about
Stary dziennikarz, który niszczy swoją wątrobę i nawiązuje same dziwne relacje z ludźmi dookoła.
#3
Rozbieranie się na plaży brzmi jak całkiem niezłe popołudnie, chociaż Jack osobiście preferował noce na plaży i nocne kąpiele. Nie dość, że woda była wciąż super, to jeszcze człowieka prażyło słońce w tyłek. I nie zostawiało bolesnych śladów, które człowiek niekoniecznie chciał mieć. Opaleniznę może, ale bolesną spaleniznę, na której się nie można później położyć to już niekoniecznie. Poza tym takie nocne kąpiele kojarzyły mu się z najlepszymi czasami młodości, kiedy się było głupim, bezdzietnym i całe życie było jeszcze przed nim. Nie żeby żałował tego co się po drodze wydarzyło i co osiągnął, bo uważał swoje życie za całkiem satysfakcjonujące i przyjemne. Ale czasem chciał cofnąć czas, znowu być młodzieniaszkiem, który dopiero poznawał świat i nie wiedział jeszcze, jak okrutny potrafił być. Więc tak, zawsze jak był w Lorne Bay, łapała go mała nostalgia nad tymi latami nastoletnimi. Z kubkiem po kawie przechadzał się po plaży, na której kiedyś biegał nago z kumplami i popijał alkohol, zupełnie jak teraz - ukradkiem. Bo w kubku po kawie nie znajdowała się kawa, a whisky z lodem, którą sobie przygotował przed wyjściem. Upał jednak był tak uporczywy i dotkliwy, że mimo przygotowanego schłodzonego napoju, i tak było mu strasznie gorąco! Upalna pogoda roztaczająca się nad miastem sprawiła, że strasznie się zgrzał. Dlatego przystąpił do rozsądnego striptizu, żeby zminimalizować ilość ubrań i schłodzić się w wodzie. Najpierw zdjął jednego buta, a potem skarpetkę pod nim schowaną. Następnie pozbył się drugiego buta i adekwatnie, drugiej skarpetki Żeby go nie brali za szaleńca. Następnie zdjął koszulę i podkoszulek, zostawiając to wszystko na plaży. Podwinął jeansy do kolan, a następnie powędrował w stronę wody. Tak, zostawiając znaczną część ubrań za sobą. Woda niemal natychmiast przyniosła lekką ulgę, więc wszedł trochę dalej, mocząc spodnie aż do połowy ud. I dopiero wtedy zauważył, że nie jest sam. Dlatego napił się nieco i odwrócił do osoby, która mu się przyglądała. - Całkiem niezłe fale tutaj dzisiaj mają - i rzucił, żeby nie wyjść na super dziwaka, który się na kogoś gapi i nie odzywa! - Jestem podejrzany? - i zapytał jeszcze z przekorą, skoro to Barb akurat była!
Rozbieranie się na plaży brzmi jak całkiem niezłe popołudnie, chociaż Jack osobiście preferował noce na plaży i nocne kąpiele. Nie dość, że woda była wciąż super, to jeszcze człowieka prażyło słońce w tyłek. I nie zostawiało bolesnych śladów, które człowiek niekoniecznie chciał mieć. Opaleniznę może, ale bolesną spaleniznę, na której się nie można później położyć to już niekoniecznie. Poza tym takie nocne kąpiele kojarzyły mu się z najlepszymi czasami młodości, kiedy się było głupim, bezdzietnym i całe życie było jeszcze przed nim. Nie żeby żałował tego co się po drodze wydarzyło i co osiągnął, bo uważał swoje życie za całkiem satysfakcjonujące i przyjemne. Ale czasem chciał cofnąć czas, znowu być młodzieniaszkiem, który dopiero poznawał świat i nie wiedział jeszcze, jak okrutny potrafił być. Więc tak, zawsze jak był w Lorne Bay, łapała go mała nostalgia nad tymi latami nastoletnimi. Z kubkiem po kawie przechadzał się po plaży, na której kiedyś biegał nago z kumplami i popijał alkohol, zupełnie jak teraz - ukradkiem. Bo w kubku po kawie nie znajdowała się kawa, a whisky z lodem, którą sobie przygotował przed wyjściem. Upał jednak był tak uporczywy i dotkliwy, że mimo przygotowanego schłodzonego napoju, i tak było mu strasznie gorąco! Upalna pogoda roztaczająca się nad miastem sprawiła, że strasznie się zgrzał. Dlatego przystąpił do rozsądnego striptizu, żeby zminimalizować ilość ubrań i schłodzić się w wodzie. Najpierw zdjął jednego buta, a potem skarpetkę pod nim schowaną. Następnie pozbył się drugiego buta i adekwatnie, drugiej skarpetki Żeby go nie brali za szaleńca. Następnie zdjął koszulę i podkoszulek, zostawiając to wszystko na plaży. Podwinął jeansy do kolan, a następnie powędrował w stronę wody. Tak, zostawiając znaczną część ubrań za sobą. Woda niemal natychmiast przyniosła lekką ulgę, więc wszedł trochę dalej, mocząc spodnie aż do połowy ud. I dopiero wtedy zauważył, że nie jest sam. Dlatego napił się nieco i odwrócił do osoby, która mu się przyglądała. - Całkiem niezłe fale tutaj dzisiaj mają - i rzucił, żeby nie wyjść na super dziwaka, który się na kogoś gapi i nie odzywa! - Jestem podejrzany? - i zapytał jeszcze z przekorą, skoro to Barb akurat była!
about
Don’t look at me and tell me it’s all going to be okay, when everything is falling apart, just sit with me and help me get back up.
[akapit]
[akapit]
[akapit]
[akapit]
jackson hargreeves
MOCNE POLECANKO (k l i k)
about
Stary dziennikarz, który niszczy swoją wątrobę i nawiązuje same dziwne relacje z ludźmi dookoła.
Jackson też wolał pracować, niż sie obijać. Prawdę mówiąc, to jak gonił za jakimś tematem, to nawet nie czuł, że pracuje. Po prostu historia go porywała i cały czas zajmowała jego głowę. Ciągle coś analizował, planował, dopytywał, obserwował i sprawdzał. A kiedy nie pracował… no to więcej pił. Nudził się. Szukał nowego tematu. Zwykle łącząc pierwsze i ostatnie, bo najciekawsze rzeczy człowiek wygadywał właśnie po alko! A kiedy pracował, to paradoksalnie nie pił aż tak dużo, bo musiał zachować trzeźwość umysłu i pamiętać co robił dzień wcześniej. Nie to że pił wcale, po prostu mniej. A jak był na drinku z kimś, kto był jego informatorem albo w jakiś sposób miał być źródłem albo podejrzanym elementem, to wtedy pił dopiero po zakończonej akcji wywiadowczej. Szedł z takimi ludźmi do zaufanych barów i popijał wodę albo inne wersje virgin. Oni się upijali i wyznawali sekrety, zostawiali telefony bez nadzoru, a on mógł działać. Gdyby miał się kierować kodeksem etycznym i moralnym, to zostałby policjantem, a nie dziennikarzem…
No ale, teraz był tutaj, teraz nie gonił za tematem. Teraz gonił za ochłodą, a zamiast tego trafił na gorący okaz! I tak, pewnie święta z wymianą domu byłyby ciekawą odskocznią, ale Jack chyba by nie zniósł kogoś obcego, pałętającego się po jego domu… nie lubił jak ludzie wtrącali się w jego rzeczy i sprawy. Hipokryta, skoro sam robił to nagminnie!
- O dziwaka, tak? - zapytał z lekkim rozbawieniem - A jakie są oznaki bycia dziwakiem? - zapytał, jedną ręka łapiąc się pod bok, bo w drugiej miał drinka. I przechylił lekko głowę w bok, czekając na ocenę Barb Broughton .
- Powiedziała kobieta w piance… nikt Ci nigdy nie mówił, że trzeba najpierw wyłożyć karty na stół? - zapytał, z lekkim rozbawieniem. Nigdy nie przepadał za plażowaniem, jak już to siedział w cieniu z książką, a nie opalając się na plaży... i wolał aktywniejsze spędzanie czasu na wodzie, niż obok niej.
No ale, teraz był tutaj, teraz nie gonił za tematem. Teraz gonił za ochłodą, a zamiast tego trafił na gorący okaz! I tak, pewnie święta z wymianą domu byłyby ciekawą odskocznią, ale Jack chyba by nie zniósł kogoś obcego, pałętającego się po jego domu… nie lubił jak ludzie wtrącali się w jego rzeczy i sprawy. Hipokryta, skoro sam robił to nagminnie!
- O dziwaka, tak? - zapytał z lekkim rozbawieniem - A jakie są oznaki bycia dziwakiem? - zapytał, jedną ręka łapiąc się pod bok, bo w drugiej miał drinka. I przechylił lekko głowę w bok, czekając na ocenę Barb Broughton .
- Powiedziała kobieta w piance… nikt Ci nigdy nie mówił, że trzeba najpierw wyłożyć karty na stół? - zapytał, z lekkim rozbawieniem. Nigdy nie przepadał za plażowaniem, jak już to siedział w cieniu z książką, a nie opalając się na plaży... i wolał aktywniejsze spędzanie czasu na wodzie, niż obok niej.
about
Don’t look at me and tell me it’s all going to be okay, when everything is falling apart, just sit with me and help me get back up.
[akapit]
[akapit]
[akapit]
jackson hargreeves
MOCNE POLECANKO (k l i k)
about
Stary dziennikarz, który niszczy swoją wątrobę i nawiązuje same dziwne relacje z ludźmi dookoła.
Jackson doskonale wiedział, że dobre tematy w życiu są jak inne dobre okazje. Nie zdarzają się aż tak często! Dlatego trzeba je łapać i wyciągać z nich jak najwięcej. Na zawodowej ścieżce lubił jej ucierać nosa, ale to nie znaczyło, że nie szanował jej pracy. Nie mówił jej oczywiście tego nigdy wprost, a jak już, to wytykał jej jakieś braki czy coś, czego według niego mogła dopilnować. Albo co zauważyć, zanim on to zrobił i opisał w swoim reportażu. W końcu był (o wiele) starszy, mógł się dzielić swoją wiekową mądrością, nawet jeśli w taki nie do końca miły sposób! I oczywiście jednocześnie dobrze wiedział, że policja ma o wiele bardziej związane ręce, jeśli chodziło o pozyskiwanie dowodów, nie mogli się na przykład nigdzie włamywać, ani podsłuchiwać bez nakazu, jak wścibscy dziennikarze. No chyba że chcieli przekreślić swoje szanse w sądzie na zamknięcie złych ludzi…
- E tam od razu wchodzenie. Przecież się nie zanurzyłem. Gdybym się zanurzył, na przykład tak w pełni i nie wychodził, wtedy mogłabyś to uznać za dziwne. Albo gdybym się wynurzył z oceanu, ubrany nie tylko w jeansy, ale i kurtkę puchową… i narty biegowe - podsumował, bo wyobraźnie miał dość bogatą, więc oczywiście podpowiedziała mu kilka nieco dziwniejszych scenariuszy. A potem uśmiechnął, się, bo halo, wcale nie był dziwakiem! I nie odbierał tego personalnie. Zresztą po chwili i tak już zapomniał o czym była mowa, skoro Barb Broughton tak chętnie odsłaniała swoje ciało. Przesunął po nim wzrokiem i zatrzymał się na jej twarzy, bo też nie zamierzał się jak creep wgapiać tam gdzie nie powinien, skoro tu miała oczy. Z szacunkiem dla koleżanki z pracy. Czy tam obok pracy.
- Ja nie mam pod spodem takiego bikini - wyjawił ze smutkiem, powoli kierując się na plażę. - Nie przygotowałem się - dodał, bo nie planował pływać. Pod spodem miał swoją normalną bieliznę, ale nie wiedział, czy teraz powinien ją zaprezentować! Zwłaszcza, że co jak co, ale on tutaj świecił gołą klatą, a ona nie do końca, sytuacja tak czy siak nie była wyrównana. Obserwował jej wędrówkę, a potem zaśmiał się cicho. - Wciąż mam na sobie mniej niż ty - zauważył, klepiąc lekko swoją klatkę piersiową, a potem do niej mrugnął, bo był pewien, że to nie jest zaproszenie do dalszego striptizu. - Z wami to nigdy nie wiadomo, czy to tylko przypadkowe spotkanie, czy jednak coś za nim stoi. Spotkałem wiele glin na swojej drodze, część w czasach, kiedy… kamerki w wyposażeniu wiele wam ułatwiały - zauważył z lekkim rozbawieniem. Oczywiście było to w Stanach, no i miał szczęście być białasem tam, więc i tak nie pakował się w aż tyle kłopotów, w ile mógł, ale… no swoje bęcki zebrał od policjantów, którzy nie lubili wścibskich dziennikarzy. A potem o tych bęckach bardzo ładnie pisał.
- Widzisz, to właśnie brzmi jak zawoalowana groźba, przez którą człowiek zawsze czuje się podejrzany - zauważył z lekkim rozbawieniem - Ale to ciekawe, że mówisz o słabości. Teraz nie wiem, czy zgrywasz dobrego glinę, czy jednak jakiś inny podstęp się w tym chowa - zauważył, przechylając lekko głowę i robiąc krok w jej stronę. Więcej zrobić nie mógł, bez ryzyka zamoczenia sobie podwiniętych spodni. - Ale opowiedz mi, bo teraz mnie zaintrygowałaś. Jakie kłopoty mogą mi grozić przez tą tajemniczą słabość? - zapytał z figlarnym uśmiechem, a potem napił się swojego drinka, ukrytego w kubku po kawie.
- E tam od razu wchodzenie. Przecież się nie zanurzyłem. Gdybym się zanurzył, na przykład tak w pełni i nie wychodził, wtedy mogłabyś to uznać za dziwne. Albo gdybym się wynurzył z oceanu, ubrany nie tylko w jeansy, ale i kurtkę puchową… i narty biegowe - podsumował, bo wyobraźnie miał dość bogatą, więc oczywiście podpowiedziała mu kilka nieco dziwniejszych scenariuszy. A potem uśmiechnął, się, bo halo, wcale nie był dziwakiem! I nie odbierał tego personalnie. Zresztą po chwili i tak już zapomniał o czym była mowa, skoro Barb Broughton tak chętnie odsłaniała swoje ciało. Przesunął po nim wzrokiem i zatrzymał się na jej twarzy, bo też nie zamierzał się jak creep wgapiać tam gdzie nie powinien, skoro tu miała oczy. Z szacunkiem dla koleżanki z pracy. Czy tam obok pracy.
- Ja nie mam pod spodem takiego bikini - wyjawił ze smutkiem, powoli kierując się na plażę. - Nie przygotowałem się - dodał, bo nie planował pływać. Pod spodem miał swoją normalną bieliznę, ale nie wiedział, czy teraz powinien ją zaprezentować! Zwłaszcza, że co jak co, ale on tutaj świecił gołą klatą, a ona nie do końca, sytuacja tak czy siak nie była wyrównana. Obserwował jej wędrówkę, a potem zaśmiał się cicho. - Wciąż mam na sobie mniej niż ty - zauważył, klepiąc lekko swoją klatkę piersiową, a potem do niej mrugnął, bo był pewien, że to nie jest zaproszenie do dalszego striptizu. - Z wami to nigdy nie wiadomo, czy to tylko przypadkowe spotkanie, czy jednak coś za nim stoi. Spotkałem wiele glin na swojej drodze, część w czasach, kiedy… kamerki w wyposażeniu wiele wam ułatwiały - zauważył z lekkim rozbawieniem. Oczywiście było to w Stanach, no i miał szczęście być białasem tam, więc i tak nie pakował się w aż tyle kłopotów, w ile mógł, ale… no swoje bęcki zebrał od policjantów, którzy nie lubili wścibskich dziennikarzy. A potem o tych bęckach bardzo ładnie pisał.
- Widzisz, to właśnie brzmi jak zawoalowana groźba, przez którą człowiek zawsze czuje się podejrzany - zauważył z lekkim rozbawieniem - Ale to ciekawe, że mówisz o słabości. Teraz nie wiem, czy zgrywasz dobrego glinę, czy jednak jakiś inny podstęp się w tym chowa - zauważył, przechylając lekko głowę i robiąc krok w jej stronę. Więcej zrobić nie mógł, bez ryzyka zamoczenia sobie podwiniętych spodni. - Ale opowiedz mi, bo teraz mnie zaintrygowałaś. Jakie kłopoty mogą mi grozić przez tą tajemniczą słabość? - zapytał z figlarnym uśmiechem, a potem napił się swojego drinka, ukrytego w kubku po kawie.