bibliotekarka — Dom Kultury
27 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Dwudziestosiedmioletnia bibliotekarka, marząca o swoim prywatnym księciu na białym koniu. Zupełnie nie pasuje do tego świata i próbuje ułożyć swoje życie na nowo i na swój własny sposób.
#10

outfit, ale załóżmy że ma na nim swoje piękne ciemne włosy

Sky nie liczyła ile dni upłynęło od fatalnej w skutkach nocy. Faktem było jedno to, że stało się, a ona za nic nie mogła pozbyć się ze swojej głowy Richarda Remingtona. Królował w jej snach i w jej myślach, jakby za mało miała na głowie. A on sam, gdyby się o tym dowiedział, obrósłby w piórka jeszcze bardziej, stając się bardziej nieznośnym, niż do tej pory. Odtwarzała w swojej głowie swój pierwszy raz, wspominając wszystko ze szczegółami, bo jednak kiedy wytrzeźwiała, pamięć jej wróciła. A kiedy rozpamiętywała, piła wino, by znów zapomnieć, co swoją drogą mogło ją powoli zaprowadzić do alkoholizmu. Nie mogła przestać myśleć o jego hipnotyzującym spojrzeniu. O tym, jak jednym pocałunkiem zawładnął nią tak, że oddała mu się bez reszty. Był przystojny, tajemniczy, a dla niej cholernie niebezpieczny. Traciła przy nim rozum, dlatego od ich rozstania starała się go unikać jak ognia. Wiedziała, że kiedy znów się spotkają, nie skończy się to dobrze.
Wciąż i wciąż, rozpamiętywała ich wspólną noc, nie obwiniając już żadnego z nich. Stało się i choć żałowała, że straciła tą jedną z cenniejszych rzeczy w swoim życiu, to jednak z biegiem czasu nie potrafiła złościć się ani na siebie, ani na Dicka. Wiedziała, że ich znajomość, dalsza relacja, a nawet związek nie miał prawa bytu. On nie był monogamistą. Zdecydowanie. A zresztą, ona sama nie wiedziała czego chciała. Bała się swoich uczuć i myśli, które codziennie kłębiły się w jej głowie, momentami nie dając jej nawet spać.
Sky zaczęła w końcu żyć własnym życiem. Dick oczywiście towarzyszył jej na każdym kroku, jednak starała się go wypierać ze swojej świadomości. Zdecydowała się nawet na randkę w ciemno. Poznała Daryla – zupełne przeciwieństwo Remingtona. Jednak nie była by sobą, gdyby na swój własny sposób nie pokazała Richardowi, że zapomniała o nim. Wracając z nowo poznanym mężczyzną do domu, postarała się, by doskonale było ją słychać na korytarzu. Stukot jej obcasów i lekko ochrypły śmiech, którego nie dało się pomylić z niczym innym, niósł się echem po ciemnej i pustej klatce schodowej. Liczyła na to, że słyszał. Może i była nieco dziecinna, ale nie chciała, żeby myślał, że siedzi zamknięta w czterech ścianach swojego mieszkania i zalewa się łzami.
Metoda unikania Richarda Remingtona działa przez jakieś dwa tygodnie. Sky zaczynała już myśleć, że wszystko wróci do normy, że w końcu zacznie sobie wszystko układać na nowo. Nie wiedziała nawet jak bardzo się myliła.
Ostatnimi czasy, Sky się nieco przytyło. Niby tylko dwa kilo, których nawet dobrze nie było widać, jednak ona wręcz panicznie bojąc się przytyć, szukała winy w kilogramach zjedzonej ostatnio czekolady i litrach wypitego wina. Dlatego, od jakiegoś czasu biegała rano, jak i wieczorem.
W pewne niedzielny wieczór wracała ze swojej przebieżki, marząc już tylko o prysznicu, kolacji i porządnym ośmiogodzinnym śnie. Weszła do pustego i chłodnego holu, kierując się w stronę wind. Nie liczyła na to, że kogoś spotka. Było późno, większość normalnych ludzi o tej porze zazwyczaj przygotowywała się do snu. Nacisnęła przycisk przywołujący windę i grzecznie czekała na jej przyjazd. Jednak kiedy urządzenie zjechało na dół, a jej wnętrze stanęło przed nią otworem, nie ruszyła się nawet z miejsca. Remingotn! Wiedziała, że jej dobra passa nie będzie trwała długo. Wahała się przez chwilę, czy może jednak nie wejść po schodach, jednak nakazała sobie nie być dzieciakiem. To był tylko jej sąsiad. Przecież nic jej nie zrobi. Jednak, na wspomnienie tych kilku wiadomości, które wysłała mu będąc pod wpływem wypitego wcześniej wina, aż się zaczerwieniła. Nie była wtedy sobą, a to co do niego wtedy pisała przyprawiało ją niemal o zawrót głowy.
Weszła w końcu do środka, osłaniając nieco rękami nagi brzuch i stanęła w drugim kącie windy.
- Dzień dobry. - Rzuciła na powitanie, bo jednak nie była niegrzeczna, a kultura wymagała jakiegoś powitania. Liczyła na to, że te dwa słowa wystarczą za całą konwersację do czasu aż nie dojadą na swoje piętro. Nawet nie wiedziała, jak bardzo się myliła!
– Co zrobiłeś? - Zapytała, łamiąc swoje przyrzeczenie o nieodzywaniu się do niego, kiedy tą małą metalową puszką szarpnęło i zatrzymała się na dobre. Nie było się co dziwić, że posądziła o to Richarda, skoro to on stał przy tych wszystkich przyciskach, jakby był panem światła i miał możliwość wyłączania i włączania go na zmianę.
Jakieś chore fatum, przeznaczenie, albo czysty przypadek sprawił, że w całym budynku wysiadł prąd, a Sky z Dickiem zostali uwięzieni w ciasnym pomieszczeniu. Byli skazani tylko na siebie. A ona po raz kolejny, przebywając z nim w jednym, i do tego ciasnym pomieszczeniu, czuła to dziwne przyciąganie. Tą chemię, która towarzyszyła im już podczas ich pierwszego spotkania. Wcisnęła się więc jeszcze bardziej do swojego kącika, marząc o tym, by awaria naprawdę szybko została naprawiona. Bała się tego, co mogło się wydarzyć, bo czuła, że po ich ostatnim spotkaniu zostało między nimi wiele niedomówień.

Richard Remington
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Tak naprawdę po wypadku Duke’a i przez to objęciu kierownictwa nad jednostką nie miał za wiele czasu dla siebie. Poza szczątkowymi informacjami, które złamały mu serce – najwyraźniej Lorry wyjechała i nie zostawiła do siebie żadnego kontaktu – nic nie zmieniało się w jego nieznośnej rutynie. Miał pracę, która pobudzała jego adrenalinę i sprawiała, że czuł się potrzebny i miał również terapię grupową, na której pomstował na tych wszystkich idiotów, którym się wydawało, że wynurzenia cokolwiek poprawią w ich życiu. Tak, dlatego ćpał, bo nie miał nikogo, kto posłucha o jego dzieciństwie i przytuli, gdy zacznie płakać. Był wręcz zniesmaczony faktem, że ludzie wierzą w takie dyrdymały. Przypominało to dla niego wiarę w świętego Mikołaja, obleśnego grubasa, który przyniesie prezent, gdy będzie się wystarczająco grzecznym. Świetnie, akurat on nie musiał wcale się dobrze zachowywać, by zasłużyć na cokolwiek.
Dobry zegarek, auto, mieszkanie w dobrej okolicy – to wszystko miało metkę starego Remingtona, który robił laskę Netfliksowi chyba, że go tak chciał, ale dzięki temu przynajmniej Richard mógł dalej prowadzić swoje życie bez znaczących zmian. Tak sobie wmawiał, bo jednak wizyty u terapeuty uświadomiły mu, że jest popieprzony i że nie znajdzie raczej odpowiedniej partnerki bez zmiany swojego myślenia. Na to jednak nie miał sił, przyjmując, że porzucenie kokainy to i tak niesamowite wyzwanie, więc wikłał się w coraz bardziej dziwne układy damsko-męskie bądź męsko-męskie (już nie wspominając o mieszanych), ale przynajmniej był czysty.
Osiągnięcie jego życia, normalnie, bo koledzy ze straży znowu zaczęli patrzeć na niego przychylniejszym okiem, a on z wyrzutka, który wiecznie był na bani stał się tym zaufanym kompanem, który mógł nawet wydawać rozkazy. Wprawdzie jeszcze nie doszedł do tego, by przekazywać obowiązki innym, więc musiał ścigać kobiety po drzewach, ale przynajmniej posiadał jakieś śladowe ilości szacunku. Może nawał pracy i tempo życia na poziomie niewyobrażalnie ciężkim dla człowieka, który wciąż zmagał się z narkotykowym głodem sprawiły, że nie myślał wcale o tej dziewicy.
Zresztą, dostał nauczkę na przyszłość i wiedział już, że należy powstrzymać sobie chuć, bo potem robi się niezręcznie nawet na korytarzu, a co dopiero mówić o pralni. Może dlatego cieszył się, że jej unika i że nie widzi tego jak przeżywa utratę czegoś, co dla Dicka było niczym. Niech straci dziecko w czwartym miesiącu to pogadają o traumach. Tak, był skończonym skurwysynem, ale nie umiał jej współczuć czy też pochylać się nad tym, z kim obecnie się spotykała. Z prostego powodu – nie miał szansy tego zanotować, siedząc głównie w jednostce i uzupełniając raporty. Nawet jej smsy kulturalnie zlekceważył, bo tak, też po pijaku zdarzało mu się pisać do byłych i zawsze wstydził się tego rano, więc przynajmniej tego zażenowania jej oszczędził.
Dżentelmen z niego, który na widok jej w windzie nie przewrócił oczami ani też tym razem nie zawiesił na niej swojego wzroku. Był zmęczony, głodny, chciał już napić się drinka i zapomnieć o całym dzisiejszym dniu.
- Hej – odpowiedział na jej przywitanie, czując, że wypadałoby podnieść głowę, więc to zrobił, ale nie był to zapewne najlepszy pomysł, bo pokarało go od razu i światło zgasło, a winda stanęła. Być może dlatego zaczął się śmiać, gdy zadała mu najgłupsze pytanie świata. Co on niby mógł zrobić tej windzie? – Pewnie ją też rozdziewiczyłem i poszła sobie popłakać – odpowiedział wkurzony, bo mogła mu przypisać wszystkie plagi egipskie, ale serio był taki okrutny?
Nie zrobił niczego, by czuła się poniżona, a i tak traktowała go z dystansem i jeszcze naskakiwała na niego, a on był już tym zwyczajnie zmęczony.

Sky Burke
bibliotekarka — Dom Kultury
27 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Dwudziestosiedmioletnia bibliotekarka, marząca o swoim prywatnym księciu na białym koniu. Zupełnie nie pasuje do tego świata i próbuje ułożyć swoje życie na nowo i na swój własny sposób.
A czego innego mógłby się spodziewać, po tym co stało się wtedy? Chyba nie sądził, że brunetka będzie szukała dalszego kontaktu z nim. Że od tamtego wieczoru będą spotykali się regularnie. Sky uważała, że najlepiej będzie, jeśli wrócą do relacji sprzed ich wspólnej nocy – czyli tak naprawdę do mijania się w korytarzu i ewentualnie wymiany uprzejmości na dzień dobry. Już nie chodziło nawet o to, że ją rozdziewiczył. Z tym już dawno zdążyła się pogodzić. Ona sama potrzebował się zdystansować, przemyśleć swoje życie i zaakceptować fakt, że to Dick, a nie ten wymarzony facet pozbawił ją dziewictwa. Trudno. Stało się.
Ona sama ostatnio zapomniała, jak tak naprawdę do tej pory wyglądało jej życie. Pogubiła się i w sumie nie przypominała już dawnej siebie. Tej spokojnej, oczytanej dziewczyny, którą była do tej pory. Ciężko jej było poradzić sobie z nawarstwiającymi się problemami, z natłokiem myśli szalejącym w jej roztrzepanej główce. Zdecydowanie potrzebowała pomocy, jednak ani nie chciała o nią prosić, ani też tym bardziej nie miała nikogo, kto byłby chętny jej tej pomocy udzielić. Nawet jej najlepsze przyjaciółki nie potrafiły jej pomóc i doradzić. Czuła się jak w potrzasku i zaczynała uważać, że jej życie to jeden wielki żart.
Nie sądziła, że Dick będzie... po prostu Dickiem. Że będzie w stosunku do niej nie dość, że oschły, to jeszcze wyjdzie z niego niezły palant. Z drugiej jednak strony, sama do tego doprowadziła, zachowując się w stosunku do niego strasznie głupio. Sama była sobie winna, chociaż przecież wydawało jej się wtedy, że złapali ze sobą nić porozumienia. Że może nawet kiedyś udałoby im się dogadać. A ona tak po prostu zdusiła w zarodku tą kiełkującą relację, jakby była jedną z martwych roślinek w jej mieszkaniu.
Spojrzała na niego szeroko otwierając oczy i rozdziawiając buzię. Ręka ją świerzbiła, tak wielką miała ochotę, żeby chlasnąć go w twarz. Jednak się powstrzymała. Nie chciała jeszcze bardziej zaogniać już i tak napiętej do granic możliwości atmosfery panującej między nimi.
– Nie musisz być złośliwy Dick. - Powiedziała jedynie, szukając w torebce swojego telefonu . Zamiast stać i się z nim kłócić wolała działać. A kiedy go znalazła chciała zadzwonić do administracji budynku, by dowiedzieć się, kiedy usuną usterkę, jednak w tym momencie dostała wiadomość od brata, który mieszkał w tym samym budynku i informował ją o awarii prądu. A to co przeczytała sprawiło, że nieco się spięła.
– Wygląda na to, że jesteśmy na siebie skazani przez kolejne pięć godzin. - Powiedziała, spoglądając na mężczyznę znad rozświetlonego ekranu, odpisując wcześniej bratu, że nic jej nie jest. Nie musiał przecież o wszystkim wiedzieć, a przede wszystkim o tym, że została zamknięta w małym i ciasnym pomieszczeniu z Remingtonem.
- Widzę, że z twoją ręką już lepiej. - Zagaiła, zastanawiając się nad jak najbardziej neutralnym tematem do rozmowy. Nie chciała poruszać żadnych drażliwych kwestii. Nie wiedziała też jednak, czy na rozmowę Dick ma ochotę. Zawsze mógł ją po prostu zignorować.
Była zmęczona i rozdrażniona, zupełnie jak on, jednak starała się być uprzejma, bo może jednak coś z tej ich znajomości dałoby się jednak uratować. Być może jednak nawet na to liczyła, jednak obecna postawa Dicka nieco ją odstraszała.

Richard Remington
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
Może zwyczajnie miał dość tego, że tak naprawdę wszyscy obwiniali go za jakieś chore błędy, a on już i tak miał bogatą kartotekę i nie zamierzał przyjmować kolejnych przewinień. Jasne, przespał się z nią, ale oboje byli dorośli (po jej zachowaniu wątpił) i mieli na to ochotę. Nie zmusił ją, nie jego wina również, że był na tyle ładny, że panienki dostawały jakiejś chorej obsesji na jego widok. Nigdy tego nie pragnął, ba, rzadko sam uganiał się za płcią przeciwną, bo nadal miał złamane serce i wiedział, że to nie jest dobry czas na zawieranie nowych znajomości. Mógł ponieść się chwili, ale nadal pozostawał sobą i nie wiedział, czemu ludziom tak naprawdę trudno to było pojąć. Zupełnie jakby oczekiwali, że za sprawą ich pojawienia się, zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni. Skoro nie zmieniło go dziecko, to trudno było wymagać, że zmieni go jakakolwiek kobieta.
Na raz czy na kilka razy. Nie widział Sky jednak w perspektywie osoby, z którą ma się obojętnie mijać. Skoro coś ich połączyło, to może warto było to sprawdzić, ale dziewczyna okazała się nagle dziwnie niedostępna, a jak już to zdesperowana pod wpływem alkoholu. Będąc mężczyzną (niedomyślnym jak cholera) zupełnie nie mógł objąć rozumem jej zachowania. Może dlatego sukcesywnie się wycofywał, przyjmując, że nie chce kolejnych problemów.
Dokładanie sobie do pieca w sytuacji, gdzie był zagrożony przyjęciem kolejnej dawki było nierozsądne jak cholera, ale co ona wiedziała o uzależnieniu? Widziała w nim nieco zagubionego chłopca z bogatym tatusiem, takiego, którego można ratować, a on nie pragnął wkręcać kolejnej niewinnej dziewczyny w misję ratunkową Richarda Remingtona. Bo znowu skończy skopana na podłodze jak poprzednia. Może i hiperbolizował (w końcu już nie ćpał), ale cienka granica nałogu sprawiała, że wolał mieć się na baczności.
Dlatego nie odpowiedział na jej przytyk o złośliwości, a pozwolił jej robić swoje, podczas gdy on sam skupił się na zdobywaniu kolejnego poziomu w grze z diamentami. Dopiero gdy odezwała się, odłożył kulturalnie telefon i opadł na podłogę. Nie miał żadnej klaustrofobii ani nie bał się ciemności, ale jednak pięć godzin to strasznie długo. Nie wiedział, czy jego żołądek, pęcherz czy inne części ciała to zniosą.
Nie mówiąc już o zszarganej psychice, którą musiał narażać jeszcze bardziej, siląc się na rozmowę. Dlaczego nie chciał? Bo ostatnia wymiana uprzejmości skończyła się zdzieraniem ubrań z tej dziewczyny, a przecież wolał tego uniknąć.
- Tak, zdjęli mi już gips. Musiałem zakończyć zwolnienie, bo komendant uległ wypadkowi – brawo, wypowiedział całe dwa zdania i nie sprawiło mu to wcale takiej trudności, choć nadal doceniał, że nie musi na nią patrzeć i że w całej windzie panuje mrok. – Nie masz jakiejś klaustrofobii, co? – wolał, by nie miała, bo jak znowu skończą z potokiem łez i jego nieporadnym przytulaniem to będzie źle.

Sky Burke
bibliotekarka — Dom Kultury
27 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Dwudziestosiedmioletnia bibliotekarka, marząca o swoim prywatnym księciu na białym koniu. Zupełnie nie pasuje do tego świata i próbuje ułożyć swoje życie na nowo i na swój własny sposób.
To, że Sky zachowała się w stosunku do Dicka wprost karygodnie, a przede wszystkim dziecinnie, uświadomiła sobie niedawno. Dopiero rozmowa z Ronnie dała brunetce sporo domyślenia. Robiła takie głupoty, że aż było jej wstyd, siedząc teraz z nim w ciasnej i ciemnej windzie. Obarczała go winą, traktowała oschle, jakby zrobił jej coś złego, ale przecież nie powiedziała wtedy Nie. Miała ku temu nie jedną okazję, a mimo wszystko poszła z nim na całość. Chciała tego. Więc teraz nie powinna była się dziwić, że traktował ją, tak a nie inaczej. I doskonale zadawała sobie sprawę z tego, że to nie on był winien, a ona. Chciała żeby było inaczej, dlatego teraz próbowała być dla niego miła, ale chyba jednak coś jej nie wychodziło.
- To dobrze. To znaczy... dobrze, że z twoją ręką jest lepiej. - Odpowiedziała krótko, po czym sama też usiadła na podłodze. Stanie pięć godzin jakoś jej się nie uśmiechało, tym bardziej, że miała za sobą dziesięciokilometrowy bieg.
- Nie, nie mam klaustrofobii. - Odpowiedziała, po czym zaczęła grzebać w swojej torebce, a ta faktycznie wyglądała jak taka typowa babska torba bez dna. Zdecydowanie potrzebowała odrobiny światła, aż w końcu z cichym okrzykiem triumfu wyciągnęła z niej małą latarkę, z które od czasu do czasu lubiła korzystać. Sky ustawiła urządzenie między nimi tak, by nie świeciło żadnemu z nich w oczy, ale jednocześnie w taki sposób, by rozjaśniło nieco mrok. Ona sama nie do końca czuła się komfortowo w ciemnościach.
Na tym jednak dziewczyna nie poprzestała. Zaraz wyciągnęła dwa pudełka. W jednym miała swoje surowe warzywa, jako że od niedawna była na diecie, a w drugim kruche cynamonowe ciasteczka domowej roboty.
– Masz ochotę? - Zapytała, wyciągając w jego stronę dłoń z pudełkami. - Ciasteczka robiłam sama. Zaczęłam ostatnio piec i chociaż początki były marne, to teraz idzie mi trochę lepiej. - Wyjaśniła, chociaż nie wiedziała czemu. Richard raczej nie wyglądał na zainteresowanego rozmową z nią, toteż zaraz Sky uśmiechnęła się lekko, by zatuszować swoje zawstydzenie i odstawiła pudełka na podłogę.
Chciała z nim porozmawiać. Przede wszystkim przeprosić za swoje zachowanie i te kretyńskie wiadomości, które do niego wysyłała, jednak nie miała pojęcia w jaki sposób i od czego zacząć. Czuła, że między nimi jest wiele niedomówień i kwestii do wyjaśnienia, bo jednak nie chciała rezygnować z kontaktów z Dickiem. Może niczego więcej miało z nich nie być, ale zdążyła już zauważyć, że mogliby przynajmniej spróbować się zaprzyjaźnić.

Richard Remington
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
komendant — Lorne Bay Fire Station
34 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
komendant straży pożarnej, którego życie prywatne właśnie zaczyna się rozpadać po ujawnieniu jego dawnych grzeszków pod wpływem narkotyków
To nie było tak, że był do niej źle nastawiony. On po prostu tak traktował wszystkich ludzi i nigdy nikt nie zgłaszał z tego powodu reklamacji. Może z powodu kasy, którą miał, a może z powodu tego, że ładnym się więcej wybacza, ale do swojego czasu był osobą, która mogła pozwolić sobie na absolutnie wszystko. Przez to jego wybujałe ego wzbiło się ponad niebiosa i teraz trudno było zaliczyć epicki upadek. A czuł się tak za każdym razem, gdy wracał z terapii do domu i uświadamiał sobie, że dalej jest smutnym przykładem człowieka bez absolutnie krztyny charakteru, pasji czy zainteresowań.
Oprócz bicia w klatce nie robił nic szczególnego, ale czy napierdalanie się z kumplem można było nazwać specjalnym hobby? Szczerze wątpił. Nic więc dziwnego, że dobrnął do etapu, że wyżywał się na kim popadnie, a że akurat trafiło na Sky? Powinien czuć się winnym, ale nadal był żałośnie sobą i jedyne na co go było stać to kurtuazyjna rozmowa z nią w windzie.
Przynajmniej na razie, metoda małych kroków tutaj powinna zadziałać cuda.
Albo zepsuta winda na pięć długich godzin. Gdyby nie był taki długi, to wyłożyłby się i najchętniej zasnął.
- Nie mam chyba wyjścia. Dzięki, że pytasz - obserwował ją i miał dziwne skojarzenie ze starą ciotką, która też tak grzebała w torebce i zmuszała go do jedzenia różnych, zwykle bardzo nieświeżych cukierków. Dziwaczne połączenie, jeśli wziąć pod uwagę fakt, że nadal pamiętał ją nagą.
Teraz zaś z ciasteczkami i w świetle kiepskiej latarki wyglądała jeszcze lepiej niż wtedy.
- To mówisz, że bez marihuany? - upewnił się i ugryzł jedno. - Byłem uzależniony i raczej nie powinienem brać niczego takiego - wyjaśnił od niechcenia, może to nie był najlepszy temat do rozmów, ale wreszcie przestawał przed nią grać i otwierał się na tyle, by dowiedziała się o nim czegoś więcej.
Owszem, normalni ludzie zaczęliby rozmowę od ulubionych dań i kolorów, ale Richard nie miał nic wspólnego z tymi idiotami, którzy mianowali się zwykłymi obywatelami. Nie znosił wręcz tej szarzyzny i zrobiłby wiele, by pokazać, że jest więcej wart. Z tym, że zazwyczaj okazywało się, że jest żałośnie identyczny. Może dlatego był ciągle zirytowany? A może tak miało wyglądać całe jego życie bez kokainy?

Sky Burke
bibliotekarka — Dom Kultury
27 yo — 160 cm
Awatar użytkownika
about
Dwudziestosiedmioletnia bibliotekarka, marząca o swoim prywatnym księciu na białym koniu. Zupełnie nie pasuje do tego świata i próbuje ułożyć swoje życie na nowo i na swój własny sposób.
Richard na pewno byłby nieźle zdziwiony, gdyby Sky powiedziała mu, że w nosie ma to, czy jest bogaty, czy też przystojny. Ona nie patrzyła na ludzi pod takim kątem. Dla niej, liczyło się to, co człowiek miał w głowie i czy potrafił z tego korzystać. Dla niej, jako intelektualistki i marzycielki, najważniejsza była inteligencja i mądrość. To, żeby człowiek nie bał się rozmawiać z kimś innym na wszystkie tematy. Samej czasami jej to nie wychodziło, szczególnie z Dickiem, bo gdyby było inaczej, ta krępująca sytuacja w windzie nigdy nie miałaby miejsca. Jednak brunetka naprawdę się starała. To nie była jej wina, że Remington od samego początku działał na nią w zupełnie inny sposób. Że przy nim traciła wręcz rozum i zdrowy rozsądek, zamieniając się w kogoś zupełnie innego, kto paplał głupoty i robił rzeczy, których normalnie przez własną nieśmiałość nigdy by nie uczynił. Sky bała się tego trochę, bo nie miała pojęcia z czym to jest związane, i co ten siedzący obok niej mężczyzna w sobie ma, że działa na nią w taki sposób. Faktem było jednak to, że ją fascynował, że sprawiał, iż chciała poznać go lepiej, dotrzeć do niego w jakiś sposób i być obecną w jego życiu. Obojętnie na jakich zasadach. Tego jednak, nie miała zamiaru mu mówić. Było na to zdecydowanie za wcześnie, a i miejsce nie było zbyt odpowiednie do takich zwierzeń.
– Nie chcesz wiedzieć, jak długo walczyłam z tymi ciastkami. - Zaczęła paplać, patrząc jak bierze jedno do ręki. Nie wiedziała, czy w końcu zaczęła się rozluźniać, bo Dick nie był już taki szorstki jak na początku, czy dlatego że latarka nieco rozjaśniła panujący w windzie mrok. - Spaliłam chyba trzy blachy, a potem kilka dni... - Podjęła na nowo temat, ale zaraz umilkła, patrząc na Dicka. - Z marihuaną? - Zapytała szczerze zdziwiona.- W życiu nie zapaliłam papierosa, a ty mi tu z marihuaną wyjeżdżasz. - Zażartowała lekko, po czym spoważniała, słysząc padające z jego ust wyznanie. Zaskoczył ją i to bardzo. Doskonale było to widać na jej ładnej buzi, nawet w lekkim półmroku, w którym się znajdowali. Sky zaczęła się zastanawiać, czy zrobił to nieświadomie, czy po prostu chciał, żeby o tym wiedziała. Początkowo nie wiedziała, co ma powiedzieć. Sięgnęła w zamyśleniu po jedną ze swoich marchewek i odgryzła mały kawałek. Zastanawiające było to, że Daryl ostatnio wyznał jej podobną rzecz i nie wiedziała, czy to ona przyciąga do siebie takich mężczyzn, czy to zwykły zbieg okoliczności. Nie miała jednak zamiaru mówić o tym Richardowi. Aż taka durna nie była.
– Nie wiedziałam o tym. - Powiedziała w końcu i może głupio to zabrzmiało, bo skąd mogłaby wiedzieć. Przecież Dick nie miał tego wypisanego na czole. - Ale... teraz już jest lepiej? Chodzisz na jakąś terapię? - Zapytała, chociaż nie wiedziała, jak powinna z nim o tym rozmawiać i czy w ogóle powinna. Uzależnienia to był dość trudny temat, jednak skoro to on zaczął, brunetka stwierdziła, że może chciał podzielić się z nią tak istotnym szczegółem ze swojego życia.

Richard Remington
sumienny żółwik
BlackSwan90#4142
ODPOWIEDZ