była tenisistka, właścicielka pensjonatu — charlotte guesthouse
32 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
dwa lata temu zawiesiła niezbyt owocną karierę tenisistki, by przyjechać do Lorne Bay i przejąć dom zmarłych dziadków
002.

Traktowała randki w ciemno jak coś pokroju eksperymentu. Nie potrafiła podejść do nich na serio — nawet jeśli zaproszenie na nich niosło za sobą zapewnienie, że druga strona jest i d e a l n a dla samej Waverly. I to cale nie dlatego, że potroiłaby swoje oszczędności, gdyby za każde podobne słowa, pobierała symbolicznego dolara. Po prostu nie była na takim etapie w swoim aktualnym, nudnym (na szczęście!) życiu, kiedy to potrafiłaby uwierzyć w miłość przyprowadzoną jej przez znajomych. Ale czy to ją jakkolwiek zniechęcało? Czy miałaby zrezygnować ze wciśnięcia się w obcisłą sukienkę, która odsłaniała poobijane podczas domowego rozciągania, nogi? Oczywiście, że nie.
Dlatego Waverly koniec końców to po prostu zrobiła. Ubrała się ładniej niż zazwyczaj, poprawiła włosy i z zaskakującym entuzjazmem pojawiła się na miejscu — nawet z pięciominutowym zapasem, który pozwolił jej na prześledzenie karty drinków. Bo skrzywiłaby się bardzo na wszystkie teorie, zakładające, że na pierwszych randkach nie powinno się raczej sięgać się po alkohole. Powinno, zdecydowanie.
Nic jednak nie zamówiła, zatrzaskując kartę nieco zbyt dramatycznie, co przyciągnęło uwagę barmana. Ale posłała mu wtedy po prostu uśmiech, zupełnie uroczy i niewinny, gdy czekała cierpliwie na mężczyznę, który — jak została zapewniona — na pewno przypadnie jej do gustu. W głowie powtarzała jego imię, nie chcąc, by wypadło jej z pamięci, bo rzekomy Fitzroy nie zawsze gładko układał jej się na języku. Chociaż matka pozbawiła ją szansy na wyrażanie jakiejkolwiek oceny, w momencie, w którym zapisywała w dokumentach imię Waverly.
— O hej, to ty prawda? — zagadnęła mężczyznę, który pojawił się kilka kroków od zajętego przez nią stolika. Pytanie pasowałoby równie mocno w każdej, innej sytuacji, bo nie weryfikowało go jakoś lepiej. — Tak sądzę, że to ty, bo Dottie mówiła, że masz trochę do wzrostu i rękę szerokości moich dwóch. Inne miłe słowa też padły, ale zachowam je jeszcze dla siebie — zdradziła, posyłając mu uśmiech — zdradzający jej wyjątkową dumę, że nie tylko odszukała go wśród zebranych i (prawdopodobnie!) dobrze też zaczepiła. Przede wszystkim dlatego, że może nie zmarnowała całkiem sensownej sukienki na to spotkanie. Miała się o tym jednak dopiero przekonać!
— Waverly — przedstawiła się już oficjalnie, wyciągając nawet rękę w jego stronę, by mógł ją uścisnąć. I podarowała mu wreszcie przestrzeń na ewentualne dojście do słowa, bo już i tak z jej ust padło ich całkiem sporo.
detektyw w wydziale zabójstw — LORNE BAY POLICE STATION
37 yo — 184 cm
Awatar użytkownika
about
i don't pay attention to the world ending, it has ended for me many times and began again in the morning
006.
what could go
wrong on
a blind date?
Nie był nauczony przyzwyczajony.
Perspektywa randki w ciemno jawiła się w umyśle mężczyzny, jako coś ironicznego. Nie potrzebował kobiet, przynajmniej nie w kwestii romantycznej, nauczony doświadczeniem zdawał sobie sprawę, że na tej płaszczyźnie nie pisane jest mu szczęście. To nie tak, że nie wierzył w miłość - Balmont był realistą, rozwód na karku - nieliczne dramatycznie kończące się związki, dawało mu jasny pogląd na sytuację.
Dlaczego się zgodził?
Aby Dottie przestała wreszcie trajkotać. Odkąd sławna, bądź owiana niesławą (tutaj akurat musiał sam sprawdzić) Waverly Ellsworth powróciła do Lorne Bay towarzyszyła im przy każdym spotkaniu. Nie ciałem, a duchem - wiecznie wspominana, wiecznie opisywana - nieustannie wtrącana w praktycznie każdy temat. Zobaczysz, jest piękna i mądra. Takiej kobiety do z świecą szukać! Naprawdę kocha dzieci. Henry byłby przeszczęśliwy. Zrób to dla niego, nie dla siebie.
A no właśnie.
Henry Louis Balmont, pięcioletnia latorośl - biegająca po farmie z zasmarkanym noskiem, malutki (zdaniem Rory'ego); zbyt mały i niewinny by jeszcze cokolwiek zrozumieć. Naprawdę potrzebował matki kobiecej ręki - posiadanie wiecznie zapracowanego ojca miało swoje granice. Detektyw dostrzegał to w oczach chłopca, wiedział, że nie zapewni mu roli obydwojga rodziców. W tym Dottie miała rację, tymi słowami przekonała go na dzisiejsze spotkanie.
Spóźnił się, co równało się z oczywistą rzeczą w jego pracoholizmie, z wciśniętym nosem w papiery prawie o o tym zapomniał. Podjeżdżając autem pod budynek Moonlight bar niemal zaklął pod nosem - że nie zdecydował się przybyć na piechotę. Nie napiję się, nie weźmie nawet kropli trunku procentowego do ust - niby mógłby, niby pół promila było dopuszczalne, jednakże zawód mężczyzny odtrącał go od przekraczaniu przez społeczeństwo ustalonych zasad.
Wszedł do środka, dłonie mając wsunięte w przednie kieszenie jeansów - ustał na luźniejszy styl - koszula, jeansy i adidasy - co jednocześnie stanowiło wygodę, lecz z drugiej strony wprawiało w blondyna w lekki dyskomfort. Nie lubił prezentować się w ten sposób, zwykle wybierał bardziej elegantsze stroje - jednak nie zamierzał do baru wciskać się w garnitur - ehh, niepotrzebnie poprosił Dorothy o radę. - A to Ty, prawda? - brew mu drgnęła, kiedy błękitnym spojrzeniem omiótł sylwetkę towarzyszki. Dobra, była ładna, ale czy coś więcej? - Podobny opis dała mi o Tobie. - kąciki ust Balmonta drgnęły, ah jak sobie zażartował - siadając na przeciwko kobiety, a obie dłonie układając na stoliku. - Fitzroy, ale to już o sobie wiemy. - dodał, a twarz detektywa odrobinę rozpromieniała. - Rzuć mi pierwszą informację o sobie, jaka od razu przyszła Ci na myśl, a o czym nie zdążyła mi powiedzieć o Tobie Dottie. - skwitował, patrząc na kobietę - palcami wstrzymując kelnera, który powoli się do nich zbliżał.
powitalny kokos
neverending story
brak multikont
była tenisistka, właścicielka pensjonatu — charlotte guesthouse
32 yo — 171 cm
Awatar użytkownika
about
dwa lata temu zawiesiła niezbyt owocną karierę tenisistki, by przyjechać do Lorne Bay i przejąć dom zmarłych dziadków
Całkowicie obiektywnie — Waverly ucięłaby przynajmniej pięć komplementów, które przemycała kobieta, by przekonać go do Ellsworth. Nie w ramach zwykłego i bezpiecznego zniechęcenia, ale dlatego, że sama za partię idealną uważała się w stopniu znikomym. Bo najwidoczniej realizm, wynikający z rozwodu, całkiem mocno ich łączył. I nie musiała wiedzieć, czego dokładnie szuka, by jednak pojawić się na miejscu — z zamiarem zrobienia dobrego wrażenia. Dlatego, że mogła to zrobić, bo żaden ciągnący się związek nie krępował jej w tym zakresie ruchów.
Kiepsko rozwinięta — skoro prawie o wadach mowa — była cierpliwość, którą wystawiłby na poważną próbę, gdyby w drzwiach pojawił się bardziej spektakularnie spóźniony. Co może i powinna samodzielnie usprawiedliwić przed samą sobą, skoro jego praca była zdecydowanie bardziej wymagająca, angażująca i niebezpieczna. Zupełnie inna i nawet dodająca mu dodatkowego uroku w głowie Ellsworth — w której przecież, o co Dottie zdążyła zadbać — i tak prezentował się co najmniej pozytywnie.
— Chcesz powiedzieć, że zapewniła cię, że mam większą rękę, niż ty? — upewniła się, przesadnie zaskoczona — dlatego pozwoliła sobie unieść wysoko brwi. Po jej teatralnym oburzeniu, wyciągnęła ją nawet lekko do przodu, jakby chciała z tej odległości porównać, czy w ogóle mogła się z nim równać. Nie mogła — mimo kilkunastu lat regularnych treningów, które i tak znacząco wyrobiły jej sylwetkę. — Na szczęście kłamała — podsumowała, gdy zajmował miejsce naprzeciw Waverly. Uśmiechnęła się, gdy się przedstawił i pokiwała głową. Pamiętała — powtórzyła jego imię przynajmniej jedenastokrotnie w głowie, by nabrać pewności, że nie umknie jej ono w rozmowie.
Potrzebowała chwili, by odnaleźć w głowie cokolwiek, co mogło być trochę mniej oczywiste. Chwalenie się byłą karierą ani nie wydawało jej się przekonujące, ani potrzebne. Spodziewała się, że był to pierwszy fakt, który łączył ktoś z jej nazwiskiem, gdy o niej mówił. Była-tenisistka Waverly. Niezbyt dobra — w przeciwieństwie do matki.
— Nie mam pojęcia, jak wybiera się dobre wino — przyznała szczerze, wyrzucając z siebie pierwszą rzecz, która przyszła jej do głowy. Na dowód swojej prawdomówności mogłaby przytoczyć przynajmniej kilka przykrych sytuacji, gdy wybrana po etykiecie butelka okazywała się niezdatna do picia. Co zabawne, w czasach, gdy pozostawała gwiazdą całkiem sporo kręciła się po imprezach — często organizowanych w winnicach. Nie wpłynęło to jednak na umiejętność rozróżniania dobrych butelek od tych, które na pewno wykrzywią twarz po pierwszym łyku. — I mam psa Budynia, o czym mogła wspomnieć, ale ja nie wybaczyłabym sobie, gdybym nie przytoczyła tego faktu. Twoja kolej — rzuciła w jego stronę zachęcająco, uważając to za uczciwy układ. Wymiana jednej informacji za drugą.


ODPOWIEDZ