Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Tahnee na pewno zabolałoby to, że Bart nie chciałby tego wolnego czasu spędzić z nią – bo przecież i tak rzadko się widują, o tygodniu razem mogła tak naprawdę jedynie pomarzyć… tak więc fakt, że wyjazd sam czy z kumplem było dla niego bardziej atrakcyjną wizją niż z własną narzeczoną byłby dla Walker ogromnym ciosem, który jedynie zasiałby kolejne ziarenko niepewności w jej sercu.
Zwykle to ona zaczynała awantury, choć oczywiście nigdy nie chciała. Po prostu jedyne czego pragnęła, to iść spać i budzić się obok mężczyzny, którego kochała. Czy to było aż tak wiele, czy prosiła o niemożliwe? To chyba normalne, że po tylu latach razem chciała w końcu wszystko sformalizować. Już nawet pal licho z tym ślubem, była w stanie się bez niego obejść. Najbardziej jej zależało na wprowadzeniu się do Barta… przecież to by oszczędziło im tego całego tęsknienia za sobą.
Możemy – odpowiedziała jedynie. Serce kazało jej zostać, jednakże umysł wciąż krzyczał, że jest idiotką i powinna wyjść, to może wtedy Stonehart by się czegoś nauczył i wyciągnął jakieś wnioski z tego wszystkiego. No ale jednak nie potrafiła. Może dlatego, że po prostu się strasznie za nim stęskniła.
Wieczór nie został zupełnie „zmarnowany”, ale zapewne trochę goryczy po nim zostanie, mimo wszystko i na to już się nic nie poradzi, niezależnie od tego, jak bardzo będą próbowali to uratować.
Prezent? – zapytała, wyraźnie zaciekawiona. Usiadła na kanapie, a następnie wzięła od Stoneharta pudełeczko, w którym to był naszyjnik. Tahnee uśmiechnęła się, spoglądając na wisiorek, który następnie założyła. – Jest śliczny, dziękuję – powiedziała całkiem szczerze, by następnie pocałować Barta w policzek. To był miły gest, jednak czy był w stanie do końca zatrzeć gorycz po sytuacji sprzed chwili? No nie do końca.

bartholomew stonehart
strażak — lorne bay fire station
34 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
To, że Bart był kretynem jeśli chodziło o jego relację z Tahnne było wiadome nie od dziś. Ktoś inny na jego miejscu, pewnie już dawno wszystko by przyklepał, żeby mieć pewność, że Walker na sto procent jest jego. Jednak po tylu latach z jedną kobietą, po tych ich wszystkich odejściach i powrotach, Stonehart utwierdził się w przekonaniu, że brunetka naprawdę już do niego należy i choćby nie wiadomo co się działo ona zawsze do niego wróci. Szkoda, że mężczyzna nie zdawał sobie sprawy z tego, że to było naprawdę bardzo błędne, a przede wszystkim złe myślenie. I że jego zachowanie w stosunku do Tahnee, może się w końcu skończyć tym, że kobieta od niego odejdzie. A on naprawdę by tego nie chciał. Dlatego też myślał często o swoim urlopie i o tym, by wyjechać z Lorne chociaż na chwilę. Musiał sobie wszystko poukładać. Musiał zastanowić się nad tym, czego naprawdę chciał i w jaki sposób rozwiązać tę patową sytuację między nim, a swoją narzeczoną.
- Chyba że masz ochotę na coś innego. - Odezwał się po chwili, doskonale zdając sobie sprawę z tego, że zepsuł im ten wspólny wieczór, i że ciężko będzie go teraz naprawić. Chyba nawet nie miał konkretnego pomysłu na to, jak to zrobić i wiedział doskonale, że prezent, który właśnie wręczył Tahnee też nie jest w stanie tego wszystkiego naprawić.
Bart klęknął przed Walker i wziął jej dłonie w swoje ręce. Spojrzał jej w oczy i uśmiechnął się smutno.
- Wiem, że to kiepski prezent, ale naprawdę cię przepraszam. Nie mam pojęcia co we mnie wstąpiło. - Powiedział cicho ze smutnym uśmiechem na ustach. - Zachowałem się jak kretyn, ale co zrobić. Taki już jestem. - Wzruszył lekko ramionami. - Naprawdę chciałbym jakoś uratować ten wieczór, bo ostatnie o czym marzę, to kolejna awantura. - Dodał jeszcze, chociaż podskórnie czuł, że może być jeszcze gorzej. Jakby jakaś awantura nad nimi wisiała. Jakby to jeszcze nie był koniec. On też już miał czasami dość tego zawieszenia i dziwnej sytuacji między nimi, ale nie robił nic, żeby w jakikolwiek sposób to zmienić.

Tahnee Walker
ambitny krab
BlackSwan90#4142
Policjantka — Lorne Bay Police Station
33 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Policjantka, zamieszkująca od kilku lat w rezerwacie, w którym to odziedziczyła domek po babci Aborygence. Niedawno rozstała się ze swoim narzeczonym i próbuje ułożyć sobie wszystko na nowo.
Może właśnie w tym był problem – tyle razy w końcu do siebie wracali, że wychodził z przekonania, że niezależnie czego by nie „odwalił” to i tak nie mógłby jej stracić… aczkolwiek mylił się. I to bardzo. Tahnee była coraz bardziej tym zmęczona, a każda kolejna kłótnia była nasionkiem niepewności zasianym w jej sercu… te zaś kiełkowały, tworząc coraz więcej rozterek, które chodziły jej po głowie… I niestety, ale to co się między nimi dzisiaj wydarzyło w niczym nie pomogło, wręcz przeciwnie. Jeszcze bardziej skomplikowało sprawę i coraz bardziej utwierdzało Walker w przekonaniu, że nie chciała, by jej życie wyglądało w taki sposób. Była trzydziestodwuletnią kobietą, będąca w związku od naprawdę dawna, z facetem o dwa lata starszym… a czuła się, jakby nadal byli nastolatkami, bo Bart się tak zachowywał. Jakby chciał mieć ciastko w postaci kochającej dziewczyny i jednocześnie zjeść ciastko, nie angażując się w związek z nią.
- Może być film – odpowiedziała, uśmiechając się. Starała się być względnie sobą i zachowywać się w porządku, jednakże to co przed chwilą się wydarzyło wciąż miała na tyłach głowy i po ludzku nie potrafiła o tym zapomnieć, więc wydawała się po części jakaś taka… nieobecna, jakby była w mieszkaniu narzeczonego ciałem.
Prezent był cudowny – normalnie zapewne by wyściskała i wycałowała za niego Barta. Tylko moment podarowania go był dosyć… gorzki. Bo nie wyszło to jakby to był podarek bez jakiejkolwiek okazji, a w ramach przeprosin za całą akcję; Bart przed nią klęknął i zaczął przepraszać. „Taki już jestem”… no tak, najlepiej zwalić na to, nie próbując niczego zmienić. Zacisnęła delikatnie place na jego dłoni, zastanawiając się co powiedzieć, tak by nie wybuchła z tego kolejna awantura, bo niestety, ale słowa, które się jej cisnęły na usta zdecydowanie by do takiej doprowadziły.
Już dobrze, Bart. Nie gniewam się – Uśmiechnęła się, by następnie uwolnić jedną z dłoni i położyć na jego policzku. To nie było to, co chciała powiedzieć… nie, wykrzyczeć mu w twarz. Tłumiła to w sobie, chcąc mieć jeden wieczór spokoju, spędzony wspólnie. Czy o tak wiele prosiła? – Możemy po prostu zapomnieć i skupić się na tym, żeby od teraz było miło? – zapytała. Naprawdę nie chciała tego rozdrapywać, rozdrabniać się. Bo wiedziała, że gdyby kontynuowali ten temat, to w końcu by wybuchła...
Tym razem spędzili miło czas oglądając serial, bez dalszych dram. Następnego dnia się zebrała do pracy.

[zt]
ODPOWIEDZ