Rozmowa z Hunterem przebiegła na tyle pomyślnie, na ile mogła w zaistniałych okolicznościach — którymi między innymi była Odette wypijająca drinka jednym haustem, nie odstępując nawet na krok od barku wypełnionego alkoholami po brzegi — a poza tym skończyła się sukcesem i przyjaciel lada chwila miał pojawić się w jego domu. Schafer nie był zachwycony zaproszeniem, co oczywiste, ale Lorenzo wiedział, że będzie jeszcze mniej szczęśliwy, kiedy przedstawią mu okoliczności i kiedy to on, nikt inny, poprosi go o złamanie prawa i narażenie swojej kariery. O zaryzykowanie stracenia jedynej pracy zarobkowej.
W międzyczasie wziął szklankę podaną mu przez kobietę, a przez cały czas trwania rozmowy nie spuszczał z niej wzroku. W końcu się rozłączył — im mniej informacji udzieli przyjacielowi przez telefon, tym bezpieczniej dla wszystkich — po czym rzucił urządzenie bezładnie na kanapę gdzieś obok siebie, tracąc resztki zainteresowania nim. Nie przerwał ciszy, jaka zapadła w salonie po skończonej rozmowie.
Czytała mi w myślach, ta cholerna kobieta, było ostatnim spostrzeżeniem Lorenzo zanim Odette wepchała mu się na kolana, do ust i do myśli, żeby nieść w nich spustoszenie jak zawsze, przy każdym ich spotkaniu.
Siedząc w milczeniu na kanapie i monotonnie obracając w palcach pustą już szklankę, Lorenzo wciąż był spokojny. Choć w dziwny, wcale nie łagodny sposób.
Nie zdawał sobie sprawy z potoku myśli Odette ani z jej obaw dotyczących poznania kolejnego z jego szerokiego grona kolegów, kumpli i przyjaciół. Po części dlatego, że nigdy o tym nie wspominała, i Lorenzo nie zaprzątał sobie głowy zastanawianiem się co myśli na temat Dicka, a tamto ich pierwsze spotkanie w lesie zamazało się i wylądowało na wysypisku pamięci pod adresem: „sprawy mało istotne”.
Hunter pojawił się jak zwykle z żarcikiem na ustach i tylko coś w wyrazie jego oczu nie pasowało do tego luzu w głosie i postawie, do tej niefrasobliwości, kiedy wreszcie wparował do salonu jak do siebie; ani nie pukając, ani nie przejmując się zdjęciem butów w holu.
Co nie zajmowało Lorenzo więcej niż ułamek sekundy. Skrzywił się na dźwięk uwagi, której Hunter nie mógł sobie oszczędzić. Cóż, w sprawach kobiet oni dwoje byli identyczni jak bracia — i na wielu innych płaszczyznach również, dlatego właśnie on zaskarbił sobie już od dzieciństwa dozgonną przyjaźń Falcone’a.
—
Raczej o tym jaka żywo intelektualna, wielopoziomowa relacja nas połączyła, gdy dookoła tyle powierzchownych i stereotypowych związków — odpowiedział w ironicznym tonie kobiecie, choć to Hunterowi przy tym posłał błagalno-grożące spojrzenie, żeby przypadkiem nie przyszło mu na myśl kontynuowanie tematu i powtarzanie jej rzeczy, jakie zdradził mu
w zaufaniu. I miał nadzieję, że to wszystko detektyw wyczyta wyłącznie z jego przelotnego wyrazu twarzy; był przecież dobry w swoim zawodzie. Poza tym Lorenzo nie miał czasu ani ochoty na takie osobiste wycieczki teraz, kiedy nad ich karkami niemal dyszał prokurator. —
Czego ci nalać? — zapytał, podnosząc się z kanapy, po czym przeciął salon i zatrzymał się w tym samym miejscu, w którym wcześniej tkwiła Odette, wysuszając zapasy. —
Alkohol może być potrzebny do tego gówna, w które nie mam wyboru jak tylko cię wciągnąć — dodał szybko, zanim Hunter zdążył zaprotestować i zdawało się, że przez jego usta przebiegł markotny uśmiech. —
Możesz zostawić u mnie tego swojego grata. Sądzę, że jedno wolne popołudnie jeszcze nikogo nie zabiło.
Ależ ironia się go dzisiaj trzymała, nie mógł tego nie zauważyć. Bo oczywiście Lorenzo wiedział, że kiedy jest się detektywem jedno takie zerwanie się z pracy istotnie może wiele osób
pozbawić życia.
Po tych słowach spojrzał na Odette żeby upewnić się że ma alkohol w szklance; i patrzył na nią odrobinę zbyt długo, zważając na obecność czujnego detektywa gotowego wyłapać każdy detal i każde potknięcie.
—
Hunter to mój przyjaciel od wczesnego dzieciństwa. Może teraz wygląda na porządnego, szanowanego detektywa, ale niech cię nie zwiodą jego anielskie oczka i szarmancki uśmiech, bo razem zdzieraliśmy skórę z kostek na mordach co młodszych i bardziej przestraszonych dzieciaków na ulicach — dodał, a jego oczy błysnęły na samo wspomnienie.
Hunter Schafer
Odette Overgaard