marynarz — Port
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuję bez celu po oceanie życia i staram się poukładać swoje życie na nowo...
Być może między Kellanem a Hazel istniała czysta i prawdziwa przyjaźń właśnie dlatego, że nigdy oboje nie przekroczyli tej nieopisanej granicy, za którą zazwyczaj nie było już odwrotu. On traktował brunetkę bardziej jak córkę albo młodszą siostrę, aniżeli potencjalną kochankę i chciał dla niej wszystkiego co najlepsze. Chciał dbać o jej bezpieczeństwo i szczęście. Jones też nigdy nie dążył do zacieśnienia więzi między nimi. Zresztą, poznali się w takim momencie jego życia, w którym on po prostu ani nie był gotowy na nowy związek, ani też nawet o nim nie myślał.
- Poproszę. - odpowiedział Hazel z uśmiechem, podsuwając jej swój talerz. Kellan był niesamowitym łasuchem i podejrzewał, że jeśli nie zacznie się ograniczać to zje całą blaszkę tej pysznej szarlotki, a potem faktycznie przytyje, jak to ostatnio wmawiali mu znajomi. Był duży to i jadł dużo. A że ktoś uznawał go za niegroźnego misia to była nawet dla niego pochwała. Od zawsze walczył ze stereotypem wielkiego faceta w długich włosach, który jeździł motocyklem. On taki na szczęście nie był.
- Pogadam z nią i zobaczę czy będzie miała ochotę kiedyś cię odwiedzić. - Powiedział z uśmiechem. W końcu nie mógł decydować za Patti. - Sama musi zdecydować, czy jest gotowa na zawieranie nowych znajomości. - Dodał jeszcze. Kellan domyślał się, że jego nowa znajoma może być nieco skołowana po wyjściu z więzienia, i że zbyt wiele nowości może ją przytłoczyć. Musiała w końcu na nowo poukładać swoje życie, a to jednak zajmowało trochę czasu.
Przez chwilę mężczyzna nic nie mówił, delektując się smakiem szarlotki i pysznej kawy. Lubił od czasu do czasu sprawiać sobie taką przyjemność. A że musiało to następować przynajmniej raz dziennie, to była to już zupełnie inna para kaloszy.
– Mam nadzieję, że jeśli już ktoś pojawi się w twoim życiu to mi go przedstawisz. - Powiedział z uśmiechem. A skoro traktował Hazel jak młodszą siostrzyczkę to musiał zbadać delikwenta wzdłuż i wszerz. - Wiesz, ocenię czy jest ciebie godzien. - Dodał jeszcze, starając się przybrać minę znawcy, choć niekoniecznie mu wyszło, tym bardziej że w kącikach ust zebrało mu się trochę cukru pudru, co zdecydowanie psuło efekt.


Hazel Ebenhart
sumienny żółwik
żuczek#2609
Właścicielka antykwariatu — Basara
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ex-baletnica, która musiała zrezygnować ze swojej kariery ze względu na kontuzję. Uprawia yogę, czyta książki w parku i nie bardzo wie co zrobić z tym całym wolnym czasem, który ma odkąd zaprzestała profesjonalnego tańca.
Hazel relacja z Kellanem bardzo pasowała – potrzebowała takiego przyjaciela, na którego mogła liczyć, a jednocześnie intencje między nimi będą jasne i bez jakichkolwiek podtekstów. Miała w swoim życiu kilka relacji, gdzie niby się z jakimś facetem przyjaźniła, ale koniec końców ten oczekiwał czegoś więcej. Jeżeli nie związku, to „dodatków” na które Haze wcale nie miała często ochoty. Z Jonesem było inaczej. W sumie też traktowała go bardziej jak brata – może to była kwestia sporej różnicy wieku między nimi? Dwanaście lat to mimo wszystko trochę było. Ta różnica wieku nie przeszkadzała im jako przyjaciołom, ale zupełnie inaczej mogłoby być jakby oszalali i stwierdzili „a spróbujmy”.
Spakuję też Ci parę kawałku na wynos, będziesz też mógł Patti poczęstować! – odpowiedziała, uśmiechając się do Kellana. Upiekła całą blachę tego ciasta i zdecydowanie sama nie byłaby w stanie tego przejść, więc nie widziała najmniejszego problemu, żeby się tą szarlotką podzielić; Tymczasem jednak wstała od stolika, żeby ukroić sobie i Jonesowi jeszcze po kawałku. Położyła talerzyk przed mężczyzną. – Nie no, wiadomo. Nic na siłę. Jeżeli będzie chciała, to daj znać po prostu, coś się ustawi. – Rzuciła to tak bardziej żartem. Rozumiała, że Patti mogła mieć jakieś problemy w przeszłości i teraz na przykład potrzebowała czasu na oswojenie się, zanim zacznie zawierać nowe znajomości. Samej Ebenhart to wcale nie przychodziło z taką łatwością. Dopiero od niedawna zaczęła mieć jakieś życie towarzyskie.
Wizja bycia z kimś w związku była dla Hazel nieco… surrealistyczna, bo mimo wszystko nigdy tak naprawdę nie miała kogoś, kogo mogłaby nazwać swoim partnerem, kimś w kim byłaby zauroczona, o miłości nawet nie wspominając. Jej poprzedni tryb życia sprawiał, że po prostu nie miała na tyle czasu, by poświęcać takiej relacji odpowiednią ilość czasu, przez co to umierało śmiercią naturalną. No ale kto wie, może teraz, gdy miała trochę więcej czasu, to się to zmieni?
No jasne, że przedstawię – odpowiedziała, uśmiechając się. To w sumie było miłe, że chciał, by była szczęśliwa. – Dobrze, dobrze panie znawco. – Zaśmiała się. Widząc że zebrało mu się trochę cukru pudru, bez większych ceregieli po prostu wyciągnęła rękę i mu ten cukier puder zebrała. Zwykły, praktyczny gest, bez jakiś większych czułości, żeby nie było. Jak tylko kącik jego ust był czysty, wzięła rękę. – Cukier puder – wytłumaczyła.

Kellan Jones
marynarz — Port
36 yo — 198 cm
Awatar użytkownika
about
Dryfuję bez celu po oceanie życia i staram się poukładać swoje życie na nowo...
- Jesteś aniołem. - Stwierdził, kiedy Hazel zaproponowała, że zapakuje mu to ciasto na wynos. Aż na taką dobroć z jej strony nie liczył, jednak w duchu cieszył się na dodatkową wyżerkę w domu. Dziwne było to, że mimo tak dużych ilości spożywanego jedzenia, ani trochę nie tył. Być może był to wynik tego, że Kellan naprawdę dużo się ruszał i był aktywny. A może miał nieziemską przemianę materii, której mogłaby mu pozazdrościć niejedna kobieta.
Jones przez ostatnie dziesięć lat wychodził z założenia, że związki nie są dla niego. Za bardzo przeżywał jeszcze to, co stało się z jego małżeństwem, żeby teraz pakować się w kolejną relację z kobietą. A mimo to dał szansę Patti i miał nadzieję, że się nie zawiedzie. Nie chciał po raz kolejny pakować się w coś, co nie miało przyszłości. On dawał z siebie sto procent i tego samego oczekiwał od swojej partnerki.
- Wiesz, muszę trochę nastraszyć potencjalnego kandydata, który by się obok ciebie kręcił. - Stwierdził, oczywiście sobie żartując. Owszem, Kellan bywał opiekuńczy, jednak wiedział że zbyt mocno nie wolno mu się mieszać w życie uczuciowe swoich przyjaciółek. Nie miał do tego prawa.
Uśmiechnął, się kiedy Hazel starała z jego twarzy resztki cukru pudru. On sam tego nie zauważył, a jego znajomi zazwyczaj śmiali się, że z resztek zgromadzonych w swojej bujnej brodzie mógłby spokojnie wyżywić jeszcze jedną osobę.
Zerknął na zegarek i westchnął cicho.
- Muszę się za chwilę zbierać. Patti na mnie czeka. - Powiedział, spoglądając na brunetkę. - Gdyby coś jeszcze ci się zepsuło to wiesz gdzie mnie szukać, prawda? - Zapytał, żeby się upewnić. Nie chciał, by Hazel musiała dzwonić po fachowców, skoro miała jego w odwodzie.

/myślę, że możemy kończyć już tutaj

Hazel Ebenhart
sumienny żółwik
żuczek#2609
Właścicielka antykwariatu — Basara
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
Ex-baletnica, która musiała zrezygnować ze swojej kariery ze względu na kontuzję. Uprawia yogę, czyta książki w parku i nie bardzo wie co zrobić z tym całym wolnym czasem, który ma odkąd zaprzestała profesjonalnego tańca.
Ciężko stwierdzić, czy była aniołem – nie widziała w tym nic wielkiego, że zamierzała przyjacielowi podarować tę szarlotkę, zwłaszcza, że upiekła całą blachę, której sama by nie przejadła, więc nie miała innego wyjścia, a podzielenia się ciastem z kimś – a przecież Kellan był jej przyjacielem, chciała mu podziękować za pomoc, więc ukrojenie mu jednego kawałka było zdecydowanie nie na miejscu. Dlatego Haze zapewne machnęła jedynie ręką mówiąc „oj, przesadzasz”, a następnie spakowała praktycznie pół blachy do dwóch pojemników, by w jednym się nie mieściły.
Jak ktoś się pojawi, to obiecuję, że dam ci znać – powiedziała, śmiejąc się. Wiedziała doskonale, że Kellan nie zamierzał nikogo „straszyć”. Po prostu mu zależało na tym, żeby Haze była szczęśliwa. I to naprawdę doceniała.
Nie każ dziewczynie czekać – powiedziała. Bo może i Kellan twierdził, że to była tylko współlokatorka i koleżanka, to Ebenhart po błysku w jego oku, gdy o niej mówił, widziała, że wcale do końca tak nie było, no ale nie ma co naciskać, prawda? – No jasne. Jakbyś potrzebował lekcji baletu, to też wiesz gdzie dzwonić – odpowiedziała zupełnie poważnie, by po chwili się uśmiechnąć.
Posiedzieli jeszcze chwilę, pogadali o głupotkach, a następnie Hazel odprowadziła Kellana do drzwi, przytulając go jednocześnie na pożegnanie.

[KONIEC]
ODPOWIEDZ