Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Nie walczyłam o ideały – stwierdziła cicho, bardziej do siebie niż do niego. Nie uważała się za wielką patriotkę. Jasne, walczyła w imię kraju, ale bardziej robiła to dla siebie i dla chłopaków z oddziału. Nigdy nie myślała o tym, jak o wojnie za Australię. Kochała swój kraj, ale walczyła dla siebie. Żeby coś udowodnić i zarazem była gotowa tam umrzeć. Chciała tego. Cicho wyczekiwała ów dnia, a kiedy ten nadszedł zabrał cały oddział, ale nie ją. Wszystkich, ale ją pominięto, jak w kiepskiej loterii, w której naprawdę chciała wygrać (albo raczej przegrać). Miała wiele powodów żeby tak czuć i myśleć. Między innymi dlatego została w armii – bo nie chciała być tutaj. Nie chciała wracać do Lorne.
- To wyjaśnia twoją formę. – Nawet pokusiła się o rozbawiony uśmiech, chociaż wiedziała jak poważne były wspomniane walki. To nie typowe sportowe bójki, chociaż nawet w boksie dochodziło do licznych kontuzji a z czasem mózg zawodników zamieniał się w obitą przez życie poduszkę, która już do niczego się nie nadawała. Thompson jednak walczył na inne sposoby. Już to widziała nie tylko w klatce, ale także na ulicy, kiedy jakiś palant ich obrażał.
- Jesteś dzikim lwem, Enzo. Zawsze nim byłeś. – Wściekłym i agresywnym, co w jego przypadku miało swój urok. – O ironio lubisz bić się w klatkach. – Znów pozwoliła sobie na żart, bo przecież wreszcie z tych klatek wychodził. Jak sądziła Paxton częściej jako zwycięzca niż przegrany. – Cóż, w takim razie cieszę się, że znalazłeś coś, co kochasz robić. – Kimże była, żeby mu tego odmawiać? Może jako jego dziewczyna zaczęłaby się martwić, ale teraz mogła co najwyżej go wspierać. – I kogoś, dla kogo chcesz szkolić nie swojego psa. – Spojrzała na czworonoga nawet nie czując pokusy, żeby zapyta do kogo należał. Nie musiała. Życie Thompsona to jego sprawa, nawet jeśli wspominając o jego walkach przypomniała sobie, jak podniecająco wyglądał, kiedy się wściekał. Tak, kręciły ją dziwne rzeczy. Nie zawsze, ale Lorenzo w postawie agresora był bardzo seksowny.
- Jeżeli to wszystko, to muszę wracać do pracy. – Obejrzała się za siebie na psa pozostawionego samopas. Nie spodziewała się, że ich pierwsze spotkanie prócz sprzeczki skończy się także na zwykłej rozmowie. To było dziwne zwłaszcza, że przecież żywiła do niego urazę i powinna go nie lubić. Powinna; to słowo klucz. Tylko, że niekoniecznie chciała. Swoje przebolała, teraz byli innymi osobami, więc mieli prawo rozmawiać (przynajmniej uszczknąć odrobinę) jak dawniej. – Trzymaj się i powodzenia – pożegnała się, kiedy oboje zdecydowali, że pora wracać do swoich żyć.
Jeszcze przez chwilę Eve wzrokiem odprowadzała mężczyznę, aż wreszcie powróciła do tresowanego psiaka pewna, że już nigdy nie spotka Lorenzo.

z/tx2

Lorenzo Thompson
ODPOWIEDZ
cron