28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Wieczory w Lorne Bay miały swój niepowtarzalny urok, a zwłaszcza wówczas, gdy chłodny wiatr od morza przynosił niewypowiedzianą ulgę po upalnym dniu. Oczywiście malownicze miasteczko wyjęte wprost z krainy baśni zachwycało na każdym kroku, nawet osoby mieszkające w nim od kilkunastu lat i to niezależnie od pory dnia, czy nocy. Magię tą jednak psuł nieco przykry fakt, że człowiek wyrwał ten spłachetek ziemi naturze i ta zmuszona była zaakceptować tego niewygodnego sąsiada na swoim podwórku, co czasem owocowało spotkaniami z dzikimi i niezwykle niebezpiecznymi gatunkami zwierząt. Mówią, że gdy przeprowadzasz się do Australii, to ta przez pierwszy rok usiłuje cię zabić, a później przyzwyczajasz się, czy Lorcan odczuwał tą chęć mordu ze strony przyrody? Raczej wątpliwe, może dlatego, że gdy w wieku piętnastu lat przyleciał na wyspę, jego umysł spowiła kurtyna żałoby i nie myślał, o wszystkich tych jadowitych stworzonkach czających się w zacienionych miejscach. Szok był ogromny porównując Londyn do Lorne Bay, ale po czasie przywykł i ba! Polubił to miejsce.
Gdy ostatnie promienie słońca skryły się za horyzontem, postanowił pobiegać. Nie zawitał w domu od rana, a jadąc prosto z pracy, zatrzymał się przy jednym z ulubionych miejsc. Mocno zalesiony teren ze strategicznie ulokowanymi latarniami dawał przyjemne poczucie odosobnienia i relaksował rozlegającą się ciszą, którą od czasu do czasu przerywał nocny śpiew ptaków. Zaparkował na niewielkim parkingu czarną, nieoznakowaną policyjną toyotę i wyszedł.
Bieganie było czymś, za czym niezbyt przepadał zdecydowanie, bardziej wolał sporty walki lub pływanie, lecz, aby zachować kondycję i rozprostować kręgosłup po dwunastu godzinach pracy to bieganie wydawało się najlepszą z możliwych opcji. Wcześniej zaliczył rozgrzewkę i rozciągnął się. Joga, była mile widziana w jego sportowym grafiku, acz nie brylował w niej. Zawsze bardziej skupiony na fizycznych ćwiczeniach.
Nieco zły na siebie, że zapomniał słuchawek, a wiadomo bez nich wszelka aktywność fizyczna, była taka niewyraźna i zakładał, że gdyby miał dłużej biegać, to prędzej by usnął z nudów właśnie przez brak tej drobnostki. Gdyby jednak miał je na uszach, mógłby nie usłyszeć odgłosów szamotaniny i krótkich westchnięć. Zaciekawiony mimowolnie odwrócił głowę w kierunku wspomnianych dźwięków, oczekując raczej bójki dwóch pijaczków, którzy wyrwani z objęć lokalnej fauny postanowili przenieść się na noc do parku, na którąś z licznych ławeczek. To, że jedną z szarpiących się osób była kobieta zaalarmowało go i sprawiło, że adrenalina wrzuciła szósty bieg, a zmęczone ciało nagle, co sił pobiegło w kierunku dwójki osób.
Jego pojawienie się za plecami rosłego mężczyzny w dresowej bluzie uszło jego uwadze, co w tej sytuacji było ogromnym plusem, bo po stronie policjanta był efekt zaskoczenia. Prostym i niewymagającym przesadnej siły, czy brutalności chwytem od tyłu unieruchomił złodziejaszka, fundując mu bliskie, acz nieprzyjemne spotkanie z ziemią. – Zrobił pani krzywdę? – Podniósł wzrok na młodą kobietę i sięgnął po telefon. Przytrzymując wijącego się faceta kolanem, jego słowa usprawiedliwienia, a wcześniej bluzgi ignorując skupiony, tylko na odpowiedzi kobiety i zaalarmowaniu najbliższego patrolu.

Raine Barlow
sumienny żółwik
Lorcan
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
1.

Nie przepadała za wieczornymi powrotami pieszo. Mieszkając w Sapphire River, przy nocnych powrotach zawsze miała w uszach słuchawki, bo każdy szelest z pobliskiego drzewa mógł wskazywać na jadowite zwierzę, czające się do skoku i chociaż może właśnie gdyby miała oczy dookoła głowy, byłoby mniejsze prawdopodobieństwo na wpakowanie się w nieciekawą sytuację, ale wystarczyło, że za każdym razem przed założeniem butów sprawdzała, czy coś się w nich nie czai i żyła w ciągłym stresie, że kiedyś przez otwarte okno wślizgnie się do jej domku jakiś wąż. Nie wybrała sobie najlepszego miejsca do zamieszkania, ale było to najlepsze, na co było ją stać. Po wyprowadzce z domu przez chwilę wynajmowała pokój w centrum, ale mieszkanie z obcymi ludźmi pod jednym dachem zupełnie nie zdało dla dziewczyny testu, a nikt ze znajomych nie szukał akurat mieszkania, przy czym jej studencki budżet nie przewidywał miejsca na wynajęcie kawalerki w bardziej cywilizowanym miejscu.
Rockowe ballady, chłodny powiew nocnego powietrza na skórze i suchość w gardle były słodko-gorzką mieszanką, ale wiedziała, że ma przed sobą jeszcze długą drogę, której jej stopy mogą nie wytrzymać, bo z jakiegoś powodu uznała, że botki na obcasie będą świetnym wyborem na dziś. Dosyć wyraźnie stukała po chodnikowych płytach, stawiając kolejne kroki w rytm gitary basowej w kolejnej piosence, kiedy poczuła szarpnięcie za ramię. - Co? Zostaw mnie! - zawołała od razu zachrypniętym głosem, zaciskając mocno palce na swojej torebce. Miała tam klucze od domu, telefon, portfel, zupełnie wszystko, a jeśli miałaby je oddać, czekałaby ją samotna noc na powietrzu, bo bez telefonu nie mogłaby nawet do kogoś zadzwonić. - ZOSTAW! - warknęła, kurczowo trzymając się paska i ciągnąc go w swoją stronę, aż pękł, a cała jej zawartość wysypała się na ziemię, dokładnie w tym samym momencie, kiedy zza pleców napastnika wyłoniła się kolejna sylwetka.
- Ja... - dopiero zdała sobie sprawę z tego, jak mocno przyspieszył jej oddech, jak szybko krew krążyła w żyłach, dudniącym odgłosem obijając się w jej uszach. - Nic mi nie jest - pokręciła energicznie głową, przykucając, żeby pozbierać swoje rzeczy. Portfel, klucze, telefon, pusta butelka po wodzie i baton, który zbyt długo leżał przygniatany na dnie torebki. Zupełnie nie zauważyła małej przypinki z krabem, która musiała zawieruszyć się pomiędzy płytami chodnikowymi, ale była ostatnią rzeczą, o której teraz myślała, kiedy na szybko oceniała swoją sytuację. Dwóch mężczyzn, zdecydowanie silniejszych od niej i niewyglądających zbyt przyjaźnie. Delikatne zawroty głowy, suchość w gardle i miękkie kolana. Było bardzo mało prawdopodobne, że to się dobrze skończy.

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Złość dopiero w momencie, gdy oponent, był skutecznie unieruchomiony zbudziła się z drzemki. Osobiście nie znosił mężczyzn podnoszących rękę na kobiety, ta silna niechęć wypływała z tego jak został wychowany, a szacunek do płci przeciwnej został zakorzeniony w nim od najmłodszych lat. I jako pięciolatek potrafił oczarować panią przedszkolankę swoją kulturą i niemałym zasobem słownictwa. Wraz z upływem lat nic się w tej kwestii nie zmieniło, a gdy rozpoczął pracę w policji statystyki napaści na kobiety oraz dużo, dużo gorsze uczynki zmroziły mu krew w żyłach. Powziął za cel walkę z tego typu ludźmi dopuszczającymi się tak paskudnych wykroczeń, lecz jako żółtodziób niewiele mógł zrobić, a jego czyny, można śmiało porównać do walki z wiatrakami. Niby coś drgnęło, ale co? Cóż trudno oczekiwać, że jeden człowiek będzie w stanie zapobiec wszystkim napaścią.
Stąd, być może brała się jego złość, a zwłaszcza, kiedy przez ułamek sekundy dostrzegł czające się przerażenie w oczach ciemnowłosej. Wyglądała na bardzo młodą, ale i tak odnosił wrażenie, że nie pozwoliła, aby panika wzięła nad nią górę. To już jakieś pocieszenie. Schował telefon do kieszeni mieszczącej się na plecach. Zaalarmowany patrol miał się pojawić w ciągu pięciu minut. Żałował, iż nie miał przy sobie kajdanek i taśmy klejącej, coby uspokoić i uciszyć złodzieja. Pozycja, w której przyszło mu rozmawiać z nieznajomą, była dość komiczna. Mianowicie klęczał na obcym facecie, tuż przed nią. Z daleka scena ta wyglądała, jakby się chciał oświadczyć, co prawda jak na jego gust park był zbyt pospolitym miejscem i niezbyt romantycznym na takie decyzje, ale rozumiał, że czasem to nie miejsce, a ludzie są istotni, chociaż w tej sytuacji, chyba i w oczach przestraszonej kobiety nie był tym dobrym.
To dobrze. Za pięć minut zjawi się policja i się panią zaopiekują. Czy ma pani możliwość wezwać kogoś z rodziny? – Uznał, że chodzi do szkoły średniej, chociaż nawet gdyby wiedział ile ma w istocie lat również by taka propozycja padła. Nie pomyślał o tym, by się wylegitymować, bo nie miał przy sobie odznaki, a na słowo to se można pieczywo zaklepać w piekarni, a nie w takiej sytuacji wymagać zaufania. Stąd też brak gwałtowniejszych ruchów z jego strony i nie błądził za kobietą wzrokiem. Starając się skupić tylko i wyłącznie na przetrzymywanym złodziejaszku.

Raine Barlowe
sumienny żółwik
Lorcan
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Ale ja nie potrzebuję - odparła od razu, szybko i gwałtownie, kręcąc przy tym głową na boki na tyle energicznie, że wszystkie luźne kosmyki wysunęły się jej z ułożonych włosów. Nie ufała temu mężczyźnie, ani odrobinę, a fakt, że powalił jej napastnika na ziemię wcale nie sprawiał, że poczuła się bezpiecznie. Wręcz przeciwnie, zdała sobie sprawę, że o ile ten, który chciał jej wyrwać torebkę miał głównie motywację i przewagę masową, ten drugi wiedział też jak wykorzystać swoją siłę i instynkt podpowiadał jej, że powinna wiać. - Ja sobie poradzę, zadzwonię - na potwierdzenie swoich słów wyjęła z porwanej torebki telefon, żeby pokazać, że rzeczywiście da sobie sama radę, ale popękany ekran i brak reakcji na dotyk nie sprawiały wrażenia, jakby wszystko miało być z nim w porządku. - O nie - jęknęła cicho, niemalże bezgłośnie, uparcie próbując uruchomić komórkę, bo może to tylko kwestia wyłączenia się przy upadku, a nie poważnej awarii, która uniemożliwiłaby jej zadzwonienie po kogoś z rodzeństwa, albo znajomych, żeby przynajmniej mentalnie wspierali ją na odległość, kiedy będzie wracała do domu.
Poprzysięgła sobie w duchy już chyba trzy razy, że nigdy więcej nie pokusi się o powroty pieszo. Samochód, nocowanie, a w skrajnych przypadkach taksówka i nie ma, że boli, bo drogo i szkoda wydanych pieniędzy. W tym momencie żałowała skrótów przez park i ta myśl jakoś unieruchomiła ją w miejscu. Nie do końca wiedziała co powinna teraz zrobić. Zostać i czekać na domniemany przyjazd patrolu policji, w którego wezwanie jakoś nie do końca wierzyła, czy raczej udać, że rzeczywiście wykonuje jakiś telefon i porozmawiać sama ze sobą przez rozwalonego smartfona, a może wziąć nogi za pas i uciec? Buty na lekkim obcasie nie były najlepszym sprzętem do biegania, to wiedziała nawet ona, nie mając żadnego doświadczenia w uprawianiu takiego ekstremalnego sportu, zaczęła się więc rozglądać po okolicy, bo może udałoby się jej sprytnie czmychnąć za jakieś budynki? Jeśli w ogóle ktoś miałby ją gonić, nieznajomy wybawca, któremu nie do końca ufała, wyglądał na takiego, który złapałby ją szybciej, niż zdążyłaby o tym pomyśleć.

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Rosły mężczyzna, który trwał w niezbyt wygodnej pozycji leżąc plackiem na chodniku i z rękami wykręconymi w tył, nagle wierzgnął, jak ukąszony przez trzmiela koń. Lorcan jednak nie pozwolił się zaskoczyć, a dialog z poszkodowaną toczył się na swoich zasadach. Pamiętał cały czas o gościu, którego przyszpilił i ani myślał, o tym, by go puścić. Po tej nieudanej manifestacji gniewu policjant nie siląc się na brutalność, poprawił chwyt, czym jedynie zasłużył sobie na kilka niecenzuralnych słów. Bardziej przejęty rolą kobiety, niż samym tym faktem, gdyż ta wyglądała na przestraszoną i gotową uciec w każdej chwili, a tego nie chciał. Zależało mu na jej zeznaniach, chociaż możliwe, że on sam mógł budzić w niej strach. Co prawda nie był kretynem, który w tak nieumiejętny sposób próbował ją okraść, a jego motywacja odnośnie dalszych poczynań względem niej w tej sytuacji, byłaby mocno dyskusyjna i podlegałaby raczej wizyty u psychologa. Bo to istna durnota zaatakować ją w takim stanie. Zresztą i po co?
Spotykał się jednak z różnymi przypadkami, a panika kneblowała głos rozsądku i zamykała go w szafie, aby czasem nie wyszedł na światło dzienne.
Wiem, jest pani bardzo odważną kobietą, lecz to moja praca. Proszę mi zaufać. – Jasne i co może frytki do tego? - drwił głos z tyłu głowy, lecz zachował dobrą minę do złej gry. Sytuacja należała do grona tych kiepskich, bo widział w jej oczach strach. To mu się podobało, bo przynajmniej należała do grupy rozsądnych kobiet i nie skakała mu na szyję z wdzięczności. Bo i jaka w tym jego rola i skąd miałaby brać się ta wdzięczność? Że pospieszył jej z pomocą? To każdy powinien uczynić, będąc na jego miejscu, a że teraz będzie się bała chodzić po zmroku, bo jakiś kretyn chciał sobie szybko dorobić? Nie lubił takich tępych złodziejaszków. Zero finezji i inteligencji, tylko siła i mikry móżdżek podpowiadający, takie rozwiązania.
Nazywam się Lorcan Winchester – lekki grymas niezadowolenia przemknął przez jego twarz, gdyż szukał czegokolwiek, czym mógłby ją przekonać, że jest po jej stronie. Przytrzymując jedną dłonią schwytanego sięgnął ponownie do tylnej kieszeni w nadziei, że znajdzie tam jakiś kwitek potwierdzający jego tożsamość. Nie miał pojęcia, skąd, ale w dresach do biegania znalazła się karta do biblioteki publicznej. – Proszę – wyciągnął rękę z plastikiem w jej kierunku. W oczach czaiła się niema prośba, o zaufanie. Czuł, że lada moment przyjedzie patrol.

Raine Barlowe
sumienny żółwik
Lorcan
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Nie, nie, ja nie potrzebuję, naprawdę, ja sobie poradzę - wróciła do gorączkowych zapewnień, bo jeśli czegoś najbardziej w tym momencie nie chciała, to właśnie jego pomocy. I wcale jej nie interesowało, że na pozór wyglądał na przejętego jej losem, jakby chciał jej w czymś pomóc. To nie miało teraz żadnego znaczenia, bo nie czuła się bezpiecznie i nie poczułaby chyba w żadnym towarzystwie chyba, że kogoś rzeczywiście znajomego, kto mógłby ją przytulić i bez rzucania zapewnień, ze wszystko będzie dobrze, uspokoić ją samą swoją obecnością, ciepłem ciała i oddechem. Jak na zawołanie poczuła, że jest jej nieco chłodno, a krótka koszulka, która w ciągu dnia w zupełności jej wystarczała, nagle miała w sobie zbyt mało materiału, żeby ją ogrzać. Nie wiedziała też co takiego jest jego pracą. Łapanie obrzydliwych złodziei w parku? Był policjantem? Tu akurat była pewna, że ten zawód może wykluczyć, bo gdyby rzeczywiście nim był, szybko wyciągnąłby kajdanki z kieszeni, wezwał posiłki i dawno byłoby po sprawie, kiedy tu mijały już kolejne minuty, miała wrażenie, że nawet pół godziny, ale nie była pewna, straciła poczucie czasu, a emocje, które kotłowały się w jej głowie, a którym nie chciała dać upustu, odbierały jej zdolność trzeźwego myślenia.
- Raine Barlowe, miło mi - odpowiedziała szybciej, niż zdążyła pomyśleć i aż rozchyliła usta w geście zaskoczenia dla samej siebie, bo z jakiego powodu właśnie przedstawiła się jakiemuś zupełnie obcemu mężczyźnie, którego do tego wszystkiego nieco się obawiała. Wyciągnęła rękę po kartę, którą jej podawał i sprawdziła dane, jakby rzeczywiście potrzebowała potwierdzenia, a następnie szybko mu ją oddała, wzdrygając się, kiedy ich palce się przy tym zetknęły i szybko zabrała swoją dłoń. - To ja już powinnam chyba... - wskazała ruchem głowy miejsce za sobą, chociaż wcale nie było zgodne z kierunkiem, w którym powinna się udać, chyba, bo była tak skołowana, że pomyliły się jej nawet wszystkie strony świata. Nigdy co prawda nie była najlepsza w orientacji w terenie, ale teraz wiedziała, że jej dotarcie do domu niemalże graniczyło z cudem.

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
W to nie wątpię, wydajesz się odważna. – Posłał jej lekki uśmiech w jego opinii życzliwy i wyrażający troskę, ale jak został odebrany? Zarejestrował, że miała uszkodzony telefon, zapewne podczas szarpaniny wypadł jej i ekranik się zbił. Odnotował to w pamięci, aby móc w przyszłości jakoś zrekompensować stratę. Co prawda wątpił w odszkodowania z funduszu policji na tak niewielkie kwoty, ale on sam już miał swoje sposoby na takie sytuacje. Fakt, faktem dziewczyna wydawała mu się kulturalna i dobra, ot tak zwyczajnie przyzwoita i tym bardziej poczuł do niej sympatię. Chciał zapewnić ją o bezpieczeństwie i tym, że panuje nad sytuacją, ale czy uwierzyłaby mu w przedstawienie się jako: „agent federalny,” to było mocno wątpliwe. Nie mając żadnych poza wspomnianą kartą rzeczy przy sobie, mógł w jej mniemaniu być jeszcze gorszy od jej niedoszłego złodzieja. Co prawda raczej wzbudzał w ludziach pozytywne emocje i wiele razy słyszał, że ma twarz „aniołka,” to pomagało w pracy. Zdobywał szybciej, niż większość kolegów zaufanie i potrafił dotrzeć do ludzi. W tym przypadku miał jednak obraz strachu i paniki, gdzie psychologiczne wykłady, jakich zmuszony był wysłuchać, aby zdać z nich egzamin niewiele pomagały.
Cała przyjemność po mojej stronie, przykro mi, że poznajemy się w tak nieprzyjemnych okolicznościach – zaraz po wybrzmieniu jego słów, schwytany facet burknął coś, chyba też zrezygnowany, że nici z dzisiejszej roboty, a i oberwie mu się nieco. Kontakt ich dłoni, tak ulotny sprawił, że wzdrygnęła się, widział to i stłumił westchnięcie. Nic nie mógł na to poradzić, acz postrzeganie jako ten zły ciążyło mu.
Słyszał to co powiedziała, jednakże w tym samym momencie półmrok, w którym tkwili, ustąpił miejsca czerwono-błękitnemu światłu, co rozświetliło okolicę, rzucając długie cienie drzew na przystrzyżony trawnik za nimi. Westchnął z ulgą i wstał wraz ze złodziejem. – Już są – rzucił, pełen entuzjazmu widząc znajome twarze. Nie patrzył przez te kilka sekund na dziewczynę. – Oddaję go w wasze ręce. Złapałem go na próbie kradzieży, ale sprawdźcie bazę, coś czuję, że ta dziewczyna nie była pierwszą jego ofiarą. – W jego słowach kryła się pewność siebie, a oczy nie zdradzały lęku, wręcz jakby przywykł do wydawania poleceń, bo tak w istocie było. Może nie był najwyższym rangą, ale był agentem federalnym z niemałym doświadczeniem, jak na swój wiek i licznymi sukcesami. To robiło opinię, lecz także narzucało ciężar odpowiedzialności i presję na barki, a każde potknięcie było wytykane.
Raine? – odwrócił się w stronę dziewczyny, chcąc, aby opowiedziała na spokojnie, o tym co się stało. Jeden z policjantów odebrał więźnia i prowadził go do radiowozu, a jego partnerka została wraz z Lorcanem.

Raine Barlowe
sumienny żółwik
Lorcan
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Tak, wolałabym tego uniknąć - wymamrotała, kiwając głową na potwierdzenie jego słów, chociaż prawda była taka, że wcale nie chciała go poznawać. Bała się go. I nic, co zrobił nie potwierdzało, że stanowi jakiekolwiek zagrożenie dla dziewczyny, ale nie mogła oprzeć się wrażeniu, że coś jest nie tak. Nigdy nie wierzyła w siły wyższe, imienia pana boga wzywała tylko nadaremno, horoskopy czytała wyłącznie dla żartu, a kiedy koleżanka zaciągnęła ją do wróżki na czytanie z dłoni, ta ewidentnie miała już dość swojego dnia pracy, co można było wyczuć po roznoszącym się wokół zapachu taniego alkoholu. Nie po drodze więc jej było z przeznaczeniem, nie wierzyła w żadne zbiegi okoliczności, może tylko cuda, bo jeśli jeszcze chodziła po tym świecie bez większego uszczerbku na zdrowiu, był to właśnie cud.
Słysząc policyjne syreny i migające światło sygnalizatorów, spięła się na moment jeszcze bardziej. Nie była w stanie nic poradzić na to, że wśród stróżów prawa czuła lekkie poddenerwowane, jakby coś zrobiła, jakby cos było jej winą, nawet jeśli jedynym przewinieniem Raine było jeżdżenie nie do końca sprawnym samochodem, przez co pewnie mogłaby spowodować jakiś wypadek, ale miała nadzieję, że nieprędko do tego dojdzie. Tym razem miała mieszane uczucia, z jednej strony liczyła na ratunek z opresji, a z drugiej nie do końca wiedziała czy chce teraz przechodzić przez przesłuchania i spędzić dodatkowy czas na wypełnianiu jakichś formalności. Miała swój portfel, telefon, klucze. Może i dało się coś zrobić z ekranem, torebkę naprawić, może tylko nie do końca przyjemne wspomnienia miały pozostać po tym wieczorze?
Dlatego właśnie, kiedy Lorcan oddawał sprawcę w ręce policji, ona zaczęła się powoli i po cichutku wycofywać. Kilka niepozornych kroków w tył, coraz dalej w krzaki, a kiedy usłyszała swoje imię, była na tyle daleko, że nie dało się jej już zauważyć gołym okiem. Czuła się źle, uciekając przed policją, klucząc bocznymi uliczkami i powoli docierając w kierunku swojego domu, ale kiedy już się tam znalazła, zasnęła w ubraniach, nie zamykając nawet drzwi na zamek, jakby niewystarczająco niebezpiecznych rzeczy przydarzyło się jej tego dnia.

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Dwa dni później...

Wydarzenia sprzed dwóch dni powoli zacierały się, w jego pamięci przechodząc do folderu ze wspomnieniami, do których już raczej nie powróci. Złodziej został ujęty, a że był już wcześniej notowany, to zostanie na dłużej w areszcie i to w zupełności Lorcanowi wystarczyło. Nie miał głowy do postaci Raine Barlowe, co jak zjawa pojawia się i znika. Uznał, że dziewczyna spanikowała i uciekła, jak przestraszona sarna – niewiele myśląc, skoczyła w ciemność. Miał jednak nadzieję, iż trafiła bezpiecznie do domu i szybko wymaże z umysłu te nieprzyjemne wspomnienia.

Dzisiejszy dzień nie różnił się niczym szczególnym od pozostałych. Papierkowa robota piętrzyła się na biurku, a przerwy na papierosa i pogaduszki nie zachwycały niczym szczególnym. Już śmiał sądzić, że w spokoju opuści posterunek i to w dodatku, o w miarę normalnych godzinach pracy! Wszakże ostatnio, niemal cały czas robił nadgodziny. Wiedział, że organizm potrzebuje regeneracji, a taka jazda bez trzymanki wpędza go w pracoholizm. Owszem, to była jego pasja i realizował się w niej, jednakże ileż można, do czarta! Wyczerpie się w końcu. Już zresztą jest blady jak śmierć i ma wory pod oczami. Czasem zmęczone oczy zawieszają się na kilka sekund i trwają tak w bezruchu.
Telefon był tym, co wyrwało go z zamyślenia o swoim stanie zdrowia. Bez wahania podniósł słuchawkę i z powagą malującą się na twarzy słuchał relacji policjanta po drugiej stronie. Sięgnął po ołówek, podtrzymując telefon ramieniem, przy uchu i zanotował na małej karteczce adres. Gdy zakończył rozmowę, czuł, że zmęczenie go opuściło na dobre. Adrenalina napędzała już trybiki i wprawiała mechanizm w ruch. Od miesiąca ścigał niewielką grupę przestępczą, co napadała na drobne sklepy w promieniu trzydziestu mil. Do tej pory byli nieuchwytni działali zawsze w późnych godzinach wieczornych, wówczas gdy prawdopodobieństwo tego, że natrafią w środku, na jakiegoś klienta było niewielkie. Dziś jednak popełnili wpadkę. Chciwość ich zgubiła i być może, będzie to przełom w tej sprawie.
Słońce skryło się już jakiś czas temu za horyzontem, lecz ciepło nagromadzone za dnia dopiero opuszczało rozgrzaną ziemię. Chłodny powiew od oceanu koił i przynosił wytchnienie, jechał niemal na obrzeża miasteczka. Z obserwacji i wiedzy, jaką miał, to był pozornie dobry ruch ze strony złodziei. O tej porze to głównie w centrum ludzie przebywali i nie powinni na nikogo trafić. Jednak los chciał inaczej i zawsze tak było, niezależnie od tego, jak dobrym się jest, w końcu nadejdzie dzień, gdy szczęście przestanie sprzyjać. A pozornie, niepozorna drobnostka zaważy o przełomie w dochodzeniu i cały plan runie. Lubił te momenty, gdy śledztwo nabiera charakteru, kiedy dowody zbierane tygodniami wreszcie układają się w sensowną układankę. Czuł się niemal jak na polowaniu, teraz tylko z górki. Chociaż to właśnie te podchody, to skradanie i zdobywanie dowodów lubił w swej pracy najbardziej. Satysfakcja z tego, że z ofiary stało się drapieżnikiem. To było w tym wszystkim najlepsze.
Jechał szybko, nie przejmując się limitami prędkości, musiał jak najszybciej dostać się na miejsce zdarzenia. A gdy tam dotarł, oczom mężczyzny ukazał się niewielki sklepik wlepiony w rząd innych mu podobnych, nad którymi były piętra mieszkalne. Obrazek jak z amerykańskich filmów, kilka radiowozów, jedna karetka, zamieszanie, to był jego żywioł. Zatopił się w tym chaosie bez reszty w cywilnym ubraniu, ale wszyscy go znali, nikt nie zatrzymywał. Na schodkach prowadzących do spożywczaka zagadnął policjantkę, która go zawiadomiła. Wskazała ruchem głowy na karetkę i postać dziewczyny określając ją mianem naocznego świadka. Lorcan z początku chciał pominąć ją i zostawić na koniec, zwłaszcza że wyglądało mu na to, iż technicy zaraz skończą robotę w środku, ale gdy ponownie przyjrzał się, postaci ciemnowłosej rozpoznał ją. I westchnął zrezygnowany.
Skinął w podziękowaniu policjantce i skierował swe kroki ku Raine.
Agent federalny Lorcan Winchester – przedstawił się, ponownie tym razem pokazując odznakę. – Jesteś cała? – zapytał zmienionym tonem, bardziej troskliwym. Spojrzał na jednego z ratowników, chcąc wyczytać z jego twarzy cokolwiek odnośnie dziewczyny.


Raine Barlowe
sumienny żółwik
Lorcan
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
Zwyczajny dzień na uczelni. Kilka godzin zarwanych nad projektem, który powinien być już skończony, ale do którego nie miała zupełnie głowy przez ostatnie dni i znów późny powrót do domu. Obiecała sobie, że tym razem będzie wracała taksówką, ale popsuty telefon skutecznie pokrzyżował jej plany. Z jednej strony mogła poprosić rodziców o drobną pożyczkę, zastrzyk gotówki, coś, co pomogłoby jej dotrwać do końca miesiąca w nieco lepszej kondycji finansowej niż dotychczas, a z drugiej bardzo nie chciała tego robić, próbując utrzymać, że jest niezależną.
Jedyny otwarty o tej godzinie punkt serwisowy telefonów znajdował się w pawilonach z przeróżnymi sklepami. Z ciężkim westchnieniem oddała swoją komórkę z popękanym ekranem do naprawy, a słysząc, że zajmie to około piętnastu minut, skierowała swoje kroki do sklepu spożywczego. Pusta lodówka i wizja wczesnego poranka następnego dnia skusiła ją do przeszukiwania półek z gotowym jedzeniem do odgrzania, a kiedy nic ciekawego nie znalazła na poziomie swojego wzroku, przykucnęła, żeby przejrzeć asortyment znajdujący się niżej. Wtedy też usłyszała charakterystyczny dzwonek przy otwieranych drzwiach, ale zamiast zwyczajowego przywitania, usłyszała zupełnie coś innego. I wtedy zamarła.
Jakiego trzeba mieć pecha, żeby znaleźć się w ciągu jednego tygodnia w tak nieodpowiednim miejscu? Ledwo przeprocesowała zajście z parku, zostawiła telefon w serwisie, a już kolejny raz znalazła się w niebezpieczeństwie. Nie wiedziała jak powinna zareagować. Nie było jej widać, więc miała chwilę na zastanowienie, ale kiedy chciała przesunąć się w głąb sklepu, strąciła nogą butelkę i bieg zdarzeń się odwrócił.
Wszystko zadziało się tak szybko, że nawet nie do końca wiedziała kiedy była już na zewnątrz, a ktoś podawał jej chusteczkę. Płakała? Możliwe, tak najłatwiej było dać upust emocjom, ale teraz czuła zupełną pustkę. Ktoś obok powiedział, że przez jej rozproszenie sprzedawca zaalarmował policję, ktoś inny wspominał o zorganizowanej grupie, a ona nie mogła przestać myśleć, czy jej telefon jest już gotowy do odbioru.
- Słucham? - oderwała spojrzenie z punktu, w który tępo się wpatrywała, podnosząc głowę na... - Słucham? - powtórzyła jeszcze, błądząc spojrzeniem między twarzą i odznaką, automatycznie się prostując. - Śledzisz mnie? - wypaliła pierwsze, co jej przyszło do głowy, ocierając palcami mokry policzek i pociągnęła nosem, obejmując się ramionami, bo przeszedł ją zimny dreszcz, nie wiedziała czy od pogody, czy... ze strachu.

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
28 yo — 178 cm
Awatar użytkownika
about
It's strange what desire will make foolish people do

I never dreamed that I'd meet somebody like you
Emocje uchodzą z człowieka, gdy jest już po wszystkim. Wszelkie tamy pękają w jednej chwili, a stres i strach wymieszane z poczuciem bezradności na kapryśny los, przestają dręczyć, zamieniając się w brylanty na krańcach rzęs. Patrzył na nią długo, próbując wyczytać nutkę porozumienia, na marne. Okolica tonęła w tonacji niebiesko-czerwonych świateł migających z mniejszą częstotliwością, łagodniej, ba można powiedzieć, że było w tym widoku coś uspokajającego. Jej twarz skryta w tych dominujących barwach na tle kontrastującej z mrokiem bieli ambulansu wydawała się maską trwogi i zmęczenia, którą przybrała, aby wpasować się w obrazek.
Był cierpliwy, potrafił rozmawiać z ludźmi dotkniętymi przez różne oblicza zła. Jednakże ona, ta dziewczyna była po prostu inna. Nie rozumiał za bardzo tego dlaczego tak patrzy na nią, być może ujęła go swą osobą i czuł względem niej sympatię współczując jednocześnie parszywego pecha. Powinna spróbować swego szczęścia na loterii w jego ocenie. Uśmiechnął się przepraszająco, gdy zarzuciła mu śledzenie jej.
Jestem z policji, Raine – odparł, najuprzejmiej jak tylko potrafił. Spojrzeniem odnalazł ratownika medycznego i skinął głową przyzwalająco, lecz gdy ten się zbliżył, wyciągnął dłoń po koc. Uznając, że dotyk, ba ingerencja innego człowieka mogłaby pogorszyć tylko sytuację. – Proszę, okryj się – pochylił się, nad nią stojąc cały czas w pewnym oddaleniu, by nie poczuła się zagrożona. Wyciągnął dłoń z trzymanym kocem i uśmiechnął się leciutko.
Zawiadomimy, twoich rodziców zapewne martwią się o ciebie, dobrze? – Patrzył na nią, wyczekując jakiejkolwiek reakcji. Nie uśmiechało mu się odgrywanie psychologa, i gdyby sytuacja się skomplikowała, byłby zmuszony do ustąpienia miejsca wykwalifikowanej osobie, to jest – psychologowi policyjnemu, który w tym wypadku, był kobietą. Delikatny głos i troska płynąca od tak fachowej osoby zdziałają cuda, w to nie wątpił, a on będzie mógł zająć się dochodzeniem. Z dziewczyny i tak wątpił, aby wydobył jakiekolwiek sensowne informacje, przynajmniej teraz. Nie okazywał zniecierpliwienia, jego wyraz twarzy nie zmienił się. Wiedział, że mogli jeszcze dojść do porozumienia i Raine opanuje strach. A może nawet mu zaufa?

Raine Barlowe
sumienny żółwik
Lorcan
studentka mechatroniki — przyszły technik turbin
22 yo — 172 cm
Awatar użytkownika
about
Powracająca po kilku miesiącach do Lorne Bay studentka mechatroniki, która próbuje zacząć życie na nowo.
- Z policji - powtórzyła za nim, marszcząc brwi. Sytuacja z parku, oddanie człowieka w ręce prawdziwego patrolu, jego pojawienie się tutaj, kiedy inni ludzie nie zwracali szczególnej uwagi na jego obecność, jakby wcale nie był intruzem, legitymacja, wcale nie taka z biblioteki, to wszystko zaczęło rzeczywiście mieć jakiś sens. - No tak, to dość logiczne - uśmiechnęła się delikatne, chociaż trochę smutno, bo niesamowicie było jej głupio, że dwa razy zareagowała na niego w ten sposób. Kiedy przypomniała sobie niedawną ucieczkę, przeszedł ją kolejny dreszcz i poczuła ciepło na policzkach, całe szczęście, że dalej padało na nią czerwone i niebieskie światło.
- Dziękuję - skinęła głową, ciasno opatulając się kocem, chociaż najchętniej by się teraz po prostu do kogoś przytuliła, bo nic nie było w stanie zastąpić ciepła bijącego od drugiego ciała. Nikt jej nawet nie powiedział ile będzie musiała czekać i co dalej się stanie, ale dziś już za późno było na próby ucieczki, nie miała też na to siły, a w otoczeniu profesjonalistów, bo tak właśnie ich widziała, czuła się względnie bezpiecznie.
- Słucham? - przeniosła spojrzenie z ze swoich dłoni, przytrzymujących mocno koc na jego twarz. - Nie trzeba, zadzwonię do nich jak wrócę do domu - wzruszyła lekko ramionami, nie myśląc nawet o tym, że wziął ją za niepełnoletnią i dlatego wspomniał o jej rodzicach. Mieszkała jednak sama, a skoro nie była z nikim umówiona na ten wieczór, nikt też się o nią nie martwił, więc nie było potrzeby alarmować kogokolwiek o tak późnej godzinie. - Muszę cię przeprosić za to ostatnio - zaczęła po chwili, nerwowo przygryzając wargę. - Po prostu spanikowałam, a, nie obraź się, ta karta niekoniecznie była dobrym potwierdzeniem twojej tożsamości - posłała mu nawet leciutki uśmiech, bo źle się czuła ze swoją ucieczką, ale czy można było ją winić? W stresie i pod wpływem adrenaliny ludzie robili pewnie gorsze rzeczy, musiał być świadkiem wielu dziwnych zachowań. - Właściwie to co teraz? Nikt mi nic konkretnego nie powiedział, więc nie do końca wiem co powinnam ze sobą zrobić - on za to powinien wiedzieć jak postępować w takich sytuacjach, znał policyjne procedury i wzory postępowania, bo nawet jeśli Raine uwielbiała oglądać kryminalne seriale, dalej nie sprawiało to, że cokolwiek z nich wyniosła, a dwa dni temu miała pierwszy prawdziwy kontakt z policją, który chyba nie był najbardziej udanym. - Czy ja będę miała problemy przez ten park? - zapytała jeszcze, bo wcześniej nie przyszło jej to głowy, ale w tym wypadku, gdyby miała mieć, mieli ją teraz jak na tacy.

Lorcan Winchester
raine barlowe
nata#9784
me, myself & I
ODPOWIEDZ
cron