about
Kiedyś wierzył w sprawiedliwość i osądzanie. Teraz sam je wymierza robiąc z siebie sędziego.
Ale ogółem to fajny chłopak!
Ale ogółem to fajny chłopak!
Neil przeżywał ostatnio ciężkie czasy. W jego głowie ciągle toczyła się bitwa między dobrem, a złem. Leżąc w łóżku czy też jadąc autem w błogiej ciszy, przed oczyma ciągle przeskakiwały mu te same obrazy. On jako dzieciak nie mogący uratować siostry, potem ten sam chłopiec zmieniający się w mężczyznę i niszczący własne życie tylko po to by złapać mordercę Isabelle. A najczęściej odwiedzała go teraźniejszość. Nie potrafił zrobić kroku do przodu, a gdy już jakoś postawił stopę w kierunku w którym powinien był zmierzać, cofał się o kolejne dwa stopnie do tyłu. Męczyło go to, nie dawało spać, zabierało nadzieję i szanse na szczęśliwe zakończenie. Teraz jeszcze po powrocie musiał stawić czoła kolejnemu wyzwaniu.
Odette. Zawsze byli sobie bliscy, niegdyś nierozłączni, przyjaciele którzy czują do siebie coś więcej. Wiedzą o tym, rozmawiają na ten temat, czasami marzą, ale nigdy nie wychodzą ku temu na przeciw. Paxton uważał, że nie nadaje się do związków, jego nocna profesja uniemożliwia mu normalne życie. Być może jest to tylko wymówka od tego, by nie kochać. Nie potrafił wyznawać uczuć, jeśli o to chodził, był w tym kiepski jak australijscy piłkarze na Mistrzostwach Świata. Stąpał niepewnie po dosyć pewnym gruncie. Przecież Odette wiedziała o nim wszystko, potrafiła go wspierać, pobudzać, dawać nadzieję, a mimo to oboje uważali, że ich związek nie ma najmniejszych szans się utrzymać. Być może właśnie przez to, że znali się jak łyse konie.
Dzisiaj jednak musiał z nią porozmawiać albo chociaż pomilczeć przy winie. Potrzebował tego jak tlenu, nawet jeśli nie zamienią ze sobą zbyt wielu słów, ona i tak będzie wiedziała o co chodzi. Jakby miała zdolności telepatyczne, wręcz czytała mu w myślach. Nie liczył na żadne darmowe loty ani najlepsze miejsca w drogiej linii lotniczej. Nigdy by z jej dobrego serca nie zakpił.
Dni w których była w Lorne Bay należały do rzadkości. Choć to on wyjechał jako pierwszy z miasta to jednak został na lądzie w mieście z którego zawsze coś wyjeżdża w kierunku rodzinnych stron. Odette podróżowała, kochała to robić, może wpływ na to miało dzieciństwo spędzone w szpitalach, ale uwielbiał jej opowieści i choć czasami wręcz wchodziła mu na głowę kochał tą małą bestię.
Zapukał delikatnie do jej drzwi. Mieszkali blisko siebie co też ułatwiało spotkania. Dla Paxtona było to wręcz idealne! Przynajmniej sąsiedzi nie patrzyli na nich krzywo, gdy widzieli któreś z nich z rana na korytarzu. Kiedy otworzyła uśmiechnął się delikatnie wyciągając w jej kierunku butelkę z trunkiem.
- Cześć. Mogę wejść? - Spytał, ale było to raczej pytanie retoryczne, bo po tym jak ucałował ją w policzek wszedł do środka ściągając jednocześnie buty.
Odette Overgaard
Odette. Zawsze byli sobie bliscy, niegdyś nierozłączni, przyjaciele którzy czują do siebie coś więcej. Wiedzą o tym, rozmawiają na ten temat, czasami marzą, ale nigdy nie wychodzą ku temu na przeciw. Paxton uważał, że nie nadaje się do związków, jego nocna profesja uniemożliwia mu normalne życie. Być może jest to tylko wymówka od tego, by nie kochać. Nie potrafił wyznawać uczuć, jeśli o to chodził, był w tym kiepski jak australijscy piłkarze na Mistrzostwach Świata. Stąpał niepewnie po dosyć pewnym gruncie. Przecież Odette wiedziała o nim wszystko, potrafiła go wspierać, pobudzać, dawać nadzieję, a mimo to oboje uważali, że ich związek nie ma najmniejszych szans się utrzymać. Być może właśnie przez to, że znali się jak łyse konie.
Dzisiaj jednak musiał z nią porozmawiać albo chociaż pomilczeć przy winie. Potrzebował tego jak tlenu, nawet jeśli nie zamienią ze sobą zbyt wielu słów, ona i tak będzie wiedziała o co chodzi. Jakby miała zdolności telepatyczne, wręcz czytała mu w myślach. Nie liczył na żadne darmowe loty ani najlepsze miejsca w drogiej linii lotniczej. Nigdy by z jej dobrego serca nie zakpił.
Dni w których była w Lorne Bay należały do rzadkości. Choć to on wyjechał jako pierwszy z miasta to jednak został na lądzie w mieście z którego zawsze coś wyjeżdża w kierunku rodzinnych stron. Odette podróżowała, kochała to robić, może wpływ na to miało dzieciństwo spędzone w szpitalach, ale uwielbiał jej opowieści i choć czasami wręcz wchodziła mu na głowę kochał tą małą bestię.
Zapukał delikatnie do jej drzwi. Mieszkali blisko siebie co też ułatwiało spotkania. Dla Paxtona było to wręcz idealne! Przynajmniej sąsiedzi nie patrzyli na nich krzywo, gdy widzieli któreś z nich z rana na korytarzu. Kiedy otworzyła uśmiechnął się delikatnie wyciągając w jej kierunku butelkę z trunkiem.
- Cześć. Mogę wejść? - Spytał, ale było to raczej pytanie retoryczne, bo po tym jak ucałował ją w policzek wszedł do środka ściągając jednocześnie buty.
Odette Overgaard
about
She never looked nice. She looked like art, and art wasn’t supposed to look nice; it was supposed to make you feel something.
[akapit]
[akapit]
[akapit]
Neil Paxton