27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
barmanka w Rudd's Pub, która nie bierze życia na poważnie i dobrze się bawi, nie przywiązując się do nikogo na dłuższą metę
7
..........Powinna wiedzieć, że wycieczka rowerowa po kilku dniach solidnego deszczu to niezbyt dobry pomysł, szczególnie po obrzeżach miasteczka, gdzie wszystko jest w błocie. Stwierdziła jednak, że niestraszne jej takie warunki, bo co, bo ona sobie nie da rady? Jako dziecko nie raz jeździła w takich warunkach, czasem i gorszych, bo nie miała innej opcji. Skoro więc wtedy nic jej się nie stało, co może teraz pójść nie tak?
..........Cóż, jak się szybko okazało, dużo rzeczy. Chociaż nie, tylko jedna — wystarczyło patrzeć uważnie na drogę i nie wjechać w dziurę na drodze, a wszystko byłoby dobrze. Nie straciłaby panowania nad rowerem, nie wywróciłaby się na pobocze, nie upaćkała błotem, nie porwała spodni, jak i nie rozwaliła sobie nogi oraz nie zepsuła roweru. Bo takie straty odniosła, gdy przez nieuwagę właśnie, tylko i wyłącznie swoją, wylądowała na błotnistym poboczu. Cieszyć się mogła jedynie z tego, że przypadkowo nie walnęła skronią o jakiś ostry, morderczy kamień. Co prawda wtedy już nie musiałaby się martwić ani krwawiącym kolanem, ani zepsutym rowerem, a w zasadzie niczym już by się nie musiała przejmować, ale jednak życie jej jeszcze miłe.
..........Klnąc ze złością pod nosem, próbuje wstać z ziemi i, choć naprawdę stara się nie pobrudzić jeszcze bardziej, nie za bardzo jej się to udaje. Kiedy więc już udaje jej się stanąć na równe nogi, ma wrażenie, że w błocie jest już cała. Rozgląda się zrezygnowana dookoła, jakby licząc na to, że zaraz obok niej pojawi się jakiś książę na białym koniu i uratuje ją z tej sytuacji, ale gdy nikogo nie widzi, wzdycha ciężko i zerka na swoją zranioną nogę. Rana może i nie jest zbyt głęboka, ale na pewno długa i piecze, jak cholera. Niestety nie ma nic, czym mogłaby ją przemyć, dlatego następnym jej krokiem jest pokuśtykanie do roweru i ocenienie jego stanu. A ten, niestety, też nie jest zbyt dobry. Gdyby jeszcze był to opadnięty łańcuch, jakoś by go z powrotem założyła, ale co niby ma zrobić z wygiętą kierownicą?
..........Świetnie, kurwa! — mruczy ze złością, kopiąc zdrową nogą w swój niezdatny chwilowo do użytku rower. No i co teraz? Zadzwonić po kogoś i czekać jak ostatnia sierota nie wiadomo ile? Czy może pokuśtykać z powrotem do domu na piechotę, siłując się z zepsutym rowerem? Ani ten pomysł, ani ten nie przypadł jej do gustu, ale któryś wybrać musi, tak? Po chwili namysłu wyciąga więc ze swojego plecaka telefon komórkowy, który, jak na złość, okazuje się być rozładowany. — Aghhh! No chyba sobie żartujesz! — krzyczy ze złością, swoich słów nie adresując do nikogo konkretnego. Jedynym winnym jest tu ona, niestety.

Jamie Rockwell
ambitny krab
nonsens#5543
właściciel winnicy — lokalna winnica
38 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzę rodzinną winnicę i próbuję wybaczyć Baby, która w końcu wyznała mi prawdę.
003
Deszcz napierdzielał od kilku dni, zastanawiał się, czy nie żyje właśnie w Tajlandii podczas pory monsunowej. Od kilku dni było urwanie chmury i całe szczęście, że winobranie skończyło się w kwietniu, bo martwiłby się o plony. Teraz jednak niczym się nie przejmował, może odrobinę wkurzał się na siebie za nieutwardzony podjazd. Był to jednak jedyny problem w jego życiu.
Deszcz przyjemnie uderzał o metalową dachówkę i wpuszczał do starej, ale odświeżonej stodoły świeże powietrze. Siedział właśnie w swoim inżynieryjnym warsztacie, lutując, grzebiąc i zachowując się niczym Tony Stark przy projektowaniu swojego kostiumu. W sumie można by było pomyśleć, że właśnie tak jest. Tyle tylko, że on właśnie projektował sobie sprzęt, który ułatwiłby mu pracę. Wiecznie coś ulepszał w winnicy, a w jego mniemaniu wszystko wymagało poprawek i dopracowań. Bał się tego momentu, w który może coś przedobrzyć i zaraz jasna cholera trafi całą rozlewnię wina. Dlatego w szczycie sezonu sprzedażowego nie wpierdzielał się w tamtą maszynerię. Nikt mu jednak nie bronił dłubania pod własnym dachem.
Muzyka przyjemnie dudniła, a stare kawałki Korn sprawiały, że ruszał nóżką. Otwarte na oścież wrota stodoły sprawiały, że miał widok na wielki podjazd i wszystkie dróżki i drogi, które akurat zbiegały się w okolicach jego rodzinnej farmy.
Przez moment przyglądał się zbliżające się w okolicę jego domu postaci. Starała się usilnie pedałować w tym cholernym deszczu i kierowała się w stronę miasteczka. Na moment jednak postać zniknęła, a on uświadomił sobie, że po prostu właśnie leży w błoci. Zafascynowany i oderwany od roboty wpatrywał się w przestrzeń, oczekując na dalszy ciąg tej komediowo-dramatycznej historii.
Postanowił jednak nie być gburem, więc zebrał się w sobie, sięgnął po parasol i wsunął na stopy robocze kalosze po same kolana. Kręcenia się po mokrym terenie tutaj czy też przy winnicy zdecydowanie wymagało odpowiedniego obuwia.
- Wszystko w porządku? – Krzyknął do kobiety, bo to zdołał w końcu rozpoznać, w momencie, w którym mogła go usłyszeć. Kiedy podszedł, uświadomił sobie, że zna tę młodziutką twarz. Jednak jako człowiek bez jakiekolwiek pamięci do ludzi i nazwisk nie mógł nic skojarzyć.

Gaia Hammond
ambitny krab
cattitude#5494
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
barmanka w Rudd's Pub, która nie bierze życia na poważnie i dobrze się bawi, nie przywiązując się do nikogo na dłuższą metę
..........Czasem ma wrażenie, że urodziła się pod pechową gwiazdą. Gdyby jednak tak było, jej życie na pewno ułożyłoby się dużo gorzej. Tymczasem wszystkie takie przygody są spowodowane jednym — jej głupimi decyzjami albo zwykłym roztrzepaniem, ta dzisiejsza również. Nie powinna więc kląć na los, a raczej na siebie. No bo przecież nikt jej nie kazał wychodzić, tak? Sama podjęła taką, a nie inną decyzję, ale skąd miała wiedzieć, że nagle znowu się rozpada? Wydawało się, że chmura przeszła i zaraz wyjdzie słońce.
..........Głupia, głupia, głupia!
..........Szczególnie że kompletnie nie pomyślała o tym, aby szukać pomocy na pobliskiej farmie. No bo na pewno ktoś by się nad nią zlitował, tak? A jak nie tu, to trochę dalej. Bo w taką pogodę to na pewno daleko nie zawędruje, a kto wie, czy zaraz się nie pogorszy. Na razie to tylko deszcz i lekki wiatr, a co jak zacznie się jakaś wichura? Co jak zacznie grzmieć?
..........Krzywi się pod nosem, próbując nie myśleć o tak negatywnych rzeczach, a skupić się na przetrwaniu. Wrzuca telefon z powrotem do plecaka, który narzuca na plecy i jest tym wszystkim tak zaaferowana, że nawet nie widzi, jak tuż obok nagle pojawia się jakiś mężczyzna. Dopiero znajomy głos przykuwa jej uwagę. Odwraca się w tamtą stronę, lustrując przez moment postać spod przymrużonych powiek, a kiedy rozpoznaje w niej nie tylko właściciela winiarni, u którego nie raz kupowała wino, ale również przyjaciela swojej siostry Ruth, który parę razy mignął jej w rodzinnym domu, uśmiecha się szeroko.
..........Jamie! Normalnie spadasz mi z nieba! — krzyczy i, gdyby tylko nie była od stóp do głów umorusana w błocie, na pewno by go w tej chwili wyprzytulała. Czyżby właśnie została uratowana. — Mieszkasz tu? Miałbyś coś przeciwko, gdybym na moment gdzieś się u ciebie schowała? Może być nawet garaż, biorąc pod uwagę, że jestem cała mokra od deszczu i błota — mówi po chwili, posyłając mu wręcz błagalne spojrzenie. Wystarczy, że przeczeka tę ulewę pod jakimkolwiek dachem, a będzie szczęśliwa. — Rower mi się zepsuł, więc nawet nie mogę nigdzie podjechać — dodaje jeszcze, wskazując na swój pojazd z krzywą kierownicą, z którą na pewno nie pojedzie zbyt daleko.

Jamie Rockwell
ambitny krab
nonsens#5543
właściciel winnicy — lokalna winnica
38 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzę rodzinną winnicę i próbuję wybaczyć Baby, która w końcu wyznała mi prawdę.
Ona była pod pechową gwiazdą, a Jamie zarządzał ziemiami, które na pewno były przeklęte. Tragiczna śmierć rodziców i rodzeństwa w pożarze i jeszcze jakieś inne trupy z przeszłości, o których przeczytał w nagłówkach starych gazet. Nie mówiąc o tym co tutaj odkryją za jakiś czas, a czego w tym momencie jeszcze się nie spodziewa. Biedny jeszcze nie wie, jak bardzo będzie żałował tego, że jednak zdecydował się na to, żeby ogarniać te ziemie.
Rockwell był w swoim świecie, siedział w swojej pracowni i jak zwykle zamykał się w sobie. Ostatnio stronił od towarzystwa, nie narzekał co prawda na jego brak, ale potrzebował odpoczynku. W tym przypadku najlepszym rozwiązaniem było minimalizowanie wszelkich bodźców z zewnątrz. Na czele z trajkotającymi przyjaciółmi, bez względu na to jak bardzo ich uwielbiał, czasami trzeba było po prostu odpuścić.
Przyglądając się zmoczonej i ubłoconej dziewczynie, dopiero po chwili dotarło do niego, że to młodsza wersja Ruth. Właśnie dlatego ta twarz wydawała mu się jakaś taka znajoma. Cholera, on naprawdę powinien zacząć brać bilobil, bo na starość będzie z nim ewidentnie bardzo źle.
- Gaia! – Odezwał się, kiedy w końcu dotarło do niego, skąd zna dziewczynę. – Chodź, ogarniemy cię. Dawaj ten rower. – Przecież nie pozwoli jej tak moknąć. Nawet jeżeli Ruth miałaby go kiedyś opierdzielić za zostawienie jej na pastwę losu to jednak mimo wszystko, czysta przyzwoitość po prostu mu na to nie pozwalała.
Zgarnął jej rower i schował ją pod parasolem: - Gdzie cię wywiało na rower w taką pogodę? – Zerknął na nią, mieli kawałeczek do przejścia. Podprowadził ją na ganek, gdzie mogła schować się pod dachem, a sam zaprowadził jej rower do garażu.
- Wchodź, wchodź. Na dole po prawej jest łazienka, możesz się ogarnąć. – Odpowiedział, otwierając przed nią drzwi i zamykając parasol.

Gaia Hammond
ambitny krab
cattitude#5494
27 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
barmanka w Rudd's Pub, która nie bierze życia na poważnie i dobrze się bawi, nie przywiązując się do nikogo na dłuższą metę
..........Rozumie chęć spędzenia czasu w samotności, bowiem, choć mogłoby się wydawać inaczej, ona również czasem jej potrzebuje. W takich chwilach lubi zamknąć się w swoim pokoju, schować pod kocem na łóżku i sięgnąć po jakąś dobrą książkę. Sęk w tym, że to nigdy nie trwa zbyt długo — kilka godzin, czasem cały wieczór, ale już następnego dnia znowu szuka towarzystwa innych. I to właśnie ta chęć towarzystwa sprawiła, że postanowiła wsiąść na rower, bo wymyśliła sobie, że dzisiaj będzie idealny dzień na to, aby odwiedzić swoją koleżankę, która mieszka w tych okolicach. Od jej farmy dzieliło ją jednak jeszcze kawałek drogi, a na pewno nie chciała przyjechać do niej w takim stanie, więc nic dziwnego, że zrezygnowała z tych odwiedzin i postanowiła wrócić do domu, co niestety okazało się niemałym problemem.
..........Jamie więc naprawdę spadł jej z nieba, a może to ona w tej całej sytuacji miała to niewielkie szczęście, że rozbiła się akurat tuż przy jego farmie — czego przez ten deszcz i inne zmartwienia w ogóle nie zauważyła. I pewnie nawet tego nie wiedziała, bo choć kojarzyła, że mężczyzna gdzieś tutaj mieszka, nigdy nie dowiedziała się, która dokładnie farma jest jego. I zapewne dalej by nie wiedziała, gdyby nie przyszedł jej dzisiaj na ratunek.
..........Uśmiecha się do niego szeroko, oddając mu swój rower, a raczej wymieniając go za parasol, który trzyma zarówno nad sobą, jak i nad nim.
..........Jak wyjeżdżałam, to nie padało. Rozpadało się gdzieś w połowie drogi i naprawdę myślałam, że dotrę do celu — wzdycha ciężko, odgarniając z twarzy mokre kosmyki włosów, które przykleiły się jej do policzków. — Chciałam odwiedzić przyjaciółkę, która mieszka w tych okolicach — dodaje, posłusznie wędrując tuż obok Jamiego w stronę jego domu. Kiedy zaś docierają do ganku, niemal od razu zdejmuje ze swoich stóp zabłocone adidasy, aby nie nabrudzić jeszcze bardziej, bo i tak jest pewna, że zostawi po sobie ślady w postaci mokrych plam na podłodze.
..........Zapewne nie masz nic, w co mogłabym się na moment przebrać, zanim moje ubrania wyschną? — pyta, wchodząc w głąb domu, po czym zaczyna się kierować we wskazane przez Jamiego miejsce. Zerka na mężczyznę, zatrzymując się przed odpowiednimi drzwiami. Nie chce robić mu wielkiego kłopotu i naprawdę ma zamiar jak najszybciej wrócić do siebie — podładować telefon i zadzwonić po kogoś z rodzeństwa. Naprawdę jednak przydałoby się jej coś suchego do przebrania, chociaż na chwilę.

Jamie Rockwell
ambitny krab
nonsens#5543
właściciel winnicy — lokalna winnica
38 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Prowadzę rodzinną winnicę i próbuję wybaczyć Baby, która w końcu wyznała mi prawdę.
Miła wycieczka na rowerze, z wiatrem we włosach i perspektywą spędzenia przyjemnego wieczoru w towarzystwie przyjaciółki okazała się tylko marzeniem. Wyglądała jak zmokła kura, a Jamiemu naprawdę zrobiło się jej żal. Szczególnie że dobrze pamiętał młodszą siostrę swojej przyjaciółki. Lubiła się czasami przykleić do zabawy i nawet jeżeli reszta ich ekipy chciała jej dokuczać, to Ruth zawsze była dobrą siostrą i mówiła wszystkim, że mają się od niej odwalić. Ostatnio docierało do niego sporo duchów przeszłości, nawiedzały go w snach jak i w życiu. Babcia zawsze powtarzała, że to oznacza, że ktoś z przeszłości pojawi się ponownie w naszym życiu. Wtedy jeszcze nie wiedział, że to wszystko to prawdziwe proroctwo.
- Jeżeli chcesz to mogę cię do niej zawieść. – Nim zdążyli wejść na ganek, wskazał skinieniem głowy w stronę garażu. Gdzie zza delikatnie otwartej bramą można było dostrzec jego środki transportu, którym deszcze i błoto nie były straszne. Nie był to dla niego problem, pomaganie innym było wpisane w jego naturę. Nawet jeżeli nie należał do gadatliwych i raczej z dystansem podchodził do relacji z innymi.
- Właściwie to… - zamyślił się na moment, zamykając za nimi drzwi i zrzucając ze stóp buty. Posłał jej na moment spojrzenie i w kilku susach pokonał schody na piętro. Znajdzie się jeszcze coś od jego siostry jak i byłej narzeczonej. Nie był typem, który często robił wiosenne porządki, więc była szansa, że coś będzie dobre. Nie było tylko bielizny, ale znalazły się jeansy i koszulka. Zgarnął też swoją parę skarpetek, bo wychodził z założenia, że chorowanie zawsze zaczyna się od stóp.
- Coś jednak mam – uśmiechnął się uradowany z faktu, że właśnie został jej bohaterem. Wyciągnął w jej stronę ubrania i ręcznik, mogła się ugościć. – Nie krępuj się i jeżeli chcesz to podrzucę cię, albo do domu, albo do koleżanki. – Zaproponował i zaraz dał jej chwilę prywatności i zaszył się w salonie.
Pozwolił jej się ogarnąć u siebie, a później postanowił ją po prostu odwieźć. Wolał nie mieć na głowie swojej przyjaciółki, jeżeli ten miałby jakiś wpływ na zaginięcie siostry. Bo z takim rowerem i orientacją w terenie poszukiwania przez ekipę ratunkową były murowane.

z/t

Gaia Hammond
ambitny krab
cattitude#5494
ODPOWIEDZ