lorne bay — lorne bay
22 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To miało być jedno ze zwykłych zleceń. Miała pojawić się na imprezie, dotrzymać towarzystwa pewnym przystojniakom. Może z jednym z nich bardziej poszaleć... Przecież nie od dzisiaj wiadomo, że na takich eventach nie była grzeczna. Nacodzień krucha, niczym ciasteczko właśnie tak się odpalała. Nawet w Shadow nie pokazywała wszystkiego na co ją stać. Lubiła zlecenia wyjazdowe. Pojawiając się gdzieś nieopodal Lorne, gdzie nikt jej nie znał pozwało jej rozluźnić się całkowicie. Nawet jeśli czasem dochodziło do seksu, o ile ktoś ktoś jeszcze był w stanie cokolwiek z nią zrobić, Cookie robiła swoje i potem zapominała. W zależności od zapotrzebowania i potrzeb bawiących się... Wracala do domu, brała prysznic i żyła dalej. Udając idealną siostrę, córkę, koleżankę, sąsiadkę. Zazwyczaj na takie wypady zakładała na twarz maskę, zasłaniająca prawie cała jej twarz. Tym razem wyprała taką małą, zasłaniającą tylko jej oczy. Miała pojawić się późnym wieczorem, w połowie męskiej imprezy. Oczywiście przyjechała taksówką, przez całą drogę czuła na sobie wzrok kierowcy, którego co chwilę musiała karcić wskazując na drogę. Brakowałoby rozbili się na jakimś drzewie, a jej rodzina musiałaby identyfikować jej półnagie ciało. Chyba umarłaby drugi raz.
Zajrzała jeszcze do miejscowego sklepu. Kupując tam piersiówkę na rozluźnienie, skorzystała z okazji i zajrzała do publicznej toalety. Spryskała całe swoje ciało drogimi perfumami, rozprowadzając płyn po każdym załamaniu i zgięciu. Naniosła na usta błyszczyk i wypiła zakupiona butelczynę niemal duszkiem. Przez kilka minut wpatrywała się w swoje odbicie lustrzane. Kiedyś nie mogła tego robić, nie potrafiła spojrzeć sobie w oczy, sądząc że robi coś złego. Ale kiedy pieniądze zaczęły się zgadzać i jednocześnie sprawiała sobie przyjemność nie tylko psychiczną, ale i fizyczna. Przestała sobie cokolwiek zarzucać. Kiedy opuściła łazienkę było już późno. Idealna pora na pojawienie się na miejscu. Będąc przed drzwiami, za którymi za chwilę miało zacząć się szaleństwo nałożyła czerwona koronkową maskę na twarz, rozpuszczając swoje dlugie, ciemnobrązowe włosy. Poprawiła jeszcze top kończący się tuż pod biustem i idealnie pasująca do niego spódnice i zadzwoniła do drzwi, uśmiechając się jednocześnie zalotnie i zadziornie.
Z organizatorem imprezy przywitała się tak jak zwykle z każdym kto jej płacił - składała pocałunek w kąciku ust, na samym dole policzka i biorąc go pod rękę przechodziła do centralnej części domu.
- Dobry wieczór przystojnym towarzyszom... - zawołała szeroko się uśmiechając, rozglądając się po zgromadzonych przedstawicielach męskiego świata. - Który z was ma ochotę na ciasteczko... - Zerknęła kątem oka na gospodarza. Może wystarczy, że tylko potowarzyszy rozlewając alkohol jednocześnie prężąc się przed męskimi twarzami. Może będzie musiała pozbyć się ciuchów. Może zrobić coś więcej? Nigdy nie wiedziała jak przebiegnie ten wieczór. Jednego była pewne. W kościach czuła, że
ten wieczór będzie inny. I z pewnością go zapamięta.


Elias Rowbottom
powitalny kokos
M.
lorne bay — lorne bay
38 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
dawniej bokser, dzisiaj właściciel siłowni i instruktor boksu, który wciąż miewa problemy z agresją, choć naprawdę stara się panować nad swoimi emocjami, by nieco ułożyć swoje życie
6
Nie chciał tu być. Już kiedy tylko jego kumpel rzucił pomysłem, aby poszli do innego kumpla, który organizował kolejny męski wieczór, gdzie przoduje alkohol, narkotyki i często młode, wynajęte kobiety, Elias kręcił nosem. Nie w jego stylu są takie imprezy, zdecydowanie bardziej woli kameralne spotkania, podczas których można napić się piwa, pogadać, zjeść jakąś pizzę i czasem pograć na konsoli. Dał się jednak na tę imprezę zaciągnąć, choć przez pierwszą godzinę siedział gdzieś w kącie, cały czas popijając jednego drinka, i obserwował otoczenie. Podczas drugiej wymienił drinka na świeżego, chwilę z kimś pogadał, ale zaraz potem wrócił do swojego kąta, w którym czuł się po prostu lepiej, niż wśród nieznajomych mężczyzn wciągających biały proszek. Kiedy zaś zaczęła się trzecia godzina, wreszcie podjął decyzję o ewakuacji z powrocie do swoich czterech ścian. Jasne bowiem jest, że nie przekona się do tego, co tu się wyrabia, a nie chce też wyciągać stąd swojego kumpla, który najwyraźniej, w przeciwieństwie do niego, świetnie się bawi. Wstaje więc ze swojego fotela, wypija jednym haustem drinka, po czym podchodzi do grupki znajomych mężczyzn i zaczyna się z nimi żegnać.
To właśnie w tej chwili do apartamentu wchodzi nowa osoba — młoda, kuso ubrana dziewczyna z maską na twarzy. Już na pierwszy rzut oka widać, że to zamówiona pani do towarzystwa, którą gospodarz tak wychwalał, ale prawda jest taka, że w pierwszej chwili Elias w ogóle jej nie zauważa, stojąc tyłem do wejścia. Dopiero kiedy odwraca się na pięcie, by ruszyć w stronę drzwi wyjściowych, rejestruje obecność dziewczyny. I, gdyby nie ten znajomy głos, zapewne kompletnie by jej nie poznał. Otwiera szerzej oczy, lustrując ją od góry do dołu, początkowo nie chcąc uwierzyć, że stojąca przed nim dziewczyna to jego młoda sąsiadka. Kiedy jednak widzi, jak gospodarz rusza w jej stronę z lubieżnym uśmieszkiem, Elias szybko go wyprzedza i staje naprzeciwko ciemnowłosej z przymrużonymi oczami.
Co ty tu robisz? — pyta cicho, przez zaciśnięte zęby, po czym znowu przygląda się jej strojowi. — I co ty na sobie masz? — dodaje, ignorując gwizdy, które słyszy za swoimi plecami. Kompletnie nie spodziewał się tego po swojej uroczej, niewinnie wyglądającej sąsiadce. I chociaż to nie jego sprawa, jak sobie dorabia, tak nie ma zamiaru pozwolić jej zostać z bandą tych debili, bo kto wie, do czego będą chcieli ją wykorzystać. Na samą myśl krzywi się nieznacznie, po czym delikatnie łapie dziewczynę za przedramię. — Chodź, idziemy. Nie zostawię cię tutaj. I nie obchodzi mnie, że to twoja praca, idziesz ze mną i koniec — rzuca, ruszając w stronę wyjścia razem z Cookie. — Wybaczcie panowie, ale dzisiaj nici z zabawy — mówi do tłumu mężczyzn, który zaczyna wyć z niezadowoleniem. — Zadzwońcie po kogoś nowego, ona idzie ze mną — dodaje, rzucając na blat stolika, obok którego przechodzi, kilka stów. Przynajmniej może tak złagodzi niezadowolenie gospodarza, który przez moment ma chyba ochotę go zatrzymać, ale widząc pieniądze, zmienia zdanie.

Cookie Buchanan
ambitny krab
nonsens#5543
lorne bay — lorne bay
22 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jeśli sądziła na dobrą zabawę połączoną z jeszcze lepszym zarobkiem to grubo się myliła, w chwili gdy ujrzała swojego sąsiada. Twardy fundament jaki zbudowała legł w gruzach, bańka bezpieczeństwa pękła wraz z pierwszym słowem mężczyzny. A mogła założyć cały pieprzony kostium wraz z peruką. Mogła udawać,że się pomylił, albo całkowicie go zignorować. Przyszła tutaj tak jak przy każdym zleceniu. Dobrze się zabawić, trochę zaszaleć. I cały jej plan rozsypał się na malutkie kawałeczki. Przełknęła głośno ślinę nie chcąc wyjść z roli,skupiając całkowicie uwagę na gospodarzu. Przynajmniej do chwili, aż Elias zrównał się z nią sprawiajac, że poczuła się jak mała myszka - taka poganiania miotłą.
- Ubranie...- jedno wypowiedziane przez nią słowo miało być jednocześnie powitaniem, jak i ostrzeżeniem. Powinna zweryfikować listę gości zanim weźmie udział w przyjęciu, a co jeśli trafiłaby na swojego brata. Albo kolegę ojca? Chyba zapadłaby się pod ziemię.
- Co ty odwalasz.... - wycedziła, kiedy bezpardonowo zaczął wyciągać ją na zewnątrz. Dopiero weszła, a już ją stamtąd wynoszono. Wywróciła tylko oczami. Nie była przecież dzieckiem, a tak właśnie ją traktowano. Nienawidziła tego. Zignorowała krzyki, gwizdy gości których zostawiali w tyle. Dając się prowadzić ku drzwiom nie robiła przedstawienia, dopiero kiedy gospodarz pożegnał się z nimi skupiając się na rzuconych banknotach z zaciśniętą mocno szczęka Cookie odwróciła się w stronę sąsiada.
- Co ty odwalasz... - burknęła wyszarpując swoją rękę. Zebrała nawet w sobie siłę, aby odepchnąć go od siebie. Oparła swoje drobne dłonie na jego klacie i po prostu pchnęła krzyżując potem ręce na klatce piersiowej.
- Nigdzie z tobą nie idę. Jeżeli chciałeś sobie zamówić kogoś indywidualnego trzeba było to zrobić... - miała powiedzieć coś jeszcze o zepsutym zleceniu, zabawie i ogólnie całym dniu, ale dała sobie spokój. Niczym rozkapryszona księżniczka wymaszerowała przed domostwo na taras nie oglądając się nawet za siebie. Obawiając się wszystkiego. Tego, że gospodarz zaraz wyjdzie. Tego, że Elias dogada jej tak, że wyjdzie jej uszami. I tego, że nie panując nad sobą mu przywali. Idealna wizja spokojnej sąsiadeczki legła w gruzach momentalnie, wraz z niemal półnagim wcieleniem Cookie dzisiejszego wieczoru. A mogło być jeszcze gorzej.
- Powtarzam, nigdzie z tobą nie idę - dodała, jakby czuła to, że gdzieś krąży w pobliżu. Niczym sęp nad niewinna ofiarą, chociaż wszyscy wiedzieli, że Cookie taka niewinna to nie była. A przynajmniej wyszło szydło z worka. Najgorsze było to, że z Eliasem przecież mijała się niemal codziennie, kiedy udawała że idzie na zajęcia, czy na wolontariat. I nie raz robiła maślane oczy do przystojnego sąsiada. Teraz już raczej takowych nie zrobi, chyba że spali się że wstydu.


/Przepraszam, że dopiero teraz. Ale choróbsko mnie rozwaliło i dopiero teraz wracam do życia/


Elias Rowbottom
powitalny kokos
M.
lorne bay — lorne bay
38 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
dawniej bokser, dzisiaj właściciel siłowni i instruktor boksu, który wciąż miewa problemy z agresją, choć naprawdę stara się panować nad swoimi emocjami, by nieco ułożyć swoje życie
Doskonale wie dlaczego młode kobiety wybierają taką, a nie inną robotę — pieniądze. Pieniądze są duże, zaś pracy zazwyczaj jest mniej, niż w takiej restauracji czy barze, gdzie zapierdala się niemal codziennie po dziesięć godzin, a i tak wiąże się ledwo koniec z końcem. Dla kogoś młodego jest więc to opcja teoretycznie idealna, szczególnie kiedy w międzyczasie robi się coś jeszcze i ma się mało czasu. Mimo to nie do końca rozumie, jak te wszystkie kobiety są w stanie zajmować się taką robotą — pozwalać patrzeć na swoje półnagie ciało jakimś obcym, często obleśnym facetom, a czasem nawet zgadzać się na dotykanie. To nie tak, że te dziewczyny potępia, aczkolwiek gdyby któraś z jego sióstr zaczęła tak zarabiać, chyba by wyszedł z siebie. Cookie zaś postrzega odrobinę jako właśnie jedną ze swoich młodszych sióstr; jako dziewczynę młodą, delikatną, którą trzeba się opiekować. Na myśl więc, że faceci, których obserwował przez ostatnią godzinę, mieliby gapić się na nią, dotykać jej lub cholera wie co z nią robić, przyprawia go o dreszcze. Gdyby to była jakaś inna, zupełnie obca mu dziewczyna, pewnie po prostu by wyszedł, pozwalając im się bawić, ale nie potrafił tak zrobić, gdy okazało się, że ta skąpo ubrana panna, to Cookie.
Nic nie odwalam, po prostu cię stąd zabieram. To nie miejsce dla ciebie — burczy, nawet nie chcąc myśleć, że dziewczyna mogła być już na o wiele gorszych, niż ta, imprezach. Kto wie ile w tej branży już pracuje, choć zdecydowanie nie chce się nad tym zastanawiać, bo jeszcze dziesięć minut temu w ogóle by nie przypuszczał, że czymś takim się zajmuje. Na co dzień wygląda za niewinnie, za uroczo, a teraz… Ma wrażenie, jakby patrzył na kogoś zupełnie innego. Nawet byłby w stanie uwierzyć, że to jakaś jej zaginiona bliźniaczka, o której nie ma pojęcia, gdyby w jej oczach nie odnalazł rozpoznania, gdy tylko jej wzrok padł na jego twarz.
Po kilku krokach pozwala jej się wyrwać ze swojego uścisku, choć pchnięcie, które następuje po chwili, odrobinę go zaskakuje, więc mimowolnie cofa się o krok. Cóż, w sumie to się domyślał, że będzie niezadowolona z tego faktu, w końcu straciła dostęp do łatwych pieniędzy, ale jeśli to o to się martwiła, jest w stanie jej zapłacić nawet dwa razy więcej, niż dostałaby od gospodarza imprezy.
Nie korzystam z takich usług. A ty nie powinnaś takich usług oferować — mówi, ruszając za nią na taras. Pewnie wolałaby, aby zostawił ją w spokoju, ale zdecydowanie nie ma takiego zamiaru. Nie, dopóki nie znajdzie się w swoim własnym domu, z dala od zgrai napalonych facetów. — Daj spokój, Cookie. Naprawdę chcesz tu zostać? Wdzięczyć się do tych facetów, kiedy oni będą cię macać? Naprawdę to uważasz za dobrą zabawę? — pyta z niedowierzaniem, zerkając na nią ze swojego miejsca. — Jeśli chodzi o pieniądze, mogę ci zapłacić za stracony czas, nie ma problemu — dodaje po chwili, aby była świadoma tego, że jeśli martwi się o brak zapłaty, Elias chętnie pokryje wszelkie koszty. Woli to, niż zostawić ją tu na pastwę tych zwierząt. Może i nie zrobiliby jej krzywdy jako takiej, ale i tak nie chce, aby ją dotykali swoimi łapskami.

Cookie Buchanan
ambitny krab
nonsens#5543
ODPOWIEDZ