutaj zażartował sobie głupio, ale chciał chyba trochę rozluźnić przytłaczającą atmosferę, której jednak nijak nie dało się uniknąć patrząc na to w jakim stanie było… Wszystko. Naprawdę wszystko wokół nich. – Poszukajmy dobrych stron, co? Będziesz mogła wszystko zaprojektować po swojemu. Nawet pozwolę ci powiesić firanki. – mrugnął do Ane śmiesznie, bo pewnie o firanki mieli dyskusję albo dwie. Weston ich nie znosił. Po prostu nie znosił.

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
lorne bay — lorne bay
34 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Life is short, right? We both know that. Well, what if you’re my chance? What if you are the thing that’s actually going to make me happiest?
Prychnęła, bo nic mu nie będzie kupowała. Mogą go razem kupić, ale… dlaczego ona by miała? W tym sensie, że ciągle uparcie traktowała zawartość ich konta jako wspólną, więc raczej nie mogła mu kupić domu. Ale oczywiście, że chciała, żeby jej słoneczko było szczęśliwe, najszczęśliwsze! Dlatego właśnie o to pytała. Remont domu to nie małe przedsięwzięcie, a no cóż… łatwo się było zakochać w domu na wybrzeżu. Zwłaszcza, gdy jest się kimś takim jak Skyler, czy Ane – oboje mieli specyficzny pociąg do oceanu. Dlatego drugi raz prychnęła, gdy stwierdził, że nie spodoba mu się wcale. Oczywiście, że mu się spodoba… tylko czy na tyle, żeby porzucić to miejsce? Dom, który sam wybrał? Który sam wyremontował? Który musiał wyremontować drugi raz? Może… to był znak z nieba? Że powinni się przeprowadzić? Nie chciała tak tego odbierać i nie zamierzała. Czas pokaże! Najlepsze decyzje podejmowali spontanicznie, więc niech tak zostanie.
Gdy podszedł do szafki, naturalnie spojrzała za nim i ściągnęła mocniej brwi.
- Zazwyczaj wszyscy tak myślą… nie myślisz o katastrofach, póki się nie wydarzą. – coś na ten temat wiedziała. Dość wcześnie straciła rodziców, a później własną rodzinę. Przez rok była święcie przekonana, że straciła córkę, a to była chyba największa katastrofa w jej życiu i nigdy nie przypuszczała, że będzie musiała coś takiego przeżywać.
- Naprawdę myślisz, że to zasługa sypialni? – uśmiechnęła się pod nosem i podeszła bliżej do męża, obejmując go i zadzierając głowę do góry, żeby móc na niego spojrzeć – Możemy je jeszcze przedyskutować… – nie widziała nic złego w firanach, gdy widok za oknem nie był emocjonujący, no taka prawda. Gdy budzisz się z widokiem na ocean albo las – do niczego nie są ci potrzebne firany. Gdy jest to inny budynek? Ugh, już chyba lepiej firany. Zerknęła na zdjęcia na komodzie – Zacznijmy się pakować, co? Sprawdźmy, co jeszcze możemy zabrać, a reszta… reszty niech po prostu się ktoś pozbędzie. – żeby oni nie musieli na to patrzeć, żeby nie pękały im serduszka – Chodź, ten widok jest przygnębiający, więc nie chcę długo na to patrzeć. – bo naprawdę było jej przykro. Wystarczyło tylko zabrać się do pracy. Jakoś. Chyba nigdy nie była dobra w przeprowadzkach. Nie chcieli jednak spędzić tu całej nocy - A co do tej plaży... masz jakiś dom na oku? - bo skoro o tym wspomniał... nie wierzyła, że dopiero teraz przeszło mu to przez myśl.


Skyler Weston
zaradny kameleon
nick
brak multikont
lorne bay — lorne bay
36 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
If you really want to possess a woman, you must think like her, and the first thing to do is win over her soul. The rest, that sweet, soft wrapping that steals away your senses and your virtue, is a bonus.
Prawdę powiedziawszy, Sky mówiąc to całe „kupisz mi dom” w ogóle nie myślał w kategoriach „moje – twoje pieniądze”. Rzucił to w żarcie, nie zastanawiając się mocniej nad tym jak dla Ane – która jednak była nie tyle co przewrażliwiona, a uwrażliwiona na punkcie tego, żeby Weston jej fortunę traktował jako ich fortunę – może zabrzmieć. Po prostu… Kupi mu dom, żeby był szczęśliwy. Ot co.
W ich zniszczonej sypialni nie był szczęśliwy. Nic, a nic. Ane miała rację pospieszając ich do spakowania tego co najważniejsze i potem jak najszybszego opuszczenia tego bardzo smutnego miejsca. Sky rozejrzał się wokół, bo chyba trochę nie wiedział od czego zacząć… - Na oku mam tylko ciebie, Ackerman. Zapamiętaj to sobie w końcu. – odpowiedział jej przekorą, ale żeby nie próbowała się na niego denerwować albo obrażać, pocałował ją – szybko i na odkupienie win. Uśmiechnął się też i w końcu i sobie i jej pozwolił wziąć się do pracy. – Nie robiłem jeszcze rozeznania. Nie wiedziałem jak zareagujesz na tę moją… Zachciankę. – uśmiechnął się cwanie, bo tym to właśnie było. Mógłby przecież zacisnąć zęby i wytrzymać te tygodnie remontu w hotelu, ale… Nie chciał. Potrzebował chociaż namiastki normalności. Normalnego domu. – Możemy prosto stąd pojechać na wybrzeże i rozejrzeć się. Może coś jest do wynajęcia. – właściwie to było bardziej niż pewne, że coś znajdą. Pytanie tylko „co”. – Boisz się tego? – zapytał po chwili, jak gdyby nigdy nic. Podniósł głowę i wzrok na Ane, a jednocześnie pakował do walizki te z ich ciuchów, które jakimś cudem nie uległy zniszczeniu. – Że pokocham życie na plaży i będę chciał się przeprowadzić? Co? Boisz się? – zupełnie niepotrzebnie… - Jak się boisz, to się nie bój. Nie zakocham się w żadnym miejscu, w którym nie zakochasz się ty. To pewne. – bo to ona była jego domem. Ona i Lily. Zresztą, Ane miała rację przyznając sama przed sobą w myślach, że najlepiej wychodziły im spontaniczne decyzje. Nie zawsze do końca przemyślane. Sky coś czuł, że tym razem będzie podobnie.
I tak spędzili najbliższe dwie godziny - pakując wszystko to na czym im zależało i gadając o mniej lub bardziej ważnych sprawach. Ostatecznie do hotelu wrócili zmęczeni - nie tyle samą pracą, a emocjami, których bez wątpienia mieli dużo widząc swój dom w tak opłakanym stanie. No i już.

koniec

Ane Ackerman Weston
zaradny kameleon
nah
brak multikont
ODPOWIEDZ