pomocnik w sanktuarium / prywatny ochroniarz — Sanktuarium
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Pech przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie i zostaje na długo.
Raine Barlowe w jakimś stopniu była jego aniołem stróżem i Laurent zdecydowanie nie myślał, że to wyolbrzymienie. Gdyby nie ta młoda dama, która pojawiła się jak gdyby znikąd w środku nocy tej jednej przeklętej nocy, zapewne nie miałby okazji sprzeczać się później z babcią w szpitalu, wyjechać do Sydney w ramach urlopu, a następnie narzekać, że musiał wrócić do Lorne Bay i zająć się ochroną panny Clark. Leżałby za to w trumnie, gdzieś w Sydney. Był jej wdzięczny nie tylko za szybką pierwszą pomoc i względną trzeźwość umysłu (i odwagę, bo przecież miała do czynienia z prądem), ale i za to, że zajęła się w międzyczasie Fiodorem.
Teraz Laurent Buchinsky wracał do Lorne Bay, ale nie sam. Towarzyszyła mu babcia, która najwyraźniej chciała zgotować mu piekło i zmusić go albo do powrotu do Sydney, albo do zajęcia się czymś innym, co przynosiłoby większy zysk, albo miała w planach zanudzenie go dopóki nie zaakceptowałby przejęcia jej przedsiębiorstwa (a to wracałoby go na pierwszą wymienioną rzecz – czyli powrót do Sydney). Co gorsza, zdawało się, że świetnie się bawiła zapraszając do domu niemal każdego, kogo on choćby nazwał „kolegą” lub „znajomą”. Pomimo sędziwego wieku, zdecydowanie nie zamierzała cicho siedzieć na farmie i gotować. Była na to zbyt dumna, a za cel wzięła sobie poprawę standardu kupionego dla przykrywki domu, jak gdyby w nadziei, że nawet tak małe miejsce mogło być dobrą inwestycją.
Buchinsky potrzebował spokoju, a i potrzebował wiedzieć, że jego pies nie miał służyć jako ozdoba do spacerów babci Buchinsky. Właśnie dlatego postanowił zwrócić się do panny Barlowe, stwierdzając że ta miała już doświadczenie z Fiodorem i wiedziała jak z nim postępować. Z podarkiem w domu (bo Sofia Feliksovna nie pozwoliła mu pójść w goście bez żadnego alkoholu, kawy i pakunku drogich słodkości) stanął więc przed drzwiami bohaterki. Przy nodze wiernie towarzyszył mu Fiodor.
Barlowe? – Zapytał niepewnie pukając do drzwi, a następnie wychylając się przez barierkę, jak gdyby próbował ustanowić czy dziewczyna była w środku, czy może znajdowała się gdzieś w pobliżu. Niepewnie przeszedł w stronę tarasu, rozglądając się i próbując ocenić czy może podobne miejsce pobytu byłoby dobrym rozwiązaniem na ucieczkę od swojej babci. Cierpliwie czekał aż Raine wyłoni się ze swojego małego domku. Byleby tylko w niczym jej nie przeszkadzał.

Raine Barlowe
Some people get a freak outta me
Some people can't see what I can see
Some people wanna see what I see
Some people put an evil eye on me
przyjazna koala
Śeka
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
45

- Fiodor?! - zawołała, przez małą szybkę w drzwiach wejściowych widząc psa, który dwa miesiące temu towarzyszył jej przez kilka dni i za którym - całkiem serio - tęskniła. Szeroko uśmiechnięta już nachylała się do zwierzaka, ale w ostatniej chwili zreflektowała się, że przecież przed nią stoi jego właściciel, który przy ich ostatnim spotkaniu nie wyglądał najlepiej, więc może powinna się jakoś inaczej do niego odnieść. - Dzień dobry, zapraszam! - otworzyła szerzej drzwi, pozwalając panu Buchinskiemu i Fiodorowi wejść do środka. - Jak się pan czuje? Chce się pan czegoś napić? Jak z tą nogą? Wszystko już w porządku? Jak Fiodor? Nie dokazuje? - wyrzuciła z siebie wszystkie pytania na raz i nie potrafiła powstrzymać szerokiego uśmiechu na twarzy, kiedy je zadawała. Zdążyła już nawet wysłać smsa do swojego przyjaciela, Archera, który pomagał jej w opiece nad psem, chociaż może bardziej trafnym określeniem byłaby pomoc w zabawie z nim.
Przez te dwa miesiące zdążyła trochę zapomnieć o nocy, której poznała Laurenta. Dużo rzeczy się wtedy działo w jej życiu, nie tylko sama próba ratunku mężczyzny porażonego prądem, a przez późniejsze rewelacje z Lorcanem i ich rozstanie, Raine musiała się rozproszyć. Teraz było jej głupio, że po oddaniu psa nawet nie zapytała jego właściciela jak się czuje, czy może potrzebuje jej pomocy, a skoro sam się do niej odezwał, to najwyraźniej właśnie to miało mu się przydać. - Napisał pan o zajmowaniu się Fiodorem i nawet pan nie wie jak się ucieszyłam! - wyznała po chwili, bo nie chciała, żeby sobie pomyślał, że w jakimkolwiek stopniu sprawia jej kłopot. Bardzo chciała pomóc mu w opiece nad psiakiem, poniekąd dlatego, że po prostu miała raczej miękkie serce, a do tego już poinformowała Brooksa, że istnieje cień szansy na wspólne spacery z czworonogiem. Może niekoniecznie tęskniła za wstawaniem bardzo rano i wyprowadzaniem go na spacer, ale nawet załatała wszelkie dziury w swoim ogrodzeniu, więc gdyby chciała go puścić wolno, miałby okazję do swobodnego biegania w okolicy jej domu, a to zawsze coś, tylko nie chciała się też z tymi pomysłami narzucać, wolała poczekać na to, co Buchinsky może mieć do powiedzenia i w czym w ogóle chciałby jej pomocy.

Laurent Buchinsky
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
pomocnik w sanktuarium / prywatny ochroniarz — Sanktuarium
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Pech przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie i zostaje na długo.
Wystarczyło tylko, że doberman usłyszał własne imię, żeby zaczął radośnie szczekać. Zupełnie jak gdyby i on tęsknił za młodą dziewczyną i od razu rozpoznał jej głos. Natychmiast podbiegł do drzwi i zaczął kręcić się wokół nich, dopóki właścicielka domku ich nie otworzyła. Skakał w pobliżu nóg dziewczyny, niemal jej nie przewracając.
Laurent patrzył na tę scenę wyraźnie zaskoczony, a było w tym i coś przyjemnego. Uśmiechnął się skromnie, być może odczuwając małą dozę zazdrości. Dziwnie przyjemnej zazdrości.
Dzień dobry – odpowiedział, kiwając pannie Barlowe na powitanie. Przecisnął się przez drzwi, uważnie rozglądając się po wnętrzu.
Nagły grad pytań wyraźnie go zaskoczył. Stał przez chwilę w miejscu, z rozdziawioną buzią, nie wiedząc kiedy miał wskoczyć ze swoimi odpowiedziami. Dziewczyna zdawała się naprawdę martwić albo przynajmniej wyjątkowo starała się być uprzejmą.
Lepiej niż tej paskudnej nocy – westchnął w końcu, kiedy wyczuł, że lista pytań została wykorzystana. – I najlepiej będzie jak wypiję wodę. Och i przyniosłem… – zaczął, ale nie dokończył, bo wyciągnął podarki przed siebie, w nadziei że widok będzie mówić więcej niż jego słowa. – Noga… ech, noga czasem dokucza, ale wszystko wraca do normy. A Fiodor… sama widzisz – zaśmiał się, zerkając na wciąż podekscytowanego psa. – Nie musisz mówić do mnie per pan – dodał, odczuwając się dziwnie staro, kiedy Raine próbowała być uprzejma. Owszem, zdawało się, że dzieliło ich jakieś dziesięć lub piętnaście lat, ale i tak miał wrażenie, że nie był to wystarczający powód, żeby był „panem”.
Milczał przez chwilę nie będąc pewnym czy pojawi się kolejna seria pytań. Czuł się odrobinę niezręcznie, nagle zapominając jak powinna wyglądać normalna rozmowa. Cisza z kolei pogłębiała jego uczucie nieprzyjemności.
A co u ciebie? Wszystko w porządku? – Odezwał się w końcu uznając, że głupio by było, gdyby tylko jedna osoba zadawała pytania. Równie dobrze, gdyby ich nie zadał, panna Barlowe mogłaby pomyśleć, że zwyczajnie nic go nie interesowało. Choć i dobrym pytaniem było to ile w ogóle Raine zamierzała mu powiedzieć. Nie wiedział o niej zbyt wiele, tak samo jak ona o nim, więc domyślał się, że zapewne nie zamierzała mu się zwierzać jak na spowiedzi z przyjacielem.
Miło mi – odpowiedział, kiedy usłyszał, że dziewczyna cieszyła się na zajmowanie Fiodorem. Przynajmniej miał to poczucie, że nie wciskał nikomu psa na siłę. – Moja babcia… jest specyficzna. Przyjechała ze mną z Sydney i od razu skupiła się na planowaniu nowego biznesu. Ja z kolei, jak się okazało, mam jeszcze więcej pracy niż wcześniej. Nie zostawiałbym go codziennie, ale wtedy kiedy wiedziałbym, że zwyczajnie nie byłbym w stanie się wyrobić… jeżeli to oczywiście nie byłby problem. Informowałbym na czas, naprawdę – zaczął się tłumaczyć.
Czuł się okropnie. Uwielbiał swojego psa, nawet jeżeli kupił go tylko po to, żeby mieć kontakt z wnuczką swojego klienta, którą miał chronić. Prosząc o coś takiego miał dziwnie wrażenie jak gdyby był nieodpowiednim właścicielem… ale biorąc pod uwagę fakt, że panna Clark wpychała się w kolejne problemy podejrzewał, że miał ją mieć na oku dosłownie cały dzień.
Zapłaciłbym, oczywiście. Głupio mi jest o to prosić, szczególnie po tym wszystkim co dla mnie zrobiłaś, ale nie wiem do kogo się zwrócić. A Fiodor zdaje się ciebie lubić – dodał, mając nadzieję, że to przekona dziewczynę do przystania na jego propozycję.

Raine Barlowe
Some people get a freak outta me
Some people can't see what I can see
Some people wanna see what I see
Some people put an evil eye on me
przyjazna koala
Śeka
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Och, no tak, to było straszne - pokiwała głową, bo przed oczami miała powykręcaną z bólu twarz Buchinskiego i nie było to przyjemne wspomnienie. Nie wyobrażała sobie nawet jakie to musiało być uczucie, takie porażenie prawdziwym prądem, nie jakąś zagubioną iskierką z kontaktu, czy wyładowaniem elektrycznym na swetrze kogoś obok. Szczerze powiedziawszy, przez moment wtedy była gotowa pogodzić się z faktem, że jest świadkiem śmierci jakiegoś człowieka, choć nigdy wcześniej jej się to nie zdarzyło, więc bardzo cieszyła się na widok mężczyzny, nawet jeśli był dla niej zupełnie obcym człowiekiem i nawet po wypadku i odbiorze Fiodora nie miała z nim kontaktu. - O, dziękuję, nie trzeba było - uśmiechnęła się szeroko, stawiając pakunek gdzieś na kuchennym blacie w jej mikroskopijnej chatce, po której się rozejrzała, patrząc jak pies obwąchuje wszystkie meble, zapewne sprawdzając co się zmieniło (tak się dziewczynie wydawało, bo jej wiedza na temat psów ograniczała się do tego, co wyczytała w jakichś internetowych artykułach, gdzie raczej przeglądała zdjęcia piesków, a nie czytała słowa). - Cieszę się, że w takim razie u pana lepiej, to znaczy, u ciebie - dziwnie jej było się przestawić na zwracanie się do mężczyzny tak bezpośrednio, bo nie wiedziała ile ma lat, ale wyglądał jej na... cóż, wyglądał na bardzo dorosłego człowieka, nie starego, młodszego od jej rodziców, ale dalej nie kogoś w jej wieku, a ilość starszych znajomych Barlowe była dość ograniczona, stąd pewne opory.
- Studia, egzaminy, lato, święta, nowa praca, zdecydowanie się dzieje, ale ja chyba nie umiem nie być zajęta - już nie pamiętała jak to jest mieć cały weekend wolny i leniuchować, zawsze było coś do zrobienia, a kiedy zbyt długo zajmowała się obijaniem, potrafiła sobie wynaleźć milion nowych zajęć, więc cieszyła się nawet, że choć skończyła zajęcia i ostatnie egzaminy na uczelni, to udało się jej dorwać pracę w kawiarni, dzięki czemu miała zajęte dni, a dodatkowo może uda się jej trochę podreperować domowy budżet.
- Nie wiem nawet jak pan, to znaczy, ty, jak dawałeś sobie radę bez pomocy - co prawda nie wiedziała, czy nie miał kogoś, w końcu znali się tak, że aż wcale, ale przypuszczała, że nie ma żadnej drugiej połówki, która mogłaby zająć się Fiodorem, kiedy Laurent po prostu nie mógł, a z tego właśnie powodu Raine czekała na podobnie odpowiedzialną decyzję na to, aż już będzie wystarczająco dorosła, żeby sobie na to pozwolić. I pomyśleć, że ludzie mieli dzieci i jakoś im się udawało żyć! - Nie, żadna zapłata, nic takiego nie potrzebuję - pokręciła głową, stanowczo się sprzeciwiając, bo o ile mogła przyjąć pieniądze za jedzenie, jakieś miski i tym podobne rzeczy poprzednim razem, to jeszcze trochę ich miała i nie chciała zapłaty za zabawę z psem. - Będziemy oboje z Fiodorem zadowoleni, co? - nachyliła się do niego i głosem, którego matki uzywają do swoich dzieci, wyćwierkała to do Fiodora, wyciągając ręce i tarmosząc go po pysku, jakby był maleńkim yorkiem, a nie potężnym dobermanem, który wskakujac na Raine spokojnie mogłby ją przewrócić.

Laurent Buchinsky
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
pomocnik w sanktuarium / prywatny ochroniarz — Sanktuarium
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Pech przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie i zostaje na długo.
Uśmiechnął się słabo, czując że nie tylko dla niego ta noc była paskudna. Nie miał pojęcia jak okropnie musiał wtedy wyglądać i być może jaką traumę mógł spowodować u kogokolwiek, ale współczuł, że to akurat pannę Barlowe spotkała ta „przyjemność”, żeby go ratować. Laurent zdecydowanie nie lubił kiedy role się odwracały. Biorąc pod uwagę to czym się bawił, to on powinien być zawsze w roli „ochroniarza” lub „ratownika”, a nie ktokolwiek inny. Teraz czuł, że musiał się jakoś odwdzięczyć, ale jeszcze nie wiedział jak. Co gorsza, los pchał do dalszego „wykorzystywania” dobrej duszy jaką była Raine… a sumienie tym bardziej go piekło i dręczyło.
Próbując ukryć swój wstyd, bo przecież przychodził prosić ją o kolejną przysługę, rozglądał się uważnie po domku. Musiał przyznać, że zazdrościł tej małej przestrzeni. Gdyby nie przyzwyczajenie z domu i potrzeba posiadania panny Clark na oku, zapewne sam wybrałby podobne miejsce. Zaciszne, wśród przyrody, bez klientki w pobliżu, która zamierzała wyrwać mu język tylko za to, że próbował ją ostrzec przed niebezpieczeństwem. Odpowiedź panny Barlowe sprowadziła go jednak szybko na ziemię. Nawet nie zauważył, że Fiodor rozgościł się i nie marnował czasu na maniery.
Och? – Zabrzmiał wyraźnie zmartwiony, słysząc jakoby to u niego było lepiej niż u niej. Na szczęście wkrótce usłyszał wyjaśnienie, nie obszerne, ale i nie oczekiwał, że dziewczyna zacznie się zwierzać komuś takiemu jak on, zupełnie obcej osobie. – Czyli całkiem pracowicie – podsumował jej listę rzeczy do zrobienia. – To tak jak ja – zaśmiał się, choć jego uśmiech był odrobinę zgorzkniały. – Studia? Co studiujesz, jeżeli mogę zapytać?
Nie pamiętał już czy kiedykolwiek mu mówiła, czy też nie. Ich kontakt wcale nie był wielki i ograniczał się jedynie do Fiodora i wypadku. Lista spraw, którą dziewczyna miała na głowie przypominała mu o dawnych czasach.
Po prostu nie spałem – odpowiedział niby żartem, niby na poważnie. Czas jaki poświęcał na sen po przyjeździe do Lorne Bay był wyjątkowo ograniczony, a zdarzały się też dni, kiedy nie spał prawie w ogóle, żeby tylko rzucić się na pomoc pannie Clark w opałach. Za to teraz otrzymywał w nagrodę żale, że wścibiał nos w nieswoje sprawy. – A potem powiedzmy, że próbowałem leczyć bezsenność nocnymi spacerami.
Teraz nie mógł tak po prostu nie spać. Po pierwsze, jego babcia choć przypominała zachowaniem najgorszego strażnika w więzieniu, wyraźnie się o niego martwiła. Po drugie, musiał wciąż uważać na nogę, nawet jeżeli mógł już biegać i ćwiczyć. Potrzebował czyjejś pomocy, a nie chciał prosić o nią właśnie Clarkównę, nie kiedy wokół niej kręcił się ten przeklęty sąsiad i kiedy ona sama zaczęła się dziwnie zachowywać. Nie mógł też zawracać głowę babci, która ubzdurała sobie, że z farmą można było coś zrobić.
I naprawdę wstydził się prosić o pomoc, ale… miał wrażenie, że nie miał nikogo innego, a na pewno nikogo lepszego do kogo mógłby się o nią zwrócić. Z tym większym zaskoczeniem na twarzy przyjął jej odpowiedź. Jak to nie chciała zapłaty? Stał tak i patrzył na dziewczynę tak, jak gdyby nie rozumiał co do niego mówiła. Tym bardziej był zaskoczony, kiedy Fiodor radośnie zaszczekał i zaczął przymilać się do panny Barlowe, jak gdyby ta była jego drugim właścicielem.
To nie wchodzi w grę – odpowiedział, mając na myśli to, że nie chciał, żeby zajmowała się psem za darmo. Nie mógł pozwolić na to, żeby czuła się wykorzystywana. Nie chciał sam czuć się winny podobnego uczucia. – Odwdzięczę się na każdy sposób.

Raine Barlowe
Some people get a freak outta me
Some people can't see what I can see
Some people wanna see what I see
Some people put an evil eye on me
przyjazna koala
Śeka
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Jak jest pracowicie to przynajmniej nie mam poczucia, że dzień gdzieś mi uleciał, a ja nawet nie zauważyłam gdzie. I tak jak powiedziałam, chyba nie umiem inaczej - wakacje były teraz dla niej idealną okazją do odpoczynku, ale musiała pracować. I to nawet nie tak, że chciała, dosłownie musiała to zrobić, dalej utrzymując swoje zajęcie całymi dniami i miała tylko nadzieję, że jak już po wakacjach wróci na uczelnię, będzie w stanie pogodzić zajęcia z choćby minimalną ilością godzin w kawiarni. - Mechatronikę na uniwersytecie w Cairns. Chcę potem pracować z turbinami wiatrowymi, może jeszcze uda mi się w tym roku choć na kilka dni załatwić jakieś praktyki - w Queensland, całkiem niedaleko Lorne Bay znajdowała się jedna z farm wiatrowych, która miała nawet punkt widokowy i Raine zastanawiała się, czy może nie potrzebowali kogoś do przeglądów, właściwie czegokolwiek. Chciała złapać jak najwięcej praktyki, jak tylko mogła, wkręcała się więc wszystkie możliwe projekty na uczelni i koniec końców czasem sama nie wiedziała jak się nazywa, ale chciała jak najlepiej wykorzystać lata związane ze studiowaniem, bo może nie w każdym zawodzie, ale w jej to właśnie one nadawały bieg karierze i bardzo dużo zależało od tego, czy na uczelni będzie po prostu chodziła na kolejne zajęcia, czy może bardziej się zaangażuje.
- I Fiodor teraz lubi nocne spacery? Ojej, bo ja go nie zabierałam raczej w nocy, to znaczy, jeśli chodzi o spacery, to często bawiliśmy się na podwórku - wyczytała gdzieś, a może Archie jej podpowiedział, że psu potrzebne były nie tylko zwykłe spacery po ulicy, ale także spożytkowanie energii, niekoniecznie na bieganiu, ale także na zabawie - doskonale wiedziała, że wysiłek umysłowy również mógł sprawić, że człowiek był zupełnie wypruty z sił witalnych, bo kiedy miała dużo nauki, prawie wcale nie miała ochoty na robienie niczego poza nią i wiecznie chciało się jej spać, choć to akurat mogła być też zasługa zarwanych nocek. - Co nie wchodzi w grę? - gwałtownie się odwróciła, kilkukrotnie mrugając zaskoczona, bo nie była pewna czy w grę nie wchodziło tarmoszenie Fiodora po pysku, czy o co teraz chodziło panu Buchinskiemu? Jeśli chciał mieć twardego psa, surowo wychowanego, to niestety, ale Raine traktowała go jak przytulankę i od ilości głaskania aż ją kiedyś rozbolał nadgarstek, jakby z nadwyrężenia. - Ahh, to nie wchodzi w grę - uśmiechnęła się, powoli kręcąc głową. - Jestem całkiem dobrą negocjatorką, panie... Laurent. I nie zamierzam przyjąć żadnej zapłaty za opiekę nad nim, przecież to sama przyjemność - miała doświadczenie w odrzucaniu kosztownych prezentów i tym podobnych rzeczy, więc jeśli Laurent myślał, że po prostu zaproponuje jej zapłatę, a ona ją zaakceptuje, to grubo się mylił.

Laurent Buchinsky
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
pomocnik w sanktuarium / prywatny ochroniarz — Sanktuarium
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Pech przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie i zostaje na długo.
Całkowicie rozumiał jej podejście. I on miał podobnie. Potrzebował pracy, ciągłej pracy, żeby nie odczuwać, że zmarnował dzień (i że jego życie zwyczajnie nie ma znaczenia). Ponownie się uśmiechnął, teraz jednak jakby szerzej i szczerzej. Nie miał pojęcia czy tak jak on potrafiła wytrzymać kilka dni bez snu, ale i tak nie w tym była rzecz, żeby móc docenić fakt, że poświęcała się pracy. To jednocześnie sprawiało, że gdzieś w głębi siebie żałował, że ponownie poprosił ją o pomoc. Skoro on narzucił na siebie zbyt wiele pracy, nie musiał narzucać jej i komuś innemu, szczególnie komuś, kto chętnie mu pomagał.
Na dźwięk studiowanego przez nią kierunku wyraźnie się zdziwił – nie negatywnie, rzecz jasna. Na jego twarzy pojawiło się coś z rodzaju zaskoczenia, zafascynowania i podziwu. I to nie dlatego, że była kobietą, która studiowała „męski”, jak by to wiele powiedziało, kierunek, ale dlatego że domyślał się, że był to kierunek wyjątkowo trudny i wymagający. Kiwnął głową z uznaniem, wciąż dziwiąc się temu, co usłyszał.
Trzymam kciuki – odpowiedział jej, ostatecznie się uśmiechając, naprawdę życząc jej tego, żeby znalazła praktyki, które pozwoliłyby jej na dalszy rozwój. – Na pewno masz wiele na głowie z takim specyficznym kierunkiem – dodał, chcąc dać wyraz swojemu nieprzemijającemu podziwowi. – Pierwszy raz, to jest w karetce, kiedy w końcu trochę więcej czasu na przemyślenia, pomyślałem że studiujesz coś z zakresu energetyki – skomentował, nawiązując do ich tragicznego spotkania. – Albo coś w tym rodzaju. W sumie… aż tak daleko nie odbiegłem od rzeczywistości… powiedzmy…
Zerknął na Fiodora, który wciąż chodził i obwąchiwał dom panny Barlowe, wyraźnie zainteresowany wszystkimi zmianami jakie dało się odczuć przy pomocy nosa.
Laurent uśmiechnął się słabo na kolejne usłyszane pytanie.
Czasem zabieram go na spacer po farmie kiedy nie mogę spać, a przy tym kiedy jestem niewystarczająco zmęczony, żeby zasnąć – odpowiedział. Jego uśmiech na chwile zbledł, bo myśli odeszły mu stronę kolejnych obowiązków i nieprzespanych nocy spędzonych na pilnowaniu panny Clark, która każdego dnia starała się, żeby utrudnić mu pracę. – Wszystko w porządku – uspokoił natychmiast Raine, kiedy ta zaczęła tłumaczyć się z tego, że nie zabierała Fiodora na nocne przechadzki. – Nie oczekiwałem tego od ciebie – zaznaczył natychmiast. – Poza tym myślę, że jego reakcja na ciebie i tutejsze otoczenie mówi sama za siebie. Jedynie jest mi głupio, że znowu proszę o przysługę.
Spojrzenie utknęło na Fiodorze, który przystanął pomiędzy dziewczyną a właścicielem i nie wiedział do kogo podejść. Laurent jedynie kiwnął w stronę panny Barlowe, dając znać dobermanowi, że nie miał nic przeciwko.
Właśnie ze względu na to wszystko, na studia dziewczyny, jej zainteresowania, masę obowiązków i zwyczajnie dobre serce, Buchinsky nie mógł pozostać jej tak po prostu dłużny. Nie chciał, żeby zajmowała się Fiodorem bezpłatnie. Westchnął ciężko, kiedy zaczęła mu odmawiać. Mógł się z nią przekomarzać… albo zwyczajnie postawić na swoim za każdym razem, kiedy zostawiałby psa… i to drugie wydawało mu się bardziej kuszące. Milczał jednak chwilę.
Żadnej? – Zapytał dla pewności, choć swoje już postanowił.

Raine Barlowe
Some people get a freak outta me
Some people can't see what I can see
Some people wanna see what I see
Some people put an evil eye on me
przyjazna koala
Śeka
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Widzi pa... Widzisz, dla mnie nie ma w tym nic specyficznego, dziwnej czułabym się na jakiejś filologii, albo czymś w tym stylu. Mechatronika wyszła u mnie całkiem naturalnie - najpierw dzięki pomocy tacie w wszystkich naprawczych pracach, które czekały na farmie, potem przez zainteresowanie bardziej ścisłymi przedmiotami w szkole. Spotkała się z tym, że często ludzie wspominali o trudności, o tym, że by sobie na jej miejscu nie poradzili i musiała przyznać, że poniekąd jej to schlebiało, ale równocześnie była świadoma, że ona nie poradziłaby sobie na wielu innych kierunkach, bo dla niej fizyka była czymś logicznym i ważnym. Chciała się jej uczyć, łatwo przychodziło jej zrozumienie zagadnień i zależności, za ta pamiętała lekcje z literatury angielskiej, jeszcze w szkole średniej, na których sfrustrowana próbowała doszukać się odniesień do innych dzieł, albo poprawnie coś zinterpretować, ale z tą poprawnością bywało różnie. - W świecie fizyki wszystko się ze sobą łączy, więc owszem, to całkiem blisko - pokiwała głową, bo nawet brała sobie inne podobne kierunki jako opcje zapasowe, kiedy składała podanie o przyjęcie na studia i pewnie gdyby się nie dostała, jej ścieżka przyszłej kariery wyglądałaby teraz trochę inaczej, ale o tym nawet nie myślała. Miała jasny cel, który sama sobie założyła i chciała do niego dążyć za wszelką cenę, poświęcając i tak już bardzo dużo nauce do kolejnych egzaminów. Przynajmniej przez lato jej umysł trochę odpocznie, a praca umysłowa zostanie zastąpiona tą fizyczną, w kawiarni.
- Musi mieć sporo większy teren do biegania. Przynajmniej farma moich rodziców ma większy, niż to podwórko - Raine wychowała się właśnie na farmie państwa Barlowe i tam mieszkała z siostrami i rodzicami przez większość swojego życia, dopiero na studiach wyprowadzając się do swojej chatki w Sapphire River, chociaż swoja było określeniem na wyrost, bo tylko ją wynajmowała, do tego po dość okazyjnej cenie. - Ale niepotrzebnie! Ja właściwie bardzo chciałabym mieć psa, ale chyba to jeszcze nie ten moment, więc Fiodor dał mi tego namiastkę - owszem, kiedy przez pierwsze dni się nim zajmowała i musiała przez to wstawać wcześnie rano, albo szybciej wracać do domu, trochę komplikowało to jej plany, ale też dało możliwość sprawdzenia jak opieka nad zwierzakiem wyglądałaby w rzeczywistości. - Nie wykluczam, że po studiach wyjadę, albo w ogóle będę miała pracę niekoniecznie w jednym miejscu, więc może to jedyna okazja dla mnie, żeby zobaczyć jak to jest mieć psa. Oczywiście nie jest mój, ale rozumiesz o co chodzi - dodała jeszcze, bo widziała to bardziej jako okazję do spędzenia czasu z psiakiem, na co cieszył się też jej przyjaciel, Archer, który swojego psa w domu mieć nie mógł.
- Żadnej - powtórzyła po nim, kręcąc głową i przykucnęła, żeby trochę bardziej pogłaskać Fiodora, bo nie mogła się oprzeć jego słodkości. - Mam tylko nadzieję, że za bardzo go nie rozpuszczam - jeżeli był na świecie jakiś facet, który zasługiwał teraz na jej czułości i którego chciała nim obdarowywać, to właśnie Fiodor!

Laurent Buchinsky
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
pomocnik w sanktuarium / prywatny ochroniarz — Sanktuarium
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Pech przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie i zostaje na długo.
Wciąż dziwił się jej wyborowi i wciąż nie dlatego, że była kobietą, a dlatego że nie wybierała łatwej drogi. Trochę jak on, choć mowa była o zupełnie innych dziedzinach. On w końcu wybrał drogę, w trakcie której poświęcał swoje życie na ochronę innych, spędzał ją na ciągłym treningu, wcześniej i na policyjnej mustrze. Łagodny, być może nieśmiały uśmiech nie schodził mu z ust, słysząc taką a nie inną odpowiedź. Czuł zrozumienie, nawet jeżeli i tak dosyć się różnili. To, co było wspólne to poświęcenie dla tego, co robili.
Fakt – odpowiedział jej tylko, kiedy wspomniała o łączeniu się wszystkiego ze świata fizyki. – Na którym jesteś roku? – Zapytał nagle, bo miał wrażenie, że o to jeszcze nie pytał… albo zwyczajnie w gąszczu myśli zapomniał, co mu odpowiedziała. Gdzieś z tyłu głowy zaczął rozmyślać nad tym czy być może kiedykolwiek poznał kogoś, kto mógłby pomóc pannie Barlowe z praktykami… ale na to potrzebował większej ilości czasu.
Kręcił chwilę głową, to poziomo, to pionowo, w geście mówiącym, że nie wiedział co odpowiedzieć Raine jeżeli chodziło kwestię terenu do biegania dla Fiodora. Owszem, był dobermanem, potrzebował ruchu i treningu, ale w takich momentach jak te, kiedy Laurent leżał w szpitalu lub zwyczajnie biegał po mieście jak szalony, nie miało to znaczenia. Buchinsky’emu zdawało się, że pies mógł także tyle wytrzymać.
Myślę, że na kilka godzin, dzień lub dwa nie będzie stanowiło to dla niego wielkiego problemu – odpowiedział w końcu. – Chyba, że chcesz go zapoznać z rodzicami. – I dopiero wtedy zrozumiał, że przeoczył jeden szczegół. To jedno kluczowe słowo. – Farma? – Zapytał jak gdyby nagle zmienił temat. Czy dobrze słyszał, że to właśnie powiedziała? – W Carnelian Land? – Dopytał, żeby nie było wątpliwości.
Natychmiast zaczął w myślach przechodzić po spisku rodzin, które zamieszkiwały tę okolicę. Nie był jednak pewien czy nie pomylił nazwiska jednej rodziny właśnie z nazwiskiem Raine. Wydawał się przy tym bardzo zainteresowany odpowiedzią. Bo jeżeli miał jako towarzystwo jej rodziców… to by była ironia losu! Być uratowanym przez córkę sąsiadów. Zaskakujący przypadek. O ile w ogóle był możliwy. To jednak sprawiłoby, że czułby się tym bardziej źle prosząc ją o kolejną przysługę. I nawet jej słowa nie potrafiły go pod tym względem uspokoić. Poczucie winy wzrastało w niewyobrażalnym tempie, a on główkował jak jej się za to odwdzięczyć.
Będziesz miała okazję zobaczyć jak to jest – zaśmiał się. Miał już jakąś własną historyjkę na końcu języka… ale ugryzł się. To nie był dobry moment o opowiadaniu o dzieciństwie i rodzinnym domu. Przynajmniej on taki nie był. – Nigdy nic nie wiadomo – dodał, słysząc że prawdopodobnie nie miałaby późniejszej możliwości, że mieć psa.
Pozornie zaakceptował fakt, że dziewczyna nie oczekiwała zapłaty. Pokręcił głową, kiedy wyjawiła swoje wątpliwości. Jedynym kto mógł go rozpuścić była jego własna babcia.

Raine Barlowe
Some people get a freak outta me
Some people can't see what I can see
Some people wanna see what I see
Some people put an evil eye on me
przyjazna koala
Śeka
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
Z przyjemnością odpowiadała na pytania Laurenta o swoje studia, bo wydawało się jej, że jest prawdziwie zainteresowany, a nie pyta tylko z czystej uprzejmości. - Właściwie teraz mam wakacje - odpowiedziała z uśmiechem, a zaraz potem powiedziała jaki rok właśnie ukończyła (i ja bym to napisała, gdybym wiedziała). Śmiesznie, zaledwie kilka lat temu była w liceum i nie miała pojęcia jak potoczy się jej przyszłe życie, a jednocześnie nie mogła doczekać się dorosłości, a teraz stała u jej progu, bo coraz bliżej jej było do otrzymania dyplomu i życia po swojemu. Oczywiście po swojemu, jak tylko uda się jej zaczepić w jakiejś firmie, która będzie umiała w work-life balance i w pracy będzie mogła zająć się tym co lubi zawodowo, a po pracy tym, żeby o pracy za wiele nie myśleć, jeśli nie będzie takiej potrzeby.
- No tak, poza tym sam teren dla psa nie wystarcza - o, to jedna z rzeczy, których dowiedziała się przy okazji opieki nad Fiodorem. Do tej pory była przekonana, że jeśli pies ma wystarczająco dużo miejsca do biegania, to będzie w stanie się sam sobą zająć, a to przecież nie było prawdą, trzeba było mu w tym pomóc. - Nie wiem, czy mama byłaby najszczęśliwsza - uśmiechnęła się lekko, bo mama Barlowe, która mieszkała już na farmie sama, kiedy tata był w domu spokojnej starości, pewnie nie byłaby specjalnie zadowolona z obecności psa koło domu. - Tak, Carnelian Land - skinęła głową, choć nie do końca znała tamtejszych sąsiadów. Wyprowadziła się zaraz po dostaniu na studia, a jako nastolatka mało przywiązywała uwagi do tego jak się nazywały poszczególne rodziny i kto się na nie składał. A mama czasem próbowała mówić, kto i z kim miał brać ślub, kto wyjechał do innego miasta, czyja córka wróciła do domu z brzuchem z jakiegoś wyjazdu. Zwykłe małomiasteczkowe plotki, które nie miały nic wspólnego z zainteresowaniami Raine.
- Trochę już miałam i właśnie dlatego utwierdzam się w przekonaniu, że to nie jest jeszcze dobry czas, żeby mieć psa tak na stałe - tym bardziej była wdzięczna za to doświadczenie, bo trochę mniej jej było smutno, kiedy widziała innych ludzi ze swoimi pieskami na spacerze, bo zawsze myślala, że też by chciała takiego, niezależnie czy spotykała beagla, labradora, czy małego kundelka - wszystkie uważała za przepiękne i najsłodsze na świecie, więc chciałaby je przygarnąć. - Sama trochę korzystam, mogę "mieć" psa, ale bez zbyt dużych zobowiązań - nakreśliła w powietrzu cudzysłów, żeby Buchinsky nie pomyślał sobie, że próbuje przywłaszczenia Fiodora.

Laurent Buchinsky
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
pomocnik w sanktuarium / prywatny ochroniarz — Sanktuarium
35 yo — 190 cm
Awatar użytkownika
about
Pech przychodzi w najmniej oczekiwanym momencie i zostaje na długo.
Kiwał nieświadomie głową, kiedy odpowiadała mu na pytania. Gdyby tylko on miał możliwość otrzymania wakacji… takich bez bolącej nogi, ciągłych odwiedzin babci i telefonów od swojego klienta. No i gdyby dodatkowym warunkiem było to, że po powrocie do swoich zadań te by się nie skomplikowały. Choćby na tydzień, przecież nie prosił los o zbyt wiele, prawda? Choć oczywiście pech swoje robił i takie życzenia były niemożliwe.
Moja babcia też nie była najszczęśliwsza, a potem okazało się, że ma większy autorytet niż ja, nie mówiąc o tym, że zaczęła go rozpieszczać do granic możliwości – zaśmiał się, zerkając jednocześnie w stronę szczęśliwego i krążącego wokół Raine dobermana. Najczęściej było tak, że ci co najbardziej nie chcieli jakiegoś zwierzęcia, później się w nim najbardziej zakochiwali. Jak się to działo, nie miał pojęcia. Nie zdziwiłby się, gdyby pani Barlowe włączyłaby się do tego „klubu”, o ile tylko otrzymałaby taką szansę.
Z większym jednak zainteresowaniem zareagował na potwierdzenie tego, że rodzice dziewczyny mieszkali w Carnelian Land. Oczy jakby mu zaświeciły, myśli zaczęły pędzić z zawrotną prędkością. Bo przecież na pewno wiedziała coś więcej o sąsiadach, a przynajmniej on tak myślał.
Czyli jestem ich sąsiadem – zauważył na głos, a przy tym uśmiechnął się. – Nadal nie mogę się przyzwyczaić do tego, że tutaj każdy okazuje się czyimś sąsiadem i każdy zna każdego – dodał z rozbawieniem w głosie. Urok małych miast, urok i Lorne Bay, do którego jeszcze się nie przygotował. Miał już na końcu języka parę pytań, ale stwierdził, że te zawsze mogły zaczekać na lepszy moment.
Kolejny raz kiwnął głową, kiedy wspomniała o tym, że zdążyła się przekonać jak to było mieć psa i to nie na kilka dni. Uśmiechnął się. Pomyśleć, że on wziął Fiodora tylko po to, żeby lepiej się zakamuflować i mieć ewentualny powód do sprawdzania czy pannie Clark nie groziło żadne niebezpieczeństwo pod pretekstem zwykłej kontroli.
Gdybyś tylko miała z nim problemy, daj mi znać – poprosił, bo przecież nie chciał, żeby opieka nad Fiodorem była dla niej udręką. – Muszę iść– zerknął na swój zegarek, przypominając sobie o tym, że miał dzisiaj bardzo ważną sprawę do załatwienia. W cztery oczy, ze starszym, ale nie najstarszym Clarkiem. – W razie czego pisz, postaram się wrócić jak najszybciej – przysiągł, z nadzieją, że nic nie skomplikuje się po drodze.

Raine Barlowe
Some people get a freak outta me
Some people can't see what I can see
Some people wanna see what I see
Some people put an evil eye on me
przyjazna koala
Śeka
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Czyli jest jak typowy ojciec z psem? - uśmiechnęła się szeroko, bo choć sama Raine kochała wszelkie pieski i chciałaby ich mieć cale stado, to wiedziała, że niektórzy ludzie byli temu przeciwni. Nie miała nigdy takiego typowego domowego pupila, tak samo jak była jeszcze małym dzieckiem, choć co roku prosiła Mikołaja o szczeniaczka pod choinką. Pokazała nawet raz mamie grę komputerową, w której hodowała jakiegoś ziemniaka, udającego zwierzę, którego trzeba było codziennie karmić, myć, przede wszystkim zachowywać systematyczność, ale ta ku rozpaczy dziewczynki się nie zgodziła. I nawet miała plany, żeby kiedyś pojawić się w domu z taką małą futrzastą kulką, bo przecież nikt nie powiedziałby jej wtedy, że nie może. Przynajmniej tak się jej wydawało i taką miała nadzieję, ale finalnie stchórzyła, zanim do czegokolwiek zdążyło dojść. - O, tak nie do końca. Widziałeś ten dom, jakieś dwa przed moim? Powiem w sekrecie, że nawet nie wiem jak mają na nazwisko! - Barlowe wydawało się też, że po prostu ludzie z jej pokolenia mają gdzieś takie sąsiedzkie zażyłości. O ile nie chodziło o rówieśników i kogoś, kto po prostu mieszkał obok przez całe życie, nie interesowały ich rozwody, zaręczyny, śmierci i narodziny. Dlatego też Raine wcale tak dobrze nie znała swoich sąsiadów, a jednocześnie miała sporo znajomych z okolicy, do których miała na tyle blisko, że nie opłacałoby się nawet odpalać samochodu, gdyby chciała ich odwiedzić.
- Nie będziemy mieć żadnych problemów, prawda Fiodor? - uśmiechnęła się szeroko, bardziej do psa, niż do Buchinskiego i naprawdę miała nadzieję, że unikną wszelkich dramatów, które mogłyby mieć miejsce. Doberman był wyjątkowo dobrze wychowany, więc nie było żadnych problemów z opieką nad nim, przynajmniej do tej pory. - Och, oczywiście, to ja nie będę zatrzymywać - podrapała się po policzku w lekkim zakłopotaniu, bo chyba (nawet nie była pewna) nie zaproponowała niczego do picia, a tylko opowiadała, bo to ona więcej z ich dwójki mówiła podczas rozmowy, a przecież Laurent chciał podrzucić jej psa, żeby móc się zajać jakimiś swoimi ważnymi sprawami. - Jasne, w razie czego będę dawać znać, ale proszę się nie martwić, już trochę u mnie spędził - dodała, jakby chciała go uspokoić, bo skoro przygarnęła go do siebie w feralną noc, nic już nie było dla niej straszne!

Laurent Buchinsky
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
ODPOWIEDZ