projektantka mody, exmodelka — lorne bay
36 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
Here we stand - worlds apart, hearts broken in two. Sleepless nights, losing ground, I'm reaching for you... Feelin' that it's gone, can't change your mind. If we can't go on to survive the tide love divides.
Dawno już nie podróżowała służbowo. A co ważniejsze, nie robiła tego odkąd z Tessie przeprowadziły się do matki Leo. Trochę stresowało Turner to, że zostawiła córkę na dwie noce jedynie z babcią. Nie to, że miała za osobę nieodpowiedzialną panią Turner, ale po prostu Leonie zdawała sobie sprawę, że dla dziecka i tak obecna sytuacja nie jest komfortowa ze względu na brak ojca, a teraz jeszcze zabrakło i jej... Dlatego stała tak zirytowana w oczekiwaniu na swoją walizkę pośród tłumu ludzi. Nie dość, że lot miał opóźnienie, to teraz przez taśmę sunęły setki kolorowych bagaży, ale brakowało tego, który należał do niej. Szanse, że wróci na wieczorną bajkę malały z każdą kolejną, irytującą minutą.
Nic więc dziwnego, że kiedy wreszcie złapała należącą do siebie walizkę pobiegła do windy, która na szczęście nie zamknęła się przed jej nosem. Ktoś bardzo kulturalnie, widząc pośpiech pomógł jej w tej gonitwie z czasem. To miłe.
-Dziękuję - powiedziała z promiennym oraz wdzięcznym uśmiechem, spoglądając na pomocną dłoń, a później twarz i zamarła... Cóż, nie powstrzymała się i wywróciła oczami, a z ust wyrwał się już wcale niezbyt miły komentarz: -To znowu pan - mruknęła pod nosem, kręcąc z niezadowoleniem głową.
Leonie od zawsze zdawała sobie sprawę z tego, że Lorne Bay to dość małe miasteczko. Podobnie jak jego okolica. Jakiego jednak pecha trzeba mieć, by wiecznie wpadać na kogoś, na kogo wpadać się nie chce? Swoją drogą to zabawne, że nieznajomy mężczyzna - nie znała w końcu nawet jego imienia - może budzić w blondynce aż tyle emocji. I to negatywnych emocji. Nie jest to jednak wina Leonie, że kiedy wpadała na niego, to zawsze działo się coś nie tak.
A tym razem wcale nie było inaczej. Winda się zatrzymała, ale nie dlatego że szybko dotarła do celu, ale... Utknęła między piętrami. Żołądek Turner zacisnął się ze stresu, a ona w odruchu paniki rzuciła się do przycisku z alarmowym dzwoneczkiem. I to nie przesada, że zdążyła go wcisnąć ze sto razy w ciągu kilkudziesięciu sekund.
-Czy to w ogóle działa? - spytała zestresowana, kiedy nie widziała żadnej zmiany w otoczeniu. Czy to była panika? Chyba tak. W końcu teraz już wiedziała, że nie zdąży na wieczorną bajkę z Tessie, a do tego utknęła w windzie (nie ma z tym dobrych wspomnień) z niechcianym towarzyszem. Cudownie...
towarzyska meduza
leośka#3525
brak multikont