neurochirurg — Cairns Hospital
52 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
neurochirurg, która ma męża z amnezją, dorosłe dzieci i piątkę kotów, a także trudności z byciem miłą i sympatyczną, więc gardzi wszystkimi, dodając do tego odrobinę brytyjskiego humoru
Wiedziała, że najgorsze w tym wszystkim jest to, że im bardziej się martwiła o zdrowie Irvinga i jego przyszłość (bo dalej nie był internistą), to równocześnie stawała się coraz bardziej wredna i nieprzystępna. Z prostej przyczyny, nie chciała, by ktokolwiek (nawet jej mąż) dobrał się do psychoanalizy jej zachowania i z zaskoczeniem odkrył, że pod pancerzem przebojowej, eleganckiej i nieco zimnej kobiety jest wciąż mała dziewczynka. Która boi się, że jej ukochany wkrótce dołączy do grona mężczyzn zostawiających ją tak jak ojciec. Oczywiście, w metaforycznym znaczeniu tego słowa, bo pan Duke po prostu umarł, ale nadal traktowała go przez to jako wroga publicznego numer jeden.
Kto mu w ogóle zezwolił na tę śmierć?!
I kto zezwolił na wypadek, komplikacje i całe to zamieszanie, które wywróciło jej skrupulatny harmonogram do góry nogami i sprawiło, że obecnie czuła się jak wściekła improwizatorka, a to nie był najbardziej bezpieczny stan dla Enrici. Jej skrupulatne listy, plany, kalendarze przeszły już do legendy, więc obecnie z ogromnym bólem musiała przyznać, że jest przez Irvinga skazana na spontaniczność. Jak widać, nie wychodziło jej to wcale, bo zamiast pojechać do szpitala i dowiedzieć się rzetelnej prawdy, tej związanej z faktami, a nie pogłoskami… Cóż, przejechała męża.
Brzmiało to jednak znacznie gorzej niż wyglądało, a po początkowym szoku mogła uznać, że nic mu nie jest. Ostatnim razem, gdy odbierała go z wypadku wyglądało to znacznie bardziej serio, a krew broczyła po asfalcie, więc skoro teraz znalazł siły, by jej docinać, musiał być w perfekcyjnej formie.
- Jakoś przez trzydzieści lat ci mówię i nieźle na tym wychodzisz – odpyskowała mu, ale po początkowej histerii bądź nawet agresji wracała do siebie, zajmując się przede wszystkim pacjentem. To był jej cel nadrzędny i dzięki temu nie dotarło do niej, że tym razem to ona skrzywdziła, choć Irving robił wszystko, by jej to uświadomić.
Na próżno, dopóki nie zszyje go i nie będzie wiedziała, że nie przechodzi faktycznie jakiegoś wewnętrznego krwawienia do mózgu, to mógł pleść trzy po trzy, z tym swoim niezrozumiałym szkockim akcentem, a ona miała to głęboko gdzieś. W elegancki i kulturalny sposób, oczywiście, skoro nie odpowiedziała na jego zaczepkę i po prostu odeszła.
Zabrała narzędzia i wróciła.
- Pomachaj dłońmi i nogami – a ona z jakże niewinną miną wycelowała młotek w jego kolano. Mogła uderzyć go lekko ręką, ale zdecydowanie zasłużył za ostatnią zaczepkę. – Odruchy w normie, kręgosłup cały. Zszyjemy cię i będziesz żyć – podała mu rękę, by wstał na nogi i wtedy powoli, zupełnie jak na wezwanie pojawiło się poczucie winy, które sprawiło, że aż cała zadrżała.
Mogła go zabić i to tylko dlatego, że była tak cholerną ignorantką. Nie dała jednak po sobie niczego poznać.
- Do domu – nie będzie go przecież zszywać na chodniku jak jakaś pieprzona doktor Quinn.

Irving MacNee
sumienny żółwik
enchante #8234
lorne bay — lorne bay
52 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wydawało mu się, że już chociaż w małym stopniu wie, czego może się po swojej żonie spodziewać. Na tyle, na ile zdążył ją znów poznać była osobą bardzo zorganizowaną, spokojną, poukładaną, a dla najbliższej rodziny całkiem ciepłą, kiedy są już za zamkniętymi drzwiami. Wiedział, że pewnie będą ją irytować niektóre jego zachowania: Kubek odstawiony nie w to miejsce, co trzeba; Pobudka o nieodpowiedniej porze; Nie ten obiad, co trzeba w niedzielę. Te plotki, chociaż jego zdaniem zupełnie bez pokrycia, były anomalią na którą żadne z nich nie było przygotowane. Chociaż sama kłótnia odbyła się całkiem cywilizowanie i nie ucierpiał na niej żaden sprzęt domowy, ani tym bardziej zwierzak, nic nie wskazywało na to, że kobieta mogłaby po prostu potrącić własnego męża swoim potężnym SUVem. O to Irving w swoich najśmielszych fantazjach by jej nie podejrzewał i musiał się teraz zastanowić na ile dobrze znał własną żonę. Z tą amnezją nie za dobrze więc zaczęły mu się już w głowie kłębić jakieś absurdalne myśli odnośnie jej zaangażowania w jego wypadek, który może wcale takim wypadkiem nie był, a czymś bardzo dobrze zaplanowanym? Może Pani MacNee znudziła się już swoim głośnym i żywiołowym mężem? Postanowiła pozbyć się problemu, a przy okazji dodać kilka zer do swojego konta? To nie mogła być prawda, a może jednak to nie tylko jakaś paranoja?
- Chyba nie próbujesz teraz skorzystać z okazji i wmówić mi, że słuchałem Cię przez ostatnie trzydzieści lat? - burknął przewracając oczami, co tym razem nie wywołało bólu głowy, więc chyba rzeczywiście nie uszkodził sobie nic poważnego.
Jeszcze tego w tym wszystkim brakowało, żeby znów wylądował w szpitalu z urazem głowy, tym razem potrącony przez własną żonę ponieważ jego księżna nie patrzy w lusterka na własnym podjeździe. Irving nie był głupi. Mają trochę czasu dla siebie zdążył już pomyśleć nad swoimi kolejnymi krokami kariery i uświadomić sobie, że takich najprawdopodobniej nie będzie. Może nie był jeszcze w bardzo podeszłym wieku, aczkolwiek był wystarczająco stary by na stanowisku ordynatora utrzymywały go w większości umiejętności na sali operacyjnej. Teraz nikt nie ma pewności, że ich nie stracił. Nie ważne ile razy nie udowodni tego kadrze zarządzającej, żaden szanujący się neurolog nie wystawi mu zaświadczenia o zdolności do pracy. Po tego typu urazie wystarczy jeden pacjent, u którego pójdzie coś nie tak. Szpital nie podejmie takiego ryzyka. Zatem ostatnie, czego potrzebował to kolejny wypadek.
- Nie myśl, że nie wiem, że zrobiłaś to specjalnie. - mruknął rozmasowując kolano, które właśnie ugodziła młotkiem pod pretekstem sprawdzania jego odruchów - Tylko co to za życie. - burknął pod nosem korzystając z wyciągniętej dłoni by dźwignąć się na równe nogi.
Przez chwilę zakręciło mu się w głowie, ale szybko odzyskał równowagę.
- Mam jeszcze zaszczekać? - obrzucił ją dość chłodnym i wymownym spojrzeniem kiedy zwróciła się do niego jak do psa, lecz wykonał polecenie.
Nie chciał zwracać na nich jeszcze więcej uwagi sąsiadów. Na pewno już znalazł się ktoś wścibski, kto zaobserwował to całe zdarzenie.

enrica duke-macnee
ambitny krab
Way
neurochirurg — Cairns Hospital
52 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
neurochirurg, która ma męża z amnezją, dorosłe dzieci i piątkę kotów, a także trudności z byciem miłą i sympatyczną, więc gardzi wszystkimi, dodając do tego odrobinę brytyjskiego humoru
Nawet jeśli w ciągu trzydziestu lat ich udanego małżeństwa nachodziły ją podobne myśli – a świętą nie była i czasami irytował ją niesamowicie – to zawsze potrafiła ułożyć sobie listę wad i zalet, wynikających z założenia rodziny. Owszem, do tych pierwszych należał fakt, że był upartym Szkotem i potrafił doprowadzić ją do pulsującej migreny w ciągu dziesięciu minut, a jej zdanie zazwyczaj miał za nic, bo przecież jest mężczyzną z krwi i kości oraz wie lepiej, ale były też zalety. Nie takie całkiem przyziemne jak stały partner do świetnego seksu, dobry ojciec i lekarz, więc można było się z nim pokazać wśród ludzi. Chodziło o uczucie, o to, że mimo wszystko chciała mieć na świecie tę jedną osobę, którą będzie kochać tak bardzo, że z powodu jego domniemanego romansu zechce go przejechać.
Ewentualnie ratować, jeśli już stwierdzi, że to było głupie. Inna sprawa, że to rzeczywiście był wypadek, choć nie mogła powstrzymać głupiego uśmieszku, bo cała sytuacja stawała się wręcz zabawna. Nie grzeszyła poprawnym rodzajem poczucia humoru (jeśli takowe istnieje), więc nic dziwnego, że to wydarzenie doprowadzało ją do rozbawienia. Jej dusza, momentami czarna jak smoła domagała się takich igrzysk, choć gdyby cokolwiek z nim działo się na poważnie, to pewnie śmiech zamieniłby się w czystą rozpacz.
Właśnie dlatego, że pomimo jego czarnowidztwa go uwielbiała, nawet jeśli okazywała to przy pomocą medycznego młotka.
- Właśnie w tym problem, że ty mnie nigdy nie słuchasz i potem wychodzisz na tym jak… - szukała słowa, ale chyba znalazła je w kornwalijskim, bo rzuciła coś cicho. – Gdyby nie ta sportowa bryka, to pewnie nawet nie miałbyś zadraśnięcia, ale nie, trzeba było się pokazać, bo wielki pan doktor przechodzi kryzys wieku średniego i tym sposobem cofnąłeś się do czasów, gdy miałeś dwadzieścia lat i mnie nie znałeś! – prychnęła, ale gdy tylko zauważyła, że kręci mu się w głowie, natychmiast złapała go za ramię. – Powoli, Irving, powoli – dalej wydawała mu komendy, gasząc jego odzywkę chłodnym spojrzeniem.
Byli szanowanymi ludźmi, lekarzami, a on właśnie jak niesforne dziecko urządzał scenę, więc powoli skierowała go w stronę domu i odprowadziła na kanapę. – Pokaż – wzięła się od razu do dezynfekowania jego głowy, która już wiele przetrwała.
Podobnie jak jej psychika, ale o tym nie zamierzała już mówić. Jak i o jego romansie, narzędzie chirurgiczne skutecznie wybiły jej go z głowy.

Irving MacNee
sumienny żółwik
enchante #8234
lorne bay — lorne bay
52 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Problem pojawiał się wtedy kiedy Irvingowi brakowało tych wszystkich wspomnień by podobny rachunek sumienia stworzyć również po swojej stronie. Do tej pory w zupełności wystarczało mu to, co czuł. Nawet jeśli Enrica potrafiła być na swój sposób chłodna i wyrachowana, nie uważał tego do końca za wadę. Akceptował na podstawie żywionych do niej uczuć, aczkolwiek kiedy wpadła do domu z tą całą aferą... Zaczynał się zastanawiać czy to wszystko jest do końca normalne i czy na pewno tak powinno wyglądać ich życie. Zdawał sobie sprawę, że zawsze był dość ekstrawertyczny i często całkiem nieświadomie uciekał się do jakiegoś niewinnego flirtu z jakąś pacjentką, czy stażystką, ale nigdy nie uciekłby się do zdrady, a tym bardziej takiej, której owocem stałoby się dziecko. Był narwany, żywiołowy i dość nieprzewidywalny, lecz istniały pewne granice, których by nie przekroczył i jego żona powinna to wiedzieć. Zamiast tego postanowiła przetrącić go swoim SUVem. Oczywiście, wypadki się zdarzają, tylko czy to na pewno było przypadkiem?
Niestety, bądź stety, bo tego jeszcze nie wiedział pomimo wszystkiego, co zdarzyło się przez ostatnie kilkanaście minut to uczucie nie zniknęło. Zaglądając wgłąb swojego serca, pomimo swojej frustracji, nadal tliło się w nim to cholernie uczucie miłości. Nawet widząc ten złośliwy uśmiech, który próbowała przed nim ukryć w tej wcale nieciekawej sytuacji, nic się tam nie zmieniało i w tym momencie było to dla niego cholernie frustrujące.
- Jak zakochany kundel, tylko Ty swojego postanowiłaś potrącić żeby pozbyć się problemu... - uśmiechnął się podsumowując zgryźliwie nie zważając na słowa, których nie rozumiał bo on często robił to samo - A to ja na głowę przed chwilą upadłem! Lepiej sobie przypomnij bo znaliśmy się już w wieku dwudziestu lat! Trzydzieści dwa lata temu wplotłem ci pierwszy raz długopis we włosy bo nudziło mi się na wykładzie. - pokręcił głową z zażenowaniem oraz grymasem znów zapominając o tym, że ma rozciętą głowę.
Zupełnie nie zwrócił nawet teraz uwagi na fakt, że po raz pierwszy przypomniał sobie coś, co było związane z jego rodziną. Był zbyt zajęty chwianiem się na prostych nogach, ale może jego małżonka będzie pod tym względem bardziej uważna. Bez dalszych protestów dał się zaprowadzić z powrotem do domu opadając na kanapę. Syknął cicho podczas dezynfekcji, ale nie zamierzał komentować jej podejścia do pacjenta. Akurat pod tym względem mógł jej całkowicie zaufać, więc przybrał najwygodniejszą dla niej pozycję głęboko oddychając podczas operacji.

enrica duke-macnee
ambitny krab
Way
neurochirurg — Cairns Hospital
52 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
neurochirurg, która ma męża z amnezją, dorosłe dzieci i piątkę kotów, a także trudności z byciem miłą i sympatyczną, więc gardzi wszystkimi, dodając do tego odrobinę brytyjskiego humoru
Wiedziała, że czasami trudno jej bliskim za nią nadążyć. Gdy inne kobiety okazywały bezmiar swojej miłości i oddania spędzając czas w cieple domowego ogniska, to Enrica z precyzją robota kroiła kolejnych pacjentów. Wychowanie dzieci? Według ściśle określonych reguł i zasad postępowania, które wzięła aż z Wielkiej Brytanii. Małżeństwo? Tu nie mogła być aż taką perfekcjonistką, bo jej mąż na drugie miał WIELKA IMPROWIZACJA, ale przynajmniej się starała opanować go na tyle, by stanowili wzór do naśladowania. Przez lata wiedziała, że ludzie im zazdroszczą, bo są absolutnie wyjątkowi nie tylko ze względu na łączące ich uczucie, ale ze względu na perfekcyjny dom i łączenie roli lekarzy z zawodem lekarza, który wymagał przecież niemożliwego.
Szkoda tylko, że w międzyczasie doszło do wypadku i czuła się tak jakby ktoś pod jej domek ze słomy podstawił zapałki i teraz po kolei ogień obejmował kolejne piętra, a ona jeszcze nie zdecydowała co ratować z tej pożogi, a co pozostawić.
Fakt, musiała to przyznać, że nadal był dla niej absolutnie numerem jeden i choć nie umiała tego okazać w sposób, który by go zadowolił i sprawił, że poczułby od niej bijące ciepło (nie on pierwszy miał ten problem), kochała go i przeżywała ten cały wypadek po swojemu. To jest wściekając się niemożliwie i mało brakowało, a po jego słowach ponownie odpaliłaby SUV-a i tym razem nie bawiłaby się w żadne cofanie, a po prostu wjechała w niego rozpędzona.
Z tym, że stały się dwie rzeczy i o ile pierwsza była dla niej niczym nowym pod słońcem, bo radziła sobie ze wstrząsami mózgu i ich profilaktyką, to druga sprawiła, że na chwilę zamarła.
- Zaraz, zaraz… - zerknęła na tablicę, szukając usilnie tego wspomnienia, bo na pewno o tym rozmawiali, gdzieś przeczytał, musiał skądś znać przebieg ich burzliwych początków. Nie, to niemożliwe… a jednak on to pamiętał. Nie strzelał, doskonale wiedział, że zachował się jak skończony imbecyl i wówczas zwrócił na nią swoją uwagę!
Na miłość, oczywiście, przyszedł czas później i właśnie teraz z tym uczuciem pocałowała go w czoło, które jako jedyne nie ucierpiało ostatnio.
- Irving, ty to pamiętasz! – wykrzyknęła i właśnie to się liczyło, nie zaś próby morderstwa (te udane i nie bardzo). – Ty do cholery TO pamiętasz! – powtórzyła i objęła go mocno, śmiejąc się na całego i musiała przyznać, że nie poznawała się zupełnie w tej radości, z jaką całowała go i tuliła, ale nie spodziewała się progresu po upadku na głowę.
Gdyby wcześniej o tym wiedziała… Fakt, całe szczęście, że nie wiedziała, bo inaczej byłaby tak zdesperowana, że zaczęłaby okładać go pałką, byle by zaczął kojarzyć ich przeszłość, która obecnie uchyliła rąbka swojej tajemnicy.

Irving MacNee
sumienny żółwik
enchante #8234
lorne bay — lorne bay
52 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Kiedy emocje po tym małym wypadku zaczęły już trochę opadać przestawał się już powoli wściekać i być taki zgryźliwy. Taką już miał naturę. Szybko wybuchał i równie szybko potrafił się wyciszyć nawet jeśli jego żona jeszcze chwilę temu robiła wszystko żeby jeszcze bardziej go nakręcić. Na szczęście Irving nie miał już dwudziestu lat, swoje przeżył i chociaż trochę mu się zapomniało, miał na tyle dużo życiowego oraz profesjonalnego doświadczenia żeby zrozumieć, że nawet tak chłodna osoba jak Enrica mogła to wszystko przeżywać na swój sposób. Zdążył już zauważyć, że jego małżonka jest bardzo dumną osobą i pewnie okazywanie emocji uważała za uwłaczające, więc nie robiła tego odkąd się obudził poza tym pierwszym momentem, kiedy otworzył oczy. W środku jednak nie mogło być jałowej pustyni. Jakkolwiek skryta oraz zdystansowana by nie była, nie utrzymaliby ponad trzydziestu lat małżeństwa gdyby się nie kochali. MacNee mógł pokładać zbyt wiele w potędze emocji, lecz to jedno wiedział na pewno. Miłość jest potwornie silna. Trzymała ich razem przez dekady, więc kiedy o wszystkim zapomniał, a ona po jego stronie wygasła nie można się dziwić, że jego druga połówka nie była do końca sobą, chociaż bardzo starała się tego nie okazywać.
Dlatego potrafił się na chwilę wyciszyć, przestać użalać nad sobą i spojrzeć na to wszystko z jej perspektywy. Nie mogło być jej łatwo. Została sama z wychowaniem ich syna, a przynajmniej tak myślała. Mogła stracić swojego męża, który był dla niej oparciem, a przynajmniej tak chciał myśleć. Gdy już się obudził okazało się jeszcze, że niczego nie pamięta. Amnezja. Choroba z jej dziedziny, na którą nic nie mogła poradzić. Te wszystkie lata nauki jak krew w piach gdy potrzebowała ich najbardziej. To musiało być cholerną udręką, ale żeby od razu wyładowywać wszystko na nim? Nawet w obliczu tego wszystkiego przejechanie małżonka wydawało się lekką przesadą.
Obserwował jej reakcję nie do końca rozumiejąc co się dzieje i dlaczego zaczęła nagle przeglądać tę tablicę pamięci, która zaczynała wyglądać jakby już umarł, a jego rodzina postanowiła wywiesić sobie wszystkie najlepsze wspomnienia ze zmarłym aby je pamiętać. Zupełnie nie zauważył faktu, że właśnie sobie coś przypomniał. Potrzeba do tego było bardzo nietypowej jak na jego małżonkę reakcji, która przypomnijmy, jeszcze przed chwilą próbowała się go pozbyć.
- No tak... Pamiętam... - spojrzał na nią lekko marszcząc brwi - Pamiętam! - wykrzyknął uradowany odwzajemniając wszystkie pocałunki swojej żony.
Trochę się w tym wszystkim zapomniał po prostu podnosząc ją w talii i kręcąc się z nią w przypływie euforii, co oczywiście nie było najlepszym pomysłem po upadku oraz wstrząśnieniu, o czym za chwilę oboje się przekonali kiedy wpakował się tyłkiem w wyspę kuchenną i prawie ją upuścił lekko się chwiejąc.
- Pamiętam, to dobry znak. - uśmiechnął się do niej radośnie nie tracąc swojego animuszu - Tylko nie myśl sobie, że będziesz mnie teraz raz w tygodniu przetrącać swoim samochodem. - wyszczerzył się do niej żartobliwie opuszczając ją na ziemię.

enrica duke-macnee
ambitny krab
Way
neurochirurg — Cairns Hospital
52 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
neurochirurg, która ma męża z amnezją, dorosłe dzieci i piątkę kotów, a także trudności z byciem miłą i sympatyczną, więc gardzi wszystkimi, dodając do tego odrobinę brytyjskiego humoru
Tylko Irving działał na nią tak obezwładniająco. Przy innych potrafiła zachować zimną krew i nie chodziło tylko o operacje, choć akurat przy nich musiała być maksymalnie skoncentrowana na pacjencie, ale nawet jej przyjaźnie cechowała duża dawka szeroko pojętego chłodu. Nie dla niej namiętne porywy bądź przypadkowe romanse, całe życie spędziła na kalkulacji i nawet nowopoznane osoby klasyfikowała w odpowiednich szufladkach. Wszystko po to, by nie dać się zaskoczyć. Tylko mąż wymykał się schematom i dlatego też zachowywała się irracjonalnie. Nie chciała przyznać przed nim, a również i co ważniejsze, przed sobą, że mimo tej bezczelnej postawy, jaką właśnie okazywała w stosunku do niego, czuła się całkowicie winna zaistniałej sytuacji.
Samo myślenie o tym, co mogło się stać, gdyby ruszyła z większym impetem napawało ją przerażeniem, a teraz musiała powstrzymać drżenie rąk i skupić się na tym, by go pozszywać, a potem ewentualnie zawieźć do szpitala na tomografię. Z głową (a zwłaszcza z tak upośledzoną jak jego) nie było żartów i ona chyba najlepiej o tym wiedziała. Umarłaby jednak, gdyby przyznała się do błędu i mogła nawet do końca życia powtarzać, że zawiniło martwe pole, a nie jej wściekłość i zazdrość. Sprawa z jej winą była tak naprawdę już do reszty przegrana, gdy okazało się, że wypadek był tym bodźcem, który doprowadził do pobudzenia mózgu.
To mogła być dobra, świetna albo bardzo zła wiadomość i na tym próbowała się skupić, gdy czytała karteczki i gdy wreszcie wybrała chwilową euforię, która nigdy w przypadku tej kobiety nie trwała dłużej niż konieczne, więc gdy Irving uniósł ją do góry i zaczął kręcić oprócz radości odczuwała też lekki niepokój
- Ty wariacie, masz uraz głowy! Zaraz zrobisz z mózgu papkę! – krzyknęła, ale chyba potrzebowała takiego zupełnego oderwania myśli, bo dała mu wpaść ze sobą na wyspę kuchenną i przyglądała się mu ze światłem w oczach, które zgasło dokładnie o 20.30 zeszłej zimy, gdy lekarz ogłosił, że jej mąż jest w śpiączce.
Potrzebowała takich wybuchów radości i potrzebowała oderwania się od ziemi, choć nie sądziła, że Irving potraktuje to dosłownie i gdy ją delikatnie opuszczał, sama poczuła lekkie zawroty głowy, zupełnie jakby to w nią uderzył samochód.
- Właściwie masz rację. Trzeba cię walić w głowę ile się da i zobaczymy która metoda jest najbardziej skuteczna – pozwoliła sobie na żart, gdy już opadła na taboret z lekko nieprzytomnym uśmiechem. Jeśli zacznie pamiętać, to wszystko wróci do normy, a dla niej stała rutyna była absolutnym priorytetem, niezależnie czy chodziło o dom czy o męża, z którego teraz nie spuszczała wzroku.
- Hej… - zaczęła, w tym nigdy nie była dobra. – Przepraszam. Powinnam cię wysłuchać, a nie wpadać do domu jak huragan i robić ci awantury – chyba nie poszło aż tak źle, bo była szczera i dlatego też nie kadziła mu, że nigdy więcej.
Takich ciemnot nie mogła nawet mu wciskać podczas amnezji. Znał ją na tyle dobrze, by wiedzieć, że będą się kłócić i godzić, taki mieli styl i to była ich nieznośna rutyna.

Irving MacNee
sumienny żółwik
enchante #8234
lorne bay — lorne bay
52 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie miał zbyt wielu okazji by przyglądać się jej relacjom w innymi ludźmi. Tylko tyle, ile zobaczył, gdy jeszcze leżał w szpitalu, czyli niewiele. Przez większość czasu był przykuty do łóżka i to nie tylko z uwagi na swoje problemy motoryczne pod krótkiej śpiączce, lecz przede wszystkim dlatego, że szanowna małżonka zakazała mu wychodzić z pokoju, a on był dobrym mężem i pacjentem, więc jego kontakt był ograniczony do Enriki, kilku pielęgniarek oraz okazjonalnej konsultacji z innym lekarzem. Po tym, co jednak zdążył zauważyć mógł śmiało stwierdzić, że chyba jest jedyną niewiadomą w jej życiu ponieważ tylko on potrafił wyprowadzić ją z równowagi i to przy tak wielu okazjach. Jego spontaniczność i nieprzeciętne poczucie humoru były zdecydowanie tymi cechami, które nakłoniły ją do małżeństwa akurat z nim. Pociąg fizyczny zdecydowanie nie miał tutaj żadnego znaczenia. Żadnego.
W tym wszystkim nawet przez myśl mu nie przeszło, że faktycznie mogło mu się coś stać. Ta jego część, która była lekarzem w ogóle się nie załączyła, bądź wręcz przeciwnie. Szybko skalkulował ryzyko poważnego urazu, odrzucił taką możliwość i mógł przejść bezpośrednio do pierwszej poważnej potyczki słownej ze swoją małżonką odkąd się odzyskali. W końcu co było takiego strasznego w uderzeniu głową o twardą nawierzchnię prawda? To nie tak, że istniały już problemy neurologiczne. Według niego gorzej być nie mogło, więc czym się tutaj przejmować?
Skoro okazało się, że w ich przypadku mogło być tylko lepiej, nie było powodu by kryć swoją radość. Z resztą Irving nigdy nie szukał powodów by ukrywać swoje uczucia. Znajdował je z automatu tylko przy pacjentach, których życie bądź zdrowie było zagrożone. Dlatego też bez zbędnych procesów myślowych od razu poderwał żonę do góry kręcąc się z nią jak wariat nie zważając na to czy świeżo założone szwy to przeżyją oraz czy sobie czegoś tam nie nadwyręży.
- Jak widzisz, gorzej już być nie może, więc teraz odbijam się od dna! - wyszczerzył się do niej z czystą radością opierając się o ich wyspę kuchenną.
Była to ta wiadomość, której przez ostatnie tygodnie tak desperacko potrzebowali. Nawet on, wieczny optymista, chociaż w życiu by się do tego przed rodziną nie przyznał zaczynał mieć już czarne myśli. Nie wiedział, czy będą potrafili poradzić sobie z jego amnezją. Enrica chodziła jak na szpilkach, unikała go. Najmłodszemu synowi też nie było lekko wiedząc, że jego własny ojciec go nie pamięta. Nowe wspomnienia zawsze można stworzyć, jednak te stare są filarami dobrej rodziny, a ich legły w gruzach. Teraz jednak była nadzieja. Nareszcie coś zaczynało do niego wracać, a potrzebny był tylko kolejny wypadek.
- Jak zobaczę cię w wałkiem przy naszym łóżku wyprowadzę się do hotelu. - spojrzał na nią całkiem poważnie zanim uśmiechnął się rozbawiony.
- Nie widzę nic złego w tym, że wpadłaś do domu i zrobiłaś mi awanturę o te plotki. Gdybym ja coś takiego usłyszał pewnie wyciągałabyś mnie za kaucją za pobicie. - uśmiechnął się całkiem bezwstydnie - Ale jak już mamy mieć te awantury, to nie wychodź w połowie, co? - wziął jej twarz w swoje dłonie i nachylił się by ją pocałować.

enrica duke-macnee
ambitny krab
Way
neurochirurg — Cairns Hospital
52 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
neurochirurg, która ma męża z amnezją, dorosłe dzieci i piątkę kotów, a także trudności z byciem miłą i sympatyczną, więc gardzi wszystkimi, dodając do tego odrobinę brytyjskiego humoru
Przez ostatnie tygodnie wydarzyło się coś, co mogło po raz pierwszy od trzydziestu lat zburzyć doszczętnie ich małżeństwo i chyba to Enricę zupełnie przygniotło i postawiło w sytuacjach, w których nie widziała się nigdy. Najpierw kłótnia z Jonathanem, która sprawiła, że ich kruche porozumienie zostało zagrożone (a oboje przecież nie należeli do najbardziej wylewnych osób w szpitalu), potem samotna podróż do Szkocji w poszukiwaniu korzeni Irvinga, a następnie jej schemat postępowania z własnym mężem. Gdy się obudził, była gotowa nawet pójść do kościoła i bić przed Bogiem pokłony. Przed tym samym, w którego tak nie wierzyła, bo przecież wiara to nic innego jak tylko teoria luk, która zakłada znajdowanie w nadnaturalnej istocie odpowiedzi na pytania, które frapowały naukowców przez lat.
I dopóki Duke- Macnee odnajdywała w medycynie to, czego szukała, to była przekonana, że nie będzie potrzebować do szczęścia Boga, pecha czy innego bytu, który będzie jej mówił, co ma robić. Na całej kuli ziemskiej nie było przecież podmiotu, który dopuściłby się takiego szaleństwa jak mówienie tej niskiej Walijce jak ma żyć, więc do cholery, jak miała wierzyć, że istota, która pojęła czas i przestrzeń jest na tyle tępa, by spróbować nią kierować.
Mimo to jednak w wieku pięćdziesięciu lat nauczyła się czegoś nowego. Po wypadku swojego męża pojęła, że nie wszystko da się przewidzieć i zaplanować. Nie wiedziała, czy palce maczał w tym Bóg, kierowca roweru czy może sprzedawca tej szpanerskiej bryki, która doprowadziła Irvinga do wypadku, ale na pewno nie miała na to żadnego wpływu, co dodatkowo doprowadzało ją do szewskiej pasji. W międzyczasie zaś doszła cała szopka z amnezją i tak oto przepis na Enricę Duke- Macnee w stanie rozkładu, powątpiewającą nie tylko w naukę, ale nawet w samą siebie i w ich małżeństwo. Teraz nawet ta akcja z dziewczyną w wieku jej dzieci wydawała się żałosna.
Kto o zdrowych zmysłach mając ją za żonę rozglądałaby się po takich nastolatkach?
Nie umiała jednak przyznać się do tego, że to światełko w tunelu sprawiło, że nieco uspokoiła emocje.
- Po pierwsze, nie wyciągnęłabym cię, Macnee. To byłaby dobra nauczka – zaznaczyła, ale miała już inny uśmiech, zupełnie jak z serca spadł jej olbrzymi ciężar – a po drugie, chciałam pojechać do szpitala i z nią porozmawiać. Może wściekła się, bo byłam nieco ostra – to był ogromny eufemizm dla kobiety, która wprawdzie była najlepszą nauczycielką dla chmary studentów, ale każdy uważał, że ich terroryzuje. Stara, sprawdzona szkoła, sama tak była szkolona do zawodu i tak to też wyglądało u Irvinga, który chwilowo wydawał się absolutnie daleki od szpitala, plotek i wszystkiego co tak naprawdę nie było nią.
Nie mogła skłamać, schlebiało jej to i mimo tej całej amnezji widziała plusy w tym wypadku. Może potrzebowali jeszcze raz sobie przypomnieć, że są małżeństwem i rodziną? Uśmiechnęła się, jeszcze zanim ją pocałował, a potem wspięła się na palcach, by móc go pocałować i złapać za ręce.
- Uraz czaszki, mówi ci to coś? – nadal była neurologiem. – I mam dla ciebie pewną wiadomość. Tylko nie pytaj, czy też się mocno uderzyłam w głowę – zastrzegła.
Sama to u siebie podejrzewała.

Irving MacNee
sumienny żółwik
enchante #8234
lorne bay — lorne bay
52 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Irving był do tej pory zbyt zaabsorbowany własnymi problemami by dostrzec to jaki wpływ cała ta sytuacja miała na jego żonę. W końcu nie codziennie człowiek budzi się ze śpiączki tylko po to by odkryć, że nie pamięta części swojego życia, a co ważniejsze tej części, która była do tej pory największym filarem w jego życiu. Na przestrzeni zaledwie kilku tygodni ciężko powiedzieć nawet o pogodzeniu się ze swoim losem. Razem robili wszystko by te przeklęte wspomnienia do niego wróciły, aczkolwiek nic nie przynosiło zamierzonego efektu. Szkot nie jest przyzwyczajony do tego, że coś mu się nie udaje. Był, jaki był, lecz nie można było powiedzieć żeby nie był inteligentny, utalentowany i ciężko pracujący. Poświęcał swojej karierze oraz rodzinie cały swój dzień nie pozostawiając zbyt wiele czasu dla samego siebie. Na jego szczęście to było coś, w czym się spełniał, a przynajmniej tak mu się wydawało.
Podobnie jak jego kochana małżonka, on również nie dzielił się z nią wszystkimi problemami, z którymi borykał się w samotności. Utrata wspomnień zdecydowanie była największym ciosem, jaki dostał po wypadku, jednakże w ostatnim tygodniu zaczął też zdawać sobie sprawę co to znaczy dla jego kariery. Znaczy tyle, że jest właściwie skończona. Nie ważne ile rehabilitacji oraz testów by nie przeszedł, nic nie wykreśli z jego karty choroby neurologicznej. Nikt o zdrowych zmysłach nie odda pacjentów w ręce chirurga z problemami neurologicznymi. Teraz czekała go co najwyżej kariera w przekazywaniu swojej wiedzy młodszym pokoleniom, lecz jeśli miał być szczery nigdy nie miał do tego tak wielkiej pasji. Dzisiejszy lekarze to banda uprzywilejowanych dupków, z których może jedna na dwadzieścia osób będzie rzeczywiście zainteresowana przedmiotem. Nie to żeby sam z takiej rodziny nie pochodził, ale zdecydowanie się tak nie zachowywał. To już drugi filar, który mu się zawalił i zaczynały mu się one kończyć...
- Oczywiście, że byś mnie wyciągnęła. Jeszcze załatwiłabyś żeby wymazali mi to z kartoteki ponieważ takiej damie jak Ty nie wypada mieć męża kryminalisty. - wyszczerzył się zupełnie pewny swego puszczając jej oczko.
Wspomnienia mogły dopiero wracać, lecz zdążył się już nauczyć jak ważna jest dla Enriki jej reputacja. Na pewno zrobiłaby mu potem awanturę, zagroziła rozwodem, jednak oboje wiedzą, że do tego by nigdy nie doszło. Za bardzo się kochają oraz za dużo przeszli razem by teraz każde poszło w swoją stronę, a on nie mógł się już doczekać żeby sobie to wszystko przypomnieć i móc na nowo ją tym wszystkim irytować tak jak tylko on potrafił.
- Czekaj, czekaj... Byłaś ostra dla jakiejś stażystki, ona powiedziała, że ma ze mną dziecko i przyjechałaś mi o to zrobić awanturę? - próbował, naprawdę próbował się nie zaśmiać ale w końcu cicho parsknął - Nie chcę nic mówić, ale chyba się trochę starzejesz Duke-MacNee. - posłał jej ten swój figlarny uśmiech żeby wiedziała, że tylko żartował, chociaż był w pełni przygotowany na unik gdyby jednak jakieś wałki miały zacząć latać.
- Oh... Nareszcie bierzesz urlop i jedziemy na jakąś podróż by poznać samych siebie? - uśmiechnął się trzymając ją za ręce i wiedząc, że cały ten spirytualistyczny bajzel jest nie dla niej.

enrica duke-macnee
ambitny krab
Way
neurochirurg — Cairns Hospital
52 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
neurochirurg, która ma męża z amnezją, dorosłe dzieci i piątkę kotów, a także trudności z byciem miłą i sympatyczną, więc gardzi wszystkimi, dodając do tego odrobinę brytyjskiego humoru
Enrica starała się odsunąć od siebie myśli, związane z powrotem Irvinga do pracy. Z prostej przyczyny – ona jako neurolog powinna wydać całkiem obiektywną i pozbawioną jakichkolwiek konotacji uczuciowych opinię. Tego mógł od niej wymagać dyrektor i choć Jonathan ufał jej osądowi to na pewno ostatnio zwątpił w fakt, że sytuacja z mężem nie wpływa na jej pracę. Mogło się okazać, że przez ich ostatnią kłótnię na temat transplantacji pozbawiła się możliwości wypowiedzenia się na temat Macnee, a tego by sobie nie darowała. Może dlatego dość nieudolnie starała się zatrzeć po sobie złe wrażenie, co jeszcze bardziej ją irytowało, bo z osoby dość szczerej w wyrazie i może szorstkiej stawała się kobietą z nie do końca czystymi intencjami.
Wiedziała, że na tym polega miłość. Na robieniu wszystkiego, by uszczęśliwić drugą połówkę, po prostu nie sądziła, że kiedykolwiek będzie musiała przez to nadwyrężyć swoją reputację lub co gorsza, stanąć przed dylematem, czy wnioskować o powrót męża do pracy czy może pójść za głosem swojego rozsądku i zachować się jak przystało na specjalistę. To również powoli zaczynało jej ciążyć, ale odkładała to kapryśnie na bok, wierząc, że jego rekonwalescencja potrwa jeszcze na tyle długo, że w międzyczasie przypomni sobie wszystko i problem rozwiąże się sam.
To również było bardzo nie w stylu doktor Duke- Macnee, ale może faktycznie się starzała? Na jego słowa jednak zareagowała ściągnięciem brwi. – Chcesz dożyć do rana, Szkocie? Mogę cię w szpitalu załatwić jedną strzykawką i znowu będziesz interesującym, ale niegroźnym warzywkiem – wypowiedziała wiele słów (w formie groźby na dodatek!), ale żadne z nich nie było prawdziwe. Mógł ją irytować niesamowicie, doprowadzać do szewskiej pasji czasami i mogła na niego pomstować przed przyjaciółmi, ale każdy wiedział, że w głębi serca nie było bardziej zakochanej w nim osoby niż Enrica. Sądziła, że nawet jeśli znalazłby sobie jakąś młodą dziewczynę do pieprzenia albo innych rozrywek, to i tak nie mogła się jej równać nie z powodu wyglądu (w końcu miała już swoje lata), charakteru (była potwornie trudnym i czasami nieprzyjemnym człowiekiem), ale uporu, który polegał na tym, że jak sobie już wybrała Irvinga na swojego męża i go oswoiła na tyle, by z nim nie oszaleć (albo on to zrobił z nią, bo zeznania były sprzeczne), to już nie zamierzała odpuścić. Wypadek, śpiączka, amnezja zdawały się być tylko delikatnymi przeszkodami w osiągnięciu jej celu. Podobnie jak fakt, że właśnie ukochany Macnee malował przed nią wizję tak straszliwą, że o mały włos nie wybiegła z tego domu krzycząc jak w najlepszym horrorze.
- To nie ja upadłam na głowę, tylko ty – zauważyła trzeźwo. – Poza tym ja znam siebie i bardzo żałuję ludzi, którzy mnie jeszcze nie poznali – wyjaśniła pewnie. – Myślałam jednak o KILKU dniach wolnego, tak bez Hudsona, byśmy wreszcie mogli sobie przypomnieć co to znaczy być małżeństwem – nie brzmiało to romantycznie, raczej jak zadanie do wykonania i odhaczenia, ale to była kobieta, która planowała wiele rzeczy. To Irving odpowiadał za szereg niespodzianek w ich życiu, choć te ostatnie zakończyły się tragicznie. Ta z jakże filmowym wybieganiem za nią z domu również, o czym myślała, gdy jej dłoń delikatnie przejechała po świeżym urazie. – Musimy jechać do szpitala na tomografię.


Irving MacNee
sumienny żółwik
enchante #8234
lorne bay — lorne bay
52 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Pomimo tego, że jakby nie patrzeć wisiało nad nimi widmo powrotu do szpitala i to bynajmniej nie po to by przywrócić ordynatora chirurgii na jego zasłużone miejsce, tak w tym momencie Macnee nie miał zamiaru zaprzątać sobie tym głowy. W końcu w ich życiu wydarzyło się coś pozytywnego i miał zamiar to celebrować. Oczywiście sam fakt, że powrócił z krainy warzywnych koszmarów był już pozytywnym rozwinięciem całej tej sytuacji, aczkolwiek zawsze mogło być lepiej, prawda? Irving był tego typu osobą, która lubiła celebrować nawet najmniejsze zwycięstwa pozwalając im przyćmić największe porażki. Dlatego też w tym momencie wszystko inne zeszło na dalszy plan. Nareszcie mieli jakieś autentyczne światełko nadziei na powrót do normalności poza jego wrodzonym optymizmem oraz wolą walki. W końcu tak naprawdę przez ostatnie tygodnie nic innego się dla niego nie liczyło oraz o niczym innym nie marzył, jak tylko o odzyskaniu swojej rodziny. Pal licho jego karierę. Uwielbiał swoją pracę, lecz to nie ona była dla niego sensem życia. Najważniejsza była ta oziębła kobieta stojąca przed nim, ich dzieci oraz zgraja kotów, która właśnie przyszła się wszystkiemu przyglądać najwyraźniej czując jakiś zwierzęcy zew przelanej krwi. Niestety futrzaki nie postanowią stawić się w obronie swojego pana, koty nie podzielają psiej lojalności.
- Chcę i dożyję. Teraz odzyskałem już pełnię władz motorycznych, więc nie myśl, że dopadnie mnie jedna z twoich strzykawek kobieto! - uniósł dumnie głos niczym jeden z bohaterów jakiegoś filmu fantasy zwracającego się do swojej wieloletniej nemesis.
Szkot zdawał sobie sprawę, że te wszystkie zgryźliwe komentarze skierowane w jego stronę wychodzą z dobrego miejsca. Z tego lodowatego serca, a te zagrywki to tak naprawdę okazanie z jej strony czułości. Nie musiał odzyskać wszystkich swoich wspomnień by rozgryźć ten kawałek jej charakteru. Wiedział, że go kocha tak samo jak on kochał ją. Ile by na niego nie psioczyła nadal tutaj była, prawda? Gdyby jej nie zależało pewnie zadzwoniłaby po karetkę i zostawiła go na chodniku, a nie raczyła go pełnym spektrum swojej elokwencji. Na pewno byli dość niecodziennym małżeństwem. Z boku pewnie wyglądali jakby darli koty całe życie, lecz w praktyce było zupełnie inaczej. Znaleźli wspólny język i chociaż nie jest oparty na tych wszystkich: kochanie, kotku, misiaczku, dla nich działał i to było najważniejsze.
- O tak, też żałuję ludzi, którzy jeszcze cię nie poznali. - odpowiedział jej z chytrym uśmiechem nie mogąc się powstrzymać - I gdzie jesteś gotowa wyjechać ze mną w tę podróż żono? Na koniec świata i jeszcze dalej? - przysunął ją bliżej siebie powoli zjeżdżając dłońmi na jej pośladki - A może zaczniemy sobie przypominać jeszcze zanim wyjedziemy, hmm? - uraczył ją tym samym szarmanckim uśmiechem co trzydzieści lat temu.
Tak to już między nimi było. On niereformowalny, ona zawsze trzeźwo myśląca. I to właśnie dla nich działało. Bez siebie oboje by oszaleli.

enrica duke-macnee
ambitny krab
Way
ODPOWIEDZ