lorne bay — lorne bay
27 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
14.

Jedda dobrze trafiła, bo Cole akurat był po zmianie. Zdążył wejść do domu, zjeść, umyć się i w sumie nawet trochę przygotowywał się do spania. W końcu był nowym człowiekiem i nie chodził na każdą imprezę na jaką dostawał zaproszenie. Teraz stał się bardzo wybredny, a właściwie to nawet przestał chodzić na takie imprezy. Nigdy nie wynikało z nich nic dobrego. Wręcz przeciwnie. Ładował się w kłopoty, których powinien unikać skoro był policjantem i miał aspiracje na to, żeby stawać się lepszym człowiekiem.
Siedział i oglądał telewizję i prawie już przysypiał. Widział, że jego telefon się rozświetlił, ale absolutnie nie miał zamiaru po niego sięgać. Nie był zainteresowany życiem towarzyskim o tej godzinie. Coś go jednak podkusiło i widząc wiadomość od Jeddy aż się wyprostował i momentalnie rozbudził. Szybko jej odpisał i w międzyczasie jak czekał na jej odpowiedź to zaczął się ubierać. Nie wchodziły w grę żadne odmowy. Nie było opcji, żeby wracała stamtąd sama. Tym bardziej, że jednak nie miał daleko, bo sam jeszcze urzędował na Sapphire River.
Ubrał się, podłączył telefon do powerbanka i wybiegł z domu i wsiadł do auta, którym prawie ruszył zanim je jeszcze odpalił. Dojechanie na odpowiednią dzielnicę nie zajęło mu zbyt dużo czasu. Lorne Bay nie było takie wielkie, a o tej godzinie ruch był praktycznie nieistniejący. Jedynym problemem jaki miał to było dostrzeżenie Jeddy gdziekolwiek. Zadzwonił więc do niej, a kiedy ta podała mu konkretną lokalizację to zaparkował gdzieś auto i postanowił dołączyć do niej na piechotę. Przez cały czas pozostawał z nią na łączach, żeby czuła się bezpieczniej. W końcu ją dostrzegł i nawet uniósł rękę i poinformował ją przez telefon, że to on. Podbiegł nawet, żeby być bliżej i dopiero się rozłączył. –Cześć. – Przywitał się zmartwiony i bez słowa ją przytulił uznając, że będzie to coś czego Jedda potrzebowała. –Mów co się stało. – Bo wiadomo, że przez smsy to wszystko takie okrojone.

Jedda Corrente
sumienny żółwik
alemalpa#7279
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
[10]

Po tej krótkiej wymianie wiadomości z Demosem, Jed doszła do wniosku, że chyba tylko niepotrzebnie spanikowała. Nie potrzebowała rycerza na białym koniu. A to ewidentnie pretendowało sytuację tego sortu. Była poniekąd zła na siebie za tą chwilową słabość, która opanowała ją tuż przed usunięciem wiadomości. Zamiast tego nacisnęła przycisk wyślij. Przez cały czas, gdy oczekiwała na Demosa, krążyło jej pytanie po głowie, że właściwie to po co do niego napisała? Dałaby sobie radę z powrotem, bo przecież właściwie nic wielkiego (ani tym bardziej złego) się nie wydarzyło. Nic się nie stało. Tylko tyle, że próbując się włamać przez okno do domu, w którym niegdyś mieszkała Tilly, Jedda upadła na twardy grunt i pobrudziła się. Upadła – nie z powodu kiepskiej koordynacji czy braku zręczności – dlatego, że wydawało jej się, że widziała na podjeździe tego samego typa, który zaczepił ją ostatnio po pracy. I mocno ją to zdezorientowało i wystraszyło. Obawiając się, że mógłby ją zobaczyć, zaczęła biec i dopiero, gdy znalazła się na ruchliwej ulicy, odetchnęła z ulgą i skarciła się za tak kiepskie przygotowanie. Ojciec by ją wyśmiał. Najpierw zamknąłby ją w domu, a później wyśmiał. Sama Jedda stwierdziła, że beznadziejny z niej szpieg, a jeszcze gorsza włamywaczka. Zresztą, co ona sobie myślała… Przecież wiedziała, że Tilly ma współlokatora – nie wiedziała tylko, co w miejscu jej byłego zamieszkania robił tamten mężczyzna. To wszystko sprawiło, że naprawdę wręcz pragnęła rozmowy z Demosa, co zresztą było widać po tej jakże impulsywnej wiadomości, którą mu wysłała. – Głupia – powiedziała sama do siebie, jeszcze zanim zadzwonił, by ją zlokalizować.
Kiedy go zobaczyła, musiała przyznać, że troska wręcz od niego biła, a to tylko jeszcze bardziej pogarszało sprawę. Nie zdążyła nawet się z nim przywitać, bo tak bardzo ją zaskoczył jego gest. Momentalnie poczuła wyrzuty sumienia. – Okej, stop – powiedziała stanowczo i delikatnie go odepchnęła łokciem, bo tyle troski to już było dla niej nieco za dużo. Jednocześnie nie chciała, by poczuł się urażony, dlatego zrobiła to bardzo delikatnie. – Nic mi nie jest. Naprawdę. Przepraszam, bo chyba… chyba się o mnie martwiłeś – powiedziała ze szczerą skruchą i położyła mu dłoń na ramieniu. – Zupełnie niepotrzebnie. Nie powinnam była do ciebie pisać, ale nie sądziłam, że tak po prostu zerwiesz się i po mnie przyjedziesz – powiedziała poniekąd z niedowierzaniem. – Ale mimo wszystko cieszę się, że przyjechałeś, bo ostatnio ciężko jest mi się gdziekolwiek przedostać. Ostatnio rozbiłam samochód brata a potem zniszczyłam rower, bo potrącił mnie Archer. Niespecjalnie, oczywiście. Właściwie to sama mu się wpakowałam pod kółka, ale też… niespecjalnie. W końcu nie jestem jakąś masochistką, okej? Po prostu nie mogę się odpędzić od kłopotów… – paplała bez sensu i całkiem nerwowo, już w ogóle na niego nie patrząc, a tylko mocniej ściskając jego ramię. Jakby zapomniała, że wciąż wbija w jego mięsień palce. Do sedna sprawy przejdzie dopiero w samochodzie.

Cole Demos
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
lorne bay — lorne bay
27 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Odsunął się kiedy go tak odepchnęła. Nawet cofnął się o krok w obawie, że zrobił coś nie tak. Może źle odebrał jej smsy. Może jak mu napisała, że nie musi przyjeżdżać to nie powinien przyjeżdżać. Boże… czy znowu zachowywał się jak jakiś zdesperowany kretyn mimo, że nie pragnął w tym momencie niczego innego niż przyjaźni. Może jednak był w błędzie i nie potrafił rozmawiać z kobietami, a już na pewno nie potrafił odczytywać od nich żadnych sygnałów. –Wybacz. – Powiedział w razie gdyby rzeczywiście ją uraził swoim zachowaniem. No, ale teraz jak już zachował bezpieczną odległość to wsadził ręce w kieszenie i skupił się na słowach Jeddy.
Machnął ręką, żeby nie przeżywać tego, że się o nią martwił. Jasne, martwił się, ale nie może tak przecież tego okazać. Jej smsy szczerze go wystraszyły. Widać, że w jej życiu działo się coś grubego, a Jedda zamiast to zgłaszać dalej policji, działała na własną rękę. Nieco nierozsądne zachowanie, no ale kim on był, żeby mówić ludziom jak mają żyć.
Pokiwał głową. –Możliwe, że chyba rzeczywiście przesadziłem z moją reakcją. – Przyznał się i nawet posłał jej delikatny uśmiech. Rozejrzał się po okolicy. Nie było tu jakoś aż tak strasznie. Chyba sam sobie wiele wmówił i jak jej szukał spanikowany to pewnie jego mózg też inaczej działał i dziwnie rejestrował niektóre rzeczy.
-Wow. – Nie wiedział co powiedzieć na to rozbicie auta i zniszczenie roweru i potrącenie, ale rzeczywiście brzmiało to jak bardzo dużo rzeczy jak na jedną osobę. –To całkiem sporo wydarzeń. – Trochę parsknął śmiechem, chociaż może nie powinien, bo jednak to były spore wypadki, przy których rzeczywiście mogła zostać ranna. Wydawało się jednak jakby wszystko było w porządku. –Wiesz, że istnieją jeszcze taksówki, nie? Ubery i te sprawy? – Zapytał rozbawiony. –Można też poprosić kogoś z autem o podwózkę. – Rozwiązań było wiele, a jednak to co ona robiła w tym momencie było nierozsądne. W takiej sytuacji lepiej byłoby mieć kogoś przy swoim boku. Nawet jeśli próbowałaby do tego mieszkania iść na pieszo.
-Może w takiej sytuacji dobrze byłoby nie podróżować po zmroku w pojedynkę? – Zasugerował z lekkim uśmiechem. Spojrzał na jej dłoń zaciskającą jego ramię. –Chodź, odwiozę cię do domu. – Kiwnął głową w stronę, z której przyszedł. W końcu do auta był kawałek drogi.

Jedda Corrente
sumienny żółwik
alemalpa#7279
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
Przewróciła dyskretnie oczyma. – Nie przepraszaj. Tylko na siebie jestem zła – oznajmiła szczerze, bo rzeczywiście była. Za początkową panikę, za nieprzemyślane włamanie i za napisanie do Demosa w chwili słabości. Nie wiedziała, co działo się w jego głowie, ale i tak czuła, że zachowuje się wobec niego całkiem nie fair. I to od samego początku, kiedy poprosiła go o pomoc z pozyskaniem akt.
Z ciężkim westchnieniem, ale odwzajemniła jego delikatny uśmiech. – Dziękuję – powiedziała szczerze, bo miała za co dziękować. Po pierwsze za to, że się pojawił. I nawet za tą przesadzoną reakcję, bo przynajmniej miała świadomość tego, że komuś jeszcze na niej zależy – a bardziej na tym, by nie stała jej się żadna krzywda. I trochę ją to uspokoiło na moment. To znaczy, nie, żeby wątpiła, iż rodzina Corrente byłaby w stanie poruszyć niebo i ziemię, gdyby coś jej się przytrafiło i również zniknęła – co do tego miała pewność.
I zaraz po tym wysypały się z niej te wszystkie słowa o ostatnich nieszczęściach, które miały miejsce w jej życiu. – Fakt – przyznała ze wzruszeniem ramion. Rzeczywiście trochę się u niej w ostatnim czasie działo, ale czasem Jed miała wrażenie, że sama to wszystko na siebie sprowadziła.
Wygląda na to, że właśnie teraz proszę kogoś szczególnego o podwózkę – powiedziała, nie mogąc się powstrzymać przed uroczym uśmiechem, bo pomimo absurdu tej sytuacji nie potrafiła wyzbyć się lekkiego tonu, gdy i on przemawiał do niej wcześniej z takim rozbawieniem. Jasne, rozumiała, co miał na myśli i wiedziała doskonale, że miał rację, ale Jedda nie chciała nikogo niepotrzebnie narażać – nie po zniknięciu Tilly. Nie miała ochotę odpowiadać mu na zarzut, iż powinna chyba nie podejmować się żadnych przygód w pojedynkę po zmroku. Jak ostatnia sytuacja jej potwierdziła, po zmroku czy nie i tak nie powinna czuć się bezpieczna.
Skinęła potwierdzająco głową i objęła się ramionami. Idąc, szła blisko niego, ale nie na tyle, by naruszać jego przestrzeń. Obejrzała się przez ramię raz czy dwa, ale w końcu dała sobie spokój, zdając sobie sprawę z tego, jak głupio się zachowuje. – Pytałeś co się stało – zagadnęła po chwili milczenia. Chyba naprawdę była mu winna wyjaśnienia. Zwłaszcza, że w ostatnim czasie bardzo jej pomagał, nie mówiąc o tym, że dbał o nią jako o przyjaciółkę i nie zliczę, ile razy odprowadził czy odwiózł ją do domu – zupełnie tak jak teraz. – W zasadzie kilka rzeczy – przyznała powoli i niechętnie. – Chyba przynoszę ludziom pecha – mruknęła ciszej i ponownie przewróciła oczyma z irytacji.
Cole Demos
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
lorne bay — lorne bay
27 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
-Jasne. – Odpowiedział, ale tak naprawdę to absolutnie nic nie było dla niego jasne. Niczego nie ogarniał. Zaczynał nawet rozmyślać o tym czy przypadkiem nie jest w jakiś dziwny sposób wykorzystywany. Nie wiedział jednak do czego. Może chodziło po prostu o to, że każdy czasami potrzebował atencji, a Cole w tym momencie sprawiał wrażenie kogoś kto będzie na czyjeś zawołanie za każdym razem. No bo jednak serio, rzucił wszystko i tutaj był, a Jedda nie miała żadnych problemów.
Skinął tylko głową na podziękowanie. Nie było o czym mówić. To tylko przesadzona reakcja z jego strony. Chociaż jeszcze chwilę temu był pewien tego, że robił to co zrobiłby każdy przyjaciel.
-Mhm. – Uśmiechnął się pod nosem. Absolutnie nie widział w sobie kogoś szczególnego. A już na pewno nie czuł, żeby dla Jeddy był kimś szczególnym. Ot, zapewne kolejny przydupas, który leci za każdym razem jak ładna dziewczyna sobie zażyczy jego towarzystwa.
-Tak. – Potwierdził i kątem oka na nią zerknął. Jasne, rzeczywiście zapytał co się stało, bo naprawdę chciał wiedzieć co się dzieje. Z drugiej jednak strony, nigdy nie był typem, który zagłębiał się w cudze problemy i sprawy. Jeszcze nie dawno nie zagłębiał się w takie rzeczy, bo po prostu go to nie interesowało, tak jak nikogo nigdy nie interesowały jego zmartwienia i problemy. Tym razem było jednak inaczej. Był innym człowiekiem, tym razem chciał wiedzieć. Nie z czystej ciekawości, ale po prostu z troski o osobę, którą znał i o którą się troszczył. Jego nowe podejście do życia nie pozwalało mu jednak na to, żeby zadawać to pytanie zbyt często, ani żeby naciskać w celu otrzymania odpowiedzi. Wolałby żeby takie zaufanie przyszło naturalnie. Zapytał i Jedda nie odpowiedziała od razu, ale teraz była gotowa na rozwinięcie tematu. Właśnie o coś takiego mu chodziło.
Spojrzał na nią unosząc brwi w zdziwieniu, ale jednocześnie nie potrafił ukryć delikatnego uśmieszku rozbawienia. –Może jeszcze mi powiesz, że ciąży na tobie jakaś klątwa czy coś? – Zapytał w ramach żartu, ale jednak po chwili spoważniał. –Chcesz rozwinąć tą myśl? Bo jednak to co powiedziałaś… mogę to zinterpretować na milion sposobów, a podejrzewam, że żadne z nas nie chce tego, żebym coś źle zrozumiał. – Jeszcze by zinterpretował coś na jej niekorzyść i straciłby przyjaciółkę. Tego nie chciał. Nie był na to gotowy. Jeszcze nie pozbierał się po tym jak stracił Raine. Kolejna strata złamałaby go nieodwracalnie.

Jedda Corrente
sumienny żółwik
alemalpa#7279
WETERYNARZ — CAIRNS AQUARIUM
23 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Jest w 1/3 Aborygenką, zamieszkuje dzielnicę Tingaree i pracuje w oceanarium. Od roku poszukuje zaginionego chłopaka, ale marnie jej idzie. Robi wszystko, by nie być powiązaną z szemranymi interesami ojca, i to idzie jej nieco lepiej.
Zjebałam, pomyślała, gdy tylko usłyszała z jego strony to mruknięcie i nikły uśmiech. Miała ochotę sama sobie dać w twarz za to swoje zachowanie. Zwłaszcza, że potrzebowała sojusznika w postaci Demosa i zwyczajnie też przecież go lubiła. A nawet w ostatnim czasie – zwłaszcza po ich przypadkowym spotkaniu w Shadows – jej sympatia do niego zwyczajnie przeważała nad tym, że go potrzebowała jako sojusznika. Jedda tak właściwie potrzebowała przyjaciela, czego chyba jeszcze nie potrafiła przyznać na głos. Zagryzła mocno wargę, nie bardzo miała pomysł na to jak naprawić sytuację, bo poczuła, że przez to, że nie pozwoliła się przytulić trochę chyba pokazała mu, że trzyma go jednak na dystans. A tak nie było. W każdym razie nie do końca. Na pewno nie chciała przesadzić w swoim zachowaniu, ale jednocześnie nie chciała przecież go zranić taką głupotą.
Mimowolnie przewróciła oczyma i wypuściła z ulgą powietrze. Rzeczywiście chyba mówiła głupoty i pora była na wzięcie się w garść. I wdzięczna była za tą jego próbę rozładowania atmosfery, którą chyba sama tworzyła napiętą. – Okej, więc zacznę od tego, że Tilly zniknęła o czym ci pisałam. I nie odzywała się do mnie przez kilka dni i nigdzie nie mogłam jej znaleźć. Pomyślałam, że to dziwne, ale próbowałam sobie wytłumaczyć, że Tilly po prostu wyjechała i mnie olała, bo… – zawahała się, ale postanowiła jednak postawić na szczerość. – Bo nie interesuje ją nasze małe prywatne śledztwo. Bo tak, próbowałyśmy rozwiązać zagadkę zniknięcia mojego przyjaciela, ale tego już się pewnie domyśliłeś. – Bo niby Jedda nigdy nie powiedziała tego wprost podczas żadnej z ich rozmowy, ale pokazywała dobitnie, że nie przestanie drążyć tej sprawy. – W każdym razie potem pojawił się ten facet… – kontynuowała i nagle zaczęła bawić się nerwowym gestem pierścionkiem na swoim kciuku. Na samo wspomnienie tamtego spotkania nieco się spięła, co było widoczne w jej postawie. Bo przecież tamten mężczyzna powiedział jej, że ma znajomości na policji. Jed spojrzała na Cole’a uważnie i powiedziała sobie w myślach, że to niemożliwe, by jedyny mężczyzna, któremu obecnie ufała, miał jakikolwiek związek z tą całą sprawą. Chciała wierzyć, że on jest po jej stronie, dlatego o tym wszystkim mu mówiła. – To, co powiedział brzmiało jak ostrzeżenie. Powiedział, żebym odpuściła poszukiwania Johanna i Tilly. A przynajmniej tak to zrozumiałam, że on albo jego ludzie, albo ktokolwiek z kim ma powiązania, odpowiada za zniknięcie ich obojga i jeśli nie odpuszczę to mogę być następna – wypowiedziała szybko, chcąc to wszystko z siebie wyrzucić. – I teraz… jakby tego wszystkiego było mało, kiedy próbowałam się włamać do mieszkania Tilly, żeby przeszukać jej pokój, to wydawało mi się, że właśnie tego typa zobaczyłam na podjeździe i dlatego spanikowałam – powiedziała już praktycznie na jednym oddechu. Nastała chwila ciszy, z którą Jedda nie umiała sobie tak do końca poradzić, więc z ponownym przygryzieniem wargi podniosła na niego wzrok. – Czy teraz… żałujesz, że zapytałeś? – spytała, siląc się na lekkość, której jej zdecydowanie brakowało w tonie. Bo jednak to wszystko, co na niego zrzuciła… sporo tego było i w momencie, gdy tak czekała na jego reakcję, zastanawiała się czy dobrze postąpiła wylewając z siebie te wszystkie słowa.
Cole Demos
wystrzałowy jednorożec
no anu
brak multikont
ODPOWIEDZ