30 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
You saved me life….Not forever, not for good. Probably just temporarily. But you saved my life, and now I’m yours. The me that’s me right now is yours. Always.
Zazwyczaj szukała wyjścia z problemów w stanie upojenia alkoholowego (i nie tylko alkoholowego). Nie było to ani mądre ani odpowiedzialne, ale w ten sposób właśnie odreagowywała. Tym razem jednak było inaczej. Nie wciągał jej mrok nocnego życia Seattle, nie spotykała się z typami spod ciemniej gwiazdy, nie lawirowała na granicy nie tylko przyzwoitości ale także prawa. Teraz po prostu dobrze się bawiła w towarzystwie przyjaciela. Było jej lekko, było jej przyjemnie… i chociaż sufit wirował to i tak było najlepiej. Nawet powracający temat Jacoba wcale nie sprawiał, że się spinała. Po prostu był. Podniosła dłoń i spojrzała na swoją obrączkę. Doskonale wiedziała, że nie była to przemyślana decyzja, może nawet był to błąd, może działali na siebie destrukcyjnie, może kłótnie, awantury i sprawianie sobie przykrości to był ich sposób na funkcjonowanie, ale… nie chciała zrobić nic, co mogłoby go zranić. Robiła to wcześniej, psuła tak każdy jeden swój wcześniejszy związek… zakochała się w najlepszym przyjacielu swojego zmarłego narzeczonego. A teraz przyleciała do Meksyku z bratem swojego męża. To mogło wyglądać jak schemat, ale nic takiego naprawdę nie chciała. Chyba?
- Jeszcze? – złapała go za słówko, uśmiechając się pod nosem i obracając się na łóżku na brzuch, tak żeby móc spokojnie na niego spojrzeć. Wirował zdecydowanie mniej niż sufit, a do tego był naprawdę przystojny, więc można było mu się bez skrępowania przyglądać – Możemy iść jutro do spa… na pewno jest tu spa. – wzruszyła ramionami, bo dlaczego nie? Co stało im na przeszkodzie? Absolutnie nic – I nie wiem… naprawdę nie wiem. – co chciałaby zrobić? Nie miała zielonego pojęcia – Myślę, że ta wycieczka jest takim czymś. Nie powinnam tego robić, a jednocześnie nie chcę tego żałować. Nie chcę też na jej temat kłamać… naprawdę myślisz, że by w to uwierzył? W przyjaciółki albo konferencje? I czy tak można poprawić swoje małżeństwo? Zaczynając od kłamstwa? Zresztą wtedy, gdyby się dowiedział… wtedy na pewno byśmy zginęli. W jego wyobraźni robilibyśmy tutaj naprawdę nieprzyzwoite rzeczy Hirsch. – uśmiechnęła się pod nosem – I przeciwko którym nie miałabym nic przeciwko, gdybyś no właśnie… nie był bratem mojego męża. – dokończyła i podniosła się, żeby odnaleźć butelkę z alkoholem, bo niby już dawno przestała być trzeźwa, a jednak ciągle myślała racjonalnie. Czyżby to była dorosłość? Po trzydziestce dzieją się takie rzeczy?


Judah Hirsch
ambitny krab
nie#5225
44 yo — 179 cm
Awatar użytkownika
about
Z dnia na dzień porzucił życie w Seattle na rzecz upalnej Australii, choć od zawsze marzył o przeprowadzce na francuską wieś. Przeklina ruch lewostronny, chętnie poznaje ludzi i nie śpieszy się z podjęciem decyzji gdzie chciałby zostać na dłużej
Czy byłoby przesadą stwierdzenie, że Judah sam nie wiedział co chciał powiedzieć przez to jedno słowo? Nie. Alkohol nie działał na jego umysł korzystnie - w przeciągu kilkunastu sekund zdążył zapomnieć już dlaczego dodał do zdania jakieś niefortunnie brzmiące jeszcze, które Posy, choć równie pijana co on sam, od razu wyłapała. I które niemal od razu po nim powtórzyła, domagając się wyjaśnień, jakich nie był w stanie dla niej przygotować. Nie teraz. Nie, gdy był nietrzeźwy, gadał od rzeczy i potrzebował zaledwie paru sekund, by zapomnieć o czym mówił jeszcze przed chwilą.
Nie pozostało mu więc nic innego niż wzruszyć w odpowiedzi ramionami, jednocześnie tym samym zamglonym wzrokiem, którym niedawno przyglądał się Posy, teraz znów błądząc po suficie - znów sprawdzając, czy biel ścian hotelowego pokoju przyprawi go o zawroty głowy, jeśli będzie wpatrywać się w nią dostatecznie długo. – To pójdziemy jutro do spa – zadecydował, nie zważając na to, że niemal wchodzi Josephine w zdanie. Jej słowa docierały do niego z opóźnieniem; z tym samym opóźnieniem dodawał więc kolejne od siebie, na powrót odszukując spojrzeniem twarzy przyjaciółki, gdy świat wreszcie zaczął mu wirować. – Nie. Tak można co najwyżej skończyć swoje małżeństwo – odparł nadzwyczaj szczerze i nadzwyczaj szybko, jak na to jak bardzo był pijany i jak śmiałe wnioski wyciągał. – Nie mówię, że wasze tak od razu by się skończyło, najdroższa. Ale od tego bliska droga do kolejnej kłótni, a od kłótni do podpisywania papierów rozwodowych. Po dwóch rozwodach już coś o tym wiem – nie wiedział natomiast, że właśnie się wygadał; że drugi rozwód, aż do teraz będący strzeżoną pilnie tajemnicą, na temat której nie zająknął się nawet przed swoim bratem, ujrzał wreszcie światła dziennego, dobiegając uszu Posy. Że zamiast w pierwszej kolejności powiedzieć o tym komuś, z kim łączyły go więzy krwi i niegdyś bardzo bliska relacja, wystarczyło kilka shotów tequili, by wygadał się jego żonie - tym samym prawdopodobnie jeszcze bardziej zwiększając przepaść, jaka niedawno powstała w jego relacji z Jacobem. – Tak. Za coś takiego zdecydowanie by nas zabił – ciche rozbawione parsknięcie nie zwiastowało jednak, że Judah się tym przejął. Ani tym, że właśnie powiedział Josie o drugim małżeństwie, ani co jego brat pomyślałby sobie, gdyby oboje skłamali na temat wyjazdu. Ale czy musiał? Póki to wszystko pozostawało w sferze wyobraźni - nie. Póki był pijany - tym bardziej. – A zwłaszcza Ciebie. Za to, co właśnie powiedziałaś – ze śmiechem dorzucił, podnosząc się z łóżka śladem Posy, tak by chwycić stojącą na szafce butelkę tequili jeszcze przed nią. – Moooja! Zresztą to ja ją załatwiłem, więc... jeśli chcesz ją odzyskać, musisz mnie chyba jakoś przekonać, żebym Ci oddał – głupi uśmieszek wykrzywił twarz Judaha, gdy zbliżył się o kilka kroków w stronę Josephine, butelkę tequili unosząc tak wysoko, by nie mogła jej dosięgnąć. Więc jeśli chciała się napić… naprawdę musiała go do tego przekonać.

Josephine Hirsch
ambitny krab
no ja
ODPOWIEDZ