Cukiernik — Sugar Bakeshop
26 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Is it better to speak or die?
Zdarzały się dni, kiedy Lenny był sam na polu bitwy zwanym Sugar Bakeshop i musiał przyznać sam przed sobą, że były to jego najbardziej znienawidzone dni. Oczywiście, był specem od wypieków, wirtuozem pączków i przepięknych babeczek, ale na tym jego umiejętność organizacji się kończyła. Ci, którzy znają go na tyle dobrze, wiedzą jak wygląda kuchnia po jego rewolucjach i jak niejednokrotnie jego sylwetka okraszona jest mąką, ciastem i czekoladą, czasami wplątaną we włosy albo wetknięta pomiędzy brwi.
Lennox zawsze był jednym, wielkim nieporządkiem - ale zdolnym i to dawało mu dość dużo dodatkowych punktów.
Tego dnia sprawnie przeskakiwał pomiędzy kuchnią, gdzie piekł i doglądał przygotowywanych zamówień, a sklepem, kiedy tylko dzwonek przy drzwiach obwieścił pojawienie się klienta. Z tym Bowenem było dosyć zabawnie - nigdy nie było wiadomo, czy słucha co się do niego mówi, kiedy jego wzrok na moment odpływał, gdy tylko umysł za mocno skupił się na jakiejś mało istotnej rzeczy. Ale słuchał, po prostu wolniej reagował, za co zawsze przepraszał nieco zażenowanym uśmiechem. Radził sobie wybornie, chociaż kawa zdążyła już wystygnąć i czekała teraz zimna na pięć minut przerwy, której potrzebowali.
I Lennox i jego cholerna kawa.
- Zaraz przyjdę! - zawołał, kiedy drzwi ponownie się otworzyły, a on z tacą babeczek balansował tak, by nogą zamknąć piekarnik, a wolną dłonią przytrzymać otwartą wcześniej szafkę. Wyślizgnął się z zaplecza, dokładając wypieki i w końcu prostując się i ocierając dłonie o brązowy fartuch.
- O! - rzucił, dostrzegając, że klientem jest znana mu persona, całkiem sławna, jeśli wierzyć internetowi i jemu samemu. Tak czy inaczej, Philip zdecydowanie był milej widziany niż kolejny, całkiem marudny klient, który nie mógł się zdecydować nad smakiem posypki.
- Co tu robisz? - spytał, pocierając palcami policzek i poprawiając spięte w nieładzie włosy. Nawet przeszło mu przez myśl, że może gdzieś kiedyś - byli umówieni, ale wyraz twarzy rozmówcy wcale na to nie wskazywał, więc Lennox odetchnął w duchu z ulgą.
- Kawa, ciasto, rozmowa? Służę uprzejmie. Jeśli zdecydujesz się na to ostatnie, musisz dać mi moment. Jeśli przypalę spody do tarty będę w absolutnie wielkiej, czarnej dupie.
To był idealny moment, by przekręcić tabliczkę na drzwiach i usiąść na tyłku, co też właściwie, Lenny po prostu zrobił, na chwilę znikając na zapleczu, by dojrzeć wspomnianych wcześniej spodów.

Philip More
powitalny kokos
Lenny
25 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Philip zmagał się w życiu z wieloma uzależnieniami, z niektórymi bardziej a z innymi mniej sobie radził. Z kilkoma uzależnieniami jednak nie chciał walczyć. Zaliczało się do tego palenie papierosów, z czego nie był dumny, ale nie chciał tego rzucać, bo wiedział, że gdy to zrobi to zapewne oszaleje. Innym jego uzależnieniem były słodycze. Tych nigdy sobie nie odmawiał. W jego mieszkaniu zawsze kryły się jakieś ciastka czy też cukierki. Nie opychał się nimi, potrafił bowiem odnaleźć w sobie jakiś umiar. Wszystko co dobre było przecież szkodliwe. Wypiekom nie potrafił się jednak oprzeć, a więc był częstym gościem w miejscowych cukierniach.
   Dzisiejszego dnia również postanowił wybrać się do jednej z cukierni. Był w niej dość stałym klientem i miał już swoje ulubione wypieki. Ostatnimi czasy jego życie wydawało się być dość chaotyczne, a po ostatniej akcji na jednej z opuszczonych farm miał przeczucie, że będzie już tylko gorzej. Nie prosił się o swoje umiejętności i chociaż nigdy nie narzekał, to jednak ostatnio miał ochotę oddać je komuś innemu, kto może lepiej będzie sobie z tym wszystkim radzić. Dopiero po kilku minutach refleksji docierało do niego, że jednak było to coś wyjątkowego i, co brzmiało niezrozumiale, nie chciał tego oddawać. Brakowałoby mu możliwości rozmowy z duchami i pomagania im. Nie przeszkadzało mu nawet to, że niewiele osób mu wierzyło.
   Po wejściu do cukierni uderzył go przyjemny zapach świeżych wypieków. Dla takich momentów lubił tutaj przychodzić. No i oczywiście panowała tu całkiem miła atmosfera.
   – Przyszedłem do ciebie – odpowiedział poważnie, ale szybko się uśmiechnął. Zazwyczaj nie był typem żartownisia, ale dzisiejszego dnia miał całkiem dobry humor. – Nie no, chce kupić rogaliki z czekoladą albo jakieś pączki… co tam polecasz? – zapytał, bo w sumie nie wiedział, na co tak naprawdę miał ochotę, więc rozsądnym wydawało się zapytać eksperta, czyli osobę, która tutaj pracowała.
   – Świetnie więc, poczekam – odpowiedział, kierując się w stronę jednego ze stolików. Miał dużo czasu na to, by tak sobie posiedzieć, a ostatnio siedzenie samotnie w mieszkaniu nie sprawiało mu już tyle frajdy co kiedyś.
Lennox Bowen
ambitny krab
Philip
Cukiernik — Sugar Bakeshop
26 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Is it better to speak or die?
- Do mnie - przez moment Lenny rzeczywiście próbował odszukać w zakątkach swojego umysłu ewentualne planowane spotkanie z Philipem. Mogło być przecież tak, że kiedyś przypadkowo coś zasugerował, a następnie całkowicie wymazał to z pamięci, nadpisując wspomnienia nowymi. To akurat całkiem często zdarzało się Bowenowi, przez co też miał okropny problem z zapamiętaniem dat urodzin i innych dni okolicznościowych. Rozmówca szybko jednak rozwiał jego wątpliwości, a cukiernik odetchnął z ulgą, uśmiechając się tylko, zanim na dłużej zniknął na zapleczu.
Dopilnował wszystkiego, tych przeklętych spodów, które lubiły za bardzo się przyrumieniać, a nawet dojrzał do kremu, by za mocno nie zastygł. Dopiero wtedy rozwiązał fartuch, rzucił go na bok i wyszedł do sklepiku, zgarniając swoją czekającą od godziny kawę.
- Pączki z różą są obłędne. Ale dzisiaj polecam eklery, sam robiłem. Z kremem pistacjowym. Albo klasyczne, jeśli wolisz - bo właściwie, Lennox nie miał pojęcia co woli Philip. Nawet zbyt dobrze go nie znał i trudno też było określić ich mianem przyjaciół. Byli raczej czymś w rodzaju znajomych, których ścieżki kiedyś się skrzyżowały i tak krzyżują po dziś dzień.
Lubił go. Nie określił jednak czy dlatego, że jest po prostu sympatycznym typem, który lubi jego wypieki, czy dlatego, że też jest z rodzaju tych dziwnych i częściowo niezrozumianych. Fakty był jednak taki, że dobrze im się rozmawiało, czy to w pachnącej wanilią i czekoladą cukierni, czy też przypadkowo na ruchliwej ulicy.
- Rogaliki są wczorajsze, dopiero popołudniu będą świeże - dodał jeszcze i nie czekając na jego decyzję, wyłożył jednego eklerka na talerz, podstawiając mu go pod nos. - Na koszt firmy. Albo mój koszt, jak szef się dowie - zaśmiał się cicho, nie zapominając o kawie. Bo kawa i ciasto zawsze szły w parze, choćby nie wiem co.
- Wszystko w porządku? - spytał, zaciągając się zapachem świeżo zmielonych ziaren, które uważnie przesypał do ekspresu. - Życie nie daje w kość? - złapał się na tym, że jego small talki zwykle są kulawe i raczej kiepskie. Nie był idealnym mówcą, ale też potrzebował więcej czasu, by otworzyć się na tyle, by usta mu się nie zamykały. Wtedy mógł opowiadać nawet o kształcie chmur, które widywał wracając z targu, albo snuć godzinny monolog o zasłyszanej w radiu melodii.
Postawił przed nim kubek kawy i usiadł na przeciwko, upijając łyk ze swojego kubka.

Philip More
powitalny kokos
Lenny
25 yo — 180 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
   Uśmiechnął się lekko, widząc konsternację na twarzy Lennoxa. Nie chciał sobie z niego żartować i żeby ten poczuł się nieswojo, ale czasami nie potrafił się oprzeć. Z resztą wszystko to było robione w dobrej wierze, no i dość szybko się sprostował. Z nikim się tutaj bowiem nie umawiał, więc Lennox mógł być spokojny, o niczym nie zapomniał. Philip był okropnym łasuchem, nawet jeśli wiedział, że cukier mu nie służy. Starał się ograniczyć słodkości, ale przychodziło mu to z ogromną trudnością i zawsze znajdował sobie jakąś wymówkę, jak chociażby to, że już wystarczająco dużo rzeczy ogranicza, więc zrezygnowanie z czegokolwiek innego z całą pewnością nie wyjdzie mu na zdrowe.
   – Pączki z różą to takie klasyczne, co macie jeszcze? A eklery wezmę chętnie – przyznał. Nie trzeba było go namawiać i specjalnie sprzedawać wypieków. Kupiłby wszystko, co nie zawierało w sobie rodzynek. Miał do nich jakiś uraz i bardzo źle mu się kojarzyły. Nie wiedział, jak ludzie byli w stanie to zjadać i na samą myśl o tym, że miałby włożyć rodzynkę do ust mdliło go okropnie. Ktoś zrobił mu tym krzywdę. Znając więc Philipa z chęcią kupiłby on zarówno te eklery z kremem pistacjowym, jak i klasyczne.
   More był dość towarzyskim człowiekiem, chociaż starał się trzymać ludzi na dystans. Ciężko mu było nawiązać jakieś konkretne znajomości, bo nie każdy chciał przyjaźnić się z osobą z reality show oraz kimś, kto miał tak dziwną zdolność jak on. On sam również kilka razy przejechał się na ludziach, ufając tym, którym nie powinien. Wyciągnął z tego odpowiednią nauczkę, żeby nie dopuszczać do siebie każdego, kto się nawinie.
   – Nie przeszkadza mi to, zjem z herbatą – powiedział. Rogaliki zawsze zjadał z kubkiem gorącej i gorzkiej herbaty, której sam przyjemnie łączył się ze słodyczą czekoladowego nadzienie. Nie było wtedy ani za słodko, ani zbyt gorzko. Uśmiechnął się szybko, gdy wylądował przed nim talerz z eklerem. Nie czekał długo, tylko od razu wziął naczynie do ręki i podążył w kierunku wskazanego wcześniej stolika.
   – Darmowemu nie odmówię – zaśmiał się, bo skoro dają, to trzeba brać i nie wybrzydzać. Miał taką zasadę w swoim życiu, że jeśli ktoś coś proponował, a zwłaszcza jedzenie, to nie należało mówić nie. Nigdy nie było wiadomo, kiedy takiego jedzenia może zabraknąć, więc trzeba było cieszyć się wszystkim, co wpadało do rąk… a raczej do ust. No i oczywiście zasada ta dotyczyła tylko i wyłącznie osób, które się znało, a nie od przypadkowo poznanych nieznajomych z parku.
   – Wszystko po staremu, tak mi się wydaje – zastanowił się, wpatrując w kubek kawy. Oczywiście jego życie nie było typowe, a przynajmniej nie na standardy zwykłych ludzi. No i troszkę się jednak u niego działo, ale nie wiedział ile i czy w ogóle mógł o tym mówić. Ostatnio na przykład znalazł ciało zaginionej przed trzema laty kobiety, o czym pewnie wieść zdążyła się już rozejść, ale nikt pewnie nie wiedział, co z tego wszystkiego wynikło.
   – Powiedz, co u ciebie – poprosił, bo zawsze wolał słuchać opowieści innych, niż mówić o sobie.
Lennox Bowen
ambitny krab
Philip
ODPOWIEDZ