30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Panda wyjechała z Australii, by robić karierę w Hollywood. Odnosiła sukcesy, występując w serialach i kasowych produkcjach u boku największych nazwisk w show biznesie. Pół roku temu urodziła córeczkę. Trzy miesiące temu trafiła na odwyk - uzależnienie od antydepresantów i leków przeciwbólowych. Wróciła tutaj tylko ze względu na to, że ojciec dziecka postanowił wywieźć małą ze Stanów.
Pandora doskonale to rozumiała, ale kiedy Charlie zmarł, dużo się zmieniło, dlatego uważała, że być może Gwen odżyłaby odrobinę w innym miejscu – gdzieś, gdzie niekoniecznie każde drzewo, kamień i droga budziłyby wspomnienia związane ze zmarłym mężem.
- Mam dużo racji, tylko nigdy mnie nikt nie słucha z jakiegoś powodu – wywróciła oczyma, ale uśmiechnęła się delikatnie, łagodnie. Odetchnęła głęboko i spojrzała na przyjaciółkę. – Nikt nie wymaga od ciebie cudów. Ale jeśli nie jesteś gotowa, to w stu procentach rozumiem, Gwennie- uśmiechnęła się łagodnie i ucałowała policzek przyjaciółki z troską. Kochała ją jak siostrę i chciała dla niej jak najlepiej.
– Przy Caspianie każdy jest optymistą od czasu… No wiesz. I ciężko się dziwić – westchnęła ciężko, bo nie wyobrażała sobie, jak ciężko musiało mu być na wojnie, jak chujowo musiało mu być również teraz, gdy na dobrą sprawę musiał się przystosować do nowej rzeczywistości, w której jeździł na wózku. Ona sama na pewno byłaby cholernie załamana tym wszystkim. Wzruszyła ramionami na kolejne pytanie.
– Oczywiście, że zamierzam, kurwa, Gwen, naprawdę masz mnie za taką nieodpowiedzialną? - spytała, odrobinę zraniona jej podejściem. Nie wyobrażała sobie nie uwzględniać swojego dziecka. –Nie, jesteście po jego stronie i doskonale to widać. Bo ja jestem przecież ćpunką, która wyszła z odwyku – w tym momencie trochę wewnętrznie wybuchła, bo miała tego dość. Spędziła miesiące na odwyku, na którym przekonywano ją, że to uzależnienie to nie jej wina, tylko po to, żeby wrócić i czuć się winna całego zła tego świata. – Obie wiemy, że Charlotte była wpadką. Po jednej, bardzo pijanej i bardzo nieodpowiedzialnej nocy – oświadczyła, wzdychając ciężko i spojrzała na przyjaciółkę. – Ale kocham ją, okej? To nadal moja córka – wzruszyła ramionami, na kolejne pytanie. – Tak trochę go zwolniłam, zaczęliśmy się kłócić i popłynęłam- odetchnęła mimowolnie i upiła trochę wina ze swojego kieliszka, bo to wszystko było dla niej naprawdę ciężkie.

Gwen Fitzgerald
ambitny krab
missirons#6417
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Najgorsza była droga. Większość tych miejscowych przejechali już na motorach, z czego zdecydowaną większość stanowiły te, które zaliczyli, nie będąc jeszcze pełnoletnimi. Znaczy... On był, jej trochę jeszcze brakowało. Jej rodzice go za to nienawidzili, ale chyba im przeszło, kiedy Charlie pokazał, że naprawdę ma wobec niej prawdziwe zamiary.
- W mieście musi być ktoś, dla kogo będziesz wciąż tu wracać, inaczej zapomnisz w końcu, jak wyglądają nasze plaże albo jak bardzo złośliwy potrafi być ten stary wąsacz ze spożywczego w centrum miasta. Pamiętasz? Nigdy nie chciał sprzedawać ci alkoholu, bo byłaś zbyt młoda. Z czasem mnie też przestał obsługiwać - uśmiechnęła się. O tak, to chyba już jej kolejny uśmiech w czasie tej rozmowy, ale zdaje się, że żaden z dotychczasowych nie mógł równać się jednak z tym, który pokazał się na jej twarzy po tym, jak mimo wszystko Panda przyznała jej rację w kwestii Caspiana. A może chodziło o to, że rozmowa miała dotyczyć akurat jego?
- Marudzi jak mało kto, ale i tak całkiem nieźle sobie radzi. Sama nie wiem, mam wrażenie, że ostatnio spędzamy ze sobą więcej czasu, niż spędziliśmy ze sobą do tej pory, odkąd tylko Charlie i ja zaczęliśmy być razem.
To naprawdę sporo, biorąc pod uwagę to, że Caspiana długo nie było w kraju. Co poradzić, polubiła jego towarzystwo i to, że ktoś może marudzić jednak jeszcze bardziej od niej. Dawniej wydawało jej się to totalną abstrakcją, teraz stawało się czymś całkiem normalnym.
- Nie miej do mnie pretensji o coś, co sama spierdoliłaś, okej? Nigdy nie uważałam cię za nieodpowiedzialną. Sama najlepiej wiem, że człowiek może mieć w życiu różne problemy, ale zawsze, serio, zawsze, mogłaś na mnie liczyć. Nigdy nie odrzuciłam żadnego twojego telefonu, chociaż sama czułam się jak gówno. Zawsze będę po twojej stronie.
Czy ona musiała ją o tym zapewniać? Przecież Pandora musiała to wiedzieć. Pewnie, Gwen pomagała Andrew, wszyscy mu pomagali, ale to nie oznaczało, że Panda stała się nagle przeklęta.
- Tak, to chyba jasne - skrzywiła się. - Przeproś go. Serio. Szczerze go przeproś, a Andy na pewno to zrozumie. I ja wiem, że się dogadacie. Niekoniecznie od razu pierwszego dnia, ale dogadacie się. Kiedy ktoś na siebie leci, cała reszta przestaje mieć znaczenie - i znów delikatnie się uśmiechnęła.

Pandora Carleton
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Panda wyjechała z Australii, by robić karierę w Hollywood. Odnosiła sukcesy, występując w serialach i kasowych produkcjach u boku największych nazwisk w show biznesie. Pół roku temu urodziła córeczkę. Trzy miesiące temu trafiła na odwyk - uzależnienie od antydepresantów i leków przeciwbólowych. Wróciła tutaj tylko ze względu na to, że ojciec dziecka postanowił wywieźć małą ze Stanów.
Pandora westchnęła cicho na słowa przyjaciółki i wzruszyła delikatnie ramionami, przygryzając delikatnie dolną wargę.
– Czasami mam wrażenie, że lepiej, gdybym zapomniała, jak to wszystko tu wygląda – ale się tak nie dało. Nie dało się zniknąć nagle, odciąć od przeszłości – nie, jeśli ktoś – tak jak Pandora – miał tutaj tak wielu bliskich. Nie była przecież w stanie wywieźć ich wszystkich i udawać, że Lorne Bay nie istniało. Sama nie była właściwie pewna, co takiego nią kierowało, dlaczego właściwie tak źle się tutaj czuła, jednak to wcale nie umniejszało jej udręki. Wręcz ją powiększało, niestety.
– Cóż, wcześniej był na wojnie i w ogóle,więc na pewno tak było. Cieszę się, że złapaliście wspólny język – uśmiechnęła się łagodnie, spoglądając na przyjaciółkę. Słysząc jednak jej kolejne słowa, zmarszczyła brwi. Hę?
- Ale czy ja mam do ciebie o to pretensje? Nigdy słowa o tym nie powiedziałam, ale widzę, jak ludzie na mnie patrzą. Widzę jak ty na mnie patrzysz, Gwen i wiem co myślisz, że sama jestem sobie winna. Andrew pewnie myśli tak samo – powiedziała ciszej, a w jej oczach błysnęły łzy. – Nigdy nie powiedziałam, że nie mogłam na ciebie liczyć, ale wiem, co o mnie myślisz. I wiem, że uważasz, że Andrew jest ode mnie lepszą osobą i pewnie masz rację. Jest – westchnęła mimowolnie, przecierając twarz dłońmi i rozmasowując skronie. Była naprawdę cholernie zmęczona tym, że wszyscy uważali Andrew za świętego w tej sytuacji, a przecież wcale nie postąpił tak szlachetnie, jak by się mogło wydawać.
– Za co mam go przeprosić? Za to, że mnie tam zostawił? Że zabrał tutaj moją córkę i mi nadetnie raczył powiedzieć? Jasne, nie jestem bez winy, ale kiedy ludzie zaczną rozumieć, że on sam święty nie jest? – odetchnęła głęboko i spojrzała na Gwen, wyraźnie wkurwiona. – Jeśi ktoś na ciebie leci, to cię nie zostawia na odwyku na drugim końcu świata- burknęła pod nosem, upijając trochę wina.


Gwen Fitzgerald
ambitny krab
missirons#6417
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Czasami Gwen też chciała zapomnieć, ale zaraz potem dochodziła do wniosku, że mimo wszystko nie potrafiłaby tego zrobić. Jakby na to nie patrzeć, to miasto i wszystko to, co w nim przeżyła, na zawsze będzie już jej częścią. Jeśli chciała powoli ruszyć dalej, a chyba chciała, musiała po prostu zorganizować sobie wszystko od nowa.
- Oboje mamy też już nieco więcej lat na karku - również się uśmiechnęła. Wcale nie byli starzy, byli po prostu nieco dojrzalsi, pewne rzeczy się pozmieniały, a oni faktycznie złapali wspólny język i jeśli miała być szczera, naprawdę jej to odpowiadało.
Nieco mniej odpowiadało jej już to, że Panda na nią naskakiwała, a przecież nie miała na myśli niczego złego. Fakt, zachowanie przyjaciółki nie było dla niej do końca zrozumiałe, ale przecież Gwen nie będzie dusiła niczego w sobie. Doskonale wiedziała, że akurat z nią może być szczera i liczyła na to, że Carleton mimo wszystko nie obrazi się na Fitzgerald.
- Jak na ciebie patrzę? - no, niech jej powie! - Tak, częściowo jesteś sobie winna. Andrew też jest winny, bo powinien ci pomagać, ale to nie zmienia faktu, że już teraz pokazał, że jest naprawdę dobrym ojcem. Ty po prostu musisz to jeszcze udowodnić i jestem pewna, że ci się uda - uśmiechnęła się. - Musicie pogadać, musicie to poukładać, bo nikt nie zrobi tego za was. I jeśli chcesz... Jeśli chcesz, to mogę zająć się małą przez jeden wieczór, żebyście mogli wszystko sobie wyjaśnić.
Sama nie była do końca pewna, jak jej to wyjdzie i czy to w ogóle dobry pomysł, ale była przyjaciółką Pandy, przyjaźniła się też z Andrew, więc chętnie im pomoże. Najwyżej weźmie do pomocy Caspiana. Wózek będą już mieli, więc...
- Chociażby za to, że go zwolniłaś. Nigdzie nie znajdziesz lepszego managera - z tym akurat Panda musiała się zgodzić. - On chyba już wie, że akurat to zjebał. To bystry facet. A ty... - zawiesiła na moent głos, bo sama nie była do końca pewna, czy chce powiedzieć to, co chodziło jej po głowie. Nie chodziło o Carleton, nie chodziło o Finnigana, chodziło o nią samą. O to, czy da radę mówić o tym głośno. - Dopóki oboje żyjecie, nie ma takiej rzeczy, której nie da się naprawić.
I nalała sobie wina. Dużo wina.

Pandora Carleton
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Panda wyjechała z Australii, by robić karierę w Hollywood. Odnosiła sukcesy, występując w serialach i kasowych produkcjach u boku największych nazwisk w show biznesie. Pół roku temu urodziła córeczkę. Trzy miesiące temu trafiła na odwyk - uzależnienie od antydepresantów i leków przeciwbólowych. Wróciła tutaj tylko ze względu na to, że ojciec dziecka postanowił wywieźć małą ze Stanów.
Uśmiechnęła się delikatnie i pokiwała powoli głową na słowa, że oboje mieli nieco więcej lat na karku. Taka była prawda. Może faktycznie gdzieś tam to też miało znaczenie? Najważniejsze, że się dogadywali, prawda?
Pandora wcale na nią nie naskakiwała, ale czuła się cholernie niezrozumiana – jakby wszyscy dookoła na nią naskakiwali i patrzyli na nią tak, jakby sama była sobie winna, co prawdą nie było i ogólnie było strasznie krzywdzące. Bo miała depresję. Bo to lekarz powinien wiedzieć, że środki, które zażywała były silnie uzależniające. A to, że każdy zachowywał się tak, jakby sobie zasłużyła na wszystko, co ją spotkało sprawiało, że jeszcze bardziej miała ochotę uciec w leki, zaszyć się i pokazać, że mają rację, że tak właśnie jest, że w ogóle to sobie sama wymyśliła tę depresję, żeby dostać te proszki. Ona się nie obrażała, ona w tym momencie czuła się cholernie zraniona, gdy przyznała, że jest częściowo sobie winna.
– Skoro tak uważasz, to chyba nie rozumiesz na czym polegała moja choroba – stwierdziła sucho, a jej ton był totalnie pozbawiony emocji, zupełnie jakby nie rozpadła się gdzieś tam wewnętrznie, bo zraniła ją właśnie osoba, którą uważała za najbliższą sobie na świecie. Wśród wszystkich rozczarowań, jakich ostatnio doznała, nigdy nie sądziła, że Gwen będzie tym najbardziej gorzkim rozczarowaniem. Odetchnęła głęboko.
– Mam dość udowadniania wszystkim wszystkiego – dodała jeszcze, westchnąwszy ciężko i wzruszyła ramionami. Ciągle się tak czuła i chyba miała tego powoli dość. – Okej- westchnęła cicho, bo w sumie było jej wszystko jedno, czy Charlotte się zajmie Gwen czy któraś z sióstr Andrew. Każda z nich znała jej córkę lepiej niż ona sama. Cóż.
– Należało mu się za to co odjebał – mruknęła pod nosem. – No nie wiem, czy wie, zachowuje się, jakbym była winna wszystkich jego porażek życiowych – wzruszyła ramionami, przygryzając dolną wargę, pijąc trochę wina. – Ale pewnych rzeczy nie da się też cofnąć, Gwennie – dodała łagodniej, wzrok zawieszając na jakimś ich wspólnym zdjęciu z wakacji. Były wtedy takie szczęśliwe, beztroskie… Pandora chyba nie pamiętała, jakie to uczucie.

Gwen Fitzgerald
ambitny krab
missirons#6417
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Gwen również na nią nie naskakiwała, po prostu chciała jakoś zmobilizować ją do działania, a że sama była w dość kiepskiej sytuacji emocjonalnej, to wychodziło jej to tak, jak wychodziło. Może nie była najlepszą osobą do poruszania tego typu tematów? Szkoda tylko, że Panda była tak mocno nastawiona na nie. Takie wrażenie miała przynajmniej Fitzgerald.
- To mi o niej opowiedz
Panda potrzebowała pomocy. Potrzebowała specjalisty. Kto wie, być może Gen również i jeśli przyjaciółka poczuła się zraniona, to blondynka powinna chyba poczuć się zraniona tym, że Carleton miała o niej takie zdanie. Obie miały problemy, żadna z nich chyba nie przepracowała ich do końca, w dodatku odległość również zrobiła tu swoje, przez co Fitzgerald miała momentami wrażenie, że przyjaciółki oddaliły się od ciebie bardziej, niż kiedykolwiek. Jak miała ją wspierać, kiedy sama czuła się źle? Jak miała jej pomóc, skoro nawet propozycja zajęcia się dzieckiem spotkała się z tak chłodnym przyjęciem? Nie liczyła na to, że Panda rzuci jej się na szyję z wdzięczności, ale sądziła, że Carleton bardziej się tym zainteresuje. Dla Gwen nie było to łatwe. Ona i dzieci... To ten temat, którego nie chciała poruszać i gdyby chodziło o jakiekolwiek inne dziecko, prawdopodobnie nigdy nie wyszłaby z taką propozycją, ale w przypadku bliskiej przyjaciółki było jednak inaczej.
- Ale można nad nimi popracować i spróbować naprawić sytuację. Zobaczysz, wszystko się ułoży.
Posiedziały więc dalej, poumartwiały się nad swoim losem, wypiły dużo wina, aż w końcu Panda została na noc.

/ zt
ODPOWIEDZ