płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Im głębiej kopała tym bardziej zwalniała. Nie chciał uszkodzić pudełka, ani jego zawartości. Próbowała być na tyle delikatna na ile pozwalał jej piach, który robił się coraz bardziej mokry. W międzyczasie słuchała Eve. Nigdy o tym nie myślała. O znalezieniu czy poznaniu kogoś kto miałby „to coś”. Mimo wszystko ogarnęło ją dziwne uczucie. Doskonale wiedziała o czym Paxton mówiła. Była w stanie wyobrazić sobie sytuację, w której patrzy na kogoś i od razu widzi „to coś”. –Czyli… – Odchrząknęła i spojrzała na chwilę na Eve. –Chcesz mi powiedzieć, że jest szansa, że mam w sobie „to coś”? – Nie pytała nawet konkretnie o ich relację, bo tutaj dostała odpowiedź od Eve na początku. Częściowo Sam, spełniała „to coś” Eve. W tym momencie, Galanis uczepiła się kurczowo tego, że być może była dla niej szansa. Może ktoś kiedyś na nią spojrzy i będzie miał pewność, że Sam jest jego brakującą częścią. Oczywiście nadal wątpiła w to, że kiedykolwiek ktoś tak na nią spojrzy, ale nawet mały skrawek tej nadziei był dla niej wystarczający. Uśmiechnęła się pod nosem. Może jednak nie umrze samotnie. –Jak dla mnie to ma to sens. – Odpowiedziała nadal ciesząc się do siebie. Rozumiała co miała na myśli Eve. Że „to coś” może być inne dla Eve, a inne dla Sameen, ale znajdą to w odpowiedniej osobie.
-Czyli znalazłyśmy skarb. – Ucieszyła się jak Eve potwierdziła, że skarb należał do niej. Nawet jeśli nie miała stuprocentowej pewności, że to jej. Z drugiej jednak strony… jaka jest szansa, że jakieś inne dziecko wpadło na pomysł zakopania swojego skarbu, w tym samym, konkretnym miejscu. Odłożyła saperkę na bok i przysunęła się do Eve, żeby siedzieć bliżej, kiedy ta będzie oglądała znalezione przez nie skarby. Pozwoliła sobie podnieść kulkę kiedy Eve zajęła się oglądaniem pozostałych rzeczy. Obracała ją przez chwilę między palcami i przyglądała jej się próbując wymusić na sobie jakieś wspomnienie. Nic się jednak nie działo. Może jednak się myliła i wymyślała wspomnienia. Odłożyła kulkę w bezpieczne miejsce i zerknęła w skarby, które trzymała Eve. Parsknęła śmiechem słysząc komentarz o czarownicach i widząc pukle włosów. –Poważnie kilkuletnie dziewczynki robią coś takiego? – Zaśmiała się jeszcze przez chwile patrząc na włosy, ale nie zainteresowała się nimi na dłużej. –Do czego to służy? Na czym to polega? – Zapytała podnosząc nasadkę i jej też przeglądała się przez chwilę i próbowała odgadnąć jej funkcję. –To jakaś prowizoryczna figurka? – Czuła się trochę jak naukowiec, który próbował zrozumieć tok myślenia dawnych cywilizacji. Spojrzała na bransoletkę i zawiesiła na niej wzrok. Ta wyglądała znajomo, ale Sameen nie miała pewności czy dlatego, że znak nieskończoności był popularnym motywem biżuterii czy może dlatego, że ta miała jakieś znaczenie.
-To wszystko co tutaj schowałyście? Czy jest szansa, że coś się zagubiło? – Dopytała i wychyliła się w stronę dołu, który wykopała jakby rzeczywiście miała zobaczyć masę innych przedmiotów. Pozwoliła, żeby Eve jeszcze raz tam zajrzała i z niecierpliwością czekała na kolejne, ewentualne znalezisko.
Sameen wystarczyło jedno spojrzenie na zdjęcie, żeby rozpoznać blondwłosą dziewczynkę. Nie miała co do tego wątpliwości. Wiedziała, że to ona. Po przybyciu do Lorne Bay przeglądała wszystkie artykuły o zaginionych dzieciach i jej zdjęcia pojawiały się tam non-stop. Kiedy Eve wyznała, że zakopała pudełko sama, Sam miała pewność, że zdjęcie, które Eve trzymała, było prawdopodobnie ostatnim zdjęciem Sam, zanim ta została uprowadzona. Wzięła od niej niechętnie zdjęcie, zgarbiła się i przyglądała się fotografii czując na sobie wzrok Paxton. Wiedziała gdzie jest czerwona bransoletka. W domu jej rodziców, przy kilku zdjęciach oprawionych w ramki, które przedstawiały ją. Obok zawsze paliła się świeczka albo dwie. Jej mama zbudowała jej niewielki ołtarzyk z jakiegoś dziwnego powodu. A czerwona bransoletka była jedyną rzeczą jaką znaleźli po zaginięciu Sam. A właściwie to po zaginięciu Gai. Pani Barlowe długo walczyła z policją, żeby odzyskać bransoletkę. Kiedy śledztwo zostało zamknięte, ta została zwrócona jej mamie. –Wiem gdzie jest ta bransoletka. – Powiedziała w końcu. Położyła zdjęcie przy pozostałych znalezionych rzeczach i spojrzała na horyzont. Czuła, że Eve się na nią patrzy i w jej głowie zaczęły się budować okropne myśli. Czy Eve wiedziała? Od jak dawna wiedziała? Czy teczka w jej aucie było o Gai Barlowe? –Wiedziałaś o tym? – Zapytała zaciskając szczęki.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- Możliwe, że nawet parę „cośów”, ale jeszcze ich nie odkryłam. – Posłała kobiecie ciepły uśmiech nie kryjąc się z tym, że już przy pierwszym spotkaniu było „to coś”. Jedno, ale konkretne. Wtedy nie mogła tego okazać, bo przecież była odrobinę zła, że jej chłopcy są niezwykle zajęci nowym towarzystwem. Jednak czy z zazdrości o nową damę na dworze w barze, paręnaście minut później ścinałaby jej tyły, gdy Sam szła do toalety? To już na pewno nie była zazdrość chyba, że o te pośladki uwypuklone dzięki wysokim obcasom. Eve była jednak ostrożna. Po ostatnich eskapadach w związku bała się, że jej odwali. Że znów zechce zmienić się w kogoś, kim nie była byleby zadowolić drugą osobę. To dlatego nie myślała w tych kategoriach, a przynajmniej się starała, co łatwe nie było. Mimo wszystko obawiała się, że znów zrobi coś głupiego. Zawsze tak było, a przynajmniej zaczęło się dziać, gdy po śmierci Isabelle opuściła ich matka i nasiliło się to po samobójstwie ojca. Paxton jednak o tym nie myślała. Patrzyła na odrzucany piach i zastanawiała się, co mogłyby dzisiaj znaleźć i że gdyby nie towarzystwo Sameen (oraz jej pomysł, a raczej stwierdzenie, że chciałaby poznać Eve) zapewne nigdy by tutaj nie wróciła. Może za parę lat, ale na pewno nie teraz.
- Byłyśmy.. – Powiedzieć, że „dziwne” byłoby obraźliwe. – ..nietypowe. Przynajmniej tak wynika z tego. – Wskazała na pukle włosów, które przypomniały jej o niecodziennych zabawach i zachowaniu. Blondynka miała rację twierdząc, że to niecodzienne zachowanie paruletnich dziewczynek, ale Eve pamiętała, że w domu mieli kasetę ze starym filmem o wiedźmach i możliwe, że kiedyś ją nielegalnie obejrzały (albo podejrzały, jak rodzice to oglądali).
- Nie – Pokręciła głową z rozbawionym uśmiechem. Nie nabijała się z niewiedzy Sam. Po prostu uznała, że to urocze nie wiedzieć takich rzeczy i zarazem było to czymś oczywistym, gdy pomyśli się o niezbyt dobrym dzieciństwie, o którym wcześniej napomknęła towarzyszka. – To nasadka na ołówek. Widzisz? – Próbowała wetknąć palec w dziurę, ale oczywiście się nie udało. Poza tym jako dorosła kobieta uznała, że to trochę dwuznaczne wtykać palec w dziurę małej wiedźmowej figurki.
Sięgając po kolejne rzeczy pomyślała, że to jednak było mało. Że mogłoby być tego więcej, o czym sugerowałaby sama opowieść oraz zdjęcie zadowolonych dziewczynek. Trzymane pudełko nie sugerowało, że zostało ono zakopane od razu lub w przeciągu paru dni. Możliwe, że dopiero co zaczynały zbierać do niego różne przedmioty i z jakiegoś powodu tego nie zrobiły. Eve czuła, że powinna wiedzieć, dlaczego tak się stało, ale we wspomnieniach z tamtego okresu było więcej emocji niż obrazów. Ciężko zinterpretować coś z samych uczuć bez dostrzeżenia kontekstu.
Wnioski o bransoletce nasunęły się same. Przekazała fotografię, żeby Sameen zauważyła to samo; obie dziewczynki miały bransoletki, ale tylko jedna tkwiła w pudełku. Nie myślała o tym w kategoriach „zobacz, to ty”. Samej siebie by tam nie poznała, bo rzadko oglądała zdjęcia z dzieciństwa. Nigdy też nie przyszłoby jej do głowy, że blondyneczka na fotografii to ta sama osoba, która teraz siedziała obok niej. Może gdyby się przyjrzała znalazłaby parę podobieństw, ale i wtedy nie miałaby podstaw sądzić, że to Sam (nawet by jej to do głowy nie przyszło). Zdziwiła ją jednak reakcja towarzyszki i jej nagła zmiana postawy. Może zasmuciła się, bo miała kiepskie dzieciństwo, kiedy Eve bawiła się w najlepsze na placu zabaw, miała koleżanki i zakopywała skarby?
- Tak? Została na dole? – zapytała pewna, że kobieta zobaczyła coś w piasku i właśnie to tam leżała druga bransoletka. Eve pochyliła się zaglądając do wykopanej dziury, ale niczego nie dostrzegła. W takim razie, gdzie był zagubiony przedmiot i skąd Sameen wiedziała, gdzie mógłby być? Z tym pytaniem spojrzała ponownie na towarzyszkę, której wyraz twarzy nagle się zmienił.
- O czym? – odpowiedziała pytaniem na pytanie, bo kompletnie nie wiedziała o czym Sameen mówiła i skąd w niej ta nagła irytacja albo nawet złość. – Pytasz o bransoletkę? – O to, że Eve mogła być świadoma, że Sam wiedziała, gdzie była? – Zobaczyłaś coś na zdjęciu? – Znów złapała za fotografię, ale nic konkretnego nie rzuciło się jej w oczy. – Nie rozumiem, Sameen. Coś się stało? Jeżeli to cię zraniło, to nie chciałam. Nie wiedziałam, że.. – ..dzieciństwo Galanis było inne i może z tego powodu czuła się dziwnie, bo sama nie miała tego wszystkiego, co przeżywała Eve. Że żyło jej się gorzej a teraz Paxton rzucała jej swoje super wspomnienia jak starą szmatą w twarz.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Uśmiechnęła się szeroko. Chyba nawet lekko się zarumieniła. Czyli miała potwierdzenie od kogoś, że nie jest beznadziejnym przypadkiem i jest jeszcze dla niej nadzieja. A na ten moment, na swój dziwny sposób, darzyła Eve bezgranicznym zaufaniem. Postanowiła zaryzykować, nawet jeśli miałaby skończyć ze złamanym sercem, albo już nigdy nikomu nie zaufać. –W takim razie… wszystko w swoim czasie. – Puściła jej oczko. –Nie mogę odkryć wszystkich moich kart od razu. Jeszcze ci się znudzę i nie będziesz chciała spędzać ze mną czasu. – A na to nie mogła sobie pozwolić. Eve była dla niej odskocznią od jej rzeczywistością. Chociaż to nie tak, że traktowała Paxton jak odskocznię. Lubiła spędzać z nią czas.
Parsknęła śmiechem. –”Nietypowe” to bardzo łagodne określenie. – Uśmiechnęła się, ale też nie chciała wyzywać Eve, bo co jej w sumie do tego. Chociaż no nadal uważała, że to dziwne, że kilkuletnie dziewczynki uznały, że dobrym pomysłem będzie ucięcie sobie włosów i wrzucenie ich do plastikowych folii i zakopanie. To musiały być naprawdę inteligentne dziewczynki, skoro wiedziały, żeby materiał DNA przechowywać w ten sposób. Nie żeby, któraś z nich była zainteresowana wtedy zachowaniem materiału DNA. –Przynajmniej nie znalazłyśmy nic co mogłoby wskazywać na jakieś mistyczne obrządki. – Uśmiechnęła się pod nosem. Mogły przecież znaleźć jakieś pentagramy, ślady krwi, laleczki voodoo. Dzieci też potrafiły być pojebane i robić dziwne rzeczy.
Pozwoliła, żeby Eve wzięła nasadkę czarownicę i obserwowała jak ja obraca ją między palcami. Po chwili na twarzy Sam pojawił się uśmiech, bo wszystko nagle nabrało sensu. –Hah. No tak, teraz to widzę. – Ucieszyła się kiedy już sobie zobrazowała ołówek czy kredkę z małą czarownicą na szczycie. Musiało się prezentować ładnie. Pewnie w szkole dziewczynki szpanowały. Czy tam w przedszkolu.
Sameen jeszcze na chwilę wychyliła się, żeby zajrzeć do dziury i sprawdzić czy niczego tam nie ma. Nawet pozwoliła sobie włożyć dłoń do kartonu licząc na to, że może znajdzie coś co Eve przeoczyła. Niestety jej poszukiwania również okazały się bezowocne. Widocznie to wszystko co dziewczynki pochowały, a co przyszło im dziś znaleźć.
Sameen pierwszy raz błędnie odczytała czyjeś zamiary. Chyba miała takie problemy z zaufaniem drugiej osobie, że po prostu założyła, że Eve, tak jak wszyscy chciała ją w jakiś sposób wykorzystać. Nie wiedziała tylko co Eve miałaby z tego wszystkiego. Czy rzeczywiście Sam była tak podobna do małej Gai widocznej na zdjęciu czy po prostu wmawiała sobie, że Eve chciała ją oszukać, bo za dobrze jej się z nią gadało, więc naturalnie musiała to wszystko teraz zepsuć? Może Eve podrzuciła tu bransoletkę niedawno, specjalnie, żeby dzisiaj ją znalazły. Może Eve wiedziała, że Sam wozi ze sobą saperkę. Może Eve wiedziała kim naprawdę jest Sam i czym się zajmuje. No bo wszystko wskazywało na to, że wiedziała kim była Sam zanim została Sam.
-Nie. – Odpowiedziała znowu trochę za ostro. –Ja ją mam. – No nie miała jej. Wiedziała po prostu gdzie jest. Ale już wiedziała, że dzisiaj w nocy włamie się do swojego rodzinnego domu i zabierze stamtąd tą bransoletkę. Zaczęła głęboko oddychać i położyła sobie dłonie na kolanach próbując się uspokoić. Chciało jej się rzygać. Obawiała się tego, że Eve ją rozszyfrowała i znała o niej prawdę. Z każdym kolejnym słowem Eve, udało jej się odzyskać trzeźwe myślenie i nawet udało jej się uspokoić. Wyrwała fotografię z dłoni Eve i położyła ją na jej nodze wbijając paznokieć w twarz małej blondynki. –To ja. Ja jestem tą… to ja. – Popukała palcem w zdjęcie i nachyliła się w stronę Eve i próbowała odczytać z jej twarzy czy Eve o tym wiedziała czy nie.
-Przepraszam. – Powiedziała w końcu kiedy dotarło do niej, że Eve prawdopodobnie o niczym nie wiedziała i nie widziała podobieństwa między nią, a blondynką na zdjęciu. –Przepraszam, przepraszam. Boże. Przepraszam. – Zdała sobie sprawę z tego jak naskoczyła na Paxton i na jaką pizdę wyszła. Złapała ją za dłonie w razie gdyby Eve uznała, że chce już wracać. –Po prostu… założyłam, że wiesz i że chcesz to wykorzystać przeciwko mnie. Przepraszam. – Teraz jej było niedobrze, bo obawiała się tego, że może przez własną głupotę stracić Paxton. Puściła jej dłonie w razie gdyby ta jednak chciała odejść.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
- To Gaia – wtrąciła marszcząc brwi z początku nieco zirytowana nagłym zrywem Sameen. Reakcja obronna jednak nie trwała zbyt długo.
Ja jestem tą… to ja.
Rozchyliła wargi z niedowierzaniem przyglądając się jasnej twarzy. Nie rozumiała. Miała wrażenie, że to jakiś chory żart, który wcale jej nie bawił. Lubiła czarny humor, ale trzeba było wiedzieć, kiedy go użyć. Teraz to była kiepska chwila. Tak okropna, że Eve odrzuciła ów myśl, choć gdzieś tam z tyłu głowy wciąż zastanawiała się, czy towarzyszka nie robi sobie z niej jaj.
Nie reagowała na przeprosiny przez cały czas przyglądając się Sameen. Czy to prawda? Czy to dlatego podczas pierwszego spotkania, kiedy miała okazję spojrzeć na nią z blisk odniosła wrażenie, że już ją znała? Gdzie się podziało tamto chwilowe uczucie, które teraz potwierdziłoby słowa kobiety?
- To szaleństwo – wydukała zbierając się z ziemi i nie patrzyła na to, że zasypuje piaskiem dawne pamiątki, bo nie mogła dłużej siedzieć w miejscu. Musiała na moment odejść, pomyśleć i się zastanowić. To wszystko było jak mina wybuchająca w jej głowie. Zrobiła ledwie pięć kroków w stronę brzegu, bo od wybuchów mózg zrobił się cięższy. Wręcz nie do udźwignięcia. To wszystko było.. wręcz niemożliwe, jak kręgi w zbożu pozostawione przez UFO (a jednak występowały kryjąc w sobie oczywistą i najzwyklejszą prawdę).
Odwróciła się przez ramię patrząc na miejsce, gdzie dawniej był plac zabaw. Intensywnie zastanawiała się nad tym, gdzie teraz była Gaia (poza tym, że prawdopodobnie siedziała na piasku obok wykopalisk dawnych dziecięcych wspomnień) i to sprawiało, że nieprzyjemne uczucie coraz silniej dawało o sobie znać. Czy te emocje, których nie rozumiała miały związek z dawną przyjaciółką?
- Gaia zniknęła – stwierdziła mówiąc to bardziej do siebie tak, jakby właśnie coś sobie przypominała. – Jednego dnia po prostu jej nie było i.. – To dlatego zakopała skarb sama. Jako dziecko zrobiła aferę o to, że jej koleżanka wyparowała. Najpierw się bała, dużo płakała, a potem była zła na swoją i jej mamę, że pozwoliły Gai przepaść bez słowa. Jako dziecko nie rozumiała, że to nie zależało od nich.
Dłońmi z obu stron przeczesała włosy do tyłu nie mając pojęcia, co o tym wszystkim myśleć.
Spojrzała na Sameen siedzącą na piasku i podeszła do niej.
- Czy to naprawdę ty? – zapytała wciąż nie mogąc tego przetworzyć. Z wrażenia aż usiadła obok, a konkretniej naprzeciwko, żeby mieć lepszy widok na twarz kobiety, której intensywnie się przyglądała. – Co się stało? – Bardzo ogólnie, bo wciąż była w zbyt wielkim szoku, żeby móc precyzować pytania. – Jak do tego doszło? – Sama nie wiedziała, czy pyta o nagłe zniknięcie Gai czy jej powrót w postaci Sameen i to, że jakimś cudem trafiła właśnie na Eve. Ludzie gadali, że świat i los uwielbiał zabawy z ludźmi. Grał nimi jak tylko chciał, pod własne widzimisię, którego sensu nikt nie pojmował tak samo, jak Paxton wciąż nie wierzyła, że zabrała do tego miejsca osobę, z którą całe wieku temu bawiła się po placu zabaw, wspinała na skały i planowała zakopać skarb.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
-To Gaia. – Potwierdziła. –Barlowe. – Dodała nazwisko, żeby Eve nie pomyślała sobie, że Sameen w tym momencie wymyśla i kombinuje i cuduje nie wiadomo co. W głowie kotłowały jej się inne myśli. Co jeśli Eve uzna, że Sameen okłamała ją umyślnie? Z których kłamstw, Galanis powinna teraz wybrnąć, żeby zachować twarz? Nie mogła jej przecież powiedzieć wszystkiego, a już Eve, w tym momencie, wiedziała więcej niż ktokolwiek inny.
Jeszcze przez jakiś czas przyglądała się zdjęciu. Im dłużej na nie patrzyła tym bardziej blondwłosa dziewczynka wydawała jej się kimś obcym. No i w sumie nie była w błędzie. Gaia była dla niej obca. Z tym, że Sameen dałaby sobie nawet w tym momencie, uciąć rękę, że to właśnie ona była na fotografii.
Spuściła wzrok i zacisnęła szczęki kiedy Paxton wstała. Nie zatrzymywała jej i nawet nie próbowała. Nie było sensu. Ewidentnie w tym scenariuszu to Sameen wychodziła na kłamcę. No i nim przecież była. Po prostu nie wiedziała, że wszystko skończy się tak szybko. Dłuższą chwilę wpatrywała się w skarby zasypane teraz piaskiem. Zaczęła je delikatnie oczyszczać z drobinek. Teraz miała pewność, że i dla niej były to wartościowe totemy.
-Wiem. – Odparła, ale nie miała odwagi spojrzeć na Eve chociaż czuła na sobie jej wzrok. Nie była gotowa na to, żeby ktokolwiek kiedykolwiek poznał jej prawdę. Oczywiście, rozważała w głowie wiele scenariuszy, gdzie w końcu kiedyś komuś o tym mówi, ale przez cały czas zakładała, że będzie miała nad tym kontrolę. Że to ona powie prawdę, a nie że prawda zostanie wyjawiona niezależnie od jej decyzji. Sam siedziała dalej i przekładała w rękach skarby, które wcześniej wykopały. Żaden nie wzbudzał jakiś specjalnych wspomnień, a ona tak desperacko próbowała poczuć jakąś więź.
-Tak. – Poczuła ulgę, że Eve jednak nie uciekła tylko z nią została. W końcu nawet odważyła się na nią spojrzeć. –To jest prawdopodobnie ostatnie zdjęcie jakie mi zrobiono przed zniknięciem. – Podniosła fotografię, którą wykopały kilka minut temu. Spojrzała na nią jeszcze raz, ale zaraz przeniosła wzrok na twarz Eve. –Zostałam porwana. Jak miałam pięć lat. – Odłożyła zdjęcie na bok. –Nie bardzo pamiętam jak do tego doszło i co się ze mną działo i jak zostałam wywieziona z Australii. – Odnośnie tej części nie kłamała. –Niecały rok temu poznałam prawdę na temat mojej prawdziwej tożsamości. Oczywiście całe życie wiedziałam, że zostałam uprowadzona, ale nikt nigdy mi nie powiedział skąd i jak i gdzie. Nie chcę się za bardzo zagłębiać w moje popierdolone życie, ale… pół roku temu wróciłam do Lorne, bo chciałam poznać moją rodzinę. Poznałam ich, ale nie wiedzą kim jestem, bo nie mam odwagi im tego powiedzieć. I wolałabym, żeby tak zostało. Przynajmniej na razie. – Spojrzała na Eve. Miała nadzieję, że mimo bycia przyłapaną na kłamstwie, nadal będzie mogła liczyć na jej dyskrecje i zaufanie.
-Nie wiedziałam, że się znałyśmy. Więc nie chcę też żebyś pomyślała, że nasze spotkanie było przeze mnie ukartowane czy coś. – Westchnęła ciężko. –Przepraszam. – Była gotowa przepraszać do końca świata. Chciała przepraszać tak długo jak będzie to potrzebne. Byle tylko nie straciła Eve. –Widziałam teczkę w twoim aucie, widziałam zdjęcie. Głupio założyłam, że o mnie wiesz i prowadzisz jakieś swoje śledztwo i chcesz mnie wykorzystać. – Wyjaśniła swój tok rozumowania.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Również spojrzała na zdjęcie, które prawdopodobnie było ostatnim i Eve znów zalała fala różnych myśli oraz emocji, nad którymi nie panowała. Nie umiała tego zatrzymać ani spojrzeć na wszystko w racjonalny sposób. Samo to, że w barze spotkała osobę, którą kiedyś znała za dzieciaka wydawało się nieprawdopodobne. Że zabrała ją akurat do tego miejsca i był to ktoś, kto lata temu przepadł bez słowa. Nikt nie powiedział, jak się powinno zachować w takiej sytuacji i Paxton również tego nie wiedziała.
Porwana. Więc to się wtedy stało. Wiedziałaby, gdyby o tym nie zapomniała. Gdyby dziecięca psychika nie wyparła trudnych wspomnień i gdyby tylko była dobrą przyjaciółką. Ciężko jednak wymagać od pięciolatki rozsądku, nawet jeśli była na tyle szalona, żeby zakopać w ziemi mały pukiel włosów.
Słuchała Sameen wzrokiem błądząc po całej jej twarzy zastanawiając się nad tym „co właśnie się działo”. Nie potrafiła wyjść z szoku, a każde kolejne słowo pakowało ją w następną falę tego uczucia.
- Nie przepraszaj. – Nie miała za co, a przynajmniej tak teraz Eve myślała. Gdyby tylko miała chwilę na przemyślenie, na pewno pomyślałaby o tym samym co Sam; że została okłamana i wkręcona w jakąś grę dawnej przyjaciółki.
- Widziałaś teczkę? – Nie od razu załapała, o co chodziło, ale gdy przypomniała sobie o aktach Matildy zdobytych z Adelaide oraz notatkach na temat śmierci Isabelle, które ze sobą zestawiła, momentalnie poczuła się zaatakowana. – Nie miałaś prawa – dodała zirytowana. – Nikt ci nie pozwolił do niej zaglądać. Jak.. czemu.. cholera – warknęła, bo tego wszystkiego było za dużo i na dodatek Sam widziała coś, czym Eve się nie dzieliła. Znów obiema dłońmi zaczesała włosy do tyłu, lecz tym razem ręce zostawiła na górze i schowała między nimi głowę wbijając spojrzenie na swoje skrzyżowane nogi.
Chce zostać sama – Ni to prośba ni nakaz. – Wrócę taksówką. – Mówiła wciąż chowając głowę między dłońmi i patrząc gdzieś w dół. Potrzebowała czasu, może dodatkowych paru minut, godzin tudzież dni, żeby to wszystko ogarnąć i zrozumieć. Żeby zachować się jak człowiek, którym nie targają emocje.
Dopiero po dłuższej chwili usłyszała jak kobieta wstaje z miejsca i kątem oka zobaczyła buty, którą ją minęły i oddalały się w stronę parkingu.
Gaia. Sameen. Isabelle. Matilda.
Teraz je wszystkie miała w głowie nie mogąc skupić się na jednej konkretnej. To było takie dziwne, wręcz nieprawdziwie, a jednak się wydarzyło a ona starała się znaleźć sposób na oddzielnie każdej z tych osób.
Siedziała tak prawie pół godziny aż poczuła, że nogi drętwieją jej od tej pozycji. Uniosła głowę, rozejrzała się i zebrała z piasku swoje buty oraz wykopane rzeczy (lub te, których Sam nie zabrała). Wepchnęła je wszystkie do kieszeni i ruszyła w stronę parkingu, skąd zamierzała zamówić taksówkę, pojechać do domu i na spokojnie pomyśleć. Mogłaby wyciągnąć stare pudła ze strychu i przejrzeć zdjęcia próbując przypomnieć sobie coś więcej z tamtego okresu, ale nim zastanowiła się nad tym, w którym zakurzonym i zapajęczonym rogu mogły stać pamiątki, dostrzegła w oddali znany czarny samochód. Sameen stała wsparta o bagażnik i czekała w dłoniach trzymając coś, co należało do Paxton.
Racja, zostawiła w aucie swój plecak.
Starała się nie wyglądać na złą. Nawet nie wiedziała na kogo lub na co się irytowała. Czuła smutek, żal, gniew i z tego powodu robiło się jej niedobrze, bo przecież umiała panować nad emocjami. Musiała, bo psy wyczulone na wiele rzeczy reagowały również na uczucia swego przewodnika. A jednak, widząc Sam nie umiała panować nad niczym. Była zła, ale bardziej na to co jej się stało niż na nią samą.
Zatrzymała się naprzeciwko kobiety, ale nie wyciągnęła ręki po plecak.
- Mam wiele pytań – oznajmiła patrząc prosto w jasne oczy. – Spodziewam się, że na niektóre mi nie odpowiesz, ale chcę spróbować. – Zrozumieć Sameen; jej życie oraz ją samą. – Nikomu nie powiem. Nie mam po co i nie uważam, że coś takiego powinno wyjść od osób trzecich. – Jeżeli Sam sama zdecydowała, że nie chce wyjawić się przed rodziną, to Paxton tym bardziej nie powinna tego robić. – Po prostu.. – Wzięła głęboki wdech. – .. daj znać, kiedy będziesz gotowa o tym porozmawiać. – Nie zmusi jej, żeby zrobiły to teraz. Sama też nie wiedziała, czy była gotowa. Nie chciała znów zareagować jak emocjonalnie niestabilna osoba, którą przecież nie była. Po prostu w krótkim czasie dowiedziała się tak wielu rzeczy, że potrzebowała chwili, żeby to przetrawić.

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Skinęła głową absolutnie nie zdając sobie sprawy z tego, że popełniała błąd. Widziała teczkę. Widziała ją na tylnym siedzeniu auta Eve, ale nigdy nie zajrzała do środka. Nawet jakby chciała to nie miałby okazji, bo Paxton ją schowała. Jedyne co widziała to zdjęcie, które znalazła i które od razu Eve oddała. –Wiem. – Powiedziała na swoją obronę, bo oczywiście, że wiedziała, że nie miała prawa do niej zaglądać. Zmarszczyła brwi, bo dopiero teraz dotarło do niej o co właściwie Paxton ją oskarżała. –Eve, to nie tak. – Próbowała, ale za każdym razem Eve jej przerywała, aż w końcu Sam przestała próbować. Siedziała wpatrując się w Eve i mając świadomość tego, że cokolwiek zdążyła z nią zbudować, właśnie to zaprzepaściła. Chciała nawet wyciągnąć rękę i sprawdzić czy i w tym przypadku zadziała pokrzepiające poklepanie kogoś po ramieniu. Eve jednak zabarykadowała się tak bardzo, że Sameen zrozumiała, że nie byłby to mile widziany gest.
-Okej. – Nic innego nie mogła powiedzieć. Siedziała jeszcze przez chwilę i wpatrywała się w skarby, które wcześniej znalazła. W dłoni trzymała jedną z wiedźmowych nasadek na ołówek. Odłożyła ją jednak na bok czując, że nie należy do niej i że nie powinna nawet myśleć o tym, żeby ją zabrać na pamiątkę. Odłożyła wszystko na bok i powoli wstała. Otrzepała się z piachu i patrzyła na Paxton w nadziei, że ta jednak powie, że już chwila minęła i nie potrzebuje być sama. Nic takiego się nie wydarzyło, więc Sameen chwyciła swoją saperkę, zdjęła gumkę z włosów i ruszyła w stronę auta.
W głowie kumulowało jej się milion myśli. Większość obracało się wokół tego, że prawdopodobnie będzie musiała zrobić coś z Eve. Nie mogła pozwolić żyć osobie, która wiedziała o tym, że Sameen jest Gaią. No chyba, że Paxton jej nie uwierzyła. Też istniała taka szansa. Z drugiej jednak strony… jeśli jej wierzyła to Sam nie miała żadnej pewności, że Eve nikomu nie wygada. Zrobiło jej się niedobrze na myśl, że prawdopodobnie będzie musiała zabić Eve. Nie lubiła zabijać niewinnych ludzi. Nigdy nie musiała jednak zabić kogoś, do kogo coś czuła. Wrzuciła saperkę do bagażnika auta, jak już do niego dotarła i wsiadła za kierownicę żeby odjechać. Musiała stąd zniknąć, żeby rozważyć wszystkie możliwe rozwiązania i być może… tak, chyba miała ochotę po prostu się rozpłakać. Odpaliła auto i już była gotowa odjechać, ale zauważyła w nogach siedzenie pasażera plecak Eve. –Kurwa. – Mruknęła pod nosem i uderzyła parę razy w kierownicę powielając przekleństwa. Chwyciła plecak i wysiadła z auta. Chciała nawet iść w stronę Eve, żeby oddać jej plecak, przecież nie zostawi go tutaj na pastwę łasych ludzi. Uznała jednak, że Eve może rzeczywiście potrzebowała być sama. Stanęła więc przy aucie uznając, że to będzie najlepsza decyzja. Paxton tak czy siak będzie musiała tu wrócić, żeby zamówić taksówkę. Sameen nie miała zamiaru odjeżdżać z plecakiem.
Obrzuciła Eve szybkim spojrzeniem kiedy ta znalazła się w zasięgu wzroku. Położyła plecak na aucie nie chcąc być oskarżoną o to, że i tutaj zaglądała nie mając do tego żadnego prawa. Na Eve nie patrzyła, bo domyślała się, że ta czuje się oszukana i zdradzona, więc Sam automatycznie uznała, że nie ma nawet prawda do tego, żeby na nią patrzeć. –Nie zaglądałam do plecaka. – Powiedziała chwilę po tym jak Eve poinformowała ją o tym, że ma wiele pytań. Chciała uniknąć tej rozmowy.
Poczuła ulgę słysząc słowa Eve, ale nie dała tego po sobie poznać. –Nigdy nie zajrzałam do tej teczki. Widziałam ją fizycznie w twoim aucie, ale do niej nie zajrzałam. Widziałam tylko zdjęcie, które ci oddałam. – Nie wiedziała na ile to było istotne i czy Eve jej uwierzy czy nie, ale po prostu chciała mieć możliwość powiedzenia prawdy na głos.
-Gaia Barlowe to ja. Zostałam porwana jak miałam pięć lat i wychowałam się na Krecie. Naprawdę od niecałego roku wiem o tym. – Wskazała w kierunku, w którym jeszcze niedawno dobrze się bawiły. –Kłamałam na temat mojego zawodu. Podróżuję dużo, jest to związane z moją pracą, ale nie podpisuje kontaktów z hotelami. – Na ten temat też już mogła być szczera. Co prawda wolałaby nie chwalić się tym czym rzeczywiście się zajmuje, ale przynajmniej nie będzie wymyślać podróży. –Mam cię odwieźć do domu? – Zapytała zdając sobie sprawę z tego, że prawdopodobnie ich spotkanie było już zakończone.
Wyprostowała się odsuwając od bagażnika. –Nie kłamałam o mnie i o tobie. Naprawdę cię lubię i naprawdę chciałam cię poznać. – Pewnie nic to nie zmieniało, ale wolała, żeby Eve wiedziała.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Zerknęła na plecak rozumiejąc jak ostro zareagowała na wspomnienie o teczce, co teraz przejawiło się w tłumaczeniach Sameen, której wcale nie chciała oskarżyć o grzebanie w jej rzeczach. Nie na początku, chociaż kobieta mogła tak myśleć po tym, jak Eve na nią warknęła.
- Wiem – odpowiedziała cicho, wstydząc się swojej poprzedniej reakcji na wspomnienie o teczce. – To delikatny temat – wyjaśniła na moment patrząc gdzieś w bok. Mówienie o Isabelle było trudne. Nie tylko ze względu na to, że lata temu straciła siostrę, ale również z powodu poczucia winy i tego, jak nieodpowiedzialną siostrą okazała się być. Że nie zadbała o bezpieczeństwo kogoś, kto na to liczył. – Przepraszam. Zareagowałam zbyt ostro, ale już coś o tym wiesz. – O zbyt gwałtownych reakcjach, którymi się obie uraczyły.
Emocje to okrutna kochanka.
Wsunęła dłonie do kieszeni kurtki czując w nich schowane wcześniej rzeczy. Pamiętała Gaie jedynie z imienia i tych paru urywków wspomnień, które miała. Tak naprawdę nie umiałaby powiedzieć, jaką była dziewczynką. Wspólny skarb świadczył o tym, że się lubiły, ale Eve nie pamiętała jej charakteru ani.. zresztą, pięciolatek nie myślał o czyimś charakterze, nie doszukiwał się w zachowaniu złych intencji. Dzieci się kłóciły i szybko godziły. Nie pamiętało się sprzeczek jak dorośli, bo jeszcze wtedy posiadało się inne priorytety.
Było jej przykro z powodu Gai, ale nie umiała okazać entuzjazmu z jej odzyskania, bo niewiele pamiętała. Czuła, że powinna. Że należało pokazać jak bardzo się cieszy, bo przecież odzyskała utraconą przyjaciółkę (nawet jeśli miała wtedy tylko pięć lat), ale zarazem czuła, że traci kogoś innego. Kogoś, kogo poznała w barze.
Spojrzała w dół na swoje buty, a potem gwałtownie uniosła wzrok słysząc o kolejnym kłamstwie.
- Cholera, Sameen. – Pokręciła głową. – Kiedy jestem gotowa odpuścić i z tobą porozmawiać jak człowiek, to zrzucasz na mnie kolejną bombę twierdząc, że okłamywałaś mnie też w paru innych kwestiach. – Nieświadomie zrobiła mały krok w tył czując, że to wszystko było jedną wielką ściemą. – Poważnie? – zapytała zirytowana. – Nie, nie odwiedziesz mnie. Nawet nie chcę, bo jak tam wsiądę to jeszcze się dowiem, że wszystko co o tobie wiem, to totalna ściema i osoba, którą lubię wcale nią nie jest. – A mówiła teraz o Sameen a nie o Gai. To kobietę z baru polubiła a nie dziewczynkę, której prawie nie pamiętała ani osobę, którą być może była pod płaszczykiem kogoś, kogo udawała przed Eve. – Skąd mogę mieć pewność, że przez cały ten czas nie odgrywałaś jakiejś cholernej roli?! – Bo najwyraźniej była w tym dobra, skoro tak płynnie kłamała na temat swojej pracy opowiadając o różnych miejscach, spotkaniach z bogaczami (o których Paxton była zazdrosna) i znienawidzonej papierkowej robocie.
Uniosła spojrzenie ku górze. Wcale się nie modliła. Nie szukała odpowiedzi wśród chmur ani nie wzywała deszczu, chociaż ten przydałby się kryjąc łzy, które poczuła w kącikach oczu. Nie zamierzała płakać, na pewno nie teraz, ale poczuła się zraniona i było jej z tego powodu cholernie przykro.
Ponownie spojrzała na blondynkę pociągając nosem.
- Jak mam ci wierzyć? – Po tym wszystkim co usłyszała miałaby uwierzyć w szczere intencje Sameen? - Czy cokolwiek z tego było prawdziwe? - Ich spotkania, rozmowy, żarty, śmiech, skrywane smutki i wyznawane sekrety?

Sameen Galanis
płatna zabójczyni — skala międzynarodowa
35 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
i suppose i love this life, in spite of my clenched fist
Eve miała rację. Obie zareagowały zbyt emocjonalnie. Sameen jednak uważała, że obie miały do tego pełne prawo. W końcu obawiały się tego, że prawdopodobnie ich zaufanie zostało naruszone. Sam bała się, że została oszukana i wkręcona w robienie czegoś co mogło ją wykorzystać. Eve natomiast poczuła, że Sameen naruszyła jej przestrzeń osobistą. A wcześniej obie przecież uzgodniły, że jak któraś zacznie przekraczać pewne granice, to druga może zwrócić uwagę. No i ten moment wskazywałby na to, że Sameen po prostu przekroczyła te granice za plecami Paxton.
Okej, nie spodziewała się, że Eve tak na to zareaguje. Oczywiście nie dziwi jej się absolutnie, w końcu ją okłamała i na tym kłamstwie budowała ich relację. Ale jednak myślała, że może uda im się dojść do porozumienia czy coś. Niestety się myliła. Stała więc przed Eve i nawet trochę żałowała, że jednak nie pojechała kiedy miała szansę. Przynajmniej nie spieprzyłaby relacji z Paxton bardziej niż teraz. –Przepraszam. – Nic innego nie przychodziło do głowy, a miała świadomość tego, że im dłużej powtarzała to słowo, to traciło ono wartość. A jednak Eve słyszała je od niej dzisiaj zdecydowanie za często. –Nie zawsze mogę sobie pozwolić na szczerość. – Przywilej, którego pozbawiono ją kilka lat temu i na który nie mogła sobie pozwolić. –Uznałam, że to dobry moment na wyznanie… skoro poznałaś tamtą część. – Ponownie wskazała w kierunku miejsca gdzie był zakopany skarb. Po raz kolejny Sameen potwierdzała sama sobie, że absolutnie nie potrafiła szczerze rozmawiać z ludźmi. Wiedziała, że nie odzyska już Eve.
Spuściła wzrok, po raz kolejny nie miała odwagi na nią patrzeć. Czuła się jak karcone dziecko. Jakby zrobiła coś okropnego i właśnie została na tym przyłapana. No i w sumie nie była w błędzie. Została przyłapana na kłamstwie, a jest niewiele rzeczy, które były gorsze od kłamstwa. –Nie… – Zaczęła, ale nawet nie wiedziała co odpowiedzieć. Objęła się ramionami jakby próbowała ochronić się przed słowami Eve, które były raniące. Chciałaby zapewnić Paxton, że nadal jest tą samą osobą, ale w tym momencie nie miała pewności czy to rzeczywiście było prawdą. W końcu sama miała problemy z określeniem tego kim jest i jaka jest. –Nie wiem. – Odparła nie podnosząc wzroku. Nie mogła powiedzieć nic co zapewniłoby Eve, że mówiła prawdę. Mogła prosić o ponowne zaufanie, ale czy Sameen zasługiwała na kolejną szansę?
Wzruszyła ramionami i opuściła ręce wzdłuż ciała. –Kłamałam tylko na temat zawodu. – Odpowiedziała postanawiając, że musi się wziąć do kupy. Otarła szybko oko, bo odnosiła wrażenie, że jest bliska płaczu, a ona przecież nie płacze. –Okłamałam cię, bo chroniłam siebie. Nie mam na to innej wymówki. Mogłabym cię prosić, żebyś mi wybaczyła i zaufała ponownie, ale… – Wzruszyła ramionami. Ta decyzja należała do Eve, nie mogła niczego na niej wymusić. Podeszła do Eve decydując się na ostatni gest i po prostu… odpuści sobie i pozwoli jej odejść. –Wszystko inne było prawdą. – Podeszła bliżej i powoli uniosła dłonie, żeby położyć je na policzkach Eve.

Eve Paxton
Treserka i przewodniczka psów K9 — Prywatny ośrodek szkoleniowy
36 yo — 173 cm
Awatar użytkownika
about
Dyplomowana treserka psów K9 prowadząca własny ośrodek. Była wojskowa, amatorka krzyżówek, puzzli, dobrego piwa i filozoficznych rozmów. Żyje z przekonaniem, że kobiety są cudowne, choć wiele razy złamały jej serce.
Czasami zastanawiała się, jakby to było żyć w niewiedzy. Nie oglądać wiadomości, nie wiedzieć co złego działo się na świecie albo w sąsiedztwie. Żyć tylko na podstawie tego, co się zasłyszało na ulicy w małym miasteczku. Nic więcej. Czy wtedy świat nie byłby lżejszy? Czy nie lepiej wyszłaby na tym, gdyby nigdy nie zabrała tu Sameen i nie poznała całej prawdy? Z pewnością nie znalazłyby się w tej konkretnej sytuacji, na parkingu, kłócąc się przy aucie, które nie zasługiwało na taką scenerię. To był samochód do lepszych chwil, do akcji lub bujania się po mieście, żeby dobrze w nim wyglądać, ale na pewno nie do sprzeczki o kłamstwa, których poznanie zrujnowało ten dobry dzień.
Przez cały czas starała się patrzeć na Sam. Zdarzało się, że odwróciła wzrok, ale nie mogła pominąć żadnej jej reakcji, jakby bała się, że znów zostanie okłamana i odczyta to z zachowania kobiety. A może po prostu była świadoma tego, że widziała ją po raz ostatni? Może chciała ją zapamiętać, chociaż na pewno to nie był najlepszy obrazek do wyrycia we wspomnieniach. Sama nie wiedziała, czego szukała w oczach i postawie blondynki. Nie miała też pojęcia, czemu wciąż tam stała. Przecież mogła wziąć plecak i sobie pójść. To było takie proste.
Stała twardo na nogach i nie drgnęła, kiedy Sameen zdecydowała się podejść. Nie odsunęła się też na widok unoszących się dłoni, którym pozwoliła spocząć na swych rozgrzanych policzkach. Wyciągnęła jedną rękę z kieszeni i ułożyła palce na przedramieniu kobiety, ale nie pociągnęła za nie. Nie szarpnęła ani nie zrobiła nic na znak, żeby się odsunęła.
Okłamałam cię, bo chroniłam siebie.; Przez cały czas miała to w głowie, kiedy lekko przymknęła oczy i pomimo rozumu każącego jej iść stąd jak najdalej, pochyliła głowę opierając czoło o to drugie.
- Co oni ci zrobili – zaczęła szeptem nie wiedzą, czy w ogóle istnieli jacyś oni, jednak coś albo ktoś musiał sprawiać, że Sameen nie czuła się bezpieczna. – że teraz musisz wszystkich okłamywać? – Nie wiedziała, czy rzeczywiście „wszystkich”, ale na tej liście była już ona sama, cała rodzina Barlowe, miasteczko oraz policjanci, którym zaginięcie Gai spędzało sen z powiek.
Trwała w ciszy, która zapadła między nimi. Nie oczekiwała odpowiedzi. Wcale nie liczyła, że ją teraz dostanie zwłaszcza, że okoliczności nie sprzyjały takim rozmowom i choćby chciały to nie były tutaj same. Jakaś grupka nastolatków pojawiła się niedaleko wypełniając przestrzeń gromkim śmiechem. Coś bardzo ich rozbawiło i sądząc po sześciu parach oczu wbitych w ekran jednego z chłopaczków, był to jakiś głupi filmik albo zdjęcie.
- Pójdę już – Wciąż mówiła szeptem i dopiero po tych słowach zdecydowała się wyprostować głowę oraz nieco naprzeć na rękę Sameen, żeby ta zabrała dłonie. Co z tego? Nawet gdy ich nie było Eve miała wrażenie, że wciąż tkwiły na jej policzkach.
Chciała dodać, że jeszcze się odezwie, ale nie miała co do tego pewności. Potrzebowała czasu, żeby to wszystko przetrawić i przemyśleć; nie miała jednak pojęcia do jakich wniosków dojdzie, chociaż już teraz wiedziała, że nie będzie jej łatwo. Wystarczyło, że dopóki się nie odwróciła, żeby rzeczywiście ruszyć przed siebie, przez cały czas znów patrzyła na Sam. Nie odrywała od niej wzroku, kiedy brała swój plecak, zarzucała go na ramię i zrobiła dwa kroki do tyłu.
Musiała iść. Nie mogła czekać aż Sameen odjedzie. To byłoby głupie a spacer po miasteczku dobrze jej zrobi.

z/tx2 Sameen Galanis
ODPOWIEDZ