prawniczka — kancelaria w melbourne
40 yo — 154 cm
Awatar użytkownika
about
prawniczka i alkoholiczka, świat wokół niej wali się i płonie, a ona do ugaszenia tego pożaru ma tylko burbon
Każdy kolejny łyk zbliża ich do dna drugiej butelki i nawet Polly nieco kręci się w głowie. Subtelne bujanie nie ma nic wspólnego z falami oceanu rytmicznie podlewającymi brzeg plaży, ale ona jakby wpada w ich rytm i alkoholowe upojenie niemal dostosowało się do tego zasugerowanego przez naturę tempa. Jest prawie miło, o ile tak można opisać dwie kobiety rozprawiające o rozwodzie jednej z nich. Papierosy, whisky - niemal jak za starych, dobrych czasów, chociaż jakby się głębiej zastanowić, to obydwie noszą w sobie głębokie rany, zabliźniające się i otwierające się ponownie w beznadziejnym cyklu będącym częścią ich egzystencji.
Polly prawie się śmieje gdy uświadamia sobie, jak niewiele wiedzą o sobie nawzajem, O bólu, który obie noszą, każda własny i na swój sposób - tu dostrzega jednak podobieństwo. Obie są zbyt silne i dumne by dać się złamać.
Gdyby nie to, że leży na piasku, to spadłaby z krzesła, fotela, kanapy czy innego siedziska w momencie, gdy Julia zaczyna jej wyjaśniać naprawdę wszystko. Polly nie łudzi się, że opowieść zawiera każdy detal, ale ma przeczucie, że dosięga prawdy, bliżej i mocniej niż kiedykolwiek.
Kilkakrotnie chce jej przerwać, zadać kilka pytań, ale im więcej Julia wyjaśnia, tym bardziej Polly trzeźwieje i milknie zupełnie. Czuje, jak jej ciało przechodzą dreszcze, a zimno przedostaje się przez ubrania i przenika przez skórę, gdy uświadamia sobie co tak naprawdę znaczą wszystkie te informacje, które właśnie wybrzmiewają w powietrzu. Nagle okazuje się, że dwie butelki whisky to za mało dla Jordan Pollard. A Bóg jej świadkiem (skoro kogoś już na świadka trzeba powołać), że pragnie niemal natychmiast zapomnieć o wszystkim, do czego Julia się jej właśnie przyznała.
Jeszcze na długo po tym, gdy Crane milknie, Polly się nie odzywa. Siedzi na zimnym piasku i trzęsie się z zimna i emocji, wpatrując w cholerny ocean. Spokojny, niewzburzony, zupełnie obojętny na prawdę, którą Polly od teraz będzie musiała nosić na swoich ramionach.
Niezmienny.
Odporny.
Dokładnie taki sam jak jeszcze kwadrans temu, choć świat wokół Pollard nagle się zmienił.
Nie była dotąd w sytuacji, by niejako dzielić się jakimś mężczyzną. I choć nie czuła przywiązania do Adama - ich znajomość przecież ledwie się rozpoczęła - to zdecydowanie przez pryzmat przyjaźni z Julią jej spojrzenie na obecny układ zmienia się. Nie ma już tej pewności, czy przyjemnej świadomości, że cała ta relacja jest prosta. Nieskomplikowana zawiłościami, które zwykle oplatają śmiertelników swoimi sidłami.
Cholera jasna.
Przecież właśnie tego chciała uniknąć.
Pragnęła złotego rozwiązania. Przyjemności, gdy ma na nią ochotę, bez całego tego emocjonalnego kompostownika, który może i jest dobrym pomysłem - wszak wielu pragnie miłości i zaangażowania - ale finalnie są z tym same problemy. Robaki, smród i pleśń. Złamane serca, zerwane obietnice i zdeptane zaufanie.
Nie chce nawet wypowiadać na głos tych głupich banałów, że nie wiedziała. Że nie chciała jej zranić. Że jest jej przykro. Pod skórą przecież przeczuwała, że Adam, to A d a m. Ten Adam, który tak ją skrzywdził, że przez długie tygodnie była wrakiem samej siebie, płacząc w jej poduszki na kanapie w mieszkaniu w Melbourne. Pewności jednak nie miała, a prawnicza natura każe jej nie dopytywać. Niewinny dopóki nie ogłoszony winnym. Nawet najgorszy przestępca potrzebuje obrońcy, a Polly zadaniem nie jest dociekanie prawdy, tylko wykonywanie swojego zawodu.
Pięć lat temu Julia nie chciała jej nic wyjaśnić. I teraz ta prawda wypowiedziana na głos całkowicie zmiata Polly z nóg, choć umysł staje się nagle klarowny i czysty. Nie ma śladu po alkoholowej mgle. Jest w prawdzie ogromny bałagan emocji, ale i jakaś retoryka, praktyczność. Chęć wyjaśnienia tego tu i teraz.
”Czemu nie powiedziałaś mi od razu? Że to TEN ADAM, kurwa jego mać?” pyta, ze wzrokiem nadal wbitym w stalowy ocean i dopija whisky duszkiem do końca. Z Polańskim sama sobie sprawy wyjaśni. Teraz jednak pragnie usłyszeć jakieś finalne wyjaśnienie, po czym bezkarnie będzie pić tak długo, aż zapomni kim jest i co się właściwie stało.

Julia Crane-Hale
mistyczny poszukiwacz
polly / kocialka#3936
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystka pełną gębą- namaluje akt, złapie najpiękniejsze chwile w obiektyw, zagra na fortepianie, a potem sama rzuci wszystko, by zatańczyć, najlepiej razem z Aidenem.
Wyrzyganie – bo inaczej tego nie szło nazwać – wszystkich tych informacji było dla Julii traumatyczne tak bardzo, że milknie na długie minuty. Zupełnie jakby pary starczyło na ten finalny monolog, a teraz powinna zapaść kurtuazyjna cisza, jeśli nie oklaski.
Bo Crane wiedziała, że większości rzeczy powinna się wstydzić. Niektórzy ludzie popełniają błędy, będąc umysłowo ograniczonym. Ona była wykształconą i całkiem mądrą dziewczyną, która z uporem maniaka trzymała się kotwicy, która ją trzymała mocno w jednym miejscu.
Nie umiała odejść z tego miejsca, choć europejskie stolice upomniałaby się prędko o jej artystyczną duszę. Tkwiła tutaj i była przekonana, że on wróci do miasteczka. Oboje musieli się spotkać, rozprawić ze sobą i pójść w swoją stronę. Dobry plan, który rozłaził się w szwach, bo Adam miał Jordan, a Julia… Tak, musiała przyznać, że była zazdrosna.
Nie chodziło o seks. Nie pamiętała czasów – bo nie istniały – gdy miała Polanskiego na wyłączność, ale wtedy przynajmniej wiedziała, że jest (paradoksalnie) jej. Teraz jednak straciła do niego wszystkie prawa i jedyny feedback jaki otrzymywała z jego strony polegał na niekończącej się paradzie oszczerstw i obelg. Z ich dawnego połączenia ciał i dusz pozostało tylko to irytujące pożądanie, które drażniło go tak bardzo, że nie umiał jej traktować inaczej jak przez pryzmat kobiety, która mu złamała serce. Polly za to dostawała całkiem nowy model londyńskiego Adama, którego już nie dane było jej poznać.
Była wręcz przekonana, że niczego o nim już nie wie, więc chyba to ona powinna się zamknąć i posłuchać wśród owacji na stojąco historii Jordan, którą przez ułamki sekund teraz nienawidziła z całego serca. Z tym, że przecież to nie była jej wina, to Julia była kretynką, która zanadto siedziała w kulisach i tylko podkładała głos jak rasowy sufler.
- Co by to zmieniło? – wybucha, gdy od razu pada pytanie. – Rozstaliśmy się, ja mam… miałam męża, on mnie nienawidzi, zresztą ja jego też! Myślisz, że chcę w to mieszać jeszcze ciebie?! – ale znowu jakiś podły głosik podpowiadał jej, że akurat Jordan wmieszała się w to sama, robiąc jej na złość swoim cudownym romansem z Adamem.
Może i była racjonalna oraz znała mężczyznę by wiedzieć, że to raczej nie jest poważne zaangażowanie, ale równocześnie nienawidziła każdej kobiety, którą dotykał, do której się uśmiechał albo z nią przynajmniej rozmawiał.
Wstaje, nie ma ochoty już siedzieć, choć w głowie szumi jej alkohol i bolesna prawda. Najchętniej oddałaby oceanowi to, czego nie chciał przed laty wziąć od niej, ale stoi i wpatruje się tylko w wodę.
- Między nami już nic nie będzie, więc powodzenia – dodaje cierpko, wciąż pamięta dotyk jego ust w Shadow, ale to była droga donikąd i powoli docierało to do Julii, która nigdy nie rezygnowała z ludzi i to było jej największe przekleństwo.
Po siedemnastu latach musiała odejść i nauczyć się żyć bez Adama Polanskiego, bo już dłużej nie zniesie tego obrzydliwego poczucia straty i pustki, które ją niemal dusiło. Wiedziała, że nie może już powiedzieć nic więcej, choć wiele by mogła, więc zabiera puste butelki i idzie w stronę domu przyjaciółki, jeśli jeszcze w ogóle była nią.
Dawna Julia zapewne mogłaby potraktować ją gorzej, ale ta się kryguje, bo nie chce powtarzać kolejnego tego samego już błędu.

Jordan Pollard
prawniczka — kancelaria w melbourne
40 yo — 154 cm
Awatar użytkownika
about
prawniczka i alkoholiczka, świat wokół niej wali się i płonie, a ona do ugaszenia tego pożaru ma tylko burbon
Polly jeszcze przez krótką chwilę pozwala sobie na apatię. Słowa Julii ciągle obijają się o siebie w jej głowie, jednocześnie tracąc swoje znaczenie, by po chwili na nowo je odzyskać. Wszystko to uderza w Polly falami, raz za razem w inne miejsce, powodując niemal fizyczny ból. Relatywnie niewinny romans to jedno, jednak tutaj w grę wchodzi znacznie więcej. Toksyczny pakiet zawiera tak dużo elementów - i Jordan wie, że z pewnością nie wie wszystkiego (jak wiele Julia zostawia dla siebie? po co się powstrzymywać, skoro tak wiele kart właśnie zostało odkrytych?) - że już teraz ją to przytłacza.
Z jakiejś przyczyny najbardziej porusza ją fragment o dziecku.
Dla niej jest to zupełnie poza obrazkiem - jest pewna swojej decyzji sprzed lat o nieposiadaniu potomstwa - ale jej stłamszony, ukryty instynkt macierzyński jakby się aktywuje. Nie sądzi, że to zmarła córka jest najważniejszym powodem, dla którego Julia nie poradziła sobie z rozstaniem. Pewna jest jednak, że zadali sobie z Polańskim wystarczająco dużo ran, żeby już na zawsze, w każdy nowy związek wchodzić z dramatycznym przekonaniem, że to nigdy nie będzie to samo.
”W moim domu przeżywałaś najgorsze chwile po waszym cholernym rozstaniu… składałam Cię tygodniami kawałek po kawałku. TERAZ, Z DUPY nagle dostaję prawdę, albo jej fragment. TERAZ mówisz mi to wszystko, chuj wie czego oczekujesz, po tym jak od tygodni…” unosi głos, puszczają jej powoli hamulce, ale nie kończy zdania. Nie chce dopowiadać co robi z Polańskim, gdy są sami, zwłaszcza, że Julia przez dwanaście lat zdążyła się z nim zapoznać w każdej konfiguracji. Polly czuje, że na samą myśl zbiera się jej na wymioty. A może to jednak whisky?
Zrywa się z miejsca, gdy Julia robi w tył zwrot i wchodzi do domu. Polly dogania ją i wyprzedza, aż stają niemal twarzą w twarz. Bez butów czuje się przed nią jak dziecko.
Nie.
Jak starzec.
Skurczony wieloletnim, życiowym doświadczeniem, które przygniata gorzej niż grawitacja.
Stoi tak przed nią przez chwilę, po czym odbiera od niej butelki i maszeruje (lekko chwiejnie) do kuchni.
”Zostaniesz dzisiaj tutaj” mówi po powrocie do pokoju, stanowczo. Nie wyobraża sobie wypuścić przyjaciółkę (wciąż Julię za nią uważa!) o tej porze i w tym stanie gdziekolwiek. Na stoliku kładzie szklankę wody i zamkniętą paczuszkę z dwiema pastylkami aspiryny. Przyda się jutro. ”Możesz spać w gościnnym na dole” początkowo chce jej zasugerować kanapę, ale rezygnuje, gdy uderzają w nią wspomnienia sprzed kilku dni.
Znowu nudności.
”W poniedziałek zadzwonię do kancelarii, zobaczę kto ode mnie z firmy mógłby wziąć sprawę rozwodową” obiecuje, ręce opierając na biodrach. Czuje się tak otumaniona sprzecznymi emocjami, że jej złość zupełnie ustępuje apatii.

Julia Crane-Hale
mistyczny poszukiwacz
polly / kocialka#3936
malarka — organizująca własną wystawę
35 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
artystka pełną gębą- namaluje akt, złapie najpiękniejsze chwile w obiektyw, zagra na fortepianie, a potem sama rzuci wszystko, by zatańczyć, najlepiej razem z Aidenem.
Gdyby była altruistką to zapewne nie puściłaby pary z ust i tę tajemnicę zabrałaby do grobu, ale Julia po pierwsze była jak każda artystka potworną egoistką, a po drugie cholera, właśnie przeżywała własny rozwód i trudno przychodziło jej dbanie o uczucia innych, skoro sama się rozpadała. Dosłownie, te kilka tygodni od czasu pamiętnej kolacji było pokazem jej niemocy w każdym tego słowa znaczeniu. Przez te dni narobiła tyle pamiętnych głupot, że nadrobiła z nawiązką cztery lata spokojnego i nieco idyllicznego małżeństwa z Ethanem.
Nudnego, teraz mogła to przyznać, skoro już byli na progu rozwodu. Wystarczyło przekroczyć ten Rubikon i obserwować jak świat płonie.
Ewentualnie przypieczętować swoją głupotę jeszcze jednym niepotrzebnym wyznaniem prawdy. Miała rację. Jordan dobrze ją podsumowała, na taką spowiedź był czas jakoś przy kolacji, a nie teraz, gdy mleko się rozlało.
Praktycznie zrobiła to z czystej zawiści i czuła, że to nie w porządku wobec kogoś, kto zerwał wszystkie swoje sprawy w Melbourne i zjawił się tutaj. Może jednak nie było z nią tak tragicznie, bo prędko pożałowała tego wszystkiego.
Spuszcza głowę.
- Niczego nie oczekuję. Po prostu gdybyś… Myślała kiedykolwiek o nim poważnie to powinnaś wiedzieć, że my kiedyś… - zacina się, zawsze definiowanie tak toksycznego związku nie wychodzi jej łatwo, ale patrzy wreszcie na Pollard. – Kochaliśmy się – czas przeszły dokonany, nie ma już nich i tego oboje chcą się trzymać – i nie proponuj nam wspólnej kolacji – pozwala sobie na uśmiech, który jednak zanika równie szybko.
Jest pijana i bardzo nieszczęśliwa, a nade wszystko tęskni za Adamem, ale to już nie czas, gdy zostawiała mu wiadomości na skrzynce odbiorczej albo dzwoniła, by tylko usłyszeć jego głos. Zanim jednak zdąży wyjść z tego domu i utopić się we własnym oceanie nieszczęścia, czuje, że przyjaciółka ją zatrzymuje.
Przyjaciółka. To jedno słowo sprawia, że mimo patrzenia na nią z góry, w Julii nie ma wrogości, jest tylko bardzo smutna dziewczyna.
- Chcę tylko, byś wiedziała – zaczyna, ma zamiar jej powiedzieć, że rozstała się dziś z przeklętym Polanskim, że już mogą romansować ile chcą i gdzie chcą, ale nie wie, czy taka informacja przejdzie przez jej chropowate gardło, więc zamiast tego ściska dłoń Jordan. – Doceniam – krótko, bez zbędnych czułości bądź roztkliwiania się.
Kryzys zażegnany, przynajmniej na razie nie rozpętała się wojna, choć jej widmo wisiało w powietrzu jak nabita strzelba Czechowa.

Jordan Pollard
prawniczka — kancelaria w melbourne
40 yo — 154 cm
Awatar użytkownika
about
prawniczka i alkoholiczka, świat wokół niej wali się i płonie, a ona do ugaszenia tego pożaru ma tylko burbon
Emocjonalny rollercoaster błyskawicznie wysysa z niej wszelkie siły, a o tej porze i po tej ilości alkoholu nie ma już zbyt wielkich pokładów energii by mieć czym szastać. Ba, nawet gdyby miała, to przecież dokładnie w jej stylu byłoby wyjaśnienie wszystkiego szybko, szczerze i boleśnie, by potem zaszyć się, upić i potem udawać, że nic jej nie rusza. Niedopowiedzeń i półprawd nie znosi szczerze, ale też nie domaga się ich za każdym razem. Nauczona doświadczeniem zawodowym wie, że nie zawsze to pomaga, jednak gdy chodziło o jej sferę prywatną, sprawy chce mieć jasne.
Choć obecna sytuacja kręci się wokół Julii - a jakżeby inaczej - Polly przez chwilę myśli o sobie. Przyjazd do Lorne Bay nie był szczególnie przemyślany. Zresztą ledwie pamiętała dni go poprzedzające i te, które nastąpiły już po przylocie, bo trwała w alkoholowym ciągu. Wiedziała, że już wtedy otworzyła się przed Jebem zbyt bardzo. Że pobyt w tej dziurze jak zwykle wywoła tylko ból, ale jakaś część Polly niemal chciała wziąć byka za rogi i rozprawić się ze swoją przeszłością.
I teraźniejszością.
Jakże jest d u r n a, że nie pomyślała o przyszłości.
Układ z Adamem miał być przyjemną odskocznią od pracy i walki z własną psychiką. Niezobowiązujący seks wtedy, gdy tego chcą, ale bez zbędnych ozdobników, sztucznej obecności czy wysychających po tygodniu w wazonie badyli owiniętych w ładny papier. W sumie dopiero teraz wiele elementów nagle wskakuje na poprawne miejsca.
Polly też nie jest święta, ale teraz czuje się niemal oszukana.
Czy to dlatego, że czas przeszły w słowach Julii wydaje się fałszywy? Czy jej własny umysł płata jej figle (od nadmiaru alkoholu?), i jest zła, że się wcześniej nie zorientowała co jest na rzeczy?
Nie uśmiecha się na próbę żartu. Każda z nich ma swój bagaż i Julia podzieliła się swoim, ale żadnej nie jest teraz lżej i Polly nie jest w stanie zdobyć się na jakikolwiek humor. Na chwilę jednak zaciskają się ich dłonie w prawie siostrzanym porozumieniu i pęka jakaś tama. Nie wie jeszcze, czy to dobrze, czy źle, ale jest pewna, że nie ma już powrotu do tego, co wciąż miały od dekady, do czasu tamtej cholernej kolacji.
Zanim idzie bez słowa do sypialni na piętrze, wyciąga z dużej komody zagospodarowanej na barek jeszcze dwie butelki alkoholu. Jedną zostawia na dole, a drugą bierze ze sobą na górę.

ZT
Julia Crane-Hale
mistyczny poszukiwacz
polly / kocialka#3936
ODPOWIEDZ