Prawnik — Lewis Corp
31 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Nie było miejsca na dużą, dębową trumnę ze złotymi okuciami, wyłożoną czerwonym jedwabnym aksamitem lub wytapetowaną studolarówkami. Ostatecznie ciało ojca zostało skremowane, w prochy umieszczone w urnie. Lepiej dmuchać na zimne, gdyby w ostatniej chwili miał wstać z gromu. Od zawsze był znany w rodzinie ze swojego podłego charakteru, zimnego wyrachowania i nieprzewidywalnego poczucia humoru. Innym powodem, dla którego wybrali kremację, była czysta paranoja ojca. Nigdy nie chciał zostać pochowany - obudzić się w zamkniętej trumnie, dwa metry pod ziemią. Nie wiadomo, który z powodów był tym wiodącym.
Odrzucając zbędne analizy, prochy ojca spoczęły w ciężkiej, marmurowej urnie. Wykonana była w Londynie, w pracowni marmuru, według specjalnego projektu. Wyglądała jakby złożona była z regularnych, wypolerowanych fragmentów marmuru. Prawdziwy patchwork, przypominający podłogę z butików Celine, z czasów Phoebe Philo. Zanim Hedi Slimane wtargnął tam ze swoim brutalnym łomem i kazał skuć ostatnie ślady geniuszu.
Wokół cmentarza zebrało się mnóstwo czarnych samochodów. Najbliżej wejścia zaparkowane były długie, błyszczące, czarne limuzyny. Wysiadali z nich głównie starsi mężczyźni, o siwiejących włosach. Ubrani w proste, czarne garnitury, z ciasno zawiązanymi pod szyją krawatami. Obok nich dreptały niczym pingwiny - ich długoletnie partnerki. Żony, które dzielnie znosiły kochanki i kolejne asystentki. Melville doskonale znała te historie. Był to nudny schemat, który przyprawiał ją o mdłości.
Przez dłuższy czas przyglądała się wszystkiemu z samochodu. Zaparkowała nieco dalej, ustawiając swojego ukochanego suwa z dala od wścibskich oczu udziałowców, dyrektorów, kierowników i całego personelu. Jeszcze nie tak dano kłóciła się z nimi w firmie, a teraz musiała każdego obściskiwać, przyjmując kondolencje.
Pierdolę. Nie idę. – mruknęła sama do siebie. Ale mimo to, po minucie lub dwóch, gdy zauważyła na horyzoncie jednego z braci, sięgnęła po skórzaną kurtkę. Zarzuciła ją sobie na ramiona, upychając kluczyki od samochodu w kieszeni. Do ust wcisnęła gumę do żucia, by nie czuć było wczorajszej, przeciągającej się imprezy.
Wysiadła z samochodu, zamykając drzwi i zakładając okulary przeciwsłoneczne. Wzięła głęboki wdech, a w drodze na cmentarz, wsunęła jedną bezprzewodową słuchawkę do ucha. Wolała nie słuchać żałosnych smętów, a jakiegoś porządnego kawałka Iron Maiden.

Salinger Lewis
Hemingway Lewis
przyjazna koala
Melville
Smutny wydawca — Kanapa w domu ojca?
39 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechał do Lorne Bay po prawie 20 latach, bo umiera jego nieprzyzwoicie bogaty ojciec.
Zrobił to, co powinien.
Nie było to w tej chwili ani trochę pocieszające, ale chociaż przez chwilę był dobrym synem. Gdy dowiedział się, że ten obcy staruszek, którego widywał w szpitalu, już nie żyje, dość grzecznie (zwłaszcza jak na Salingera) zgodził się przeczytać tekst, który podsunęła mu dotychczasowa asystentka ojca. Powstrzymał w sobie instynkt faceta, który od dwudziestu lat masakrował zdania napisane przez siebie i innych, przyczepił się tylko do jednego fragmentu, a potem spokojnie zaakceptował wiadomość o śmierci Lewisa, jaką pogrążona w smutku rodzina zamierzała opublikować. Zgodził się też na opublikowanie zdjęcia ojca, zrobionego chyba w zeszłym roku. Mogło się to wydawać bolesne, ale facet na zdjęciu był tak znajomy, z tą swoją władczą miną i nieprzyjaznym spojrzeniem (a może tylko to sobie wyobrażał, bo go znał?), że sprawiło mu to chwilową ulgę. Przecież to był ojciec, a nie to dziwne, blade i pomarszczone ciało, które już zostało zabrane ze szpitalnej sali. Zanim wyszedł, zaakceptował też tekst nekrologu – był raczej kiepski, ale dopóki on nie musiał tego sam pisać, było mu szczerze wszystko jedno – i usłyszał, że przesłali mu już na maila artykuł, więc będzie świetnie, jeśli uda mu się na niego spojrzeć jeszcze dzisiaj. Dobrze zdawał sobie sprawę z tego, że wszyscy działali za szybko, by mogli to robić na bieżąco – wiedział, że nekrolog i reszta były już przygotowane od dawna i wszyscy tylko czekali, by w odpowiednim momencie wkroczyć do akcji. Był tylko ciekawy, czy zorganizowali to wszystko dopiero gdy ojciec wylądował w szpitalu czy byli gotowi już wcześniej, tak na wszelki wypadek.
Zajął się tym, co do niego należało. Przyklepał im co chcieli, wskazywał palcem na jedną z opcji, gdy trzeba było podjąć decyzje związane z pogrzebem, upewnił się, że matka nie zostanie teraz sama, a Salinger po prostu… wyszedł. Rozpadł się dopiero gdy załatwił wszystkie najpilniejsze sprawy i nie był już potrzebny, więc mógł kolejne dni przed pogrzebem spędzić na realizowaniu destrukcyjnych zachcianek smutnego chłopca, zaskoczonego śmiercią ojca. Melville pewnie nie spodobałaby się informacja, że gdy Salinger zniknął z rodzinnego radaru, spędzał czas na ćpaniu z jej asystentką, ale nie zamierzał jej przecież o tym mówić.
Drżącymi dłońmi zawiązał krawat i wsunął ciemne okulary na nos, próbując w ten sposób ukryć, że wygląda jak trup (albo po prostu tak, jakby od kilku dni nie wytrzeźwiał i do tej pory wciąż mu się nie udało). Zobaczył Melville wysiadającą z samochodu, więc potoczył – bo ciężko było mu to uznać za normalny krok – się w kierunku siostry, a gdy się jej przyjrzał, ocenił: - Cudnie. Przynajmniej nie ja jeden będę wyglądał jak gówno – nie kłopotał się żuciem żadnej gumy, więc do Mel szybko musiał dotrzeć smród nieprzetrawionego alkoholu.

Melville Lewis Hemingway Lewis
ambitny krab
nick
ODPOWIEDZ