30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Panda wyjechała z Australii, by robić karierę w Hollywood. Odnosiła sukcesy, występując w serialach i kasowych produkcjach u boku największych nazwisk w show biznesie. Pół roku temu urodziła córeczkę. Trzy miesiące temu trafiła na odwyk - uzależnienie od antydepresantów i leków przeciwbólowych. Wróciła tutaj tylko ze względu na to, że ojciec dziecka postanowił wywieźć małą ze Stanów.
| po wszystkim + outfit

Po spotkaniu z Andrew potrzebowała resetu. Nawet nie dlatego, że było to aż tak tragiczne doświadczenie. Nastawiła się jakoś, że gdy zobaczy swoją córkę, nagle obudzi się w niej instynkt macierzyński. Miała w głowie wyobrażenie niemalże magicznego momentu, w którym spojrzy na dziewczynkę i cały świat zacznie się kręcić wokół niej, że nie będzie chciała już opuszczać jej boku, tylko patrzeć w jasne oczka, nosić na rękach i wypatrywać uśmiechu na ustach. Jak w filmach, w których grywała. Nie było tak. W gruncie rzeczy jeszcze bardziej czuła, że najzwyczajniej w świecie się do tego nie nadawała. Nie umiała jednocześnie dokładnie powiedzieć, w czym właściwie był problem - bo przecież brała leki. Była stabilna, ale czy na pewno? A może po prostu ktoś postawił jej złą diagnozę i jej depresja wcale nie była depresją, tylko czymś innym? Postanowiła się dzisiaj nad tym nie skupiać.
Potrzebowała się znów poczuć pięknie. W ośrodku raczej nie nakładała makijażu a zamiast obcisłych sukienek, poginała w dresach albo leginsach. Dzisiaj mogła znów poczuć się jak gwiazda filmowa, którą przecież była. Po powrocie do willi przebrała się w dopasowaną sukienkę, zrobiła makijaż, ułożyła włosy i pojechała do Moonlight Bar - głównie dlatego, że było to jej ulubione miejsce w Lorne Bay. W końcu rodzinny biznes jej najlepszej przyjaciółki, w dodatku serwowali fantastyczne drinki i jeszcze lepszą szkocką. Niestety, jakaś barmanka powiedziała, że dzisiaj żadne z szefostwa nie urzęduje. Nie miała więc co liczyć na ponarzekanie Gwen na Andrew, czy nawet darmowego drinka od Leona. Mimo to, postanowiła zostać, usiadła przy barze, zamawiając whisky z lodem i kiedy ktoś chciał usiąść obok niej (zakładała, że jakiś pożal się Boże amant, albo jeszcze gorzej - natrętny fan), chciała go zbyć i powiedzieć, że na kogoś czeka. Gdy jednak odwróciła głowę zobaczyła...
- Anthony - na ustach szatynki zakwitł dość delikatny, ledwo widoczny uśmiech. Nie widziała go tak naprawdę od czasu ich... Zerwania? O ile tak można było nazwać coś, co - jak dopiero po latach widziała - nigdy nie było prawdziwym związkiem. Mimo to, zawsze świetnie się przecież bawiła w jego towarzystwie i nie żałowała spędzonych razem chwil. - Nie spodziewałam się, że na ciebie wpadnę - oświadczyła dość neutralnym tonem, ukradkiem taksując go wzrokiem. Nadal wyglądał świetnie, ale z drugiej strony - ona dzisiaj też nie wyglądała najgorzej. Wymarzone okoliczności, żeby spotkać kogoś z przeszłości.

Anthony Huntington
ambitny krab
missirons#6417
Dyrektor || Deweloper — Queenslands Arch-Develop.
35 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach wrócił do Lorne Bay przywożąc ze sobą narzeczoną. Głównie zajmuje się dyrektorowaniem w nowym oddziale firmy, dla której pracuje, a w wolnym czasie planuje ślub i ucieka przed przeszłością...
Nie czuł się w Lorne Bay dobrze, ale jeśli już musiał gdzieś się zaszyć to kierował swoje kroki do Moonlight Bar. W sumie był w mieście od niedawna, bo sprowadzili się jakiś czas temu, a wcześniej przebywał głównie w Cairns. W zasadzie nadal tak było, bo każdą możliwą chwilę Anthony spędzał w pracy. Uciekał tym samym od przeszłości, która niezaprzeczalnie wiązała go z miasteczkiem, ale też obowiązków narzeczeńskich, bo co tu dużo mówić przygotowania do ślubu zaczynały go przerastać.
Tego wieczora Hope miała nocny dyżur, a więc Tony korzystając z okazji postanowił wyjść z domu, w którym na każdym kroku spotykał coś, co wprawiało go w podły nastrój. Wszędzie leżały jakieś próbki, porozrzucane dokumenty, nieposkładane ubrania i poplątane kable od komputerów, bo i on i Hope nie mieli czasu na nic. On skupiony na firmie, a ona na swojej lekarskiej karierze, wzięli sobie na głowę jeszcze ten ślub i chyba powoli rzeczywistość zaczynała ich przerastać. W Moonlight Bar Tony czuł się w miarę dobrze, aczkolwiek irytowały go uwagi niektórych, dawnych znajomych, którzy niby w przyjemny, ale zabarwiony swego rodzaju uszczypliwością sposób, komentowali jego obecny styl życia i wygląd. Tak, nie był już długowłosym surferem, któremu z ochotą porzucało się meble do naprawienia. Mało w obecnym Tony'm pozostało z tamtego gościa i naprawdę nie chciał mierzyć się z udowadnianiem każdemu tego, że obecna jego wersja jest lepsza.
Dlatego dostrzegając wśród tłumu znajomą twarz, bez chwili zastanowienia skierował się w jej stronę. Tym bardziej, że Pandora znała obecnego Tonego lepiej niż jedna osoba, z którą dzieli ten bar. Może niekoniecznie spotkanie byłej... Kochanki? - Czy to dobre określenie? Możliwe, Tony tak ją nazywał w myślach - Było na rękę, ale Huntington nie miał przecież żadnych złych zamiarów. Bawili się ze sobą dobrze, może potem pojawiły się jakieś niedopowiedzenia, ale minęło sporo czasu i bez dwóch zdań obydwoje ruszyli na przód, a on może aż za bardzo...
- Hej, Pandoro. - Odruchowo położył dłoń na jej ramieniu, a gdy już ten gest poczynił jakoś naturalniej przyszło mu pochylić się i musnąć wargami jej policzek. - A ja nie sądziłem, że w Lorne można spotkać takie gwiazdy - odparł , gdy błękit jego spojrzenia zlustrował jej sylwetkę. Skłamałby mówiąc, że nie spodobało mu się jej zaskoczenie. Ogólnie był zadowolony z tego co widział, bo bez dwóch zdań Pandora tego wieczoru prezentowała się naprawdę atrakcyjnie. Zawsze miał do niej słabość, ale to zmysłowe wydanie robiło na nim spore wrażenie. - Co cię tu sprowadza? - Spytał zaraz, a że w pobliżu znalazł się barman, zamówił coś dla siebie i jeszcze raz to samo także dla Pandory, tym samym informując ją, że w najbliższym czasie zamierza dotrzymać jej towarzystwa. Owszem, może wypadałoby zapytać, ale przecież jemu się nie odmawia.

Pandora Carleton
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Panda wyjechała z Australii, by robić karierę w Hollywood. Odnosiła sukcesy, występując w serialach i kasowych produkcjach u boku największych nazwisk w show biznesie. Pół roku temu urodziła córeczkę. Trzy miesiące temu trafiła na odwyk - uzależnienie od antydepresantów i leków przeciwbólowych. Wróciła tutaj tylko ze względu na to, że ojciec dziecka postanowił wywieźć małą ze Stanów.
Pandora również nie czuła się tutaj dobrze. Całe jej życie było w Los Angeles – mieście, które zawsze tętniło życiem. Gdyby nie przywiązanie do rodziny, prawdopodobnie po wyjeździe jej noga nigdy więcej nie postanęłaby w Lorne Bay. Nie była to kwestia nie lubienia tego miejsca. Bardziej tego, że znacznie lepiej czuła się w wielkomiejskim szumie, wstając do pracy, pozując do sesji, udzielając wywiadów i wcielając się w różne role. Problem polegał chyba na tym, że rola jej samej była prawdopodobnie najcięższą, jaką przyszło jej grać. Tak naprawdę grała ciągle. Dla każdego była kimś innym i czasami nie poznawała się nawet w lustrze.
Gdyby ktoś jej powiedział, że Huntington wiedzie teraz spokojniejsze życie i szykuje się do ślubu w Lorne Bay, prawdopodobnie by w to nie uwierzyła. Anthony, którego znała nie miał najmniejszego zamiaru z kimkolwiek wiązać się na stałe – chociaż to nigdy nie przeszkodziło Pandorze mieć swego rodzaju nadzieję. Na szczęście nadzieja ta zgasła dość szybko, zanim zdążyła przerodzić się w cokolwiek więcej. Nie mogła jednak zaprzeczyć, że zawsze świetnie się z nim bawiła. Rozumiała dyskomfort, który musiał odczuwać tutaj, gdy ktoś go zaczepiał wiedziony obrazem osby, którą był dawniej – miała podobny problem. Oczywiście mało kto już w niej widział tamtą nieco zbuntowaną nastolatkę, zdeterminowaną, by osiągnąć sukces. Nie miała jednak wątpliwości, że obecna wersja Anthony’ego była lepsza. Dokładnie tak jak jej wersja (nawet ze wszystkimi problemami).
Zdecydowanie nie było między nimi żadnej złej krwi. Carleton zrozumiała, że ich romans na dłuższą metę nigdy nie miał szans na przetrwanie, życzyła mu właściwie jak najlepiej, a spotkanie go tutaj było całkiem miłą niespodzianką. Oczywiście, byłoby milszą, gdyby nie Andrew, ich córka i cały cyrk z odwykiem, ale liczyła chyba po cichu, że Huntington nie czytywał brukowców. Nigdy na takiego nie wyglądał. Czując delikatny dotyk na swoim ramieniu, leciutko przechyliła głowę, nadstawiając nawet lekko policzek, który musnął wargami. Ten gest wbrew pozorom wcale nie wydał jej się jakiś nienaturalny. Rozciągnęła usta w delikatnym, acz uroczym uśmiechu i delikatnie odsunęła włosy na plecy, lustrując go wzrokiem.
– Widać jeszcze potrafię cię zaskoczyć – zaśmiała się pod nosem, wzruszając niewinnie ramionami – Odwiedzam rodzinę, czasami trzeba. Mam dłuższy urlop, ale za parę tygodni wracam na plan – teoretycznie nie było to kłamstwo, bo przecież nowonarodzona córka była rodziną, a i do pracy wracała niebawem. Może dłuższy urlop było odrobinę naciąganym pojęciem, biorąc pod uwagę odwyk, ale raczej pobyt w tego rodzaju placówce nie był czymś, czym ktokolwiek się chwalił.
– A ciebie? – zapytała spokojnie, sięgając po swoją szklankę i upijając kilka niewielkich łyków – Jesteś tu przejazdem, czy wróciłeś na stałe? – brwi kobiety powędrowały w górę, a ona sama skierowała się bardziej w jego stronę – na nikogo nie czekała, a jego towarzystwo zdecydowanie dzisiejszego wieczoru odpowiadało Carleton. Nadrobią zaległości w miłej atmosferze, a ona nie będzie musiała się przejmować jakimiś natrętami. Same plusy!

Anthony Huntington
ambitny krab
missirons#6417
Dyrektor || Deweloper — Queenslands Arch-Develop.
35 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach wrócił do Lorne Bay przywożąc ze sobą narzeczoną. Głównie zajmuje się dyrektorowaniem w nowym oddziale firmy, dla której pracuje, a w wolnym czasie planuje ślub i ucieka przed przeszłością...
Pandora była przyjemnym wspomnieniem. Jednym z tych, do których Anthony wracałby częściej, gdyby przezorność mu na to pozwalała. Najzwyczajniej w świecie bał się, że ktokolwiek mógłby być do niego przywiązany.. Ponownie. Gdy poznał Carleton, był krótko po rozstaniu. Może nie tak krótko, bo jeszcze długie miesiące odkąd po raz ostatni dane mu było pożegnać swoją miłość w małej, cichej restauracji, Tony spędzał samotnie. To rozstanie było początkiem nowego życia, a to życie obecnie pochłonęło go całkowicie. Pandorę spotkał gdzieś na początku swojej przygody. Młody, ambitny i zapatrzony w siebie deweloper. Tym wtedy był. Potrzebował romansu, kilku chwil uniesienia, które pomogą mu się zrelaksować nie przynosząc żadnych konsekwencji. Carleton mu to dawała, jednocześnie biorąc z tego tyle samo. Przynajmniej jemu tak się wydawało. Kiedy to się zakończyło? Ciężko powiedzieć, ale jeszcze jakiś czas śledził jej poczynania w mediach. W zasadzie, gdy w oczy rzucała mu się wzmianka o pięknej Pandorze, nie odmawiał sobie przyjemności płynącej z chłonięcia informacji na jej temat. Nawet jeśli czytanie plotkarskich rubryk nie leżało w jego naturze to jednak, od czasu do czasu wzmianka o Carleton rzucała mu się w oczy, szkoda tylko, że te ostatnie, o których naznaczały jakiś mroczny okres w jej życiu....
- Bez dwóch zdań - zgodził się z nią, ot tak, by nadal temu powitaniu odpowiednią nutę. - Już? - Nie planował tego. Nie chciał tak bezpośrednio pytać, ale zaskoczyła go ta informacja, gdy jeszcze nie tak dawno czytał o tym, że Pandora póki co zawiesiła udział w swoich projektach. - To znaczy... Nie ważne - burknął pod nosem i szybko złapał inny temat. - W zasadzie to chyba na stałe - wzruszył ramionami, jakby nie był pewny swoich słów, a przecież nie tak dawno wynajął dom w Lorne. - Mieszkałem jakiś czas w Cairns, ale moja narzeczona nalegała na Lorne, więc się przenieśliśmy i jakoś tak... Wróciłem na stare śmieci - przyznał, po czym sięgnął po drinka, a tego Pandory przesunął w jej stronę. - Za spotkanie? - Zaproponował, ale nim cokolwiek odpowiedziała już uniósł szkło upijając sporą część jego zawartości. Poczuł dziwną irytację wypowiadając swoje przedostatnie słowa i chciał ją rozładować. - To do kiedy tu zostajesz? - Zagadnął ponownie, bo o wiele łatwiej rozmawiało mu się o niej, niż o własnym życiu.

Pandora Carleton
30 yo — 170 cm
Awatar użytkownika
about
Panda wyjechała z Australii, by robić karierę w Hollywood. Odnosiła sukcesy, występując w serialach i kasowych produkcjach u boku największych nazwisk w show biznesie. Pół roku temu urodziła córeczkę. Trzy miesiące temu trafiła na odwyk - uzależnienie od antydepresantów i leków przeciwbólowych. Wróciła tutaj tylko ze względu na to, że ojciec dziecka postanowił wywieźć małą ze Stanów.
Właściwie dokładnie to samo mogła powiedzieć o Anthonym. Co prawda również nie wracała do tych wspomnień szczególnie często i to z najbardziej prozaicznego powodu na świecie – nie miała czasu. Jej życie i kariera toczyły się tak szybko, że dni zlewały się w jedno. Przerzucane kartki różnych scenariuszy, życie z jednego planu filmowego na drugi, od jednego festiwalu i nagrody do następnej. I chociaż kochała swoje życie i pracę, to czasami brakowało jej stabilizacji. Kogoś, do kogo mogłaby wracać, ramion, które mogłaby nazywać domem. Nie były to oczywiście ramiona Huntingtona, ale nie miała pretensji. Tych kilka lat temu żadne z nich nie było gotowe na związek, a chwile, które razem spędzili były przecież tego warte. Oczywiście wtedy jej życie było prostsze, nie miała na koncie aż tylu sukcesów, a informacje o niej nie lądowały na pierwszych stronach gazet. Teraz sytuacja się zdecydowanie zmieniła i w momencie, gdy jej życie wywracało się do góry nogami, a wszyscy na to patrzyli przez pryzmat brukowców, ciężko było wrócić do normalności. Miała świadomość, że wszyscy ją obserwowali i chociaż niektórzy kibicowali, to równie wiele osób tylko czekało na kolejne potknięcie.
– Sądząc po zdziwieniu w twoim głosie, widziałeś, co się działo ostatnio w moim życiu – stwierdziła, westchnąwszy cicho. Wiedziała, że powinna się nauczyć o tym rozmawiać. Pytania na ten temat były zupełnie naturalne. – Nic mi nie jest, a wiesz jak zawsze kochałam swoją pracę. Powrót do niej będzie prawdopodobnie bardziej terapeutyczny niż ostatnie trzy miesiące – oświadczyła lekkim tonem i w gruncie rzeczy naprawdę w to wierzyła. Aktorstwo zawsze było dla niej swego rodzaju odskocznią i takową pozostało.
– Och… – wydusiła z siebie odrobinę zaskoczona. Nie spodziewała się chyba, że kiedykolwiek chciał tu wrócić na stałe, ale przecież plany na życie się zmieniają, prawda? Zresztą, nie widzieli się tyle lat… Kolejnym zaskoczeniem był oczywiście fakt, że miał narzeczoną. – Gratulacje. Anthony Huntington został usidlony, kto by się spodziewał – zacmokała z odrobiną rozbawienia, widoczną w czekoladowych tęczówkach. Uniosła lekko szklankę z drinkiem, którą przesunął w jej stronę. – Za spotkanie – uśmiechnęła się uroczo i upiła odrobinę drinka. Nie piła przecież od dawna – najpierw ciąża, potem połóg i jeszcze odwyk… Miała znacznie słabszą głowę niż kiedyś i starała się o tym pamiętać. – Przez najbliższe trzy tygodnie jestem tutaj, potem jadę na plan, ale będę pewnie dość często przyjeżdżać, większość scen kręcimy w Melbourne – uśmiechnęła się łagodnie, bo było to dość duże ułatwienie. Nie była tylko pewna, co się stanie, kiedy jej projekty kręcone będą w Stanach Zjednoczonych czy Europie. Nie chciała się przecież ograniczać do produkcji Australijskich, ale póki co o tym nie myślała. – Więc zapuszczasz korzenie w Lorne, huh? Jak się z tym czujesz? I co to za szczęściara? – spytała z zainteresowaniem, ponownie upijając trochę drinka, w gruncie rzeczy była naprawdę ciekawa.

Anthony Huntington
ambitny krab
missirons#6417
Dyrektor || Deweloper — Queenslands Arch-Develop.
35 yo — 191 cm
Awatar użytkownika
about
Po latach wrócił do Lorne Bay przywożąc ze sobą narzeczoną. Głównie zajmuje się dyrektorowaniem w nowym oddziale firmy, dla której pracuje, a w wolnym czasie planuje ślub i ucieka przed przeszłością...
Żałował, że do tego spotkania doszło akurat tutaj. Chociaż bez wątpienia jej widok dobrze na niego wpływał, to jednak budził jakieś chore przeświadczenie, że w tym mieście bardziej, niż gdziekolwiek indziej ściga go przeszłość. Chociaż tyle dobrze, że tym razem nie miał nic przeciwko wspomnieniom, jakie pojawiły się w jego głowie. W jego oczach Pandora wcale się nie zmieniła, to spotkane więc wydawało mu się wręcz odrealnione, jakby niewiele miało wspólnego z rzeczywistością. Siedziała tutaj i znów pojawiła się na jego drodze, gdy nie panował dokładnie nad tym co dzieje się w jego życiu. Oczywiście kochał Hope, nie to miał na myśli... chodziło o Lorne Bay, o sam fakt, że wcale nie chciał tutaj być, może przejazdem w odwiedzinach tak, ale nie na dłużej. Żył w jakimś przeświadczeniu, że im więcej spędza tutaj czasu, tym bardziej zbliża się do niego coś, z czym niekoniecznie chciałby się konfrontować.
- Co nieco obiło mi się o uszy - skinął głową, nie chcąc ani jej okłamywać, ani niczego dopowiadać. Skłamałby mówiąc, że nie wracał do jej osoby wspomnieniami, że nie interesowało go, jak radzi sobie w życiu, ale też nigdy maniakalnie nie przeglądał gazet, bo na to niestety w swoim zapracowanym życiu nie miał aż tyle czasu. Kiedy jednak już jakaś informacja dotycząca Carleton pojawiła się przed jego oczami, nie potrafił obok niej przejść obojętnie. - Cóż... jeśli uważasz, że to dobry pomysł, pozostaje mi jedynie trzymać kciuki za to, aby wszystko się udało - uniósł szkło z alkoholem do ust i upił z niego nieco płynu. Zdał też sobie sprawę z tego, że najnormalniej w świecie się o nią martwił. Może i nie widzieli się dłuższy czas, ale była dla niego ważna i najwyraźniej uczucie to nie zniknęło całkowicie. Tylko, że przy tym wierzył, że robi wszystko co dla niej najlepsze. Uśmiechnął się przy tym półgębkiem, kiedy pogratulowała mu zaręczyn i sam parsknął cicho. - Na każdego przychodzi taka pora - podsumował zgadzając się na toast. Miał już trzydzieści cztery lata, kochał Hope, posiadał stabilną posadę, więc nie mógł wiecznie uciekać przed zobowiązanymi. - W takim razie liczę, że teraz będziemy spotykać się częściej - podsumował jej słowa odnośnie pobytu w Lorne. - Co to za film? - dopytał jeszcze, bo naprawdę o wiele lepiej się czuł, gdy to Pandora dzieliła się z nim szczegółami ze swojego życia. Niestety nie mógł przy tym przeskoczyć tego, że i Carleton chciała się czegoś o nim dowiedzieć. Mimowolnie skrzywił się przez jej słowa i nie potrafił tego zatuszować, więc po chwili wahania po prostu westchnął pod nosem. - Wolałbym ich tutaj nie zapuszczać... prawdę mówiąc liczę, że to chwilowa fascynacja tym miejscem u Hope i w końcu wrócimy do Cairns, oboje mając bliżej do pracy - podzielił się z nią kilkoma szczegółami. Nie pasował już tutaj. Odkąd przyjechał, przekonywał się o tym każdego dnia. Ludzie chcieli w nim widzieć kogoś, kim już nie był i kim nie chciał być, a przy tym czuł, że zawodzi ich swoimi wyborami, które ostatecznie pozwoliły mu na realizację ambicji. Po prostu tego nie rozumiał. - Hope jest lekarzem i... naprawdę wspaniałą kobietą - tym razem już się uśmiechnął. - Ambitną, dojrzałą, opiekuńczą... czasem sam nie wiem, czym sobie na nią zasłużyłem - nie miał problemu z tymi słowami. Nie należał do jakiś skrytych ludzi, którzy boją się o sobie mówić, poza tym naprawdę wierzył w to, że z Hope może być szczęśliwy. Tylko, że wolałby być z nią szczęśliwy gdzieś indziej, niekoniecznie w Lorne Bay.


Pandora Carleton
ODPOWIEDZ