doktor biologii — póki co bezrobotna
27 yo — 163 cm
Awatar użytkownika
about
w butach na obcasie uchodzi za wysoką, a pod maską kobiety sukcesu - nawet za stabilną. jej rodzina jest dziwna, a wychowanie odbiło się na niej tak, że do dziś przepracowuje je na terapii, do czego przenigdy się przed tobą nie przyzna.
#1

Rozejrzała się dookoła, czując dziwny dreszcz przebiegający po jej plecach. Zawsze kiedy szła na spacer do parku, miała w sobie jakąś dziwną ekscytację, której nie potrafiła w logiczny sposób wyjaśnić. Nie było to nic nadzwyczajnego, zwyczajne wyjście z domu, żeby pooddychać świeżym powietrzem, znacznie bardziej powinna odczuwać przypływ energii gdyby jechała właśnie gdzieś za miasto, do lasu. Nie było tak jednak, na taki wypad nie miała obecnie czasu, park musiał jej starczyć. Jej ojciec leżał w szpitalu, a ona powinna siedzieć u jego boku... nie. Nie mogła przecież wyłącznie ślęczeć tam i czekać na coś, co mogło nigdy nie nadejść. To był jeden z tych dni, kiedy chciało jej się płakać na samą myśl o tym, że nic nie może dla niego zrobić, że mógł im umrzeć, a ona nawet z nim dłużej nie rozmawiała. Czuła się jak potwór i potrzebowała samotności, by jakoś to przełknąć. Co mogło jej w tym pomóc bardziej, niż przejście się do parku i obserwowanie tych wszystkich pięknych roślin i ludzi?
Powolnym krokiem przemierzała kolejne alejki, zatrzymując się gdzieniegdzie, żeby spojrzeć na jakieś drzewo, kwiat, albo kupić gofra w budce, w której sprzedawała bardzo miła dziewczyna. Pomimo okropnego dnia i ogólnie okropnego czasu w jej życiu, wszystko zapowiadało się cudownie i Beck miała wrażenie, że miało tak zostać do końca dnia. Zajadając swojego gofra nie podejrzewała, że coś może pójść nie tak, bo i dlaczego miałoby tak być? Uważała, pilnowała, żeby nic nie poszło wbrew jej planom, nawet nie pchała się tam, gdzie było zbyt wiele osób, chcąc ograniczyć szansę na to, że się potknie i ubrudzi siebie bądź drugą osobę. Przeliczyła się jednak, jak zawsze w takim momencie, oczywiście potykając się, bo jak że by inaczej, i wpadając wprost na całkowicie obcą (a może nie do końca?) osobę. – Przepraszam! – pisnęła cienko, brzmiąc całkiem inaczej niż miała w zwyczaju, po czym zabrała się za wyciąganie serwetek i chusteczek, chcąc chociaż odrobinę uratować stan ubrań mężczyzny. Z tego wszystkiego oczywiście upuściła gofra na ziemię i czuła się przez to jeszcze gorzej niż wcześniej. W tym momencie najważniejsze było jednak to, aby wyczyścić czyjeś ubranie z bitej śmietany, która zdecydowanie nie pasowała do jego ubioru.

wyatt alderweler
powitalny kokos
astrobzdura