25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
If I told you that I realized you're all I ever wanted and it's killing me to be so far away, would you tell me that you love me too and would we cry together?
Spojrzała na niego nieprzekonana, bo chyba dalej mu nie wierzyła, że ani razu w tym domu nie uprawiał seksu z tą swoją Solar, ale powiedzmy, że chciała w to wierzyć. Znaczy, no wiedziała, że był w związku z kimś innym, więc nie zamierzała robić problemów, ale trochę zazdrosna była! W końcu nigdy nie wyleczyła się z Hartmanna, więc to było naturalne, że wolała nie myśleć o nim i kimś innym, kto nie był nią w łóżku.
- Mhm, tym lepiej dla mnie. - powiedziała z lekkim uśmiechem, bo dzięki temu to do jej obowiązków należało przechrzczenie każdego możliwego kąta w tym domu z Aidenem. Nie miała z tym problemu, dajcie jej ten tydzień, bo dom był spory. W każdym razie, wolała chyba, aby Hartmann faktycznie tu częściej bywał, a jeśli mieli wszystko naprawić, to… istniała na to taka szansa, skoro chciał mieć odpowiedni powód. Ona sama też wtedy nie byłaby tak często w szpitalu gdzie być nie musiała, bo jako rezydentka miała o wiele mniej godzin, ale często brała nie swoje godziny, aby nie siedzieć w domu. Teraz miałaby chęci na to, aby w nim siedzieć skoro powrót oznaczałoby też spotkanie z Aidenem.
Rozmowa z Cardanem nie miała należeć do przyjemnych, bo nie dość, że chcąc nie chcąc, była z nim jakoś związana, to jeszcze mężczyzna był dość wybuchowy kiedy coś szło nie po jego myśli. Znaczy, był dobrym człowiekiem, ale nie panował nad złością czasami, a bała się, że teraz da to o sobie o wiele wyraźniej znać, bo to nie była tylko nagła zmiana planów. To było porzucenie przez partnera z którym się chciało spędzić życie i z którym myślało się, że się ma bardzo dobre stosunki. Wyleje na niego kubeł zimnej wody i to dość… mocno.
Ale faktycznie potrzebowała wakacji i to mocno, a w jego towarzystwie to pewnie będą mocno udane, zwłaszcza jeśli pojadą tylko we dwójkę. Sięgnęła więc do jego przedramienia, aby je lekko ująć i odchylić nieco głowę do tyłu, co by móc na niego spojrzeć od dołu.
- Nie tylko ja. - powiedziała z uśmiechem, bo jakby nie było, to on również potrzebował odpoczynku, zwłaszcza po takim poważnym wypadku jaki miał. Wypoczynek na plaży przy morzu zawsze przyspieszał regenerację organizmu! Taka była prawda, lekarze nie potwierdzali i nie istniały na to badania naukowe, ale nieważne.
W każdym razie, najpierw należało załatwić wszystko w Lorne Bay.
Rozmowa początkowo była dość… spokojna i zrównoważona, ale potem zaczęło się robić nerwowo, kiedy Cardan chciał Lexę zatrzymać, a ona nie chciała zostać. Bo podjęła decyzję i nawet jeśli Aiden by się nie pojawił w jej życiu znowu, to nie wiedziałaby, czy faktycznie by ten pierścionek przyjęła, a nawet jeśli, to nie wiedziała czy do ślubu by w ogóle doszło. Nie była pewna na ten krok, nie była pewna co do Daviesa mimo, że naprawdę go lubiła i wiele mu zawdzięczała. Co do Hartmanna nigdy nie miała takich wątpliwości, ale przez wiele lat nie miała z nim kontaktu, więc musiała sobie jakoś radzić. I on się chyba poczuł mocno urażony tą całą sytuacją, a jak był urażony, to stawał się wybuchowy i napastliwy.
Chwycił ją i do siebie przyciągnął, nie zważając na jej odpychanie, ale wtedy jego wzrok spoczął na otwartych drzwiach w których stał… pierdolony Hartmann.
- Aiden… -
- Tak myślałem, że tu jesteś. Pieprzysz go? - spojrzał na Lexę, zaciskając na niej mocniej swoje palce, bo sama myśl, że mogłaby go zdradzić… z nim, była dla niego niesamowicie wkurwiająca.
- Cardan, daj spokój… - nie odpowiedziała, po prostu próbowała go uspokoić, nie zważając na nieprzyjemny ból, który jej sprawiał poprzez chwyt.
- To przez niego, prawda? Oczywiście, że przez niego. Ledwo się, kurwa, pojawił, a ty już skakałaś wokół niego, nawet jak jesteś ze mną.
- Byłam, Cardan. Już nie jestem. - poprawiła go.
- Poważnie, Lexa? Co on ma, czego ja nie mam? Dałem ci wszystko, a ty i tak lecisz do niego? Po tym wszystkim co razem przeszliśmy? Po tym jak pomogłem ci się podnieść? Po tym jak się tobie oświadczyłem? - spytał, mierząc ją spojrzeniem i ignorując chłopaka, bo teraz musiał przekonać dziewczynę, że to co mówi nie ma najmniejszego sensu. - Nie myślisz rozsądnie, śmierdzisz winem, skarbie. Nagadał ci jakichś pierdół, owinął wokół palca, bo chce cię przelecieć i mu teraz wierzysz, ale potem znowu będziesz cierpieć. Lexa, kochanie, proszę cię, daj spokój. - powiedział łagodniej, rozluźniając palce, aby dotrzeć dłonią do jej policzka i go pogłaskać, drugą dłonią przejeżdżając powoli po jej plecach w dół, a gdy doszedł niebezpiecznie nisko, wycofała się dwa kroki.
- Cardan, ja naprawdę już postanowiłam, przepraszam, ale to koniec. - powtórzyła raz jeszcze, a on ponownie do niej sięgnął i ją do siebie stanowczo przyciągnął.
- Nie, skarbie. To będzie koniec jak się na niego zgodzę, a się nie zgadzam. Jesteś moja, wiesz, że tak jest. On wyjedzie i wszystko będzie jak dawniej. - pogłaskał ją raz jeszcze po plecach obiema dłońmi, zaraz potem przeniósł harde spojrzeniem a chłopaka. - Więc zrób coś dobrego dla świata, Hartmann i wypierdalaj w podskokach z mojego domu. Rozmawiam z moją kobietą. - warknął, zamykając palce na nadgarstku blondynki i pociągając ją bez zbędnej delikatności za siebie, aby zaznaczyć, że ona tu zostaje. - Zjebałeś raz i o nią nie walczyłeś, to teraz po latach możesz sobie najwyżej cieknącą ślinę zetrzeć z mordy, bo ona jest zajęta. - rzucił, najwyraźniej mając w dupie to co Lexa mu już kilka razy powtórzyła. I był napięty tak, jakby za chwilę faktycznie miał się rzucić Aidenowi do gardła gdyby tylko zaczął się stawiać. To… będzie długi wieczór.
ambitny krab
Lexa Specter
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
I’m the one in my zone, those other kids peep like baby chicks. Look at those drunken fools, what’s going on?
  To było postanowione – po wszystkim wakacje. Oboje na tym skorzystają. Na dobrą sprawę jak tylko to ogłosił to już w myślach wyszukiwał miejsca, gdzie mogliby się wybrać. Na pewno gdzieś, gdzie jest mało ludzi, bo chciał pobyć z Lexą sam na sam. Wiadomo, że jak zwykle kasa nie robiła tutaj większej różnicy, a przy okazji on chciał odwiedzić miejsce, w którym jeszcze nie był. W swoim życiu dużo podróżował, ale zwykle po miejscach, gdzie odbywały się Grand Prix i parę innych miejsc na przerwę, w towarzystwie Solar. Nie chciał jednak z Lexą powielać schematów. Jemu to nie robiło, ale niefajnie było ciągać nowego partnera (starego) po miejscach, gdzie było się z byłym. Podobnież.
  Nie było jednak co teraz gdybać, bo należało najpierw posprzątać pewne sprawy. Należało faktycznie wyprostować to wszystko. A raczej – wyjaśnić sprawę z Cardanem. To leżało już w gestii Lexy. A miało i tak zdarzyć się szybciej niż planowano. Więc równie szybko znaleźli się pod domem Cardana.
  I niby Aiden miał grzecznie czekać w samochodzie, ale w miarę rozwoju wydarzeń po prostu nie potrafił. Zwłaszcza, że widział jak tamten cep zachowuje się w stosunku do dziewczyny. Do Lexy. Acz nie musiała to być aż Lexa, żeby wywołać reakcję na Hartmannie.
  Nie powinien był tam wchodzić, nie powinien interweniować. Nie było to aż tak okropne to, co robił. Lexa dałaby sobie radę (mogłaby sprzedać plaska w mordę Cardanowi, może by pomogło, choć podobno agresja budzi agresję, a typ chyba nie zachowywał się racjonalnie). Niemniej jednak nie mógł usiedzieć na miejscu. Musiał coś zrobić – nie wiedział co nim kierowało. Chyba emocje. Zdecydowanie emocje.
  I jakoś nie pomogło to w tej sytuacji. Chyba bardziej ją zaogniło, przynajmniej tyle można było wnioskować po zachowaniu poważnego pana doktora. Nie zachowywał się jak poważny pan doktor, lat 30+. Zdecydowanie się nie zachowywał. Nie zamierzał mu wcierać w twarz, że owszem, Lexa go pieprzy, bo też wiedział, a raczej miał przeczucie, że ten cwel to by tylko wykorzystał to na jej niekorzyść, a poza tym – nie miał piętnastu lat by latać i się chwalić tym.
  — Daj spokój, Davies. — Powiedział Aiden, wciskając rękę do kieszeni grafitowych joggerów z logiem drużyny, które miał na sobie. To nie tak, że nauczony przez Krossa w tym momencie włączył nagrywanie – najłatwiej po prostu z aparatu bo to ledwo dwa kliknięcia. Ale miał w życiu już trochę starć i dziwnych kłótni, więc teraz to był dla niego odruch. Zwłaszcza, że taki Cardan to nie przywitał go w zbyt przyjemny sposób – i nie było to zaskakujące. Sam też by mu nie polał wódeczki gdyby mu wbił na chatę. Nie podobała mu się cała ta sytuacja, nie podobało mu się to, jak tamten trzymał Lexę, jakby była jego własnością. Nie była rzeczą, żeby mógł po prostu decydować o tym, czy jej pozwoli odejść czy nie. — Miej trochę klasy. — Bo w tym momencie to się zachowywał jak rozwydrzony dzieciak, któremu chcieli zabrać zabawkę. Cardan nie był dzieciakiem i, przede wszystkim, Lexa nie była zabawką.
  Nie wbijał głębiej do tego mieszkania, bo to już i tak było wtargnięcie (teoretycznie, bo dowodów nie było, to byłoby klasyczne he-said-she-said, no chyba że miał monitoring). Ale postąpił krok, kiedy tamten dalej trzymał Lexę w swoim uchwycie. Nie podobało mu się to absolutnie i choć starał się zachowywać w tym czasie zdrowy rozsądek, to chyba był gotowy by skoczyć mu do gardła w razie, gdyby przekroczył granicę. Już i tak balansował na granicy cierpliwości Aidena swoim gówniarskim zachowaniem.
  — Może i zjebałem — dodał — ale w tym momencie to raczej nie ma znaczenia. Lexa ma prawo do podejmowania własnych decyzji. I nie można jej zmuszać by z tobą została. To tak nie działa. — Może dlatego „nie walczył”. Też potrzebował czasu by zrozumieć co się stało. A potem… potem to faktycznie zjebał, bo nie podjął tej walki o odzyskanie dziewczyny, tylko się pogodził (taa, jasne) z tym, co zaszło. I tu, głupi chuj, miał rację. — Więc puść ją i daj jej odejść. — Suck it up, bro. Pogódź się, tak jak Aiden musiał to przyjąć. Przynajmniej nie szarpał się wtedy z Lexą i nie darł na nią pizdy, że nie ma prawa odejść i odejdzie dopiero jak on się zgodzi. To nie rozwód, że on musi wyrazić zgodę na to.
But these devils tryna pull me off from my honor from my heaven
ObrazekObrazekObrazek
Even if I fall, I’m never dead Moving forward, my blood strikes
ambitny krab
gunslinger
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
If I told you that I realized you're all I ever wanted and it's killing me to be so far away, would you tell me that you love me too and would we cry together?
Spodziewała się, że rozmowa będzie napięta, ale chyba myślała, że pójdzie ona nieco sprawniej i grzeczniej niż… no tak. Znaczy się, miała już kilka nieprzyjemnych rozmów z Daviesem, ale nigdy nie były one przeprowadzane w takiej atmosferze, bo na koniec i tak się godzili. Tu jednak nie wyglądało na to, aby faktycznie mieli dojść do zgody i porozumienia, bo Cardan nie chciał zaakceptować faktu, że właśnie jest porzucany przez kobietę, której nie tak dawno się oświadczył. No to był szok, a jak jeszcze pojawił się w tym wszystkim Aiden, to już go szlag wziął, bo wiedział teraz dokładnie dlaczego Lexa chciała go zostawić. Już na samym początku jak babcia zdradziła, że ziomeczek, którego operował to faktycznie jest ten Aiden, to miał co do tego złe przeczucia, dlatego też odsunął dziewczynę od jego przypadku… ale jak widać to nie wystarczyło, bo jego najgorsze scenariusze właśnie się ziściły.
Więc teraz Hartmann działał na niego jak płachta na byka.
- Ja nie mam klasy? To ty bierzesz się za zajętą kobietę. - warknął w jego kierunku. Doskonale przecież wiedział, że Specter jest w związku! Musiał wiedzieć, a mimo to przylepił do niej ręce. Co prawda nie miałoby to miejsca, gdyby Lexa sama tego nie chciała, ale Cardan to chyba starał się nie dopuszczać do siebie tej myśli wszystko zrzucając na Hartmanna. W końcu dopóki się nie pojawił to wszystko było w porządku.
Prychnął pod nosem wyraźnie rozbawiony, dalej trzymając dziewczynę za sobą i nie puszczając ze swojego chwytu.
- Nie wiem co jej naopowiadałeś i naobiecywałeś, ale widzę, że wino ci w tym pomogło. Lexa jest za miła i za bardzo ci ufa, aby przejrzeć na oczy, więc powtórzę raz jeszcze póki jestem miły, wypierdalaj z mojego domu, - wycedził przez zęby puszczając dziewczynę i postępując kilka kroków w jego kierunku z wyraźnym zamiarem wzięcia Aidena za fraki, aby pokazać mu drzwi, ale wtedy wystraszona Lexa stanęła mu na drodze gdy był zaledwie metr od chłopaka.
- Cardan, przestań! I przestań mnie traktować jak kogoś, kto nie potrafi myśleć sam za siebie. - rzuciła, a mężczyzna zatrzymał się i spojrzał na nią z góry, na moment odwracając wkurwione spojrzenie od Aidena. - To nie jest decyzja, którą podjęłam teraz, Cardan. Tylko trochę już o niej myślę. - przyznała, bo… no jakby nie było, to pierścionka nie przyjęła jeszcze zanim Aiden się pojawił w szpitalu, więc już wtedy miała wątpliwości co do tego całego małżeństwa. Na dobrą sprawę przez niego chciała się zgodzić, ale wtedy Aiden wymusił z niej wyznanie i… rzeczy się pozmieniały.
- Lexa, no co ty…
- Cardan, nie chcę za ciebie wychodzić. Nie chcę z tobą spędzić reszty życia. - przyznała, a tego to chyba trochę zatkało.
- Nie kochasz mnie?
- Zależy mi na tobie, ale… nie jesteś tym jedynym. - powiedziała spokojnie i naprawdę było jej przykro, bo widziała w jego oczach, że jest nie tyle co zawiedziony, ale też mocno go to zabolało.
- A kto nim jest? On? - nie mógł się powstrzymać przed jadem, który cisnął mu się na usta. Zgromił Aidena spojrzeniem i instynktownie postąpił krok w jego kierunku, ale wtedy napotkał się z dłońmi Lexy, które go zatrzymały, bo nie zamierzała dopuścić do jakiegoś rozlewu krwi tutaj, zwłaszcza, że Hartmann dalej nie doszedł do siebie po tym całym wypadku. - Masz kurwa tupet. Twoja dziewczyna musiała być z ciebie zajebiście zadowolona. Wiedziała, że chcesz pieprzyć rezydentkę zamiast niej? - warknął, napierając na ręce dziewczyny, ale ona w przypływie adrenaliny to chyba nabrała więcej siły niż zwykle miała.
- Cardan!
- I ty wolisz kogoś takiego ode mnie? - przeniósł wzrok z chłopaka na nią, ale już po samym wyrazie jej twarzy widział, że… no wolała. Był na przegranej pozycji i to w zasadzie od samego początku. Przecież wiedział, że nawet babcia była za Aidenem, bo to ona go wiecznie zachwalała, nawet jak go tyle czasu nie widziała, ale chyba nigdy nie myślał, że wystarczy jedno, cholerne pojawienie się chłopaka w Lorne Bay, aby cały jego związek i zaandażowanie nagle przestały mieć jakiekolwiek znaczenie. - Jak, kurwa, chcesz, Lexa. Nie przychodź tylko potem do mnie z podkulonym ogonem jak złamie ci serce. Jak stąd wyjdziesz, to będzie definitywny koniec. - poinformował ją, cofając się ten jeden krok, Aidena dalej mierząc mocno nieprzychylnym spojrzeniem, które zaraz przeniósł na Lexę, zmieniając jego wyraz na bardziej łagodne. Chyba do końca myślał, że dziewczyna jednak się opamięta i zmieni zdanie…
- Przepraszam. - powiedziała tylko, wyraźnie skruszona, a potem cofnęła się pół kroku i odwróciła do Aidena. - Chodźmy. - ostateczna decyzja. Wybrała jego.
Cardan przeklął pod nosem zaciskając mocniej dłonie w pięści. Drzwi się zamknęły, a oni wyszli przed dom. W środku dało się usłyszeć jak coś jest tłuczone. Cardan chyba wyżył się na biednym wazonie. Lexa jeszcze przez jakiś czas się nie odwracała, po prostu idąc przed siebie, bo… no przeżyła tą rozmowę, tą sytuację i wszystko. Była emocjonalnym człowiekiem, który mocno przywiązywał się do ludzi i nawet jeśli Cardan w tym momencie nie zachował się ładnie, to jednak było jej przykro, że właśnie straciła przyjaciela. Doszli do samochodu w milczeniu. Lexa chwyciła za klamkę do samochodu i oparła czoło o górną futrynę drzwi, wypuszczając powietrze z płuc.
- Dziękuję, że ze mną pojechałeś. - powiedziała, nie podnosząc jednak głowy. Zrobiła to dopiero po chwili, aby na niego spojrzeć i zlustrować badawczo czy aby na pewno nic mu nie jest. - Wszystko okay?
ambitny krab
Lexa Specter
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
I’m the one in my zone, those other kids peep like baby chicks. Look at those drunken fools, what’s going on?
Nie zamierzał wdawać się w dyskusję o tym, kto nie miał klasy. To nie on szarpał biedną kobietą, to nie on się na nią darł, to nie on nadużywał siły wobec niej. A niby taki ważny doktor z niego był. Taki pan ważny z niego to teraz się pokazywał z zajebistej, dojrzałej strony. Wiadomo, emocje, ale z emocjami sobie trzeba było radzić – nie był przecież małym, rozwydrzonym pięciolatkiem, mimo że się tak zachowywał.
Nie zamierzał też w ogóle się z nim szarpać o nic. Cardan nie zachowywał się racjonalnie i nie było z nim dyskusji. Poza tym – nie była to jego rozmowa a Lexy, a on się pojawił tutaj tylko w obawie o to, że ten narwaniec mógłby zrobić coś Lexie. Gdyby nosił się teraz z takim zamiarem to Aiden był w pobliżu by strzelić mu w pysk, a chory czy nie – czas reakcji miał na poziomie olimpijskim i zanim gościu by się obejrzał to faktycznie dostałby po mordzie.
Ale pozwalał Lexie to rozgrywać.
Normalnie mógłby sympatyzować się z tym człowiekiem, bo przechodził przez coś podobnego, ale… ale nie. To nawet nie kwestia tego, że to był obecny partner Lexy a on, jej były partner, chciał ją odzyskać. Tylko tego zachowania.
Nie odpowiadał, nie brał udziału w dyskusji, nie pyskował. W zasadzie swoje spojrzenie głównie miał ulokowane w Lexie, bo to dla niej tu był, a nie dla słownych bądź fizycznych przepychanek z doktorem. Ale tamtego kontrolował, jak te światełka na które miał reagować na treningach. Kątem bo kątem oka ale jemu to wystarczyło. Spiął się gdy usłyszał kolejne „przepraszam” z jej ust, ale kiedy padła komenda do wyjścia to wyszedł. Zaraz po Lexie – bo co będzie ryzykował, że wyjdzie jako pierwszy, a typek zatrzaśnie drzwi i zamknie Lexę w środku.
Przeszedł do auta i zatrzymał się po swojej stronie, gdy usłyszał jej głos. Przeniósł spojrzenie na nią, potem na dom, znów na nią, znów na dom, gdzie się tam miotał jaśnie panicz, król klasy i taktu. Znów wrócił spojrzenie na Lexę.
— Jedźmy już. — Rzucił, bo nie miał absolutnie ochoty by tutaj być. A i przy okazji lepiej by było, gdyby i ona nie musiała tu przebywać i patrzeć na to, co tam się działo. Chyba lepiej było przemieścić się tam, gdzie nie było aż takiego przeładowania emocjami.
— Nie rozumiem tylko za co ty go przepraszałaś tyle razy — Powiedział, kiedy już znaleźli się w pojeździe, zaraz potem wypuścił ciężko powietrze, bo to co się tam odjebało to kosmos. Znaczy – ludzie tak robili, słyszało się o desperatach i innych pojebach, ale chyba nie spodziewał się, że to akurat Cardan odegra taką scenę, jak szczeniak. On przynajmniej zachował klasę – w sensie nie zachowywał się jak rozwydrzony bachor, tylko przyjął decyzję Lexy. Jeśli ona chciała się rozstać to przecież coś do tego doprowadziło, a ona była w stanie sama podejmować decyzje. Musiał to uszanować. Jedyne, co sobie wyrzucał to to, że faktycznie nie walczył o nią. Nie próbował się skontaktować, tylko po prostu to przyjął. No i tu miał Cardan rację.
Ale wciąż – przepraszać go za to, że to koniec? Mogło być jej przykro ale „przepraszam”? To nie tak, że się czepiał, ale nie widział powiązania. W końcu nie zrobiła nic złego. Za co miała przeprosić? Jasne, że jego rozmowa z Solar wyglądała inaczej, i że nie był to żaden wyznacznik, ale dziewczyna była sporo młodsza od pana doktora a zachowała się o wiele dojrzalej. A i Aiden jej nie przepraszał.
Odpalił maszynę by przejechać z powrotem do domu. Nie chciał dyskutować w aucie bo też nie bardzo było o czym. Znaczy no – co mieli gadać o tym, że typ się zachował jak zachował. Chyba lepiej było temat odsunąć i uznać go już jako niebyły. Wjechał do garażu, nie wysiadał dopóki brama się nie zamknęła a potem obejrzał się na Lexę. Sięgnął po jej dłoń i uśmiechnął się lekko, w taki pocieszny sposób.
— Jesteś już w domu. — Powiedział, gładząc kciukiem skórę na jej dłoni. Zaraz potem ujął jej rękę i ucałował jej wierzch, by po chwili wypuścić.
Była już w domu. Jej domu! Dla niego to nawet ich domu. Przyszły mu te słowa dość naturalnie, nawet jeśli „oficjalnie” nie uzgodnili tego, że schodzą się z powrotem. Chociaż… No to chyba było takie oczywiste. Zwłaszcza jak wspominali to, że babcia to teraz będzie się tym wszystkim chełpić.
Zanim wysiedli z auta zadzwonił telefon, połączony bezpośrednio z pojazdem, więc Aiden odebrał, bo przecież do ukrycia nic nie miał. A poza tym i tak rozmowa odbyła się w języku niemieckim. Nawet jeśli Aiden próbował mówić, że nie może teraz rozmawiać. No ale na wyswietlaczu widniało „Toto” więc… ta rozmowa szybko eskalowała. Z normalnego dialogu (gdzie Aiden powtarzał w sumie jedno zdanie, właśnie to o tym; że nie może teraz rozmawiać) przerodziło się w awanturę w języku niemieckim, więc to brzmiało dwa razy bardziej traumatycznie jak ktoś nie rozumiał. Ostatecznie Hartmann rozłączył się i wypuścił powietrze z płuc, wywracając oczami.
— Te wakacje dalej aktualne. — Rzucił do Lexy, spoglądając na nią. Choćby od jutra. On zaraz coś znajdzie!
But these devils tryna pull me off from my honor from my heaven
ObrazekObrazekObrazek
Even if I fall, I’m never dead Moving forward, my blood strikes
ambitny krab
gunslinger
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
If I told you that I realized you're all I ever wanted and it's killing me to be so far away, would you tell me that you love me too and would we cry together?
Ciężki to był wieczór, ale z drugiej strony naprawdę się cieszyła, że ma to wszystko już za sobą. Teraz będzie tylko lepiej, nie? A przynajmniej taką miała nadzieję, chociaż po tym wszystkim miała dziwne wrażenie, że w jej aktualnym szpitalu była już skończona. Jak się teść dowie, że Lexa zerwała z jego synem, to pewnie nie będzie zadowolony, chociaż kto wie jak Cardan to przedstawi. Może po tej rozmowie się trochę ogarnie, przemyśli i dojdzie do tego swojego zdrowego rozsądku? Może nie zachowa urazy? Może jak się uspokoi to nie będzie taki cięty i wcale nie będzie chciał zrujnować Specter kariery medycznej? Cholera go wiedziała na dobrą sprawę. Mógłby sobie tak pomyśleć, ale jak zobaczy ją po powrocie z urlopu osobiście, to może wszystko do niego wróci i nie będzie mógł się powstrzymać przed byciem dupkiem z urazą? Nie musiała się tym na razie przejmować, bo miała wolne. Będzie się tym martwić jak już fizycznie będzie musiała wrócić do pracy.
Chciała już jechać, nie chciała tu być. Kto wie, może Cardan zaraz za nią wyjdzie i raz jeszcze zacznie coś mówić, aby chcieć ją przy sobie zatrzymać? W zasadzie to by się nie zdziwiła, dlatego weszła do auta i zapięła w milczeniu pasy bezpieczeństwa. Słysząc jego słowa zerknęła na niego, a potem na dom w którym paliły się światła, ale zasłony już były zasłonięte, aby nikt nie mógł spojrzeć co dzieje się w środku.
- Czułam, że muszę. - odpowiedziała spokojnie. Za to, że zrujnowała mu plany, złamała serce i zniszczyła jego zaufanie do niej. Za to, że go zdradziła. Nie wiedział tego, ale możliwe, że się domyślał. Aidena też przepraszała na ich rozstaniu, tylko, że tam było to o wiele gorsze, bo te przeprosiny ledwo przechodziły jej przez gardło, bo nie były takie suche, ale były strasznie ciężkie, bo nie chciała tego co się wtedy wydarzyło. I po nich jeszcze długo płakała, teraz… teraz miała wsparcie kogoś bardzo ważnego. Poza tym, to była Lexa, najmilszy i najbardziej empatyczny człowiek na ziemi. Pewnie przeprosiłaby nawet przestępcę za to, że go zabierają przez nią, bo zadzwoniła na policję! No dobra, może nie aż tak, ale no.
Przez całą drogę powrotną milczała, po prostu wyglądając za okno i obserwując krajobraz przewijającego się Lorne Bay nocą. Musiała tą całą sytuację przeanalizować i przeżyć na swój własny sposób, bo jednak nie było to przyjemne, a że przywiązywała się do ludzi, to musiała się pogodzić z tym co się stało. Pewnie, że było jej przykro, że nie rozstali się „w przyjaźni”, ale chyba nie spodziewała się niczego innego. Naprawdę lubiła Cardana, jakby nie było, to mieli wspólnie kawałek historii, dobre i złe chwile, musiała mu przyznać, że trochę ją podniósł po tym wszystkim co miała z Aidenem, chociaż nigdy całkowicie się nie wyleczyła, ale pomógł jej na trochę zapomnieć i się rozluźnić. To była ciężka przeprawa, bo też nie była najłatwiejszą osobą swego czasu, ale no. Hartmann jednak nie powinien mieć tego problemu, jakby nie było, to to on był głównym prowodyrem jej zmiany i wycofania. Teraz jak miała go mieć przy sobie, mogła zacząć sobie przypominać jak to było być sobą i żyć pełnią życia, bez przepracowywania się i z chęcią wracania do domu po pracy.
Gdy się zatrzymali westchnęła cicho pod nosem. Zerknęła na jego dłoń, którą sięgnął do jej i podniosła spojrzenie na jego twarz, aby odwzajemnić lekko jego uśmiech, gdy powiedział, że już jest w domu.
- Ty jesteś moim domem. - odpowiedziała, gładząc kciukiem jego dłoń. Jakby nie było, to czuła się jak w domu gdziekolwiek by on nie był. W końcu to ludzie, a nie miejsce, nie? A nieważne gdzie była z Aidenem, czuła się właśnie jak w miejscu, w którym powinna być. I nawet jeśli oficjalnie nic sobie nie powiedzieli, to chyba obydwoje czuli, że teraz, jak są wolni, mogą być razem. O to w tym wszystkim chodziło, nie?
Gdy zadzwonił telefon, zerknęła jedynie krótko na chłopaka, gdy ten odbierał i… no niemieckiego w dalszym ciągu się nie nauczyła, więc nic nie rozumiała, ale z tonów głosu chyba jednak dało się wywnioskować, że nie było to nic dobrego. Przez cały czas nie puszczała ręki Aidena, tylko się jemu przypatrując gdy rozmowa zaczęła eskalować do awantury. No jak rozkazy rozstrzelania co chwila. Trochę się spięła. Nawet jeśli to nie jej dotyczyła ta cała kłótnia, to nie brzmiało to dobrze. Mocniej zacisnęła palce na dłoni chłopaka, a gdy połączenie się zakończyło, w milczeniu mu się wciąż przyglądała dopóki się nie odezwał.
- To zaraz czegoś poszukamy. Gdzie chcesz jechać? - pytając, poprawiając swój chwyt na jego ręce, aby gładzić go uspokajająco jeszcze przez chwilę. - Wszystko w porządku? - spytała, patrząc na niego troskliwie. - Nie brzmiało to najlepiej. - stwierdziła, pijąc naturalnie do tej całej rozmowy, która miała miejsce przed chwilą. - Chcesz porozmawiać? - bo chyba obydwoje nie mieli najlepszego wieczoru i miłych rozmów za sobą.
ambitny krab
Lexa Specter
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
I’m the one in my zone, those other kids peep like baby chicks. Look at those drunken fools, what’s going on?
  Według niego nie musiała, ale może to kwestia tego, że nie mógł być w tym osądzie bezstronny. Nie można było przepraszać za to, co się czuje lub za to, że się czegoś nie czuje. Nie, żeby był jakimś filozofem, w dodatku w tematyce uczuć, ale tak to widział. On nie przeprosił – jedyne za co mógł to za tę zdradę, ale przecież do niej nie zamierzał się przyznać. Podobnież dlatego, że nie chciał niszczyć psychiki dziewczynie – wiadomo jak niszczycielskie skutki niosła świadomość, że partner zdradził. A może dlatego, że się wstydził? Albo raczej dlatego, że nie było mu wstyd? Tak czy siak – źle mu się na to patrzyło, tym bardziej, że to nie ona powinna przepraszać a Davies, to on zachowywał się jak ostatni cwel – nieważne, że to przez emocje. Nawet w emocjach nie powinno się tak zachowywać w stosunku do kobiety czy kogokolwiek. Nie wolno było wykorzystywać siły przeciwko komuś tylko po to by zamanifestować swoje niezadowolenie.
  Miał niestety też przeczucie, że to nie był ich koniec przygód z tym gościem, temu też zachował sobie nagranie, na którym szanowny doktor Davies zachowuje się jak gówniarz i wywala takie tantrum, że nie ma przebacz. Przecież zawsze lepiej mieć jak nie mieć – nie planował go szantażować, ale jak będzie trzeba to pan aplikant Kross będzie wiedział co robić. Jeśli nie on to przecież jego ojciec, u którego robił on aplikację. Ta sama kancelaria.
  Tylko czekać, w gotowości. A może nie będzie tak źle? Może typek nagle dojrzeje? Trzeba było być dobrej myśli.
  Uśmiechnął się delikatnie, słysząc jej odpowiedź. W tym momencie on już był pewien tego, czego chce – chciał być z nią, chciał spróbować zbudować wspólną teraźniejszość i zaplanować wspólną przeszłość – tak jak zrobił to kiedyś. W końcu chciał jej się oświadczyć, w końcu miał ten pierścionek, a to znaczyło tyle, że chciał z nią stworzyć rodzinę. Teraz należało tylko sprawdzić, czy ich obecne życia dalej potrafią być kompatybilne i ze swojej strony zamierzał dołożyć wszelkich starań, choć jak tak kiedyś się nad tym zastanawiał, to wiedział, że może to być… dość trudne. Ale na pewno nie „niewykonalne”. Ale po to było się w związku by najpierw właśnie sprawdzić, czy da się mimo wszystko te życia zblendować w jedną całość. Jego wieczne przeskoki z kraju do kraju w weekendy, celem zdobywania punktów we wszelkich Grand Prix i jej długie, zdecydowanie za długie zmiany w szpitalu. Obojętnie którym – bo coś miał wrażenie, że jeśli faktycznie zmieni miejsce zatrudnienia to ta liczba nadgodzin nie będzie jakoś mniejsza.
  Widać było, że oboje mieli problemy. Jego dalej się ciągnął – od wizyty szefa w szpitalu, gdzie się pocięli, dalej byli w napiętych stosunkach. Toto napierał na Aidena i przyjmował obronną postawę, jeśli chodziło o Hamiltona i ostatni wyścig. A Aiden miał szczerze dość bycia tłem i popychadłem dla Lewisa, tym bardziej że po tym sezonie był zwyczajnie przekonany, że jest równie dobry co i on – przecież byłby w stanie wygrać ten wyścig, gdyby jego partner z drużyny Mercedesa nie zachował się tak, jak się zachował. Gdyby ten partner, psia jego mać, nie próbował go zabić. Jak to podtrzymywał sam Hamilton: przypadkiem.
  — Ty się tym nie przejmuj. — Powiedział, w kwestii wakacji. — Chcę, żebyś przestała się czymkolwiek martwić. Będziesz musiała mi zwyczajnie zaufać. — Oznajmił, spoglądając na nią z pociesznym uśmiechem. — Pamiętasz jeszcze jak to robić? — Dodał zaczepnie, ujmując jej rękę. No trochę czasu od tego zdawania się na zaufanie do niego chyba minęło, nie? Choć to był taki żarcik, to jednak z reguły w tego typu żarcikach zamknięte są też obawy. Bo kwestia zaufania była krucha. On, miał wrażenie, złamał je tym, że nie postawił się matce. Nie wyczuł, że jej zachowania mają tak niszczycielski wpływ na dziewczynę. Z drugiej strony – ona mu nie powiedziała tego wprost, więc…
  Westchnął tylko, jako podsumowanie dla jej kolejnych pytań, opierając głowę o zagłówek fotela w samochodzie.
  — To nic, to przepychanki z Toto i Hamiltonem. Dalej. Toto chce, żebym w końcu z wywiadem dla Eurosportu oświadczył, że to na pewno był tylko wypadek, bo przecież jesteśmy partnerami z drużyny i my zawsze sobie pomagamy a nie szkodzimy. — Oznajmił, marszcząc lekko czoło. — Szkopuł w tym, że ta pomoc to działa jednostronnie. — Dodał. Bo to on zawsze ustępował Hamiltonowi miejsca dla punktów i on brał go na hol lub blokował zawodników za nim, by zapewnić mu jak najlepszy wynik. Taka była jego rola w tej drużynie i szczerze mu się nie podobała. — Nie zamierzam zabierać głosu w tej sprawie. — Ani nie zaprzeczy ani nie potwierdzi. Interpretację zachowania Hamiltona pozostawi innym. Chociaż już po Lewisie mocno jechali. Nawet taki Schumacher powiedział, że to, że jest dobry to nie znaczy, że należy mu się inne, lepsze traktowanie. Legenda tego sportu się wypowiedziała i nie była zadowolona z tego, jak poprowadził Lewis.
  — Zamówię coś do jedzenia może? — zagadnął, zmieniając po prostu temat. Bo lepiej, żeby nie gotował, a i Lexy nie chciał obciążać. Zresztą on w lodówce miał same „zdrowe rzeczy”. O ile w ogóle. Z reguły był przecież na pudełkach, bo sam sobie nie gotował tylko dostawał już gotowe. Skinął głową, żeby wysiadali, po czym otworzył drzwi, wyciągając telefon z kieszeni spodni. — Co byś zjadła? — spytał, zamykając drzwi za sobą, a potem pojazd za pomocą przycisku w pilocie. — Tylko gdyby Jeon pytała to powiedz jej, że zjadłem sałatkę. — Sarknął, otwierając jej drzwi przeprowadzające z garażu do domu, coby puścić ją przodem. Bo Jeon bardzo pilnowała jego diety. A przez to i jego kraty!
But these devils tryna pull me off from my honor from my heaven
ObrazekObrazekObrazek
Even if I fall, I’m never dead Moving forward, my blood strikes
ambitny krab
gunslinger
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
If I told you that I realized you're all I ever wanted and it's killing me to be so far away, would you tell me that you love me too and would we cry together?
Niby nie można było przepraszać innych za to co się czuło lub nie, ale Lexa była zbyt miękkim człowiekiem i czuła, że musi. I chyba też podświadomie go przepraszała za te jego podejrzenia, które faktycznie miały potwierdzenie w rzeczywistości, chociaż na głos nikt o tym nie powiedział. No ale fakt faktem, że Davies nie zachował się w porządku, bo zareagował impulsywnie, zupełnie tak jak przewidziała Lexa. Możliwe, że na dniach kiedy będą mieli od siebie przerwę, bo Lexa jest na urlopie trochę przemyśli sprawę i dojdzie do niego, że zachował się niedojrzale. A może dalej będzie uważał, że postąpił słusznie i to ona jest wszystkiemu winna. A w zasadzie nie ona, tylko Hartmann, który namieszał jej w głowie. Cholera go wiedziała na dobrą sprawę, Specter chyba nie chciała na razie o tym myśleć, chociaż jak wiadomo - i tak będzie. W końcu to Lexa, ona przeżywa takie rzeczy, chociaż stara się tego nie pokazywać.
Ale niestety, też miała przeczucie, że to nie było ostatnie słowo Cardana. Nie wiedziała co prawda, że Aiden wszystko nagrywał, ale jak się dowie, to będzie miała obawy to wykorzystać, bo przecież mogłoby to mu mocno zaszkodzić i dość poważnie zszargać opinię publiczną, którą miał przecież nienaganną! Ona była łagodnym stworzeniem, od wszelkich szantaży czy innych tego typu posunięć miała Aidena czy właśnie Krossa, którzy nie mieli w sobie aż tyle niewinności i bezkonfliktowości. I całe szczęście, bo potrzebowała w swoim życiu kogoś takiego, inaczej dawno by ją pożarli wykorzystując to jej dobre serce.
Jakby nie było, potrzebowali wakacji, obydwoje. Byli po przejściach, po rozstaniach, po powrocie i po emocjonalnym roller coasterze, nie mówiąc już o wymęczeniu fizycznym. On musiał dojść do siebie po wypadku i sezonie, a ona… po wiecznym zapierdolu w szpitalu. Poza tym, jakby nie było, to mimo wielu problemów, mieli też co świętować. Niespodziewany reunion po latach na który czekali, ale kompletnie się go nie spodziewali.
- Nigdy nie zapomniałam. - no może na moment jak nie powiedziała mu jak bardzo jego matka wjeżdża jej na psychikę i jak bardzo niszczy ją od środka, a przez lata zdołała to przecież zrobić dość… porządnie. I to wszystko też zniszczyło. Obwiniała się trochę, że mu nie powiedziała, ale naprawdę nie chciała niszczyć relacji między synem, a matką, która przecież była dla niego niesamowicie ważna. Poza tym, widziała jaki miała na niego wpływ, ale wielokrotnie się pytała samej siebie „co by było gdyby”, gdyby jednak mu powiedziała jak bardzo jest już zmęczona ciągłą walką z Lisą. Może do rozstania nigdy by nie doszło, a teraz byliby już małżeństwem?
Wysłuchała go, delikatnie wciąż kciukiem kreśląc powolne kółka na jego skórze. Oj, Babcia wielokrotnie wyklinała Hamiltona, a po ostatnim wyścigu to już w ogóle postawiła na nim tak grubą krechę, że powinien ją wyczuć na własnej dupie. Lexa przez te lata starała się nie wchodzić w świat Aidena, bo to po prostu bolało i otwierało stare rany, dlatego nie była zbytnio w temacie, ale dzięki Babci trochę jednak wiedziała, bo przy rodzinnych obiadach to ta paplała głównie o jednym.
- Masz już dosyć bycia tym drugim. - mruknęła, łagodnie mu się przyglądając. Nie dziwiła mu się. - Jak to mówi Babcia, nie zobaczysz światła, póki żyjesz w cieniu, nie? - zwłaszcza jakiegoś frajera, który chciał cię zabić. Znaczy, to był wypadek. Przypadek. Kij ci w oko, Lewis. - Zasługujesz na więcej. Są nim za bardzo zaślepieni… - dodała z westchnięciem, zaciskając mocniej palce na jego dłoni. Mercedes bronił swoją kurę znoszącą złote jajka tak długo, póki było to opłacalne. Jakby nie było, to przecież wygrywał wyścig za wyścigiem, był fantastyczny… ale tą swoją fantastyczność komuś zawdzięczał. I chujek nawet nie potrafił podziękować. - Ty zdecydowanie bardziej potrzebujesz wakacji. - powiedziała z lekkim uśmiechem, bo miała dziwne wrażenie, że miał więcej stresu na głowie niż ona. Przynajmniej na nią nikt nie krzyczał po niemiecku! Ona była tylko przepracowana. I przemęczona.
- Otak, proszę. - jedzenie? Zawsze. Puściła jego rękę i wysiadła w końcu z samochodu, odpinając pasy i zatrzaskując za sobą drzwi. Uśmiechnęła się pod nosem słysząc o Jeon, która tak dbała przecież o jego dietę, a także kratę, której Lexa była przecież fanką numer jeden. - Żywisz się powietrzem i miłością, oczywiste. - jej miłością! I w razie czego, to przecież pomagała mu spalić ten cały posiłek, który zje! Przez, po, tylko nie w trakcie. - Nie wiem na co mam ochotę. Na coś azjatyckiego. - stwierdziła, przechodząc przodem w drzwiach, aby przejść spokojnym krokiem do głównej części domu. - Tak, Aiden, na ciebie też, ale chodzi mi teraz o jedzenie. - dodała, spoglądając na niego zza ramienia wymownie, z zadziornym uśmieszkiem. Wiedziała co mu chodzi po głowie, ok? Nie znała go od dzisiaj, poza tym, był mistrzem słownych gierek i podtekstów. - I nie, ty mi żołądka nie nasycisz. Nasycasz co innego. - powiedziała, zdejmując buty w środku i rozbierając się z kurtki, posyłając mu zaraz wymowne, rozbawione spojrzenie, wystawiając w jego stronę zatrzymujący paluszek. - Nie. - bo wiedziała, że zaraz wystrzeli z tekstem, że żołądek jak dobrze to rozegra też może nasycić! Niech spokojnie zjedzą coś… normalnego, muszą mieć siły na wieczór! W sensie lepiej się wtedy śpi czy coś. Jeon się jakoś przekona, albo nic jej nie powie.
Gdy już weszła wgłąb domu to jakoś tak… odetchnęła z ulgą. Najcięższa rozmowa już była za nią i czuła taki dziwny kamień, który spadł jej z serca, pewną lekkość i zadowolenie z tego gdzie aktualnie się znajdowała. Obejrzała się za siebie przez ramię na Aidena i przez chwilę jeszcze mierzyła go spojrzeniem jak gdyby nie mogąc uwierzyć, że faktycznie tu był i wszystko miało wrócić na dawne, odpowiednie, te prawidłowe tory. Podeszła do niego w końcu te kilka kroków, w milczeniu sięgając do jego policzka dłonią, aby powoli przesunąć ją na jego szyję, kolejno ramię, pierś i bok, jak gdyby sprawdzając czy był prawdziwy i się zaraz nie rozmyje, nawet jeśli już wielokrotnie miała potwierdzenie, że nic jej się nie śni. Przymknęła oczy i oparła czoło o jego klatkę piersiową, oddychając jego zapachem, który wciąż pamiętała, który dalej był jej ulubionym.
- Jak ja za tobą tęskniłam. - mruknęła w końcu, nie mogąc chyba uwierzyć w to, że kiedyś faktycznie dała mu odejść. A w zasadzie, sama go wypuściła, na własne życzenie, sprawiając sobie tym samym niesamowity ból. Jak dobrze, że los jednak dał im drugą szansę, bo inaczej wyrzucałaby sobie tę decyzję do końca życia. Zadarła w końcu nieco głowę w górę, co by na niego spojrzeć. - To co? Friends with benefits? - spytała złośliwie, bo ten jej mały, upiorny demon przebudzał się przede wszystkim w jego obecności. Tylko on miał taką moc! A jej Luci był uśpiony przez ostatnie kilka lat.
ambitny krab
Lexa Specter
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
I’m the one in my zone, those other kids peep like baby chicks. Look at those drunken fools, what’s going on?
  — Zuch dziewczyna — odparł tylko, w temacie jej twierdzenia, jakoby nigdy nie zapomniała jak mu ufać. Kwestionować tego nie zamierzał – jeśli chodziło o wybór wakacji to to był teraz dobry trening dla zaufania. Bo kto wie, może wywiezie ją gdzieś, gdzie jej się jednak nie spodoba i nie wypocznie? Nie no – przecież zależało mu na tym, żeby naładowała baterie. Naprawdę się do tego przyłoży, a co najlepsze – nie ograniczały go pieniądze, więc mógł sobie znaleźć coś na już – nieważne gdzie, ważne że z porządnym zapleczem.
  Czy faktycznie miał dosyć bycia „tym drugim”? Heh. Trochę tak. Z drugiej strony tytuł skrzydłowego, czy właśnie tego drugiego kierowcy by mu nie przeszkadzał może, gdyby miał nieco innego partnera a nie kogo, kto uważał, że wszyscy mają być dla niego i każdy zobowiązany jest mu pomagać i pracować na jego zwycięstwo, którym się potem absolutnie nie dzielił. Gdyby jednak faktycznie Hamilton publicznie przyznawał, że te wyniki jego to wynik pracy zespołowej to Aidena może by to aż tak nie bolało. A typ sobie przypisywał latami wszystkie zasługi, uważał, że sam to wszystko wypracował i oto była cała historia. Popisał się – w dniu, w którym Aiden miał mu udowodnić, że wcale nie jest taki świetny to Lewis pokazał na co go stać by uzyskać zwycięstwo.
  — Taaa, to prawda. — Bo Mercedes był zaślepiony tym jak prowadził Hamliton. I mieli rację – był bardzo, ale to bardzo dobrym kierowcą tylko człowiekiem beznadziejnym. — Mam propozycję jazdy dla RedBulla od przyszłego sezonu, ale… No nie wiem. — Bo z Alexem na sto procent by się dogadał, w końcu już teraz byli przyjaciółmi, jednak problem tkwił w tym, że to Mercedes dysponował najpotężniejszą technologią, miał najlepszych inżynierów i konstruktorów bo co sezon zaskakiwał innowacyjnymi technologiami. A ze współpracy z RedBullem wycofywał się jeszcze Aston Martin, więc… No. Zmieniłby otoczenie na lepsze – to na pewno, ale jeśli chodziło o zaplecze technologiczne to to by była mocna degradacja.
  I temu potrzebował właśnie wakacji, by się lepiej pochylić nad tą decyzją. Kierowcą był dobrym, ale… tutaj robił też dużo sprzęt.
  — Czy bardziej to nie wiem, ale co się będziemy targować, jak oboje na te same wakacje pojedziemy. — Odparł jedynie, mrugając do niej porozumiewawczo.
  Zaczął przeglądać aplikację, przez którą mógłby zamówić jedzenie. Kiedy jednak Lexa wspomniała, że miałaby ochotę na coś azjatyckiego to podniósł lekko brew, zerkając na nią znad telefonu. Kolejne jej słowa sprawiły, że tę brew to tylko jeszcze wyżej dźwignął.
  — Normalnie bym się kłócił, że jestem bardziej Europejczykiem niż Azjatą, ewentualnie Australijczykiem, ale skoro tak stawiasz sprawę to mnie to pasuje. — Pochodzenia był mieszanego. Teoretycznie był w tej połowie Azjatą, bo jednak Lisa to mix japońsko-koreański, ale z tą Azją to tak mało miał wspólnego w porównaniu z Europą czy Australią (i Oceanią).
  Dalej już było lepiej, bo wiadomo o co chodzi. Jednak żeby nasycić Lexę osobiście to najpierw musiał nasycić ją jakimś jedzeniem, więc wybrał jedną z restauracji by przejrzeć menu, a następnie zamówił kilka, heh, pozycji które kojarzył i uznawał za dobre. Jak zamówi za dużo to się zachowa na jutro. Lub wyrzuci. Chociaż jedzenia marnować nie było można. Podzielą się z Jeon, gdy przyjdzie go rano zgarnąć na poranny trening. Tym ją udobruchają, jak już znajdzie takie dowody zbrodni i okaże się, że jednak Aiden to nie zjadł sałatki.
  Po zrzuceniu z siebie stylowej wiatróweczki a także butów treningowych przeniósł spojrzenie na Lexę, kiedy ta się przed nim zatrzymała. Uśmiechnął się delikatnie, w ten pocieszny sposób, kiedy na niego patrzyła, a jeszcze bardziej kiedy go dotknęła. Pozwolił jej by dokonała inspekcji jego sylwetki, przez cały ten czas wpatrując się w nią z czymś na kształt wyrazu ulgi wymalowanym na twarzy. Oto ją miał przy sobie. Zagarnął ją ramionami, gdy już się o niego oparła, a sam sprzedał jej niespiesznego całusa w czubek głowy.
  — Mam dla ciebie radę, Lexa. — Powiedział konspiracyjnym szeptem, by zaraz potem ucałować ją w czubek głowy raz jeszcze. — Po prostu się ze mną nie rozstawaj. Wtedy nie będziesz musiała tęsknić. — Oto sprzedał jej wielką mądrość, remedium na tęsknotę. Uśmiechnął się przy tym delikatnie półgębkiem, bo to z jednej strony był taki żart, a z drugiej… no żartem to nie było. Może czymś na miarę prośby, by go nie rzucała raz kolejny, ale… no przecież czas pokaże jak to będzie.
  Uniósł delikatnie brew, słysząc jej zapytanie.
  — Sfriends with srienefits — odpowiedział, jakże elokwentnie, tak jak kiedyś (tak i teraz) miał w zwyczaju. Cięta riposta, taka w jego stylu. Ale jak to się mówiło? Głupie pytania zasługiwały na głupie odpowiedzi. Aiden przecież uważał, że nie po to pełzli przez to wszystko, nie po to los wepchnął go do jej szpitala, żeby potem postanowili sobie o byciu przelećciółmi. Był człowiekiem bardzo przesądnym, więc takie zdarzenie jak to, że miał wypadek a Lexa była tą, u której po tym wylądował to dla niego był znak. — Och, moment. — Mruknął, by zaraz sięgnąć sobie oburącz do karku. Odpiął łańcuszek, a zaraz potem wziął go do dłoni, by ściągnąć zeń zawieszkę w postaci pierścionka. — Zakładam, że skoro mamy być friends with benefits, jak mówisz, to powinienem go wyrzucić? — spytał, ująwszy błyskotkę między kciuk i palec wskazujący, jednocześnie zerkając na Lexę bardzo wymownie. To co? To teraz tylko pierścionek wyjebać, bo co innego mógł z nim zrobić? No nie będzie obrączkował swojej przelećciółki takim promise ringiem. Znanym też jako fuck off ring. Bo to była ta błyskotka, którą Lexa mogła wcześniej pokazywać wszystkim napastliwym Adoniom, Tarzanom i innym AquaManom, żeby ci jednak się od niej odpierdolili bo była zajęta.
But these devils tryna pull me off from my honor from my heaven
ObrazekObrazekObrazek
Even if I fall, I’m never dead Moving forward, my blood strikes
ambitny krab
gunslinger
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
If I told you that I realized you're all I ever wanted and it's killing me to be so far away, would you tell me that you love me too and would we cry together?
Ufała mu praktycznie w każdym temacie, a z wakacjami już chyba kiedyś też ją zaskoczył, chociaż jeszcze nigdy chyba nie byli wspólnie, sami za granicą, bo wtedy byli jeszcze młodzi i zbyt zabiegani przygotowaniami do dorosłości, a potem… potem wszystko się posypało i nie mieli okazji, aby gdziekolwiek jechać, bo spędzali lata przerwy z dala od siebie. On zabierał Solar na wyjazdy, ona była zabierana przez Cardana. Nie tak to powinno być, ale teraz mieli okazję to naprawić i nadrobić co stracili. Zasłużyli na odpoczynek, naładowanie baterii i na odpowiedni reunion po latach, musieli mieć w końcu czas, aby się sobą nacieszyć.
Nie musiała siedzieć w formule, aby wiedzieć jak wygląda sytuacja w Mercedesie, bo Babcia jej wszystko relacjonowała i chociaż starała się nie wypowiadać imienia Aidena, to Lexa wiedziała kim był „ten drugi”. Ale kurwiła na Hamiltona mocno, za każdym razem, zwłaszcza jak w wywiadach się chełpił swoją wygraną i nie mówił, że to praca drużynowa tylko, że zawdzięcza wszystko samemu sobie. Srobie. Naprawdę, lepiej było Ebby nie puszczać w jego okolice, bo przypadkiem na niego napluje, a potem zwali to na seplenienie czy niedopasowanie sztucznej szczęki, której nie ma. No ale Specter mniej więcej wiedziała o co chodzi, nie była mocno w to wtajemniczona, ale z relacji babci wychodziło na to, że Lewis i sam Toto dość mocno hamowali Aidena, aby przypadkiem nie wybił się ponad ich gwiazdę.
- Czy lepsze zaplecze i możliwości, czy atmosfera w zespole… - no… to była poważna decyzja, bo co komu po miłej i ciepłej ekipie, jeśli nie da się w niej wybić. Zwłaszcza jak miało się wysokie ambicje. Miało się wtedy jednak spokój ducha i przyjemną współpracę, a także nie darło się kotów każdego dnia. Z drugiej strony, jeśli chciało się być najlepszym i sprawić, że świat będzie o tobie mówił (chociaż już mówił), to należało otaczać się mistrzami. Kto wie, może pewnego dnia Hamiltonowi powinie się noga i Aiden dostanie swoją długo wyczekiwaną szansę. Wszystko zależało od niego. - Masz jeszcze czas, aby to przemyśleć. - a jeśli będzie chciał usłyszeć jej zdanie w tym wszystkim, to mu o nim opowie! A najlepiej będzie jak się spyta babci, ta to jak się odpali, to gęba się jej nie zamknie!
Więc wakacje brzmiały fantastycznie. Obydwoje pogodzą się z nową sytuacją, przemyślą kilka rzeczy, odpoczną, dojdą do siebie… i w ogóle dojdą. Znaczy co. Dobrze, że istniało last minute i wyloty następnego dnia. Babcia się zdziwi jak zobaczy Lexę z walizką. Od razu zacznie pytać, chociaż pewnie nie spodziewa się, że to z Aidenem gdziekolwiek będzie jechać. Pewnie pierwsze co to pomyśli, że Cardan ją gdzieś zabiera… się kobieta zdziwi. Najpierw na nią krzyczą, a potem i tak wychodziło na jej.
No i właśnie, Aiden był w połowie Azjatą! Przynajmniej z wyglądu, bo z pochodzenia to faktycznie bardziej Europejczyk, ale jak przychodziły podteksty, to Lexa miała dziwne wrażenie, że mógł być wtedy kimkolwiek!
- Bym się zdziwiła jakby nie pasowało. - odpowiedziała jedynie z wymownym uśmiechem. No ale głodna była. Przez ten cały stres nie jadła prawie cały dzień, bo denerwowała się rozmową. Jak żołądek się jej ścisnął, to puścił dopiero teraz, chociaż ona i tak była przyzwyczajona, że ledwo co je, bo jak była zapracowana to też zapominała o jedzeniu. Biedny ten jej organizm, nic dziwnego, że nabawiła się srogiej anemii i ogólnego osłabienia. Dobrze jednak, że na niektóre rzeczy wciąż miała odpowiednio dużo siły.
I chyba wciąż nie mogła uwierzyć, że to wszystko się potoczyło… no w taki sposób. Nigdy by się nie spodziewała, że pewnego dnia Aiden raz jeszcze pojawi się w jej życiu, a to po to, aby mogli spróbować od nowa poukładać swoje życia. Wspólnie. Wielokrotnie myślała o tym momencie, ale nie dopuszczała do siebie takiej możliwości, bo to minęły lata od ich rozstania, a prawdopodobieństwo, że znowu się spotkają było… no niskie. Dlatego teraz, jak go miała przy sobie na powrót, zastanawiała się czy faktycznie tu jest, czy może to wszystko jej się po prostu wydaje. Czuła jednak jego dotyk, jego zapach, słyszała jego głos, a to ją jedynie utwierdzało, że wcale nie śniła. Uśmiechnęła się więc tylko lekko na jego słowa, dopiero po chwili podnosząc głowę co by na niego spojrzeć.
- Okay. - stwierdziła krótko. Nie popełniała dwa razy tych samych błędów, łatwo się na nich uczyła, więc teraz, jak już go odzyskała, to nie zamierzała tego spierdolić po raz kolejny. Chyba by już tego nie przeżyła, dlatego zamierzała dołożyć wszelkich starań, aby tym razem im wyszło. Wiadomo, nie wiedzieli jak ich życia się teraz współgrają, ale może nie będzie z nimi tak źle? Podobno dla chcącego nic trudnego, a ona ze swoim zapleczem doświadczenia i dyplomem Harvardu na dobrą sprawę mogła znaleźć pracę w każdym szpitalu.
Kąciki ust uniosły jej się w złośliwym uśmieszku na jego odpowiedź. By się zdziwiła jakby powiedział „no spoko, nie chcę się znowu wiązać”, ale na szczęście jego cięta riposta była jasną odpowiedzią co on myśli o przelećcielach. Nie żeby coś, też by jej nie pasował taki układ, bo tam to nie można się było zakochać w drugiej osobie. Just sex. Lexa przegrałaby już na starcie, jako, że jej serducho nigdy nie przestało mocniej dla niego bić. Brewka jej jednak drgnęła, gdy sięgnął do swojego karku, ale łagodny uśmiech zaraz pojawił się na jej twarzy, kiedy zobaczyła pierścionek, który niegdyś stale nosiła na swoim palcu.
- Wiesz co, przemyślałam sprawę, jednak nie podoba mi się friends with benefits. - powiedziała, przenosząc spojrzenie z błyskotki na chłopaka. Oj, dużym sentymentem darzyła tą biżuterię, wiązała ze sobą wiele miłych wspomnień i obietnic, więc fakt, że Aiden ją zachował, a teraz znowu chciał jej wręczyć wiele dla niej znaczył. - Czyli co, znowu mam być twoim amuletem szczęścia? - bo powiedział, że nim była! Ale czy nie słabo się spisywała skoro nie pomogła mu pokonać Hamiltona? - A co jak nie będzie mnie na jakimś wyścigu? Jesteś pewny, że chcesz go oddać? - spytała z uśmiechem, nie pijąc tylko do przesądów, ale też subtelnie pytając czy na pewno chciał się z nią na powrót związać, bo może i ją kochał, ale nie chciał znowu się w to ładować skoro ostatnio go rzuciła, łamiąc przy tym serce! Pierścionek stał się ich takim więzłem, przysięgą, a teraz miał chyba większą moc niż ostatnio.
ambitny krab
Lexa Specter
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
I’m the one in my zone, those other kids peep like baby chicks. Look at those drunken fools, what’s going on?
  Kiwnął głową. Czasu było akurat w sam raz, zwłaszcza że było już po sezonie, dlatego też w wyścigach miała nastąpić przerwa. W treningach nieco mniejsza, ale zawodnicy teraz i tak mieli swoje urlopy i pracowali z performance coachami w głównej mierze, a także w domach na maszynach do tego odpowiednich. Mógł się na spokojnie zastanowić i porozmawiać z ludźmi, którzy mogliby mu w temacie doradzić. Nie tylko od strony sportowej, nie musieli to być fachowcy. Lexa też wliczała się przecież w pulę osób, u której chciałby zaczerpnąć porady. Pewnie jakby poznała Alexa to w stu procentach byłaby za przejściem Aidena do RedBulla bo chłopak nie dość, że w ich wieku to jeszcze przesympatyczny i przezabawny, w dodatku zachowujący się wobec Aidena jak prawdziwy przyjaciel – miła odmiana od takiego Lewisa. Tylko Alex z RedBullem nie mieli aż takich wielkich osiągnięć, nie od czasu odejścia Vettela a to… sporo lat już. Zresztą wtedy też na arenie nie było Mercedesa.
  Dla Lexy to mógł być każdym! Nie miał nic przeciwko role-playowi jak coś. Chciała Azjatę to miała Azjatę. Do tego nawet miał naturalne warunki. Podobnie jak do bycia Niemcem, Europejczykiem czy nawet Australijczykiem! Jak będzie chciała to i zostanie strażakiem czy policjantem, tylko na lekarza się nie zgodzi, bo nie zamierzał być drugim doktorem, który ją brał. Oczywiście zakładając optymistycznie, że wcześniej żaden policjant czy strażak jej nie brał. Nie to, żeby zamierzał ją shame’ować za innych partnerów seksualnych, ale no.
  Kucharzem też nie powinien być, nawet dla roleplay’u. Za to świetnie mu szło zamawianie jedzenia przez aplikację, bo mimo wielkości tego zamówienia okazało się, że pyszności miały dotrzeć do nich w przeciągu trzydziestu minut. A ta informacja tylko zaostrzyła mu apetyt. Nawet pochwalił się Lexie tym, jak on świetnie zamawia.
  Zawsze służył jej dobrą radą. Tak i w tym wypadku: jeśli chodziło o tę całą jej tęsknotę. Oczywiście on sam też za nią tęsknił i to bardzo. Cholernie. Związek z Solar tylko to przygłuszył, ale absolutnie nie wyłączył. W końcu do tej pory nosił na szyi pierścionek, który ofiarował Lexie, jako tę promesę. Że ona będzie jego, a on będzie jej. Że jest zarezerwowana.
  Uniósł lekko brew, spoglądając na nią bardzo wymownie, słysząc tę jej zmianę zdania. Opcja Sriends with srenefits może komuś innemu by pasowała, ale jemu? Jemu nie. Absolutnie. Nie, kiedy chodziło o Lexę. I tak na dobrą sprawę, to nigdy tego nie praktykował i, jeśli dobrze to zostanie rozegrane – czyli się zejdą, to nie będzie musiał. Chyba, że znów z jakiegoś powodu się rozstaną, ale przecież nie było co krakać. Tym bardziej, że swoje już przeszli i nieco ich to doświadczenie nauczyło.
  — Domyślam się, że nie będziesz mogła być na więcej niż jakimś wyścigu — podjął, mając spojrzenie ulokowane na jej twarzy. — Jedno Grand Prix to aż trzy wyścigi w trzy dni — bo przecież testowy, kwalifikacje i samo GP w niedzielę — a biorąc poprawkę na to, że mam mocne podstawy by posądzać cię o pracoholizm to jestem bardziej niż pewien, że opuścisz więcej niż jeden. — Oznajmił, ale wypowiadał to w sposób łagodny, co wskazywało na to, że nie będzie miał o to absolutnie wyrzutów, bo też fizycznie było niemożliwe, aby była na wszystkich wyścigach. Nie kiedy miała taką pracę, taki zawód – gdzie absolutnie nie zamierzał nakłaniać jej do jego zmiany. Chyba, że by nie sprawiał jej radości i nie czułaby, że się spełnia, to wtedy tak. — A mi wystarczy już po prostu świadomość, że jesteś ze mną — odparł, uśmiechając się do niej delikatnie. Patrzcie go, jaki czarujący i romantyczny. Wystarczyła mu przecież myśl, że są razem, że Lexa trzyma za niego kciuki. — Oraz to, że porządnie mnie przelecisz przed moim wyjazdem. Co najmniej po razie za jeden wyścig.— No tak, jednak to był prawdziwy Aiden, tego nie dało się odczepić. A tych wyjazdów w jego karierze było całkiem sporo, więc szykuj się Lexa – koń ci potrzebny nie będzie! Chociaż teraz była przerwa w sezonie, ale to chyba nie oznaczało postu. Wręcz przeciwnie – to oznaczało, że Aiden będzie mógł na spokojnie przebywać sporo czasu przy Lexie. No jak znalazł!
  — Więc… — zerknął na to kółeczko, które trzymał między palcami. Zaraz potem przeniósł wzrok na Lexę. — Bierze pani błyskotkę z gratisem — wskazał tu na siebie, jakoby to on miał być tym rzeczonym gratisem — czy nie bierze? — spytał. Czy to była oferta limitowana? Ograniczona czasowo? Chciałoby się powiedzieć, że tak, ale jakby potrzebowała czasu na namyślenie się to on by czekał. Cały czas czekał!
But these devils tryna pull me off from my honor from my heaven
ObrazekObrazekObrazek
Even if I fall, I’m never dead Moving forward, my blood strikes
ambitny krab
gunslinger
25 yo — 165 cm
Awatar użytkownika
about
If I told you that I realized you're all I ever wanted and it's killing me to be so far away, would you tell me that you love me too and would we cry together?
No jakby nie było, to ona chętnie mu wyrazi swoją opinię, ale pewnie nie będzie ona zbyt pomocna skoro nie siedziała przez lata w temacie jego kariery woląc unikać wszystkiego co z nim związane, tak dla własnego spokoju psychicznego. No i nie znała też Hamiltona. Może przy niej będzie cudownym miśkiem jak taka Amanda? Chociaż wystarczyło chyba spojrzeć na nagrania z wyścigu i na sam moment kolizji przez którą Aiden wylądował w szpitalu, bo tam to podobno nie było co dyskutować. W sumie sama Lexa chyba nie wiedziałaby do końca co by wybrała, bo to był wybór między komfortem psychicznym, a karierą i przyszłością sportową, a ona jako osoba, która dużą wagę przykładała do swojej przyszłości, zdobytej wiedzy oraz doświadczenia chcąc się uczyć od najlepszych, to… no. Chociaż i tak nie poszła do najlepszych specjalistycznych szpitali, bo wróciła do Australii chcąc być blisko dziadków w razie czego. Więc jednak wybrała kogoś innego ponad możliwość nauki od najlepszych.
Tylko Aiden był w innej sytuacji… dobrze, że miał jeszcze trochę czasu, aby pomyśleć o tym, co jest dla niego ważniejsze.
Pamiętała przez cały ten czas moment otrzymania pierścionka, który był obietnicą, a także wizją przyszłości, bo jak to Aiden powiedział - rezerwował sobie ten palec do czasu, aż nie włoży na niego nieco inną błyskotkę. Była blisko jej otrzymania, ale zanim to nastąpiło, to Lexa zwyczajnie nie wytrzymała kończąc to co mieli. I nie wiedziała, że Hartmann planuje jej się oświadczyć, dowiedziała się dopiero niedawno, od Babci, która jej wygadała, że planował. I szczerze mówiąc mocno ją to dobiło. Ciekawe czy jakby wiedziała wcześniej to do zerwania w ogóle by doszło. Chociaż… może na dobre im to wyszło? Aiden uwolnił się od swojej matki, więc teraz nie miał kto jej gnębić. No i poza tym, podobno jeśli ktoś ma być ze sobą, to będzie, nieważne jakie przeszkody mają na drodze. Utracą się nawzajem tylko po to, aby na nowo się odnaleźć. Zupełnie jak oni.
Opuściła z niego spojrzenie nieco zawstydzona, aby znowu oprzeć czoło o jego pierś, kiedy opowiadał o wyścigach, które mogłaby opuścić przez swoją pracę oraz jego ciągłe wyjazdy. No, nie było możliwości, aby faktycznie była na wszystkich. Pewnie Lexa jak to Lexa starałaby się być na każdym możliwym, ale czasami się po prostu nie da, zwłaszcza jak ma się pracę jako lekarz, w szpitalu, na przeklętej chirurgii urazowej, która jest wiecznie zawalona ludźmi.
- …zaraz tam pracoholizm. - mruknęła ledwo słyszalnie, chyba nie bardzo się zgadzając z tym, że jest zapracowana. Wcześniej po prostu zdobywała doświadczenie! I się uczyła! I… nie miała po co wracać do domu. Do kogo. Teraz byłoby inaczej, chyba, że Aidena też by nie było, bo by był na wyjeździe, aby wziąć udział w kolejnych wyścigach w swojej karierze. Wtedy pewnie by siedziała do późna, ale teraz? Teraz będzie korzystać z każdego wolnego, aby z nim być jak najdłużej.
Podniosła na niego spojrzenie i uśmiechnęła się lekko, wyraźnie rozczulona na jego słowa, gdy powiedział, że wystarczy mu świadomość, że po prostu jest z nim. Zaraz jednak ten uśmiech się poszerzył, gdy dodał swoją wstawkę. Dźgnęła go palcem w pierś.
- O, to jest Aiden, którego znam. - rzuciła rozbawiona, mierząc go ciemnymi tęczówkami. - Nie martw się, to masz jak w banku. Dostaniesz nawet jeszcze jeden raz w gratisie… gorzej jak potem nie będziesz mieć sił, aby rano wstać. - bo może go zajedzie! Chociaż z tego co pamiętała, był w zasadzie nie do zniszczenia w tym temacie, dlatego się tak dogadywali w tematach łóżkowych! Bo jak się okazywało, Lexa pokazywała wewnętrznego diabła nimfomana w otoczeniu Aidena. Cicha woda brzegi rwie, nie?
Zerknęła na pierścionek przez niego trzymany, a potem na niego, gdy zadał jej pytanie. Uśmiechnęła się wymownie i uniosła dłoń, aby odpowiedni palec włożyć w kółeczko, które w dalszym ciągu idealnie do niej pasowało. Kącik ust jej drgnął wymowniej, gdy przyglądała się błyskotce, która po latach znowu znalazła się w swoim prawowitym miejscu. Przez cały ten czas czuła, że jej tu brakowało. I pomyśleć, że gdyby nie wypadek i ten nieszczęsny Hamilton, w tej chwili prawdopodobnie miałaby na tym samym palcu zupełnie inny pierścionek.
Przeskoczyła spojrzeniem z pierścionka na chłopaka i stanęła lekko na palcach, aby zbliżyć swoje usta do jego i wcisnąć mu przeciągły, czuły pocałunek, który chyba miał być stemplem tego gestu. Potwierdzeniem, że przyjmuje z powrotem i pierścionek, i jego do swojego życia. W międzyczasie przejechała powoli dłońmi po jego bokach, zatrzymując je z przodu na szlufkach w jego spodniach, za które złapała palcami, co by go bardziej do siebie przyciągnąć.
- A ten gratis to kiedy mogę odebrać? - wymruczała mu w usta, niedługo potem ponawiając pocałunek raz jeszcze. I znowu. I znowu, przylegając do niego coraz mocniej. Ale… no właśnie. - Że kiedy będzie jedzenie? - to nie tak, że badała ile mają czasu, ale badała. Teraz przynajmniej faktycznie mogła go przelecieć na tym kuchennym blacie bez większego problemu skoro oficjalnie znowu była jego.
ambitny krab
Lexa Specter
25 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
I’m the one in my zone, those other kids peep like baby chicks. Look at those drunken fools, what’s going on?
  Uniósł powoli brew, słysząc – bo słyszał – jej wymamrotane hasło a propos pracoholizmu. Chyba nie podlegało to dyskusji – miała problem! A on, nawet jak z nią nie żył, to ją o to posądzał. Babcia tak sugerowała, a jednak można było się nauczyć po tym, co odwaliła, że ona to jednak wiedziała co mówiła – nawet jeśli początkowo można było się z nią nie zgadzać lub warczeć na nią, że w ogóle mówi. Ona to jednak była mądra. Aiden nie chciał jednak wpływać na higienę pracy Lexy, wierzył że ma ten zdrowy rozsądek i jeśli będzie miała porządek w życiu prywatnym to i porządek w pracy – zbalansuje to tak, żeby nie było skrajnego przesadyzmu. Jeśli jednak jego „wierzenia” okażą się błędne to będzie musiał interweniować. W trosce o dziewczynę. Pracoholizm jak każdy inny „holizm” był chorobą i należało pomóc w walce z nim.
  Potrafił być romantykiem, miał swoje zrywy, ale naturę miał nieco inną. Mimo wszystko posiadał w sobie ten swój czar, nawet jak nierzadko zdarzało mu się ściągać temat na jeden, wiadomy tor. To jednak to wszystko chyba miał odpowiednio wyważone – nie był ani rozlazły ani też monotematyczny. Przynajmniej tak mu się wydawało.
  — Człowiek, którego – mam nadzieję – kochasz. — Uzupełnił z automatu, gdy powiedziała, że oto ten Aiden, którego zna. Zaraz jednak uśmiechnął się bezpruderyjnie, kiedy usłyszał o tym, że dostanie nawet gratis do tych wszystkich razów wyliczonych za każdy jeden wyścig wchodzący w skład Grand Prix, który miałaby pominąć. Gratisy zawsze świetna rzecz, nie żeby zwykle na to zwracał uwagę, jednak jeśli chodziło o Lexę, to zupełnie inna kwestia. Tam to rzucał się na wszystko, co rozdawali, bo chciał wszystko – absolutnie wszystko. A skoro chciała mu dać bonus, to przecież nie będzie wzgardzał. Wręcz przeciwnie.
  — To dobra oferta, podoba mi się. — Odpowiedział, by zaraz potem dodać: — W ten sposób faktycznie mnie udobruchasz. Acz widzę, że potrzebujesz zapewnienia, że sobie poradzę. — Powiedział. Zaraz potem ucałował ją w usta, przeciągle bo to była taka promesa. W sumie zaliczka. Takie preludium do tego całego udowadniania, które być może odbędzie się później. Bo przecież nie teraz – trzeba było trzymać fason. Czekali w końcu na jedzenie, nie? Byłoby szkoda przegapić dostawę, albo zafundować traumę co odważniejszemu dostawcy, który zdecyduje się dostarczyć jedzenie choćby nie wiadomo co.
  Pierścionek wrócił na miejsce – na palec Lexy. Aiden z uśmiechem na mordzie go wsunął na palec serdeczny dziewczyny, by zaraz potem odebrać od niej podziękowania w formie pocałunku. Ów gest odwzajemnił z pełnym zaangażowaniem i oddaniem. Uśmiechnął się kątem ust usłyszawszy jednak jej zapytanie. Nie odpowiedział bo nawet nie miał możliwości. Zresztą – sam też przytknął swoje usta do jej, jak gdyby to miało zastąpić słowną odpowiedź. Czasami przecież gesty mówiły same za siebie, a w tym wypadku, coraz bardziej rozochocone pocałunki były o wiele bardziej wymowne.
  — Jakieś dwadzieścia minut — rzucił, tak naprawdę nie wiedząc ile to będzie. Tak sobie, heh, strzelił. Zaraz jednak ucałował jej ucho, zaraz potem przygryzając delikatnie jego płatek. — Ale rozumiem, że jesteś już strasznie głodna. — Mruknął jej do ucha. I to naprawdę musiała mieć ochotę na to azjatyckie danie, bo się rwała do jedzenia. Biedna, wygłodzona, wyposzczona. No kimże on by był, gdyby kazał jej głodować? Tym bardziej teraz, kiedy już oficjalnie byli razem – co z niego byłby za partner? Dwadzieścia minut – jak się zepnie to się wyrobi. Znaczy wyrobi się na pewno, ale to kwestia jakości performensu! Nie to co Cardan i jego trzy minuty. Znaczy co – kto to napisał?
  Wrócił do całowania jej ust, wślizgując się językiem między jej wargi. Zaproszenia nie potrzebował – sam się wprosił.
  Dźwignął ją bez większego problemu za biodra by posadzić ją na blacie wyspy – nie to, żeby jej wzrost mu przeszkadzał, ale skoro mówili już o jedzeniu, to chyba od jedzenia był blat. Podparł się dłońmi po obu jej stronach. Tak czy siak nie przerywał sobie – dalej całował ją, już w ten średnio czuły a bardziej rozochocony sposób. W końcu mieli ledwie dwadzieścia minut. Trzeba było działać. Dlaczego zwykle brali się za siebie, w momentach, gdzie nie bardzo można było się rozwinąć? A, tak. Rozgrzewka – takie preludium. Bo zjedzą potem i… I będą leżeli z bebzolami do góry, bo AIden nazamawiał tyle żarcia, że jak ogarną tylko połowę chociażby to tyle – śpiączka glikemiczna murowana. Przynajmniej na wakacjach nikt im nie będzie przeszkadzał.
  Chyba.
  Nie chciał też się za bardzo cackać, temu też przesunął dłonie po jej ciele by zaczepić o krańce jej górnej części garderoby, coby zwyczajnie ściągnąć materiał z dziewczyny. Wtedy też, i tylko wtedy, oderwał się od jej ust – by umożliwić sobie rozebranie jej, zaraz jednak wrócił do jej ust, ale to też tylko na chwilę. Przeniósł się na jej szyję gdzie złożył kilka pocałunków na jej szyi, w pewnym momencie przywierając do niej na nieco dłużej, z ewidentnym zamiarem pozostawienia jej na ciele jawnego śladu – taki podpis: „tu byłem”, tylko bez inicjałów. Wtajemniczeni przecież będą wiedzieli kto był. Przecież nie doktor Cardan.
But these devils tryna pull me off from my honor from my heaven
ObrazekObrazekObrazek
Even if I fall, I’m never dead Moving forward, my blood strikes
ambitny krab
gunslinger
ODPOWIEDZ