lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Chociaż starał się skupiać głównie na drodze, co jakiś czas zerkał na nią kątem oka, a wtedy ona uśmiechała się szeroko i niby to przypadkowo muskała opuszkami palców jego nogę. Zaczynając od kolana, przesuwając się odrobinę wyżej - nie przekraczając jednak granicy przyzwoitości. Nie chciała przecież, żeby spowodowali wypadek i wpadli do jakiegoś rowu. O nie, nic nie mogło im dzisiaj przechodzić!
Kiedy państwo Hale zaproponowali, żeby świeżoupieczeni rodzice odetchnęli trochę i pokorzystali z życia - Aimee natychmiast oczy się zaświeciły, a usta rozciągnęły w zadziornym uśmiechu. Właśnie tego potrzebowali. Chwili dla siebie. Tylko we dwoje. Z dala od całego świata. Zupełnie tak jak kiedyś, gdy nie było z nimi jeszcze Eliotta, a oni nie musieli swojego życia erotycznego planować z kalendarzem w ręku. Dzwonić po kogoś, kto zgodzi się chociaż przez godzinkę popilnować małego, szukać dogodnego miejsca (często słono przepłacając i wynajmując całą dobę w hotelu) albo próbując rozpalić ogien namiętności w domu, na kanapie w salonie, cholernie przy tym uważając, żeby nadmiernie nie hałasować i nie obudzić śpiącego synka.
Pieprzyć to. Z dala od własnego mieszkanka, gdzieś przy leśnej ścieżce nikt ich nie usłyszy. Pokonując autem kolejne kilometry ciemnowłosa w myślach rozbierała swojego mężczyznę, wskakiwała mu na kolana i całowała go tak głęboko, że już teraz powoli zaczynało jej brakować tchu. Byli jednak już prawie na miejscu! Poznawała znajome budynki, wypielęgnowane ogródki.
"Tak bardzo się za Tobą stęskniłam. Myślisz, że rodzice będą bardzo źli, jeśli trochę się spóźnimy?" zapytała zaczepnie. I tak, już teraz, zanim cokolwiek się wydarzyło, ona brała pod uwagę fakt, że aby nacieszyć się sobą może nie wystarczyć im czasu. Co biorąc pod uwagę częstotliwość ich zbliżeń nie była znowu niczym niesłychanym. Ot, brakowało jej bliskości swojego ukochanego. Jego dłoni zaciskających się na jej talii i ciepłego, łaskoczącego szyję oddechu.
"To tutaj" pisnęła, wyswobodzając się z pasów, a kiedy Eric zatrzymał samochód, nie zwlekając ani chwili dłużej, zarzuciła mu ręce w okół szyi i mocno wpiła się w jego wargi, łącząc ich usta w płomiennym pocałunku.

Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Dzień bez Eliotta… Wyszło to tak niespodziewanie, że Eric nie zdążył nawet zaplanować niczego konkretnego, ale na dobrą sprawę to niczego nie zmieniało. Odwieźli małego do dziadków, zajechali do ulubionej knajpki, gdzie zjedli swobodnie rozmawiając i ciesząc się swoim towarzystwem, bez zmartwień o to, że syn ma brudną pieluchę czy potrzebuje akurat teraz uwagi któregoś z rodziców. A mimo to gdzieś z tyłu głowy oboje mieli pewnie myśli dotyczące tego, czy maluch na pewno jest zadbany. No, przynajmniej Eric miał. Szczególnie w momentach, kiedy akurat zapadło milczenie, które Aimee przerwała pytaniem o… pośrednio właśnie ich syna. Milton uśmiechnął się lekko. - Wiesz, jak to jest. Dużo zależy od nastroju Eliotta. Jak go oddawaliśmy wydawał się być spokojny, ale rano dał mi nieźle popalić… - przyznał z westchnieniem, bo niemowlak miał swoje gorsze i lepsze okresy. Na szczęście rozwijał się zdrowo, po prostu miał trudny charakterek, ale czego było się spodziewać po takich rodzicach?
Eric uniósł brwi zaintrygowany i zatrzymał auto na poboczu, gdy Aimee zakomenderowała, że to miejsce to to, do którego zmierzali. Odwrócił głowę w jej stronę, żeby uzgodnić co dalej i dlaczego zatrzymali się właśnie tutaj, kiedy dziewczyna niespodziewanie rzuciła mu się na szyję wpijając się wargami w jego usta. Nie oponował, nie przeszkadzało mu także to, że ktoś mógłby ich zobaczyć, bo przecież - na razie! - do niczego jeszcze nie doszło. A zresztą, nawet gdyby doszło, to przecież robili coś “niewłaściwego”. Czy to nie takich bodźców szukał w celu odreagowania ukrytych potrzeb?
- “To tutaj” wylądowali pierwsi kosmici i naśmiewasz się ze mnie, że ostatnio zasnąłem na kanapie w salonie w trakcie jakiegoś filmu na National Geographic i przyłapałaś mnie śpiącego na jakimś programie o teoriach spiskowych? - zadał rozbawiony pytanie, niezbyt rozumiejąc, co ma oznaczać owo “tutaj”. Specjalnie sformułował je w taki sposób, żeby odsunąć na chwilę usta od jej ust, zaczerpnąć nieco powietrze, cofnąć fotel dla lepszej wygody, objąć ją w talii i przyciągnąć bliżej na tyle, na ile pozwalała mu na to kierownica z przodu oraz skrzynia biegów pomiędzy nimi. - A może “to tutaj”... - zaczął jedną myśl, ale szybko ją zmienił, gdy - jakimś cudem - Aimee opuściła hamulec ręczny i samochód bardzo powoli zaczął staczać się z lekkiego wzniesienia, na jakim stali. Eric odruchowo zaciągnął go z powrotem do góry. - … doszłaś do wniosku, że nie lubisz już tego samochodu i stać nas na coś z wyższej półki cenowej, jak Ferrari czy inne Lamborghini, więc tego auta pozbędziemy się aranżując drobny i niegroźny wypadek? - teraz już zaśmiał się, ale nie otrzymał żadnej odpowiedzi, bowiem język Aimee skutecznie dorwał się do jego języka i nie było czasu na żadne rozmowy.

Aimee Hale
przyjazna koala
A.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Jasne, ona też się martwiła - wiedziała jednak, że mały jest w dobrych rękach. Pierwszy raz, kiedy musiała go zostawić z rodzicami był trudny. Bała się, że państwo Hale, którzy coraz to młodsi wcale się nie robią, nie nadążą za wnukiem, nie dadzą sobie rady. Towarzyszył jej strony również lęk przed rozłąką, no bo przecież... najpierw przez dziewięć miesięcy nosiła Eliotta pod sercem, potem trzymała go ciasno w ramionach i tuliła do swojej klatki piersiowej ilekroć tylko synek potrzebował jej bliskości, aż sama nawet nie wiedziała, kiedy przyszedł ten moment, że musiała komuś zaufać i oddać swój skarb. Nawet jeśli początkowo tylko na pół godziny, kiedy to musiała pilnie podskoczyć do pracy i nie mogła zabrać chłopca ze sobą.
"Nie wiem, kto kogo bardziej zmęczył. On Ciebie, czy Ty jego" zaśmiała się dźwięcznie, myśląc o tym, jak to ich pierworodny wdał się w ojca. Nie tylko z charakteru, ale również z wyglądu, co każdego dnia coraz to bardziej się uwidaczniało - i sprawiało, że Aimes to na zmianę nie mogła się przestać zachwycać, to musiała walczyć z własną zazdrością spowodowaną faktem, że po niej bąbel odziedziczył jedynie zadarty nosek i kształtne usteczka. "Nie martw się, zbliża się jego pora drzemki. Jak dobrze to rozegramy, wrócimy zanim zdąży się obudzić" dodała łagodnie, pragnąć lubego niego uspokoić, bo przecież w ich ucieczce za miasto nie chodziło o to, aby nieustannie się zamartwiać. Mieli mało czasu i Hale chciała, żeby jak najlepiej go spożytkowali. Już jej nawet chodziło po głowie parę sposobów...
Zaśmiała się cicho, gdy jakimś sposobem trąciła biodrem dźwignię biegów na tyle mocno, że auto zaczęło zsuwać się ze wzniesienia (szczęśliwie, nie uderzyli w żadne drzewo!). Gadać sobie dowoli mogli jednak w domu - tu i teraz nie było, ani chwili do stracenia. A jeśli Milton wciąż nie wiedział, dlaczego go tutaj zabrała, za moment na pewno się dowie. Aimee miała bowiem zamiar mu to pokazać. Dość bezpośrednio i w sposób, niepozostawiający żadnych wątpliwości.
"Może przeniesiemy się na tylną kanapę?" zaproponowała z błyskiem w oku. Tyłka wcale nie miała dużego, z jakiegoś powodu jednak cały czas napierała nim na kierownicę, przez co się bała, że przez przypadek zatrąbi - przez co, zwrócą na siebie uwagę okolicznych mieszkańców. Ryzykowne miejsce miało dodać im zbliżeniu pikanterii - jego wybór nie wiązał się jednak z chęcią, a z możliwością złapania. A to były dwie zupełnie inne rzeczy.
"Mówiąc to tutaj, miałam na myśli, to tutaj. Tu jest te miejsce, w którym za moment zrzucimy ubrania" na przekór wcześniejszym postanowieniom postanowiła wyjaśnić swoje motywację. A zrobiła to głównie dlatego, że jeśli chcieli, aby między nimi doszło do czegoś więcej, musieli w końcu oderwać się od swoich ust i zacząć przeciskać między fotelami. "No już, na co czekasz, wyskakuj ze spodni" rzuciła zachęcająco, w prowokującym geście zagryzając dolna wargę. Miejsca w samochodzie nie było zbyt wiele, to też jeśli chcieli osiągnąć sukces, musieli współpracować!

Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Eric uśmiechnął się pod nosem. Tak, to była prawda. Ale z premedytacją “wymęczył” malucha przed pierwszą drzemką, żeby się wyspał i później nie dawał dziadkom popalić bardziej niż zwykle. Milton nie lubił być nikomu nic winien. A skoro mógł w tej sposób nieco ułatwić zadanie swoim “dłużnikom”... - Dobrze, że jeszcze nie jest świadomy, ale coś czuję, że prędzej czy później przyjdzie mi się rozliczyć z tych wszystkich przypadków, kiedy nie dałem mu żyć spokojnie - roześmiał się. Może Eliott nie zrobi tego bezpośrednio mówiąc wprost, ale Eric był pewien, że syn odpłaci im się w swoim czasie buntowniczą naturą. Byleby wybierał mądrzej niż ojciec, pomyślał z westchnieniem tuż przed tym, kiedy Aimee skutecznie odwróciła jego uwagę od podobnych myśli.
Przejście na tylną kanapę już dało mu do zrozumienia, co miała na myśli. Kiedy ona przeciskała się między fotelami, Eric wykorzystał moment i zwyczajnie wysiadł z auta drzwiami, aby wejść na tylnym siedzeniu, a w trakcie tych kilku sekund na zewnątrz śmiał się, bo czuł się jak nastoletni gówniarz, który urozmaica sobie życie erotyczne właśnie numerkiem na tylnym siedzeniu. To ciekawe, jak zmieniały się motywacje w zależności od wieku - wtedy była to chęć odkrycia czegoś nowego, tym razem wykorzystanie do maksimum chwili, gdy nie było przy nich dziecka. Cóż, za pierwszym razem przynajmniej jeździł kabrioletem. To było duże ułatwienie, bo - w przeciwieństwie do tego razu - nie zaczepił głową o dach przy zdejmowaniu spodni. Konkretnie zawalił głową, ale czy to miało jakieś znaczenie? Absolutnie żadnego! Jakimś cudem bez oderwania ust od siebie udało im się zamienić miejscami i teraz to on znajdował się na dole. Fotelik zabierał dodatkowe miejsce, mimo to jakoś się umościli. Zresztą, Eric był tak pochłonięty pocałunkami i tą szaloną chwilą - ach, jakże brakowało mu tego typu niewłaściwego zachowania! - że nie przeszkadzało mu obijanie się łokciami o brzegi fotelika, zagłówki czy sprzączki od pasów, gdy zdejmował przez głowę bluzkę Aimee albo rozpinał własną koszulę, ale z łokciami nie mieścił się na tylnym siedzeniu, więc zostawił to jej. Wbrew pozorom kobiece palce radziły sobie zdecydowanie sprawniej z rozpinaniem guzików od tych ericowych. On sam wolał skupić się błądzeniu dłońmi po jej ciele, odkrywaniu kolejnych elementów skóry od niepotrzebnej garderoby, aż wreszcie zacisnął mocno palce na jej udach, gdy w samym staniku od pasa w górę siedziała na nim okrakiem w dość napiętej pozie, ale inaczej nie dało się na tak małej przestrzeni. Zresztą, jej smukłe uda i napięte mięśnie cholernie go podniecały, o czym konkretnie świadczyło wybrzuszenie na jego bokserkach. Eric oderwał swoje usta od ust Aimee, bo od braku powietrza powoli kręciło mu się w głowie i coś sobie uświadomił.
- Ach, cwaniaro! Wszystko zaplanowałaś! To dlatego założyłaś krótką spódniczkę? - przygryzł wargę spuszczając wzrok bezczelnie na jej podbrzusze oraz fragment koronkowych majtek wystający spod materiału spódnicy. Wcale nie przeszkadzało mu, że dał się wciągnąć w tą manipulację. Zresztą, nawet jeśli pomysł był spontaniczny… tym lepiej, za takimi też cholernie tęsknił, przez co przesunął dłonie jeszcze wyżej po jej udach, prowokacyjnie patrząc jej w oczy.
Część szyb zdążyła już zaparować od ich przyspieszonych oddechów, samochód z zewnątrz pewnie chodził na amortyzatorach aż miło. Brakowało tylko odcisku dłoni na szybie - kolejna rzecz, jaką Eric miał na swojej liście do odhaczenia przed trzydziestką - ale i na to jeszcze przyjdzie jeszcze pora…

Aimee Hale
przyjazna koala
A.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

Aimee Hale
przyjazna koala
A.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.



Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

Aimee Hale
przyjazna koala
A.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
Po wszystkim odetchnął głośno, podciągnął spodnie z powrotem na tyłek, zrobił krok do tyłu i… tracąc równowagę opadł na maskę samochodu obok Aimee bezwiednie, jakby nogi po wysiłku - a przecież w większości sytuacji stał w jednym miejscu! - odmówiły mu posłuszeństwa. Zaśmiał się cicho patrząc na ukochaną, która wyglądała nie lepiej od niego - z rozczochranymi włosami, błyszczącą skórą, zarumienionymi policzkami i rozszerzonymi do granic możliwości źrenicami, za którymi odnalazł przyjemność, miłość i błogie rozleniwienie. Odwrócił się tak, żeby usiąść tyłkiem o przód samochodu i podtrzymał Aimee, żeby zajęła pozycję obok niego. Pomógł jej schować piersi z powrotem za miseczki stanika - wcześniej jeszcze ucałował z namaszczeniem każdą z nich - wygładził na udach materiał spódniczki i na szybko założył za ucho włosy, które opały jej na twarz w trakcie tych niezbyt subtelnych igraszek. Popatrzył na efekt finalny i zagryzł wargi w rozbawieniu. Tak, można powiedzieć, że w swoim obecnym stanie mogliby odebrać syna od rodziców Aimee. No, prawie…
- Oj, oj, rozmazała ci się szminka… - poprawił kciukiem czerwony ślad wystający poza kąt ust sugerując tym samym, że to jedyny ślad zdarzenia, jakie miało przed chwilą miejsce. Odchrząknął próbując samemu doprowadzić się do ładu, po czym swoje włosy także zaczesał do góry. - Hmm… no tak, ruch na zdrowym powietrzu to samo zdrowie, jak to mówią… - błysnął białymi zębami w szelmowskim uśmiechu, trącił Aimee łokciem w bok, odepchnął się dłońmi od maski i stanął stabilnie stopami na ziemi. Wyciągnął rękę w jej kierunku i przyciągnął ją ku sobie, zamykając szczelnie w objęciach, w razie gdyby nie czuła się pewnie na nogach. Jego spojrzenie z pożądliwego ewoluowało do tego troskliwego, pełnego miłości i wdzięczności za to, co ma. Poodgarniał kolejne niesforne kosmyki łaskoczące ją po twarzy, gdy patrzyła na niego takim zakochanym wzrokiem. Ach, jakże on w takich momentach czuł się przez nią cholernie doceniany! Egoistycznie uważał się za dobrego w łóżku, ale i tak miał wrażenie, że to ona dostarcza mu więcej przyjemności niż w drugą stronę. W takich chwilach tym bardziej chciał nieba jej uchylić, aby mogła być szczęśliwa. - Twoja bluzeczka już chyba nie nadaje się do widoku dla twoich rodziców. Szukać zapasowej koszulki w bagażniku posiłkując się wymówką, że ubrudziłaś swoją lodami, czy już totalnie nie zależy nam na budowaniu wizerunku cnotliwych i ułożonych rodziców? - uśmiechnął się szeroko i pocałował ją w czoło napawając się przyspieszonym biciem jej serca tak blisko swojego serca.

Aimee Hale
przyjazna koala
A.
lorne bay — lorne bay
25 yo — 176 cm
Awatar użytkownika
about
Rodzina patchworkowa: ona, nie-mąż, syn i dwa psy. Chociaż dają jej do wiwatu, swoich chłopaków kocha najmocniej na świecie.
Oddech wciąż miała ciężki, w uszach jej szumiało - a jednak nie mogła przestać z czułością patrzeć na Erica i szeroko się uśmiechać. Z jego twarzy biło takie szczęście, zadowolenie. Uważnie obserwowała, jak wokół jego ust tworzą się drobne, pionowe zmarszczki. Jak jego oczy, zazwyczaj ciemne, skupione, teraz błyszczą zdrowym blaskiem. Patrzyła na niego, na jego sylwetkę, rytmicznie unoszacą się do góry i opadającą klatkę piersiową, wyraźnie zarysowaną szczękę, na której - nie wiedziała nawet kiedy - zostawiła ślady swojej szminki i... czuła tak ogromną ekscytację i radość. Jakby znowu miała kilkanaście lat i właśnie przeżywała swoje pierwsze zauroczenie. Chociaż, może tak właśnie było? Żaden jej związek nie miał tego, co Hale dzieliła z Miltonem. Ich relacja opierała się na wzajemnym zaufaniu, szczerości. Fizyczna bliskość nie stanowiła chwiejnego fundamentu znajomości, a jej solidne dopełnienie.
Zaśmiała się cicho, gdy luby zwrócił uwagę na jej rozmazaną szminkę. Tak, rozmazała się. Sama się rozmazała. Z całą pewnością - ironizowała w myślach, przyglądając się blondynowi z uniesioną do góry lewą brwią. Gdyby miała wymienić wszystkie te sytuacje, w których swoim zachowaniem ukochany przyczynił się do zepsucia jej nienagannego makijażu - czasu by im nie starczyło. Tym bardziej, że ich mała eskapada za miasto już zajęła więcej niż ciemnowłosa pierwotnie planowała. Kto jednak w szale uniesienia zerkałby co chwila na zegarek i sprawdzał godzinę?
"Nie jestem pewna, czy o taki ruch na świeżym powietrzu im chodziło, ale nie narzekam" zaśmiała się znowu, splatając dłonie na karku mężczyzny, nosem lekko ocierając się o jego. To, że od namiętnego, pełnego pasji, dzikiego wręcz seksu potrafili przejść do czułych, powolnych pieszczot było dla niej czymś absolutnie niesamowitym. Zupełnie jakby Eric wiedział czego potrzebowała, jeszcze zanim ta zdążyła otworzyć usta. Tak dobrze ją znał - a ona tak dobrze znała jego.
"Jesteśmy już spóźnieni. Myślę, że możemy dać sobie spokój z utrzymywaniem pozorów" mruknęła rozbawiona, przeczesując palcami miękkie, jasne włosy Miltona. Jak to było możliwe, że po takiej dawce wysiłku fizycznego wciąż prezentowały się tak dobrze, kiedy jej nawet po poprawkach męzczyzny wyglądały, jakby wpadła w sam środek huraganu? Jawna niesprawiedliwość. "Oni też kiedyś byli młodzi. Myślę, że szybko się domyślą, dlaczego tak długo nas nie było" uśmiechnęła się zadziornie, po raz kolejny się nad nim nachylając i przygryzając jego nabrzmiała od pocałunków, wyraźnie zaczerwienioną dolną wargę. "Pokaż plecy. Bardzo Cię pocharatałam?" zapytała z przejęciem, przypominając sobie, że niewykluczone, że podczas miłosnych igraszek nieco ją poniosło. Odsunęła się więc od niego na bezpieczną odległość, obchodząc go dookoła i cmokając w geście dezaprobaty.
"Wyglądasz jakby zaatakował Cię tygrys. Wściekły tygrys" jęknęła niepocieszona, bo przecież krzywdy zrobić mu nie chciała. Jego plecy wyglądały jednak jak obraz krwawej masakry, poorane płytszymi i głębszymi nacięciami paznokci. "Wracajmy do domu. Po drodze zajedziemy jeszcze do apteki, kupię dla Ciebie coś łagodzącego" uśmiechnęła się do niego przepraszająco, skradła mu ostatniego całusa, a następnie pociągnęła za rękę w stronę auta. Tam się poprawili, ubrali i ruszyli w drogę, uprzednio dzwoniąc do państwa Hale i upewniając się, że Eliottowi niczego nie potrzeba, ma się dobrze i tak bardzo wcale za nimi nie tęskni, bo zamiast wypatrywać rodziców za oknem po zabawie z dziadkami uciął sobie słodką drzemkę i dalej w najlepsze sobie śpi.
"Zatrzymaj się! Widziałeś to?" pisnęła, gdy tylko wyjechali na drogę. Mogło to brzmieć jak kolejne zaproszenie na szybko numerek, tym razem jednak jej intencje były zgoła inne. "Ten dom jest piękny. I ma tabliczkę" na sprzedaż". Pamiętasz, jak rozmawialiśmy o tym, że nie będziemy wiecznie cisnąć się w naszym małym mieszkanku w bloku? Co Ty na to, żeby go obejrzeć?" posłała mu pełne ekscytacji spojrzenie, a gdy zjechał na pobocze znowu sobie pisnęła, natychmiast wyskakując z fotelu pasażera. "No chodź, chodź" ponagliła, ciągnąc go w stronę budynku. "Myślisz, że drzwi są otwarte? Powinniśmy zadzwonić do właścicieli? A może rozejrzumy się trochę na własną rękę?" z jej ust wydostał się potok słów i nie ważne, jak bardzo Eric by się starał, nic nie było w stanie go zatrzymać.

Eric Milton
mistyczny poszukiwacz
Hania
student prawa, praktykant — kancelaria ojca
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
został ojcem, wrócił na studia, zaczął pracować u ojca w kancelarii i próbuje nauczyć się życia na nowo u boku kobiety, na którą nigdy nie zasłuży
Jakim "im"? Eric nie zamierzał dociekać, to było nieistotne. Najważniejsze, że owej dawki ruchu zaznali, zbliżali się do zalecanej przez WHO tygodniowej dawki aktywności fizycznej, choć tydzień się jeszcze nie skończył, a wyznaczony czasokres był zaledwie minimum! W każdym razie wracając do meritum, to Miltonowi humor dopisywał. Nie zepsułoby go nawet marudzenie ząbkującego Eliotta, który ostatnio dał im się we znaki. Nieważne. Zadowolony mężczyzna, to szczęśliwy mężczyzna, więcej mu nie było potrzeba!
- Zboczenie zawodowe, już mi weszło w krew wysupływanie jak najmniej podejrzanego alibi nawet z najprostszej sprawy - przyznał z rozbawieniem poprawiając spodnie. Machnął ręką na jej pytanie o plecy. Nie było to nic na tyle poważnego, żeby się tym przejmować. On już zapomniał, nawet tego nie czuł. - Nie zamartwiaj sobie tym swojej słodkiej główki, każdy ze śladów wart był swojej ceny - robiąc grymas na twarzy jak do dziecka objął policzki Aimee dłońmi i złożył na jej ustach tłustego i mokrego całusa, któremu towarzyszyło głośne mlaśnięcie. Prawie wymsknęło mu się, że do wesela się zagoi, aczkolwiek nie chciał psuć atmosfery, w razie gdyby Aimee wzięła zbyt mocno do siebie te słowa.
Tak czy siak co do jednego miała rację - powinni już się zbierać, najlepiej od razu, bo swoim ociąganiem się wykorzystali już cierpliwość teściów przynajmniej do końca roku! Całe szczęście, że udało im się zmęczyć wnuka do drzemki i wcale nie musieli się tak spieszyć. Chociaż szczerze powiedziawszy Ericowi już włączył się tryb tęsknoty - spędzał z synem głównie popołudnia i weekendy i nie lubił zostawiać dziecka z innymi ludźmi na dłużej, niż to było konieczne. Stąd westchnął nieco niecierpliwie, kiedy Aimee znów zawołała, żeby zatrzymał auto. Spojrzał sceptycznie na zegarek, ale Hale już żyła w swoim świecie, który widziała w swojej głowie - Eric już znał tę minę, która sugerowała, że pod tą ciemną czupryną roją się już wizje przyszłości - i za nic jej teraz nie odwiedzie od wejścia do środka. Westchnął i zaparkował z powrotem na poboczu. Dom był rzeczywiście ładny, ale…
Nie, tym razem jej nie powie, że zwyczajnie w świecie ich na niego nie stać, przynajmniej nie teraz. Dzisiaj… dzisiaj Eric chciał pobawić się w marzenia razem z nią!
- Zadzwonię. - Złapał ją za rękę i wykręcając numer wskazany na tabliczce pociągnął w stronę białego płotku otaczającego posesję. Nie musiał długo czekać na odpowiedź, a i mieli szczęście, bo agent nieruchomości znajdował się w środku oprowadzając inną rodzinę. Nawet dla Erica wydało się to podejrzanym zrządzeniem losu, ale nie odezwał się. Czekając na swoją kolej weszli do ogrodu i usiedli na huśtawce. - Dużo miejsca - rzucił pierwszą myśl rozglądając się dookoła. - Eliott i psiaki mieliby się gdzie bawić. Tam można by postawić basenik. A to miejsce pod drzewami idealne na postawienie altanki! - jeszcze nawet nie obejrzeli, a Eric popłynął za bardzo w wyobrażenie zachowując się tak, jakby już kupili całą posiadłość! Na szczęście szybko przyszła kolej również na oglądanie budynku i… Milton przepadł od pierwszego kroku. O ile zwykle zasypywałby agenta technicznymi pytaniami, tak dziś milczał jak zaklęty, a już na pewno oczarowany! Eric nigdy nie doświadczył dobrej domowej atmosfery. jako dziecko często wyobrażał sobie dom, w którym chciałby mieszkać i to był właśnie ten dom. Od samego wejścia czuło się tu ciepło rodzinne, spokój i szczyptę czegoś, co sprawiało, że chciało się tu wracać spędzać tu czas. Wspólnie. - No… i co myślisz? - zapytał bez żadnych emocji w głosie, żeby bez narzucania swojego zdania Aimee.

Aimee Hale
przyjazna koala
A.
ODPOWIEDZ