właścicielka — PULLMAN PD SEA TEMPLE RESORT & SPA HOTEL
31 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
And when you lay awake at night with just my memory beside you, I want you to remember that I’m not the one that got away- I’m the one you pushed away.
Ciepły oddech, szybkie uderzenia serca, nieprzespane trzy noce z kolei. W ten o to sposób wyglądały doby tuż po jej wyjściu z hotelu; nie została z Jasperem, w chwili zostawienia Thierry'ego powróciła do domu - taplając się we własnej agonii. Był na wyciągnięcie ręki - mogła go mieć gdyby tylko chciała, wiedziała że ją pragnął - że każde jego spojrzenie, ciche westchnięcie - było tego wieczora tylko dla niej. Tęskniła, za dotykiem, pocałunkami - godzinnymi rozmowami o swoich uczuciach i za zasypianiem w ramionach mężczyzny. Tamtej nocy biła się z myślami, czy do niego nie pojechać - aby pochłonąć się w zapachu bruneta, oddać się chwili zapomnienia i zostać. Teraz już wiedziała, że popełniła błąd - rezygnując, odpuszczając - lecz była przerażona myślą - co się stanie, jeżeli znowu spróbują - co jeśli tym razem skrzywdzą się nieodwracalnie? Mimo to wstała - narzuciła na siebie (będąc jedynie w koszuli nocnej) płaszcz, następnie wsiadła do samochodu i ruszyła w pościg sama ze sobą - dzięki temu, że była noc - na drodze nie pojawiły się korki, zaledwie po trzydziestu minutach była na miejscu - ale go nie zastała; postanowiła jednak zaczekać - minęło pierwsze dwadzieścia minut, po czym czterdzieści, lecz gdy zaczęła dochodzić pierwsza godzina - pojęła, że może to był właśnie znak - iż nie powinni widzieć się tej nocy, a może już nigdy?
Zrozpaczona, wściekła na własną słabość - powróciła do apartamentu by ostatecznie starać się nie myśleć o Warfieldzie przez kolejne kilka dni i trzeba było przyznać, że wychodziło jej to całkiem nieźle. Skupiona na pracy, kolejnych projektach - w ciągu każdej minuty wyrzucała mężczyznę ze swojej głowy. Do czasu; gdy Laurel Sanders - główna księgowa hotelu nie zgłosiła braku części wpłaty za ostatni konwent farmaceutyczny - rozmowa telefoniczna, oraz wymiana e-maili - niestety nic nie dała i Mavie została zmuszona aby pojechać na miejsce, do firmy w której pracował jej dawny ukochany.
Dojeżdżając na miejsce - z ledwością odnajdując chociażby jedno miejsce parkingowe - po kilku minutach znalazła się w środku. Doskonale wiedziała gdzie iść - gdzie jakie biuro się znajdowało i gdzie znajdował się gabinet Therrego - cała wizyta trwała zaledwie dwadzieścia minut, aby w końcem końców - dojść z mężczyzną do porozumienia, oraz pozwolić się zaprosić na kolację w ramach zadośćuczynienia - którą szatynka z automatu wiedziała, że odwoła kilka godzin przed umówionym spotkaniem. Czy wszyscy faceci myślą tylko o jednym? Aby rozkładać przed nimi nogi? To takie rozczarowujące.
W chwili gdy jej ciało znalazło się poza gabinetem - bez samokontroli zamiast skręcić w prawo, nogi Tremblay powędrowały w lewo - tuż do pracowni bruneta. Przy okazji dobrze brzmi, prawda? Dochodząc do odpowiednego działu - drogę zagrodziła jej zgrabna, młoda blondyneczka. - Mr. Warfield w tej chwili prowadzi spotkanie. - piętnastolatka (zdaniem Mave) rzuciła w jej stronę ostrzegawcze spojrzenie. - Wiadomo kiedy skończy? - odpowiedziała z lekkim wyrzutem, być z odrobiną wyższości - przez krótki moment przyjęła się blondynie i naszła kobietę pierwsza myśl: pieprzy ją? - Nie. Może Pani usiąść i zaczekać. Jeśli była Pani umówiona, na pewno Panią przyjmie. - małolata uśmiechnęła się delikatnie, po chwili spuszczając wzrok - jakby w ten sposób chciała zakończyć rozmowę. - Wolałabym, abyś przez ten telefonik skontaktowała się z „Ms. Warfieldem” i powiedziała, że czeka na niego Msr. Tremblay... - ostrzejszy ton, a przy tym mordercze spojrzenie, które przez chwilę zostało zawieszone na plakietce dziewczyny. - ...zrób to teraz, Diano. - Maven nie należała do nazbyt cierpliwych, wciąż wpatrując się w młodą dziewuszkę, posłała jej delikatny, ale połączony z nutką kpiny uśmiech. - I już nie przeszkadza mi czekanie.. - odwróciła się na pięcie, by zaraz usiąść na pobliskim fotelu - z uwagą obserwowała gdy dziewczyna podnosi słuchawkę i powiadamia swojego szefa o jej przybyciu.
ambitny krab
córka rybaka
lorne bay — lorne bay
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Thierry Warfield | 37 | IT GUY

Let's make a fast plan, watch it burn to the ground
I try to whisper, so no one figures it out
I'm not a bad man, I'm just overwhelmed
It's 'cause of these things, it's 'cause of these things...
3.

Autentycznie lubił swoją pracę. Niekiedy zdawało mu się, że z komputerami dogaduje się znacznie lepiej niż z ludźmi - te, były przynajmniej proste w obsłudze. Krótka diagnoza, analiza problemu, odnalezienie remedium na kłopoty i voila! Po chwili wszystkie systemy wracały do pełnej sprawności. Brakowało mu takiego włącznika w znajomych, współpracownikach, przyjaciołach, kochankach. Dlatego również siedzenie w biurze oraz nadzorowanie działu IT przychodziło mu bardzo gładko. Nie była to wymarzona profesja mężczyzny. Jak każdy, mało oryginalny, chłopiec zawsze pragnął zostać astronautą - robić rzeczy wielkie, okazać się zdobywcą. Niemniej pragmatyczna natura bruneta zagwarantowała mu cieplutką posadę zapewniającą regularny napływ konkretnej gotówki na konto. Nie mógł narzekać.
Warfield nie prowadził żadnego spotkania. Używał owej wymówki by trzymać z daleka nieproszonych gości. A Diana? Czarująca, młoda asystentka z przyjemnością odprawiała kolejne osoby z kwitkiem. Pojawienie się upartej panny Tremblay nie przypadło jej do gustu. Opuszkami palców dotknęła kryształu górskiego zwisającego jej z szyi w formie misternego, hipsterskiego naszyjnika. Długie palce zakończone owalnym frenchem wcisnęły odpowiedni przycisk na telefonie. - Panie Warfield? Pani... Tak, wiem... Oczywiście, powiedziałam... Ale Pani Tremblay nalega, nie mogę się jej... - nerwowo zerknęła w kierunku siedzącej na kanapie kobiety, by zaraz obrócić się na krześle i przyciszonym głosem dokończyć zdanie. Finalnie, zamilkła w oczekiwaniu; by kilka sekund później z głębszym westchnieniem przyjąć odpowiedź szefa. - Tak, może Pani wejść. - i pochłonięta arkuszem excela na ekranie własnego komputera rozpoczęła konsekwentne ignorowanie Maven.
Kiedy ta weszła do gabinetu mogła ujrzeć standardowy chaos. Choć Terry ubierał się nienagannie i sprawiał wrażenie raczej prezesa niż kierownika informatycznego - wciąż był informatykiem. Trochę stereotypowym. Ciasne biurko zawalone było dokumentami, opakowaniami po jedzeniu, kubkami kawy. Prawą ścianę wypełniał sprzęt elektroniczny a za plecami siedzącego przy drobnym biurku Warfielda wisiał szeroki (acz stary) ekran. Błękitne oczy zerknęła w górę, znad przybrudzonych szkieł. Przez dłuższą chwilę wpatrywał się w nią bez słowa. - Zgubiłaś się? - oho, chyba jednak było odrobinę urażony ich ostatnim spotkaniem, gdyż zaraz prędko powrócił spojrzeniem na ekran. - Czy to kolejna próba udowadniania sobie jakichś bzdur? Wybrałaś zły dzień. Nie mam czasu na aktywne branie w tym udziału. - oh tak albo w międzyczasie stało się coś przytłaczającego albo wbijanie przez Mav szpilek przynosiło odwrotny skutek do zamierzonego.
  • Obrazek
    I'm still recovering
    Still getting over all the suffering
    More known for my anger
    Than for any other thing
ambitny krab
Thierry Warfield
właścicielka — PULLMAN PD SEA TEMPLE RESORT & SPA HOTEL
31 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
And when you lay awake at night with just my memory beside you, I want you to remember that I’m not the one that got away- I’m the one you pushed away.
Nie mogła ukrywać, że ostatnie dni bez mężczyzny wydawały się być przytłaczające. Maven tak już miała; kiedy Thierry'ego nie było w pobliżu bezproblemowo sobie radziła - a nawet częściowo udawało się kobiecie zapomnieć - wbijała się w wir pracy, spotkań z przyjaciółmi - rodziną, a od czasu do czasu niekiedy pojawiała się randka, niezobowiązująca - po to aby zjeść dobrą kolację i porozmawiać - o marzeniach, planach na przyszłość; tak spokojnie. Jednak kiedy się zjawiał, gdy wyczuwała jego obecność - widziała przystojną twarz - wszystko powracało, dobre jak i złni wspomnienia. Wtedy przestawała myśleć logicznie - nie pamiętała ostatniego powodu dlaczego to się skończyło. Liczył si tylko on i chęć znalezienia się w ramionach. Niezależnie co robiła, jak próbowała zamknąć swoją głowę - cały czas się w niej znajdował. Właśnie dlatego przyjechała, dlatego została - i użerała się z młodą asystentką - aby znowu go zobaczyć, choć na krótki moment - nawet jeżeli byłoby to wyniszczające.
Słysząc słowa Diany podniosła się z miejsca i z wyuczonym uśmiechem minęła ją, zaraz znajdując się w środku. Przywitanie nie należało do najprzyjemniejszych - lecz mogła się tego spodziewać. Zielone spojrzenie przesunęło się po całej sylwetce bruneta. - Auć. - rzuciła - bacznie obserwując jego ignorancje - mimo to zamknęła za sobą drzwi, następnie przekręciła kluczyk - nikt nie powinien im dzisiaj przeszkadzać. - Joseph czeka w korytarzu. - zażartowała, lecz na kolejne stwierdzenie Warfielda automatycznie wywróciła oczyma - z wyczuwalną teatralnością. - W porządku zasłużyłam. - owe zdanie skierowała bardziej do siebie niż do głównego zainteresowanego, po chwili zrobiła kilka kroków aby usiąść na fotelu na przeciwko. Nie przeszkadzało jej, że nie patrzył - choć sama bacznie obserwowała każdy ruch mężczyzny.
Musiało minąć kilka minut, by Tremblay skrzyżowała nogi, a wzrokiem wędrowała po sali - mimo, że oboje milczeli szatynka bezustannie odczuwała spokój - jakby właśnie tego jej było trzeba - jego obecności, uśmiechnęła się pod nosem - ponownie powracając spojrzeniem do zapracowanego bruneta. - Wczoraj z przyzwyczajenia kupiłam bilety na ligę mistrzów. - rzuciła z odrobiną nadziei, że ta informacja zainteresuję osobnika - aczkolwiek cisza dała kobiecie adekwatną odpowiedź. - ...pomyślałam, że może miałbyś ochotę wybrać się tam ze mną... - kontynuując samoistnie zaczynała odczuwać irytację, gdy nawet nie mogła przykuć spojrzenia Warfielda. - albo po prostu Ci je oddam. - nerwowość wzrastała z każdą minioną sekundą, oraz brakiem odzewu ze strony towarzysza. - Pójdziesz z kim będziesz chciał... - nadal cisza, żadnego choćby półsekundowego zerknięcia. Więc ostatecznie głośne, zirytowane westchnięcie Mav. - Nigdzie z nim nie poszłam. - o to chodziło? - I zrozumiałam, że nie chcę się przed Tobą bronić. - możesz mi powiedzieć co chcesz, zniosę wszystko - ale odezwij się, spójrz - zrób cokolwiek. - Traktowanie mnie jak powietrze, odniesie odwrotny skutek. - stwierdziła, a na jej twarzy znalazło się widoczne zdenerwowanie. Czy zawsze musiał kurwa tak na nią działać?

Thierry Warfield
ambitny krab
córka rybaka
lorne bay — lorne bay
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Thierry Warfield | 37 | IT GUY

Let's make a fast plan, watch it burn to the ground
I try to whisper, so no one figures it out
I'm not a bad man, I'm just overwhelmed
It's 'cause of these things, it's 'cause of these things...
Chociaż był dojrzałym facetem, posiadał pewne infantylne cechy charakteru. Obrażał się jak czternastolatka. Niekiedy, gdy niedoprecyzowana rzecz nie przypadała mu do gustu zwyczajnie lekceważył rozmówcę bądź kręcił nosem. Autentycznie kręcił nosem niczym mysz ze wścieklizną co należało do zarówno czarujących i jak irytujących nawyków. Zresztą, w zmechanizowanym odruchu pierwszą odpowiedzią na słowa dziewczyny zostało właśnie bezwiedne poruszenie noskiem; bez odrywania wzroku od komputera rzecz jasna.
Dopiero, gdy dziewczyna przybliżyła się do biurka i usiadła na rozwalonym fotelu pokrytym kolorowymi magazynami - dopiero wtedy zwrócił twarz w jej stronę. Szczerze powiedziawszy nie słuchał jej do tej pory. Blokował umysł przed wszelkimi zanieczyszczeniami ponieważ obowiązki są obowiązkami. Poświęcał się jej i dopóki mail pozostawał niedokończony Tremblay musiała czekać na swoją kolej. - Nie bądź taka dramatyczna. Wpadłaś tu podczas moich godzin pracy. Chyba nie spodziewasz się, że rzucę wszystko i skupię się na Twoich fanaberiach? - auć. Czyli coś naprawdę musiało go zaboleć. Na poważnie ukuło prosto w serce, skoro poprawiwszy się na własnym, skórzanym fotelu (jedyny przedmiot w pomieszczeniu prezentujący się reprezentacyjnie i nienagannie) w końcu obdarzył Mavie wzrokiem... Aczkolwiek zapewne nie takim, na jaki liczyła. Błękit tęczówek sprawiał wrażenie chłodnego. Jak gdyby oceany zaklęte w oczach Terry'ego zamarzły. - Liga Mistrzów? Od kiedy jesteś fanką sportu...? - bilety na pewno nie były tanie. Skoro twierdziła, że jest gotów oddać je za darmo... Liczyła na inną opcję. Musiała mieć płonne nadzieje na pojednanie. Pytanie: czy na porozumienie nie było za późno?
Kobieta zmienną jest, tak. Ale czy warto usprawiedliwiać zabawy mężczyznami tym głupim powiedzonkiem? Tremblay bawiła się całą sytuacją - a przynajmniej tak prezentowało się wszystko z perspektywy Thierry'ego. Jedno dnia zaciągała jakiegoś biednego, niewinnego dentystę na konwent na którym pojawia się jej eks. Po paru dniach odwiedza rzeczonego eks w jego biurze, nonszalancko proponując wspólne wyjście. Nieważne w tym momencie czy wewnątrz walczyła z chaosem i własnymi demonami. Fakty prezentowały się inaczej - fakty oraz jej działania czyniły z kobiety zimną sukę bez serca bądź duszy. Warfield znał ją lepiej, domyślał się; że ma do czynienia z fasadą, ale... Ile można usprawiedliwiać okrucieństwo oraz gierki? Kto wie, może informatyk na serio dorósł podczas tego roku rozłąki? Może to on przejrzał na oczka?
- Dlaczego myślisz, że interesuje mnie Twoje życie uczuciowe? - oh, zachowanie bruneta mówiło więcej niż tysiąc słów z czego w porę zdał sobie sprawę. Dlatego zanim zdołałaby skomentować opadł na oparcie i ściągnął z nosa okulary - wylądowały na jednej z niskich kupek papierów. - Schlebiasz mi. - palcami przetarł powieki. - Nie bierzesz chyba pod uwagę pewnej ewentualności. Co jeśli Twoje 'chcę lub nie chcę' nie ma znaczenia? - zerknął na nią z dziwnym błyskiem w ślepiach. - Minął rok, Mav.... - co z tego? Wcześniej też mijał rok, miesiąc, pół roku... Nie podlegali czasowi. Przynajmniej do tej pory...? - Co jeśli ja dojrzałem do konkretnych wniosków.
  • Obrazek
    I'm still recovering
    Still getting over all the suffering
    More known for my anger
    Than for any other thing
ambitny krab
Thierry Warfield
właścicielka — PULLMAN PD SEA TEMPLE RESORT & SPA HOTEL
31 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
And when you lay awake at night with just my memory beside you, I want you to remember that I’m not the one that got away- I’m the one you pushed away.
Lubiła te gierki; przekomarzanie się, rywalizację kto z nich miał lepszą taktykę, cały ich związek dokładnie na tym polegał - dlaczego niby miało się to nagle zmienić? Przestałoby to odzwierciedlać ich natury drapieżników - to na nich działało, ta wieczna zabawa - dzięki temu nie mogliby się sobą znudzić; choć tak naprawdę część kobiety zawsze pragnęła odnaleźć w Thierrym przysłowiowego „misia do przytulania” - osobę która ukoi cały ból - i niekiedy podobna sceneria miała miejsce, ale owe wrażenia zdarzały się na tyle rzadko, że szatynka zapomniała już jakie to uczucie, gdy ktoś się Tobą opiekuję.
Przychodziła do niego w różnych chwilach, kiedy czuła się zraniona, przytłoczona - zmęczona, gdy chciała aby ją przytulił bądź pieprzył - lub gdy nie miała już siły uchronić swego serca przed tym uczuciem. Dzisiejszego powodu nie do końca znała - przyprowadziła Mavie tu intuicja - jakby podświadomość wciskała dziewczynie informację, że mógłby jej potrzebować. Nie miała pojęcia czy to urojenia, czy poczucie, że coś złego wydarzyło się w jego życiu - coś czym nie chciał się podzielić. - Lubię gdy stawiasz mnie na pierwszym miejscu. - wzruszyła ramionami, z wyczuciem przygryzając dolną wargę - a na jej ustach pojawił się cień zadziornego uśmiechu. Słowo za słowem, atak za atakiem - kto dziś wymięknie? - Ostatnio robisz to bardzo rzadko. - mruknęła z wyczuwalnym wyrzutem. Owszem, rozumiała pracoholizm mężczyzny - ale niekiedy potrzebowała zamknąć mu laptopa i gwałtownie ściągnąć spodnie; rzecz jasna dzisiaj nie było takiej opcji - ale słowna taktyka mogłaby mieć podobny skutek. - Nie jestem i nigdy nie byłam. Kupiłam je z przyzwyczajenia, dla Ciebie. - te ostatnie słowa postanowiła wypowiedzieć wolniej - aby do niego dotarło, aby zrozumiał pomimo wszystko nadal jego osoba górę w jej życiu, bez względu co kiedyś się wydarzyło - albo dopiero wydarzy. Dlaczego ukazywanie swoich zamiarów, bądź jakikolwiek uczuć przy nim było aż takie trudne? Odpowiedź zawarta była w bazie ulotnych chwil - które przez lata stawały się dla niektórych słabością, jeżeli przyznałaby po co naprawdę tutaj przyszła - mógłby uznać ją za niedoskonałą - przez lata budowali siebie nawzajem, zapewne odziedziczyli nie jedno ze swoich cech. Maven na pewno zgarnęła od Thierry'ego wytrwałość w dążeniu do celu; zabawnie to brzmiało jeśli on aktualnie był jej celem, czyż nie?
Owszem, potrafiła być zimna - potrafiła jednym zdaniem zniszczyć swojego przeciwnikach, cechowała się bezwzględnością oraz cynizmem, lecz dziś przyszła otwarta na przeróżne okoliczności - to on nie chciał zakopać topora wojennego, czyżby przestał jej pragnąć?
Dlaczego myślisz, że interesuje mnie Twoje życie uczuciowe?
Auć. Auć. Auć.
Głębsza, intensywniejsza obserwacja - głośniejsze przełknięcie śliny - czy tymi słowami chciał ją zniszczyć? Brak zainteresowania - to jak przestanie tęsknić, a kiedy się nie tęskni - to co wtedy pozostaję? - Trzy dni temu wyglądało to zupełnie inaczej. Chcesz mi wmówić, że nagle przestałam Cię w ogóle obchodzić? - poprawiła się na krześle, a prawa brew Tremblay automatycznie powędrowała wzwyż. - A co zaczęło mieć znaczenie? - wyprostowała plecy, irytacja wzrosła do tego stopnia, że Maven przestała się ukrywać. - Wypieprzysz wszystko co się rusza i wtedy przyjedziesz do mnie z podkulonym ogonem? - tak jak wtedy - gdy ufała mu w każde słowo, czekała na niego nocami - aby ostatecznie dostać w twarz informacją o innej kobiecie. To nadal w niej tkwiło - to nadal było cierniem w oku. - Czyli obydwoje dorośliśmy i przestaliśmy chcieć tego samego, huh? - nerwy wygrywały - ton głosu nie sprzyjał czasowi. Unosząc rękę poprawiła włosy, które spadały na jej twarz.

Thierry Warfield
ambitny krab
córka rybaka
lorne bay — lorne bay
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Thierry Warfield | 37 | IT GUY

Let's make a fast plan, watch it burn to the ground
I try to whisper, so no one figures it out
I'm not a bad man, I'm just overwhelmed
It's 'cause of these things, it's 'cause of these things...
Z początku uśmiechnął się na słowa dziewczyny. Bo nieważne co się działo - była i zawsze będzie dla niego jedną z najważniejszy osób w życiu. Przyszła partnerka mężczyzny, o ile nie zostanie nią Maven, ma przekichane. W życiu informatyka już zawsze pozostanie ta wyjątkowa, dziwna relacja. Rozstania i powroty były ich błogosławieństwem oraz przekleństwem równocześnie. Nie umieli inaczej. W głębi duszy żadne z nich nie chciało tego zmieniać. Aczkolwiek jak długo można trwać w tej bezwzględnej stazie? Choć trwali w swych rzeczywistościach - zdawało się, jakby nigdy mieli nie przenieść tej relacji na kolejny poziom. Thierry nigdy nie myślał o zaślubinach z Tremblay. Nie wiadomo czy to kwestia natury ich związku lub generalnej awersji do małżeństwa. Bądź zwyczajnie nie czuł się gotów?
- Chodzisz po mieście z innym facetem, ale to dla mnie kupujesz bilety? Jonathan byłby zdruzgotany tą rewelacją... - podmarszczywszy brwi pozwolił, by rozbawienie stopniowo zniknęło mu z warg. Teraz wpatrywał się w nią nieprzeniknionym spojrzeniem. Wyczekiwał na dalszy ciąg wydarzeń i nie było mu po myśli ułatwiać szatynce zadanie. Skoro tu przyszła - niech kontynuuje.
Z gardła Warfielda wydobyło się westchnienie. Czyżby przegiął? Przekroczył granice i dopiero zwrócił uwagę na popełniony błąd? Rysy twarzy mu złagodniały. - Minął rok odkąd... - odkąd zakończyli cykl. Odkąd rozeszli się na dobre wiedząc, iż po raz kolejny wrócą do siebie niczym boomerangi. Jeżeli chodzi o jego nastawienie - świetnie zdawał sobie sprawę z tego kto co spowodowało nieuchronną zmianę, niemniej wolał nie wspominać tego imienia. Być może właśnie dlatego kolejne słowa wypowiedział charakterystycznym, ostrym tonem. Sugerowanie, że Rainford jest 'wszystkim co się rusza', degradacja Aliny do następnej niewiele znaczącej kochanki wyrwała Terry'ego z rytmu.
Kolejne zdanie i pięść bruneta uderzyła w blat stołu. Biurko zatrzęsło się niebezpiecznie, wydając z desek zestaw jęków sugerujących, że drugiego uderzenia prawdopodobnie nie wytrzymają. - Zamknij się. Wyjdź. Wynocha! - wstał z miejsca, lecz nie ruszył się ani o pół kroku. Żyłka przy skroni pulsowała mu niebezpiecznie. - Nie przyszłaś, żeby się dogadać. Przyszłaś mnie prowokować. Jesteś popierdolona, Mav. Rzucasz we mnie oskarżeniami a sama kilka dni temu ruchałaś miejscowego dentystę. Kompletnie padło Ci na mózg? Jebana hipokrytka. - ostatnie zdanie najwyraźniej mówił do siebie, powoli odzyskując fason. Nadal wzbudzała w nim intensywne emocje. Co radził terapeuta? Dziesięć wdechów? Opadając na fotel, z przymkniętymi oczyma brał te cholerne wdechy wypuszczając z płuc powietrze w sposób nieregularny i chaotyczny. - Podwójne, kurwa, standardy. - okulary znowu wylądowały na nosie. - Chciałaś mnie wkurwić? Brawo, udało się. Teraz wyjazd. Bilety na mecz możesz wsadzić sobie w dupę.

maven tremblay
  • Obrazek
    I'm still recovering
    Still getting over all the suffering
    More known for my anger
    Than for any other thing
ambitny krab
Thierry Warfield
właścicielka — PULLMAN PD SEA TEMPLE RESORT & SPA HOTEL
31 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
And when you lay awake at night with just my memory beside you, I want you to remember that I’m not the one that got away- I’m the one you pushed away.
Wszystko powoli zgrywało się w całość, każde słowo, każda krzywda - rzucanie przedmiotem, uniesienie dłoni - to było ich własne piekło; samoistnie do tego doprowadzili. On nauczył się od matki, że siła jest odpowiednia recepturą - a Maven kolejny wybuch akceptowała. Nie znali prostszej drogi - to ich budowało jak i wyniszczało. Klęska - odbijanie się od dna, następnie wygórowanie - chodzenie z podniesioną głową. Szczerze mówiąc, to Thierry nauczył ją takiego zachowania - związała się z nim mając niecałe dziewiętnaście lat - i długo sądziła, że właśnie w taki sposób wygląda każdy związek, że przez większość czasu chcą się wzajemnie pozabijać. Jednak to prawda Tremblay myślała o małżeństwie z brunetem, cóż nic w tym zaskakującego była przecież kobietą. Marzyła o wielkim ślubie, być w przyszłości o dzieciach - ale się do tego nie nadawali- zrozumiała to wtedy gdy przyjęła oświadczyny Marolona - on był stworzony aby być ojcem, człowiekiem z którego powinni brać przykład, lecz... Thierry musiałby wiele w sobie zmienić, zanim wziąłby odpowiedzialność za jakiegokolwiek maluszka.
Fakt, przyszła po pojednanie - może nie oczywiste, ale to był główny powód pojawienia się w jego gabinecie - jednakże wspólną rozmowę wyobrażała sobie całkiem inaczej. Sądziła, że Warfield potraktuję obecność Harringtona na konwencie - w typowo kwestii odegrania się; głupiej, dziecinnej farsy - ale teraz zaczęło się kobiecie wydawać, że wziął to do siebie zbyt mocno i od tego rozpoczął się cały szereg niepowodzeń. Przecież nie czytała w jego myślach - nie miała bladego pojęcia co właściwie było powodem jego gwałtownej zmiany zachowania. W końcu mówili sobie o wiele gorsze rzeczy, czyż nie? Mimo to nie podniosła - a przez jej ciało nie przeszło nawet odrobine strachu. Nie pierwszy raz widziała go w takim stanie i zapewne nie ostatni - było to wrodzone w jego naturę - ten wybuch, krzyk - rzucanie agresją. Z podniesionym podbródkiem obserwowała jak buzia bruneta robi się czerwona, jak uderza pięścią w stół - czy kiedykolwiek będzie w stanie naprawić swoje demony? - Terapia nic nie daję, powinieneś zacząć brać leki. - stwierdziła, w końcu unosząc się z krzesła - choć nie wykazała żadnej emocji, wszystko co powiedział trafiło do niej z podwójną siłą - w końcu mówiła to osoba którą Maven kochała najbardziej - jeżeli miał o niej takie zdanie: to po co to wszystko? - Jestem wykończona. - rzuciła z oparcia siedzenia zabierając torebkę. - Przyjście tu było błędem. Ty jesteś moim błędem... - zaczęła o dziwo niewyobrażalnie spokojnie, nie chciała aby dostrzegł że się zapada pod naciskiem jego słów. - ...nie chcę Cię więcej widzieć. - wypowiedzenie nie po raz pierwszy, ani ostatni. - gdy odwróciła się na pięcie i ruszyła do drzwi - zatrzymała się przy nich dosłownie na kilka sekund. - Wiesz... nagle zdałam sobie sprawę, sposób aby o Tobie zapomnieć nie polega na przespaniu się z jakimś przypadkowym kolesiem, lub udawaniu że nie było Cię w moim życiu. Kochaliśmy się. Robiłam wszystko, aby nie zmierzyć się z tym faktem, lecz wiem, że pewnego dnia kogoś pocałuję, a gdy to zrobię, to będzie dla mnie. - w tej chwili Maven Tremblay po raz pierwszy chciała pokochać kogoś innego. Złapała za klamkę, rozchyliła wrota z piekieł i powoli zaczęła kierować się do wyjścia.

Thierry Warfield
ambitny krab
córka rybaka
lorne bay — lorne bay
37 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Thierry Warfield | 37 | IT GUY

Let's make a fast plan, watch it burn to the ground
I try to whisper, so no one figures it out
I'm not a bad man, I'm just overwhelmed
It's 'cause of these things, it's 'cause of these things...
Thierry nie nadawał się na ojca. Nie chciał być ojcem, nie chciał mieć dzieci. Gdyby stanął na ślubnym kobiercu na tym skończyłby budowanie podstawowej komórki społeczeństwa. Obawiał się swojego gniewu... przynajmniej w kontekście dziecka. Na resztę było za późno. Skoro zdarzyło mu się uderzyć partnerkę, co jeżeli zrobi to samo własnej latorośli? Jeśli przebije matkę i nie poprzestanie na ukochanej osobie? Wolał również nie przekazywać tego przeklętego genu kolejnej duszyczce.
Swoją drogą, Maven również nie sprawiała wrażenia idealnej kandydatki na matkę. Nigdy nie powiedział tego na głos, aczkolwiek nie widział jej w roli czarującej mamusi - co zapewne uderzyłoby w najczulszy punkt kobiety. Właśnie dlatego owa brutalna opinia nie ujrzała światła dziennego. Tak naprawdę ostatnim czego pragnął to zranienie Trembley. Starał się. Zawsze się starał, ale jego starania okazywały się niewiele warte.
- Świetnie, więc spierdalaj. - naturalną koleją rzeczy byłyby przeprosiny. Wielkie bukiety kwiatów, tysięczne obietnice zmiany. Zasłanianie się terapią niby tarczą ochronną lub zasłoną dymną. Tak, starał się. Ale staram się z czasem zostało pustą formułką wypowiadaną; gdy inne słowa zawodziły. Mav chyba przestała wierzyć w te przysięgi. Obydwoje akceptowali ten niezdrowy cykl. Ciągnęło ich do tej toksycznej miłości. Dawała im wszystko, aby koniec końców odebrać jeszcze więcej. - Jasne, jasne... Żegnam. - ostatnią część wypowiedzi kobiety potraktował jak wiatr. Machnąwszy w powietrzu ręką dał znać, aby się wynosiła. Błękitne oczy już lustrowały liczby na ekranie.
Po usłyszeniu trzaśnięcia drzwi przez kilka dłuższych sekund trwał w bezruchu, by finalnie z westchnieniem wypuścić z organizmu część złości. Rozwiewała się, jak perfumy Mavie. Wystarczyły dwie minuty by pożałować tego, co się wydarzyło.

/zt
  • Obrazek
    I'm still recovering
    Still getting over all the suffering
    More known for my anger
    Than for any other thing
ambitny krab
Thierry Warfield
ODPOWIEDZ