barman — Shadow
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nie wierzy w miłość, bo jak był w Paryżu, to kobieta którą kochał mu uciekła. Teraz barmanuje w Shadow i patrzy za ONS
#2

nawet outfit dam!!!

Kolejny dzień... dobra, wieczór gwoli ścisłości. Tutaj jakieś szoty, tutaj jakieś drinki, tutaj po prostu piwo... ktoś nawet raz poprosił o wodę i Luca musiał kilkukrotnie upewnić się z tym szaleńcem, że na pewno chce zamówić wodę. No bo ej, woda jest droga w barze, jak już kupować to przynajmniej to piwo - oczywiście nie jest rozwodnione, ale cena jest prawie taka sama, bo na wodę popytu to tutaj nie ma.
Lubił swoją robotę, mógł sobie bezkarnie oglądać wszystko co tu się dzieje, polewać alkohol, rozmawiać z ludźmi, nieraz nawet ogarnąć sobie jakiś numer i być może potem coś na tym ugrać, zdarzało się. Że tak powiem... grzech nie korzystać! Cóż, Luca swoje w miłości przeżył i zdecydowanie w nią nie wierzył, przez co był, no jaki był.
Chwycił szklankę i póki wszyscy przy kontuarze mieli co pić, albo przynajmniej nie wymagali jego uwagi, to pozwolił sobie ją przecierać szmatką, by była czysta. Jak na tych wszystkich filmach, barman ze szmatką wycierający szklanki i słuchający czyichś zwierzeń. W tym przypadku nikogo nie wysłuchiwał, ale na pewno wyglądał za tym barem zwyczajnie dobrze. Był trochę narcystyczny więc naprawdę wielokrotnie tego wieczoru tak sobie pomyślał.
Natomiast dziewczyna, która przed chwilą pojawiła się wręcz znikąd i zaczęła krzątać się, jakby... szukając czegoś? Lub kogoś? No, wzbudziła jego zainteresowanie, albo raczej zaciekawienie i przez chwilę przynajmniej obserwował ją, bo... no mógł to uznać za podejrzane!
Dobra, nie, ale był po prostu ciekaw, na jego twarzy nawet pojawił się delikatny uśmiech, gdy widział jak jakiś facet do niej podbił, ale zauważając brak zainteresowania z jej strony szybko się ulotnił. Cóż to za wyjątkowy przypadek. Kompletnie tutaj nie pasowała i dziwił się, że tu w ogóle się znalazła.
Akurat podbił ktoś do niego do baru, więc zgodnie z życzeniem klienta nalał mu piwa z kija, przyjął płatność, a nieznajoma - i całkiem przy okazji atrakcyjna w tej swojej swoistej niewinności - kobieta zbliżyła się do baru, widział, że jest zagubiona, więc wychylił się lekko zza baru, podbierając się na ladzie.
— Przepraszam, wydajesz się zagubiona. Wszystko w porządku? Chcesz się czegoś napić? — Tak, Luca, alkohol jest dobrym sposobem na odnalezienie się w życiu, masz kompletną rację... no ale z drugiej strony jest barmanem, co miałby jej zaproponować?

Divina Norwood
sumienny żółwik
mkj
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
2.

Została praktycznie wypchnięta przez drzwi, które prowadziły do piwnicy, w której jeszcze kilka minut temu ją przetrzymywano. Szok nadal nie potrafił jej opuścić, chociaż nie potrafiła pozwolić sobie na żaden przejaw przerażenia. Miała problem z okazywaniem emocji, może była na tym podłożu spaczona? jej twarz pozostawała pusta, wyprana, ale oczy miała rozbiegane dookoła w poszukiwaniu wyjścia. Nie znała tego miejsca, nigdy z własnej woli by tutaj nie przyszła, ale przecież nikt jej nie pytał o zdanie. I tak nie powinna narzekać, sądziła, że za to, czego świadkiem była, dziś jej życie dobiegnie końca, a mimo to nadal mogła oddychać. Tylko, czy aby na pewno ją to cieszyło? Wolała się nad tym nie zastanawiać, jedynie wyjść z tego podejrzanego przybytku i czym prędzej ukryć się w lesie, w jej małej chatce, w której czuła się względnie bezpiecznie. Powinna zapytać kogoś o drogę, ale każdy człowiek, jaki ją mijał, zdawał się tak samo podejrzany, jak mężczyzna, który groził jej w piwnicy. Ktoś nawet ją zagadał i przerażona odeszła, udając, że nie może rozmawiać, a przecież gdyby zdobyła się na pytanie, być może ta osoba wskazałaby jej drogę do wyjścia. Potrzebowała pomocy kogoś, kto wskazałby jej odpowiedni kierunek i nie przejął się jej obecnością, dlatego uznała, że barman będzie dobrym źródłem informacji. Niepewnie zbliżyła się do lady, poprawiając stary, nieco wyciągnięty sweter, który przykrywał materiałem fragment niemodnej, zakrywającej kolano spódnicy. Chciała zdobyć się na to, by zadać pytanie, ale nim sama otworzyła usta, stojący za ladą blondyn ją ubiegł. Zaskoczyło ją to na tyle, by tylko pokiwać głową. W zasadzie miała niesamowicie zaschnięte gardło. Prosiła w piwnicy o wodę, ale tej nie dostała, więc czemu teraz miałaby nie skorzystać? Zbliżyła się bardziej, zahaczając ostrożnie czubkami palców o krawędź baru.
- Mogłaby wody? - poprosiła, a tak szybko, jak wypowiedziała te słowa, przypomniała sobie po co w ogóle tutaj podeszła. - Umm... powie mi pan którędy do wyjścia? - poprosiła, udając, że nie widzi, jak jakaś skąpo ubrana tancerka przymila się do jakiegoś mężczyzny nieco dalej. Każdy jej mięsień był spięty i zwyczajnie nie rozumiała, jak miejsca takie jak to mogą funkcjonować. I to jeszcze mieć tyle klientów... na pewno więcej, niż na niedzielnym nabożeństwie. Głupie porównanie, ale siłą rzeczy właśnie takie przyszło jej do głowy. - Proszę się mną nie przejmować - dodała jeszcze, bo nie chciała kłamać, że wszystko jest w porządku, a jednocześnie w życiu nie zdobyłaby się na to, aby komuś opowiedzieć o tym, co ją dręczy.

Luca Hepburn
barman — Shadow
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nie wierzy w miłość, bo jak był w Paryżu, to kobieta którą kochał mu uciekła. Teraz barmanuje w Shadow i patrzy za ONS
Pokazywanie emocji nigdy nie było czymś, co miał we krwi. Raczej zawsze należał do tych osób, które były trochę narwane i szybko pokazywały co im w duszy gra. Był zdenerwowany? To szybko robił się czerwony na twarzy, jeżeli czuł się z czymś niepewnie, to też wzrok błądzący po okolicy, jakby szukający czegoś co pozwoliłoby mu znaleźć coś pozwalającego mu się nie tyle co uspokoić, ale znaleźć odpowiedzi, które do tego spokoju mogłyby prowadzić. Nie lubił za to o swoich uczuciach, czy już emocjach mówić, co nie znaczy, że nie można było z niego czytać jak z otwartej księgi. No, a przynajmniej w życiu, bo jednak stojąc za barem nauczył się tego takiego spokojnego, nieoceniającego spojrzenia i dość niezłej pokerowej twarzy, której... w pokerze zdecydowanie nie potrafiłby wykorzystać, bo jeżeli dostałby super karty, to podekscytowanie tym spowodowane niemal od razu wyszłoby mu na twarz. Taki banan na buźce chyba dość prędko by zasygnalizował fakt posiadania dobrych kart. A on pewnie nawet nie byłby świadom tego, że mu taki owoc by na twarz wypełzł!
Skoro jesteśmy na temacie owoców i konkretnie banana, wiesz jaki owoc się nie toczy - poza bananem? Owoc żywota twojego Jezus. To jest jeden z tych żartów, który w ustach Luci brzmiałby idealnie i naprawdę nie czułby żadnego skrępowania ani tym bardziej zażenowania rzucając takim sucharem.
Cóż, w tym przypadku chłopak pozwolił sobie błędnie zinterpretować jej słowa i zamiast wody, nalał jej wódy do kieliszka. Co prawda nie widziała jak go nalewał, ale postawił przed nią pełen po brzegi kieliszek. Zlustrował ją spojrzeniem, będąc poniekąd ciekawym jak zareaguje, w pewnym sensie traktował to jako zwykłą zabawę ze swojej strony. Potem zawsze mógł przecież zrzucić na hałas i zwykłe nieporozumienie.
— Proszę. A do wyjścia? No, drzwiami najłatwiej, nie? Ale wczesna godzina jeszcze. — Zauważył, bo nie była to raczej na tyle późna godzina, by ludzie myśleli o wychodzeniu z klubu. Wiedział, że jest zagubiona, ale równocześnie zgrał głupa i nie odpowiedział niczym konkretnym na jej pytanie, chociaż jeśli będzie naciskała to oczywiście
— Proszę się mną nie przejmować brzmi prawie jak prośba o wysłuchanie. — Zauważył, bo często właśnie zdanie typu "nie chcę o tym mówić" jednak znaczy co innego. Taka to była jego pokrętna logika, w każdym razie... była pewna zależność i bardzo często osoby, które właśnie nie chciały mówić o swoim problemie, po lekkim pociągnięciu języka potrafiły opowiedzieć wszystko ze szczegółami. Tak działał bar w takich miejscach chyba. Nie był księdzem na spowiedzi, ale też potrafił słuchać!

Divina Norwood
sumienny żółwik
mkj
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Tak naprawdę mało miejsc w swoim życiu odwiedziła, co ciekawe nigdy nie opuściła Lorne Bay i nie planowała tego zmieniać, bojąc się, że wówczas mogłaby sprowadzić na kogoś nieszczęście. Głupi i ograniczony sposób myślenia, ale w jej życiu za wiele się wydarzyło, by nie uważała siebie za osobę przeklętą. Z resztą większość mieszkańców miasteczka tylko ją w tym utwierdzała, trzymając się od niej z z daleka. Była pewna, że nawet w tym wątpliwym przybytku, wielu klientów czuło się nieswojo z tym, że ją widzi, dlatego też próbowała nie zwracać na siebie uwagi. Poza tym na plus działał fakt, że obecni tu goście raczej nie byli trzeźwi... nie, żeby ją to cieszyło. Póki jej ojczym żył, to każdego dnia oddawał się uzależnieniu alkoholowemu, po której swoje nerwy wyżywał właśnie na adoptowanej córce. Widok pijanych osób tylko przypominał jej o czasach, o których wolała zapomnieć. Musiała się stąd wynieść, to miejsce nie było bezpieczne, a już na pewno nie dla niej, ale mężczyzna stojący za barem nie wydawał się jej zagrażać. Mogłaby nawet powiedzieć, że wydawał się miły, ale ile osób już tak w swoim życiu oceniła, by potem okrutnie się przekonać o własnym błędzie? Nie mogła nikomu ufać, z tego nigdy nie wynikało nic dobrego.
Spojrzała na mały kieliszek, jaki przed nią postawił. Czy tak w barach podaje się wodę? Nie miała pojęcia i nie zamierzała narzekać, byłaby wówczas niegrzeczna. Po prostu sięgnęła po niewielką szklaneczkę i skrzywiła się delikatnie, czując, że się wygłupiła.
- Tak, ale ja nie wiem, gdzie są drzwi - odpowiedziała już nie pozostawiając żadnych wątpliwości. W końcu nie drzwiami ją tutaj wprowadzono... chyba, miała wówczas worek na głowie. Poczuła, że jej słowa brzmią zbyt podejrzanie, a przecież właściciel tego miejsca dość jednoznacznie dał jej do zrozumienia, że nie powinna nikomu mówić o ich rozmowie. - Trochę się pogubiłam, jestem tu pierwszy raz, ale to... nie jest raczej miejsce dla mnie - wyjaśniła, mając nadzieję, że dzięki temu jej sytuacja nie wygląda już tak podejrzanie. Gdyby była inną wersja siebie, może nieco młodszą, sprzed kilku wielkich-małych tragedii, jego słowa by ją rozczuliły. Na swój sposób poczuła sympatię względem tego mężczyzny, ale znów przypomniała sobie, że nie ma prawa do podobnych odczuć, że w jej przypadku są one tylko głupotą. - To pana praca? - nie potrafiła mówić obcej osobie na ty, nawet jeśli różnica wieku była niewielka. - Słuchanie innych? Prawie, jak spowiednik - zauważyła, by w końcu unieść szklankę do ust. W tym całym zamieszaniu po prostu pociągnęła z niej łyka i połknęła nim pomyślała, dopiero po kilku sekundach orientując się, że coś jest nie tak. Podskoczyła krzywiąc się niesamowicie i robiąc wielkie oczy.
- To nie woda! - zawołała, przykładając dłoń do gardła, a przy tym odłożyła kieliszek z resztą płynu na blat. Nigdy nie piła alkoholu, ale domyśliła się, że to właśnie z nim miała do czynienia. Trochę za późno, ale przecież doskonale znała ten zapach, jej ojczym właśnie tak śmierdział. - Strasznie piecze - jęknęła, nie będąc w stanie na czas ugryźć się w język. Nie zdążyła wypić dużo, ale wystarczająco, by niezrozumiały dyskomfort panoszył się po jej przełyku.

Luca Hepburn
barman — Shadow
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nie wierzy w miłość, bo jak był w Paryżu, to kobieta którą kochał mu uciekła. Teraz barmanuje w Shadow i patrzy za ONS
Nie mógł narzekać na "nudę" jeśli odniesiemy się tutaj do zwiedzonych miejsc, bo jednak w paru miejscach na świecie był, chociaż mimo wszystko tym głównym miejscem, poza samym Lorne był to był właśnie ten Paryż. Wiadomo, będąc już w tej całej Europie zwiedził też kilka innych miejsc, ale to były raczej krótkie wypady, zwykłe zwiedzanie. Chociaż to już zawsze coś! Można powiedzieć, że był z niego taki lekki obieżyświat. Jeżeli chodzi natomiast o samą Australię, to z pewnością widział Sydney, czy Melbourne i na pewno tam na chwilę był, ale... no jednak Lorne było miejscem, w którym czuł się względnie dobrze. Daleko od tego Paryża, z którym mimo wszystko łączyły mu się tak dobre złe wspomnienia.
On miał tutaj na to jednak kompletnie inne spojrzenie, teraz w zasadzie właśnie w takim miejscu czuł się lepiej, niż gdziekolwiek indziej. I to nieważne, po której stronie baru stał, czy miał swoją zmianę, czy akurat imponował kocimi ruchami na parkiecie. Wbrew pozorom, które taka sytuacja mogła sprawiać, właśnie w otoczeniu ludzi, którzy nie patrzyli na to co będzie jutro teraz czuł się korzystniej, bezpieczniej, pewniej. Było to co prawda trochę irracjonalnie, ale on też miał do wszystkiego aktualnie trochę takie podejście.
Nie zaoponowała przed kieliszkiem, nie zareagowała - nie podejrzewał nawet, że uznałaby to za normalne podanie wody, więc nawet zaczął wierzyć, że faktycznie źle ją zrozumiał.
— Rozumiem, znaczy... drzwi się nie przemieszczają, nie? To nie Hogwart, są tam gdzie były jak tu wchodziłaś. — A to sprytna odpowiedź, nie chciał być chamski, ale chciał tutaj wpleść ten Hogwart, fanem Pottera nie był, ale był prawie pewien, że tam drzwi mogły się przemieszczać!
— Widać, że nie czujesz się tutaj zbyt pewnie i wyglądasz trochę, jakbyś trafiła tutaj przez przypadek. — Potwierdził wszystko to, co było widać zarówno po jej zachowaniu, czy też spojrzeniu, które zdecydowanie zdradzało tę niepewność, ale może i w pewnym stopniu nawet odrazę do ludzi upojonych alkoholem. No, ale to tylko sobie sam dopowiedział, więc szybko odegnał tę myśl.
Zaśmiał się na pytanie, czy to jego praca.
— Niee, nie płacą mi za wysłuchiwanie innych tylko za polewanie tego co ludzie zamawiają. No, ale... języki się tutaj rozwiązują, więc... — Wzruszył ramionami, wracając do polerowania jakiejś szklanki.
— W sumie to trochę jak spowiednik, pokuty nie dam, ale wysłucham, może doradzę, chociaż autorytetem bym się nie nazwał. — Dodał po krótkiej chwili zawahania.
— A chciałaś wodę? Przepraszam, to ten hałas, musiałem Cię źle zrozumieć. — Uniósł lekko ręce w geście przeprosin i przybrał zmartwioną minę, chwycił jakąś czystą szklankę i nalał jej, tym razem wody i postawił szkło przed nią. — Proszę, woda, tym razem zgodnie z zamówieniem, napij się to przestanie piec. — Podał jej taką złotą radę, czyli po prostu przepijanie wódki, widać, że to nie było miejsce dla niej.
Popatrzył na jakiegoś mężczyznę, który stanął obok i oświadczył, że chce piwo.
— przepraszam na moment. — Powiedział i chwycił kufel, by umieścić go pod nalewakiem (nie wiem jak to się nazywa) i zacząć lać wybrany przez obcego trunek. Wrócił spojrzeniem do Diviny.
— To co Ty tutaj robisz? Nie pijesz alkoholu, nie bawisz się i jesteś totalnie zagubiona. — Zapytał, niemal równocześnie stawiając kufel przed zamawiającym i przyjmując od niego zapłatę w gotówce, którą wstawił do kasy. Wrócił od razu do nieznajomej, uważnie ją obserwując, w sumie to był zwyczajnie ciekaw co ją tutaj sprowadziło.

Divina Norwood
sumienny żółwik
mkj
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Wiedziała, jak niepoprawnie to wszystko musiało wyglądać, ale nie była dobra w oszustwach, a też nie mogła powiedzieć nikomu prawdy. Koniec końców i tak trafi do wyjścia, czy to z pomocą, czy bez, ale póki co takie odejście bez słowa byłoby po prostu niegrzeczne. Po tym, co ją spotkało, stojący przed nią barman wydawał jej się najmilszą osobą, z jaką miała styczność od dawna. Nie chodziło o to, że przejawiał jakieś niesamowite dowody dobrego wychowania, ale po prostu... nie pomiatał nią, a to już same w sobie wiele dla Diviny znaczyło. Inna sprawa, że nie do końca go rozumiała. Słowo Hogwart skojarzyła z Harrym Potterem, chociaż nigdy ani nie czytała, ani tym bardziej nie widziała tych filmów. Wychowywała ją głównie siostra zakonna, a zgodnie z chrześcijanizmem, podobne do magii treści są zakazane. Mimo to ani myślała potępiać nieznajomego, jedynie pokiwała głową, jakby na znak, że ma rację.
- Ktoś mnie tu przyprowadził i musiałam być tak zaaferowana, że straciłam zdolność orientacji - wyjaśniła, być może nazbyt oficjalnie, ale co innego mogła zrobić? Wątpiła też, że wprowadzono ją tutaj głównym wejściem, ale z drugiej strony... czy to możliwe, że klienci tego klubu nie wiedzieli, kto jest właścicielem? Jaki jest to człowiek? W zasadzie czy ten barman też nie był na swój sposób zły, skoro pracował w miejscu takim, jak to? Wiele pytań na które nie mogła znaleźć odpowiedzi, bo nie znała się na tym, jak to miejsce funkcjonuje. - Rzeczywiście, to nie moje klimaty - odpowiedziała na jego słowa, bo dość trafnie ją ocenił. Nie planowała temu przeczyć, jak na dłoni było widać, że nie pasuje do takiego miejsca. Samo to, jak reagowała na alkohol... ten nadal palił ją w przełyku, a chociaż było to okropnym uczuciem, ani myślała gniewać się na barmana. Przyjęła od niego szklankę, w której tym razem musiała być już woda i pociągnęła z niej kilka łapczywych łyków, jakby od kilkunastu godzin była spragniona.
- Nic nie szkodzi, faktycznie jest tu głośno - zgodziła się z nim, by zaraz odnieść się do jego wcześniejszych słów. - Spowiednikom też nikt nie płaci za spowiedź - zauważyła, pierwszy raz od początku ich rozmowy, a może nawet pierwszy raz dzisiaj, unosząc kącik ust w niepewnym uśmiechu. Ten jednak tak szybko jak się pojawił, tak szybko też zniknął. - Jesteś skromny, to dobrze... takim ludziom łatwiej mówi się o tym, co leży na sercu - pochwaliła, bo przecież uznał siebie za kiepski autorytet, a to zawsze lepsze, niż mieć o sobie nie wiadomo jakie mniemanie. Zamilkła zaraz, co w zasadzie nie było trudne, bo do rozmownych osób nigdy nie należała. Gdy barman zajmował się obsługą klienta, ona upiła jeszcze nieco wody, bo jej gardło naprawdę było w kiepskim stanie. Nie tylko przez alkohol, ale ogólnie, cały ten dzień. Jego bezpośrednie pytania nieco ją osaczały, bo zwykle... ludzie traktowali ją jak powietrze, nie musiała się tłumaczyć, nikogo i tak nie interesowało, co miała do powiedzenia.
- Musiała tu z kimś porozmawiać... nie ja wybrałam miejsce. Jak dla mnie jest tu niezwykle niestosownie - pozwoliła sobie na szczerość, tym bardziej, że obok znów przemknęła jakaś skąpo ubrana kobieta, co speszyło Viny na tyle, by ta wlepiła wzrok w swoją szklankę. - Przepraszam, nie powinnam tak mówić o pańskim miejscu pracy - dodała pospiesznie, zdając sobie sprawę z tego, jaką gafę strzeliła. Nie chciała go urazić.

Luca Hepburn
barman — Shadow
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nie wierzy w miłość, bo jak był w Paryżu, to kobieta którą kochał mu uciekła. Teraz barmanuje w Shadow i patrzy za ONS
Nie widział u niej kłamstwa, dla niego wszystkie jej dziwne gesty, miny, zachowania były spowodowane tym, że po prostu kompletnie tutaj nie pasowała, co też zarówno ona jak i on na niemal każdym kroku zaznaczali. Nie miał przecież powodu - ani nawet pomysłu, by w ogóle myśleć, że mogła tutaj przyjść jakkolwiek zmuszona, czy z workiem na głowie czy w ogóle jakikolwiek podobny sposób. Nie brał udziału w jakichś dziwnych przekrętach, a przynajmniej nie w taki oczywisty sposób. Wiedział, że w Shadow działy się różne rzeczy i nigdy nawet nie przeszłoby mu przez myśl, by w jakimkolwiek stopniu to przeżywać. Było, to było, na kiego drążyć temat. Coś miał komuś przekazać? Przekazywał, coś miał odebrać? Odbierał, prosta piłka. Robota mu się podobała, a to, że miał poniekąd przez to plecy w takim miejscu było dla niego jak najbardziej w porządku.
Cóż, skoro Hogwart nie zrobił na niej większego wrażenia, to może w pewnym stopniu się na niej pomylił, bo wyglądała na taką, co właśnie wolałaby czytać książki, niźli siedzieć w klubie. Chociaż, czytanie książek nie musiało znaczyć, że z automatu czytała Pottera. On też nie był przecież jakimś typem, którego można by było nazwać fanem, czy tez Potterheadem. Ba, nawet pewnie nie wiedział, że istnieje takie określenie.
— To niefajni znajomi, skoro Cię tutaj tak zostawili na pastwę losu. — Pozwolił sobie zauważyć. Zostawienie kogoś w takim miejscu, jeżeli z tą osobą się przyszło, zwłaszcza, jeżeli ta osoba nie czuła się tutaj zbyt dobrze było... no chamskie, a przecież właśnie tak to zinterpretował, że to znajomi ją tu zostawili.
— A Twoje klimaty to? — Zapytał, w sumie nawet trochę ciekaw, ale po prostu zabawiał gościa, nie żeby coś.
— Jak to w klubie. — Zauważył, wzruszając ramionami, ale nie w jakiś nieuprzejmy sposób, tylko jakby mówił coś oczywistego, bo... w sumie to takie to było. Chociaż, na dobrą sprawę mogło to zostać odebrane jak coś nieuprzejmego, ale nie żeby to było jego zamiarem!
— Nie? A nie znam się w sumie. — powiedział, bo na czym jak na czym, ale na kościele to on się zdecydowanie nie znał, chociaż księżą jakieś tam hajsy przecież musieli dostawać, nie?
— Skromny? — Zapytał, po czym się zaśmiał. — Przepraszam, przepraszam. Dawno mi tego nikt nie mówił, ogólnie to raczej nie jestem zbyt skromny. — Powiedział szczerze, bo... no faktycznie nie był najskromniejszą osobą. Nawet przejawiał czasem niekoniecznie uzasadniony narcyzm, który jednak w większości przypadków obracał w żart. Zależy też o jakim podłożu tutaj mowa.
— No, ale pracując za barem jednak się człowiek uczy słuchać, bo przecież nie mogę komuś kazać spadać, czy nie mówić, klientów byśmy stracili. — Zauważył, musiał czasem wysłuchiwać naprawdę różne rzeczy, wiec poniekąd była to część jego pracy, nie miał raczej tego w umowie, ale musiał to robić.
Uniósł wysoko tylko brew, kiedy stwierdziła, że to miejsce jest niestosowne. Nie poczuł się urażony, ani nic takiego, więc na jego twarzy tylko pojawiło się lekkie rozbawienie, którego nie widziała, bo wbiła wzrok w szklankę.
— E tam. — Machnął ręką. — Z dziećmi by tu raczej rodzice nie przyszli, więc pewnie to całkiem trafne określenie. — Dodał i oparł się łokciami na blat, zaraz obok dziewczyny, że raczej nie byli zbyt daleko teraz. Nie chciał tez jej wystraszyć, ani nic.
— No i żaden ze mnie pan, Luca jestem. — Powiedział wyciągając dłoń w jej kierunku, cały czas jednak drugą ręką opierając się o blat, lekko będąc też nad nim schylonym.

Divina Norwood
sumienny żółwik
mkj
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Dość dziwnie było jej słuchać, jak barman określa mianem "znajomego" człowieka, który ją tutaj uprowadził. Nadal czuła strach, bo przecież wiedziała, że tak długo, jak jest na terenie klubu, nie powinna czuć się spokojnie. Jednocześnie też nie rozumiała dlaczego żyje. To chyba było najbardziej nierealne w tym wszystkim. Pokiwała tylko głową, zgadzając się z mężczyzną polewającym alkohol, bo nie wiedziała, jak inaczej mogłaby skomentować jego słowa. Nie chciała też zagłębiać się w szczegóły.
- Las... moje klimaty to las - odpowiedziała, chociaż niezbyt pewnie. Chciała jeszcze dodać, że kościół, albo cmentarz, ale nawet ona wiedziała, jak niepoprawnie to brzmi. Las był więc najlepszą z możliwych opcji, na pewno brzmiało to lepiej, niż przyznanie się do tego, że właściwie to nie ma swoich klimatów. I tak już wystarczająco musiała odstawać, od klienteli tego miejsca. Pierwszy raz była w jakimś klubie, a chociaż grając na organach też obcowała z głośnymi dźwiękami, to te tutaj były na całkiem innym poziomie.
- No wiesz, dostają datki na kościół, a nie konkretnie za wykonywanie zadań takich, jak spowiedź - rzuciła dość łagodnie, bo też nie chciała za bardzo w ten temat wnikać, wątpiąc, aby go to obchodziło. Nauczyła się, że w życiu rzadko kogo interesowało, co miała do powiedzenia, dlatego była zwolennikiem rzadkich i raczej krótkich wypowiedzi. Upiła jeszcze nieco wody, ale nadal miała wrażenie, że jej przełyk nie potrafi się zregenerować. Odstawiła szklankę od ust dopiero, kiedy nieznajomy się roześmiał, żaden z niej był kawalarz, więc nieco się bała, że jakoś go uraziła, ale na szczęście nic podobnego nie miało miejsca.
- Och... a robisz wrażenie skromnego. No, ale prawdę mówiąc nie znam się zbyt dobrze na ludziach - przyznała bez bicia, bo kiedy niby miałaby takie zdolności u siebie wykształcić? To co mówił miało duży sens, chociaż Divina niewiele wiedziała o pracy barmana, jego słowa wydały się dość rozsądne. Z drugiej strony było tu tyle ludzi, że wizja stracenia klientów zdawała się być naprawdę odległą.
- No tak, a wówczas wasz szef byłby niezadowolony - trochę jej się to wymsknęło, nawet jeśli w tych słowach nie czaiło się nic znaczącego. Uniosła kącik ust, gdy wspomniał o tym, że z dziećmi nikt by tutaj nie przyszedł. Liczyła na to, że faktycznie małoletni się tutaj nie pojawiają, ale nie zdążyła zareagować, bo barman znalazł się nieco bliżej niej i cóż, zaskoczył ją. Poczuła jakąś ulgę, ale też obawę, że jak się przedstawi, to może... może słyszał jakieś okropieństwa na jej temat i przestanie być dla niej miły? Z drugiej strony i tak nie dałaby rady udawać kogoś, kim nie jest. A ostatecznie wspominała już o kościele, więc... w zasadzie było już po ptakach.
- Divina - wyciągnęła niepewnie dłoń, dotychczas skrytą w rękawie nieco wyciągniętego swetra i złapała tą należącą do mężczyzny. - Miło mi poznać - nie kłamała. Naprawdę dawno nie poznała kogoś nowego, kto byłby dla niej taki miły, a już na pewno w tym miejscu nie spodziewała się na kogoś takiego trafić. Nie po tym, co ją tutaj spotkało.

Luca Hepburn
barman — Shadow
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nie wierzy w miłość, bo jak był w Paryżu, to kobieta którą kochał mu uciekła. Teraz barmanuje w Shadow i patrzy za ONS
Całkowicie inny pogląd na tę sytuację tutaj musiał poniekąd doprowadzić do tego, że między nimi będą takie momenty, kiedy „dziwnie” mogą na siebie patrzeć, tak jak w tym przypadku, kiedy on zakładał, że przyszła tutaj z kimś znajomym z kim raczej była prędzej w pozytywnej, niźli negatywnej relacji, a w rzeczywistości przyszła tutaj... no raczej nie do końca z własnej nieprzymuszonej woli. Zresztą, jej pokiwanie głową mógł zinterpretować tylko i wyłącznie jako potwierdzenie tego co powiedział, więc pozostało mu życie w tej błogiej niewiedzy.
—Las? To w sumie masz gdzie się wybierać, nie? Las fajna sprawa, wycisza i w ogóle. — Zauważył, jednak po okolicy jakby gdzieś się chciała wybrać, no to faktycznie las by się znalazł. A z tym wyciszaniem... no zdarzyło mu się parę razy coś takiego zrobić, wybrać się do lasu po to, żeby pobyć samemu z sobą, więc miał w tym doświadczenie i wiedział co mówi! Nie wiedział za to co musiałaby zrobić, żeby nie odstawać od ludzi, którzy tutaj byli. Musiałaby chyba stąd wyjść, przebrać się, przejść jakąś mocną metamorfozę i wrócić. Wtedy by się wpasowała w tłum.
— No widzisz, no to nauczyłaś mnie czegoś. — Zaśmiał się, obserwując też sytuację przy barze, czy komuś akurat w tej chwili nie skończył się też alkohol i nie potrzebował jego wspaniałej pomocy. Chyba kwestia tego, że leciała teraz dobra muzyka to ludzie po prostu skupili się na tańczeniu i dopiero potem rzucą się po picie.
— Nie wiem, czy teraz nie powinienem się obrazić. — Zażartował, co było raczej widoczne po wyraźnym uśmiechu na jego twarzy. Nie miała oczywiście nic złego na myśli i może to po prostu była to kwestia pierwszego wrażenia. Bo też niekoniecznie wiedział, kim jego rozmówczyni była i jakie miała podejście do innych ludzi, czy też ci ludzie jakie mieli podejście do niej.
Nigdy nie oceniał innych przez pryzmat tego, co mówili inni – zawsze wolał samemu ocenić kim ktoś jest. Praca barmana nie jest na pewno taką prostą pracą, jak mogłoby się wydawać, ale to dotyczyło wielu zawodów, nawet większości z nich, on sam też wiedział, że to co robił mu z drugiej strony odpowiadało, bo... nawet lubił słuchać innych. To pozwalało w pewien sposób uciec od własnych problemów i demonów.
— Haha, pewnie by był, no każdy chce żeby biznes się kręcił, nie? O to w tym chodzi. — Powiedział, bo faktycznie też tak było. Może to w jakimś stopniu była przykrywka, chociaż oczywiście to nie było najważniejszym punktem istnienia tego miejsca, bo też jednak było to jedyne takie miejsce w okolicy i był to całkiem niezły biznes i w opinii Luci, zdecydowanie się to panu Hawthornowi opłacało, w to nie wątpił.
—I mi również, mi również. — Uśmiechnął się do niej uprzejmie, może gdzieś to imię wcześniej słyszał – pewnie nawet tak było, ale często tak miał, bo jednak sporo ludzi tutaj poznawał, sporo rzeczy słyszał, więc nawet usłyszenie jakiegoś imienia, które wydałoby mu się znajome nie było czymś tak niezwykłym.
—To co, druga rundka wody? Nie upijesz się? — Zapytał, z zadziornym uśmiechem, w międzyczasie przyjmując kolejne zamówienie od jakichś roześmianych dziewczyn, które podeszły do baru i rozsiadły się wygodnie obok Diviny, kompletnie ją ignorując. Zaczął też przygotowywać im zamówione drinki, ale był też w takiej odległości, że spokojnie mógł kontynuować rozmowę z panienką Norwood.

Divina Norwood
sumienny żółwik
mkj
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Jak na to miejsce, miło rozmawiało jej się z tym barmanem. Można by nawet zaryzykować stwierdzeniem, że wspomnienia rozmowy z jego szefem sprzed kilkunastu minut nie były już w niej takie żywe. Zapomniała też o ranie nad kolanem, wywołanej przypaleniem. Niby ta nadal sprawiała jej ból, ale teraz gdy materiał spódniczki się do niej przykleił, a ona siedziała nieruchomo skupiona na stojącym przed nią blondynie, łatwiej przychodziło jej udawanie, że nic się jej nie stało.
- Jest w nim mało ludzi - odpowiedziała na jego dywagacje o lesie. Krążyła tam głównie dlatego, że na nikogo nie wpadała. Szczególnie w Sapphire River było tam niebezpiecznie, więc nie musiała obawiać się niechcianych spotkań. Poza tym sama niewiele miała do stracenia, można by nawet stwierdzić, że prosiła się o nieszczęście i nie byłoby to pewnie kłamstwem. Tej nocy też sądziła, że żywa już z tego miejsca nie wyjdzie, a mimo to siedziała tutaj i mogła opuścić klub. Ilekroć stawała oko w oko ze śmiercią, ta z jakiegoś względu ją mijała, pozostawiając Divinę jedynie z traumatycznymi wspomnieniami.
Uśmiechnęła się pod nosem, kiedy Luca uznał, że czegoś go nauczyła. Nie był to wielki uśmiech, ale jak na nią takie delikatne uniesienie kącików ust to już dużo. Śmiać to się nigdy nie śmiała na przykład. Poza tym wątpiła, aby była dobrym źródłem wiedzy, jej edukacja nie była najlepsza, więc wiedziała tyle, ile gdzieś tam jej udało się podłapać, z dość wąskiego spektrum dziedzin.
- Uraziłam cię? - drgnęła delikatnie. Śmiał się, więc chyba żartował, ale ona naprawdę bała wszystko dosłownie, zbyt bojąc się, że komuś sprawi przykrość, że znów ktoś doszuka się w jej zachowaniu gorszych zamiarów, niż miała. Duży problem sprawiało jej odróżnianie poważnych wypowiedzi od tych, które nie były zbyt znaczące. O jego szefie też za bardzo nie chciała rozmawiać, znów przypominając sobie o tym, co działo się w piwnicy. Niby sama pierwsza wspomniała o tym człowieku, ale teraz czym prędzej chciała uciec od tego tematu, więc schowała ponownie twarz w szklance i dopiła wodę do końca. Akurat w tym czasie Luca miał nieco pracy, więc i tak wolałaby mu nie przeszkadzać. Nie była już spragniona, ale nie chciała, żeby woda się zmarnowała, stąd to dopicie, tylko, że puste szkło, jak i pytanie barmana coś jej uświadomiło.
- Hm? Nigdy nie byłam pijana - mruknęła, jeszcze dotykając boków spódnicy, ale nic by tam nie znalazła, ta nie miała kieszeni, a ona i tak nie posiadała przy sobie portfela, kiedy została złapana w lesie. - Jejku... przepraszam, nie mam przy sobie pieniędzy - przyznała się bez bicia, czując, jak po tej wypowiedzi dziewczyny siedzące przy niej patrzą na nią koso. Zaraz też po prostu się zaśmiały, ale akurat do tego Divina była przyzwyczajona. Skupiła się na Luce, zamiast na nich, czując, że robi jej się wstyd, chociaż po jej nieco nieobecnej minie nie dało się tego tak łatwo wywnioskować. - Nawet nie wiem, ile woda tutaj kosztuje... ale zapłacę na pewno! Obiecuję, po prostu teraz nie mogę - wyjaśniła, trochę obawiając się tego, jak ten mężczyzna zareaguje. Była przyzwyczajona do krzyków i awantur, ale równocześnie niesamowicie się ich obawiała, już podświadomie czując, że powinna się skulić, jak zwierzę wyczuwające zagrożenie.

Luca Hepburn
barman — Shadow
24 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Nie wierzy w miłość, bo jak był w Paryżu, to kobieta którą kochał mu uciekła. Teraz barmanuje w Shadow i patrzy za ONS
Poniekąd praca barmana w znacznym stopniu polega na tym, by właśnie móc rozmawiać z ludźmi. Znaczy, zależy jeszcze z kim, ale czasem właśnie ludzie przychodzą po to, by porozmawiać. Chociaż to chyba bardziej w barach niźli do klubu, bo tutaj no jednak te warunki do rozmowy są... słabe - hałas i spore rzesze ludzi nie sprzyjają rozmowom. No, a przynajmniej niezbyt długim, bo ciągłe powtarzanie, które przecież bardzo często się pojawia przy takich hałasach temu zdecydowanie nie sprzyja.
On tam na dobrą sprawę spoza kontuaru baru nie był w stanie nic zauważyć, zresztą też to światło, które tutaj było nie było zbyt dobre i nie pozwoliłoby mu zbyt wiele zobaczyć nawet, gdyby widział ją całą, a tak to... no cóż. Nie widział nic!
— Za to tutaj... No sporo. Ludzi jak drzew w lesie. — Zaśmiał się cicho ze swojego błyskotliwego żartu, który musiał wywrzeć na dziewczynie ogromne wrażenie. On sam raczej nie był typem człowieka, który by bardzo często chodził na takie spacery. Faktycznie, zdarzało się i pewnie jakby była potrzeba wyciszenia w jego życiu to by się tam wybrał, ale... chyba czuł się swobodniej mimo wszystko tutaj. A tutaj było jednak trochę głośniej, niźli w lesie!
I to było chyba jego dzisiejsze osiągnięcie, oto Luca - poruszył ustami ledwo znanej mu dziewczyny. Brawo stary.
— Uraziłaś? Nie no co Ty, na żartach się nie znasz? — Pokręcił głową, bo był raczej dość gruboskórny i urazić go wcale nie było tak łatwo, jak najwidoczniej Divina myślała. No ale... chyba faktycznie mógł po niej zauważyć, że jednak była trochę inna i normalnie by się chyba nie dogadali, dłużej niż właśnie podczas takiej dość mimo wszystko przypadkowej rozmowy.
Najwidoczniej temat zarobku w tym miejscu nie był tak ciekawy, jak mógł się wstępnie wydawać, bo jednak dziewczyna nie pociągnęła tematu. Poniekąd na ratunek przyszli właśnie ci klienci, którzy pozwolili mu poniekąd znaleźć coś do roboty, kiedy względnie cała rozmowa mogła się zakończyć.
— To był... A, nieważne. — Machnął ręką, chyba jednak tłumaczenie tego żartu nie było odpowiednim pomysłem. Mógł to zrobić, ale... no nie uznał tego jednak za konieczne i zdecydował się po prostu odpuścić tłumaczenie tego. Kiedy zaczął ogarniać te drinki, to też jego rozmówczyni sprzed momentu dostała olśnienia na temat tego, że nie miała przy sobie pieniędzy. Zacisnął mocno usta, myśląc nad tym, jak powinien teraz zareagować. No zdarzały się czasem sytuacje, kiedy ludzie nie mieli czym zapłacić, ale... to też była trochę inna sytuacja, bo to była tylko woda, a nie jednak jakiś drogi alkohol.
Z drugiej strony też kompletnie nie spodobało mu się zachowanie dziewczyn, które uśmiechem skwitowały jej słowa i obdarzając ją zdecydowanie niemiłymi spojrzeniami.
— Rozumiem. To... może umówimy się, że pokryję rachunek za Ciebie, a Ty mi postawisz kawę, w następny weekend? — Zapytał, obdarzając ją spokojnym spojrzeniem i jeszcze nim zdążyła zareagować, popatrzył na dziewczyny, którym też w tej chwili z uśmiechem na twarzy podał cenę za drinki, nie mając zamiaru też im pozwolić na podobne rozegranie, jak z Diviną. Ups, chyba był złośliwy.

Divina Norwood
sumienny żółwik
mkj
organistka — w kościele
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Sierota grająca w kościele, którą ludzie z Lorne Bay mają za przeklętą wiedźmę z lasu i ona sama także w to wierzy. Zsyła na innych jedynie nieszczęście, więc nic dziwnego, że jest całkiem sama.
Pokiwała jedynie głową na znak, że się z nim zgadza. Bez wątpienia dawno nie znajdowała się w takim tłumie, jak teraz. Te największe, jakie dotyczyły jej życia, krążyły zwykle wokół pogrzebów i ślubów w kościele, ale wtedy też patrzyła na wszystko z ukrycia, ze swojego balkoniku na którym ustawione były organy. Pewnie wielu ludzi nie życzyłoby sobie wcale, aby do nich schodziła i w pełni akceptowała taki stan rzeczy.
Zrobiło jej się nieco głupio, kiedy Luca zapytał, czy nie zna się na żartach. Uniosła nawet dłoń, by w niezręcznym geście podrapać się po zapadniętym policzku i poprawić kosmyk włosów, kiedy pomachała przecząco głową z przepraszającą miną.
- Nie za bardzo - przyznała zgodnie z prawdą, zastanawiając się, czy to już ma miejsce, czy to w tej chwili mężczyzna uznał ją za dziwaczkę, z którą nie ma o czym rozmawiać. Nie winiłaby go za to, wiedziała, że odstaje od reszty i jest niekoniecznie ciekawym kompanem do rozmowy. Prawdę mówiąc i tak cieszyło ją to, że ktokolwiek tutaj tak długo z nią wytrzymywał. Kiedy więc po krótkiej chwili machnął dłonią, nie dokończywszy wypowiedzi, była niemalże pewna, że już ma jej dość, a zatem powinna grzecznie zejść mu z oczu, aby się przesadnie nie naprzykrzać. Tylko, że pozostawała kwestia tej nieszczęsnej wody. Tego, że dziewczyny z boku się z niej śmiały też nie uważała za wielki problem. Pozwalała im na to, nawet nie spoglądając w ich kierunku. Jedynie pochyliła głowę, nie prezentując żadnej woli sprzeciwienia się takiemu traktowaniu. To zachowanie barmana zaskoczyło ją w tym wszystkim i dopiero słysząc jego słowa, uniosła nieco brodę. Patrzyła na niego swoimi ciemnymi oczami, próbując zrozumieć, czy znów sobie z niej żartował, albo może mówił do kogoś innego, ale dziewczyny z boku po uregulowaniu rachunku posłały Divinie nieprzychylne, ociekające pogardą spojrzenie i odeszły urażone całą tą sytuacją. Gdyby Luca mówił do którejś z nich, raczej by zostały.
- Kawę? - zapytała zaskoczona. Zamrugała kilka razy i nie pierwszy raz rozejrzała się dookoła, tym razem marszcząc nieco nos. - Serwujecie tutaj kawę? - dodała kolejne pytanie. - Nie chodzę raczej do miasta - wyjaśniła też o co jej chodziło. - Mogłabym więc przynieść ci tutaj pieniądze na tę kawę, chyba, że wolałbyś, abym ją zaparzyła i przyniosła w kubku, ale wtedy będzie zimna - to była jedna z jej dłuższych wypowiedzi, ale nieco się w tym wszystkim zamieszała. Nigdy by nie wpadła na to, że ktoś mógłby z nią chcieć wypić kawę, bo niby dlaczego? Sprawiała same problemy. - Chyba, że chciałbyś taką zapakowaną... którą samemu można sobie zalać - dostawali takie kawy podczas zbiórek kościelnych, może Luca o tym wiedział? W każdym razie nieświadomie robiła z siebie nieszczególnie światłą osobę, może gdyby poświęciła więcej czasu, aby to wszystko przeanalizować, byłoby łatwiej, ale zaskoczył ją, bo spodziewała się raczej pretensji i wyzwisk, a nie takiej propozycji rozwiązania tej sytuacji.

Luca Hepburn
ODPOWIEDZ