strażak — lorne bay fire station
34 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
#3

Ostatnimi czasy Bartholomew zaczął zauważać, że jego życie powoli zaczyna przybierać nieoczekiwany obrót. Nie wszystko szło po jego myśli i zgodnie ze schematem, który do tej pory działał przecież zupełnie prawidło. Nigdy nie sądził, że znajdzie w patowej sytuacji. Tahnee od kilku dni w ogóle się do niego nie odzywała, czemu kompletnie się nie dziwił, zważywszy na ich ostatnią awanturę. Jakby nie patrzeć, ostatnio wiecznie kłócili się o to samo. A on zaczynał mieć już tego serdecznie dosyć. Nie potrafił zrozumieć, dlaczego tak na niego naciskała w pewnych kwestiach, i dlaczego nie potrafiła przyjąć do wiadomości, że jemu jest dobrze tak, jak jest.
Z racji tego, że ostatnio miał sporo wolnego czasu, bo wybrał w pracy zaległy urlop, postanowił nieco odpocząć i ukoić skołatane nerwy. Niestety, wycieczka w tak ukochane przez niego góry nie przyniosła mu niczego dobrego, ani tym bardziej nie pozwoliła ukoić skołatanych nerwów. Wrócił więc do domu jeszcze bardziej wkurzony na cały świat, a ten stan pogorszył jeszcze stan jego przydomowego ogródka. Nie mając nic lepszego do roboty, zaczął tworzyć w nim coś sam, jednak kiepsko mu to wychodziło. Pamiętał jednak, że kilka lat temu poznał Laurissę, miłą florystkę, która miała dekorować jego i Tahnee salę weselną. Do transakcji nie doszło z wiadomych powodów, jednak Stonehart doskonale pamiętał adres jej kwiaciarni.
Niewiele myśląc i chcąc w końcu działać wsiadł w swoje auto i pojechał do miejsca pracy dawnej znajomej. Po cichu liczył na dobre rady, ewentualnie na małą pomoc z jej strony, a już w ogóle byłby szczęśliwy, gdyby brunetka ogarnęła jego ogród zupełnie sama. On się na tym kompletnie nie znał. Był specjalistą od ściągania kotków z drzew i gaszenia pożarów. Wszelka zielenina znajdująca się w jego ogródku była dla niego niczym innym, niż czarną magią.
- Dzień dobry. - Przywitał się, wchodząc do środka i rozglądając się ciekawie po wnętrzu, jednocześnie szukając wzrokiem Laurissy. - Potrzebuję pomocy w moim ogrodzie. - Od razu na wstępie, bez zbędnych ceregieli wyjaśnił przyczyny swojego pojawienia się w tym miejscu, licząc na to, że sprawę załatwi w miarę szybko.

Laurissa Hemingway
ambitny krab
BlackSwan90#4142
Właścicielka Fleuriste — i organizatorka imprez okolicznościowych
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę to przykre... popadać w szaleństwo, byleby nie odczuć samotności.
11.

Praca była dla Laurissy najważniejsza, bo to w niej mogła się schować przed światem, ciesząc się tym, że rośliny nigdy jej nie skrzywdzą. Dogadywała się z nimi znacznie lepiej, niż z ludźmi, chociaż i w tej dziedzinie próbowała sobie radzić, w końcu klienci dla jej miejsca pracy byli tak samo ważni, jak asortyment. W każdym razie kwiaciarnia i centrum ogrodnicze stanowiły jej oczko w głowie i większość wolnego czasu spędzała właśnie tutaj, a już szczególnie teraz, kiedy jej życie przybrało obrotów, a jakich Hemingway się po prostu nie odnajdywała. Pojawienie się w mieście mężczyzny, który niesamowicie skrzywdził ją w przeszłości, to jedno, ale organizowanie jego ślubu? Cóż, wiedziała, że głupio postępuje, ale nie potrafiła się wycofać, ani nawet nikomu o tym powiedzieć, bo bała się komentarzy, skoro sama wiedziała, jakie to wszystko jest nierozsądne.
Usłyszała męski głos, jeszcze nie przypisując go do właściciela, bo tego nie widziała od dawna. Nigdy z resztą nie dane im było jakoś wyjątkowo dobrze się poznać, ale jednak Laurissa miała całkiem dobrą pamieć, to też zaraz jak wyszła zza regałów, uśmiechnęła się, kojarząc stojącego na wejściu klienta.
- No to doskonale trafiłeś, byłoby gorzej, gdybyś chciał kupić samochód - zażartowała, uśmiechając się wesoło, a przy tym zrzucając z dłoni ochronne rękawiczki, w których jeszcze chwilę temu formowała skalniak na ekspozycji. - Czego dokładnie ci potrzeba? - zagadnęła, zbliżając się do niego i wtedy miała już pewność, że wie, kto przed nią stoi. Takie spostrzeżenie pozwoliło jej jeszcze szerzej się uśmiechnąć. - Co tam u narzeczonej? - miała nadzieję, że nie wyskoczy z niczym nieprzyjemnym, ale gdyby brali przez ten czas ślub w Lorne, to chyba by o tym usłyszała, prawda? Tak jej się wydawało, a przynajmniej na to liczyła, bo teraz i tak było już za późno, na ugryzienie się w język. Niestety Laurissa miała to do siebie, że bardzo często mówiła, zanim dokładniej przemyślała, czy na pewno wypada jej o coś zapytać. W tej kwestii nigdy nie dojrzała, a w zasadzie to w każdej innej też, chociaż kiedy była w tym miejscu, potrafiła stwarzać pozory. Kiedy mówiła o roślinach, brzmiała, jak prawdziwa profesjonalistka, bo też na mało czym tak się znała.

Bartholomew Stonehart
strażak — lorne bay fire station
34 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Każdy miał w swoim życiu problemy. Jedne większe, jedne mniejsze, jednak Bart nigdy nie sądził, że i jemu samemu się to przytrafi. Do tej pory wszystko się układało, a potem z dnia na dzień, wszystko powoli zaczynało się sypać. Nikt go nigdy na to nie przygotowywał i czasami zastanawiał się nad tym, dlaczego w szkole nie uczono ich tak ważnych rzeczach. Wchodząc w dorosłość, każdy powinien był być przygotowany na to, że życie nie było bajką. Że zdarzały się problemy czy to w związku, czy to w pracy.
– Wiesz, na pewno chciałbym go doprowadzić do porządku, bo jednak ostatnio miałem czasu na prace w ogrodzie i trochę jednak go zapuściłem. - Wyjaśnił, wzruszając lekko ramionami. On też po prostu nie miał ręki do roślin, ani tym bardziej do tego, by babrać się w ziemi. To zdecydowanie nie było zajęcie dla niego. – Myślałem może o jakichś kwiatach, czy też drzewkach, żeby wyglądało ładnie. A że się na tym nie znam, wolałem zgłosić się do specjalisty. - Dodał jeszcze, uśmiechając się miło do brunetki.
Zaśmiał się, słysząc jej dowcip. Laurissa była bardzo sympatyczną kobietą. Tyle jeszcze zostało mu w pamięci, bo jednak trochę czasu minęło od ich ostatniego spotkania.
- U narzeczonej? - Zapytał, początkowo zaskoczony jej dobrą pamięcią. W końcu minęło sporo czasu, od kiedy po raz ostatni planowali z Tahnee swoje wesele. - Wszystko dobrze. Zabiegana jak zwykle, rzadko się ostatnio widujemy. - Dodał jeszcze, nie chcąc wnikać w szczegóły, bo ani na tyle nie znał Laurissy, ani też przyznawać się do tego, że nadal byli małżeństwem. Głupio mu było z tego powodu, bo jednak spędził z Walker połowę swojego życia, a i tak nie chciał zrobić tego ostatecznego kroku. - A co u ciebie? - Zapytał w końcu, rozglądając się ciekawie dookoła, zastawiając się przy okazji, czy coś z dostępnych tu roślin będzie pasowało do jego ogrodu.

Laurissa Hemingway
ambitny krab
BlackSwan90#4142
Właścicielka Fleuriste — i organizatorka imprez okolicznościowych
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę to przykre... popadać w szaleństwo, byleby nie odczuć samotności.
Pokiwała głową, skupiając się na słowach mężczyzny, bo jednak żarty żartami, ale swoją pracę traktowała bardzo poważnie. Ta stanowiła jej największą pasję, ucieczkę, możliwość na odcięcie się od wszystkiego, co zwykle ją po prostu przerastało. Im więcej zleceń, tym lepiej więc, bo nie musiała skupiać się na swoim największym, z aktualnych projektów, mianowicie weselu swojego byłego.
- Hm... mogłabym ocenić stan ogrodu, jeśli chciałbyś, albo możesz też zrobić jakieś zdjęcia - nigdy się przesadnie nie narzucała. To nie tak, że od razu wpychała każdemu pełen pakiet swoich usług. - Wykonuję tutaj też projekty, jeśli zależy ci na konkretnej aranżacji, ale jeśli chcesz postawić na pojedyncze rośliny, to mogę pokazać ci nasze szklarnie. Na pewno coś przykuje twoją uwagę - zaproponowała i już ruszyła z miejsca, pokazując mu tym samym, aby za nią szedł. Ten spacer też sprzyjał rozmowie, chociaż Rissie zrobiło się nieco głupio, gdy pokreślił słowo narzeczona. Może jednak... powinna była się zamknąć? Oczywiście, że powinna była. Tym bardziej, że z jego słów nie brzmiało to wszystko najlepiej i nie wiedziała sama, jak ma się zachować. Uśmiechnęła się więc nieco wymuszenie.
- Rozumiem - rzuciła tylko, chociaż nic nie rozumiała. W końcu nie byli żadnymi przyjaciółmi, więc tak jak ona nie wiedziała za wiele o jego życiu, tak on o jej własnym. Dlatego też pytanie o to, co u niej, było zabawne. Bo mogłaby powiedzieć, że w mieście jest jej były, który zniszczył jej życie, że będzie urządzać jego ślub, że o niczym nie powiedziała jeszcze swojemu facetowi, a przy tym zaoferowała opiekę nad dzieckiem innemu mężczyźnie ze swojej przeszłości. Że generalnie była jednym wielkim bałaganem i nie radziła sobie z tym wszystkim, przesadzając z tabletkami nasennymi, bez których znów nie potrafiła funkcjonować. - W porządku - no, ale nie mogła wyrzucić z siebie tego wszystkiego To byłoby wielce niestosowne. - Interes się kręci i jest całkiem nieźle - dodała, nie chcąc, żeby to pojedyncze słowo nie brzmiało za mało wiarygodnie.

Bartholomew Stonehart
strażak — lorne bay fire station
34 yo — 189 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Chyba jednak wolałbym, żebyś do mnie wpadła i sama oceniła stan mojego ogrodu. - Stwierdził po chwili namysłu. - Ja się kompletnie na tym nie znam, dlatego lepiej będzie jeśli pozostawię wszelkie decyzje tobie. - Dodał, wzruszając lekko ramionami.
Kwiaty, drzewka i ogólnie całe ogrodnictwo było dla Barta totalnie czarną magią, z którą sam nie mógł sobie poradzić. Miał zazwyczaj problem z odróżnieniem kwiatka od chwasta, a jeśli miałby sam się wszystkim zajmować, chyba szybciej by osiwiał.
- Ale bardzo chętnie obejrzę rośliny, które tutaj masz. Może coś wpadnie mi w oko i będzie można to wykorzystać. - Stwierdził po chwili. Chciał mieć chociaż znikomy wkład w tą aranżację swojego ogrodu, a po drugie nie chciał wyjść na totalnego ignoranta.
Może i trochę się spoufalił, jednak on zawsze taki był. Dla niego nie istniały żadne granice i zazwyczaj wychodził z założenia, że każdy z miejsca jest jego dobrym znajomym. Może dlatego też odważył się zapytać Laurissę co u niej słychać, mimo że od ich ostatniego spotkania minęło już sporo czasu. I w sumie, znali się tylko na stopie zawodowej, a jego poprzednie zamówienie nie doszło do skutku.
Zrozumiał swój błąd chwilę po tym, jak zadał to bzdurne pytanie, ale no cóż. Teraz nie mógł już cofnąć czasu.
- Najważniejsze, że interes się kręci. - Powiedział, uśmiechając się lekko do brunetki. - I że to co robisz sprawia ci radość. - Dodał jeszcze, nie bardzo wiedząc, co mógłby jeszcze powiedzieć. Nieco niezręcznie się zrobiło, a on zaczął rozglądać się dookoła, by wrócić do właściwego tematu rozmowy.
- To co? - Zapytał po chwili. - Pokażesz mi te roślinki?

Laurissa Hemingway
ambitny krab
BlackSwan90#4142
Właścicielka Fleuriste — i organizatorka imprez okolicznościowych
29 yo — 168 cm
Awatar użytkownika
about
Trochę to przykre... popadać w szaleństwo, byleby nie odczuć samotności.
Skinęła głową, nie ukrywając tego, że spodziewała się właśnie takiej decyzji.
- Nie ma problemu, umówimy się na dogodny termin - zapewniła, bo niestety należała do tych osób, które nie pracowały w ściśle określonych godzinach pracy. To znaczy dla jej klientów było to dobre, bo Laurissa chętnie zjawiała się u nich o każdej porze, ale jej życie osobiste najpewniej na tym mocno cierpiało.
- No to zapraszam - machnęła jeszcze dłonią na niego, kierując się w stronę szklarni. Zebrała tutaj sporo gatunków i była dumna z tego, jak wygląda jej firma. Czuła się nieco pewniej wśród roślin i pewnie też to miało wpływ na jakość ich rozmowy, ale w żaden sposób nie chciała dać mu odczuć, że zrobił coś nie tak. Jak dla niej wszystko było w najlepszym porządku. Nigdy nie chciała traktować swoich klientów bezosobowo, no może z wyjątkiem Anthony'ego, ale on był całkiem inną historią. W relacji z nim, Laurissa musiała stawiać granice, aby nie zwariować.
- Jasne, na początku mamy głównie kwiaty, potem krzewy i trawy, drzewa w ostatniej szklarni... spróbuj mi opisać, czego poszukujesz, jak sobie to wszystko wyobrażasz - zachęciła go, ale wiedząc, że nawet po takim wstępie wiele osób nie znających się na ogrodnictwie, może mieć problem, zaraz otworzyła ponownie usta. - No wiesz, wolisz minimalistyczne ogrody? Uporządkowane? Czy może coś bardziej dzikiego? - chyba tak będzie łatwiej, prawda? No, a ona w międzyczasie ze swoich zdezelowanych już ogrodniczek wyciągnęła notatnik, gotowa zapisać wszystko, co mogłoby okazać się przydatnym w ewentualnym projekcie. Może i nie wyglądała, ale w kwestii ogrodów była prawdziwą profesjonalistką.

Bartholomew Stonehart
ODPOWIEDZ