właściciel sklepu meblowego — Amart Furniture
39 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Jak dziecko cieszył się na dzisiejsze spotkanie z Molly. Kiedy zaproponował jej wspólną kawę podczas ostatniego spotkania w jego sklepie, tak naprawdę wcale nie liczył na to, że była narzeczona się zgodzi. On sam by nie chciał iść ze sobą na kawę, gdyby miał ze sobą takie doświadczenia jakie miała Molly, chociaż jednak gdzieś bardzo głęboko musiał wierzyć w swoją inicjatywę, skoro jednak zapytał. Naprawdę odetchnął z głęboką ulgą, kiedy mu nie odmówiła, co na pewno musiała zauważyć, kiedy naprzeciwko niego siedziała. Nie był nigdy za dobry w ukrywaniu swoich uczuć, zwłaszcza kiedy był czegoś niepewny, o czym Molly też na pewno doskonale wiedziała. Znała go przecież na wylot chociaż tego, że te kilka miesięcy temu wybrał pracę a nie ją, niestety nie był w stanie przewidzieć nawet sam James.
W każdym razie, nie mógł doczekać się dzisiejszego popołudnia. Przez cały dzień wymyślała w głowie różne scenariusze spotkania, aż momentami musiał sam siebie hamować, bo przecież to nie tak, że Molly od razu rzuci mu się w ramiona, pocałuje, wszystko wybaczy i będzie tak, jakby nigdy się nie rozstali. Wiedział o tym, nie był naiwną nastolatką, a jednak w pewnym momencie pojawiła mu się taka myśl w głowie. W sensie, że zachowuje się jak zakochana do nieprzytomności nastolatka nie, że zaczął się z Molly całował i wszystko co złe pójdzie w zapomnienie. Był dorosłym, poważnym człowiekiem. Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że odzyskanie zaufania Adams wcale do łatwych zadań nie należało. I James wcale nie chciał, by łatwe było. Oczywiście wolałby też, by nie było przesadnie trudne, bo bał się, że mógłby się zniechęcić, jak Molly będzie cały czas stawała mu okoniem i nie pozwoli się do siebie zbliżyć, ale skoro przyjęła zaproszenie na kawę to chyba był dobry znak, prawda?
Umówili się w dzień wolny od pracy, na całe szczęście, bo niekoniecznie wyobrażał sobie dzisiaj swoją produktywność. Zawsze mógł wziąć wolne i zostawić zarządzanie sklepem kierownikowi, ale chociaż spędzał w pracy zdecydowanie mniej czasu niż wcześniej, to jednak był człowiekiem obowiązkowym i minimum zamierzał wykonywać. Ale nieważne, nieważne. Wychodzimy z pracoholizmu, więc nie rozmawiamy o pracy. Rozmawiamy o tym, że James czekał teraz na Molly w lokalnej kawiarni i nawet usiadł już sobie przy stoliczku. Takim przy oknie, jak obydwoje zawsze lubili.

Molly Adams
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
#22

Molly była na tyle zaskoczona propozycją Jamesa, aby wyszli na kawę, że aż nie potrafiła mu powiedzieć, żeby na to nie liczył. Była wychowana na grzeczną dziewczynkę, nie lubiła powodować różnych konfrontacji. Pewnie, mogłaby powiedzieć, patrząc Amartowi prosto w oczy, żeby o tym zapomniał... Ale to nie było w jej stylu. Może mężczyzna o tym wiedział, dlatego to rzucił, a może o tym nie pomyślał i po prostu chciał spotkać się ze swoją byłą narzeczoną. Albo potrzebował kogoś, kto faktycznie wprowadzi go w miasteczko, pokaże co i jak, gdzie i z kim. Może, trudno stwierdzić na odległość. Jednak w zależności jak to spotkanie się potoczy, będzie już można powiedzieć wiele różnych rzeczy.
Dzień wolny od pracy był dla tych, którzy nie posiadali dzieci. Co z tego, że Molly również nie pojawiła się w biurze, ani nie otworzyła służbowego laptopa, kiedy od samego rana, które zaczęło się dla niej o nieprzyzwoicie wczesnej godzinie, bo Sally postanowiła, że sen jest dla słabych, była zajęta. Jak już oporządziła swoją córkę, przebrała i dała jej śniadanie, zabrała się za kury. Z tymi też było sporo zachodu, choć już na tyle dorosły, że zaczęły składać jajka. I o jezu, to była ambrozja, nieporównywalna do tych jajek z marketu. Zdecydowanie było to warte tego wysiłku i sprzątania kurzych kup. Dopiero wtedy pozwoliła sobie na pierwszą kawę i śniadanie, bo Sally stwierdziła, że pora na drzemkę, bo jednak sen jest ważny, tylko po prostu nie w czasie, kiedy wszyscy śpią.
Nie było szansy, że się Molly spóźni, bo opiekunkę dla dziecka miała załatwioną. Miała to być Emma, która uwielbiała siedzieć z dziewczynką. Czy co tam z nią robiła, zabierała na spacery lub bawiła się w planszową operację, by ta została chirurgiem w przyszłości. Jedyną obawą było to, czy Winfield nie powie Adamsównie, by ta puknęła się w czoło i nie próbowała nawet dwa razy wchodzić do tej samej rzeki. Choć Molly nie ukrywała, jakie miała plany. Ani tego, że trochę nie wie, czy robi dobrze. Patrząc na to, że przebierała się siedem razy, nie wiedząc co na taką randkę-nierandkę założyć, musiało świadczyć o tym, że nie traktowała tego jako normalne wyjście na kawę.
-Hej, hej-powiedziała, gdy już weszła do kawiarni i zauważyła Jamesa. Faktycznie, najpierw spojrzała po swoich ulubionych stolikach. Lubiła patrzeć przez okno, lubiła obserwować. Usiadła na przeciwko Amarta i spojrzała na niego. -Zamówiłeś już coś?-zapytała. Wiedziała, że umówili się na kawę, ale ona zdążyła wypić już trzy tego dnia, więc zdecydowanie powinna sobie odpuścić to, na rzecz zielonej herbaty, albo świeżo wyciskanego soku z cytrusów. To byłoby dla niej o wiele zdrowsze. Pytanie, czy zamówią dwa ciastka, czy jedno i zjedzą na pół, jak często robili. Nawet jak kupowali dwa, to i tak jedli wspólnie.

James Amart
właściciel sklepu meblowego — Amart Furniture
39 yo — 177 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
James wiedział, że Molly była dobrze wychowaną kobietą, która nie odmówiłaby mu obsecowo tej kawy, jednak wcale nie dlatego zdecydował się zadać to pytanie. Naprawdę chciał spędzić czas w towarzystwie byłej narzeczonej i naprawdę obawiał się, że mimo wszystko mogłaby mu odmówić. I może wcale nie powinien jej zgody brać za dobrą monetę i wyobrażać sobie nie wiadomo co, ale… No trochę tak właśnie zrobił. Był zbyt optymistycznie nastawiony na przyszłość ich znajomości i możliwe, że szykując się na dzisiejsze spotkanie trochę liczył na to, że za nim pójdą kolejne, które przerodzą się w coś więcej. Szczerze mówiąc, to nawet nie brał pod uwagę opcji, że coś mogło pójść nie tak i teraz to on mógł zostać ze złamanym sercem. Był prawie czterdziestoletnim facetem, a zachowywał się jak zakochana nastolatka.
Siedział w tej kawiarnii jak na szpilkach. Nie zamawiał nic, bo na razie nie był w stanie myśleć o niczym innym tylko o tym, jak potoczy się dzisiejsze spotkanie. Im bliżej godziny zero, tym więcej nabierał wątpliwości, że może nie skończy się wcale tak, jak tego chciał i będzie to pierwsze i zarazem ostatnie spotkanie z Adams. Nie zauważył Molly, kiedy wchodziła do kawiarni, Ocknął się dopiero wtedy, kiedy się odezwała.
- Cześć, siadaj - wskazał na krzesło naprzeciwko, chociaż wcale nie musiał. Molly przecież doskonale wiedziała jak się zachować. Za to James ewidentnie nie, bo aż wstał z tego wszystkiego i stał tam sobie jak debil, nie wiedząc czy podać jej rękę na przywitanie, czy może niezobowiązująco przytulić. A może podejść i odsunąć jej krzesło jak na prawdziwego dżentelmena przystało? Pogubił się w tym wszystkim chłopak, nie był wcale żadnym samcem alfa.
- Jeszcze nie. Pomyślałem, że zamówimy razem - odpowiedział, kiedy już usiadł zestresowany. I wcale nie chodziło mu o żadne dzielenie się ciastkami. Wiedział dobrze, że to nie był jeszcze czas na takie szaleństwa. Chodziło mu tylko i wyłącznie o to, żeby zamówili w tym samym czasie. Wtedy dostaną swoje zamówienia razem i żadne nie będzie poszkodowane, że zjadło wcześniej albo nie będzie się stresowało, że drugie już dawno zjadło.
- A. Mam coś dla ciebie - uśmiechnął się niepewnie, wyciągając w stronę Molly rękę, w której trzymał malutki bukiecik zwykłych, polnych kwiatków, o których właśnie sobie przypomniał. Nie chciał przesadzać z czymś wielkim, a z drugiej strony nie chciał też przychodzić z pustymi rękami. Kwiatków co prawda nie zbierał własnoręcznie po drodze na jakimś polu tylko kupił w kwiaciarni, ale przecież liczy się sam gest, prawda?

Molly Adams
Projektantka Wnętrz — QUEENSLAND'S ARCH-DEVELOPMENT
34 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
Wrócła do Lorne Bay po prawie 15 latach, aby zająć się dzieckiem swoich, nieżyjących już, przyjaciół
Obscesowo, czy nie - faktycznie, mogła mu się zaśmiać w twarz i powiedzieć, że chyba śni. Mogła jednak użyć jednej z miliona wymówek, które jako samotna matka miała i delikatnie i grzecznie przełożyć to na wieczne nigdy. Jednak zdecydowała się tego nie robić, choć nie bójmy się powiedzieć, kusiło ją to całkiem mocno. Wciąż chyba nie ułożyła sobie w głowie, jak ta relacja może wyglądać. W końcu jak się z kimś zrywa, po wieloletnim związku, nie mówiąc już o zaręczynach, to raczej nie utrzymuje się kontaktów. To było skomplikowane, ale jednak poszła na tą kawę. Nie musiało to o niczym świadczyć. Jednak była sobie w stanie wyobrazić, na szczęście, lub niestety, że to nie byłoby niezręczne wyjście na kawę, a jakaś ich kolejna, jedna z setek, randek. Tak, był moment w życiu Molly, nawet nie jeden, kiedy sądziła, że jakby wyprowadzili się z Brisbane razem, gdziekolwiek, to mieliby szansę być szczęśliwą parą. Po prostu ten etap, nazywający się Brisbane był dla nich beznadziejny. A może szczególnie dla Molly, bo James, jako że to było jego rodzinne miasto, był otoczony bliskimi i przyjaciółmi, nawet za bardzo czuł się tam jak ryba w wodzie...
Ale do brzegu. Ona też się stresowała tym spotkaniem, więc przynajmniej byli w tym bagnie we dwójkę. Zawsze lepiej mieć kogoś przy sobie, nawet w najgorszej sytuacji, prawda?-Jasne. Na co masz ochotę? Ja chyba zrezygnuje z kawy, wypiłam już wiadro, może lepiej będzie, jeśli się powstrzymam....-cóż, po tym słowotoku i po tym, jak szybko mówiła, można było stwierdzić, że faktycznie wypiła już za dużo kofeiny. Choć chyba w przypadku bycia rodzicem nie było czegoś takiego? Nieważne. Jak sobie uświadomiła, to tylko lekko się uśmiechnęła i wzruszyła lekko ramionami. Na całe szczęście zdawała sobie sprawę z tego, że idąc do KAWIARNI wcale nie trzeba pić kawy, że nikt tego nie sprawdza! Więc spokojnie, to nie tak, że miejsce wybrane okazało się być bez sensu. Weźmie sobie coś innego, spokojnie.
-Ojej, dziękuję-powiedziała, teraz się lekko pesząc. Czy na normalne spotkania się przynosi dziewczynie kwiatki? Chyba nie.... Nie chciała nic jednak mówić, więc przyjęła ten bukiecik i odruchowo zanurzyła w nim nos, choć wiedziała, że polne kwiatki nie zawsze pachną,. Co nie było żadnym problemem, oczywiście! -Zaaklimatyzowałeś się już w Lorne? Jak Ci się tu mieszka?-zapytała, za wszelką cenę nie chcąc pozwolić na to, aby zapadła między nimi nawet chwila niezręcznej ciszy, która miała wielką szansę się pojawić po tych kwiatkach.

James Amart
ODPOWIEDZ