strażak — w remizie strażackiej
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
pan strażak, który zbyt często przynosi do domu te kotki które ściąga z drzew! Teraz zapuścił brodę, a także myśli o zapuszczeniu jakichś korzeni i znalezieniu miłości.
#15

Halloween było jednym z ulubionych świąt w kalendarzu Remusa! Naprawdę, uwielbiał to przebieranie się, uwielbiał klimat, uwielbiał łączenia zabawnego ze strasznym i dobrą zabawę. Zawsze starał się żeby jego dom był odpowiednio ustrojony z tej okazji, wystawiał sztuczne pajęczyny, trumny, strachy i potwory. Często też kupował przebrania dla swoich zwierzaków, bo im bardziej człowiek świętuje tym lepiej! Nie można świętować za słabo! Więc tak, jego gips był zdecydowanie problematyczny akurat w tym momencie… a nie chciał wszystkiego zrzucać na brata, więc kiedy Bartholomew Stonehart zaproponował pomoc, jak mógłby odmówić? Oczywiście że chciał pomocy i… no chciał pomóc przy okazji. Dlatego kiedy przyjaciel się zjawił u niego, Remi pokracznie wyciągał pudła ze schowka, stojąc na jednej nodze! - Hej, cześć, tutaj działam! - zawołał, zerkając przez ramię. Drzwi były otwarte, bo Remi mało kiedy je zamykał. Był typowym kandydatem do okradania, zdecydowanie zbyt ufnym. Inna sprawa, że nie miał zbyt wielu rzeczy, który złodziej chciałby ukraść, bo nie żył jakoś specjalnie elegancko. Może telewizor miał większy no i laptopa, ale raczej nie był to super drogi sprzęt, z typowej półki cenowej. No ale mniejsza teraz o to, bo nie wchodził do domu włamywacz, a przyjaciel. - Wszystko co świetnie wygląda mam tutaj, bo jak coś się nie sprawdza, to nawet tego nie zostawiam. Kiedyś myślałem o takiej ektoplazmie, no wiesz, jak z ‘Pogromców duchów’ , ale wyglądała jak gluty… - przyznał, marszcząc brwi - za to mój strój był wtedy super - dodał, bo oczywiście że się dopasował do tematu! Inna sprawa, że nie każdy połączył ze sobą jego ubranie i zieloną galaretę na ganku…
towarzyska meduza
-
strażak — lorne bay fire station
34 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#4

Bart nigdy jakoś nie przykładał większej uwagi do święta jakim było Halloween. Oczywiście, zaopatrzył się w pokaźną ilość cukierków, bo znając życie dzieciaki z okolicznych domów na pewno będą do niego przychodziły, a on jakoś nie miał ochoty mieć później wysmarowanych drzwi jajkami, czy rozrzuconego papieru toaletowego w ogrodzie. Sam też nieco udekorował swój dom i ogródek, żeby wyglądał nieco mroczniej, niż zazwyczaj.
A jako człowiek pomocny, ucieszył się, kiedy Remi poprosił go o pomoc. Tym bardziej, że sam był niedysponowany. Bart miał też nadzieję, że może chociaż na chwilę zajmie się czymś, co pomoże mu nieco zagłuszyć myśli kłębiące się w jego głowie, jak i zapomnieć o kolejnej awanturze z Tahnne.
Tak więc Stonehart wybrał się do przyjaciela, by pomoc mu w dekorowaniu domu i po cichu liczył na to, że może sam też wpadnie ten świąteczny nastrój.
– Pytanie brzmi, czy nie masz tego zbyt dużo? - Zapytał, wchodząc do środka i przyglądając się ozdobom. On sam pokusił się jedynie na wydrążenie kilku dyń i postawienie jakiegoś szkieletora przed drzwiami, który może też trochę odstraszałby żartownisiów. - Mówisz o tej zielonej galaretce, która miałaby ją imitować? - Zapytał, pamiętając doskonale akurat to konkretne Halloween. Remi jak nikt inny potrafił wczuć się w klimat tego strasznego święta. A Stonehart jako człowiek bardziej chyba racjonalny i troszeczkę mniej dziecinny nigdy jakoś nie potrafił dać się ponieść chwili.
- To powiedz mi lepiej co mam robić. - Odezwał się po chwili. - I nie nadwyrężaj tak tej nogi, bo ja wiecznie twoich dyżurów przejmował nie będę. - Zażartował, chociaż kompletnie mu to nie przeszkadzało. Więcej pracy oznaczało mniej czasu na myślenie, a on ostatnio w jednostce mógłby siedzieć całe dnie.

remi blackwell
ambitny krab
BlackSwan90#4142
strażak — w remizie strażackiej
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
pan strażak, który zbyt często przynosi do domu te kotki które ściąga z drzew! Teraz zapuścił brodę, a także myśli o zapuszczeniu jakichś korzeni i znalezieniu miłości.
Ten aspekt Halloween jest trochę mniej fajny, jak człowiek tylko siedzi w domu i musi rozdawać innym słodycze. Nie ma co, o wiele lepiej jest samemu wskakiwać w przebranie, rozdać cukierki, a potem iść na jakąś ekstra imprezę. Taką, gdzie jedzenie jest stylizowane na halloweenowe strachy i obleśności, mimo że tak naprawdę jest całkiem fajne! Bo po co robić jakieś zwyczajne przekąski, skoro spooky opcje są o wiele fajniejsze. Ciasteczka, które wyglądają jak palce, kopce kreta z robaczkami z żelków., żelkowe oczy pływające w ponczu. Tak, Remi zawsze wybierał się na jakąś imprezę i w tym roku też planował zabrać tam swoje kule. I pewnie znajdzie jakiś strój inspirowany złamaną nogą, chociaż jeszcze nie wiedział jaki. Kto wie, może Bartholomew Stonehart mu coś fajnego podpowie?
- Nie, skąd, to spory dom, a kartony są małe - dlatego wydaje się niewielkie - rzucił, chociaż pewnie owszem, miał tego za dużo. Inna sprawa, że nie zawsze ze wszystkiego korzystał co roku! I część rzeczy rozstawiał wewnątrz albo zabierał na imprezy, więc jak dla niego ilość była całkiem rozsądna. I jak zobaczy coś super, to na pewno to kupi…
- Tak, właśnie ona… no zamysł był dobry - dodał, chociaż wiedział, że nikogo nie przekona. Zielone gluty nigdy nie są dobrym pomysłem.
- No to zaczynamy od wieszania lampek i pajęczyn - zdecydował, wskazując na pierwsze pudło. - Najpierw ganek, a potem będziemy rozszerzać dalej, dodamy nagrobki na trawniku i wisielca na drzewo. Zamówiłem też dynie, ale nie wiem czy chcesz się w to bawić… - rzucił, bo nie wymagał tego od przyjaciela. Poza tym na siedząco dało się je wydrążyć, więc to względnie mógł zrobić sam.
- I co, bardzo za mkną tęsknicie w remizie? - zapytał z lekkim uśmiechem, bo też miał nadzieję, że nic mu się tam od nowa nie złamie i szybko wróci do pracy. Brakowało mu tego. Ale nie był też typem, który potrafił tyle siedzieć na tyłku, więc trochę się musiał ruszać.
towarzyska meduza
-
strażak — lorne bay fire station
34 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
– A za co masz się zamiar przebrać w tym roku? - Zapytał i chociaż nawet sam nie miał w planach brać udziału w tych maskaradach to wiedział, że Remi robił to co roku i to bardzo chętnie. - Za chodzący gips? - Zachichotał nawet z własnego pomysłu. - A może skołujemy ci wózek inwalidzki i zabawisz się w Hawkinga? - Zaproponował. Skoro Blackwell i tak miał być uziemiony, to czemu by tego nie wykorzystać?
Dla Barta to było proste. Zadeklarował się, że pomoże, więc nie miał zamiaru się teraz migać od tego wszystkiego. Może i jemu dzięki tej zabawie, przyjdzie ochota na jakąś imprezę halloweenową, chociaż ostatnio nie był w nastroju. Chyba za dużo miał ostatnio na głowie, żeby czymkolwiek się cieszyć.
- Pomogę ci z czym chcesz, tylko daj mi zrobić najpierw jedną rzecz, a potem pomyślimy o kolejnych. Nie zamieniaj się w Tahnee. - Zażartował sobie jeszcze.
Nie chcąc tracić czasu Stonehart od razu zabrał się do roboty i sięgnął po kilka pajęczyn, żeby zaraz przejść na ganek i zacząć je rozwieszać.
- Oczywiście, że tęsknimy. - Zapewnił przyjaciela z lekkim uśmiechem. - Zresztą, jakże by miało być inaczej, skoro nikt nie lubi przejmować czyichś dyżurów? A Dick panoszy się jak nigdy od kiedy nie ma Duke'a. - Dodał jeszcze. Ostatnio, jednostka jakby była trochę mniejsza. Brakowało kilku osób i chyba tylko cud sprawiał, że reszta nie była jeszcze aż tak bardzo zmęczona i mogła jako tako wykonywać swoje obowiązki. Chociaż Bartowi wydawało się, że taki stan rzeczy nie będzie trwał wiecznie. – Wiesz w ogóle jak długo będą trzymać cię w tym gipsie? - Zapytał, bo jednak wolał, kiedy wszyscy strażacy byli w pracy i nie było żadnych braków w personelu. Wystarczyło mu, że przypomniał sobie zeszłoroczne pożary trawiące Australię i aż się wzdrygnął na myśl o tym, że coś takiego mogłoby się wydarzyć po raz kolejny.

remi blackwell
ambitny krab
BlackSwan90#4142
strażak — w remizie strażackiej
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
pan strażak, który zbyt często przynosi do domu te kotki które ściąga z drzew! Teraz zapuścił brodę, a także myśli o zapuszczeniu jakichś korzeni i znalezieniu miłości.
Remi sobie westchnął cicho - no tak właściwie to miałem być kimś z Marvela, ale skoro mam złamaną nogę, to muszę dopasować swój kostium i wybrać kogoś, kto utyka albo jakoś… no porusza się o kulach - rzucił, a potem uniósł brwi i zaśmiał się wesoło na propozycję przyjaciela. - O gipsie myślałem, ale nie wiem czy dam radę ogarnąć swoją koordynację. Myślałem też o jakiejś mumii albo Frankensteinie, ale nie wiem jak wkomponować w to kule… ale z tym wózkiem to niezły pomysł, chociaż musiałbym nie wiem, przebrać się za ofiarę poważnego wypadku, czy coś. No wiesz, kość wystająca z ręki, sztuczna krew na twarzy i rany zrobione ze skórki pomarańczowej… - uniósł brwi, bo to było całkiem nieźle, Bartholomew Stonehart dobrze sugerował! A Remi nie wiedział jak się akurat miałby przebrać za Hawkinga, ale tego już nie dodał, żeby nie wyjść na głupka.
- No dobra, ale co chcesz zrobić? - zapytał z lekką podejrzliwością, chociaż jak Bart musiał iść najpierw siku, to zdecydowanie powinien to zrobić przed robotą. - I zamówię od razu pizzę, żeby przyjechała jak skończymy. Jaką chcesz? - zapytał jeszcze, bo halo to też było ważne, odpowiednie pożywienie, żeby była energia do działania. Głównie dla Barta, bo jednak Remi tutaj więcej będzie palcem pokazywać, niż stroić. Kule sporo utrudniają w noszeniu.
- No weź, teraz mam wyrzuty sumienia… ale wiecie że ja zawsze się z wami chętnie zamienię - zapewnił ich, a potem uśmiechnął się smutno. - Na pewno szybko znajdą kogoś nowego na jego miejsce i trochę was odciążą. Będę dzisiaj polecać dzieciakom kostium strażaka, żeby obudzić w nich zainteresowanie tym zawodem - zdecydował po chwili i pokiwał głową z rozbawieniem. Chociaż to akurat zawsze robił, jak jechał odwiedzić znajomych z dziećmi, to zawsze dawał zabawki związane ze strażą.
- Jeszcze kilka tygodni, ale zobaczymy jak się będzie goić. W teorii to nie jest skomplikowane złamanie, ale nie jest też idealnie proste… - przyznał. Do teraz nie wiedział jak właściwie to się stało! - A tak poza tym to co tam, jak życie? - zapytał z innej beczki, bo odkąd nie był w pracy codziennie, to i ploty docierały do niego z opóźnieniem.
towarzyska meduza
-
strażak — lorne bay fire station
34 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
– Wiesz, zawsze możesz być mumią, która złamała nogę. - Zasugerował, bo naprawdę nie znał się na przebierankach. Nigdy się tym jakoś szczególnie nie interesował i teraz, kiedy kumpel prosił go o radę, Bart nie był w stanie mu jej udzielić. - Na pewno wyglądałoby to niezwykle zabawnie, bo jednak ofiara wypadku ze skórką pomarańczową na policzku, mogłaby być zbyt drastyczna. - Dodał jeszcze, by odwieść Remiego od tego durnego pomysłu. Stonehart podejrzewał, że skórka skończyłaby niezrozumiała, tak jak udająca zielone gluty galaretka kilka lat wcześniej. Mało kto zrozumiałby specyficzne poczucie humoru jakim odznaczał się Blackwell.
– Sam chciałeś drążyć dynie i takie tam. Pomogę ci ze wszystkim. Przecież nie zostawię cię w potrzebie. - Odpowiedział na pytanie bruneta. - A pizza to zawsze świetny pomysł. - Dodał jeszcze, wracając do roboty, chociaż nigdzie mu się nie spieszyło. Jego narzeczona nadal była na niego obrażona, a on jakoś niekoniecznie chciał spędzać kolejny samotny wieczór w domu.
Bart spojrzał na Remiego uważniej. Nie lubił pytań o swoje życie, bo zawsze kiedy coś powiedział, ludzie dorabiali sobie do tego dodatkową historię. Nie mógł jednak tak myśleć o swoim przyjacielu. Ten zawsze był wobec niego w porządku.
- No cóż, życie jak życie. - Zaczął, zajmując się rozwieszaniem dekoracji. - Tahnee coraz bardziej naciska na ślub i wspólne mieszkanie, a ja mam już tego serdecznie dosyć. Ile razy można mówić o tym samym? - Zapytał, chociaż nie oczekiwał od bruneta odpowiedzi. On sam nie wiedział, co powinien był zrobić i choć sytuacja stawała się coraz bardziej kuriozalna, Stonehart nie robił kompletnie nic, by w jakikolwiek sposób ją zmienić. Od pięciu lat uciekał od odpowiedzialności i ostatecznego zwieńczenia relacji między sobą a Walker.

remi blackwell
ambitny krab
BlackSwan90#4142
strażak — w remizie strażackiej
38 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
pan strażak, który zbyt często przynosi do domu te kotki które ściąga z drzew! Teraz zapuścił brodę, a także myśli o zapuszczeniu jakichś korzeni i znalezieniu miłości.
- Nie wiem… - mruknął, ale zaśmiał się, bo były to zabawne rozważania. Poza tym naprawdę kochał Halloween, więc nawet z takim utrudnieniem, wiedział że i tak będzie się dobrze bawić. I kto powiedział, że tylko łatwe rozwiązania i łatwe sprawy w życiu sprawiają przyjemność? A no właśnie.
- A ty? Za co się planujesz przebrać? Idziesz w ogóle na jakąś imprezę, czy rozdajesz cukierki? - zapytał zaciekawiony, bo w sumie nie wiedział. A co do skórki, to wykorzystuje się tą białą część, a potem upaćkuje się ją krwią albo fluidem, przez co udaje deformacje. Klei się, więc dobrze się z nią pracuje i wygląda dość realistycznie! I co to za słaba wiara Barta w umiejętności Remiego? Gdyby wiedział, to na pewno by mu się zrobiło przykro! Glutek był wyjątkowym niewypałem, tak samo jak dynia, której przypadkiem się obetnie za dużo… i wychodzi zdeformowana. Małe wypadki przy pracy.
- Jesteś moim bohaterem. I powinieneś się przebrać za jakiegoś - rzucił, a potem uniósł brwi - a może zostanę Iron Manem? Takim po bitwie - dodał, bo miał już w głowie wizję! A potem pokiwał głową - okej, no to wybierz jaką, mówisz masz - rzucił, szukając w telefonie pizzerii żeby złożyć zamówienie. Przez apkę, bo po co się męczyć z dzwonieniem i mówieniem, jak to będzie szybsze.
Bartholomew Stonehart mógł nie lubić, ale Remi tu był na dobre i na złe, więc ciekawiło go co sie u niego dzieje i czy wszystko okej. I nie, zdecydowanie nie powinien Bart myśleć, że Remi coś sobie będzie dopisywać. Wręcz przeciwnie, wysłucha go, a udzieli rady tylko jeśli on sam o nią poprosi. Poza tym Remi nie był znany z super dobrych rad! I czemu miałoby być inaczej, skoro sam w swoim życiu popełniał masę błędów?
- No życie bywa różne - zauważył niewinnie, a potem spróbował mu pomóc ze swojego punktu… półstania i półsiedzenia.
- A to zawsze idzie w parze? Nie lepiej jeden krok na raz? - zapytał, zaciekawiony. - No ale co ty o tym tak naprawdę sądzisz? - dopytał, bo nie wiedział, czy przyjaciel się bał, bo wszystko szło za szybko, czy… no czy co się działo. Remi nie był świetny w sprawy międzyludzkie.
towarzyska meduza
-
ODPOWIEDZ