studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
- Okropnymi nudziarzami - przytaknęła z szerokim uśmiechem, choć samo mówienie o tym, że Tove umawiała się z innymi ludźmi, wydawało jej się teraz bardzo śmieszne, podobnie jak ta liczba mnoga. - To wiedza, która przychodzi z doświadczeniem - wyjaśniła mu z powagą stosowną do tematu, bo jedzenie chipsów faktycznie nie było taką błahą sprawą (i całe szczęście, bo inaczej nikt nie oglądałby takich Tove na youtubie i musiałaby jeszcze iść do normalnej pracy).
W odpowiedzi na jego pytanie wzruszyła lekko ramionami. Pewnie do tego źle je zinterpretowała, bo powiedziała: - Nie, tylko… zaczęłam się nad tym zastanawiać, jak powiedziałeś, że na plaży robi się pusto, więc możemy się tam przejść - wyjaśniła. Teraz widziała, że to mogło być dość naiwne z jej strony, ale nie myślała wcześniej o tym, że tu też mogliby się chować, ale Tove w samym Cairns miała na tyle mało znajomych, że nie wpadło jej do głowy, że mogą wyjechać gdzieś na weekend i niechcący ją spotkać. A przede wszystkim: to nie ona miała żonę, więc nie musiała aż tak martwić się, że zostanie zobaczona z innym mężczyzną. Uśmiechnęła się więc do Juliana tak, jak uśmiechała się zawsze, gdy chciała pokazać, że to dla niej żaden problem i nie ma powodu do niepokoju. - Nie martwię się, to i tak miła odmiana od przemycania cię do pokoju w akademiku - zapewniła pogodnie, ale zaraz musiała zmarszczyć czoło. - Nie mówię, że z akademikiem jest coś złego, bo nie jest - dodała szybko. A kiedy już przestała panikować, mogła przejść do zastanawiania się nad tym, co mogliby porobić, gdyby nie musieli się przejmować, że wiadomość o ich wspólnym weekendzie dotrze do Laine. - Może… może moglibyśmy iść na jakiś obiad? Albo do kina, w kinie jest ciemno - uśmiechnęła się szeroko, całkiem dumna z tego pomysłu. Prawie równie mocno jak z kolejnego: - Oczywiście nie musimy nigdzie wychodzić - dodała i trochę naparła dłońmi na jego ramiona, tak, by musiał położyć się na plecach, a Tove położyła się prosto na nim. - Możemy też zostać, może znajdziemy sobie coś do roboty - uśmiechnęła się i pocałowała go w brodę, schodząc z pocałunkami na jego szyję i niżej.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
- Myślałem o tym, że ludzie na plaży są denerwujący – przyznał całkowicie szczerze. Może była w tym jakaś podświadoma część, bo wyjście do sklepu wywoływało w nim już dużo więcej obaw, ale przy plaży nie wpadło mu do głowy, że powinni się ukrywać. Raczej że pewnie skończyłoby się do seksem na piasku albo pomysłem wejścia do wody bez ubrań (pomysłem Juliana, rzecz jasna) i ludzie mogliby im trochę przeszkadzać w tej misji oblepienia się piachem tak bardzo, że nie wytrzepaliby go z siebie do jutra. - A nie brakuje ci… nie wiem, adrenaliny? – spytał, trochę rozbawiony, ale jednak przyglądając się Tove. On też wolał to od akademika, po którym wciąż nie lubił się kręcić i nie podobało mu się, że pewnie kilka osób już kojarzyło go z widzenia. Zgadywał jednak, że skoro sypia się ze starszym, żonatym facetem, może ta ukrywanie też stanowiło jakiś ważny element ich gry? Albo raczej chciał się upewnić, że tak niechcący nie było. - Kino niesie za sobą spore ryzyko. Nie w postaci ludzi, ale tego, że jak będzie ciemno, zapomnę, że jesteśmy w miejscu publicznym – ostrzegł ją i pocałował, żeby na koniec zaczepić zębami o jej dolną wargę. - Ale możemy iść do kina, na obiad albo na jedno i drugie, myślę, że jesteśmy odpowiednio daleko – zapewnił ją, odrobinę poważniej, skoro sama ruszyła ten temat. Nie miał jednak wątpliwości, że faktycznie znaleźliby sobie świetne rozrywki i bez tego i bardzo chętnie wsunął dłoń pod górę piżamy Tove (chyba że miała jednoczęściową, to po prostu pod piżamę?), odchylając głowę. Akurat zamknął oczy, kiedy na szafce obok zaczął wściekle wibrować jego telefon. Przez chwilę chciał go zignorować i powiedzieć Tove, żeby śmiało kontynuowała, ale wreszcie westchnął ciężko, usiadł i spojrzał na ekran, na którym wyświetlało się jego zdjęcie z Connie sprzed jakichś dwóch lat na jakimś wyjeździe. Zmarszczył czoło, szybko przeprosił Tove i odebrał, wychodząc z pokoju. Kręcił się poza nim dłuższą chwilę, słuchając trochę częściej niż coś mówiąc, a kiedy wreszcie wrócił, wyglądał, jakby przebiegł jakiś maraton nieszczęścia. - Nie wiem, jakim cudem ludzie mają ich więcej niż jedną sztukę, nastolatki powinny być... – zaczął, podchodząc do szafki, odłożył telefon i zaraz spojrzał na Tove. - Nie powinienem nic więcej mówić, prawda? – upewnił się, bo zgadywał, że nie chciała słuchać o jego życiu rodzinnym w takim kontekście. Usiadł z powrotem z boku łóżka i na nie opadł, ale teraz z ciężkim westchnięciem. - Chcesz… kontynuować? – spytał, podnosząc się na łokciach. Jego córka nigdy im jeszcze nie przerwała, nie był pewny, jak powinien do tej sprawy podejść. Udawać, że tak naprawdę wyszedł tylko do łazienki?

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Zmarszczyła czoło, wpatrując się w Juliana z zaskoczeniem, które jasno świadczyło o tym, że podobna myśl nie wpadła jej nawet do głowy. Może Tove była zwyczajnie jeszcze za młoda, żeby zacząć nienawidzić ludzi i irytować się, gdy w jakimś miejscu było ich za dużo? - I… nie chodzi też o to, że musisz mnie ukrywać? - dopytała jeszcze, patrząc na niego trochę poważniej. Mógł przecież nie lubić zatłoczonej plaży, ale do kompletu wciąż nie chcieć pokazywać się z Tove publicznie, prawda? Widocznie nie tylko ona miała jednak wątpliwości, bo już po chwili potrząsnęła energicznie głową. - Adrenaliny? Jezu, ani trochę - zapewniła. Nie mówiła mu całej prawdy - gdyby to zależało tylko od niej, chętnie wybrałaby wariant, w którym tej adrenaliny jest po prostu mniej - bez przemykania się po akademiku i bez zastanawiania się, czy jeśli napisze do Juliana wieczorem, jego żona niechcący to zobaczy (a jeśli nie zobaczy, to czy nie przeszkadza mu w spędzaniu czasu z dzieckiem i żoną albo z drugą kochanką). Rozumiała jednak - no, a przynajmniej bardzo się starała - że nie może tego od Juliana wymagać i w tym momencie nie uda im się nic z tym zrobić. Tym bardziej, że to Tove przecież jako pierwsza postawiła warunek: tylko tak długo, jak to nie zaszkodzi jego małżeństwu i Connie.
Jakimś cudem tego, co właśnie robiła, nie traktowała w tych kategoriach (jako coś, co może zrujnować julianowe małżeństwo), więc nie zamierzała też przerywać, gdy usłyszała jego telefon. Ona by swój zignorowała - nie tylko dlatego, że telefonów nie odbierała z zasady, ale też dlatego, że nie miała dziecka i długoletniej partnerki, przed którą ukrywała kochanka, a poza tym lista osób, z którymi Tove rozmawiała regularnie, była żenująco krótka. Dlatego posłała Julianowi bardzo zaskoczone spojrzenie, gdy okazało się, że on nie tylko nie zamierza zignorować dzwonka, ale wychodzi z pokoju, żeby Tove nie słyszała tej rozmowy? Zaraz, czy to nie ona miała być jego sekretną kochanką?
Usiadła na łóżku, podciągając kolana do klatki piersiowej. Nie chciała przesadnie reagować, ale z nerwów coś zaczęło ją kłuć na wysokości klatki piersiowej. Kto niby do niego dzwonił? I czemu wyszedł? To była jego żona, jacyś znajomi? Miał w ogóle znajomych, o której jej nie opowiadał? Sypiał z kimś więcej niż Laine i Tove? To idiotyczne, przecież nie może go teraz spytać Kto dzwonił? i nie miała żadnego, absolutnie żadnego prawa oczekiwać od Juliana wyłączności (nie wiedziała tylko, czy to tak samo działało w drugą stronę).
Kiedy wrócił, przez chwilę gapiła się na niego bez słowa - nie tylko nie wiedziała, co powiedzieć na podobne żale rodzica nastolatki, skoro we własnej głowie wciąż sama bywała nastolatką, ale w dodatku czuła się, jakby przez kilka ostatnich minut goniła Juliana w tym maratonie nieszczęścia. - Nie wiem - powiedziała po prostu. Nie wiedziała, jakie były zasady, czy Julian zmienił zdanie i nagle chce jej opowiadać o swojej rodzinie, a przede wszystkim: jak sama się czuła z rozmowami o Connie, skoro obecnie dziewczyna kojarzyła jej się głównie z tym, jak została nazwana naszą córką w towarzystwie Laine. - Nie wiem - powtórzyła ciszej, tym razem nie dlatego, że miała teraz ogromny chaos w głowie, a raczej dlatego, że widocznie nie potrafiła odmawiać Julianowi seksu.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
Pewnie powinien podejrzewać, że coś było mocno nie tak, kiedy wrócił i zastał Tove w takiej pozycji, ale chwilowo wybierał jeszcze ignorowanie tego. Nadal był trochę zirytowany, zmartwiony i pogubiony po rozmowie z Connie i samym fakcie, że przerwała im setny seks tego dnia, potrzebował więc chwili pogapienia się w sufit i jednego zaciśnięcia zębów. „Nie wiem” w żadnym razie nie było w jego świecie odpowiedzią twierdzącą na propozycję robienia czegokolwiek, usiadł więc i przekręcił się tak, żeby siedzieć w miarę możliwości naprzeciwko swojej jedynej kochanki. Patrzył na nią dłuższą chwilę, aż wreszcie przetarł twarz dłońmi i westchnął. Jeden dobry dzień, naprawdę prosił o tak dużo? Jeden dzień bez akademików, czajenia się, kłótni i pamiętania, że miał rodzinę. Przed chwilą było mu dobrze i miło, nie mogli pstryknąć palcami i do tego wrócić?
- Ja chyba też nie wiem – przyznał i bezradnie wzruszył ramionami. - Ale zgaduję, że to nie ostatnia taka sytuacja, więc chyba dobrze by było, gdybym wiedział – powiedział może trochę bardziej do siebie niż do Tove. Przeczesał włosy palcami, chyba z nadzieją, że kiedy będzie robił coś rękoma, wpadnie mu też do głowy, co powinien zrobić w ogóle. No cóż, nie zadziałało. - Nie odbierałbym, gdyby to był ktoś inny, ale… – wzruszył ramionami, niepewny, do czego dążył. - Pewnie domyślasz się, że ojcem jestem tak samo kiepskim, jak mężem, więc mogę chociaż być pod telefonem – bardzo chciałby mieć teraz do powiedzenia cokolwiek lepszego albo przynajmniej coś, co nie sprawi, że Tove zaraz wstanie i zacznie szukać transportu powrotnego, ale zupełnie nic nie przychodziło mu do głowy. Mógł tylko spróbować się jakoś wytłumaczyć. - Nie mam pojęcia, jak mamy o tym rozmawiać, ale chyba ignorowanie tematu nie wchodzi w grę, co? – uśmiechnął się krzywo i bardzo blado, bez nawet cienia radości czy rozbawienia. Czy ktoś gdzieś spisał kiedyś instrukcję tego, jak mieć żonę i córkę, a jednocześnie szaleć za inną dziewczyną, z którą chciał spędzać większość swojego czasu? Bo mogłaby mu się teraz przydać.

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Czuła, jak z nerwów zaczyna boleć ją brzuch, a słowa Juliana jeszcze wszystko pogorszyły. Co chciał jej powiedzieć tym “to nie ostatnia taka sytuacja”? Że w przyszłości będzie odbierał telefony od różnych osób, gdy spędza czas z Tove? Że to nie ostatni raz, gdy nie wie, czy chce uprawiać z nią seks? Że jego rodzina będzie mu o sobie przypominać, nawet gdy oboje będą próbowali udawać, że Julian żadnej rodziny nie ma? Czy tak naprawdę ona sama założyła, że to dzwonił ktoś z jego domu, a tak naprawdę dzwoniła jego druga dziewczyna i Julian teraz, podobnie jak w przyszłości, musiał zdecydować, czy woli zostać z Tove, czy może jednak jechać do swojej osiemnastoletniej partnerki? Albo może dwudziestopięcioletniej, żeby była trochę dojrzalsza niż Tove?
Wzięła głęboki oddech i mocno zacisnęła dłonie na swoich kostkach, próbując się w ten sposób chyba trochę… uziemić. Nie wiedziała, czy ma prawo o to pytać, ale coś musiała wreszcie powiedzieć: - To była… wasza córka? - nie próbowała zrobić teraz Julianowi na złość ani przypominać mu o ich kłótni w galerii. Sama nie zwróciła chyba większej uwagi na to, jak nazwała Connie - czuła, że nie powinna nazywać jej po imieniu, bo to byłoby przekroczenie jakiejś granicy, a sama Tove bardzo dużo myślała ostatnio zarówno o Connie, jak i Laine. Ta pierwsza w jej głowie rzeczywiście stała się ich córką, dzieckiem Juliana i Laine. Nie ośmieliłaby się chyba wyobrażać sobie, co by było, gdyby Julian rozstał się z Laine, ale byli przecież nie tylko małżeństwem. Byli też rodzicami, więc już zawsze będzie jakoś z Laine związany. Nie to co z jakąś dwudziestką, którą przychodzi pukać w sekrecie.
Nie znosiła siebie teraz za to, ale do oczu napłynęły jej łzy, więc mogła tylko zminimalizować straty - spuściła głowę, gapiąc się na swoje kolana w nadziei, że Julian się nie zorientuje, a Tove szybko uda się wziąć w garść. Nie chodziło nawet o sam telefon, o to, że Julian miał rodzinę ani o to, że pewnie wkrótce i tak będą musieli zerwać. Przede wszystkim czuła się chyba jakaś bardzo… rozżalona, jakby ktoś jej coś teraz zabrał. Zaczęła mrugać intensywnie, ale nic to nie dało i rozpłakała się. - Przepraszam - powiedziała natychmiast, pociągając nosem. - Okropnie mi głupio, ja… zaraz mi przejdzie - zapewniła, wciąż na niego nie patrząc. Wytarła sobie łzy z policzków i nosa, ale na niewiele się to zdało. - Po prostu robię się bardzo smutna, jeśli nie zjem chipsów przed spaniem.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
- Hm? – zdziwił się trochę, ale zaraz zorientował się, że faktycznie nie wyjaśnił wprost, o kogo chodzi i skąd jego nagłe refleksje o nastolatkach. - Tak, Connie. Okazało się, że ukryła kolejny oblany test i Laine zabroniła jej jechać w przyszły weekend do koleżanki, więc chciała się wyżalić i, ekhm, poprosić o drugą opinię – nie był pewny, czemu w ogóle jej to mówił i czy chciała to słyszeć, ale nie był pewny niczego, więc chyba równie dobrze mógł spróbować. Ewentualnie uruchomił mu się nerwowy słowotok, ale to nie zdarzało mu się zbyt często, więc chyba wolał tę pierwszą opcję. - Powiedziałem jej, że pogadamy jak wrócę, a one obie trochę ochłoną – dodał zaraz. Z jednej strony nie chciał wyjść na ojca, który urywa nagle rozmowę ze zrozpaczoną dwunastolatką, a z drugiej na gościa, który spędza godzinę na telefonie, kiedy w łóżku czeka na niego dziewczyna. Jeszcze raz – gdzie ta instrukcja?
Teraz przydałaby mu się szczególnie, bo kiedy zorientował się, że Tove płacze, w pierwszej chwili poczuł się po prostu przerażony. Nie miał za dużego doświadczenia z płaczem kogokolwiek oprócz własnego dziecka, a nawet ono od co najmniej kilku lat płakało znacznie rzadziej. W pracy do ewentualnych rozżalonych klientów i klientem mógł podchodzić z zawodowym dystansem, ale teraz? Z jego bardzo mało rozbudowaną relacją ze smutkiem? Powinien poklepać ją po głowie? Wyjść, żeby mogła popłakać sama? Wreszcie wpadła mu do głowy chyba jedyna logiczna rzecz i pochylił się do swojej torby, żeby wyciągnąć z niej chusteczki. Podał je Tove bez słowa, nie mogąc wymyślić nawet żadnego żartu o tych chipsach, żeby trochę rozładować atmosferę. - Co się dzieje? – spytał wreszcie, kiedy fala przerażenia zaczęła mijać i robić miejsce… trosce? Przecież nie mógł patrzeć na nią w takim razie i nic nie zrobi. - Hej, Tove, spojrzysz na mnie? – poprosił miękko, pochylając się w jej stronę. Położył jej dłoń na policzku i wytarł kciukiem łzy. - Chodzi o Connie? – odważył się wreszcie spytać, nadal próbując złapać jej spojrzenie.

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
- Nic poważnego, przepraszam, że zachowuję się jak beksa - powiedziała i sięgnęła po te chusteczki, żeby hałaśliwie wydmuchać sobie nos. Nie cierpiała mazać się przy innych ludziach i do tej pory udawało jej się tego nie robić przy Julianie (nawet jeśli zdarzało jej się płakać po spotkaniach z Julianem, bo beczała przecież po tym, jak pierwszy raz uprawiali seks w jej akademiku i po tym, jak spotkała go z Laine - czy początki romansów nie powinny być przypadkiem prostsze niż to?), więc teraz czuła się nie tylko przytłoczona tymi wszystkimi emocjami, ale też zwyczajnie zawstydzona, tym bardziej, że gdy Julian milczał, ona jak zwykle założyła sobie w głowie najgorsze.
Spojrzała na niego, tak jak prosił, ale wciąż ryczała, bo widocznie gdy już zaczęła, nie potrafiła przestać. Dość szybko więc odwróciła wzrok i wzięła głęboki oddech - no, a przynajmniej spróbowała. Zapomniała chyba, że dostała od Juliana chusteczki i wytarła sobie nos przedramieniem (dobrze, że już się zakochał, bo inaczej musiałby to zrobić w tym momencie), założyła sobie włosy za uszy i wytarła policzki dłońmi. Jeszcze jeden oddech i pokiwała głową. - Tak, ale… ale też nie - aha, no i wszystko jasne. - Nie wiem, to… - zamachała rękoma, ale to niczego nie ułatwiło i, jak na złość, musiała znaleźć jakieś słowa. - Nie chodzi o to, że jestem zła, że ona zadzwoniła, ale… ale mmmyślałam chyba, że… że skoro wwyjeżdżamy, to… to… to… to nie będzie tttelefonów z… z domu. A ty… ty mówiłeś, że ona bę… będzie z koleżankami i mmmożesz jechać, a teraz… teraz ona cię potrzebuje, a tty jesteś… ze mną - trochę się zaczęła od tego płaczu trząść, więc ciężko jej się mówiło i, do kompletu, zaczęła się jeszcze jąkać. Może to i dobrze, bo dzięki temu nie próbowała mówić dalej i nie dodała, że Julian powinien być teraz z rodziną, a nie z nią. Zamiast tego wydmuchała nos.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
Nie tego spodziewał się po ich weekendzie. W żadnej wersji ich pierwszy wspólny dzień nie kończył się Tove trzęsącą się od płaczu i mówiącą mu, że nie powinien tu z nią być. Może to było do przewidzenia, a on był okrutnie naiwny albo zwyczajnie wygodny w swoim myśleniu, ale teraz nie tylko był tym wszystkim zaskoczony. Nie miał też pojęcia, co miał właściwie zrobić. Spakować się i wyjść? Powiedzieć jej, że ma rację, powinien upewnić się, że absolutnie nikt do niego nie zadzwoni? Przeprosić, że Connie nie została u koleżanki na noc, tylko wróciła do domu i tam pokłóciła się z matką? A może za to, że w ogóle zaproponował ten wyjazd i teraz siedział tu, z Tove, zamiast słuchać, jak jego żona i córka na siebie krzyczą?
Może przyznać, że był zwyczajnym śmieciem i jego pełnoletnia od trzech lat kochanka miała więcej sumienia i zdrowego rozsądku niż on?
Przestał się w nią wpatrywać i spojrzał na ścianę naprzeciwko siebie. Bez wyrazu. - Miała z matką umowę, której nie dotrzymała i próbowała to ukryć, więc się pokłóciły. Zadzwoniła do mnie, bo wie, że nie obchodzą mnie oceny i że zanim wrócę, Laine opadną emocje, więc może uda mi się ją na coś namówić. Nie dzieje jej się żadna krzywda, nikt jej nic nie zrobił – wyjaśnił beznamiętnie, nadal patrząc na ścianę. Chciał uspokoić Tove, nie siebie, bo przecież nie musiała wiedzieć, jak funkcjonowała ich rodzina i że na miejscu wcale nie byłby w stanie zrobić więcej niż teraz, bo kłótnia Connie i Laine zamieniłaby się w kłótnię całej trójki nakręcaną dla samego nakręcania. Julian był w takich sytuacjach rodzicem niemal zbędnym – one dwie radziły sobie doskonale, on za to dużo pracował i zarabiał na kolejne korepetycje. Nie wnosił do tej rodziny nic oprócz wywracania razem z Connie oczami, kiedy Laine wygłosiła jej swoje kazanie i odwracała się na chwilę, więc nie mogła ich zobaczyć. Ale może faktycznie powinien tam być. Dlatego, że to z Laine podpisał papiery i to Connie zobowiązał się i chciał wychować tak, jak potrafił (czyli marnie, no ale). Nie tutaj, nie w miejscu, w którym na chwilę czuł się zupełnie beztrosko szczęśliwy, z osobą, która nie była ani trochę jego żoną. I która – jak teraz boleśnie mocno zdał sobie sprawę – była tak niesamowicie młoda. Gapił się na ścianę jeszcze chwilę, a potem wrócił spojrzeniem do Tove. Jezu, ta dziewczyna zanosiła się tak ogromnym płaczem przez niego, przez to, że nie umiał utrzymać fiuta w spodniach i musiał ją przelecieć. Nie wiedział, że można się tak bardzo brzydzić samym sobą. - Nie wiem, co mam ci powiedzieć, Tove – zaczął, czując, że zasycha mu w gardle. - Że chciałbym, żeby to inaczej wyglądało, żebym nie miał żony i mógł tu z tobą siedzieć nawet i cały miesiąc? Bo chciałbym. Ale sytuacja wygląda tak, jak wygląda, ja mam córkę i... – urwał. - Nie chcę, żebyś przeze mnie płakała – powiedział trochę ciszej, sam zaskoczony zmianą tonu. - Nie wiem, chcesz… chcesz, żebym cię odwiózł do domu? – spytał zrezygnowany. Nie znał wersji rzeczywistości, w której taki płacz mógł skończyć się czymkolwiek innym, on sam też nie czuł się jak człowiek, w towarzystwie którego chciałoby się przebywać.

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Wiedziała, że nie chciał i że pewnie nie powinna nawet tego robić - zachowywać się w ten sposób przy Julianie, bo nie tylko wychodziła na idiotkę, ale też pewnie sprawiała, że on czuł się nieswojo z tym jej płaczem. I choć absolutnie jej tego nie powiedział, ani nawet nie zasugerował niczego podobnego, jego “nie chcę” potraktowała też jako jasny sygnał, że pora wziąć się w garść. Przestać płakać, a przede wszystkim przestać psuć im wyjazd. Jak tak dalej pójdzie, nigdy więcej już się z nią nie umówi i będzie miał całkowitą rację.
- Wwwiem - zapewniła z pewnym trudem i pociągnęła nosem raz jeszcze. Wzięła dwa głębokie oddechy i mocniej objęła dłońmi swoje nogi, by przy tym wbić sobie paznokcie w skórę na udach. - I to też… to też wiem - dodała jeszcze. Przypomniała sobie o chusteczkach (może nawet doceniła, że był wystarczająco dojrzały, żeby zabierać ze sobą takie rzeczy do walizki) i sięgnęła po jeszcze jedną. - Zaraz… - zaczęła, próbując chyba mu przekazać, że zaraz skończy z tą szopką, ale nie zdążyła, bo Julian spytał o odwożenie jej. - Nie - odparła szybko, niemal z zaskoczeniem. Płakała przez całą tę sytuację i, okej, może nie była teraz najszczęśliwszą dziewczyną w całej Australii, ale to nie oznaczało wcale, że miała dosyć Juliana i chciała już jak najszybciej się rozstać. A przy okazji - wcale nie uśmiechała jej się ani jasna po nocy, ani, tym bardziej, powrót do jej pokoju w akademiku, gdzie zostanie sama ze swoimi myślami. - Nie, nie chcę… nie chcę wracać, ja… pppoważnie przepraszam, trochę… albo bardzo… przegięłam z tym płaczem. Ja po prostu… czuję dużo rzeczy - sama zmarszczyła mocno czoło, bo słyszała przecież, jak głupio to brzmiało, ale miała nadzieję, że będzie to stanowiło jakiekolwiek wyjaśnienie. A w najgorszym wypadku - że Julian uzna, że jest pojebana, ale może wykopać ją stąd dopiero rano.
Jeszcze jeden głęboki oddech.
- Mogę… pięć minut, okej? Pójdę… pójdę umyję twarz, wysmarkam nos i, nie wiem, pooglądamy coś przed spaniem? Jeśli chcesz - jeśli nie zaprotestował, spróbowała się do niego uśmiechnąć i zamknęła się w łazience na chwilę albo dwie. Za pierwszym razem te jej próby uspokojenia się wyszły marnie, bo znów się rozpłakała, ale za drugim razem chyba się udało. Gdy wróciła do Juliana, miała jeszcze trochę przytkany nos, ale wyglądała w miarę spokojnie. - Przepraszam, głupio mi, że tak zareagowałam - powtórzyła, zatrzymując się przy drzwiach. - To… okej? Możemy coś pooglądać? Ty czujesz się w porządku? - dopytała i została im jeszcze jedna ważna kwestia do ustalenia: - Mogę się przytulić?

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
Faktycznie nie chodziło mu o branie się w garść, a o to, że nie chciał być powodem jej płaczu. Nie chciał, żeby płakał przez niego ktokolwiek (chyba że ta druga strona w trakcie procesu) i jego samego zdziwiła myśl, że Laine nie płakała przy nim nawet kiedy dowiedziała się o zdradzie. Może robiła to, kiedy nie patrzył, ale… właściwie nie płakała przy żadnej innej okazji. Ona wolała złość, on wybierał to samo albo wycofanie się w pracę, ale żadne z nich nie robiło za dużo miejsca na smutek i płacz, uznając to trochę za stratę czasu i przyznanie się do przegranej. Może jednak byli do siebie bardziej podobni niż kiedykolwiek się spodziewał?
Nie miał pojęcia, co miał jej odpowiedzieć, bo nie wiedział, czy przegięła z płaczem. Może płakanie z takiego powodu było normalne? Ze łzami kojarzyła mu się głównie jego matka (kolejne wspomnienie, którego nie spodziewał się teraz ani trochę) ze wczesnych etapów choroby i kłótni z ojcem. Potem była już tylko apatyczna i zapadnięta w sobie, a z jej twarzy trudno było wyczytać jakiekolwiek emocje. Płakał też Ollie, dużo i popisowo, szczególnie kiedy Julian akurat kopnął go w kostkę albo go wyzwał (sam Julian twierdził, że nigdy nie robił tego bez powodu), czym zawsze zwracał na nich uwagę i stawiał ich w bardzo jasnej relacji ofiara-oprawca. Connie płakała tak, jak płakało dziecko. Teraz, jeśli już jej się zdarzało, czasem Julian faktycznie myślał, że przejmuje się za bardzo głupimi rzeczami, takimi jak konflikt z koleżankami czy niechęć do kolejnych zajęć dodatkowych, ale cierpliwie uczył się reakcji, które nie będą jej nakręcały, a zamiast tego jakoś jej pomogą. Czuł się ojcem tak beznadziejnym, że paradoksalnie, kiedy już był w domu, mógł starać się bardziej niż niektórzy z tych obecnych, ale przecież tego o sobie nie pomyśli. Teraz myślał głównie, że płacz nie był w jego świecie czymś naturalnym i nie wiedział, co powinien zrobić, więc po prostu pokiwał głową, kiedy Tove oświadczyła, że potrzebuje pójść do łazienki.
I co to w ogóle znaczyło, że czuła dużo rzeczy?
On czuł mało?
Skorzystał z okazji i wyszedł na balkon, żeby złapać trochę chłodnego, słonego powietrza znad wody i po prostu patrzył przed siebie dopóki nie usłyszał, że Tove wychodzi. Wziął jeszcze jeden głęboki oddech i wrócił do sypialni, na chwilę opierając się o framugę drzwi balkonowych. - Nie powinno – odparł i pokiwał głową na znak, że mogli coś pooglądać, pewnie. Na kolejne pytanie odpowiedź nie była już jednak taka prosta, więc po prostu wzruszył ramionami i podszedł do Tove. Nie czuł się ani trochę w porządku, ale poruszanie tej kwestii wydawało mu się teraz wybitnie nie na miejscu. Zamiast tego podszedł do niej i ją przytulił. Najpierw zwyczajnie, a potem, kiedy poczuł jej zapach i ją całą blisko, przyciągnął ją do siebie jeszcze bardziej i mocniej zacisnął wokół niej ramiona, wtulając twarz w jej włosy. Pocałował ją w głowę, w skroń i czoło, a potem odsunął się tylko na tyle, żeby móc złożyć kolejne pocałunki przy jej oczach, na czubku nosa, wzdłuż kości policzkowej i na brodzie. Było w tym coś niewypowiedzianego, niemal rozpaczliwego. Oparł wreszcie swoje czoło o jej i wziął kilka ciężkich oddechów, jakby właśnie wchodził pod górę i czuł się bardzo zmęczony. - Czuję się jak gówno – przyznał, zaskoczony tym tak, jakby właśnie naruszył jakieś tabu. - I chyba nie do końca rozumiem, czemu tu ciągle ze mną jesteś, bo ja niekoniecznie chcę być ze sobą samym, szczególnie kiedy tyle przeze mnie płaczesz – rozluźnił uścisk i odsunął się tak, żeby tym razem dać jej trochę realnej przestrzeni. - Co chcesz oglądać?

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
studentka — JCU
21 yo — 169 cm
Awatar użytkownika
about
I'm young and I'm foolish, I've made bad decisions, I block out the news, turn my back on religion. Don't have no degree, I'm somewhat naive, I've made it this far on my own
Nie rozumiała, o co w tym wszystkim chodzi i dlaczego Julian całuje ją tak, dlatego położyła obie dłonie na jego twarzy, przyglądając mu się z pewnym… zmartwieniem? A może to była troska? Zanim zdążyła nad tym pomyśleć albo, na przykład, wpaść na pomysł, że może Julian właśnie się z nią w ten sposób żegna, na szczęście (albo i nie) Julian postanowił odpowiedzieć na jej wcześniejsze pytanie, a Tove zmarszczyła lekko czoło. Ogromnym sukcesem było to, że sama w porę przypomniała sobie, że Julian nie był, dajmy na to, jej ojcem - jeszcze tego im tylko brakowało - i nie musiała brać na siebie odpowiedzialności za to, że źle się czuł. A przynajmniej nie musiała brać jej na siebie w stu procentach. - Dlaczego czujesz się jak gówno? - spytała po prostu, takim tonem, jakby pytała go, z czym chce zjeść jutro bajgla albo co mogliby obejrzeć w kinie. Jakby mówienie ludziom podobnych rzeczy było czymś całkiem zwyczajnym. - Mówiłam ci już: masz ładne dłonie - przypomniała mu i uśmiechnęła się blado, bardziej jakby udawała to rozbawienie, gdy rozmowa wcale jej nie bawiła. - Poza tym lubię spędzać z tobą czas, jesteś zabawny i ciepły, i bystry, i uroczy, a poza tym ładnie wyglądasz, kiedy się uśmiechasz - miała na tyle przyzwoitości, żeby nie dodać nic o penetracji. - A ja… ja czasami po prostu dużo płaczę, nie jestem do końca stabilna emocjonalnie - wyjaśniła, gotowa wziąć winę na siebie. W razie potrzeby mogła też dodać, że jest przed okresem albo coś.
- Nie wiem - przyznała i ona też odsunęła się na krok, żeby móc wygodniej na niego spojrzeć. - Ty pewnie powiesz, że nie oglądasz niczego kompromitującego, więc teraz będzie mi wstyd przyznać się, jakie straszne gówno oglądam przed spaniem - wyjaśniła niemal rzeczowo (i może trochę rozczarowana tym, że Julian przed snem pracował zamiast oglądać filmiki Tove). - Ale możemy w takim razie, nie wiem, zacząć jakiś serial? - zmarszczyła czoło, zastanawiając się, czy to na pewno ma sens w ich sytuacji. - Albo film - dodała szybko.

Julian Ramsey
sumienny żółwik
nick autora
carson, leander
adwokat — lorne bay
36 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
So tell me to leave, I'll pack my bags, get on the road. Find someone that loves you better than I do, darling, I know
- Zaraz przestanę – zapewnił ją szybko. To faktycznie nie była jej sprawa i zdał sobie sprawę z tego, że popełnił błąd, kiedy tylko zaczęła go pocieszać. Nie powinna. Sto procent odpowiedzialności za jego sytuację, za to, jak się teraz czuł, ponosił on. Nikt nie kazał mu zdradzać żony i nikt nie kazał mu zostawiać córki, żeby pojechać na weekend z dziewczyną starszą od niej o dziesięć lat. Uśmiechnął się lekko, może odrobinę wymuszenie, kiedy usłyszał te wszystkie komplementy i pogłaskał ją po ramieniu, kiedy zaczęła mówić o sobie. Nie miał pojęcia, co jeszcze mógł w tej sytuacji powiedzieć. Że faktycznie powinien się z nią pożegnać? Że miał przed chwilą jakiś idiotyczny moment słabości, do którego nie powinien dopuścić, bo zachowywał się absurdalnie? Przychodziło mu do głowy tylko jedno: - Chętnie obejrzę jakieś kompromitujące gówno – wcale nie kłamał, wydawało się to zdecydowanie mniej kompromitujące niż to, co działo się w tym momencie w nim samym.
Miał dużą nadzieję, że rano już mu przejdzie, ale kiedy obudził się zdecydowanie za wcześnie jak na wakacje (nawet w wersji mini), skorzystał z tego, że Tove wciąż spała i wyszedł pobiegać wzdłuż plaży, zanim zejdą się na nią ludzie. Na wszelki wypadek zostawił jej jakąś kartkę z informacją, gdzie poszedł, ale okazało się, że zupełnie nie musiał, bo przed jej pobudką zdążył nie tylko wrócić, ale jeszcze wziąć prysznic. Może obudził ją kręceniem się w okolicy łóżka z mokrymi włosami, a może za głośno grała mu w słuchawkach nowa płyta Taylor, ale kiedy już Tove postanowiła, że wstaje, zaproponował, że zrobi jej kawę i poszedł do kuchni. Miał myśl o tym, że najchętniej wszedłby do tego łóżka, przytulił się do jej ciepłego ciała i spędził większość poranka na całowaniu się i obmacywaniu, ale kiedy tylko pojawiła się w jego głowie, zalała ją wypuszczona wczoraj na wolność fala poczucia winy i wyrzutów sumienia. Trzymał się więc na dystans, próbując przy tym wyglądać i brzmieć jednak naturalnie. Wcale nie chciał przerywać ich weekendu i wracać – to nie jej wina, że postanowiło mu się przypomnieć, że ma dziecko, a wcześniej wygodnie ten fakt olewał. Zgodnie z obietnicą zrobił jej kawę i podstawił ją Tove przed nos, kiedy zabierała się za robienie bajgli. - Pomóc ci? Podobno jestem świetny w kuchni, uczyłem się od najlepszych – uśmiechnął się, opierając dłoń blisko niej. Na tyle, że mógłby śmiało przytulić się do jej pleców i trochę jej poprzeszkadzać, ale jednak się przed tym powstrzymywał.

tove rosenthal
sumienny żółwik
nick autora
brak multikont
ODPOWIEDZ