sekretarka — w ratuszu
32 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Sweetheart z fatalnym gustem co do mężczyzn. Matka dwójki pociech, z dwóch różnych ojców, z których jeden siedzi w pace, a drugi to seryjny alimenciarz. A to wszystko, co na mieście opowiadają o szemranych interesach jej rodziny, to tylko jakieś głupie wymysły...
Papiery, papiery i jeszcze więcej maili. Ksero, faks, kawa i pogaduszki z pozostałymi pracownikami ratusza. Tu small talk w kuchni o tym, co kto ma na obiad i jaki przepis może komu polecić, w międzyczasie umówienie jakiegoś spotkania, a potem znowu ksero i znowu wydruk papierów do podpisania. I nim się człowiek obejrzał, wybijała godzina 16 i z czystym sumieniem można było wracać z pracy do swojego regularnego życia. Leah nie mogła narzekać na tą pracę, naprawdę. Była trochę żmudna, owszem, ale jednocześnie pracowała z ludźmi, co z kolei stanowiło ogromny plus. Bywały też dni, kiedy nie miała zbyt wiele do roboty oprócz wykonania paru telefonów. Wtedy z czystym sumieniem mogła urwać się trochę wcześniej, żeby odebrać swoje latorośle ze szkoły albo od… no, osób, którym akurat Corrente podrzuciła małego Noah. A pomiędzy jedną kawą a drugą mogła na spokojnie pomalować paznokcie, nim zostanie poproszona o wydruk kolejnej partii dokumentów do podpisu. I właśnie tym zajmowała się nim do ratusza nie wpadł kurier. Przyjęła przesyłkę, odpowiednio ją zadekretowała i uporządkowała. Prościzna.
Jedną z porcji dokumentów – zgodnie z zapiskiem na kopercie – musiała przekazać tutejszemu mecenasowi. Posegregowała dokumenty, wstając ze swojego fotelu nałożyła szpilki (umówmy się – były one do wyglądania w nich, a nie do takich prozaicznych czynności jak siedzenie), a następnie szybkim krokiem ruszyła w stronę jego gabinetu, swoje wejście poprzedzając stuknięciem kilkukrotnie w uchylone drzwi do gabinetu tutejszego radcy prawnego.
– Dzień dobry, panie mecenasie. Dzisiejsza poczta, do rąk własnych. Tak tu jest napisane – wskazała palcem na kopertę, a Tom mógł zobaczyć jej czerwonokrwisty lakier, jaki zdobył jej świeżo pomalowane paznokcie.
Thomas Winfield
radca prawny — w ratuszu w Lorne Bay
38 yo — 188 cm
Awatar użytkownika
about
Były wojskowy, który w ostatnim czasie zmienił swoje życie o 180 stopni. Rozstał się z żoną, przeprowadził, znalazł pracę, ale wciąż jest tym samym fajnym facetem, świetnym kumplem i najlepszym bratem na świecie.
/ po grach

Praca w ratuszu może niektórym wydawać się nudna, ale Tom zdecydowanie odnajdywał się w tym miejscu. Miał pewną przerwę w pracy prawniczej - wyjechał na front i został honorowym obywatelem miasta - ale w końcu wziął się za porządną robotę i doskonale sprawdzał się w charakterze radcy prawnego.
Zdarzały się takie dni, na przykład dzisiejszy, kiedy miał nieco więcej pracy, niż zwykle. No bo... Wyobraźmy sobie, że każdy dokument to frisbee (a tych było dziś sporo - oczywiście dokumentów), które musiał rzucić do odpowiedniego działu, wziął również udział w kilku spotkaniach. Kiedy myślał już, że miał chwilę oddechu, pojawia się kolejna teczka pełna wyzwań. Teczka, którą przyniosła mu nowa sekretarka.
- Mówiłem już, żebyś mówiła mi po prostu Tom - odezwał się i wyciągnął rękę po dokumenty. Nie lubił sztywnej atmosfery, cenił sobie swobodę i dobre relacje w miejscu pracy, więc niemal wszystkim proponował "przejście na ty". Co z tego, że pracowała tu od niedawna. Była przecież częścią zespołu.
Paznokci kobiety rzeczywiście nie dało się nie zauważyć. Przez moment Winfield miał wrażenie, że to nie lakier, tylko prawdziwa krew, być może kuriera, jednak chyba zabrakło mu odwagi, by mógł o to zapytać.
- Co to znowu jest? - od razu spojrzał na nadawcę. - Ale to nie powinno w ogóle do nas trafić. Powinni to powinni trafi do Cairns, to nie leży w naszych kompetencjach. Przecież to trzeba wysłać dalej. Nie, ja musze pokazać to Carterowi.
Wstał nawet ze swojego wygodnego fotela, by już teraz, od razu, oddać się do burmistrza i pokazać mu absurdalne pismo, ale coś przykuło jeszcze jego uwagę. Czerwona plama na dokumencie, mająca dokładnie ten sam kolor, co paznokcie sekretarki. Przez moment wydawało mu się, że ma jakieś omamy, że ten czerwony lakier rzuca mu się już na mózg, jednak to chyba nie było to. Ten lakier nie tylko zdobił dłonie Corrente. Był również na dokumencie, który należało wysłać dalej w świat.
- Co to... Czy to... Czy to da się zmyć wodą?
Oby. W przeciwnym razie będą mieli mały problem.

Leah Corrente
sekretarka — w ratuszu
32 yo — 158 cm
Awatar użytkownika
about
Sweetheart z fatalnym gustem co do mężczyzn. Matka dwójki pociech, z dwóch różnych ojców, z których jeden siedzi w pace, a drugi to seryjny alimenciarz. A to wszystko, co na mieście opowiadają o szemranych interesach jej rodziny, to tylko jakieś głupie wymysły...
Leah nie zdążyła poznać jeszcze wszystkich swoich współpracowników. Niektórym mówiła po prostu „dzień dobry”, uznając że tak będzie po prostu bezpieczniej. W końcu nigdy nie wiadomo, kiedy akurat natknęłaby się na kogoś wyżej postawionego, kto odwiedzał burmistrza i kogo wzięłaby za szeregowego pracownika. Trochę przypał.
– Tak, panie mecenasie, mówił pan – rzuciła natychmiast w odpowiedzi, dopiero po chwili uświadamiając sobie, co właśnie palnęła. – Oczywiście, Tom. Mówiłeś – dodała z lekkim uśmiechem. Prawdę mówiąc miała do tego człowieka pewien dystans. Słyszała o nim, że był luźnym i zabawnym gościem, ale jedyne co do tej pory w nim widziała, to kijek wychodzący zza paska, sięgający prawdopodobnie… no. No dobra, może była trochę nie fair i oceniała go przez pryzmat wszystkich mecenasów, których znała. A znała ich sporo – raz, przez rodzinne koneksje. Dwa – przez problemy z prawem absolutnie każdego faceta, z którym była kiedykolwiek dłużej związana.
– Kurier był absolutnie przekonany, że to pismo do nas – rzuciła tylko jakby na swoją obronę, choć wiadomo, to nie do niej pan mecenas Tom miał pretensje. Skrzyżowała dłonie za sobą, czekając cierpliwie aż Tom zrobi obieg z tym tajemniczym dokumentem, który nie powinien znaleźć się w ratuszu. A jednak tu był, ochrzczony czerwono krwistym lakierem do paznokci.
– Hm? – spytała w pierwszej chwili, nie wiedząc do końca o co on pytał. Dopiero kiedy wskazał dłonią czerwoną plamę, Leah zrobiła wielkie oczy i otworzyła szeroko usta. – NIE – wydusiła z siebie z niedowierzaniem, po czym chwyciła dokument, teraz dostrzegając że faktycznie lakier rozmazał jej się w jednym miejscu. – Lakier? Wodą? A w życiu – odpowiedziała szybko, po czym zaczęła rozglądać się, jakby liczyła na to, że coś ją tu zainspiruje. – Mam u siebie zmywacz do paznokci – rzuciła, po czym dumnym krokiem ruszyła w kierunku swojego biurka. – Proszę za mną – rzuciła tylko przez ramię, nie bacząc na to, że taki rozkaz mógł być trochę nie na miejscu!
Thomas Winfield
ODPOWIEDZ