Koszykarz — W Cairns
27 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Niebieskie oczy, kształtny nos I kwiatek przy czapce to
Prawdziwe piękno podziwiam więc
To przecież ja w lusterku jestem tym więc śpiewam tak
Mason był typem faceta, który zagadywał, podrywał i uciekał. Najlepiej jak najdalej żeby przypadkiem potencjalna kandydatka na dziewczynę nie chciała wkręcić go w dziecko. Mason był niepokorny, chodził swoimi ścieżkami, kochał się w przeróżnych kobietach, ale żadnej nie oddał swego serca. Uważał miłość za coś mało rzeczywistego, za coś czego nikt normalny nie potrafi ogarnąć rozumiem. Widział wielokrotnie jak człowiek od uczucia dostaje choroby psychicznej i myśli samobójczych. Więc Clark chodził swoimi wytartymj szlakami nie wchodząc nikomu w paradę. Przynajmniej tak myślał.
Wszystko zmieniło się w momencie kiedy wszedł do jednej z kawiarni w centrum miasta. Pewnego dnia stwierdził, że czas najwyższy wyrobić sobie jakieś nawyki i jednym z tych przyzwyczajeń miała być herbata z rogalikiem z samego rana i coś na wynos żeby mieć na wieczór. To miała być szybka akcja. Wchodzi, zamawia, podają mu zamówienie, szybko zjada i wypija i wychodzi. Całość nie miała zająć więcej niż dwadzieścia minut, ale wtedy za ladą stanęła ona. Niewyobrażalnie piękna kobieta do której od razu się uśmiechnął, ale też wytyczył sobie granice. Jeśli chce być w tym miejscu codziennie to musi zachować pozory kogoś normalnego. Trochę ciężko się skupić przy kimś tak uroczym, ale Mason był profesjonalistą nauczonym zasad.
- Dzień dobry. - Powiiedział podchodząc do kasy jednocześnie oglądając menu. Nie był pewien czy podają tu zwykłe rogale i czarną herbatę z cytryną. Nie obejrzał wcześniej ich strony na Facebooku, a teraz nieco zwątpił patrząc na nieco puste półki. Nic dziwnego. Było prawie południe, a Mason dopiero przymierzał się do śniadania. Zobaczył jednak w oddali ostatniego croissanta z marmoladą i muffinkę z czekoladą.
- Poproszę to i to oraz jedną czarną herbatę z cytryną i miodem. Jeśli nie ma miodu to może być cukier. Proszę nie nalewać do pełna, bo nie dopije do końca, a szkoda marnować. Każde pieczywko ma być na osobnym talerzyku. - Oświadczył drocząc się nieco z kobietą zza lady, która wpatrywała w niego swoje ślepia niczego nie zapisując na kartce. Wiedział, że jest zdziwiona jego słowotokiem. Uśmiechnął się do niej szeroko kładąc na blacie pieniążki.
- Reszty nie trzeba. - Oznajmił zadowolony przesuwając banknot ku pracownicy. Wyglądała na niewinną istotę, która dostała tą pracę całkowicie przypadkiem. Jakby przyniosła CV, a oni go nie czytając od razu dali umowę do podpisania. Trochę go to zauroczyło. Tym bardziej, że ona nadal nic nie zapisała. Czyżby to wszystko pamiętała?

alice walsh
ambitny krab
Mason Clark
lorne bay — lorne bay
25 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Miłość... Doprawdy piękne słowo o głębokim, niczym rów mariański, znaczeniu jednakże zupełnie obcym zagubionej w tym czymś nazywanym życiem, młodej kobiecie, jaką jest Alice. Za wszelką cenę stara się być niewidoczna, nie chce nikomu narzucać swoje osoby, a z drugiej strony zawsze jest gotowa pomóc i wspólnie z innym człowiekiem ponieść ciężar problemów na własnych barkach mimo, że swoich ma w całkiem sporo. Stara się nie narzekać, bo co to da? Ani nie przyniesie żadnego rozwiązania, ani nie sprawi, że dług magicznie zniknie. Jak człowiek jest głupi i nic nie potrafi to tak ma - tak się jej wydawało, a to jedynie kwestia totalnego braku wiary we własne możliwości i poddawaniu się przy pierwszych trudnościach. Ale... Czy poddaniem się można nazwać fakt, że walczy by spłacić kredyt? Poniekąd nie, ale takie gówna ciągną się za ludźmi jak smród koło tyłka, a przecież nikt nie chce brzydko pachnieć do końca swoich dni - w metaforycznym tego słowa znaczeniu oczywiście.
Dzień jak co dzień można by powiedzieć... Wstała przed piątą by dojechać do pracy na 6 bo przecież trzeba było rozpakować dostawę, przygotować lokal na pracowity dzień wyczyścić ekspresy do kawy i inne typowe dla tego typu pracy rzeczy. Alice pracowała tu już od jakiegoś miesiąca a cały czas na jej piersi błyszczały dwie plakietki - jedna z imieniem, druga z napisem "uczę się"- cóż normalni pracownicy pozbywali się tgo znaczka już po około tygodniu, ale Alice... Cóż! Jako, że ciągle popełnia błędy, wali gafę za gafą żyjąc we własnych pędzących myślach, to plakietka wciąż błyszczała na urokliwym fartuszku. Zostały jej ledwie dwie godziny pracy do końca dnia, co mogło pójść nie tak jak trzeba? Wiele w jej przypadku.
Właśnie była w trakcie przecierania półek w witrynce z ciastami kiedy usłyszała dzwoneczek przy drzwiach i z rozpędu kiedy się wyprostowała to przywaliła głową w rant witrynki, ale Mason jeszcze nie mógł tego dostrzec, a kiedy zjawił się już przy niej ona stała jak zwykle - uśmiechnięta od ucha do ucha i już zaczynała otwierać usta na powitanie kiedy totalnie ją zatkało. Jeszcze nigdy czegoś takiego nie czuła, zalała ją fala gorąca, serce załomotało w piersi, poczuła jak mrowią ją palce u rąk i nóg. Czy tak czują się ludzie pieprznięci piorunem? Fala najróżniejszych substancji zalała jej ciało od wewnątrz - od adrenaliny po endorfiny. Zapewne na bladym licu kobiety wykwitł lekki rumieniec. I to światło padające przez duże okna kawiarni... Dosłownie jakby widziała samego boga. A może to wina tego, że walnęła się w głowę? Stała i gapiła się na mężczyznę oniemiała. Umówmy się, jaki normalny człowiek reaguje w ten sposób na drugiego? Żaden, ale nikt nie mówił, że Alice jest normalna...
- Ab....e...d...a...- zaczęła, próbując się jakoś ogarnąć ale słowa nie chciały się sklecić i musiała wyglądać na albo upośledzoną, albo na wariatkę, innego wytłumaczenia nie było. Ewentualnie upośledzona wariatka.
Jedna z koleżanek widząc całą tą sytuację postanowiła ją uratować, stuknęła Alice biodrem i mruknęła, że ma iść zrobić herbatę, ona się zajmie resztą.
Koieta przeprosiła Masona za zachowanie Alice i wytłumaczyła, ze dziewczyna jest nowa i mało ogarnia. Poprosiła też by mężczyzna zajął stolik i ktoś zaraz mu przyniesie jego zamówienie. W tym czasie kolejna osoba z obsługi zaczęła donosić świeżych wypieków na półki.
Alice trzęsły się ręce kiedy robiła herbatę, ale zamiast czarnej wzięła jaśminową, zamiast miodu syrop z agawy, a zamiast cytryny plaster pomarańczy. Przed oczami cały czas miała obraz uśmiechniętego Masona i nie rozumiała dlaczego zachowała się jak ostatnia idiotka. I to jej w udziale przyszło zaniesienie zamówienia do stolika. Ręce jej drżały, więc trochę herbaty rozlało się na tacę na której to wszystko niosła, a kiedy stawiała zamówienie przed Masonem to spodek z herbatą dosłownie dzwonił jej w rękach. Chciała to zrobić szybko by nie przekraczać swojej strefy komfortu i nie wchodzić w jej mniemaniu zbędne interakcje z ludźmi. Ilekroć tu z kimś próbowała uprzejmie rozmawiać kierownik upominał ją, że ma na to czasu i nie przychodzi do pracy po to by szukać przyjaciół.

Mason Clark
powitalny kokos
Alice Walsh
Koszykarz — W Cairns
27 yo — 192 cm
Awatar użytkownika
about
Niebieskie oczy, kształtny nos I kwiatek przy czapce to
Prawdziwe piękno podziwiam więc
To przecież ja w lusterku jestem tym więc śpiewam tak
Mężczyzna nie czekał na żadne podziękowania tylko odszedł w kierunku stolika, który stał najbliżej okna. Usiadł się przy nim, a potem spojrzał na przechodniów którzy gdzieś pędzili i nie oglądali się za siebie. Mason lubił takie chwile, kiedy mógł mieć parę minut dla siebie. Cierpliwie czekał na swoje zamówienie kierując swój wzrok w stronę lady. Niewinna istota, która nie potrafiła wydukać ani "me" ani "be" ciągle tam stała i wpatrywała się w niego. Do momentu, aż nie podeszła do niej starsza stażem i nie zarządziła żeby to ona zrobiła całe zamówienie. Clark uśmiechnął się sam do siebie widząc lekkie zdezorientowanie dziewczyny. Spotykał na swojej drodze wiele kobiet, ale jeszcze żadnej nigdy tak nie onieśmielił i nawet poczuł się trochę ważny. Nie chcąc bardziej rozpraszać kobiety ponownie skierował swój wzrok w stronę okna i aż żałował że nie zabrał ze sobą żadnej książki lub sportowego magazynu. Normalni ludzie zazwyczaj tak robili, ale on nie był normalny. Rzadko kiedy bywał w publicznych miejscach wolał przydomowe ognisko. Od czasu do czasu tylko wychodził na imprezę, która zazwyczaj kończyła się libacją i budzeniem obok kobiety, której praktycznie nie znał, o imieniu nie wspominając. Chciał z tym skończyć dlatego wrócił do Lorne Bay, ale ostatnio nie mógł się tutaj odnaleźć. Może właśnie ta cała decyzja o zmianie nawyków sprawi, że ponownie pokocha to miasto.
Nigdy nie miał szczęścia do miłości. Miał tylko może jedną, góra dwie kobiety które były dla niego ważne ale te związki szybko się rozpadały. Mason nie potrafił być wierny. Zawsze gdzieś musi spieszyło, a to tempo nie odpowiadało potencjalnym kandydatką na żonę. Cóż ciężko jest nadążyć za koszykarzem, który w każdym tygodniu gra mecz w zupełnie innej części świata. Miał prawie trzydzieści lat i na swoim koncie mieszkanie w którym i tak nigdy nie będzie chciał zostać do końca żywota. Westchnął cichu bo do tej pory nigdy nie analizował swojego życia.
Ale tak naprawdę osiągnął bardzo niewiele. Parę tytułów koszykarskich, trochę nagród indywidualnych, nawiązał przyjaźnie które i tak nie przetrwały do tej pory. To tak jakby za każdym razem kiedy zmieniał klub zmieniał również całe swoje życie. Jakby tamto istnienie wcale się nie liczyło. Chciał pokręcić głową żeby wyrzucić z niej złe myśli ale w tym samym momencie podeszła do niego nieco przerażona kelnerka. Ręce jej się trzęsły tak jakby w samym środku kawiarni było co najmniej minus dwadzieścia stopni. Mason chciał się odezwać ale bał się tego że jeszcze bardziej ją zdekoncentruje. Spoglądał na nią niepewnie, ale za tą niepewnością na ustach mogła zobaczyć delikatny uśmiech aprobaty. Była niewinna, całkiem słodka i urocza, miał wrażenie że się w niej zakochuje. Wtedy zobaczył jej plakietkę i wszystko zrozumiał. Dopiero się uczyła, A to wymagało czasu. Przynajmniej w takiej pracy.
-Dziękuję. - Powiedział odbierając od niej tace żeby jego herbata nie wylądowała na podłodze. Zdawał sobie sprawę że dla niej musi być to niewiarygodny stres. Po chwili oddał jej tackę ponownie podziękował i spojrzał w kierunku swojego zamówienia. - Przepraszam. - Zawołał niepewnie. - Ale to chyba nie jest moje zamówienie. - Rzucił krótko, bez pretensji spoglądając na plecy odchodzącej kelnerki. Myślał, że skoro nic nie zapisuje na tej swojej magicznej kartce to znaczy to że wszystko pamięta, najwidoczniej nie robiła tego z nerwów. Nie wiedział czym ją tak onieśmielił, ale przez głowę mu przeszło żeby zaprosić ją na spacer. Był strasznie ciekawy czy dziewczyna w ogóle potrafi mówić.

alice walsh
ambitny krab
Mason Clark
ODPOWIEDZ