Inspektor — Federal Police
36 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wystrój

Roderick był stałym bywalcem plażowych (i nie tylko) barów od pierwszego dnia, kiedy zesłali go do Cairns. Z początku była to tylko odskocznia mająca mu pomóc uporać się z degradacją, lecz jak to z alkoholem bywało, była to równia pochyła. Już po kilku tygodniach przestał się oszukiwać i przyznał się przed samym sobą do bycia funkcjonującym alkoholikiem. Nie stoczył się tak nisko by sięgać po flaszkę czy jakiegoś szota na służbie, ale nie miał żadnych oporów by po niej bardzo skutecznie się sponiewierać, przespać się w domu i zacząć wszystko od nowa i tak dzień za dniem. Nigdy nie było nikogo, kto by go powstrzymał. Niektórzy barmani czasami próbowali, ale zauważyli, że wtedy po prostu zmieniał lokal, więc woleli go mimo wszystko przetrzymać w swoim. Nie zaskarbił sobie żadnych przyjaciół w nowym biurze swoją czarującą osobowością, ani reputacją. Kompanem do kielicha też był średnim, więc za każdym razem siedział przy barze sam.
Po kilku miesiącach okazało się natomiast, że to miasto miało więcej takich stróżów prawa, jak on. Z podobnymi problemami. Tak poznał Rory. Przez kilka dni widywali się w tym samym barze, oboje pijąc w samotności aż w końcu któreś z nich postawiło drugiemu kolejkę. Chyba żadne z nich nie pamiętało już kto to był, ale sprawiło to, że zamienili ze sobą kilka słów. Alkohol miał to do siebie, że rozwijał język, więc od słowa do słowa nawiązali ze sobą jakąś więź pijackiej przyjaźni. Nigdy nie umawiali się na konkretną godzinę. Każde po prostu pojawiało się o swojej porze. Podchodzili do tego bardzo luźno.
Tym razem było trochę inaczej. Mieli się spotkać we trójkę. On, Rory oraz jej siostra. Roderick miał szczerą nadzieję, że nie była to jakaś próba ustawienia go na jakąś randkę bo on do tych rzeczy się już nie nadawał. Zdążył polubić pannę Hammond, więc nie zdobył się na to żeby jej odmówić, chociaż wyglądało to trochę podejrzanie. Tym bardziej, że kilka minut przed umówionym spotkaniem posłała mu smsa z wiadomością, że jednak jej nie będzie. Nie mógł się teraz wycofać. Nie był z niego aż taki cham.
O dziwo Max, bo tak jej było na imię, była tym faktem równie zaskoczona, co on, albo tak dobrze grała. Spędzili w barze kilka godzin poznając się trochę lepiej. Traf chciał, że tego dnia zamykali dużo wcześniej. Oboje chyba byli w tym stanie upojenia w którym każdy pomysł zdaje się dobrym pomysłem, więc nie myśląc zbyt długo Roderick zaproponował by przenieśli tę imprezę do niego. Mieszkał całkiem niedaleko, a wiedząc, że jest inspektorem raczej mogła liczyć na to, że będzie u niego bezpieczna, więc bez większego namawiania przeszli się do jego szeregowca pod którym stał zaparkowany jego służbowy SUV.
Przy drzwiach musiał chwilę pomajstrować. Nie był kompletnie pijany, ale pojawiały się delikatne problemy z trafieniem w dziurkę od klucza. Kiedy w końcu się z tym uporał zaprosił dziewczynę do środka zapalając wszędzie światła.
- Nie musisz ściągać butów. - rzucił przez ramię samemu zdejmując swoje i przechodząc do salonu - To czego się napijesz? Mam chyba whisky, koniak, wódkę... O. Nawet jakieś nalewki i likiery. - odpowiedział szczerze zaskoczony majstrując przy barku i przestawiając butelki.

Maxine Hammond
ambitny krab
Way
lek. wet. || inst. jazdy — Stadnina koni Huntingtonów
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I still have to take a deep breath and remind myself that not everyone will breake me like
you did.
Roo była złem w czystej, prześlicznej postaci. Z jednej strony, Maxine rozumiała ją i jej niechęć – w końcu napotkała swoją przeszłość w najmniej oczekiwanym momencie i musiała mierzyć się z różnymi demonami. Z drugiej strony, wszystko to wyglądało jak jakiś niecny plan, jaki sobie ukartowała.
Bo przecież lekarka weterynarii ostatnio stroniła od życia. Zagrzebywała się w książkach, w pracy i unikała kontaktów personalnych. Miała dosyć relacji, bo te przynosiły jedynie pudło różnej wielkości rozczarowań.
Długo zajęło jej zrozumienie, że pani detektyw nie zamierzała odpuścić. Dlatego też, podczas trzeciego dnia narzekania, że „jej własna, rodzona siostra nie chce iść się z nią napić”, zgodziła się. Szkoda tylko, że sytuacja przybrała odwrotny rezultat i to Roberta pokazała im środkowy palec.
Początkowe zmieszanie i problemy związane ze znalezieniem wspólnych tematów rozwiązał alkohol. Co prawda, gdyby Hammond wiedziała, z kim ma do czynienia, tak nie byłaby aż taka chętna, aby wlewać w Rodericka kolejne porcje barowych trunków. Wiedziała czym był alkoholizm i jakie niósł skutki dla organizmu. Zamiast jednak suszyć znajomemu głowę, radośnie przyjęła propozycję przeniesienia imprezy do jego domu.
- Następnym razem… – zaczęła, wycierając buty o wycieraczkę przed drzwiami
- To idziemy do mnie. Co więcej, do pokoju Robs. Już widzę jej minę, jakbyśmy wpadli na jej łóżko i urządzili nocne pogaduszki – zażartowała. Może nie byłby to taki głupi pomysł? Najstarsza z Hammondów też potrzebowała, aby wyjąć jej kija z dupy. Chwilowo Max miała wrażenie, że był on tak długi, że mógłby robić jako podstawka namiotu cyrkowego.
Zsunęła adidasy, pomimo propozycji, aby tego nie robiła. Jej nogi miały dość. Poza tym jak w butach miała podkurczyć nogi na jego kanapie?
- Niech będzie whisky! Ale potrzebuję to z czymś wymieszać, bo nie przełknę. Może być z wodą, może być z… co właściwie tam masz? – nie wiedziała, czy to sposób rozmowy z inspektorem, jego luźny styl zachowania czy alkohol, lecz bez żadnego cienia skrępowania wepchnęła się mu pod pachę, aby przyjrzeć się ilości trunków.
- Masz tu tego więcej, niż ja wypiłam przez całe swoje życie – zażartowała i zadarła głowę do góry, aby przyjrzeć się jego reakcji.
- Jestem też głodna. Zamówimy coś? A może coś zrobimy, Gordonie Ramsay’u?

Roderick Edevane
sumienny żółwik
13#9694
Inspektor — Federal Police
36 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Rory zdecydowanie była charakterną kobietą i chyba to właśnie sprawiło, ze nawiązali ze sobą jakąś nić przyjaźni. Od słowa do słowa wyszło też przy okazji, że oboje pracują w tym samym fachu i stamtąd ta relacja naprawdę wystartowała. Mieli setki historii, którymi mogli się podzielić, więc ich spotkania wieczorną porą najczęściej kończyły się na jakiegoś typu pijackiej gadaninie o tym kto złapał więcej podejrzanych pieszo, kto autem, a najlepiej kto lepiej wjechał w gościa radiowozem i w jakiej pozycji skończył. Klasyczna policyjna gadka.
Roderick nie miał pojęcia czego miał spodziewać się po jej młodszej siostrze. Tym bardziej, że zostali sami, a on już od dłuższego czasu nie należał do tych gadatliwych typów. Spędzał czas w barze raczej samotnie męcząc jednego drinka za drugim. Nie był już tą duszą towarzystwa, co kiedyś, ale na szczęście jego partnerka oraz alkohol sprawiły, że po kilku głębszych byli w stanie nawiązać całkiem składną konwersację, która koniec końców zaprowadziła ich do jego mieszkania.
- Myślę, że jest kilka innych rzeczy, które jeszcze bardziej by ją na tym łóżku zdziwiły w naszym wykonaniu. - puścił jej oczko z lekko filuternym uśmiechem - Nadal mieszkacie wszystkie razem? Chyba trochę dużo was tam było... - spojrzał na nią przez ramię podchodząc do barku.
Nie wiedział zbyt wiele o ich rodzinie, ale obie panie wspominały przynajmniej kilka kobiecych imion podczas ich rozmów, a sposób w jaki to mówiły pozwalał mu przypuszczać, że mówiły wtedy o kimś z rodziny, najprawdopodobniej siostrach. Wieloletni staż pracy był czasami silniejszy od niego nawet w mniejszym lub większym stanie upojenia alkoholowego.
- Powinnaś raczej spytać, czego to ja nie mam. - uśmiechnął się zawadiacko będąc początkowo trochę zdziwionym kiedy wślizgnęła mu się pod ramię, ale nie mając nic przeciwko - Powinienem mieć w lodówce colę albo jakiś sok.
Nie oszukujmy się, Max była bardziej niż cholernie atrakcyjną dziewczyną i Roderick nie był na to ślepy. Tak, podobała mu się, ale dobrze to ukrywał. Pomimo tego, że byli już po kilku drinkach nadal zachowywał na tyle trzeźwości umysłu by nie przekroczyć bariery nieszkodliwego i zdrowego flirtu. Gdyby sprawy zaszły za daleko pewnie jej starsza siostra zatłukłaby go drewnianą łyżką, a on z resztą się do tego wszystkiego już nie nadawał. Po prostu odzywała się męska natura. A dziewczyna powinna zawsze czuć się piękna.
- Jeszcze dużo życia przed tobą. - zaśmiał się sięgając po szklanki - Jak będziesz miała ochotę na jakieś alkoholowe przygody będziesz wiedziała, gdzie szukać zaopatrzenia. - puścił jej oczko rozlewając bursztynowy płyn do szkieł.
- Gordon Ramsay to ze mnie marny i zaufaj mi... Przygotowywanie jedzenia po alkoholu nie jest najlepszym pomysłem. - parsknął pod nosem przypominając sobie jedną ze swoich przygód - Możemy coś zamówić. Mam w pobliżu chyba jedną pizzerię, chińską oraz... Libańską jeśli się nie mylę. Na co masz ochotę? - spojrzał na nią unosząc lekko brew.

Maxine Hammond
ambitny krab
Way
lek. wet. || inst. jazdy — Stadnina koni Huntingtonów
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I still have to take a deep breath and remind myself that not everyone will breake me like
you did.
Roberta raczej nie bawiła się w swatkę, a przynajmniej tak myślała Max. Właściwie to jej starsza siostra była tak poprawna i moralna, że robiła wszystko, aby nie łączyć pracy z życiem prywatnym. Brunetka nie wiedziała więc, czy wyglądała tak żałośnie, czy może to Rory nie miała za wielu znajomych i postanowiła wziąć ją na doczepkę. Koniec końców, nie żałowała, choć na pewno nie zapomni o tym, aby wspomnieć jej co myśli na temat wymiksowania się z zabawy na chwilę przed jej rozpoczęciem.
Ciężko przecież było tak wstać i wyjść, zwłaszcza kiedy tuż obok niej siedział nieznany mężczyzna. Niezręcznie było wszak powiedzieć, że nie, jednak nie ma się siły na zapoznawanie z kimś sam na sam. Nie chciała, aby inspektor poczuł się dziwnie tylko dlatego, że była wstydliwa, jeśli szło o poznawanie nowych ludzi. Gdyby wiedział, że na imprezach, zwykle podpierała ściany - o ile już przychodziła, bo miała wiecznie naukę i pracę - sączyła też piwo i rozmowy ucinała niezbyt zachęcającym pomrukiwaniem. Choć kiedyś było jeszcze inaczej. W liceum za tą piękną buźką kryła się prawdziwa podłość. Miała swoich ulubieńców. Takich, którym uprzykrzała dzień za każdym razem, gdy pojawiali się w szkole. Mie pozwalała im zwyczajnie o sobie zapomnieć. Dopiero teraz, gdy w głowie unormowały się wszelkie hormony, Max wreszcie pozostała sobą.
Dlatego została. Zamówiła sobie i jemu po dużym kuflu zimnego, złotego piwa i wzniosła toast za tę, która ich wystawiła. I tak się zaczęło, bo przecież Roderick nie odmówił jej trunku, choć dość krzywo spojrzał, kiedy usłyszał prośbę o sok imbirowy.
- Wiesz co by ją wyprowadziło z równowagi? - zapytała, uśmiechając się buńczucznie w jego kierunku.
- Gdybyśmy na przykład nakruszyli jej paluszków na pościel - celowo ominęła podtekst seksualny, jaki wplótł tam mężczyzna. A może to tylko jej upojona od alkoholu głowa go tam dostrzegła? Może nie miał niczego konkretnego na myśli, a ona po prostu wszystko wyolbrzymiała?
Wyślizgnęła się spod jego ramienia i powędrowała we wskazane przez niego miejsce, a następnie zamaszyście otworzyła lodówkę.
- Masz colę i ooooo sprite. Czy Ty nie jesteś jakimś barmanem po godzinach? – zapytała, wyjmując chłodny napój i kiedy zwróciła uwagę mężczyzny wystarczająco, podrzuciła mu ją.
Nie zamierzała robić sobie nic z jego narzekania na temat umiejętności kucharzenia. Sama co prawda nie mogła poszczycić się wykwintną restauracją, lecz jajecznicę, nawet po pijaku, chyba powinna jeszcze potrafić.
- W razie zacięć, umiem szyć! – wyciągnęła z lodówki jeszcze kiełbasę, opakowanie jajek i masło.
- I nie ma, że nie, drogi inspektorze gadget! No już, dalej, dalej ręce po patelnię! – przecież zabawa w kuchni po pijaku była czymś, co będą mogli ze wstydem wspominać na porannym kacu.
- No dawaj, Roderick! - widząc jego niechęć, w kilku susach znalazła się przy nim, aby ująć go za nadgarstki i pociągnąć nieco w swoją stronę.
- Nie mów, że się boisz! Obiecuję, że nie dostaniesz sraczki!

Roderick Edevane
sumienny żółwik
13#9694
Inspektor — Federal Police
36 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Rozegranie tego wszystkiego w barze rzeczywiście mogło pójść trochę lepiej. Sam nie należał do osób wielce rozmownych, przynajmniej od kilku lat. Zaliczał się raczej do tych co od czasu do czasu coś odburkną zbywając jakiegoś nieproszonego gościa nieprzychylnym spojrzeniem. Chyba, że naprawdę wlał już w siebie naprawdę dużo drinków, wtedy potrafił wykrzesać z siebie trochę dawnej duszy towarzystwa. Z dziewczyną było na początku trochę dziwnie, ale po pierwszym piwie i nagadaniu na jej siostrę udało im się nawiązać całkiem śmieszne konwersacje, które sprawiły, że nawet teraz po powrocie nadal czuł pewien ucisk mięśni w okolicach policzków. Czasami rzeczywiście dobrze było zamiast upijać się na smutno poznać kogoś nowego i trochę się zresetować. Chociaż do tej pory nie był do końca pewien, jak skończyli u niego w mieszkaniu, a raczej od kogo wyszedł w ogóle taki pomysł. Nigdy nikogo do siebie nie zapraszał.
- Myślę, że jeśli już iść tą drogą powinna być w to wpleciona jeszcze paczka doritosów, chociaż obawiam się, że wtedy zaczęłaby strzelać, a ja musiałbym cię ewakuować najbliższym oknem. - zaśmiał się wesoło nie zauważając nawet, że jego subtelny podtekst został po prostu zignorowany. Przecież nie po to tutaj przyszła żeby podrywał ją jakiś podstarzały inspektor.
- Nie, po prostu zalewam się co noc i czasami następnego dnia potrzebuję trochę cukru. - uśmiechnął się rubasznie zupełnie nie dając po sobie poznać, że jest to najprawdziwsza prawda i miał problem z alkoholem.
- Najczęściej dochodzi do poparzeń... - mruknął oglądając jak kolejne rzeczy z lodówki lądują na kuchennym blacie.
Dziewczyna najwyraźniej nie miała zamiaru dać za wygraną i zamiast coś zamówić przyjdzie im stworzyć jakąś abominację jajecznicy, czy cokolwiek ma tam w swojej pięknej główce. To naprawdę nieodrzeczne, ale robił pod wpływem już o wiele gorsze rzeczy, więc tego nawet nie będzie można nazwać wyczynem.
Kiedy chwyciła go za nadgarstki ciągnąc w swoją stronę, z szelmowskim uśmiechem zrobił to samo jej przy okazji raz ją okręcając by w końcu skończyła odwrócona plecami do niego w jego luźnych objęciach.
- Ach... Dobrze, że romantyzm nie umarł. Masz szczęście. Jeśli oboje dostaniemy sraczki mam tutaj dwie łazienki. Każde znajdzie coś dla siebie. - zaśmiał się cicho zabierając swoje ręce by przejść do kuchni i rzeczywiście wyjąć tę biedną patelnię, a samemu zajmując się krojeniem kiełbasy, którą nawet nie wiedział, że ma.
Tak to jest jak mało przebywa się we własnym domu.

Maxine Hammond
ambitny krab
Way
lek. wet. || inst. jazdy — Stadnina koni Huntingtonów
28 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Sometimes I still have to take a deep breath and remind myself that not everyone will breake me like
you did.
Nie spodziewała się tego, że zwykłe spotkanie, w dodatku zaaranżowane przez jej starszą siostrę, okaże się być… takie udane.
Rory zawsze kojarzyła jej się ze sztywną dziewczyną po trzydziestce. Jej życie podporządkowane było pracy w policji, licznym wyjazdom i strzelaniu do tarczy. Ostatnio nawet przyszła do domu z podbitym okiem i pękniętą wargą.
Maxine od razu skojarzyła się z Fight Clubem. Brakowało jeszcze, aby w domu zaczęła produkcję luksusowego mydła z tłuszczu po liposukcji. Prawdę powiedziawszy, Hammond chyba by się nie zdziwiła. Roberta od czasu powrotu z Ameryki miewała zdumiewająco dziwne pomysły.
Brunetka zachichotała, słysząc opowieść mężczyzny. Oczyma wyobraźni widziała to, jak policzki jej siostry nabierają purpury, a ona w dosadnych słowach każe im się wynosić.
Max pozwoliła mu się prowadzić. Zaglądając z zaciekawieniem w jego pełne tajemnic spojrzenie. Miała ochotę rozebrać je na części i przyjrzeć się temu, co ukrywały. Z gardła wydobył się lekki pomruk zadowolenia. Głowa osunęła się nieco do tyłu, a powieki przymknęły. Nie przeszkadzał jej fakt, że dopiero go poznała, że w jej żyłach krążył alkohol. Przez ten krótki moment była adorowana, akceptowana. Pożądana. Było to coś zupełnie nowego. W końcu jej związek polegał na głównym mijaniu się z ukochanym. Każdy sobie, bo byli zbyt zajęci pracą studiami. Między nimi, oprócz powietrza, była ogromna przepaść wiekowa i emocjonalna. Kasper miał swoją paczkę, chciał się bawić. Max, chociaż wcale nie była tak stara, wolałaby jakieś wspólne mieszkanko, wieczory z netflixem i wspólne dywagacje na temat wyjść ze znajomymi. Dlatego się pożegnali. Nie chciała blokować ani siebie, ani jego. Obecnie zaś była tak stęskniona bliskości, że kładła się na wycieraczkach byle jakich serc, będąc gotową ucałować choćby klamkę.
Kiedy się odsunął, jak gdyby nigdy nic powróciła do szykowania jedzenia.
- Wyobrażam sobie reakcję - zaczęła obierać cebulę z zaschniętej warstwy, aby chwilę później odstawić ją i upić łyk ze zrobionego wcześniej drinka. Skrzywiła się w moment, gdyż wysoko procentowy trunek przeważał w coli. Przeturlała w jego stronę obraną cebulę, a obierki zebrała i wyrzuciła do kosza.
- Jaka by była, gdyby na czystą pościel spadł dip guacamole - dokończyła wesoło i wzięła nóż, aby wspomóc go w krojeniu.
- Co noc? Ale tak… sam? - wyłapała coś, co tu nie grało, lecz podpity już umysł nie przejął się tym jakoś szczególnie.
- Mój drogi, masz poważny problem! Rozwiążę go i na ochotnika będę upijać się razem z Tobą. Nie dziękuj, nie ma sprawy - skinęła głową, gdy podał jej deskę. Zabrała się do szatkowania cebuli.
- Wspaniale! Już myślałam, że byśmy musieli jeden przez drugiego. Albo pieluchy - rozmowy zaczęły schodzić na dość wąski i ewidentnie rzadki grunt. Dlatego też Maxine postanowiła go zmienić.
- Dobra, panie inspektorze - potarła wierzchem dłoni swoje lewe oko i zamrugała. Cholerna cebula.
- Proszę mi teraz powiedzieć co pana tu sprowadza. Czyżby jakaś ciekawa sprawa? Tylko błagam, nie mów mi jak Rory, że nie możesz udzielać takich informacji - dłonią przełożyła cebulę na patelnię. Wkroiła tam też odrobinę masła i włączyła palnik.
- Jakieś morderstwo? A może… dawna, niespełniona miłość? - Max zatrzepotała rzęsami, robiąc przy tym niewinną minę.
Roderick Edevane
sumienny żółwik
13#9694
Inspektor — Federal Police
36 yo — 196 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Normalnie nie robiłby takich rzeczy. Nigdy nie był z niego wielki podrywacz. W jego życiu było tylko kilka kobiet i tak naprawdę wszystkie poznał przez przypadek. To raczej one zagadały do niego, niż on do nich, a później jakoś się to wszystko potoczyło. Ten drobny gest zdecydowanie wspomagany był już alkoholem płynącym w jego żyłach. To miał być tylko taki żart, aczkolwiek jej reakcja sprawiła, że zrobiło mu się trochę cieplej, a serce zabiło trochę szybciej. Minęło już trochę czasu odkąd ostatnim razem był z kobietą. Dużo czasu i choć Max nie postrzegał początkowo w tym świetle ze względu na jej siostrę, teraz zaczynał doceniać jej urodę. Była naprawdę piękną kobietą. Zdecydowanie młodszą od niego, więc nie powinien nawet o tym myśleć, ale był tylko facetem i to po kilku drinkach. Nie potrafił jej już tylko widzieć jako siostry swojej przyjaciółki.
- Guacamole? Poczekaj aż ubrudziłabyś to którymś ostrym sosem. - zaśmiał się wesoło upijając łyk ze swojego drinka, który był mocny, ale wchodził mu bez problemu. Nie był to jego pierwszy raz, jak przed chwilą wspomniał.
- Oh? Muszę cię rozczarować, ale na moją koleżankę od kielicha są bardzo wygórowane wymagania. - spojrzał na nią dość poważnie - Po pierwsze musiałabyś być absolutnie aseksualna. - ujął jej brodę i zbliżył lekko swoją twarz by przyjrzeć się jej z bliska lekko obracając w lewo i prawo - Sorry, ale już oblałaś. - uśmiechnął się zadziornie puszczając jej oczko i zabierając swoją dłoń biorąc się w powrotem do roboty przy krojeniu.
- To akurat nic tajnego. Pisało o tym kilka gazet, było głośno w mediach. Zdegradowali mnie i zesłali tutaj. - odpowiedział starając się brzmieć jakby to po nim spływało, chociaż oczywiście tak nie było - Ale żeby dowiedzieć się więcej będziesz musiała wlać we mnie jeszcze kilka takich albo po prostu wygooglować. - uśmiechnął się unosząc szklankę do góry zanim wziął kolejnego łyka.
Zajął się mieszaniem cebuli by nie przypaliła się razem z masłem, a że trochę mu się chwiało to oparł się po prostu biodrem o blat. Nie odpowiedział na pytanie o dawnej miłości, która rzeczywiście w mieście się pojawiła, ale ta była spełniona. Tyle, że on wszystko zawalił i już nigdy na pewno nie będą razem.
- A ty czym tak właściwie się zajmowałaś..? Weterynaria? - zagaił próbując trochę zmienić temat.

Maxine Hammond
ambitny krab
Way
ODPOWIEDZ
cron