zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
#14

Inej już od jakiegoś czasu zdawała sobie sprawę z obecności Dottie w Lorne Bay. Może i dawno się rozstały, ale to wcale nie znaczyło, że Marlowe nie miała na nią oka przez ten czas. Wręcz przeciwnie. Sprawdzała ją, wiedziała gdzie jest, co robi, czasem nawet z kim się spotyka. Nie była sobie w stanie odmówić tej malej przyjemności śledzenia jej. Tak na wszelki wypadek. Gdyby nie to teraz nie miałaby pojęcia, że w każdej chwili może na nią wpaść, a tak? Wiedziała i mogła tego unikać, głównie dlatego, że była po prostu jej cieniem. Obserwowała ją z ukrycia, na tyle na ile jej się chciało, bo jednak Inej miała na głowie też inne sprawy. W głównej mierze pracę przez co zmuszona była do jakiegoś kilkudniowego wyjazdu do Tokio. Nie przepadała za tamtym miejscem i autentycznie nie była pewna czy zabiła właściwego Azjatę, bo dla niej wszyscy wyglądali tak samo, także tak dla pewności musiała pozabijać ich trochę więcej. Nie robiła sobie tam jakiejś wielkiej imprezy, nie bawiła się w odcinanie kończyn, czy jakieś bardziej wybitne morderstwa. Ot tradycyjny strzał w głowę lub prosto w serce. Czysto i sprawnie, tak jak robiła to Sameen, której Inej starała się zaimponować, bo dobrze wiedziała, że blondynka o tym usłyszy. Miała nawet nadzieję, że się tam spotkają i pójdą sobie wypić sake, ale niestety. Nie tym razem.
Po powrocie do Lorne Bay była trochę nabuzowana. Może jednak była zawiedziona tym, że nie spotkała się z Sam? Dawno jej nie widziała i najwyraźniej trochę ją to irytowało. Musiała więc zrobić coś żeby dać upust tym emocjom, które się w niej gromadziły. Czy było na to coś lepszego niż spotkanie z byłą? Pewnie nie. Dlatego poczekała do zmroku i gdy blondynka wyszła z pracy to ruszyła jej śladem, czekając na właściwy moment. Dopiero gdy przechodziły ciemniejszą uliczką, która nie posiadała kamer to Inej przyspieszyła kroku, tak żeby być tuż za swoją byłą. - Buuuu - powiedziała na tyle głośno, by Dottie ją usłyszała. Zatrzymała się też trzymając ręce w kieszeniach. - Cóż za niespodzianka - dodała robiąc kilka kroków do przodu, a na jej twarzy pojawił się ciepły uśmiech, który tak bardzo pasował do jej ładnej buzi, ale zupełnie nie do jej brzydkiej osobowości.

Dottie Buchanan
towarzyska meduza
catlady#7921
dyspozytorka — lorne bay police station
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Chodzący chaos, który na domiar złego patrzy na świat przez różowe okulary i wierzy w prawdziwą miłość. Jak kiedyś usiądzie na kanapie i zacznie opowiadać dzieciom, jak poznała ich ojca, to zawstydzi tym samego Teda Mosby'ego.
#6

Czy zdawała sobie sprawę, że działa to w obie strony? Dottie naprawdę wolałaby być obojętna i zamknąć ten rozdział swojego życia raz na zawsze, jednak nie potrafiła i od lat od czasu do czasu śledziła poczynania swojej byłej, przy okazji upewniając się, że wszystko z nią w porządku. Być może o wiele lepiej by spała, gdyby nie wiedziała co się dzieje, a jej sumienie byłoby nieco czystsze, bo nie myślałaby o tym, że mogła ją wydać, kiedy miała na to okazję, ale z jakiegoś powodu nie mogła się powstrzymać. Miała więc świadomość, że Inej przebywała aktualnie w jej rodzinnym mieście i musiałaby skłamać, gdyby chciała powiedzieć, że to nie przez nią zdecydowała się na kolejny powrót do Lorne Bay. Nie ulegało też wątpliwości, że Marlowe bardzo szybko dowie się o jej obecności w miasteczku - ich spotkanie pozostawało więc jedynie kwestią czasu. I choć to, co sprowadziło Dottie z powrotem do Australii w gruncie rzeczy nie powinno czekać zbyt długo, to ostatecznie uznała, że Inej sama przyjdzie do niej, kiedy uzna to za stosowne. Przynajmniej tyle mogła dla niej zrobić po tym, jak wyjechała z Nowego Yorku.
Wzdrygnęła się nerwowo, słysząc za plecami jakiś hałas, jednak chyba bardziej z zaskoczenia, aniżeli ze strachu - szybko rozpoznała bowiem znajomy głos, który rozebrzmiał w ciemnej alejce. Dalila Mazltow czy jakkolwiek teraz się nazywała, trudno byłoby pomylić ją z kimś innym. Zatrzymała się w miejscu i obróciła, by móc skrzyżować spojrzenie z blondynką. - Spodziewałam się, że szybciej mnie znajdziesz, Dal - odparła spokojnie i odwzajemniła uśmiech. Dość naiwnie zupełnie się jej nie działa, choć na zdrowy rozsądek przecież powinna - wiedziała, do czego zdolna była jej eks, tak samo jak i wiedziała, że nie miałaby z nią żadnych szans. A jednak myśl, że mogłaby jej coś zrobić w tej strasznej, ciemnej uliczce bez żadnego monitoringu nawet przez moment nie przeszła jej przez głowę. Przecież nie mogłaby jej skrzywdzić, prawda? Zawsze starała się widzieć w niej to, co najlepsze, a co tak skrupulatnie próbowała skrywać przed światem, jednak ostatecznie to cała reszta ją przerosła. - Czy mi się wydaje, czy trochę rozjaśniłaś włosy? Ciemno tu i mało co widać. Ale zawsze powtarzałam, że byłoby ci w takich bardzo do twarzy - w końcu skomplementowanie jej fryzury było o wiele ważniejsze, niż ostrzeżenie jej, że ktoś na nią poluje, prawda?



Inej Marlowe
sumienny żółwik
.
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
- Myślisz, że nie znalazłam? - Aż jej się zachciało śmiać, bo Dottie była naprawdę urocza jeżeli rzeczywiście myślała, że tak długo zajęłoby Inej znalezienie jej małej osoby. - Albo raczej, myślisz, że kiedykolwiek Cię zgubiłam? - Zapytała, chociaż było to trochę pytanie retoryczne, bo oczywiście, że Marlowe miała ją na oku. Wiedziała, że dziewczyna ma dobre kontakty, które czasem mogły się jej przydać, dlatego w razie co lepiej było wiedzieć skąd może porwać taką Dottie żeby móc zaszantażować jej ojca, w razie potrzeby oczywiście. Inej przyglądała się swojej byłem bardzo natarczywie, prawie nie mrugając, była trochę jak taki drapieżnik skupiający całą swoją uwagę na potencjalnej ofierze. - Serio, pytasz mnie o włosy? - Aż pokręciła głową z wyraźnym rozbawieniem. Nie siliła się już na robienie australijskiego akcentu, którym posługiwała się na co dzień w Lorne Bay. Mogła mówić jak typowa dziewczyna z bliskiego wschodu. - Może powinnaś się zastanowić czy jesteś bezpieczna chodząc tak sama wieczorami. To małe miasto, ale dużo tu turystów, nie wiadomo co komu przyjdzie do głowy - stwierdziła robiąc kilka kroków w stronę kobiety nie spuszczając ją z oczu. Obserwowała każdy jej ruch, aż w końcu podeszła na tyle blisko, by złapać ją za nadgarstek i nieco wykręcić jej rękę. - Co tu robisz? Nagle Lorne stało się tak interesujące, że postanowiłaś wpaść w rodzinne strony - Zapytała ostro przybierając kamienny wyraz twarzy. Później dołożyła nieco siły w to wykręcenie biednej rączki Dottie, żeby kobieta poczuła nieco bólu. - Czy tylko się za mną stęskniłaś? - Tym razem zabrzmiała już delikatniej i puściła rękę kobiety nie odsuwając się jednak od niej nawet na milimetr.

Dottie Buchanan
towarzyska meduza
catlady#7921
dyspozytorka — lorne bay police station
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Chodzący chaos, który na domiar złego patrzy na świat przez różowe okulary i wierzy w prawdziwą miłość. Jak kiedyś usiądzie na kanapie i zacznie opowiadać dzieciom, jak poznała ich ojca, to zawstydzi tym samego Teda Mosby'ego.
- Tego nie powiedziałam - wzruszyła tylko ramionami. Skoro ona była w stanie namierzyć Inej, byłoby naprawdę naiwne, gdyby uważała, że nie działało to w obie strony. Zastanawiało ją tylko po co miałaby to robić, w końcu nie była absolutnie nikim ważnym, jej ojciec od wielu lat nie pracował dla wojska, no a jakby na to nie spojrzeć, mogla nieumyślnie trochę ją zranić, kiedy wyjechała z Nowego Yorku. - Tak, są bardzo ładne - posłała jej ten rozbrajająco szczery dorotkowy uśmiech, bo w końcu rozmawianie o jej włosach było o wiele lepsze, niż rozmawianie o tym dlaczego się rozstały. - W takim razie może powinnam się cieszyć, że wpadłam na ciebie. Jestem prawie pewna, że nic bardziej niebezpiecznego mnie w miasteczku nie spotka, więc chyba jestem dobrze chroniona - tak naprawdę, to Dottie lubiła myśleć, że obroniłaby się sama, w końcu kilka lat wstecz pracowała jako policjantka, jednak nawet nie łudziła się, że w starciu z Inej miałaby jakiekolwiek szanse. Z drugiej strony, nie widziała żadnego powodu, dlaczego miałaby się teraz czuć zagrożona, zwłaszcza, że miała w rękawie schowanego asa. Którym wolała się tak od razu nie chwalić. - To boli, Dal. Myślę, że chcesz mnie puścić - powiedziała spokojnie i spojrzała Inej prosto w oczy. W porządku, jej eks była porywcza, nieprzewidywalna i groźna, ale Dottie wciąż łudziła się, że jej nie zrobiłaby krzywdy. Aż zbyt dobrze wiedziała, by nie szarpać się teraz z nią, gdyż to jedynie sprawiłoby jej więcej bólu, więc po prostu stała w miejscu, czekając aż kobieta w końcu puści jej rękę. W porządku, zerwała z nią, ale czy to naprawdę znaczy, że nie mogą porozmawiać jak cywilizowani ludzie? - Nie wiem, co cię dziwi - jak sama zauważyłaś, to moje rodzinne strony. Ale skoro już pytasz, to chciałam z tobą poruszyć kilka ważnych spraw, choć teraz jak o tym myślę, być może powinnam poczekać, aż będziesz w lepszym nastroju i nie uszkodzisz mnie przy tym przypadkiem - odparła, rozmasowując nadgarstek.

Inej Marlowe
sumienny żółwik
.
zabójczyni na zlecenie — gdzie tylko chcesz
27 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
I think my monster encourages your monster, right?
- Powinnam Cię teraz zabić - powiedziała bardziej do siebie niż do niej, bo wystarczyłoby tak naprawdę tak niewiele, żeby pozbawić Dottie jej pięknego, grzecznego, sielskiego życia. Jedno zaciśnięcie dłoni na jej szyi, gdzie Marlowe mogła się dopatrzeć pulsującej żyły, która świadczyła o tym, że serduszko blondynki bije. Jeszcze, bo Inej nie mogła obiecać ani sobie, ani jej, że ten stan się utrzyma. Nie skomentowała już tematu jej włosów, bo oczywiście, że były bardzo ładne. Dbała o nie. Stosowała nawet wcierki i oleje, ale nieważne! Nie o tym tu była mowa! - Wciąż są tu aligatory, uważaj, kiedyś przypadkiem możesz wpaść na jakieś stado, albo się utopić, to też dość nieprzyjemne - oczywiście miała na myśli, że w każdej z tych rzeczy może jej pomóc, bo rzeczywiście prawdopodobnie była najgorszym na co mogła wpaść w okolicy. Całe szczęście, że przynajmniej była zniewalająco piękna. Nic dziwnego, że Dottie dla niej na chwilę zapomniała o tym, że lubi penisy. Inej jak patrzyła w lustro to zapominała, że lubi cokolwiek innego poza sobą. W sumie to zazwyczaj lubiła tylko siebie. Była egoistką, nie mogła sie z tym kryć. Liczyło się jej dobro, bo nie miała nikogo na kim mogłoby jej przesadnie zależeć. Okej, kiedyś to mogła być Dottie, ale teraz? No byłoby to trudne.
- Ojj... naprawdę? - Oczywiście, że chciała jej zadać ból i miała szczęście, że tylko taki. Inej nie lubiła gdy ktoś robił jej brzydkie rzeczy, a bądźmy szczere, Dottie mocno zraniła jej uczucia, te kilka, które potrafiła odczuwać. Marlowe była do niej przywiązana, uważała ją za jakaś stałą, pewną rzecz w swoim życiu, kogoś komu mogłaby na dłuższą metę zaufać. Nie nazwałaby tego miłością, głównie dlatego, że absolutnie nie potrafiła nikogo pokochać, a przynajmniej tak sądziła. Było to jednak dla niej tak istotne, jak dla zwykłych osób mogły istotne byc prawdziwe, przepełnione miłością, związki.
- To jest mój lepszy humor - rzuciła sucho stając naprzeciw kobiety. - Co masz mi do powiedzenia co jest na tyle istotne, że ryzykujesz jesteś w stanie zaryzykować swoje życie stojąc ze mną w ciemnej uliczce? - Zapytała, bo cóż, była zaintrygowana. - Lepiej ze mną nie pogrywaj, bo potrafię wyciągnąć potrzebne mi informacje w o wiele mniej przyjemny sposób niż rozmowa - dodała jeszcze, tak na wszelki wypadek gdyby Dottie chciała tu grać na czas. Tortury były specjalnością Marlowe, to od nich zaczynała w wojsku.

Dottie Buchanan
towarzyska meduza
catlady#7921
dyspozytorka — lorne bay police station
28 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Chodzący chaos, który na domiar złego patrzy na świat przez różowe okulary i wierzy w prawdziwą miłość. Jak kiedyś usiądzie na kanapie i zacznie opowiadać dzieciom, jak poznała ich ojca, to zawstydzi tym samego Teda Mosby'ego.
- Domyślam się, że nadal jesteś na mnie zła - to zrozumiałe, Dottie wiedziała jak to jest gdy ktoś z tobą zrywa, więc uznała, że Dalila w ten właśnie sposób to manifestuje, bo przecież nie miała większego powodu, żeby ją zabijać tak naprawdę. - Nadal uważam, że z aligatorem byłoby mi łatwiej niż z tobą, ale masz rację, moi bracia trochę się wkurzają, że mieszkam tak blisko rzeki i cały czas mi powtarzają, że jak jakiś w końcu mi wlezie do domu, to będzie kłopot, więc powinnam się przeprowadzić. Ale to naprawdę miłe, że się martwisz - jeśli Inej zdążyła zapomnieć, jak bardzo naiwna potrafiła być jej eks, to właśnie mogła sobie przypomnieć. I gwoli ścisłości, Dottie kilka razy zapomniała o tym, że lubi penisy. Po prostu penisy lepiej pasowały jej do uroczego domku otoczonego białym płotkiem i gromadki dzieci, o których marzyła, ale z drugiej strony przy rozwoju współczesnej medycyny równie dobrze mogłaby się ustabilizować z jakąś kobietą. Przez pewien czas nawet wyobrażała sobie w tym obrazku Inej, bo tylko idiota nie zgodziłby się, że pięknie wyglądałyby razem na zdjęciach ślubnych, ale jednak dość szybko uświadomiła sobie, że Marlowe chyba niekoniecznie chciała z nią pielić grządki i odprowadzać dzieciaki na lekcje baletu.
Dlatego też wcale nie chciała jej zranić, ale obie dobrze wiedziały, że na dłuższą metę nic by z tego nie wyszło. Poczucie moralności Dottie, która była jednak typowym army brat naprawdę nie dawało jej spokoju, ale z drugiej strony nie potrafiła zdradzić swojej dziewczyny i jej wydać, więc to wszystko było dla niej skrajnie wyczerpujące. Inej też nie chciała dla niej zrezygnować ze swojego życia i zostać mamą na przedmieściach, więc rozstanie wydawało się jedyną logiczną opcją. I naprawdę Marlowe nie powinna sądzić, że Dot też to nie zabolało, okej?
- Trochę inaczej to pamiętam - ośmieliła się nie zgodzić, bo gdyby to rzeczywiście był jej lepszy humor, pewnie zaczęłaby się obawiać, że całuje też jak dementor. Chociaż z drugiej strony, kto wie co by takiej Dottie do głowy strzeliło, w końcu nigdy nie wykazywała się szczególnym rozsądkiem jeśli chodziło o związki. - Twoje życie - odpowiedziała zupełnie szczerze, bo mimo tego, że rozstały się już dawno temu, to nie oznaczało to, że Dalila stała się jej całkiem obojętna. Nadal jej na niej w jakimś stopniu zależało i właśnie dlatego zdecydowała się wrócić do Lorne Bay, nawet jeśli wiązało się to z niebezpieczeństwem wpadnięcia na swojego byłego męża. - Możemy już skończyć z tym straszeniem i grożeniem, bo naprawdę martwię się, że ktoś na ciebie poluje i może zrobić ci krzywdę, a naprawdę nie chcę, żeby ktoś zrobił ci krzywdę, mimo, że trochę rozpraszasz mnie tym robieniem krzywdy mi. Więc może uspokój się, bo nic nie musisz ze mnie wyciągać skoro sama chcę ci wszystko powiedzieć? - wywróciła oczętami, w końcu naprawdę chciała jej pomóc, a Inej zachowywała się jakby coś przed nią ukrywała. Wyśpiewałaby jej wszystko wcześniej, jakby chciała z nią porozmawiać wcześniej, no prosta sprawa.

Inej Marlowe
sumienny żółwik
.
ODPOWIEDZ