30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Panda wyjechała z Australii, by robić karierę w Hollywood. Odnosiła sukcesy, występując w serialach i kasowych produkcjach u boku największych nazwisk w show biznesie. Pół roku temu urodziła córeczkę. Trzy miesiące temu trafiła na odwyk - uzależnienie od antydepresantów i leków przeciwbólowych. Wróciła tutaj tylko ze względu na to, że ojciec dziecka postanowił wywieźć małą ze Stanów.
| po ostatniej z Andrzejem jakiś dzień, maks dwa + outfit

Pandora naprawdę nie miala pojęcia, jak w swojej głowie poukładać wszystko, co się działo. Rewelacje, które przedstawił jej Andrew wcale nie ukoiły jej duszy, wręcz przeciwnie – narobiły tylko mętliku w głowie, a przecież w swoim stanie było to ostatnie, czego potrzebowała. Nic dziwnego, że potrzebowała zobaczyć przyjaciółkę. Wczorajszego dnia pewnie nie złapała Gwen w barze, więc dzisiaj postanowiła złożyć jej wizytę – nie było w tym w sumie niczego dziwnego, bo tym razem się zapowiedziała i oznajmiła, że koniecznie musi być w domu i muszą wszystko obgadać i w ogóle. Tak więc o umówionej godzinie, wyjątkowo nie-spóźniona, z butelką czerwonego wina pod pachą zawitała pod domem kobiety. Zapukała kilkakrotnie, przestępując nerwowo z nogi na nogę i czekając, aż otworzy, aż w końcu po prostu nacisnęła klamkę, wchodząc do środka trochę jak za starych czasów, gdy jeszcze Lorne Bay było jej domem.
- Halo, to ja! Uznałam, że ci oszczędzę kuśtykania do drzwi, ale powinnaś zamykać, Gwen, nie widziałaś tych wszystkich kryminalnych filmów, w których gralam?! Oczywiście, że oglądałaś, bo cię do tego zmusiłam - wywróciła oczyma i dość szybko odnalazła przyjaciółkę, uprzednio istotnie, przekręcając klucz, by nikt im nie wbił na chatę i nie zabił jakimś nożem albo czymkolwiek innym. Tak czy siak, odetchnęła głęboko i widząc blondynkę, przytuliła ją mocno, by zaraz zlustrować wzrokiem.
- Świetnie wyglądasz, Gwennie - powiedziała z łagodnym uśmiechem i uniosła brew w górę. - Korkociąg tam gdzie zawsze? Obsłużę nas - zaoferowała wspaniałomyślnie, bo jednak wiedziała, że przyjaciółce chodzenie nie sprawiało przyjemności, więc nie miała problemu z tym, by nalać wina do kieliszków. - Zamawiamy coś do jedzenia? - spytała, jakby wcale właśnie nie wróciła z trzymiesięcznego odwyku i nie widziała się z ojcem swojego dziecka, do którego być może nadal coś czuła, ale który ją niesamowicie wkurwiał.
ambitny krab
missirons#6417
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
/ po

Gwen nie do końca wiedziała, jak poukładać całe swoje życie. Ostatnie dni były chyba jakby lepsze, bo przyjemnie spędzało jej się czas z Caspianem, pomysł rozkręcenia własnej kancelarii również stawał się jakby nieco mniej mglisty, tylko bardziej rzeczywisty... Nadal zdarzały jej się gorsze momenty, ale teraz... Nie, nie powie, że ten tydzień, że ten miesiąc był najlepszym czasem, jaki trafił jej się od czasu wypadku, ale rzeczywiście coś w tym było. W dodatku jej najlepsza przyjaciółka wróciła o miasta! To zdecydowanie trzeba było uczcić. Wino będzie wspaniałe (Fitzgerald też miała coś ukrytego w barku), jedzeniem też sie zajmą, ale i tak najważniejsze było to, że w końcu spotkały się twarzą w twarz, na żywo!
- Ten przedostatni był akurat beznadziejny - skrzywiła się, ale zaraz już się uśmiechnęła. - Daj spokój. Już i tak nie spotka mnie tu nic gorszego, niż ten wypadek.
Oto Gwen i jej poczucie humoru. Ale co miała poradzić na to, że tak właśnie myślała? Nie nastawiała się już raczej na to, że może spotkać ją w życiu jeszcze coś miłego. Póki co najmilszą taką rzeczą był przyjazd przyjaciółki i nie trzeba chyba mówić, że Fitzgerald mocno przytuliła Pandorę. Przez chwile można nawet odnieść wrażenie, że chciała ją udusić, ale co poradzić na to, że blondynka naprawdę mocno się za nią stęskniła?
- Tak, wszystko trzymam tam, gdzie zwykle - odparła. Nie miała siły na to, żeby zebrać się w sobie i zrobić w domu porządek. - A ty w ogóle możesz pić? - spytała jeszcze dla pewności, bo nie zamierzała robić czegoś, co mogłoby w jakiś sposób zaszkodzić przyjaciółce. - Zamawiamy. Najlepiej chińszczyznę. Niedawno jadłam całkiem niezłą.
Zresztą, nie pogardziłaby też jakąś pizzą. Każdy posiłek zjedzony w towarzystwie Pandy będzie szalenie przyjemny. Przyjemne było już samo to, że kobieta wróciła i Gwen nie wypuści jej już tak szybko w daleki świat.
- Nie masz pojęcia, jak się cieszę, że jesteś w Lorne - uśmiechnęła się delikatnie.
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Panda wyjechała z Australii, by robić karierę w Hollywood. Odnosiła sukcesy, występując w serialach i kasowych produkcjach u boku największych nazwisk w show biznesie. Pół roku temu urodziła córeczkę. Trzy miesiące temu trafiła na odwyk - uzależnienie od antydepresantów i leków przeciwbólowych. Wróciła tutaj tylko ze względu na to, że ojciec dziecka postanowił wywieźć małą ze Stanów.
Pandora też miała z tym problem, bo jednak nie codziennie wychodziło się z odwyku, prawda? Tak czy siak, miała nadzieję, że wszystko pójdzie w miarę dobrze i że jakoś da sobie radę z rzeczywistością – nową rzeczywistością, bo naprawdę chciała być najlepszą matką na świecie dla swojej córki i zamierzała się cholernie postarać, by takową faktycznie być. Nie twierdziła, że zawsze będzie jej to jakoś zajebiście wychodziło, ale… Jakoś wychodzić musiało, prawda? Tak właśnie. Tak czy siak, kiedy usłyszała słowa przyjaciółki i uśmiechnęła się delikatnie.
– Nie, on nie był beznadziejny, po prostu się nie znasz – wzruszyła ramionami, chociaż faktycznie film jakimś spektakularnym sukcesem nie był – Och, mogłoby cię spotkać naprawdę sporo beznadziejnych rzeczy – wywróciła oczyma. Na przykład jakiś facet mógł ją zapłodnić, a potem zabrać jej dziecko na inny kontynent i wysłać ją na odwyk. A nie, to akurat się przytrafiło Pandzie. :lol:
– Bogu dzięki, bo ja u siebie nie wiem absolutnie gdzie co mam. Inna sprawa, że nie chce mi się nawet tego uczyć, skoro za parę tygodni wracam na plan. Jezu, już się nie mogę doczekać. Potrzebuję tego, serio – westchnęła mimowolnie i spojrzała na blondynkę, by zaraz pokiwała głową. – Nie-nie mogę, więc chyba mogę – wzruszyła ramionami i spojrzała na Gwen. – O, to możesz zamówić. I możemy zamówić pizzę – wzruszyła ramionami, otwierając alkohol i nalewając go do kieliszków.
– Ja najbardziej cieszę się, że cię widzę, sama wiesz, jak mam z Lorne – wzruszyła ramionami. Nie było sekretem, że nie przepadała za tym miejscem szczególnie. Może dlatego, że przypominało jej o śmierci matki i wszystkich innych, niekoniecznie dobrych rzeczach? Nie do końca czuła się tu na miejscu, ale absolutnie kochała ludzi, których tu zostawiła. Gdyby nie oni, nawet by się nie odwracała i nigdy by tu nie wracała.

Gwen Fitzgerald
ambitny krab
missirons#6417
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Najważniejsze, że Panda chciała coś zmienić i być super mamą. Nie oszukujmy się, Gwen pomoże jej na tyle, na ile tylko będzie w stanie (odpychanie wózka kulą też może być jakąś formą opieki nad dzieckiem, a bawienie się pustymi butelkami na zapleczu baru z pewnością będzie doskonałą zabawą).
- Był. A wiesz dlaczego? Bo było w nim za mało ciebie - zażartowała. To chyba dobrze, że miała całkiem niezły humor, oczywiście jak na siebie. Przytakneła jednak, bo film faktycznie był kiepski. Jej przyjaciółka zagrała o wiele lepszych ról. - Naprawdę nie chcę się z tobą licytować. Z nikim nie chcę.
Z nią szczególnie. Obie miały swoje życiowe doświadczenia, o niektórych nie chciały pewnie rozmawiać, ale to też było szalenie ważne w ich relacjach. Umiały milczeć.
Na szczęście dziś nie będą tego robić. Dziś będą pić, jeść i rozmawiać.
- Wracasz? Do Stanów? - spojrzała na Pandę. Na twarzy Gwen widać było chyba odrobinę smutku, bo liczyła na to, że przyjaciółka zostanie tu nieco dłużej, niż tylko kilka tygodni. Pewnie, kariera była ważna, ale o wiele przyjemniej byłoby mieć ją przy sobie. - Ale jeśli Andrew będzie miał potem pretensje, to nie mów, że piłaś ze mną.
Wiadomo, żartowała. Przecież nigdy nie będzie tak, że nie będzie się do niej przyznawała. Zresztą, umówmy się, jeśli Carleton pokaże się na ulicy w stanie mocno wskazującym na spożycie, to chyba będzie oczywiste, że piła z Gwen. Z kim innym mogłaby to robić? Halo!
Przytaknęła i od razu wzięła do ręki telefon. Zaraz zamówi coś przez apkę.
- Ja jestem w Lorne - skrzywiła się. Halo, dla niej warto zostać tu bardzo, bardzo długo.

Pandora Carleton
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Panda wyjechała z Australii, by robić karierę w Hollywood. Odnosiła sukcesy, występując w serialach i kasowych produkcjach u boku największych nazwisk w show biznesie. Pół roku temu urodziła córeczkę. Trzy miesiące temu trafiła na odwyk - uzależnienie od antydepresantów i leków przeciwbólowych. Wróciła tutaj tylko ze względu na to, że ojciec dziecka postanowił wywieźć małą ze Stanów.
Chciała, ale nie wiedziała do końca, czy faktycznie była w stanie coś zmienić. Wcale nie czuła się gotowa na macierzyństwo ani na cokolwiek innego. Jej życie nie było przystosowane do bycia matką i nie bardzo wiedziała, jak miała zająć się dzieckiem, pracować i jeszcze ogarnąć tę całą chorą sytuację z Andrew. Wolała chyba w tym momencie o tym po prostu nie myśleć. Uśmiechnęła się delikatnie, rozbawiona słowami przyjaciółki.
– Okej, taką odpowiedź mogę zaakceptować – uśmiechnęła się do Gwen delikatnie, nieco pokrzepiona jej słowami. Odetchnęła głęboko i pokiwała głową. Ona też się nie chciała licytować, chociaż doskonale wiedziała, że Gwen wcale życie nie oszczędzało. Szczególnie po śmierci jej męża. Wypadek był ogromną traumą i chyba nawet nie chciała myśleć, co by zrobiła, gdyby straciła w nim także Fitzgerald. Odetchnęła głęboko i wzruszyła ramionami.
– Na razie nie. Najnowszy film mamy kręcić w Australii, ale potem pewnie wrócę. Sama wiesz, że nie wyobrażam sobie życia tutaj – wzruszyła ramionami. Co prawda doceniała brak paparazzich i w ogóle, ale jednocześnie naprawdę sobie nie wyobrażała życia w Lorne. Uwielbiała Los Angeles, słońce, żarcie na wynos i luksusowe kluby. Nic na to nie mogła poradzić. – Andrew raczej nie interesuje nic poza tym, żebym była dobrą matką dla małej – wzruszyła ramionami, oddychając głęboko i spoglądając na blondynkę.
– Może czas to zmienić? Nie chcesz wyjechaaać? – spytała z delikatnym, ale uroczym uśmiechem i jakąś taką nadzieją w głosie, chociaż doskonale znała odpowiedź – wiedziała, że Gwen nie będzie chciała wyjechać. Miała tu całe życie i Panda to szanowała.


Gwen Fitzgerald
ambitny krab
missirons#6417
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Może i Panda nie była gotowa na bycie matką, ale juz nią była i teraz tylko od niej zależało to, jak sobie z tym poradzi. Pewnie, cała sytuacja była skomplikowana, tak skomplikowana, że sama Gwen ledwo to wszystko ogrniała, ale hej, nikt nie mówił, że będzie łatwo. Tyle dobrego, że mała Princess miała super ciotkę. Nie każdy maluch może na to liczyć.
- Na długo zostajesz?
Osobiście nie miałaby nic przeciwko temu, żeby zdjęcia przeciągały się tak długo, jak tylko się da. Niech wszyscy aktorzy marudzą, niech scenarzyści strajkują, niech reżysera dopadnie długa grypa żołądkowa... Niech stanie się cokolwiek, co sprawi, że przyjaciółka zostanie w kraju na dłużej. Gwen jej potrzebowała. Tu. Na miejscu. Rozmowy telefoniczne albo wideokonferencje to zdecydowanie za mało. Owszem, Fitzgerald zdawała sobie sprawę z tego, że przyjaźni się z gwiazdą, a nie z gospodynią domową, ale mimo wszystko liczyła na to, że teraz (że zawsze) będą ze sobą tak blisko, jak dawniej.
- Wiesz, Lorne wcale nie jest taką dziurą, jak dawniej - dodała jeszcze. - Wiem, że to nie to samo, co Stany, ale gdybyś później, po nakręceniu filmu, chciała zostać tu trochę dłużej, to mogłoby być całkiem fajnie.
Zdecydowanie mogłoby być fajnie. Obie dziewczyny znów razem, jak za dawnych czasów. Tyle dobrego, że miały teraz trochę czasu dla siebie, bo zdecydowanie powinny spędzać razem więcej czasu. Takich spotkań, jak to, powinno być zdecydowanie więcej.
- To chyba całkiem dobrze o nim świadczy - zerknęła na przyjaciółkę. - Co właściwie zamierzasz potem zrobić? No wiesz, z tym wszystkim - przede wszystkim z córką. - Nakręcisz film i co dalej? Co z małą? Co z Andrew?
Była ciekawa, jak Pandora zamierzała do tego wszystkiego podejść. Jakby nie było, miała dziecko, miała prześliczną Princess, która była najpiękniejszym dzieckiem, jakie kiedykolwiek widziała Gwen. No, może poza nią samą, bo malutka Fitzgerald też była urocza.
- Nie. Nie wyobrażam sobie siebie gdzieś poza Lorne. Tu mam rodzinę, tu jest cmentarz... - zawiesiła na moment głos. - Tu jest Ben i chyba będziemy rozkręcać razem własną kancelarię - zdobyła się na delikatny uśmiech. Delikatny, bo mimo wszystko wciąż jeszcze nie potrafiła uśmiechać się tak, jak dawniej, ale chyba było z nią już nieco lepiej.

Pandora Carleton
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Panda wyjechała z Australii, by robić karierę w Hollywood. Odnosiła sukcesy, występując w serialach i kasowych produkcjach u boku największych nazwisk w show biznesie. Pół roku temu urodziła córeczkę. Trzy miesiące temu trafiła na odwyk - uzależnienie od antydepresantów i leków przeciwbólowych. Wróciła tutaj tylko ze względu na to, że ojciec dziecka postanowił wywieźć małą ze Stanów.
Oczywiście, była matką i zdawała sobie z tego sprawę – po prostu nie była pewna, jak sobie poradzić z zadaniem, o którym nie miała pojęcia. Jej matka zmarła młodo, więc nie do końca Pandora miała w swoim życiu kogoś, kogo mogłaby nazwać „role model”. Żyła z tym. Nie wiedziała jednak, jaki to się miało do Charlotte.
– Nie wiem, na razie na kilka tygodni, potem będę kursować między Lorne a planem – wzruszyła ramionami, bo jednak taki miała plan póki co. – Jak na razie mamy planowo trzy miesiące zdjęć – dodała jeszcze, bo faktycznie tak było. Inna sprawa, że po prostu nie chciała tu zostawać. Nie lubiła tego miejsca. Tak po prostu. Najchętniej zabrałaby stąd wszystkich bliskich, których kochała. Odetchnęła głęboko i wzruszyła ramionami.
– Lorne zawsze będzie dziurą, Gwen – odparła, rozmasowując swoje skronie. Nie było winy Gwen w tym, że Lorne kojarzyło jej się ze stratą matki. Poza tym nie była stworzona do małomiasteczkowego życia. Rozkwitała w blasku fleszy, gdy była w centrum uwagi. Odetchnęła głęboko i pokręciła głową. – Chcę wrócić do kręcenia filmów. Tutaj raczej nie mam na to szans, a po kilkumiesięcznym urlopie… Nie zamierzam pozwolić, aby o mnie zapomniano – w głosie szatynki pojawiła się determinacja. Dokładnie taka sama jak przed laty, kiedy wyleciała do Los Angeles, starając się zrobić karierę.
– Chyba – wzruszyła ramionami. Miała mu inne rzeczy do zarzucenia. – Nie wiem. Nakręcę film i mam nadzieję, że Andrew podejdzie do tego rozsądnie i wróci do Stanów. Jeśli nie… Możliwe że się zrobi nieprzyjemnie. Podjął decyzję o powrocie tutaj za nas dwoje, a tak się nie robi – wzruszyła ramionami. – Andrew to tylko ojciec mojego dziecka, nie rozumiem pytania – westchnęła cicho, chociaż korciło ją w tym momencie, żeby powiedzieć o ich rozmowie, to… Czuła że to nie ten moment, bo najzwyczajniej w świecie nie wierzyła w ani jedno słowo mężczyzny związane z uczuciami do niej. Kłamał. Grał jej na uczuciach. Na pewno tak było.
– Och… Rozumiem. Cieszę się, że powoli wracasz do życia – uśmiechnęła się do przyjaciółki, bo dobrze było ją widzieć w nieco lepszym stanie.

Gwen Fitzgerald
ambitny krab
missirons#6417
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Gdyby Gwen miała zostać matką, miałaby pewnie podobne wątpliwości. Okej, może nie do końca podobne, bo jednak jej matka zmarła, kiedy Fitzgerald była nieco starsza, niż miało to miejsce w przypadku Carleton, ale też nie wiedziałaby, w co wadzić ręce i za co się zabrać. Wiedziała jedno: dzieci nie biorą się z powietrza i kiedy już pojawiają się na świecie, bierze się za nie pełną odpowiedzialność. Powie to każdemu, a jesli będzie trzeba, wtłoczy tę wiedzę nawet do głowy swoich bliskich przyjaciół, bo zarówno Pandora, jak i Andrew, zdecydowane zaliczali się do tej grupy.
- Trzy miesiące to nie tak dużo - zauważyła. Gorzej będzie, jeśli te miesiące rozjadą się na kilkanaście miesięcy, bo któryś z aktorów będzie niedysponowany. Tak, praca Pandy rządziła się swoimi prawami, ale wszyscy powinni brać to pod uwagę, zarówno ona, jak i ojciec jej dziecka.
- Wiem, ale to tu pochowany jest Charlie i jeśli miałabym do wyboru życie w dużym mieście i życie w Lorne, zdecydowanie wybiorę to drugie.
Tak, to zdecydowanie główny powód tego, że wciąż tkwiła w Lorne. Może powinna zmienić nieco środowisko. Kto wie, być może wyszłoby jej to na dobre, ale jakoś nie potrafiła się przemóc. Była stąd. Z Lorne wiązała swoje plany i tu chciała żyć. Tu mogłaby też układać sobie życie Panda, ale Gwen doskonale wiedziała, że nie można utrzymać jej tu na siłę.
- Jasne, rozumiem - przyznała, bo naprawdę rozumiała ten stan. - Ale masz córkę. Co z nią? Jak to wszystko pogodzisz?
Halo, akurat Gwen mogła o to pytać, bo była jej najlepszą przyjaciółką. Mogła pytać ją o wszystko i mogła powiedzieć jej wszystko. Jeśli ktoś miałby ją opieprzyć, to właśnie ona.
- A twoja córka? Chcesz, żeby to ona o tobie zapomniała? - spytała w końcu. - On nie wróci do Stanów. Nie teraz. Nie z małą. Pójdziesz z nim na wojnę? Chcesz iść z tym wszystkim do sądu? Panda, tam wszystko ma znaczenie, a Andrew na pewno nie jest tylko i wyłącznie jakimś przypadkowym ojcem twojego dziecka. Chyba że jest - spojrzała na nią wyczekująco - ale wtedy musisz powiedzieć mu prosto w twarz, że był tylko i wyłącznie dawca plemnika. Nikt w to nie uwierzy - nikt! - Wiesz, że cię kocham, że jesteś dla mnie jak siostra, ale nie będę kłamała na twoją korzyść, bo wiem, że Andy jest świetnym ojcem i dlatego powinniście przede wszystkim dogadać się między sobą.
Może nie to chciała usłyszeć Carleton, ale Fitzgerald musiała wylać z siebie to, co w niej siedziało. Poparłaby ją we wszystkim, serio, poszłaby za nią w ogień, ale nie w tej sprawie, nie przed tym, jak rodzice Princessy ustalą sobie szczegóły opieki nad małą.

Pandora Carleton
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Panda wyjechała z Australii, by robić karierę w Hollywood. Odnosiła sukcesy, występując w serialach i kasowych produkcjach u boku największych nazwisk w show biznesie. Pół roku temu urodziła córeczkę. Trzy miesiące temu trafiła na odwyk - uzależnienie od antydepresantów i leków przeciwbólowych. Wróciła tutaj tylko ze względu na to, że ojciec dziecka postanowił wywieźć małą ze Stanów.
Pandora doskonale wiedziała, że musiała wziąć odpowiedzialność za córkę. Z tym, że Andrew nie miał prawa dyktować wszystkich warunków. Mieli razem władzę rodzicielską i musiał się też liczyć z nią – z jej uczuciami, z jej zdaniem. A póki co kompletnie się nie liczył i to właśnie najbardziej ją denerwowało.
– Bywało dłużej, ale wiesz jak to jest, potem będą kolejne projekty – uśmiechnęła się delikatnie. Doskonale wiedziała, że jej praca nie była najłatwiejsza, ale nie zamierzała z niej rezygnować. Kochała swój zawód. Kochała to, co robiła. Rozkwitała przed kamerą i w blasku fleszy – przygasała zaś tak jak teraz, w Lorne Bay, gdzie czuła się na każdym kroku oceniana przez to, co wypisywały na jej temat szmatławce.
– Czcić jego pamięć możesz w każdym miejscu, Gwen – stwierdziła, patrząc jej w oczy. Osobiście uważała, że grób Charliego był wymówką. Bezpieczniej było zostać w Lorne, szczególnie jeśli chodziło o kontuzję i rehabilitację. Uśmiechneła się delikatnie i spojrzała na przyjaciółkę. – Jak w ogóle się czujesz, jak idzie rehabilitacja? – spytała, zerkając na Gwen z wyraźną troską. Kochała ją jak siostrę i wiadomo, że chciała wiedzieć.
– Coś wymyślę. Przecież macierzyństwo nie wyklucza pracy. Nie zamierzam już przez całe życie być tylko matką. Moja córka jest ważna, ale ja też jestem – stwierdziła, patrząc w oczy blondynki. Nie zamierzała być jedną z tych matek, które odłożyły całe swoje życie przez to, że urodziły. Nie wyobrażała sobie przejścia z jednej złotej klatki do drugiej.
– Najpierw z nim porozmawiam. Zawsze może po prostu przylatywać. Nie wiem, co zrobimy, Gwen. Nie chcę, żeby moja córka o mnie zapomniała, ale też nie chcę tu utknąć na zawsze, bo to nie ja. Kocham swoją pracę. Mogę tu mieć nieruchomości, mogę tu wracać do Ciebie, do córki, do bliskich, ale Lorne Bay nigdy już nie będzie moim domem – westchnęła mimowolnie. Miała mimo wszystko nadzieję, że obejdzie się bez sądu, bez prania brudów, że po prostu Andrew zgodzi się na to, żeby pracowała i widywała się z dzieckiem i że nie będzie jej utrudniał. – Andrew i ja… To skomplikowane, okej? Powiedział mi niby, że coś do mnie miał, ale kurwa, jak mam w to uwierzyć, skoro pominął mnie we wszystkim, za wszystko obwinił, a teraz ma jeszcze pretensje? – wywróciła oczyma. Naprawdę czuła od niego całe zero empatii w swojej sytuacji i szczerze? To sprawiało, że miała ochotę udowodnić mu, że faktycznie jest taka chujowa, sięgnąć po leki, nie czuć już bólu… – Nigdy bym cię o to nie prosiła, ale dobrze wiedzieć, że sugerujesz, że jestem beznadziejną matką, skoro jego tak wychwalasz – mruknęła, unosząc kieliszek do ust. W głosie Pandory pojawiło się lekkie rozczarowanie – wiedziała, że nie jest matką roku, ale brakowało jej po prostu zrozumienia ze strony najbliższych – chociaż obstawiała, że nikt, kto nie był po jej stronie barykady nie zrozumie tego, co się z nią działo.

Gwen Fitzgerald
ambitny krab
missirons#6417
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
- Jasne, rozumiem - uśmiechnęła się delikatnie. Doskonale to wszystko wiedziała, przecież przyjaźniły się od lat, a nie od wczoraj i Gwen cały czas pamiętała o tym, ile radości daje Pandzie granie. Ona sama też cieszyła się z tego, że Carleton jest spełniona i chociaż ostatnimi czasy rzeczywiście musiały przerzucić się na komunikację elektroniczną lub telefony, to ich przyjaźń nadal była dla niej czymś szalenie ważnym. W tym momencie - chyba jedną z ważniejszych relacji, jakie trzymały ją jeszcze w przysłowiowej kupie.
- Mam na głowie bar i w ogóle... - z barem akurat ściemniała, bo jeśli już w nim była, to zazwyczaj piła, ale przecież od czasu do czasu i tak przeglądała faktury i inne dokumenty, więc jej obecność oraz umiejętności były wskazane. - Sama nie wiem. Czasem mam wrażenie, że jest już nieco lepiej, bo mogę chodzić bez kuli prawie przez cały dzień, ale następnego dnia kolano boli mnie tak bardzo, że mam ochotę je sobie odciąć razem z resztą nogi. Byłoby lepiej, gdybym w ogóle jej nie miała - stwierdziła szczerze. No, prawie szczerze. Z tym ostatnim nieco przesadziła, ale kto wie, może łatwiej byłoby jej przystosować się do życia, gdyby faktycznie była już kaleką. Jakoś by to ogarnęła, jakoś by to przepracowała, a tak? Raz czuła, że może zacząć normalnie chodzić, a innego dnia czuła się jak gówno. Ta huśtawka była najgorsza. To z tym nie potrafiła sobie poradzić.
- Nikt nie mówi, że masz przestać być sobą. Jest antykoncepcja, są aborcje, ale kiedy masz dziecko, musisz jakoś uwzględniać je w swoich planach.
I to nie tak, że Panda powinna usunąć ciążę. No skąd! Gwen jako pierwsza zaczęłaby pytać, czy to właściwe, czy przyjaciółka na pewno tego chce, a gdyby jednak podjęła wiążącą decyzję, wspierałaby ją we wszystkim i wiedziała, że Carleton zrobiłaby to samo. Musiały na sobie polegać.
- Wiem. Oboje to wiemy, po prostu... Musimy przyzwyczaić się do tego po tym wszystkim, co ostatnio się działo - westchnęła. - Wiesz, że cię kocham, wiesz, że zrobiłabym dla ciebie wszystko, ale mała zasługuje na to, co najlepsze. I ja nie mówię, że z tobą będzie jej źle. Jesteś jej matką. Po prostu... Pogadaj z nim, ustal z nim szczegóły. Kocham cię bardziej, niż jego i jestem pewna, że możesz być genialną matką, ale kiedy będziesz na planie, mała powinna mieć świetną opiekę. Andy ją zapewni, bo też kocha małą. A skoro kochacie ją oboje...
To na pewno się dogadacie - chciałoby się dodać. Przecież Panda na pewno wiedziała, że Gwen mocno ją szanuje, że ją kocha i zawsze będzie po jej stronie. Musiała też wiedzieć, że będąc tu, na miejscu, mogła mieć szerszą wizę tego, jak Andrew zajmował się małą, a to mogło w jakiś sposób wpłynąć na decyzje przyjaciółki.
- Napijmy się - stwierdziła w końcu, bo nie mogła tak na trzeźwo.

Pandora Carleton
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Panda wyjechała z Australii, by robić karierę w Hollywood. Odnosiła sukcesy, występując w serialach i kasowych produkcjach u boku największych nazwisk w show biznesie. Pół roku temu urodziła córeczkę. Trzy miesiące temu trafiła na odwyk - uzależnienie od antydepresantów i leków przeciwbólowych. Wróciła tutaj tylko ze względu na to, że ojciec dziecka postanowił wywieźć małą ze Stanów.
– Zawsze rozumiałaś - uśmiechnęła się do przyjaciółki uroczo. Nawet jeśli Gwen nigdy nie była częścią świata, w którym Pandora pracowała, zawsze rozumiała to, że aktorstwo było jej pasją. Panda nie wyobrażała sobie życia bez planów filmowych i grania. To było niezaprzeczalnie jej pasją – pasją, z której nie zamierzała rezygnować tylko dlatego, że została matką.
– Dobrze wiemy, że to wymówki, Gwen… Po prostu jeśli chcesz zostać, to zostań, ale na dobrą sprawę, nic cię tu nie trzyma – zauważyła, zerkając na blondynkę z delikatnym uśmiechem. Nie zamierzała tutaj jakoś szczególnie się roztkliwiać nad jej powodami. Mogła lubić to miejsce. Tak po prostu. Panda by to rozumiała, chociaż w gruncie rzeczy uciekłaby chyba z miejsca, w którym wszystko przypominałoby jej o zmarłej, bliskiej osobie.
– Musisz na siebie uważać, Gwennie – powiedziała z troską, patrząc na przyjaciółkę. Nie komentowała jednak słów, że byłoby lepiej, gdyby nie miała nogi. Panda wierzyła, że rehabilitacja pomoże i kiedyś noga naprawdę przestanie ją boleć. Uniosła jedną brew i spojrzała na przyjaciółkę.
– A czy ja powiedziałam, że nie zamierzam jej uwzględniać w swoich planach, Gwen? – spytała, unosząc brwi, bo w tym momencie chyba poczuła się trochę zaatakowana. Jasne, dziecko było ważne, chciała je uwzględniać w swoich planach, ale nie zamierzała dostosowywać całego życia pod widzimisię Andrew.
– Odnoszę wrażenie, że nie wiecie – dodała, ale nie jakoś wkurwionym tonem. Po prostu stwierdzała fakt. – Jestem jej matką, która nie ma pojęcia o macierzyństwie. To jasne, że z Andrew jest jej lepiej i nie zamierzam jej mu zabierać, po prostu chcę widywać swoją córkę, a Andrew to tak czy siak mój agent… No znaczy go zwolniłam, ale to było pod wpływem emocji, więc na pewno jakoś się dogadamy. Po prostu nie chcę zatracić w tym siebie. Nie po odwyku, depresji i całej reszcie tego gówna, które ostatnio przeszłam – oświadczyła, wzdychając ciężko i faktycznie się napiła, bo to wszystko odrobinę ją zaczynło przerastać.

Gwen Fitzgerald
ambitny krab
missirons#6417
adwokat, współwłaścicielka kancelarii — Fitzgerald & Hargrove
34 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
Wdowa. Trzy lata temu straciła męża w wypadku, a sama została ciężko ranna. Nie pracowała w zawodzie, pilnowała rodzinnego baru, ale razem z Benem otworzyła w końcu własną kancelarię.
Panda również rozumiała to, że przyjaciółka dobrze czuła się w Lorne, przynajmniej w momencie bycia żoną Charliego. Mieli swoje plany, chcieli rozkręcać własny biznes i to chyba oczywiste, że Carleton byłaby ich główną klientką. Teraz wszystko się pozmieniało, ale jedno wciąż pozostawało takie, jak było. Nadal były dla siebie jak siostry.
- Może masz trochę racji - przyznała w końcu. - Tu jest mi wygodnie, bo wiem, że rodzina nie wymaga ode mnie cudów. Może to wszystko źle na mnie działa i prawdopodobnie nie powinnam się tak zachowywać, ale czuję, że nie jestem gotowa na wyjazd i rzucenie się na głęboką wodę.
Przyjaciółka była chyba pierwszą osobą, przed którą Gwen tak naprawdę się otworzyła i przyznała, jak się z tym wszystkim czuła. Nie było idealnie. Mogła udawać, że jest dobrze, ale nie do końca tak było.
- Uważam. I staram się mieć dobre podejście. Rozmawiałaś z Caspianem? Przy nim nawet ja jestem optymistką.
O tak. Tego była akurat stuprocentowo pewna. Chyba nawet delikatnie się uśmiechnęła. Nie dlatego, że ją to bawiło, po prostu... Mimo wszystko faktycznie była nieco radośniejsza, niż szwagier. Dobrze, że mieli siebie nawzajem. Razem było jakoś łatwiej przechodzić przez rehabilitację oraz walczyć o to, by znów stać się sobą sprzed wypadku.
No właśnie. Gwen sprzed wypadku pewnie zaczęłaby wycofywać się jakoś ze swoich słów. Obecna Gwen miała na ten temat nieco inne zdanie.
- A zamierzasz? W jaki sposób? - spytała w końcu. - Nikt z nas nie chce cię atakować, po prostu kochamy zarówno ciebie, jak i Andrew, nie wspomnę już o małej, i jesteśmy ciekawi, w jaki sposób to sobie poukładacie. Andy na pewno pójdzie na wszystkie możliwe układy, po prostu... - westchnęła. - Wydawało mi się, że jeśli macie córkę, to coś faktycznie między wami jest, a wy zachowujecie się tak, jakby Princess była dzieckiem z przypadku - wyjaśniła jej swój tok myślenia. - Zwolniłaś go? - to wyraźnie ją zaskoczyło. - Nie nadążam za wami - przyznała - ale nikt nie chce, żebyś zatraciła samą siebie. Nie byłabyś sobą, gdy byłabyś inna, a właśnie taką, jaką jesteś, kochamy cię najbardziej.
Przynajmniej ona. Ciekawe, co na to Finnigan.

Pandora Carleton
ODPOWIEDZ