Smutny wydawca — Kanapa w domu ojca?
39 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
Przyjechał do Lorne Bay po prawie 20 latach, bo umiera jego nieprzyzwoicie bogaty ojciec.
dwa

Nie był dużym fanem podróży, ale zawsze uwielbiał lotniska, dworce i inne miejsca, gdzie przede wszystkim… czekasz. Może lubił je właśnie dlatego, że nie miały za wiele wspólnego z samym podróżowaniem. Czas na dworcach zwykle się dłużył, mapa sprawiała, że trudno było się zgubić, a ty zawsze mogłeś zajść do sklepu czy kawiarni, oczywiście należących do wielkiej sieci, dzięki czemu nie musiałem zastanawiać się co zamówić: wystarczyło wybrać to samo co zawsze.
Chyba właśnie dzięki tej analogii odwiedziny u ojca na oddziale stały się trochę łatwiejsze. Okazało się przecież, że szpital to w gruncie rzeczy kolejny dworzec – tu też wszyscy na coś czekali, niezależnie od pory i ratowali się kawą z papierowych kubków. Szybko odkrył też, że wchodząc do szpitala, łatwo możesz wsiąknąć. Nie tylko odwiedzisz chorego (do tej pory nie wiedział, ile powinno się siedzieć u ojca, który i tak był przecież nieprzytomny), ale też wypijesz kawę, obejrzysz wiadomości, kupisz książkę na dole i szybko się zorientujesz, że masz problem z oszacowaniem, ile czasu już tu spędziłeś.
Na dworcach, podobnie jak w szpitalu, czas bardzo się dłużył. Oczekiwanie w pojedynkę było jednak łatwiejsze. Nie musiałeś wtedy dostosowywać się do potrzeb innych ani zastanawiać się, o czym wy do cholery macie rozmawiać. To pytanie przez ostatnie dni, które spędził skazany na towarzystwo młodszej siostry, zadawał sobie dość często. Nie miał pojęcia, kiedy Steinbeck stała się… dorosła. Przegapił ten moment, zajęty własnym życiem, a może celowo postanowił tego nie dostrzegać: smarkata Beck bez żadnych doktoratów i butów na obcasach była pod wieloma względami łatwiejsza, bo przecież nikt nie musiał się liczyć ze zdaniem dzieciaka.
Z drugiej strony, dorastanie wśród Lewisów nie oznaczało wcale, że w którymś momencie reszta rodziny zacznie się z tobą liczyć, o czym Beck, być może, mogła sobie dzisiaj przypomnieć. Musiała pojechać do ojca razem z Salingerem, a raczej: to Salinger musiał jechać z nią, bo przecież wciąż nie załatwił sobie żadnego auta w Lorne Bay. Mimo że, przynajmniej w teorii, zdany był na łaskę siostry, spóźnił się niemal godzinę, po czym poinformował, że on będzie prowadził – być może zrobił to, by Beck mogła nauczyć się kilku nowych przekleństw, którymi Salinger rzucał w stronę innych kierowców. Choć prawie zginęli, jadąc do ojca, nie wydawał się tym szczególnie przejęty (w tym zdaniu chodziło mi o Salingera, ale ich nieprzytomny ojciec tym bardziej nie był przejęty tą wizytą, jak sądzę) i wysiedział w szpitalnej sali najwyżej kilkanaście minut, nim postanowił zjechać na dół i kupić kawę.
Jakim cudem wrócił z torbą żarcia z kfc? Tego nie wie nikt oprócz samego Salingera, który jakiś czas później wrócił na salę do ojca i Beck, a zanim się odezwał, pociągnął łyk shake’a przez słomkę. - Kupiłem ci z serem – poinformował, nie dodając, że zrobił to, bo nie miał pojęcia, czy jego siostra je mięso. A potem po prostu wyciągnął w jej stronę, dokładnie nad nieprzytomnym ojcem na łóżku, trochę już zatłuszczoną, ale pachnącą frytkami na odległość torbę.

steinbeck lewis
ambitny krab
nick