copywriterka — wieczny home office
22 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Mentalnie wciąż jest we Francji, gdzie spaceruje po urokliwych uliczkach i popija kawę w małych kawiarenkach, wystawiając twarz na popołudniowe słońce. Kilka miesięcy temu wróciła do Lorne Bay, po informacji o chorobie ojca i uczy się tego miasteczka na nowo.

Szykując się na dzisiejsze zaplanowane spotkanie z Lucą, Mia miała naprawdę spore wątpliwości. Mimo kiepskiego początku ich znajomości, naprawdę go polubiła. Czasem ją irytował, ale generalnie był w porządku i miło spędzało im się razem czas… A przynajmniej tak jej się wydawało, bo jednak większość ich spotkań była zupełnie przypadkowa, przez co nie mieli za bardzo sposobności rzeczywiście spędzania tego czasu wspólnie, na rozmowach czy zgodnie z jakimś planem (jak dziś, plan: kolacja). Ostatnim razem na przykład przeszkadzał jej w pracy, gdy wpadli na siebie w kawiarni, więc pogadali jedynie przez krótką chwilę i umówili się na dzisiaj. No i właśnie. Jej wątpliwości wynikały z tego, że obawiała się, iż wspólna kolacja była jednak trochę zbyt… zobowiązująca. Zanim jednak postanowiła odwołać spotkanie, przekonała samą siebie, że na pewno przesadza — przecież na kolację można iść też ze znajomymi. Wystroiła się może trochę za mocno, jak na nie-randkę, ale miała ochotę ubrać się ładnie i uważała, że wystrzałowa restauracja, do jakiej się wybierali, trochę to usprawiedliwiała. W ogóle chciałam jeszcze dodać, że w moim wyobrażeniu ta sukienka nie ma ramiączek z dziwnych łańcuchów, tylko zwykłe, jak reszta sukienki!
Choć absolutnie nie traktowała tego spotkania jako randki, to jednak czuła się właśnie, jakby na takową szła. Pociągnęła usta czerwoną szminką, ładnie komponującą się z blond włosami i sukienką, po czym wyszła z domu, wiedząc już, że lekko się spóźni. Złapała więc taksówkę, bo na wysokich obcasach droga zajęłaby jej o wiele dłużej niż zwykle. Pan kierowca był całkiem rozmowny — jak na złość, bo z niewyjaśnionych powodów lekko się stresowała i niespecjalnie miała ochotę na uskutecznianie small talku. Na koniec życzył jej miłej randki, dość sugestywnie taksując ją wzrokiem, ale powstrzymała się od reagowania i tłumaczenia, że mimo stroju, wcale nie wybiera się na randkę. Zapłaciła za przejazd telefonem, wysiadła z samochodu, całkiem wprawnie łapiąc równowagę mimo wysokich obcasów i ruszyła w kierunku wejścia. Ludzi nie było jakoś bardzo dużo, chociaż może to kwestia godziny, bo jednak był dopiero wczesny wieczór. Rozejrzała się po lokalu, próbując dostrzec Lucę, co na szczęście udało jej się całkiem szybko. Podeszła do zajmowanego przez niego stolika, uśmiechając się od razu przepraszająco.
Hej. Długo czekasz? Przepraszam, jakoś źle rozplanowałam sobie czas — powiedziała, cmokając go w policzek i uraczając jego nozdrza zapachem orientalno-słodkich perfum. Zdjęła ramoneskę i zawiesiła ją na oparciu swojego krzesła, na którym zaraz usiadła, poprawiając ramiączko sukienki. Podziękowała z uśmiechem kelnerowi, który przyniósł menu i zaczęła je przeglądać.
Co słychać? Zakładam, że od wczoraj zbyt wiele się nie zmieniło, ale za to dzisiaj mam duuużo czasu, żeby rozmawiać — poinformowała go, odgarniając lekko pofalowane dzisiaj włosy i przekładając kartkę menu, bo żadne z mięsnych dań jej nie zainteresowało.

Luca Hepburn
ambitny krab
scarlett
barman — Shadow
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nie wierzy w miłość, bo jak był w Paryżu, to kobieta którą kochał mu uciekła. Teraz barmanuje w Shadow i patrzy za ONS
Dzisiejsza randka - bo Luca tutaj nie miał żadnych wątpliwości - była tylko i wyłącznie kontynuacją egzekucji jego świetnego planu, który narodził się podczas tego punktu zwrotnego, którym było spotkanie w warzywniaku, czy tam jakimś sklepie z bio-żywnością. Od tamtego spotkania przecież, całkowicie przypadkowego oczywiście, los spłatał im figla i po kolejnym przypadkowym - może trochę mniej - spotkaniu udało się mu przekonać Mię do ponownego spotkania, tym razem jednak już zaplanowanego.
Dlatego też dzisiaj spotykali się w całkiem niezłej knajpie, której propozycja wyszła podczas wymiany kilku, lub nawet kilkunastu wiadomości poprzedniego wieczoru. Lokal był całkiem niezły, w Lorne chyba jeden z lepszych, bo mimo wszystko poszukując jakiejś bardziej wyszukanej restauracji łatwiej byłoby wybrać się chociażby do Cairns, w którym takich miejsc było zdecydowanie więcej. Mimo wszystko jednak restauracja z widokiem na morze(ocean?) to miejsce, z całkiem niezłym klimatem i przede wszystkim całkiem niezłym urokiem, który może działać cuda.
Podejścia Luci i Mii były całkowicie różne, tak samo było z ich oczekiwaniami, bo mimo wszystko jednak Luca ciągle liczył na coś więcej - tyle, że nie w sferze uczuć i mogło to być mniej, lub bardziej widoczne w jego zachowaniach. A może na to rzutowałoby po prostu to, w jaki sposób się poznali? W końcu okoliczności, które towarzyszyły im przy ich pierwszej rozmowie był względnie jednoznaczne. Dzisiaj jednak w głowie Mii panowały wątpliwości i swoista niepewność, natomiast Luca przychodził tutaj pewny siebie, czując, że ich relacja zmierza w... oczekiwanym przez niego kierunku.
Nie umówili się na randkę, ale takie wyjście wspólne na kolację randką było i nie mógł uważać inaczej, dlatego też ubrał się w białą i dopasowaną bawełnianą koszulę włożoną w szare spodnie. Było dość ciepło, więc nie zakładał nic ponadto (prócz bielizny, ok). Elegancja elegancją, ale praktyczność wygodą, o.
Był na miejscu chwilę wcześniej przed samą Mią, dlatego siedział już na swoim jednym z krzeseł przy stoliku dla dwojga z całkiem niezłym widokiem na wodę (bo w sumie nie chce mi się sprawdzić czy tam jest morze, czy ocean, czy co). Kiedy dotarła Mia, to otaksował ją jeszcze w drodze szybkim spojrzeniem i wstał, żeby ją przywitać.
Również cmoknął ją w policzek na przywitanie, na sekundę kładąc też dłoń na jej boku, by następnie obdarzyć ją delikatnym uśmiechem.
— Nie, przyszedłem moment przed Tobą, nawet wody nie zdążyłem zamówić. — Odparł, dając do zrozumienia, że on to wcale godziny wcześniej tutaj nie był - bo nie był.
— Co raz zaskakujesz, piękniejsza z każdym spotkaniem. — Rzucił, zajmując z powrotem swoje miejsce i otwierając ponownie kartę celem sprawdzenia oferty tegoż lokalu i skupiając się na części z jakimiś owocami morza, bo to najpewniej tutejsza specjalność.
— Tylko jeden wieczór w pracy w sumie... względnie spokojnie, chociaż czasem podczas jednego wieczoru może się naprawdę wiele stać. — Stwierdził, obdarzając ją podczas swojej wypowiedzi spojrzeniem, zauważając też moment odgarniania włosów, bo takie gesty zawsze w jego opinii były wartymi zauważenia, nawet bez dorabiania do tego jakiegoś drugiego dna, tylko tak po prostu.
— A Ty? Wszystkie teksty napisałaś? Coś ciekawego jeszcze przyszło Ci opisywać? — Zapytał, przewracając menu na stronę z napojami po wybraniu już swojego dania.

Mia Appleton
sumienny żółwik
mkj
copywriterka — wieczny home office
22 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Mentalnie wciąż jest we Francji, gdzie spaceruje po urokliwych uliczkach i popija kawę w małych kawiarenkach, wystawiając twarz na popołudniowe słońce. Kilka miesięcy temu wróciła do Lorne Bay, po informacji o chorobie ojca i uczy się tego miasteczka na nowo.
Najwyraźniej Mia była trochę naiwna, bo choć miała wyraźne sygnały, jaki jest cel Luki, to jednak z premedytacją dawała mu szansę. Lubiła go i podświadomie chciała chyba przekonać samą siebie, że dramatyzuje, a Hepburn wcale nie jest taki zły. Ewentualne rozczarowanie przeżyje pewnie o wiele silniej, ale na razie nie musiała się tym przejmować. Dzisiejsze spotkanie było dla niej jedynie kolacją z kolegą, żadną randką — ta myśl pozwalała jej lekko obniżyć poziom stresu, choć nadal nie do końca. Sama nie wiedziała, o co właściwie jej chodziło, ale starała się po prostu odsunąć od siebie niewygodne myśli i wyluzować. Przecież nie działo się absolutnie nic złego, a niesnaski z Lucą już dawno odeszły w niepamięć, więc nie musiała czuć żadnego zakłopotania.
Lubiła tę restaurację, bo miała dobre jedzenie, fajną lokalizację i było w niej po prostu ładnie. Cieszyła się, że Luca nie zaproponował lokalu w Cairns, bo z tym było już zdecydowanie za dużo zachodu. Tutaj mieli bliżej do domów i nie musiała brać samochodu, więc mogła pić drinki albo wino, no same plusy. Nie sądziła jednak, żeby dobór restauracji miał jakkolwiek wpłynąć na jej podejście do Luki i przebiegu tego wieczoru. Co więcej, ona, w przeciwieństwie do niego, nie miała zaplanowanego scenariusza.
Nie lubiła się spóźniać i rzadko to robiła, więc tym bardziej czuła się niekomfortowo. Luca uspokoił ją nieco zapewnieniem, że nie czeka na nią długo — wiadomo, mógł to powiedzieć z grzeczności, ale dla własnego zdrowia wolała uwierzyć w jego zapewnienie. Uśmiechnęła się, zajmując miejsce naprzeciwko chłopaka, by zaraz skoncentrować się na przeglądaniu menu, choć tylko na moment, bo nie mogła przejść obojętnie obok komplementu.
W takim razie uważaj, bo jeszcze kilka spotkań i się zakochasz — zaśmiała się. Oczywiście, że nie mówiła serio; nie sądziła też, by Luca miał potraktować jej słowa poważnie. Zawsze wolała reagować na komplementy żartem, bo chyba miała trochę zbyt niską samoocenę, żeby przyjmować je tak po prostu i wierzyć w ich niezachwianą szczerość. Nie lubiła w sobie tej cechy, ale pracowanie nad zmianami nie szło jej w tej kwestii najlepiej.
Tak, napisałam wszystko, co musiałam, ale siedziałam nad tym do późna, dlatego nie dotarłam na drinka. Ciekawego? Nie, same zupełnie nieciekawe rzeczy, ale przynajmniej za każdym razem piszę coś innego. Gdybym miała ogarniać ciągle teksty dla jednej firmy, to chyba bym oszalała — powiedziała zgodnie z prawdą, wracając zaraz wzrokiem do menu, bo wybrała coś brzmiącego całkiem smacznie. Praca kreatywna miała to do siebie, że bardzo łatwo było się w niej wypalić, szczególnie, jeśli nie miało się ustalonych godzin pracy. Czasem zazdrościła osobom pracującym w określonych ramach czasowych, którzy nie musieli przejmować się niewystarczającą liczbą kluczowych fraz w tekście o drugiej trzydzieści osiem w nocy.
No ale koniec gadania o pracy, mieliśmy się zrelaksować — zarządziła, chcąc, żeby rzeczywiście spędzili czas miło, a nie na zawracali sobie głowy codziennością. — Co u pani Kowalskiej? — zagadnęła, bo od pamiętnego spotkania w sklepie nie miała już okazji się z nią zobaczyć, ale starsza pani zdecydowanie zapadła jej w pamięć.

Luca Hepburn
ambitny krab
scarlett
barman — Shadow
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nie wierzy w miłość, bo jak był w Paryżu, to kobieta którą kochał mu uciekła. Teraz barmanuje w Shadow i patrzy za ONS
Naiwnością pewnie można to nazwać i pewnie byłoby to trafne określenie, bo zdając sobie sprawę z nieukrywanych zbytnio w sumie przez Lucę zamiarów nadal wierzyła, że może to tylko pomyłka i wcale jednak tak nie myśli. Wiara w innych ludzi to dobra rzecz, ale można też z tym po prostu przesadzić. Dobra, Luca w głowie nadal miał przede wszystkim to, żeby zaciągnąć Mię do łóżka i ciągle w głowie mu ta myśl się pojawiała, co… niekoniecznie było dość zdrowe, ale po prostu był takim typem i z tym również się nigdy nie krył.
Dobra, jedna sprawa to zwykła chęć zaciągnięcia dziewczyny do łóżka, a druga sprawa to fakt, że w sumie to nawet przez te kilka rozmów stwierdził, że była całkiem w porządku. No, ale na chwilę obecną to był po prostu bonus do tego, że była naprawdę atrakcyjna i miała wylądować z nim w łóżku. Taki tam bonus do tego wszystkiego. Nie miał w zwyczaju tak długo się starać i ubiegać o takie pójście do łóżka z dziewczyną. Może to była trochę kwestia tego, że wjechała mu trochę na ambicję oblewając go drinkiem w Shadow. Na tym się to jednak przecież nie skończyło, bo potem to niespodziewane spotkanie w sklepie w towarzystwie pani Kowalskiej go tylko rozbawiło i… zachciało mu się zabawy.
Od dawna lubił sobie stawiać najróżniejsze cele, tym razem było to właśnie pójście do łóżka z Mią. Ambitny plan! Na pewno nie był też zbyt łatwy w realizacji, bo jednak panna Appleton zdawała się momentami mieć aurę niedostępności, dającą do zrozumienia, że to się mu po prostu nie uda, ale… nadal próbował. Nie należał w końcu też do ludzi, którzy się łatwo poddają!
Nie miał nic przeciwko spóźnianiu się na takie spotkanie, inaczej patrzył na kwestię pracy i bycia punktualnym w sprawach poważniejszych, gdzie może się to wiązać z konsekwencjami, chociaż… konsekwencje tez nie były czymś na co zwracał większą uwagę, więc chyba trochę to sobie przeczy?
— Tak teraz mówisz a liczyłem na to, że to raczej Ty się zakochasz we mnie. — Odparł z uśmiechem na twarzy. Nie zawtórował jej śmiechem, ale nadal powinno być to oczywiste, że mówił to w żartobliwym tonie i wcale nie chciał, by się w nim zakochiwała! Tutaj nie miało być głębszych uczuć, bo te powodują tylko problemy. On swoje przebolał, ona nie musi!
— Czyli w sumie ciekawe! Zawsze coś nowego, a to znaczy, ze ciekawe. — Odparł, również zgodnie z prawdą, poniekąd wtórując temu co sama powiedziała, bo na tym jednak się to teraz miało według jej słów opierać. Na tych najróżniejszych zamówieniach dla różnych osób, czy też przedsiębiorstw. Podziwiał trochę, bo tak jak też pewnie wspominał podczas ich poprzedniego spotkania – albo przynajmniej pomyślał – wymagało to zgłębiania wiedzy na różne tematy, co dawało jej naprawdę szeroką wiedzę w wielu zakresach!
Pokiwał głową w odpowiedzi, relaks to relaks, ma rację! Po następnych jej słowach jednak wybuchł śmiechem.
— No teraz to poleciałaś, gwiazdo! Mieliśmy się zrelaksować a potem pytasz o panią Kowalską, wiesz… mieszkając z nią to to średnio idzie w parze. — Odparł, kręcąc głową z rozbawieniem wypisanym na twarzy. Trochę wyolbrzymiał mimo wszystko, bo pani Kowalska wcale zła nie była i nie mógł na nią narzekać! No ale mimo wszystko. W tym momencie też mniej więcej zbliżył się do nich kelner, zbierając ich zamówienia. Luca pozwolił najpierw zamówić Mii, a potem sam wybrał swoje danie, zamawiając też do tego jakiegoś drinka, co by nie siedzieć o suchym pysku.
— Nie no w sumie to u niej w porządku. Coś tam przy domu sobie robi, w ogródku coś poogarnia, jakieś chwasty powyrywa, wiesz… jak to starsi ludzie, nie? — Powiedział, wracając do tematu i odpowiadając w raczej mocno ogólnikowy sposób.
— Ale jak jesteś zainteresowana, to mogę Cię z nią umówić na kawie, może napiszesz dla niej coś o pomidorach, albo przecierach? — Zapytał z całkowicie poważną miną

Mia Appleton
sumienny żółwik
mkj
copywriterka — wieczny home office
22 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Mentalnie wciąż jest we Francji, gdzie spaceruje po urokliwych uliczkach i popija kawę w małych kawiarenkach, wystawiając twarz na popołudniowe słońce. Kilka miesięcy temu wróciła do Lorne Bay, po informacji o chorobie ojca i uczy się tego miasteczka na nowo.
Chociaż Mia wiele razy „przejechała się” na ludziach, to rzeczywiście, nadal w nich wierzyła. Dla Luki to akurat plus, bo gdyby było inaczej, to nie chciałaby z nim rozmawiać już po ich pierwszym spotkaniu. Na szczęście wierzyła w jego dobre intencje i całkiem go polubiła, co zaprowadziło ich na dzisiejszą wspólną kolację. Traktowała go po prostu jak kumpla, dlatego nie widziała w tym nic złego. A że on miał inne myśli? Szczerze mówiąc, po tym, jak oblała go drinkiem, była w sumie przekonana, że przestał o niej myśleć w taki sposób. Plus był taki, że polubili się oboje, więc jeżeli Luca tego nie zepsuje, to mogliby się na przykład zaprzyjaźnić!
Zdecydowanie nie należała do dziewczyn, które określa się mianem łatwych. Na jej względy trzeba było sobie zasłużyć, nie chadzała zbyt chętnie na randki i generalnie wymagała sporo cierpliwości. No ale jak się zakochiwała, to na zabój, więc pewnie warto było poczekać, aż się otworzy i zaufa, a wreszcie da szansę. Tylko że Luce nie chodziło o zakochiwanie się, więc w sumie ta historia nie miała prawa zakończyć się happy endem.
Ja się tak łatwo nie zakochuję, a ty wydajesz się być łamaczem serc, więc chyba nie zaryzykuję — powiedziała pół żartem, pół serio. Oczywiście nie da się panować nad uczuciami, stąd biorą się rozstania, rozwody i inne nieprzyjemne rzeczy. Mia zdawała sobie z tego sprawę, ale jednocześnie naprawdę uważała, że powinna uważać, by nie polubić Luki za bardzo. Ale co z tego, skoro człowiek od początku wie, że nie może, a serce i tak swoje?
I miał rację, i nie, bo rzeczywiście lubiła uczyć się nowych rzeczy i zgłębiać wiedzę na przeróżne tematy, ale czasem trafiło się na coś naprawdę niefajnego. Raz na przykład pisała o technikaliach kombajnów, przez co o mały włos nie wyparował jej mózg. Od tej pory bardzo ostrożnie podchodziła do stwierdzenia, że jej praca jest ciekawa, bo zwyczajnie nie zawsze tak było. Ale to chyba norma w każdym zawodzie. Na pewno jednak nie mogła narzekać na rutynę i monotonię.
Przesadzasz, pani Kowalska wydawała się bardzo miła! No… Może lekko męcząca na dłuższą metę, ale miła i pomocna. Długo u niej mieszkasz? — zagaiła. Relacje z dziadkami bywają różne, a z panią Kowalską to pewnie trochę jak z babcią, ale na pewno nie było aż tak źle! Ona akurat spotkała się z nią mając kiepski dzień, ale w innych okolicznościach pewnie spotkanie byłoby przyjemniejsze. Gdy jednak Luca zaproponował, że może zaaranżować im spotkanie, zaśmiała się i pokręciła przecząco głową.
Wydaje mi się, że to nie będzie konieczne, ale kiedyś wpadnę do ciebie na kawę, to sobie z nią pogadam. Kawę też robisz taką dobrą jak drinki? — zapytała, pochylając się lekko w jego kierunku i przyglądając mu się z zaciekawieniem. Lepiej, jeśli przy kawie nie będzie jej denerwował, bo słabo byłoby oberwać wrzątkiem… No ale zawsze może zrobić mrożoną, na australijskie temperatury to chyba nawet lepszy wybór.
Dobra, skoro nie chcesz rozmawiać o pani Kowalskiej, to opowiedz mi o swoim hobby. Na pewno jest coś, co lubisz robić w wolnym czasie — uznała, opierając się o oparcie krzesła.

Luca Hepburn
ambitny krab
scarlett
barman — Shadow
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nie wierzy w miłość, bo jak był w Paryżu, to kobieta którą kochał mu uciekła. Teraz barmanuje w Shadow i patrzy za ONS
Luca nie może powiedzieć, że wielokrotnie się przejechał na zaufaniu względem innych osób. Dobra, mniejsze zawody się zdarzały, natomiast jeden większy wystarczył by stracił wiarę w większe uczucia, takie jak właśnie miłość. A w zasadzie to tylko w tę miłość. Ciężko powiedzieć, czy to kwestia wiary w coś takiego, czy po prostu dystansowanie się od tego z powodu strachu przed bólem, który mógłby się pojawić, gdy znowu odsłoniłby się przed kimś spoza rodziny. Na pewno nie chciał cierpieć, bo cierpienie przyjemne nie jest - jak sama nazwa wskazuje. Cóż, względnie to złych intencji nie miał, w końcu nic nieznaczący seks nikomu krzywdy zrobić nie może. Oczywiście, jeżeli dla osób w nim uczestniczących faktycznie on nic nie znaczy, bo w sytuacji, gdy pojawią się uczucia, a przede wszystkim oczekiwania poza samym zbliżeniem, to wtedy ten ból, rozczarowanie i zwykły smutek mogą się pojawić. Oczywiście zdawał sobie z tego sprawę, w zasadzie to tak dokładnie wyglądał jego proces myślowy, dlatego też zawsze starał się dać do zrozumienia, że to ma nic nie znaczyć. Nie obiecywał nic, nie udawał i był po prostu sobą.
Tak samo przecież było w tej relacji, starał się ją do siebie przekonać, ale równocześnie nie mówił jej nic o tym, że zaraz mają założyć rodzinę - jeżeli się do niego przekona, czy w zasadzie cokolwiek w ten deseń. Nie miał nic przeciwko temu, żeby się polubić, ale nie chciał też równocześnie, by pojawiło się tutaj jakiekolwiek przywiązanie, czy właśnie coś głębszego.
— Ej, nie jestem łamaczem serc. Dlaczego tak myślisz? — Zapytał i to nawet całkiem zaciekawiony tą oceną! Dobra, w sumie to wiedział co mogło powodować takie wrażenie, bo zdawał sobie sprawę z tego, że mimo, że nie mówił o żadnych uczuciach to jego podejście, podrywanie i bycie takim miłym mogło być odbierane jak próbowanie rozkochania kogoś w sobie, ale... to nie to było jego celem! To po prostu miało podobne środki, którymi docierało się do celu.
No dobra, zależne od tematu było to jak ciekawe były te poszukiwania i jak ciekawe informacje można uzyskać z tego wszystkiego, co nie zmienia faktu, że w wielu dziedzinach można znaleźć ciekawostki, które nawet jeżeli całokształt dziedziny jest nudny, to te ciekawostki potrafiły zaskoczyć. Nie podam żadnego przykładu, ale takie coś się zdarza!
— No pewnie, że przesadzam. Tak tak, no jest miła i w ogóle, ale też wścibska i czasem irytuje mimo wszystko, jak to z tymi starszymi ludźmi jest. No i super gotuje swoją drogą. — To ostatnie musiał jej przyznać. No dobra, irytować potrafiła jeszcze lepiej - chyba, że to on po prostu się łatwo irytował, a to było możliwe.
— Dość szybko po tym jak wróciłem z Paryża, to będzie już... ze dwa lata jakoś chyba. — Odpowiedział. — Na początku trochę u rodziny zostałem, a potem u niej znalazłem pokój i w sumie już tak zostałem. Nie mam co narzekać, tanio bo daleko wszędzie, ale świeżo tam za to jak nigdzie. — Stwierdził, kiwający przy tym głową. Jemu to w sumie bardzo nie przeszkadzało, bo miał samochód i umiał go prowadzić, wiec nie to nie było dla niego wielkim utrudnieniem.
— No kawę to robię tak jak każdy, tylko przy drinkach potrafię robić takie fancy rzeczy. — Odparł. No baristą nigdy nie był, ale obsługiwać jakieś ekspresy potrafił i kawę zaparzyć też, więc źle nie było!
— Hobby? Biegam, chodzę na siłownię... — Wzruszył ramionami, bo w sumie nie było to zbytnio nic ciekawego. — Lubię tatuaże, to w sumie szukam pomysłów na nowe i różne inspiracje też, to na pewno. A Ty? — Zapytał w odpowiedzi.

Mia Appleton
sumienny żółwik
mkj
copywriterka — wieczny home office
22 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Mentalnie wciąż jest we Francji, gdzie spaceruje po urokliwych uliczkach i popija kawę w małych kawiarenkach, wystawiając twarz na popołudniowe słońce. Kilka miesięcy temu wróciła do Lorne Bay, po informacji o chorobie ojca i uczy się tego miasteczka na nowo.
Powiedzenie, że Mia miała względem Luki jakieś oczekiwania, na pewno byłoby nadużyciem. Na obecnym etapie ich relacji nie oczekiwała w sumie niczego; miło jej się z nim rozmawiało i liczyła, że ta znajomość będzie trwać. Gdyby jednak miało dojść między nimi do czegoś więcej, oczekiwania pewnie by wzrosły. Niespecjalnie interesował ją bowiem przygodny seks i nie należała do osób, które potrafiłyby nad tym przejść do porządku dziennego. Taki rozwój wydarzeń zapewne zakończyłby się jej złamanym sercem, dlatego wcale nie spieszyło jej się do zmiany toru ich relacji — nawet, jeśli Luca ją pociągał i w jakiś sposób intrygował, to po prostu miała świadomość, że to kiepski pomysł.
Wiedziała, że niczego jej nie obiecywał, ale przywiązanie pewnie pojawi się z czasem i tak. No wiadomo, może przyjacielskie, ale później, gdy ta znajomość się pogłębi, przywiązanie może ewoluować. I chociaż prawdopodobnie nie umiałaby tak po prostu się z nim przyjaźnić, gdyby poszli do łóżka, to jednocześnie nie umiałaby też powiedzieć o ewentualnych uczuciach, więc błędne koło. No, to zdecydowanie jest postać inspirowana mną.
No nie wiem, jesteś przystojny, dobrze dogadujesz się z kobietami, pewnie niejedna za tobą rozpacza, skoro żadna jeszcze cię nie usidliła — wzruszyła ramionami. Jeśli ktoś miał łamać serca niewiast z Lorne Bay, to zdecydowanie Luca. No po prostu tak go widziała! Na poparcie swojej tezy postanowiła jednak nie dawać argumentu ich pierwszego spotkania, żeby nie psuć wieczoru. Nie przypuszczała, że planował ją w sobie rozkochać i ogólnie wcale nie podejrzewała go o celowo złe zamiary, niemniej trzymała na razie dystans, bo to wydawało jej się najrozsądniejsze.
Jeszcze ci gotuje? No to nieźle się ustawiłeś — zaśmiała się rozbawiona, chociaż mogła się domyślić, że pani Kowalska nie pozwoliła mu głodować. Tak to już bywało ze starszymi paniami, miałam kiedyś sąsiadkę, która co roku przynosiła mi i siostrze faworki, bo pamiętała, że lubimy. Mia pewnie za to miała jakąś fajną babcię, która też o nią dbała pod tym względem i wmawiała jej, że w tym Paryżu okropnie schudła i powinna jeść znacznie więcej.
No tak, wszędzie możesz dojechać samochodem, więc odległość nie jest jakimś wielkim problemem — pokiwała głową. — Ja chciałam coś wynająć, ale na razie muszę pomagać rodzicom, więc lepiej, jeśli jestem na miejscu. No i pewnie odłożę więcej pieniędzy niż wtedy, gdybym miała sobie opłacać mieszkanie, w sensie wszystkie rachunki i takie tam.
Westchnęła, bo nie lubiła być taka niesamodzielna. Oczywiście dokładała się rodzicom do zakupów czy innych rzeczy, a i w samym domu była dość pomocna, ale zdecydowanie nie znajdowała się teraz w tym momencie życia, w którym by chciała. Nieustannie zastanawiała się, jak dzisiaj wyglądałoby jej życie w Paryżu i jednego była pewna: lepiej.
Nie każdy robi dobrą kawę — zauważyła. — Ja? Lubię książki, biegam też trochę, ale po całym dniu spędzonym przed laptopem rzadko mi się chce. Poza tym niestety nie mam żadnych specjalnych talentów, a chciałabym. Kiedyś uczyłam się rysować, ale zdecydowanie nie mam do tego drygu. No i lubię coś tam gotować, a jeszcze bardziej piec, ale wiadomo, z przepisem to każdy umie.

Luca Hepburn
ambitny krab
scarlett
barman — Shadow
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nie wierzy w miłość, bo jak był w Paryżu, to kobieta którą kochał mu uciekła. Teraz barmanuje w Shadow i patrzy za ONS
Podejście mieli równe jak widać nie tylko do tej relacji, czy tego co z niej może wyniknąć, czy nawet do czego może to doprowadzić na chwilę, ale nawet względem oczekiwań, bo przecież różne rzeczy a nie jakieś tam masło maślane, czy inne tautologie! Różnicą było też jak widać podejście do seksu, bo faktycznie nie każdy będzie w stanie przejść nad tym do porządku dziennego i jak dla niektórych ten seks właśnie nie zaburza podejścia do innej osoby, tak dla kogoś innego takie zbliżenie może wywrócić całą relację do góry nogami.
Okej, jeżeli faktycznie by spędzali coraz więcej czasu i oprócz seksu – jeżeli ten by był częścią takiej relacji – byłoby to bardziej skomplikowane. Przy czym raczej nie zakładał tutaj właśnie, by ta relacja stała się czymś więcej niż wymagającym podbojem.
— Już mi tak nie schlebiaj piękna. — Odparł z lekkim uśmiechem. Przystojny i umie się dogadać z kobietami? Tak, pewnie nawet sam by się tak określił. Miał to wysokie mniemanie.
— Ale wątpię, czy za mną rozpaczają. — Dodał po chwili, wzruszając ramionami. W końcu była taka jedna co go całkiem w sumie usidliła i oddałby jej wszystko, a ta go zostawiła. Pojawiła się nawet w jego życiu ponownie, żeby potem znowu go olać bez wytłumaczenia wcześniej w zasadzie niczego.
— A tam od razu ustawiłem… — Odparł z delikatnym uśmiechem. — Wiesz, coś za coś każdy tutaj ma, nie? Ja ją wożę, pomagam jej czasem z jakimiś małymi tematami na farmie czy tam młotkiem stuknę jak będzie co potrzeba i takie rzeczy. — Wzruszył ramionami. — No i do tego płacę jej jakieś parę dolców za ten wynajem, nie? To jak już mi czasem ugotuje do tego to to wcale nie jest takie, że jest na tym stratna! Co to to nie. — Odparł, zresztą… musiałby jeszcze potem dodać, że i jemu czasem się zdarzy coś ugotować, bo w sumie to potrafił nawet i czasem też ją właśnie dokarmi, że tak to ujmiemy.
— Zresztą, aż tak daleko nie jest. Dobra, na piechotę bym się nie wybrał, na bieganie to też może niekoniecznie idealna trasa, ale takim rowerem na przykład? Nie jeżdżę, ale to jakaś opcja zawsze. — Stwierdził. Po prostu fanem takiego konkretnego sposobu poruszania się nie był. Umiał jeździć na rowerze, ale… no nie lubił z jakiegoś dziwnego i nieistniejącego powodu.
— Nooo… wiadomo, jak się nie płaci za wynajem to można sporo odłożyć, bo to przecież się hajsy grube za to płaci, no ale to też idzie z pewną taką samodzielnością w parze… — Powiedział. — Albo może bardziej niezależnością. — Dodał po sekundzie zawahania, bo to określenie chyba jednak bardziej odpowiadało w tej sytuacji mimo wszystko.
— No może, ale to też trochę wiesz, co tu zepsuć jak zalewasz jakąś rozpuszczalną kawę zwykłą, nie? — Zauważył. Tylko.. no nie każdy taką kawę wypije! On jakimś kawoszem nie był i w sumie taka to by mu spokojnie wystarczyła.
— To musimy kiedyś razem pobiegać. — O ile wcześniej nie pójdziemy do łóżka, bo potem to w sumie obojętne. — O nie, zdolności artystycznych sam w sobie to też nie mam. Wszystkie tatuaże jakie mam to na jakieś zamówienie, sam nigdy nic nie narysowałem, żeby wyglądało w miarę sensownie na przykład. — Stwierdził, bo wiedział, że są tacy, co sami planują sobie tatuaże i je rozrysowują, ale on do takich zdecydowanie nie należał.
— Pieczenie nie moja bajka, ale za to gotować coś tam potrafię. W końcu w Paryżu nie da się na gotowym żarciu przeżyć. — Zauważył, a w międzyczasie pewnie też dotarło ich wcześniej już zamówione jedzenie, bo kiedyś musiało!

Mia Appleton
sumienny żółwik
mkj
copywriterka — wieczny home office
22 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Mentalnie wciąż jest we Francji, gdzie spaceruje po urokliwych uliczkach i popija kawę w małych kawiarenkach, wystawiając twarz na popołudniowe słońce. Kilka miesięcy temu wróciła do Lorne Bay, po informacji o chorobie ojca i uczy się tego miasteczka na nowo.
Poderwanie Mii niewątpliwie było sporym wyzwaniem, ale jeśli Luca tego nie dokona, to już chyba nikt! Oczywiście panna Appleton w ogóle nie rozważała takiego scenariusza, ale jej towarzysz wieczoru owszem, chociaż ona nie zdawała sobie z tego sprawy — albo zdawała, ale odganiała tę myśl, wierząc w same dobre zamiary Luki. No i w gruncie rzeczy, wiele się nie pomyliła, bo przecież jego zamiary nie były tak całkiem złe. W sensie, no nie celował konkretnie w złamanie jej serca, tak? A że do takowego złamania by doszło, no to już kwestia podejścia Mii. Można w ten sposób na to patrzeć, chociaż pewnie i z niego dałoby się tu zrobić winowajcę, ale na razie nie ma co.
Nie miała w planach jakoś mocno mu słodzić, po prostu powiedziała, co myśli, więc w odpowiedzi na jego słowa uśmiechnęła się tylko i założyła za ucho kosmyk włosów. Zaśmiała się, gdy wspomniał o rozpaczaniu, bo w sumie nie wiedziała, czy miał rację, czy nie. Ona pewnie poczułaby się dotknięta, ale za samym Lucą chyba by nie płakała.
O, czyli jesteś w pewnym sensie złotą rączką? Człowiek wielu talentów, nieźle — pokiwała z uznaniem głową. Co prawda, chyba większość mężczyzn posiadała takie predyspozycje, ale jednak nie każdy, a poza tym zawsze milo jest kogoś pochwalić. Ona sama nie uważała się za przesadnie utalentowaną na jakimkolwiek gruncie, więc jej podziw wcale nie był blefem! Pewnie jakby pomyślała, to też powiesiłaby półkę albo złożyła komodę z IKEI, ale jednak takie zajęcia nie należały do tych, w których czuła się najpewniej.
Pokiwała głową. Bez wątpienia w Paryżu czuła się bardziej niezależna niż tutaj, mieszkając z rodzicami, ale tłumaczyła sobie, że to tylko przejściowe. Nie będzie przecież mieszkała z nimi do końca życia, bo choć dogadywali się całkiem dobrze, to jednak nie jest to zbyt zdrowe. Z drugiej strony, samotne mieszkanie na dłuższą metę chyba też nie jest zbyt fajne, a z kolei obcych współlokatorów nie rozważała, bo chociaż z jednej strony jawiło się to jako ciekawa opcja, to chyba nie czułaby się swobodnie. No i nigdy nie wiadomo, na kogo się trafi, a kiepsko jest dzielić mieszkanie z kimś, z kim nie łączy zbyt wiele i trudno się dogadać. To może zweryfikować wiele relacji.
A nie no, rozpuszczalna kawa jest prosta do zrobienia, ale dla mnie w ogóle nie smakuje jak kawa. Ja ogólnie piję kawę wyłącznie dla walorów smakowych, bo jeszcze nigdy mi się nie zdarzyło, żeby mnie pobudziła. A szkoda, czasem by się przydało — westchnęła, żałując, że jedyne, co rzeczywiście jakoś tam ją rozbudzało, to stres. No a jak siedziała przed laptopem i klepała przez kilka godzin czarne literki na białym tle, to w sumie nic dziwnego, że szybko czuła się znużona. Na szczęście do wszystkiego można się przyzwyczaić i przystosować. Prawie.
Możemy pobiegać, daj znać kiedy. Możesz mi też coś ugotować, a ja upiekę — zaproponowała. Mieli już całkiem sporo opcji na kolejne spotkania, więc niewykluczone, że z czasem jego plan wreszcie się powiedzie. Oby tylko zdążyli zrealizować to wszystko przed pójściem do łóżka, bo jak później nie będzie chciał się z nią już z nią widywać, to słabo. O jedzeniu zdążyłam już zapomnieć, ale skoro dotarło, to pewnie zabrali się za jedzenie, co trochę spowolniło żywą jak dotąd rozmowę.

Luca Hepburn
ambitny krab
scarlett
barman — Shadow
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nie wierzy w miłość, bo jak był w Paryżu, to kobieta którą kochał mu uciekła. Teraz barmanuje w Shadow i patrzy za ONS
Jak już przede wszystkim sama Mia zwróciła uwagę, a może dopiero miała zwrócić: bywał uparty. Ale to, na co zwróciła uwagę z pewnością i w sumie przed chwilą o tym powiedziała: umiał rozmawiać z kobietami i czuł się w ich towarzystwie po prostu komfortowo. Do tego zresztą podchodził do tego z pewnymi staraniami ze swojej strony i po prostu łatwo nie odpuszczając. Była to mimo wszystko wyjątkowa sytuacja, bo chociaż zdarzały mu się momenty, kiedy stawał się uparty, to jednak rzadko kiedy dotyczyły one starania się o cudze względy. Do tej pory raczej jeżeli wyczuwał opór, albo najzwyczajniejszy brak zainteresowania, to sobie po prostu odpuszczał. Dzisiaj, albo raczej ostatnimi dniami tak nie było i zwyczajnie walczył o Mię, co... było dla niego niesłychane! Zwłaszcza, że to przecież nie walczył o nią dlatego, że pojawiło się tutaj jakieś głębsze uczucie, tylko po prostu postawił ją sobie za cel. Trudny, ale osiągalny. Tak jakby ktoś miał wątpliwości, że miał tutaj takie przedmiotowe podejście, to... chyba nie pozostawiam tutaj złudzeń?
Mógł tylko się delikatnie uśmiechnąć w odpowiedzi na jej śmiech. Swoją drogą, racja: nie miał złych zamiarów, szkoda tylko, że skutki – których pod uwagę nie brał – były dośc mocne i tutaj chyba łatwo usprawiedliwienia znaleźć by nie było. No, zależy tak naprawdę od podejścia i od strony, z której się znajdowało, mimo wszystko.
— Nie no, złota rączka to za dużo powiedziane. Te talenty to też chyba przesadziłaś. Walnąć młotkiem to żadna sztuka w końcu. — Powiedział, no i tak mu się też zwyczajnie wydawało. — Chociaż w sumie ostatnio to chyba już tak nie ma, nie? Dzieciaki to pewnie mało co potrafią zrobić z takich rzeczy. No ale wierzę, że jakby im dać tak młotek do ręki to umieliby go w rękę złapać. — Stwierdził jeszcze, bo... no w sumie z tymi dzieciakami w dzisiejszych czasach, to różnie już bywało i nie mógł mieć pewności w zasadzie w żadnym zakresie!
Zawsze mieszkając poza domem rodzinnym wiąże się to z jakąś niezależnością. Nawet jeżeli jest to wypad na weekend, tydzień czy dwa. No, chyba, że pojedzie się na jakieś wakacje all inclusive i zbiera pranie przez cały ten czas i brudy wypierze dopiero mamusia po powrocie to tego to nie liczę, ale takie wypady już nie all inclusive wymagają przynajmniej odrobiny samodzielności. Mimo wszystko!
Z współlokatorami, których się nie zna zawsze pozostaje pewna niepewność, i kwestia takiej... kompatybilności. W końcu czasem mieszka się z ludźmi, którzy np. Traktują to mieszkanie prawie jak hotel i tylko tam śpią. Gorzej, gdy ktoś taki zostaje w mieszkaniu, czy też domu, dłużej i robi przy tym problemy. Czy to wieczne imprezy, czy zlew pełen brudnych naczyń. Chociaż powiem, że mieszkałem raz z dziewczyną, która nie zmywała po sobie i jak po „x” dni przeniosłem jej brudne naczynia pod drzwi do jej pokoju to potrafiła przeskakiwać przez próg przez kolejny tydzień zanim ktoś ze znajomych jej nie zwrócił uwagi. Tak, zapraszała ludzi, którzy przechodzili przez syf w progu jej pokoju. Fajnie, nie?
— No dobra, rozpuszczalna faktycznie lipna zazwyczaj, ale niektórzy nie mają jakichś wymagań, nie? Ja w sumie jakoś kawy nie lubię i wolę herbatę, ale czasem kawę wypiję przy okazji, albo do dotwarzystwa. — Powiedział szczerze, bo w sumie kawa była dla niego czymś, co... mogłoby po prostu nie istnieć i świat by się nie zawalił.
— W sumie to nie znam chyba nikogo, kto po kawie by czuł jakiegoś kopa energetycznego. — Dodał jeszcze, zgodnie ze swoimi doświadczeniami.
— I potem zrobimy piknik? — Zażartował, co może nie było takie oczywiste, bo zachował kamienną twarz i wcale nie brzmiał jakby żartował. No i zabrali się do jedzenia, które było... no całkiem dobre, nie ma co ukrywać!

Mia Appleton
sumienny żółwik
mkj
copywriterka — wieczny home office
22 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Mentalnie wciąż jest we Francji, gdzie spaceruje po urokliwych uliczkach i popija kawę w małych kawiarenkach, wystawiając twarz na popołudniowe słońce. Kilka miesięcy temu wróciła do Lorne Bay, po informacji o chorobie ojca i uczy się tego miasteczka na nowo.
Mia nie była taka komunikatywna, jak on, miała zdecydowanie mniejsze pokłady pewności siebie i nie czuła się tak swobodnie w kontaktach z innymi. Trochę tak, jakby nieustannie musiała się pilnować. Dlaczego taka była? Trudno powiedzieć, może trochę za bardzo zależało jej na tym, by ludzie, których lubiła, odwzajemniali tę sympatię, a może zwyczajnie nieśmiałość odciskała na niej o wiele za duże piętno. W każdym razie, wyraźnie zauważała, że w tej kwestii Luca był od niej zupełnie inny i w sumie ją to cieszyło, bo gdyby oboje byli nieśmiali, trudno byłoby im się dogadać, a co dopiero umówić na nie-randkę? Na szczęście nie musieli się tym przejmować.
Z tego, że traktował ją przedmiotowo, zda sobie dobitnie sprawę po fakcie. Czerwona lampka nie zapalała jej się wystarczająco mocno; Luca sprawiał wrażenie zbyt sympatycznego, by miała poczucie, że musi uciekać w popłochu. No i najważniejsze: wierzyła, że jest odporna na jego urok i jeśli nie będzie chciała, to po prostu mu nie ulegnie i problemu nie będzie.
Nie no, jasne, ja sama umiałabym walnąć młotkiem, ale mam wątpliwości, czy przyniosłoby to oczekiwany skutek. Kiedyś skręcałam sobie komodę, zostało mi sporo śrubek, ale nigdy się nie rozleciała. Myślisz, że dają śrubki na zapas czy raczej zrobiłam coś źle? — zmarszczyła w zamyśleniu brwi. Gdyby komoda się rozleciała, wtedy mogłaby się martwić, ale nic takiego się nie stało. Nie czuła się jednak majsterklepką i jeśli miała do wykonania jakieś prace okołoremontowe, zdecydowanie wolała je oddelegować komuś bardziej obeznanemu w temacie.
Zaśmiała się na jego rozważania o młodych ludziach, bo hej, był od niej starszy, ale nie na tyle, by narzekać na „tę dzisiejszą młodzież”! Na upartego to może nawet panna Appleton zaliczała się właśnie do młodzieży, chociaż coraz mniej — nie mogła nawet nazywać się już studentką.
Współczuję doświadczeń ze współlokatorami, o tej dziewczynie chyba nawet mi kiedyś opowiadałeś. Mia na szczęście po wyprowadzce z domu miała możliwość samodzielnego mieszkania, a teraz wróciła do rodziców, na których nie miała powodu za bardzo narzekać. Wiadomo jednak, że układa się różnie i może kiedyś przyjdzie jej mieszkać z kimś — jeśli tak się stanie, to oby lokatorem była osoba, z którą będzie się dobrze dogadywała!
Herbatę też lubię. I wodę, chociaż jak to mówię, to ludzie dziwnie na mnie patrzą, bo nie wierzą, że można lubić coś, co nie ma smaku — wzruszyła ramionami. Pomówienia, bo woda ma smak, każda inny! No i w australijskich upałach jest pewnie zdecydowanie fajniejszym wyborem niż gazowane, słodkie, kolorowe napoje. Znaczy, co kto lubi, ale jednak woda lepiej gasi pragnienie, wiadomo. Nawadnia też skuteczniej, co w wysokich temperaturach ma spore znaczenie.
Piknik brzmi fajnie. Najlepiej na plaży. Ostatni piknik na plaży, na jakim byłam, to po prostu picie wina i jedzenie pizzy na piasku, w blasku księżyca, więc w sumie taka biedna wersja — zaśmiała się, bo to nie to samo, co wypasione pikniki w amerykańskich filmach, ale w sumie kto by aż tyle jadł?

Luca Hepburn
ambitny krab
scarlett
barman — Shadow
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nie wierzy w miłość, bo jak był w Paryżu, to kobieta którą kochał mu uciekła. Teraz barmanuje w Shadow i patrzy za ONS
Komunikacja międzyludzka w wydaniu każdej osoby wygląda po prostu inaczej i tutaj nie odkryję Ameryki pisząc jak jest. Jedni właśnie potrzebują chwili, by przemyśleć co powiedzą, inni działali bardziej instynktownie i jeżeli ktoś należał do tej drugiej grupy, to był to zdecydowanie Luca, który po prostu mówił zazwyczaj to, co przynosi mu ślina na język, czy jakkolwiek by się nie mówiło. Działał, albo raczej mówił wiele rzeczy bez większego namysłu, ale miał też jakiś taki dar, że właśnie mówiąc bez namysłu mówił po prostu rzeczy, które mógłby odpowiadać jego rozmówcom. Pewnie niekoniecznie jest to ujęte w idealny sposób, ale chodzi po prostu o to, że Hepburn bez namysłu wie co odpowiedzieć jeżeli chce poderwać dziewczynę. To taki szósty zmysł, czy coś. A przynajmniej stara się w to wierzyć, o.
No traktował ją przedmiotowo, traktował większość kobiet przedmiotowo, bo był takim chujkiem, który sobie postanowił robić wendettę przeciwko płci pięknej – chociaż w życiu by się do tego nie przyznał, nawet przed sobą tego nie przyznaje – i czerpie z tego przyjemność. Przyziemną, bo przyziemną, ale przyjemność.
— No chyba zawsze dają więcej, wiesz jakby jakaś się zgubiła albo jakby coś poszło nie tak. Zresztą wątpię, żeby te śrubki były liczone, gdy je dają, więc pewnie dają więcej, żeby nie liczyć. Tak bezpieczniej. No, ale w sumie to nie wiem czy jak to się im opłaca, nie? Chociaż wystarczy, że to trzeba już składać samodzielnie, a nie, że przysyłają meble w całości. — Stwierdził i nawet się minimalnie na ten temat rozgadał, chcąc przekazać całą swoją myśl, która mu w głowie teraz powstała.
— Skoro skręciłaś komodę i CI się udało no to może jest lepiej, niż myślisz? Może jesteś takim naturalnym talentem w skręcaniu mebli? — Powiedział, lekko się uśmiechając, bo żartował, nawiązując też do tego co Mia wcześniej powiedziała, że to on był jakimś tam człowiekiem wielu talentów, czy coś takiego.
Ej, no wiadomo, ze nie są starzy, ale w sumie chyba w granice wiekowe młodzieży już raczej się nie łapią? W sumie nie wiem jak to działa, ale to nie było jakoś do 20-stki? Nie studiowali już, pracowali jakoś i mieli też za sobą etap wyprowadzki od rodziców (nawet jeżeli wrócili, to to się nie resetuje!).
Nie no, doświadczenia ze współlokatorami są… ciekawe i w sumie nie ma czego współczuć, są to wspomnienia przecież, które trzeba sobie zbierać i mimo wszystko prócz takich negatywnych, są też najróżniejsze pozytywne wspomnienia, których nie powinno się zapominać na rzecz tych gorszych wrażeń.
— No to ja będę niedziwny, bo ja też wodę piję. Znaczy może nie, że dużo, no ale wodę trzeba pić, bo zdrowa i w ogóle, nie? Jak kac to bez szklanki wody z rana się nie da dożyć następnego dnia. — Stwierdził, bo woda była ważna dla funkcjonowania organizmu przecież i on codziennie pił zwykłą wodę, bo był tego po prostu świadom. No a w upałach to zwyczajnie trzeba jeszcze bardziej pić wodę, albo raczej pić jej jeszcze więcej, żeby się nie odwodnić przypadkiem.
— Piknik na plaży spoko, tylko później jest wszędzie piasek. No ale mieszkając w takim Lorne to chyba trzeba sobie z tego świetnie zdawać sprawę. — Pozwolił sobie zauważyć, bo jednak mieszkali w miejscu, gdzie chyba każdy spędzał sporo czasu nad wodą i zawsze było wiadomo, ze w takich miejscach jest sporo piasku. A gdzie jest sporo piasku, to ten piasek zawsze wejdzie do butów, do kieszeni, do plecaka, oczu, włosów i tak dalej. No od piasku to się nie ucieknie jednak!

Mia Appleton
sumienny żółwik
mkj
ODPOWIEDZ