34 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Obawy to zwykle przebłyski tego, co podpowiada podświadomość. Znacznie bardziej wyczulona na to, co się dzieje dookoła. Na te drobne niuanse i nieprawidłowości. Na ukradkowe spojrzenia posyłane w stronę innych. Na to, jak (chociaż pewnie bardzo się starał nie oglądać przy Bev za innymi facetami, a nawet gdy to robił zwyczajnie sądziła, że z takiego samego powodu z jakiego ona oglądała się za kobietami – żeby się porównać, sprawdzić czy wszystko jest ok czy może powinna nad czymś popracować) spoglądał za tymi mijanymi na ulicy mężczyznami. Zwłaszcza za tymi młodszymi. Trzecie oko zarejestrowało.

- Nie przesadzaj misiaczku. – pogładziła go po brzusiu. Przyciszyła nieco głos: – zintensyfikujemy trochę wieczorną gimnastykę i nie będzie źle.- znaczącą uniosła brwi i zaczęła chicholić. Starała się tego nie robić, bo to było niegrzeczne, nachalne i ogólnie rubaszne, że aż fuj, ale tym razem nie mogła się powstrzymać. Bo byli sami. Niechby tylko ktoś na spotkaniu wspomniał głośno coś o seksie albo zażartował w taki sposób – zjechałaby go gromowładnym spojrzeniem i przywołała do porządku. W końcu, kto wiedział czy nie słuchały tego dzieci. Pod tym względem była bardzo konserwatywna i konsekwentna. Tematy tabu wymagały odpowiedniego podejścia. Najchętniej obejścia.

No dobrze, małe rocznice, czasem je wymyślała i co z tego? Brzmiały romantycznie, a ona kochała żyć w tym ich idealnym romansie pełnym różowych róż, czerwonych serduszek i całego walentynkowego kiczu. Było jej z tym dobrze. Wesoło. Nie myślała o tym, co zaprzątało jej głowę. O małych różowych rączkach, które chętnie by całowała cały dzień nucąc najpiękniejsze kołysanki, jakie przed snem nuciła jej i Kimberly, matka.

Lubiła zapach jego tytoniowej skóry, ale żart z fajkami w trumnie ją rozjuszał troszeczkę. Takich rzeczy nie godziło się wrzucać do trumny, To jak dać hazardziście karty, albo alkoholikowi flaszkę. Pogrzeby to było smutne i doniosłe wydarzenie. Nie przeżyłaby zresztą, gdyby coś mu się stało i musiałaby go chować. Takie myśli napełniały ją smutkiem i ilekroć ten temat wypływał wrażliwość Bev wyciskała z niej łzy, chociaż robiła to w ukryciu i niezauważenie. Jeszcze jej na tym chyba nie przyłapał. Chyba, że wiedział, ale z racji tego, że nie wiedział co z tym robić pozwolił jej mieć swoją tajemnicę i nie ciągnął za język ani w takich chwilach się nie wychylał.
- Już prędzej past do zębów. – poprawiła go wesoło. Problem próchnicy był wiecznie aktualny i nawet jeśli przestały by w tym brać udział cukry, to i tak miałaby co robić. Zanurzyła usta w winie i wypiła łyk, po czym zajęła się znikaniem makaronu, między czasie rozmawiając z mężem.

- Opowiesz mi coś więcej o twojej ostatniej sprawie? – w trakcie jej trwania nie chciała nachalnie wypytywać, ale skoro dobiegła końca i zakończyła się sukcesem chyba teraz mógł coś więcej powiedzieć. Zawsze lubiła takie kryminalne historie.

Harvey Winston
powitalny kokos
nie powiem
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Naprawdę bardzo się starał w najmniejszy nawet sposób nie zdradzić swoich preferencji, ale czasem nie umiał zapanować nad odruchami. Na przykład na plaży, gdy dookoła pełno było mężczyzn, którzy mogliby robić za modela Davida dla Michała Anioła. Czasem oczy same wędrowały za jakimś przystojniakiem, czasem nawet łapał zawieszkę i musiała go wtedy trącić łokciem, żeby się ogarnął. jednak takie sytuacje mimo wszystko nie zdarzały się jakoś nagminnie, bo naprawdę zwykle starał się nawet przed samym sobą ukrywać swoje pragnienia. Najczęściej funkcjonował zupełnie normalnie i świetnie sobie radził ukrywając swoje prawdziwe "ja" głęboko pod hetero-maską, ale wystarczyło, że w jego najbliższym otoczeniu pojawiła się ta jedna osoba i wszystko w jego głowie wywracało się do góry nogami.

- Da się jeszcze bardziej? - zapytał unosząc brew. - Kochanie, ja juz nie mam osiemnastu lat. Chcesz mnie wykończyć? - dodał z lekkim rozbawieniem. Mówił jak zdziadziały emeryt, a przecież ledwie ledwie dobijał do czterdziestki. Cóż, nie jeden osiemnastolatek mógłby mu pozazdrościć, a z całą pewnością zazdrościło mu wielu jego równolatków. Szczególnie takiej pięknej żony, której wdzięków z wiadomych przyczyn nie umiał z pełni docenić. Miał świadomość jej piękna, ślepy nie był, no i mimo wszystko schlebiało mu, gdy szli ulicą i Beverly skupiała na sobie całą męską uwagę. Bo Harvey był trochę jak próżny chłopiec, który chciał mieć najlepszą, najdroższą zabawkę nie po to, by się nia bawić, ale żeby wzbudzić zazdrość wśród kolegów.

Oczywiście, że ten dupek nie mial pojęcia, że swoimi głupimi docinkami doprowadzał ją do łez, bo gdyby wiedział, to w życiu by tego nie powtórzył. Nienawidził się za każdym razem, gdy z jakiegoś powodu płakała, a on nie umiał jej pocieszyć. Jeszcze gorsze było, gdy płakała przez niego.
- Nie, nie, nie. Im więcej słodyczy a im mniej pasty, tym więcej szczerbatych buziek w Twoim gabinecie - wzdrygnął się i przełknął głośno ślinę, która na samą myśl o dentyście napłynęła mu do ust. Po co w ogóle poruszył ten temat?! Az upił dużego łyka wina

- To bya duga, zahmathana awea o gube miliony - mruknął z ustami pełnymi makaronu. Przełknął głośno i popił winem. - W skrócie: jedna firma pracowała nad jakąś super hiper innowacją. Dzień przed premierą ich konkurencja wypuściła identyczny produkt. No i oskarżyli ich o szpiegostwo przemysłowe. Wiesz, dowodów praktycznie żadnych, ale produkt był w stu procentach identyczny, więc nie było mowy o przypadku. No ale znalazłem punkt zaczepienia i jakoś poszło - dodał z wyraźną nutką dumy w głosie. Długie miesiące ciężkiej pracy popłaciły, kancelaria znowu zyskała, a na ich koncie przybyło kilka zer.

- Wymyśliłaś, gdzie pójdziemy? - zapytał napychając do ust kolejną porcję makaronu brudząc sobie brodę pysznym sosem. - No chyba, że wolisz zostać i poszukać czegoś na Netflix

Beverly Winston
ambitny krab
Harvey Winston
34 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Oj, Harvey nie udawaj staruszka. Znam cię aż za dobrze i nie uda ci się mnie oszukać. – pogroziła mu paluszkiem. Wszystko w żartobliwym tonie. Nastrój miała wyborny.
Nie ma mowy. Nie wykręci się jej bólem pleców czy za pomocą innego fortelu. Beverly załapała romantyczny nastrój i z całą pewnością, z zacięciem namolnego natręta będzie się starała zaciągnąć go do łóżka i to nie dlatego, że był już tak stary, że potrzebował snu jak niemowlę.
- Poza tym, myślę, że akurat niejeden osiemnastolatek mógłby się od ciebie wiele nauczyć i ci wiele pozazdrościć. – pokiwała głową w geście zapewnienia. Po czym nawinęła makaron na widelec i podsunęła mu do ust. Kokietowała go z całą pewnością i nie wyglądało to, jakby faktycznie miała chęć, a przede wszystkim głowę do wybierania kina, teatru czy seansu na Netflixie. Właściwie było by jej wszystko jedno co by leciało w tle, gdyby jej pan-mąż wyraził nią zainteresowanie. Czuła się szczęśliwa, gdy czuła się szczęśliwa – czuła się piękna. Gdy czuła się piękna – miała chęć na igraszki.

- Mój dzielny i zapobiegliwy mężczyzna. – czuła, że to ten moment, gdy musi go pochwalić. Wykazał się niebywałą wręcz odwagą, by sam zacząć temat, którego unikał niczym diabeł święconej wody i Bev była naprawdę z niego dumna. Wiedziała, że takie rozmowy kosztują go dużo. Zastanawiała się czasem… nie chciała się nawet zastanawiać czy bywa częścią jego koszmarów. Doceniała te drobne oznaki zainteresowania jej zawodowymi sprawami i jego zaangażowanie. To było naprawdę budujące, że pomimo swoich fobii potrafił je przełamywać, okazując jej tym samym szacunek i uznanie. To było dla niej bardzo ważne. Lubiła swoją pracę i była z niej dumna. Starała się nie nawijać przy nim o szóstkach, zalążkach ósemek i wędzidełkach, żeby go nie traumatyzować bardziej. Tym bardziej go uwielbiała za oddanie i miłość, którą okazywał jej na każdym kroku między innymi właśnie przez te drobiazgi.
- Bardzo cię kocham, wiesz o tym, prawda? – była pogodna. Magia tego wieczoru, fakt, że spędzała go z ukochanym. Jego ciepłe słowa, może ten drobny zalążek pulsujący gdzieś z tyłu głowy, że może wkrótce będzie ich troje… Bev odczuwała radość i spokój. Przez ich dom przelewała się harmonia i spokój. Nie przyszło by jej przez myśl, że teraz ktoś mógłby myśleć o jej Harveyu w takich samych kategoriach jak ona.

Słuchała z zainteresowaniem i wypiekami na policzkach o jego zmaganiach z grubymi rekinami. Prawo było dla niej prawie tak skomplikowane jak prowadzenie auta. Wielokrotnie musiał jej wyjaśniać te zawiłe kwestie, a ona zawsze słuchała go z wypiekami na policzkach, jakby opowiadał jakąś niesamowitą historię. Tym razem też nie było inaczej. Przytakiwała, okazywała zdziwienie czy wręcz niedowierzanie, by potem dojść do tego punktu zrozumienia.
- Podziwiam cię. – skomentowała po chwili. - To wszystko brzmiało tak niezwykle i skomplikowanie, a ty ot,tak i znalazłeś w tym wszystkim rozwiązanie. I jeszcze udało ci się przekonać sędziego. – była z niego dumna. Uniosła kieliszek i wygłosiła toast -Za najwspanialszego prawnika w Lorne Bay, ba, w całej Australii – stuknęła kieliszek z kieliszkiem Winstona i wypiła za jego sukces. Nie piła dużo. Właściwie maczała dzióbka z wiadomych względów.

Chwyciła za serwetkę i otarła sos z brody Harveya. Tak nieporadnie wyglądał właśnie teraz. Rozczulał ją ten widok.
- Chyba jestem za bardzo zmęczona, żeby gdzieś wychodzić. – spojrzała na męża przepraszająco. Ziewnęła i przetarła oczy, jak zwykle miała w zwyczaju, gdy jej już było spieszno do łóżka… i to wcale nie po to, żeby odespać zmęczenie, tylko żeby się jeszcze bardziej zmęczyć.

Harvey Winston
powitalny kokos
nie powiem
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Masz rację - uśmiechnął się. Och gdyby tylko wiedziała, że oszukiwał ją przez całe ich wspólne życie. I to oszukiwał w ten najgorszy sposób perfidnie prosto w oczy. I nie były to niewinne kłamstewka typu "pieczeń wcale nie była za sucha", albo "ładnie Ci w tej sukience, chodźmy już do kasy". Był świetnym kłamcą i naprawdę gdyby bardzo nie chciał iść z nią do łóżka z łatwością wcisnąłby jej jakiś kit, przecież robił to nie raz przez ostatnie dziesięć lat. No ale w końcu to była też część jego pracy. Umiał kłamać bez zająknięcia, nawet mu powieka nie drgała. Kochał ją, tego udawać nie musiał, ale nigdy nie nie pragnął jej tak jakby tego chciała.
Parsknął śmiechem w swój kieliszek.
- Może powinienem napisać poradnik dla osiemnastolatków? - zapytał żartobliwie i z ochotą pochłonął podstawiony mu pod nos makaron. Bo czego niby mógł nauczyć małolatów? Już to widział oczyma wyobraźni: "Rozdział pierwszy - jak uprawiać seks, żeby kolega z łóżka obok nie usłyszał". Albo "1001 sposobów, jak uniknąć seksu z żoną." Z drugiej strony, podrozdział o tym, jak zmęczyć żonę samą grą wstępną, by nie chciała nic więcej pewnie niejedna kobieta podstawiłaby swoim facetom pod nos, żeby się podszkolili, bo w tym akurat naprawdę był niezły. No ale co sie dziwić, skoro uczył się od najlepszych na różnych Tubach dla dorosłych. Ale przecież nie zawsze tak było. Chyba Beverly pamięta jeszcze ich pierwszy raz. A może wymazała to z pamięci? Bo choć nie była jego pierwszą, to zdecydowanie był wtedy jeszcze zielony w te klocki. To dla niej nauczył się tych wszystkich magicznych sztuczek.

Do póki nie rozmawiali o wiertłach, borowaniu, wyrywaniu i znieczulaniu, do póty temat okołodentystyczny był w miarę bezpieczny, choć nieco niekomfortowy. Bev dobrze wiedziała, że gdyby naprawdę chciała go do czegoś zmusić, wystarczyłoby, żeby posadziła go w poczekalni przed swoim gabinetem, a zgodziłby się na wszystko. A gdyby udało jej się posadzić go na fotelu dentystycznym bez oporu oddałby nerkę. Albo nawet dwie. O ile najpierw by nie stracił przytomności. Harvey potrzebował naprawdę końskiej dawki podtlenku azotu, żeby dać sobie zajrzeć do paszczy. Zabranie go na zwykłą wizytę kontrolną z piaskowaniem to jak walka z przedszkolakiem.
Owszem, czasem mu się śniła w ten okropny sposób, ale na szczęście było to tak rzadko, że nie miało to większego wpływu na ich relację. Może dlatego, że to nie ona leczyła jego zęby?
- Ja Ciebie też. Nigdy o tym nie zapominaj - odpowiedział jej poważniejąc. Cokolwiek by się nie działo, Bev już na zawsze będzie w jego sercu. Po tylu latach razem nie dało się uniknąć tak silnego uczucia. Musiałby być psychopatą, by nie czuć do niej kompletnie nic.

- Oj nie ot tak, nie ot tak. To było naprawdę skomplikowane i czasochłonne. Zresztą sama widziałaś - mruknął. Wracał wtedy naprawdę wypompowany i kompletnie zmęczony. Kilka pierwszych tygodni pracy nad sprawą prawie nie rozmawiali, bo gdy wracał późno od razu zasypiał tam, gdzie usiadł. Mało brakowało, a poddałby się, bo sprawa wydawała mu się beznadziejna. Ale znalazł punkt zaczepienia i wszystko sie poukładało.
- Tak, za mojego ojca - zażartował wznosząc z nią kolejny toast. Gdyby Winston Senior usłyszał jej słowa, szybko sprawdziłby ją do parteru. Harv nie czuł się najlepszy. Nie był skromnisiem, wiedział, ze jest dobry, ale nigdy nie określiłby się mianem najlepszego. No przynajmniej nie do póki jego ojciec żył. Zawsze czuł do niego dystans i szacunek.

Nadstawił brodę z uśmiechem, by wytarła mu ten nieszczęsny sos, a potem z każdym słowem Beverly jego uśmiech powoli gasł.
- Myślałem, że chcesz uczcić jakoś specjalnie tę naszą małą rocznicę - odparł dolewając sobie wina do kieliszka. W przeciwieństwie do niej musiał się napić. Im więcej wypije, tym łatwiej będzie mu grać w jej grę. Bo dobrze znał tę jej zagrywkę. Mógłby jej odpowiedzieć, żeby poszła się położyć sama, a on przyjdzie później, ale wiedział, że to było bezcelowe, bo zaraz wymyśliłaby cos innego.

Beverly Winston
ambitny krab
Harvey Winston
34 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Oczywiście, że miała rację. Uśmiechnęła się dobrotliwie. Niech się Harvey modli o to, żeby nie odkryła tych jego kłamstewek, które wydawały mu się takie niewinne. Wtedy ciężej będzie pobłażliwie potraktować, te znacznie większego kalibru i przymknąć na nie oko. Bev była zaborcza, jakby podświadomie czuła ciągle to zagrożenie, że ktoś jej tego Harveya zabierze. Może na co dzień tego aż tak nie okazywała, ale te wszystkie drobnostki do tego się właśnie sprowadzały. Delikatne pieszczoty, wygładzenie zagięć koszuli, poklepanie po ramieniu, buziaczek tu, przytulasek tam. Jakby czuła nieustanną potrzebę zaznaczania swojego terenu, a przecież nie udało jej się przez te ostatnie 10 lat na niczym go przyłapać. Na żadnej zdradzie, albo chociaż cieniu podejrzeń o niewłaściwe zachowanie.
To, że czasem pozwalała mu się zwodzić – robiła tylko dlatego, że sama też potrzebowała mieć kilka tajemnic. Większych podtekstów było brak.

- Kotku, bo mi się jeszcze zachłyśniesz. – zaniepokoiła się tym,co się przed chwilą stało. Wstała gotowa do ratunku, żeby go klepnąć w plecy czy jakoś tak? - i zostanę młodą wdową. – gdy sytuacja została opanowana wróciła na swoje miejsce.
- Zdecydowanie powinieneś. – co o niej można by powiedzieć – wspierała go we wszystkim. Nawet w rzeczach, z którymi nie do końca się zgadzała. Był jej mężem i zawsze stawała za nim murem. Najwyżej potem, w zaciszu czterech ścian dociekała dlaczego postąpił tak, a nie inaczej. Mógł jej unikać w łóżku, ale od rozmowy nigdy się nie wymigał. Bev lubiła sobie pogadać. Całkiem sporo plotkowała z matkami, które przyprowadzały dzieci do jej gabinetu, a gdyby nie to – zagadałaby go na amen.

Och, ich pierwszy raz. Pewnie, że pamięta. Wygoniła współlokatorkę na całą noc do kina. Dobrze, że weszły te maratony. Jakiś weekendowy wieczór w akademiku. Do pokoju dochodziły dźwięki imprezy, która miała miejsce jakieś piętro wyżej. To było naprawdę urocze, że był taki niedoświadczony. W sumie sama nie była jakoś specjalnie obyta w te sprawy, ale ciągnęło ją do seksu od wczesnych lat. Nie zrażała się niepowodzeniami. Doceniała jego starania i po latach przyznałaby, że dobrze wybrała, bo mąż o nią dbał. Dbał o to, żeby nie musiała szlajać się po nocnych klubach i szukać szczęścia z przygodnymi facetami na mieście. Nawet jak ją czasem tak przerobił, że ululał zanim zdążyła dobrać się do jego spodni, to i tak czuła się spełniona jako kochanka i jako żona. W ich szczęśliwym domku Barbie brakowało tylko małego, różowiutkiego, płaczliwego Winstona.

Znając jego fobię – nie odważyłaby się go leczyć. Chociaż ciężko jej było powstrzymać się, żeby nie sprawdzić, czy jej koleżanka dobrze się zajęła ząbkami jej męża. Co prawda czasem, jak się całowali nie mogła się powstrzymać, żeby nie badać struktury jego zębów z użyciem języka i wtedy absolutnie nie miało to wiele wspólnego z całowaniem… zawsze przyłapana na tej próbie – chciała zapaść się pod ziemię. To naprawdę bywało silniejsze od niej...

- Przypomnij mi o tym. – zawadiacko uniosła podbródek. Skoro on ją też, to najwyższy czas jej to okazać, skoro był tylko bliski deklaracji o kochaniu. Podstępne to było. Chyba nie dlatego, że jak ostatnio jej powiedział „kocham”, zajęci byli tym kochaniem, dopóki łaskawie nie pozwoliła mu iść spać z poczuciem winy, że nie wyśpi się do pracy.

Widziała to jego zmęczenie. Martwiła się o niego. Bała się, że wpędzi go to w jakąś chorobę. Tym bardziej, że Harv (nie zależnie od tego za jak dobrego kłamcę się miał) przeżywał to wszystko i brał do siebie. Widziała jak jest mu źle z kilkoma kłamstwami, albo działaniami, z którymi osobiście się nie zgadzał, a były wymagane dla lepszych rokowań sprawcy. Z ulgą przyjęła wiadomość, że to się skończyło i będą mogli wrócić do swojego spokojnego życia w ich wspólnym azylu.

- Nie bądź taki skromny. Z całym szacunkiem dla twojego ojca – jesteś najlepszy. – nie był takim bucem, a to już o czymś świadczyło. Oczywiście nigdy tego jawnie nie powiedziała, bo nie chciała mu robić przykrości. - W końcu też ma w tym swoje zasługi. – dodała, żeby nie czuł się przez nią w jakiś sposób pominięty.

– Chcę, ale tak ciężko pracowałeś. Nie mam sumienia cię wymęczyć na mieście. – pogładziła go po policzku. W domyśle – bo zmęczysz się za bardzo zanim przejdziemy do deseru, a chciałabym mieć z ciebie jeszcze chociaż odrobinę pożytku.

Zapewne coś by wymyśliła. Łącznie z zawinięciem się wstążką i zawiązaniem kokardki. Byłaby do tego zdolna. Chyba nawet kiedyś dostał taki prezent. Na 30 urodziny? Po tym jak wszyscy znajomi poszli do domu. Jaka była zmęczona. Dopóki nie przyszedł do łóżka i nie znalazł swojego prezentu-niespodzianki. Wtedy już na 100% się utwierdził, że "jestem taka zmęczona", to blef godny pokerzysty i bywała wtedy niewyżyta.

Harvey Winston
powitalny kokos
nie powiem
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Bo przez ostatnie dziesięć lat nie miała na czym go przyłapać. Był grzecznym mężem, a w towarzystwie Beverly pilnował się, by nawet za głośno nie myśleć o grzesznych rzeczach. Nawet porno oglądał z daleka od niej, a potem dokładnie czyścił ślady zbrodni. Beverly była po prostu przewrażliwiona. Ale tak to jest, bo gdy wszystko jest zbyt idealne, to na siłę szuka się dziury w całym. To juz prędzej Harvey miał powody do obaw, bo gdy wychodzili razem na miasto, to za nią oglądali się faceci. Czy był zazdrosny? Owszem. Bo mimo wszystko nie chciał się nią z nikim dzielić. Naprawdę ją kochał.
- Młodą, piękną i bogatą wdową. Szybko znalazłabyś sobie innego. Młodszego, z większym interesem - zażartował. Tylko jaki interes dokładniej miał na myśli? Większą kancelarię? Bo ani na jedno, ani na drugie nie mógł narzekać, choć i w jednym przypadku i w drugim zawsze mogłoby być lepiej. W każdym razie Bev nigdy nie narzekała, więc chyba nie musiał mieć kompleksów.

Harvey naprawdę nie chciał mieć dzieci. Świetnie się dogadywał z bratanicą i siostrzenicą Bev, był super wujkiem, który zawsze kupował najlepsze prezenty, ale czy byłby równie dobrym ojcem? Nigdy nie zajmował się dzieciakami na dłuższą metę, a po kilku godzinach zaczynał mieć dość. Poza tym... Harvey czasem o tym myślał, a jego zboczenie zawodowe kazało mu rozważać wszystkie możliwe scenariusze. Jeden z tych czarnych scenariuszy rozważał rozwód. I co wtedy z dzieckiem? Czy gdyby Beverly odkryła prawdę i odeszła, pozwoliłaby mu widywać się z malcem? Jaki by dał mu przykład? Ten scenariusz, jak i wiele innych był mało prawdopodobny, ale nawet jeśli istniał niewielki procent szans, to po co ryzykować dobrem dziecka?

Zawsze bawiło go, gdy organoleptycznie próbowała skontrolować mu uzębienie, szczególnie, gdy robiła to po jego wizycie w gabinecie. Żartobliwie pytał wtedy, czy gdy pójdzie do proktologa, to tez będzie chciała skontrolować jego pracę. Nie miał jej tego za złe, wiedział, ze to jej zboczenie zawodowe. On też często psuł zabawę, gdy oglądali jakiś film czy serial z wątkiem prawniczym, bo nie umiał się powstrzymać od komentarzy. Każdy miał jakiegoś bzika.

- Kocham Cię, kochanie ty moje najukochańsze - wydziubdział do niej przez zaciśnięte zęby, jak to się czasem szczebiocze do bobasów i pochylił się nad stołem, by cmoknąć ją w usta. No przecież przypominal jej o tym na każdym kroku! Może nie mówił jej co chwilę głośno, że ją kochał, bo uważał, że wtedy straciłoby to swój wydźwięk, ale z całą pewnością robił to znacznie częściej, niż inni faceci z podobnym stażem małżeńskim. No i robił całą masę innych rzeczy, które robi się dla swojej ukochanej... Wysyłał jej kwiaty z uroczym liścikiem, zawsze otwierał jej drzwi samochodu, odsuwał krzesło przy stole i przepuszczał w drzwiach, całował na dzień dobry i na dobranoc.

- To ja jestem zmęczony, czy Ty? Bo już się pogubiłem - uśmiechnął się przesłodko nabierając na widelec ostatnią porcję makaronu. No i się wkopała.
- Nie musimy wychodzić, skoro nie chcesz, ale mogłaś powiedzieć zanim się odstawiłem - mruknął niby to z wyrzutem, ale uśmiech błąkający się na jego ustach zdradzał, że wcale nie ma żalu. Zszedłby na kolację w szlafroku (albo bez) i miałaby jeden krok z głowy, ale skoro chciała grać to grzecznie grał. Popił winem ostatni kęs i wstał od stołu.
- Skoro jesteś TAK BARDZO zmęczona... - podszedł do Beverly od tyłu i pochylił się nad nią - to idź na górę. Ja pozmywam i ogarnę po tej pysznej kolacji... A potem przyjdę i... może zrobię Ci masaż? Skoro jesteś TAK BARDZO zmęczona - zaproponował niemal szepcząc jej do ucha. Chciał dać jej chwilę, żeby się przygotowała. I chciał dać chwilę sobie. Musiał wprawić się w nastrój do figli, a dziś chyba nie powinien mieć z tym większych trudności.


Beverly Winston
ambitny krab
Harvey Winston
34 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Głupio gadasz, wiesz? – zganiła go za młodszego i z większym interesem. To jakoś nie szło ze sobą w parze. Głupociło się Harvusiowi w głowie i sama zaczęła się zastanawiać skąd mu takie myśli po głowie chodzić zaczynają.
- Bo zacznę podejrzewać, że masz na oku inną, młodszą i z większymi… perspektywami. – riposty miała cięte, chociaż nie nadużywała ich zwłaszcza na mężu. Insynuacje o młodszych były niepokojące. Był mężczyzną sukcesu. Zarabiał sporo. Miał wszystko, o czym mógłby zamarzyć. Może faktycznie – w ich domu brakowało dziecka, które by to wszystko scaliło i scementowało. Przez chwilę zaczęła się zastanawiać czy Harv przypadkiem nie to jej chciał jakoś dać do zrozumienia. Zakomunikować w sposób, żeby jednak nie czuła presji. To był z całą pewnością brakujący element szczęśliwej, rodzinnej układanki. Nie wiedziała co prawda czy faktycznie są na takie zmiany gotowi. Uważała, że jej zegar zaczyna już tykać coraz głośniej dając do zrozumienia, że jak przeoczy ten właściwy moment pozostaną sami ze sobą i jak inne bezdzietne pary będą niańczyć jakiegoś psa albo kota i w rozmowach ze zwierzakiem o sobie mówić „tata” i „mama”. Nie wiedziała, czy taka wizja była bardziej zabawnie żartobliwa czy przerażająco smutna. Przyjrzała się też mężowi bardziej krytycznym wzrokiem stwierdzając, że nadal jest przystojny. Może z wiekiem nawet bardziej atrakcyjny. Obyty w towarzystwie i gadce. To mogłoby się młodym dziewczynom podobać. A kryzys wieku średniego majaczył gdzieś na horyzoncie. Objawiał się takim gadaniem? Czy zaczynał od zakupu jakiegoś gadżetu? Nowego auta? Podróży służbowej? Tym stwierdzeniem nieco podkopał jej pewność siebie. Czy ona jeszcze faktycznie go znała czy powinna poświęcić mu więcej uwagi na to, by zacząć poznawać go na nowo?

Pytanie o proktologa sprawiało, że przybierała minę obrażonej dziewczynki, która ma zamiar tupnąć nóżką zanim obrażona pójdzie usiąść w kącie. Wywijała usta w dzióbek i wypuszczała powietrze z policzków. Wyglądała zabawnie. Stwierdzała wtedy, że oj tak, to było od niej silniejsze i gdyby tak nie panikował na widok stomatologicznego lusterka, to z całą pewnością nie musiała by tego robić. Pewnie kłamała, bo to wyglądało na odruch, który był od niej silniejszy. Z resztą właśnie, w podobnych sytuacjach, dotyczących jego pracy – zachowywał się równie dziwacznie. Dobrali się.


Niewiele było jej do szczęścia potrzeba. Taki cmokasek zrobił jej dzień i uszczęśliwił uśmiechem sięgającym od ucha do ucha, któego nie dało się za nic schować na bardziej prywatną celebrację.


- Ja? Ty? Czy to takie istotne? – motała się jak zwykle, gdy ją przyłapał na małym niewinnym nagięciu prawdy, które prowadziło prostą ścieżką do sypialni. Spojrzała na niego lekko zmieszana, trzepocząc zalotnie rzęsami. W końcu wyglądała wtedy niewinnie, czy wręcz się pogrążała? Nie istotne.
- Nie mogłam kazać ci świętować w piżamie.- uśmiechnęła się przepraszająco. - Jesteś za bardzo przystojny, żeby nagle przestać o siebie dbać i pokazywać się żonie w najgorszej odsłonie. – delikatnie przesunęła paluszkiem po jego nosie, jakby chciała dać mu pstryczka.

Westchnęła czując na sobie jego dotyk, który ciepłym powiewem jego ust dodatkowo odznaczył się na jej uchu. Przebiegły ją przyjemne dreszcze. Jego szept brzmiał jak obietnica. I tylko się zastanawiała ile w tym wszystkim Harveyowego podstępu. Bo potrafili się prześcigać w knowaniach – jedno jak zaciągnąć to drugie do łóżka, a drugie… jak się nie dać i uśpić skutecznie to pierwsze.

- A może usuniemy to „może”? – zapytała przechylając głowę tak, żeby chociaż kącikiem oka zobaczyć czy zaaprobował ten pomysł. Chociaż w gruncie rzeczy, to dało się wyczuć z tonu jego wypowiedzi i sposobu, w jaki ją teraz obejmował. Bev była zachwycona. Dała sobie jeszcze chwilę, by rozkoszować się tą czułą chwilą bliskości, po czym powoli wstała od stołu, wyswobadzając się z jego objęć i składając równo sztućce.
– Móc zjeść z tobą posiłek, to zawsze bardzo przyjemna część dnia. – powiedziała na odchodne. Zanim zniknęła z jego pola widzenia, zatrzymała się, odwróciła w jego stronę i przesłała mu pocałunek. - Nie każ mi na siebie długo czekać. – przeciągnęła się niczym kotka. Potem mogła spokojnie udać się do łazienki. Przygotowania nie zajęły jej zbyt dużo czasu, jakby właściwie była gotowa odkąd przyszedł do domu i tylko niewielkim nakładem środków potrzebowała poprawić efekt.

Harvey Winston
powitalny kokos
nie powiem
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
- Kochanie... - westchnął ciężko - Nie ma, nigdy nie było i nie będzie innej w moim życiu. No i lubię Twoje perspektywy - uśmiechnął się. Żaden facet hetero nie obejrzałby się za inną mając obok taką żonę - piękna, mądra, dobrze gotowała i nie wykręcała się bólem głowy. Po co miałby szukać innej? Może i był mężczyzną sukcesu, ale to za nią oglądali się na ulicy i to on powinien się niepokoić. Bo mimo wszystko naprawdę był o nią zazdrosny. Był trochę jak ten pies ogrodnika. Czy brakowało im dziecka? Cóż, wszyscy zaczynali już naciskać, ale on nadal nie chciał. Było im dobrze, po co to zmieniać? Mogliby faktycznie kupić sobie psa albo kota i wieść nadal to swoje sielankowe życie. Gdy inni babrali się w pieluchach, oni nadal mogli żyć beztrosko, mogli podróżować i dobrze się bawić tak jak zaraz po ślubie. Takie miodowe lata.
A kryzys wieku średniego chyba faktycznie pukał do drzwi, bo jak inaczej wytłumaczyć jego ostatnią niezdrową fascynację stażystą?

- W najgorszej? Myślałem, że moja piżamowa odsłona jest Twoją ulubioną - uśmiechnął się słodko. Biorąc pod uwagę fakt, że Harvey sypiał w samych bokserkach, to chyba powinna być zadowolona z takiego obrotu sprawy, bo znacznie szybciej udałoby się jej go rozpakować. I to chyba nie oznaczałoby, że przestał o siebie dbać. Gdyby to była jakaś super hiper ważna rocznica to mogliby dyskutować na temat odpowiedniego stroju.

- Może - wymruczał tajemniczo zabierając talerze sprzed nosa Bev i jak gdyby nigdy nic ruszył z nimi do zlewu.
- Będę za chwilę - odpowiedział zerkając jeszcze na znikającą na schodach żonę, westchnął i wziął się za zmywanie. Nie spieszył się jakoś specjalnie, ale też specjalnie się nie ociągał. Zaczął się ociągać dopiero gdy skończył zmywać. Napił się wina prosto z butelki i wyszedł na taras, żeby zapalić. Minęło zdecydowanie więcej czasu niż obiecana chwila nim wrócił do jadalni by napić się jeszcze raz - opróżnił znaczną część butelki - a potem poczłapał na górę zrzucając po drodze koszulkę. Spodnie miał już rozpięte. Czyżby robił sobie dobrze? Lekkie wybrzuszenie ewidentnie wskazywało na to, że wziął sprawy w swoje ręce i przygotował się do zadania.

Przywołał na twarzy uśmiech, gdy tylko przekroczył próg sypialni i od razu wgramolił się na łóżko, na którym to czekała na niego Beverly.
- Tęskniłaś? - zapytał gdy zawisł nad nią okrakiem opierając dłonie po obu stronach jej ramion. - Bo przemyślałem tę kwestię... - pochylił się by musnąć ustami jej szyje - tego "może"... - kolejny całus z drugiej strony - I możemy je usunąć.


Beverly Winston
ambitny krab
Harvey Winston
34 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
-Ach tak? – uśmiechnęła się kokieteryjnie podsuwając Harveyowi te perspektywy nieco bliżej oczu.

Faceci to tylko ludzie, a ludzie zawsze szukają czegoś więcej i lepiej. Na dodatek sądzą, że znajdą to poza domem, więc – nic dziwnego, że Bev była tak odrobinkę (no dobrze, bardziej niż odrobinkę) zazdrosna o męża, o czas, który spędzał w kancelarii. Byli ze sobą już tak długo, znali się tak dobrze i… wszystko było przewidywalne, więc nic dziwnego, że ten element nudy mógłby nawet świętego sprowadzić na złą drogę. O tym były całe stronice w kolorowych magazynach, a Bev czasem rzuciła na nie okiem, gdy kupowała kilka plotkarskich periodyków i zostawiała je w poczekalni, by nieco skrócić czas oczekiwania nieco mniej cierpliwych mam.

Przejechała dłonią po jego włosach.

- Właściwie... – zwiesiła głos, lekko bujała się z lewa na prawą przyglądając mu się spod lekko przymkniętych powiek, jak gdyby właśnie stawiała sobie przed oczami jego „piżamową odsłonę”, przejechała palcami po ustach, niemal w taki sam sposób, w jaki artysta by przejechał po brodzie starając się wyklarować kompozycję obrazu, który właśnie zamierzał nakreślić…
- zdecydowanie wolę cię bez piżamy. – po zastanowieniu przyznała. I na bogów – nie nazywajmy bokserek piżamą, to profanacja. Serio.


Zniknęła za horyzontem schodów wolnym, zmysłowym krokiem znikając za drzwiami łazienki. Odświeżyła się nieco, obowiązkowo szorując zęby przyjemnie miętową pastą, jakby zapomniała, że Harv znowu zostawi po sobie ostry posmak nikotyny albo innych składowych dających jasny komunikat, że musiał zapalić. Czy powinna się temu dziwić, skoro do kolacji podała alkohol?
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.
powitalny kokos
nie powiem
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.



Beverly Winston
ambitny krab
Harvey Winston
34 yo — 162 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.

Harvey Winston
powitalny kokos
nie powiem
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Ukryta treść
Aby zobaczyć ukrytą treść, musisz odpisać w tym temacie.


Beverly Winston
ambitny krab
Harvey Winston
ODPOWIEDZ