Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Nie pamiętała tradycyjnych świąt. Te ostatnie spędzili rodziną razem, kiedy Isabelle jeszcze żyła. Później chodzili na doczepkę do sąsiadów, a raczej ojciec ich do nich zawoził i zostawiał. Często nie wracał po dzieci a te udawały, że on już czeka i stoi za rogiem. Robili to tylko po to żeby nie musieć znosić litościwych spojrzeń oraz zakłopotania z jakim starsi odwozili ich do domu. Wracali więc sami, trzymając się za ręce, żeby żadne nie zniknęło ani nie zostało porwane, bo nie znieśliby już kolejnej straty. Wydawać by się mogło, że to przykre, a jednak oboje znajdowali w tym odrobinę dobra. Będąc sami mogli wszystko, a nawet więcej, więc sobie na to pozwalali zwłaszcza gdy mieli kieszenie wypchane słodkościami podebranymi z domu sąsiadów.
To były dobre chwile. Na tyle dobre na ile pozwalały warunki, w których wtedy żyli.
Już nigdy nie było świąt. Nie takich, jakie Eve zapamiętała z dzieciństwa. Dopiero od ostatnich czterech lat decydowała się chodzić na Wigilię do Lucky Lou’s. Pub był otwarty dla wszystkich, a jednak wszyscy wiedzieli, że było to główne miejsce spotkań tutejszych weteranów. Wszyscy się tu znali i traktowali jak rodzina, chociaż rzadko kto mówił o tym wprost. Nie musieli. Każde z nich doskonale wiedziało, że mogło liczyć na to drugie a Paxton czuła się tym bardziej wyjątkowa, bo była tu jedyną kobietą. Rodzynkiem, którym lubiła być.
Świąteczne dekoracje zawsze były skromne a Hank, właściciel i główny barman wiecznie udawał Mikołaja przez parę tygodni umyślnie zapuszczając siwą brodę. Tego dnia mógł nazywać wszystkich „dzieciakami”, chociaż wielu weteranów było starszych od niego.
- Przyszedłeś – rzuciła z szerokim uśmiechem na widok brata, którego zaprosiła na Wigilię do pubu, ale do ostatniej chwili nie miała pewności, czy ten zdecyduje się przyjechać. Niby napisał, że będzie, ale w rzeczywistości bywało różnie i w ostatniej chwili mógł wszystko odwołać, co ani trochę nie zdziwiłoby Eve. Sama miała problem ze świętami, które z góry zakładały „rodzinny udział”. Chciała jednak pokazać Neilowi, że pomimo długiej rozłąki wciąż miał w niej oparcie.
Powitała brata mocnym uściskiem i po chwili przedstawiła go zgromadzonym weteranom, z których część przyszła ze swymi rodzinami. Spamiętanie tych wszystkich imion było trudne.
- W razie czego będę ci podpowiadać, jak się nazywają – zapewniła tuż po tym, gdy oboje zamówili wybrany alkohol i zajęli wolny stolik. Kupili trochę czasu dla siebie. – Co słychać? Pytam, bo ostatnio mam wrażenie, że mnie unikasz i zaczynałam się martwić, że może coś się stało. – Oczywiście, gdy pytała o to w sms’ach brat zapewniał, że było w porządku, ale co innego to przeczytać a co innego zobaczyć na żywo. – Jestem tu czwarty rok z rzędu a i tak czuje się dziwnie w tej całej świątecznej atmosferze – przyznała upijając łyk piwa. – Pamiętasz, jak w jedne święta mąż Sue Ann przebrał się za Mikołaja a ty na widok jego czarnej facjaty tak się przeraziłeś, że schowałeś się pod łóżkiem w sypialni rodziców? – Uśmiechnęła się szczerze rozbawiona pamiętając też, że malutka Isabella pobiegła za bratem. Sądziła, że to zabawa, więc dołączyła się do Neila, z którym razem znaleźli tajemnicze pudełko mamusi (z dorosłymi zabawkami khe khe).

Neil Paxton
Ochroniarz/zbir — Shadow
31 yo — 186 cm
Awatar użytkownika
about
Kiedyś wierzył w sprawiedliwość i osądzanie. Teraz sam je wymierza robiąc z siebie sędziego.
Ale ogółem to fajny chłopak!
Nie pamiętał kiedy ostatni raz obchodził święta Bożego Narodzenia. Nigdy do końca nie wierzył w tego całego Chrystuska, który się rodzi żeby ludziom na ziemi było lepiej. Jeszcze bardziej przestał w niego zawierzać kiedy ich siostrę spotkał taki, a nie inny los. Od tamtego czasu Neil był obrażony na rodzinne świętowanie jak i na tego pana, który oddał życie za ich grzechy. Ciekawe co by powiedział teraz Paxtonowi widząc ile złego uczynił od momentu przeprowadzki do Sydney. Szczerze? Miał to gdzieś. Zbawienie nie było dla niego, a życie w ciągłej złości i chęci zemsty to przeznaczenie obecnego ochroniarza Shadow.
Zaproszenie od Eve przyjął. Odpisywał na wiadomość z delikatnym uśmiechem na twarzy, bo od ich ostatniego spotkania minęło trochę czasu i od tamtej pory rzadko się widywali. Wręcz praktycznie wcale. Wiele razy chciał wpaść na ich starą farmę, ale ciągle coś mu wypadało. Próbował dotrzymać obietnicy danej i jednej i drugiej siostrze. Na próżno. Nie posunął się zbytnio do przodu. W tym mieście nikt nic nie wiedział. Byli jak dzieci we mgle, które nie rozumiały co się do nich mówi. Neil miał serdecznie dosyć popadania w konflikt z prawem, ale jeśli jego środki będą zawodziły to nawet Wigilia nie przeszkodzi mu w łamaniu zasad.
- Owszem. Nie mogłem odpuścić takiej okazji. - Nie mógł się przyznać do tego, że chciał poczuć trochę normalności. Zazwyczaj obracał swoją osobę wśród ludzi, którzy kpili sobie ze wszystkich świąt i jakiekolwiek moralności. Tutaj powinno być w miarę normalnie dlatego Neil przystał na propozycje Eve. W jej oczach odczytał, że miała wątpliwości co do jego pojawienia się na świątecznej imprezie. Nic dziwnego. Rzadko pokazywał się wśród ludzi i to w biały dzień i to jeszcze wokół weteranów, którzy na pewno mieli by o nim różne zdanie. Uśmiechnął się jednak do siostry najszerzej jak tylko potrafił, a potem ucałował w policzek. Grzecznie podał dłoń wszystkim osobom, które chciały go poznać, a potem poszedł za Eve żeby zamówić coś do picia. Dorzucił do zamówienia chrupki, bez których nigdy nie mógł się rozstać.
- Nikogo nie unikam. Miałem kilka ważnych spotkań, ale nie przesunęły mnie nawet o minimalny kroczek do przodu. - Pokazał palcami odległość przypominająca dwa milimetry. Nie chciał jednak dzisiejszego wieczoru rozmawiać o ich największym problemie z jakim się mierzyli. To miał być czas tylko dla nich. - Ostatnie cztery lata spędzałem święta w Sydney. Chociaż nie można było ich nazwać świętem. Dzień jak co dzień. - Wzruszył ramionami, bo każdy kto go znał to wiedział, że Neil nawet Sylwestra nie obchodził. Strasznie denerwowały go te wszystkie fajerwerki, które tylko straszyły zwierzęta i doprowadzały niektóre do śmierci.
- Pamiętam! - Zaśmiał się cicho. - Przez większość czasu mówili mi, że Mikołaj jest biały, a tu nagle przyszedł taki umorusany. Czy to nie wtedy odkryłem czym jest dildo? - Spytał na tyle cicho żeby tylko Eve mogła usłyszeć jego pytanie. Ojciec próbował mu wkręcić, że funkcja wibratora to tak naprawdę masażer do stóp. - A co u Ciebie? Wszystko w porządku? - Spytał rozkładając się dookoła i zatrzymując wzrok na małżeństwie z dziećmi. Potem przerzucił go na siostrę wyobrażając siebie samego jako wujka.

Eve Paxton
ambitny krab
Neil Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Pokiwała głową ze zrozumieniem, bo dla niej także święta były zwyczajnym dniem. Gdyby nie osoby tu zgromadzone, to nigdy nie zdecydowałaby się chociażby przyjść do baru i świętować razem z nimi. Nie miała potrzeby, bo nie czuła tak zwanego ducha świąt. Nie miała czego świętować. Nie chodziło o Jezuska a samo poczucie zjednoczenia z rodziną, której przecież nie posiadała. Był Neil, ale on również odciął się od tego miejsca za co nie miała mu za złe. Doskonale go rozumiała, ale w latach, kiedy go tutaj nie było, chwilami tego żałowała; że się nie spotkali, nie zadzwonili do siebie (tylko wysłali sms’y z życzeniami) ani że nie namawiała Neila do wcześniejszego powrotu. Cóż, później niż prędzej, ale wreszcie przyjechał dzięki czemu mogli wspólnie spędzić pierwsze święta.
- Mówię tak samo, ale bywają chwilę kiedy zazdroszczę tym wszystkim uśmiechniętym w euforii osobom. – Rozejrzała się po lokalu wzrok zatrzymując głównie na rodzinach kolegów. Na ich uśmiechniętych twarzach i to jak na siebie patrzą. – Dawno nic mnie tak nie cieszyło – dodała nieco ciszej i pomimo poważnego wyznania posłała bratu delikatny uśmiech. Czuła, że rozumiał co miała na myśli. Całkiem niedawno doszli do wniosku, że oboje wpadli w sieć swego tragicznego życia krążącego wokół Isabelle. To wydarzenie i wszystkie kolejne sprawiły, że odebrano im nie tylko rodzinę, ale także całą radość, którą mogło dawać życie.
- Machałeś nim, mama spalała się ze wstydu a Sue Ann śmiała się na cały dom. – Bo sytuacja pomimo krępacji pani Paxton była przezabawna. Tym bardziej, kiedy jeszcze wtedy małe dzieci, nieco później pojęły z czym miały do czynienia. – Pamiętam, że parę dni później Isabelle znów wzięła to dildo i zaczęła masować sobie stopy tuż po tym, jak wymęczyła się z nami ganiając po farmie. – To również była zabawna sytuacja. Mała dziewczyna wzięła sobie do serca funkcje wibrującej zabawki. – Była zabawna i taka.. żywiołowa. – Pomimo tematu, który podjęła, wciąż się uśmiechała. Myśli o młodszej siostrze często wprawiały ją w kiepski nastrój, ale kiedy z Neilem wspominali te dobre chwile, wszystko wydawało się nieco prostsze (przynajmniej teraz).
- Tak, w porządku. – Pokiwała głową, ale zaraz dodała: - Chyba tak. – Sama nie wiedziała, czy było dobrze. Jak przyznała wcześniej, dawno nie czuła się szczęśliwa. – Ostatnio wciąż wpadam na swoich byłych. Na Enzo, na Sadie i.. może kogoś poznałam, ale sama jeszcze nie wiem, czy rzeczywiście coś z tego będzie. Na razie chyba po prostu dobrze się dogadujemy. – Upiła łyk alkoholu na moment odwracając wzrok w bok, żeby kupić sobie trochę czasu. – Ale nie tylko związkami człowiek żyje. Ośrodek daje radę, ciągle dużo zawodowo podróżuje i od dawna nie miałam epizodu PTSD, więc tak.. raczej jest dobrze. – Znów spojrzała w bok mocząc usta w alkoholu. – Właściwie to.. od dawna nie widziałam się z Enzo. – Jej eks, za którym w wieku dziewiętnastu lat pognała do armii i który zostawił ją tam bez słowa, żył sobie w Lorne. Do tej pory skutecznie się unikali lub mijali nawet na siebie nie patrząc, ale ostatnio on poprosił Eve o przysługę, która teraz była dla niej ciężarem. Czymś, czym chciałaby się z kimś podzielić. – Ostatnio przyjechał do ośrodka z psem swojej dziewczyny, a po paru tygodniach niespodziewanie zadzwonił do mnie w ciągu nocy. Cholera, od tych paru lat miałam wiele zleceń, ale nigdy nie biegałam w nocy po lesie w poszukiwaniu zakopanej w trumnie kobiety. – Im więcej mówiła, tym bardziej ściszała ton głosy, aż zatrzymała się na szepcie. – Do tej pory nie zapomnę tego, jak ją z niej wyciągaliśmy. Przeżyła. Całe szczęście, ale nie wiem czy z braku tlenu czegoś sobie nie uszkodziła a on.. Lorenzo.. nie wezwał karetki. – Brak policji jeszcze zrozumiała, ale olanie stanu zdrowia kobiety to spore zaniedbanie, ale Eve nie zamierzała się tym zadręczać. To nie była jej sprawa i po części cieszyła się też, że nie utrzymuje z mężczyzną żadnych kontaktów.

Neil Paxton
ODPOWIEDZ