właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
Mógł jej powiedzieć co robił, dlatego chciała z nim porozmawiać już pierwszego dnia, gdy do niego przyszła. Nie chciał. Bazowała więc na tym co wiedziała, a że nie było tego za dużo, no to cóż. Tak to już bywało. Poza tym, jego zachowanie ją wkurzało więc nawet nie było jej przykro, że się wypowiada na jego temat nie znając całej prawdy. Może gdyby był dla niej trochę milszy i zachowywał sie jak cywilizowany człowiek, to wtedy i jej podejście byłoby inne, bardziej trzymałaby język za zębami. Niestety tak się nie działo.
- A teraz jesteś super? Każdy docenia nawalonego szefa - rzuciła wskazując na butelkę alkoholu. Nie wydawało jej się żeby w tym momencie miał super głowę do ogarniania tego wszystkiego. Ba! Była nawet pewna, że nie miał, a nawet jeśli to w takim stanie nie był najlepszym szefem na świecie. Pewnie każdy pracownik byłby go w stanie oszukać.
- Nie trzymam Cię tutaj, poradzę sobie - jak nie chciał z nią iść na plażę to nie. Ona była święcie przekonana, że tam właśnie zmierzali i dlatego trochę się zdziwiła, gdy okazało się, że jest inaczej. Dała się okłamać. Nie pierwszy raz. - Co do cholery - mruknęła pod nosem patrząc na to w jakim miejscu się znaleźli i zdecydowanie było to dalej do plaży niż bliżej. Takie rozwiązanie nie przypadło jej do gustu. - Sama sobie zamówię, nie potrzebuję Twojej pomocy - poza tym nie chciała wracać do domu, chciała zrealizować swoje imprezowe plany. - Idź już sobie - dodała jeszcze - kanapa czeka - prychnęła jeszcze i musiała się przez chwilę skupić, w którą stronę powinna teraz iść żeby dotrzeć na plażę i do klubów, w których chciała jak najszybciej się znaleźć żeby napić się sporo i zapomnieć o tym spotkaniu.
towarzyska meduza
catlady#7921
właściciel szkoły nurków — i nurek ratownik
33 yo — 182 cm
Awatar użytkownika
about
Współwłaściciel szkoły nurkowania, nurek-ratownik, a do tego szuka nowych kłopotów w życiu.
Mogła być obok i wiedzieć wszystko na bieżąco, ale wybrała inaczej. A co gorsza, niespecjalnie go wtajemniczyła w to dlaczego chciała tak, a nie inaczej się zachować. Will nigdy nie był nachalnym typem, więc mogła się po nim spodziewać, że da jej przestrzeń, której tak bardzo chciała. A on sam przecież był dużym chłopcem, poradzi sobie. Ze śmiercią rodziców sobie poradził bez jej pomocy, z innymi gównami też. Więc i teraz sobie radził. Może i ona nie pochwalała jego metod, ale co z tego? Były jego, nie jej. Nie miała prawa go oceniać. A robiła to cały czas.
- Skończyłaś? - rzucił znudzony, bo co jak co, ale o tym jakim był szefem przez ostatnie lata też nic nie wiedziała. Więc mogła sobie zgadywać, ale w sumie nie miała nawet aktualnych informacji gdzie pracował. Raczej. A co dopiero z kim. Nie chodził też do pracy nawalony, więc nie widział powodu żeby się bronić tutaj, czy cokolwiek, bo były to zarzuty z dupy. A i tak jak widać, przejmował się na tyle żeby jednak odstawić ją do chaty w jednym kawałku. Dlatego kiwał sobie głową na jej oburzenia, ale szedł dalej i jak znalazł się pod swoim domem, to oczywiście zajął się otwieraniem drzwi i szukaniem telefonu.
- A na Ciebie czeka topienie się w oceanie? Ekstra, czekaj tutaj - rzucił, zostawiając w środku swoje siaty i wracając po chwili z telefonem. - Czym chcesz jechać? - zapytał, unosząc brwi i rzucając jej chłodne spojrzenie. Kto powiedział, że handlowanie z Willem było łatwe? Życie z nim też nie było łatwe, mogła zapytać się jego prawie byłej żony, potwierdziłaby.
happy halloween
-
właścicielka sadu i tancerka — sad
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
cesarzowa w jabłkowym imperium, ucząca dzieci baletu czekająca na to co jej życie przyniesie
Oczywiście, że nie chciała go wtajemniczać w to dlaczego wybrała tak, a nie inaczej. Jakby miała to zrobić? William był sobie wtedy szczęśliwy z tą blondyną, a ona miałaby wbić i powiedzieć mu, że nie mogą się ze sobą więcej przyjaźnić, bo może coś do niego czuje,a nie powinna? No to brzmiało źle nawet w jej głowie, a co dopiero na żywo. Ginevra naprawdę sądziła, że nie potrzebuje wiele czasu żeby się z tym uporać i prędzej czy później wszystko wróci do normy, tak jak to było do tej pory. Wkurzała się sama na siebie, że w ogóle pozwoliła sobie na myślenie o Williamie w inny sposób niż jak o przyjacielu, a w ogóle to pewnie najlepiej, by było gdyby nigdy nie wpadli na pomysł zastania fwb. Chociaż ciężko było też powiedzieć, żeby tego jakoś wybitnie żałowała, bo tak też nie było. - Z Tobą - prychnęła i pokazała mu środkowy palec, bo naprawdę przez długi czas dzisiejszego wieczora była dla niego miła. Po raz kolejny chciała mu jakoś pomóc i po raz kolejny odtrącił jej, wyciągniętą na zgodę, dłoń. No i skoro tak, to nie musiała się przynajmniej dłużej starać. - Ciebie mogę utopić w oceanie - prychnęła pod nosem. - Nie jestem głupia Will, wiem, że się nie pływa po pijaku - chociaż pewnie można było w wodzie postać... okej, może nie można było, ale Gin, by spróbowała. To nie tak, że miała jakieś wielkie plany w życiu i, że ktoś poza jej rodziną, by płakał gdyby się utopiła. - Niczym - odpowiedziała, chociaż sama nie wiedziała czemu tu w ogóle jeszcze stała i z nim dyskutowała.- Ty nie potrzebujesz mojej pomocy, a ja nie potrzebuje Twojej, potrafię sobie zamówić taksówkę - gdyby chciała jechać do domu, na razie nie chciała. - Dobranoc Henderson - chociaż może bardziej powinna powiedzieć "żegnaj", bo nie miała już do niego cierpliwości.

2xzt
towarzyska meduza
catlady#7921
ODPOWIEDZ