lorne bay — lorne bay
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Pani fotograf, próbująca oderwać się od nieciekawej przeszłości na rzecz normalnej przyszłości. Czasami zbyt pyskata, wyniosła i zbyt dumna aby pokazać swoją cieplejszą stronę.
Kotłujące się w niej emocje i wypity alkohol nie byli dobrymi doradcami w obecnej sytuacji. Znowu cały świat zaczynał wirować jej przed oczami, słowa mężczyzny przestawały być co raz bardziej czytelne a jego twarz znajoma. Doskonale wiedziała, że jeśli odpowiednio się sobą nie zajmie to impreza zakończy się dla niej zanim na dobre się rozpoczęła. On też się robił nerwowy, ta rozmowa nie sprzyjała żadnemu z nich, chociaż wydawać by się mogło, że powinna. Byli dorośli, powinni śmiać się teraz ze swoich nastoletnich przykrości a zamiast tego, wszystko w nich siedziało. Żadne z nich nie potrafiło pogodzić się z tamtą sytuacją: Lily ze swoją wybuchową naturą a on z odrzuceniem. Ta cała szopka dwójki ludzi w strojach wyimaginowanych bohaterów powinna szybko zamienić się w rozmowę dwojga odpowiedzialnych dorosłych.
- Skąd niby mam Cię pamiętać? - starała się nie wychodzić z roli pomimo wypitych procentów. Skrzyżowała ramiona na klatce piersiowej widocznie niezadowolona z biegu spotkania. Gdyby tylko mogła, złapała by go mocno za barki i wykrzyczała mu w twarz, że jest jej cholernie przykro i przeprasza. Że siedzi w niej ta szesnastoletnia pogubiona Lily, która musiała być z Tobiasem a marzyła o chociaż jednej randce z nim. - Może chciała ale nie potrafiła? - wątpiła, że jej bełkot zostanie zrozumiany. Chyba dopiero teraz na dobre alkohol rozgościł się w jej organizmie. Pochyliła się niebezpiecznie do przodu tracąc kontrolę nad swoim ciałem, jednak nie upadła łapiąc się w ostatniej chwili mocno blatu. - Zresztą... czemu my o tym rozmawiamy? Ja w zasadzie nawet nie wiem jak się nazywasz a daje Ci porady jakby w jakimś stopniu ... - czknęła, robiąc przerywnik. - mnie to dotyczyło. - rozłożyła ramiona w geście bezradności. Całkiem nieźle wychodził jej teatrzyk zakrapiany alkoholem. Wydawało się jej, że jest nieludzko przekonująca i wcale nie tak pijana jak było w rzeczywistości. Ba! W jej głowie wyglądało to tak, że mogła prowadzić rozprawy sądowe i to z merytorycznymi argumentami. - Dobra, to chociaż była ładna? - nachyliła się nad jego ramienia, jakby chcąc wyszeptać mu nad uchem największą tajemnicę. Próżna Lily Wallis, łasa na komplementy, głupiutka blondynka. Ani o centymetr nie cofnęła swojej twarzy znad jego ramienia. Znajdowała się tak blisko, że dokładnie wyczuwała jego perfumy wymieszane z alkoholem. Utrzymanie równowagi w takiej pozycji wymagało od niej praktycznie sprawności cyrkowca. Czego nie robi się jednak dla nakarmienia własnego ego i przy okazji kilku sekund napawania się zapachem męskiej skóry.

TJ Buchanan
sumienny żółwik
nick
informatyk — Lewis Corp
25 yo — 193 cm
Awatar użytkownika
about
W tygodniu spokojny Pan Informatyk pracujący w kancelarii, weekendami możesz spotkać go dosłownie wszędzie. No i chyba jeszcze nie dorósł do bycia poważnym dorosłym
Roześmiał się. Był już zagubiony w tym wszystkim. Wiedział kim ona jest. Był pewien, że i ona wie kim jest on. Oboje jednak udawali przed sobą wzajemnie, że żadne ni cholery nie wie z kim rozmawia. Nie powinno, ale jednak zabolało. Toteż i śmiech, początkowo naprawdę radosny i wesoły z czasem stał się nieco wymuszony.
- O tym właśnie mówię. Nie wiesz kim jestem, nawet mnie nie kojarzysz... Dlatego i tamta miała mnie gdzieś - szczerze to już naprawdę się pogubił. Widać alkohol zaczynał działać i na niego i choć koordynacja ruchowa wciąż była na całkiem wysokim poziomie, tak najwyraźniej myśli płynęły już własnym, bliżej nieokreślonym torem. Gdyby słuchał ich ktoś trzeźwy, pewnie miałby problem ze znalezieniem ładu i składu w ich dyskusji. Potem... prawie się jej przedstawił. Do tej pory nie wiedział, że ona to Lily, nie pytał o imię, była Matyldą. On Williamem - Taylor -nie skłamał. To, że większość życia znany był jako TJ, a nie Taylor John, nie zmieniało faktu, że w dokumentach był właśnie Taylor. John byłoby już przesadą - I wszystko w porządku? - bynajmniej nie chciał za wszelką cenę uciekać od tematu, ale blondynka w ciemnej peruce zaczęła się poważnie chwiać na tym stole i kto wie, co wydarzy się dalej. Szkoda, aby rozbiła sobie nos spadając prosto na twarz, na podłogę. Gdy się jednak do niego przysunęła. Szlag. Niemal zadrżał. A ręka sama ją objęła w talii. To jest coś, czego młody TJ nie zrobiłby nigdy. TEraz tylko bił się z myślami, czy ciągnąć te zabawę w kotka i myszkę, czy powiedzieć jej, że przecież wie, że mówi o niej, czy zażartować, że była jak trzydrzwiowa szafa...
- Była - odpowiedział - Ale chyba nie ma sensu dłużej o tym opowiadać, zapomnisz wszystko... odstawić cię do domu? - zaproponował momentalnie zmieniając temat- Miałem cię pilnować - dodał jeszcze jakby na usprawiedliwienie. Jej bliskość nie pomagała jednakowoż w trzeźwym myśleniu, wypity alkohol przestał być największym problemem w tej kwestii.

Lily Wallis
sumienny żółwik
TJ Buchanan
lorne bay — lorne bay
24 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Początkująca Pani fotograf, próbująca oderwać się od nieciekawej przeszłości na rzecz normalnej przyszłości. Czasami zbyt pyskata, wyniosła i zbyt dumna aby pokazać swoją cieplejszą stronę.
I chociaż nie skłamał w kwestii imienia, ona była zaskoczona i przekonana o naginaniu przez niego prawdy. Nie dała jednak po sobie poznać, że jest tym faktem zażenowana. W normalnych warunkach pewnie pokręciła by nosem na jego wywód, z drugiej jednak strony w normalnych warunkach nigdy ta rozmowa nie miałaby miejsca. Te kilka drinków mniej i z daleka przyglądałaby się dawnej miłości nie mając odwagi podejść.
- Taylor. Jak ten aktor, wilkołak ze Zmierzchu. - nie była fanką nazbyt teatralnej gry Stewart czy mieniącego się złotem Pattinsona jednak osoba wilkołaka na długo zapadła jej w pamięć. Wzdychała do niego jako mała dziewczynka nie będąc do końca przekonaną do wampirzych atrybutów. Sama nie miała w zamiarze mu się przedstawiać. Zapewne powiedziałaby zbyt dużo, zaplątała w zeznaniach i wybiła z roli.
Nie było w porządku, jednak na przekór temu przytaknęła w odpowiedzi. Duma nie pozwalała jej przyznać się do tego, że jeśli nie zabierze jej stąd to wyląduje nosem w ziemi i skończy się dla niej impreza. Dlatego ratunkiem dla niej było męskie ciało, tak stabilne, że bez problemu znalazła na nim oparcie. Czując w talii jego dłoń uśmiechnęła się nieznacznie, chociaż nie mógł tego zauważyć. Być może był to tylko opiekuńczy gest, bez żadnych podtekstów, bez przeszłości. Jednak sprawił jej tyle radości, że nie omieszkała zakomunikować tego całemu światu uśmiechem. Dużo częściej mogło być jej tak dobrze.
Była ładna. Powiedział to na głos a ona ostatniem sił opamiętała się aby nie wydać z siebie żadnego pomruku zadowolenia. Była ładna. I mówił to po latach, nie licząc zupełnie na nic a jedynie wspominając dawne lata.
- Musimy zamówić taksówkę. Nikt tu obecny nie jest w stanie nas odwieźć. - a niekoniecznie chciała korzystać z ojcowskiej przysługi. Bo mimo luźnego podejścia do życia pana Wallis, jego jedyna córka wolała aby nie oglądał jej w tym stanie.
Zeskoczyla ze stołu nie na długo pozbawiając mężczyznę dotyku jej ciała. Na zachętę wyciągnęła dłoń w jego stronę, która po chwili powędrowała pod męskim ramieniem na jego plecy. Tym sposobem, oplatając się jego ręką czuła się nie tylko bezpieczniej ale i... dobrze, po prostu dobrze. Zawsze przecież mogła wytłumaczyć się chęcią utrzymania równowagi, chociaż nie sądziła aby miał do niej o to pretensje. - Uważaj, nadal mogę mieć mokrą bluzkę. - troskliwie uprzedziła, chwiejnym krokiem zmierzając w stronę wyjścia z posesji. Kwestię załatwienia taksówki pozostawiła jemu, sama stawiając przy tym na krótki spacer aby wyjść taksówce naprzeciw.
- A ja lubiłam jego okulary. I uśmiech. Zakochałam się w jego uśmiechu. - wydukała na koniec, czując się w zobowiązaniu także i jego obdarzyć komplementem.

ZT x 2.

TJ Buchanan
sumienny żółwik
nick
ODPOWIEDZ