kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
#once upon a time

No dobra, już ustaliliśmy, że byli dzieciakami. A ja w ramach solidarności dodam tylko, że kiedy Luke stwierdził, że nie poruchała dość fagasów, żeby stracić rachubę, na pewno mu wygarnęła, że woli jakość od ilości, oraz maraton zamiast kilku sprintów, dodając też coś o cienkich ścianach. Tak z czystej złośliwości, skoro zepsuł jej wtedy wieczór i na pewno biedna się potem kompletnie skupić nie mogła. I miała ciągle przed oczami jego twarz, bo taka była na niego wkurzona, więc no.. pewnie jak w tych kiepskich sitcomach, twarz Luke’a magicznie pojawiała się na głowie tego typa, co jak wiadomo, psuło jej nastrój. Ale nie zamierzała mu dać tej satysfakcji, więc oczywiście mu tego nie powiedziała. Zamiast tego znalazła sto innych sposobów w nadchodzącym tygodniu żeby mu się za to odpłacić, a jak wiadomo, Cami była kobietą bardzo kreatywną.

No ale, skupmy się jednak na tych kilku tygodniach później, kiedy w jego życiu tej dwójki już pojawił się mały stworek zwany brudnym Harrym, chociaż trochę czasu minęło odkąd ostatni raz użyto jego pełnego imienia. No może poza zapisaniem go do weta, bo jak wiadomo, to jednak wymagało pełnego, oficjalnego imienia i nazwiska, a oczywiście że Cami wpisała w jego papiery pełne imię i pewnie dodała mu jeszcze drugie. Zapewne lucky luke, hehe, chociaż wątpię że Luke już był tego świadomy. No ale, teraz Cami go oswajała z ich chatą, pokazywała mu jego nowe miski i zabawki, które mu kupiła. Wszystko żeby nie myśleć o tym, co się wydarzyło koło szafy w przedpokoju miedzy nią, a Lukiem.
- No patrz, to taki sznurek, możesz go sobie gryźć ile chcesz. No spróbuj, zobaczysz jak będzie fajnie - zapewniła go, podsuwając mu sznurek pod nos, który on tylko obwąchał z małą obawą. - Okej, a co powiesz na smaczka? Kupiłam ci po każdym smaku, bo nie mogłam wybrać - przyznała, nie dodając, że ona może i kupiła, ale karta Luke’a za to zapłaciła.. no detale nieważne. - No spróbuj, ocenimy, jak w masterchefie - zaoferowała - mogę ci nawet włączyć żebyś zobaczył sam, ludzie też tak robią, próbują różne rzeczy. Luke, wyłącz ten mecz i włącz mu masterchefa! - no i oczywiście od razu pokazała Luke’owi jakie mają priorytety. A potem podsunęła pierwszego smaczka pod nosek małego Harry’ego, a ten z zaciekawieniem go zaczął wąchać i nieśmiało trącać językiem.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Cami dobrze wiedziała, co robi, nie przyznając się do tego że myślała o Luke’u w trakcie seksu z innym typem, bo kompletnie nie dałby jej żyć… już pewnie do końca jej dni. Tak samo on przecież by jej nie powiedział, że kiedy wpadały do niego różne laski, to z większością z nich najpierw musiał omówić co Cami zrobiła, co powiedziała i jak go wkurzyła. Złośliwi pewnie powiedzieliby, że jego tyrada o Cami trwała dłużej niż sam stosunek, he he. No ale w każdym razie, przechodząc do tu i teraz. Ostatnie wydarzenia w ich mieszkaniu, dokładniej w łazience, wywróciły do góry nogami wszystkie teorie Luke’a odnośnie radzenia sobie z napięciem pomiędzy dwójką ludzi. Że wystarczy się przeruchać/przelizać/wylizać, żeby napięcie odeszło i można było wrócić do regularnego życia. Tymczasem ono wciąż tu było, snuło się po mieszkaniu i zaglądało w każdy kąt. Na dodatek było okraszone nutką niezręczności, a nawet nie nutką a całą symfonią. I im bardziej Luke starał się tak… to act cool, tym bardziej miał wrażenie że ma wypisane na czole, że regularnie wraca myślami do ich upojnych chwil pod prysznicem. Regularnie, parę razy dziennie. A na domiar złego mieli teraz na chacie namacalny dowód na to, że wtedy trochę puściły im hamulce. Harry był taką chodzącą przypominajką, że pańcia i pańcio prawie się ruchnęli. I nawet teraz, kiedy Cami siedziała z brzdącem na podłodze, a Luke gapił się w ekran, nie mógł przestać myśleć o prysznicu, łypiąc co jakiś czas wzrokiem na młodego. I nawet westchnął głośno, teatralnie widząc zmagania Cami z ich nowym lokatorem.
– Strasznie on wybredny jak na przybłędę prosto ze śmietnika – skomentował, a potem zmarszczył brwi. – No chyba śnisz, na nic nie przełączę, to mistrzostwa…. mistrzostwa Australii – dodał wymyślając na poczekaniu, bo myślami był w zupełnie innych rejonach niż mecze. I nawet to, że był to mecz Francja- Anglia nie dało mu do myślenia, co on rzekomo ogląda. – Od razu wiedziałem, że tak będzie. „Luke, przygarnijmy go, będzie fajnie”. Od razu ci powiedziałem, że pies to kupa roboty, a ty nie chciałaś słuchać mądrzejszego – no oczywiście, że musiał popłynąć z tekstem z cyklu „A nie mówiłem??”. – No nie tak się robi – odezwał się po chwili i ruszył dupę z kanapy podchodząc w ich stronę. Harry trochę się zjeżył, no bo jednak nie od razu stali się najlepszymi kumplami i piesek na początku po prostu bał się Luke'a, który nie okazywał mu zbyt wielu uczuć na początku ich wspólnej drogi. – Daj te smaki – nakazał, ostatecznie wybierając sobie kilka z paczuszki. – Zrób mu taką ścieżkę. Patrz, kładziesz jeden za drugim i odchodzisz, żeby sobie na spokojnie podszedł do każdego z nich i zjadł kiedy będzie gotowy – i nawet zrobił taki gest ręką wskazujący, żeby się odsunęła o parę kroków, co zresztą sam również uczynił. A raczej po prostu przeszurał tyłkiem po podłodze, w stronę ściany.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Nawet wtedy doskonale wyczuwała jego myśli. Heh. No ale, oczywiście sama żyła w ogromnym wyparciu, że wcale nie czuje czegoś więcej, że wcale jej do niego nie ciągnie.. No i przecież nic takiego się nie wydarzyło pod prysznicem, co nie. I teraz wcale nie myślała o jego ustach, żarliwie przesuwających się po jej ciele, ani o jego dłoniach, z takim zapałem sunących po w dół i łapiących jej ciało… daamn. Dlatego skupiała się na karmieniu i tresowaniu psa, co nie. Akcja wyparcie zawsze na propsie. Wiadomo że w tym była mistrzynią, co nie.
No ale wiadomo, to nie było nic takiego, co nie. Oni po prostu musieli sobie o tym zapomnieć, chociaż nawet nie było o czym zapominać, bo przecież nie wydarzyło się nic, co…. by… się wydarzyło. Ma tio sens, oczywiście że tak.
- Nie przypominaj mu traumatycznych chwil z jego życia, ty bestio - podsumowała, marszcząc brwi - tylko go tym stresujesz, a jak jest zestresowany, to przecież nie będzie jeść. Więc weź no przestań go stresować - i dodała wkurzona, bo przecież to wcale nie było tak, że Luke zaczął stresować ją, a nie psa. Chociaż no kto tam psa wie, może był zestresowany też, przy okazji? Nie znała go jeszcze na tyle dobrze, żeby wiedzieć takie rzeczy. - I tak twoi przegrają, nie łudź się. No dalej, odpalaj mastera - i pogoniła go jeszcze, bo nie zamierzała odpuszczać. Nie zamierzała też wstać i sama zmienić kanał, ale nieważne. Chodziło o zasady, okej.
- Nie, po prostu to jest wyjątkowe zwierzę. Mówiłam ci, to wcale pies, to jakaś hybryda psa, szczura i jeszcze czegoś. A hybrydy nie lubią typowych rzeczy. Może damy mu brokuła… byle nie kalafiora, bo ostatnio wyglądało jakby się go bał - uprzedziła. Może ktoś w niego rzucił kalafiorem na śmietniku albo jakiś na niego wypadł z torby ze śmieciami, kto wie… różne rzeczy można na śmietnikach znaleźć, co nie.
- Ehe jasne, teraz będziesz zgrywać znawce psów? Nie dałabym ci nawet karalucha pod opiekę - wywróciła oczami, oczywiście zamierzając go trochę ukłuć. Odrobinę.
- Daj te smaki - powtórzyła zmierzłym tonem pod nosem, oczywiście go teraz przedrzeźniając i jednym ze smaczków rzucając w niego. - Sam jesteś ścieżka, no jak to niby ma działać? Musimy dać mu czas, zje jak będzie chciał. Na pewno go bardzo onieśmielamy i... ogłupia go Twoja woda kolońska - podsumowała, chociaż to ona czuła jego zapach i to jej on trochę mieszał w głowie, ale nieważne, okej.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Ależ oczywiście, że pod prysznicem nic się nie wydarzyło. Cami wcale nie widziała Luke’a takim, jakim go pan bóg stworzył. On nie zaczął jej łapczywie rozbierać, ale też pozostawiając co niego swojej wyobraźni… Ich usta wcale nie odszukały się, by za chwilę łapczywie skradać sobie wzajemnie pocałunki. Jej nogi wcale nie owijały się wokół jego bioder, kiedy uniósł ją do góry. A ona wcale nie sprawiła, że jego organizm zareagował tak jak zareagował…. Żadna z tych rzeczy absolutnie się nie wydarzyła. Wszystko to zamknięte było ściśle w świecie fantazji, tak samo zresztą jak w świecie fantazji Luke’a pojawiał się ciąg dalszych tych wydarzeń…
– No przecież ty go tutaj przytargałaś i naraziłaś na ten stres – zmarszczył gniewnie brwi. – A może jemu było tam dobrze? Pewnie miał tam swoją rodzinę i kumpli. Inne wyrośnięte szczury – dodał patrząc z niesmakiem na Harry’ego, który wciąż mu przypominał szczura skrzyżowanego z nietoperzem. – No przecież ci tłumaczę, że to mistrzostwa Australii, więc moi i tak wygrają – przytaknął, po czym wywrócił teatralnie oczami i przełączył jej na tego Masterchefa. No niech już ma.
– I nietoperza. Spójrz tylko na jego uszy, są większe niż cały pysk – odparł z przekąsem. Było coś dziwnego w tym psie. Był mały, ale te radary miał wielkości radarów, jakie Luke widywał na statkach w stoczni u swojego starego, kiedy przychodził po niego po hajs na czynsz przez kilka lat. – Sama jesteś kalafior. Nie może być tak, że pies będzie jadł lepiej od nas. Może od razu daj mu kawior na chlebku bezglutenowym – wywrócił oczami. – Ma jeść to, co mu podsuwamy i ma być za to wdzięczny – podsumował. Wciąż był wkurwiony na tego psa, no bo miał już podejrzenie jak to się skończy – pewnie jak Cami pójdzie do roboty, to on będzie musiał go wyprowadzać. O ile wcześniej nie zaszcza mu całego mieszkania. Wszak nie wiedział jeszcze, że Harry całkiem nieźle umie już w czystość.
– No to świetnie, bo i tak nie miałem zamiaru się nim zajmować ani tym bardziej go wychowywać – stwierdził, a następnie wymierzył jej złowrogie spojrzenie, kiedy zaczęła go przedrzeźniać. – Ogłupia to go ta twoja gadka. Sam już czuję się głupszy niż 10 minut temu – skwitował, wcale się od niej nie odsuwając. Chociaż wcale nie chciał być blisko niej. – No spróbuj z tą ścieżką, zobaczysz że mam rację – stwierdził nie spuszczając z niej wzroku i wyciągając ku niej dłoń z rozsypanymi smaczkami. Tylko na ułamek sekundy jego wzrok zsunął się na jej usta, bo przecież był grzeczny i bardzo się pilnował.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Ona widziała go nago? Niee, na pewno mu się przewidziało. Przecież totalnie leciała woda, para też była z ciepłej wody, jak wiadomo, te dwie rzeczy sprawiają, że człowiek staje się absolutnie niewidzialny pod prysznicem. Ciało znika, do tego mały pies totalnie zakrywał wszystko co mogła tam zauważyć i no… wiadomo że ona wcale też go nie pocałowała i wcale nie zabierali się już do rzeczy, kiedy hałas i szczeki im przerwały. I wcale nie zapomnieli o całym świecie. Cami też wcale o nim nie myślała. Ani nie miała wizji tamtej chwili w głowie. Ani nie zastanawiała się, czy jak podnosił zakupy, to czy mógłby tak znowu podnieść ją. Albo czy w tych spodniach jej nogi by się wygodnie plotły wokół jego.. nieważne. Szkoliła psa. Miała ważniejsze rzeczy na głowie, niż jakiś golas spod prysznica przecież!
- Masz rację, na pewno było mu wspaniale. Więc zamiast przygarnąć go, zrobimy zamianę! On zostanie w Twoim pokoju, a ty pójdziesz tam na śmietnik, zakosztować tego dobrego życia, poznać jego rodzinę i kumpli, inne wyrośnięte szczury przyjmą cię jak swojego - i odpowiedziała mu, oczywiście ze słodkim uśmieszkiem. Uciekając też, ma się rozumieć, od tego jak DOKŁADNIE go tu przytargała i co się stało, kiedy to zrobiła.
- Super, więc nic nie tracisz omijając go - zapewniła go, wywracając oczami, no a potem serio zdziwiona spojrzała na telewizor, widząc tam masterchefa. Przez moment patrzyła na ekran, a potem spojrzała podejrzliwie na Luke’a i znowu na niego. Bo tak, kompletnie się nie spodziewała, że jej posłucha…. więc węszyła jakiś podstęp. Może to jakiś porno masterchef…
- Wcale nie ma aż takich dużych, są słodkie i urocze, czy ty możesz go przestać wpędzać w kompleksy? - no wzniosła oczy ku niebu - przecież widzisz jaki jest zestresowany, a ty jeszcze mu dodajesz dodatkowych zmartwień. Twoje uszka są idealne i przesłodkie - zapewniła psiaka - nawet jeśli potrzebują trochę… ogłady, ale nie martw się, idziemy dzisiaj do groomera i on zadba o to żeby wszystko było czyste i zdrowie - skinęła lekko głową, chociaż no, wiadomo że pierwsze musieli zrobić u weta, ale to też się da zrobić. Luke stawia.
- Tak, kawior-srawior - wywróciła oczami. Doskonale wiedziała z czym kawior najlepiej smakował, ale nie zamierzała mu ujawniać swoich życiowych korzeni. - Ehe, super, ale ty pierwszy przechodzisz na taką dietę, skoro tak - i rzuciła z wyzwaniem patrząc mu w oczy. A potem zorientowała się, że coś za długo patrzy mu w oczy - to jest mały pies, będzie jeść bardzo mało. Nie zbiedniejesz nawet jeśli zamiast karmy z 2% mięsa w składzie dasz mu kawałek swojego steka przed doprawieniem - i zauważyła kąśliwie. Ona pewnie też lubiła steka, wyglądała na taką. A gdyby wiedziała co tam w głowie dodawał, to powiedziałaby też, że nawet jego siki zajmą w mieszkaniu mniej miejsca, niż rzygi Luke’a po jednej z jego wielkich imprez…
- No i świetnie, bo nikt cię o to nie prosił - odpowiedziała mu oczywiście od razu, z równie wrogim spojrzeniem. A potem prychnęła cicho. - Niemożliwe, mądrość nie może spaść do wartości poniżej zera - i dodała, skoro tak ładnie jej się podkładał. Wielki powrót Cami i jej ciętych ripost.
- Przestań tyle gadać, na pewno twój głos go rozprasza - i dodała, oczywiście spłoszona przez to jego spojrzenie ciągle wlepione w nią. - Teraz będziemy super cicho i zje, tak samo jak ryba zje hak na rybkach, dopiero jak ludzie przestaną marudzić - podsumowała, unikając patrzenia na niego, a i tak czuła, gdzie jego wzrok się prześlizga. I kiedy Harry podszedł do niej, podrapała go delikatnie za ucho, a potem sięgnęła, żeby wziąć z ręki Luke’a połowę smaczków.. a potem rozłożyła je wokół pieska, który znowu zaczął je wąchać. - Jak chcesz się na coś przydać, to możesz mu pokazać jak się je gryzie - i dodała, wcale nie podpuszczając Luke’a. Ani trochę! I uśmiechnęła się nieco krzywo, podnosząc na niego wzrok i niestety na moment dając się w nim złapać. Tak że przegapiła moment, w którym Harry w końcu wziął pierwszego smaczka do pyska.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
W takim razie jemu chyba też przewidział się widok jej jędrnych piersi, po których sunęły krople wody spod prysznica, za które zresztą planował się zabrać zaraz po tym, jak skończyłby sunąć ustami po jej karku. Pewnie był to jeden z… wielu snów erotycznych, w których pojawiała się Cami. Była stałą gościnią jego głowy tylko i wyłącznie dlatego, że tak mocno działała mu na nerwy. Z całą pewnością nie dlatego, że sukcesywnie wychodziła ze swojej szufladki z napisem „wkurzająca współlokatorka” do szufladki z napisem „zajebiście atrakcyjna laska, którą chciałbym mieć”. Oczywiście nie miał też w głowie myśli, że gdyby poszliby na całość, to na bank by mu przeszły te głupoty. Na bank!
– Mhm, ciekawe kto będzie płacił rachunki i czynsz, jeśli mnie tu zabraknie – prychnął. – Swoją drogą, wisisz mi za ostatnie dwa miesiące. A że twój szczuras raczej się nie dorzuci, to przez kolejny miesiąc robisz też zakupy – zarządził. W końcu był u siebie, a co! Musiał przynajmniej udawać, że panuje nad sytuacją w tym domu i że wcale nic tutaj mu się nie wymykało spod kontroli. – Co? Nie podoba się? – spytał widząc jej zdziwioną reakcję na fakt, że przełączył kanał. W zasadzie sam był dość tym dość mocno zaskoczony.
– On nie rozumie ani jednego słowa, jakie tutaj wypowiadamy – wywrócił oczami. – Cami, to ostatni moment, żebyśmy go oddali do jakiejś fundacji. Potem wyjdziemy na dwójkę skurwysynów. Nie mamy tutaj warunków, oboje pracujemy na zmiany 12h, przecież on się tu zamęczy w bloku – westchnął, starając się ignorować te wielgachne puppy eyes, jakie właśnie celował w niego Brudny Harry. O nie, nie, mój drogi. Luke nie miał serca, nie miał empatii. To cechy ludzi słabych, a on był konsekwentnym starym, który nie chciał psa.
– Tylko jeśli ty mi zrobisz je jako śniadanie po… – urwał, z równą intensywnością wpatrując jej się w oczy. I w ostatniej chwili gryząc się w język, bo nagle wszystkie jego docinki z podtekstami seksualnymi stały się takie… nie na miejscu. – Zapomnij. Ten mały dziad nigdy nie dostanie ani kawałka mojego steka – beeep. Było to okropne kłamstwo zaraz po kłamstwie, że Harry ma zakaz wstępu do jego pokoju. Bo wcale nie będzie z nim czasami spał pod kołderką, kiedy akurat będą sami w mieszkaniu. A na jej kolejne przytyki wywrócił oczami. Choć oczywiście, że miał ochotę oddać jej cios wymierzony tymi grabkami. Tak, żeby piach jej do oczu wleciał!
– A mnie się wydaje, że mój głos całkiem go uspokaja. Patrz jak grzecznie siedzi – wskazal głową na psiaka, nie odrywając od niej wzroku. – Wow. Ale ty jesteś głęboka – rzucił ironicznie, oczywiście bez grama przemyślunku. A potem parsknął śmiechem. – Nie jestem aż tak pojebany, żeby wpierdalać psie smaczki – stwierdził z rozbawieniem i zupełnie niechcący uśmiechnął się do niej trochę dłużej, niż zamierzał, kiedy przyłapał ją na wpatrywaniu się w niego. – Za to mogę mu pokazać, z której strony ma zabierać się za laski – samo mu się wyrwało. I całe jego ciało wręcz wyrywało się do tego, żeby zrobił w tym momencie coś absurdalnie głupiego.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Co ciekawe, on widział jej piersi już drugi raz, a ona jego nagość dopiero po raz pierwszy. No gdzie tu sprawiedliwość? Jeszcze jedno spojrzenie jej się należało. Zresztą o czym tu w ogóle mówimy, przecież wszystko byłoby spoko i normalnie, żadnych pocałunków, żadnych pieszczot, żadnych widoków, gdyby tylko Luke nie zapomniał zamknąć drzwi, kiedy poszedł się kąpać. Wszystko przez to, że on miał jakąś politykę otwartych drzwi, no. Więc tak, wszystko jego wina.
- On jest tak słodki, że wszyscy by się nad nimi zlitowali i nie chcieliby ani grosza - zaświergotała sobie wesoło, posyłając piękny uśmiech pieskowi. A potem uniosła brwi na jego kolejne zarzuty i oczywiście, od razu weszła w tryb wyparcia i mitomaństwa - co ty gadasz, przecież wysłałam przelew, na pewno go przegapiłeś, tako samo jak te poprzednie. Gapa troche z ciebie z nimi jest, banki mają opóźnienia, ale nie aż takie. Za dużo pracujesz - zapewniła go, bo pewnie wcześniej też coś mówiła, że bank ma jakieś prace i na bank dojdzie w poniedziałek. A potem że przecież miała na myśli następny poniedziałek, że no weekend był i różne takie. Zawsze jakaś ściema sie znalazła. - Poza tym jesteś absolutnie bezczelny. Może i to jest hybryda dziwna z jakichś gatunków, która nie wiadomo jak powstała, ale nazywa się Harry. Dirty Harry - przypomniała mu, mrużąc oczy i bardzo się powstrzymując przed innymi dirty rzeczami i skojarzeniami.
- Oczywiście że rozumie. I zrozumiał właśnie, że planujesz go wyrzucić na śmietnik, taki czy owaki. Już raz tam był i obiecałam mu, że więcej tam nie wróci. Nie będziemy ryzykować, że wyląduje w jakimś schronisku. Idziemy z nim dzisiaj do weterynarza, a potem ma wizytę u groomera. A ty nie jesteś skurwysynem, bo bardziej puszczalski jest twój lubiący anal ojciec - no podsumowała go bardzo chłodnym i groźnym tonem, w którym mógł wyczuć, że nie ma żadnej dyskusji, postanowione i koniec. Luke ma za to ładnie zapłacić i oczywiście ich tam zawieźć, co nie.
- W tym momencie to się ciesz, że ci tego steku nie wpakuje tam gdzie słońce nie dochodzi i to w wersji super raw - i odpowiedziała, aktualnie na niego bardzo wkurzona, bo jak on tak może im dziecko straszyć, że je gdzieś odda albo wyrzuci, no rozgniewał ją, instynkt macierzyński już dawno się tutaj odpalił, okeej.
- Teraz jest po prostu przerażony, bo go nastraszyłeś. Ale ty jesteś beznadziejny - podsumowała, wywracając oczami. - Dla ciebie głęboka to jest Karyna spod bloku po drugim winie - i dodała jeszcze, oczywiście uderzając w jego kiepski gust. A potem wzięła sobie wdech i wydech, bo przecież nie powinna się aż tak wkurzać. I spojrzała na niego trochę znudzona - nie wiedziałam że masz doświadczenie w seksie psów, to jakiś ukryty fetysz z twojej strony? - i oczywiście, musiała go zgasić. Nie mogłaby inaczej. - Weź lepiej czystej wody mu nalej, na pewno woli świeżą niż taką zleżałą - i dodała, żeby jednak gdzieś na chwile go tutaj wygonić, bo przecież mieli inne rzeczy na głowie niż dziwne uśmiechy i zbyt długie spojrzenia, okeej.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
Oczywiście, że Luke nigdy nie zamykał się w łazience. No przecież był u siebie, więc w czym problem? On uważał to za całkiem zabawne, gdyby Cami nagle wparowała do łazienki i speszyła się widząc go, jak wychodzi spod prysznica. Tylko, że… no, jak widać nikt tu się nie śmiał, a Cami wcale nie była speszona tymi widokami. No a przynajmniej nie wyglądała na taką, kiedy go… no właśnie. Kolejna jego teoria poszła się…
– No to mega dziwne, że twój bank regularnie, co miesiąc, ma tego typu awarie. A poza tym mówiłem ci, żebyś mi nie robiła przelewów, tylko dawała do ręki – przypomniał jej, nie zdradzając oczywiście że nigdzie tej umowy nie zgłosił i że jak skarbówka zrobi mu kontrolę, to będzie miał przejebane. Oczywiście taka kontrola nigdy się nie wydarzy, bo u nikogo nie wzbudzą podejrzeń te tajemnicze comiesięczne przelewy na jego konto od Cami. Przelewy, które NIE ISTNIAŁY. – Ty jesteś bezczelna, spytałaś chociaż, czy to mieszkanie jest animal friendly? No nie, bo gdybyś spytała, to byś usłyszała, że nie jest – odparł nieco znudzony, bo jego tam takie epitety nie ruszały. Za to ruszały go teksty o jego ojcu uprawiającego seks analny, ale o tym za chwilę. Bo najpierw słysząc jej słowa jedynie teatralnie wywracał oczami, dopóki nie usłyszał ostatniego zdania.
– Co – wyrzucił z siebie, co nawet nie było pytanie. – Dlaczego to powiedziałaś? To o moim ojcu? – spytał krzywiąc się i jednocześnie patrząc na nią z lękiem. Jego ojciec z jakąkolwiek kobietą przyprawiał go o mdłości. A już zwłaszcza z jego matką. – Przecież on nie uprawia seksu, a anal to pewnie dla niego jakiś rodzaj śrubki – dodał pewnie w ramach wyparcia. Fuj.
– Nie wpakujesz mi żadnego steka, nigdzie, bo najpierw musiałabyś go zrobić a oboje wiemy, że to się nie wydarzy nigdy w tym uniwersum – odparł wzdychając. No halo, on też miał coś do powiedzenia, okeej. Jeszcze…
– Nie musi mieć głębokich myśli dopóki ma głębokie gardło – rzucił nonszalancko. No przecież nie przyprowadzał tu lasek, żeby z nimi rozmawiać. W zasadzie im mniej mówiły, tym lepiej, bo i on nie musiał się wysilać i krew z jego mózgu mogła na spokojnie udać się w jednym pożądanym kierunku. – Ja wiem, Cami, że z pozycji to znasz tylko nudnego misjonarza. Może przydałby ci się jakiś dobry korepetytor, żeby trochę poszerzyła swoje horyzonty – odparł wpatrując się w nią intensywnie. Intensywniej, niż zamierzał. I po chuj on wspomniał o tych pieskach?? – Sama się rusz, nie jestem twoim służącym – odparł marszcząc brwi, chociaż wszyscy wiemy, że lubił jak czasami laska nim trochę porządziła… – No ruszaj ten swój zgrabny tyłek i nalej psu wody – popędził ją.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
Eh no zero prywatności w tej chacie. No ale teraz przynajmniej miał powód, żeby jednak to robić! Bo nie wiadomo czy Cami znowu nie wpadnie tam z czymś, co znalazła przy śmietniku. Jeszcze przytarga mu jakiegoś szopa pracza, czy coś, a wiadomo że one chętniej drapią, niż obce psy! I pewnie gryzą też. Nie wiem co prawda czy takie szopy są w Australii, ale jeśli tak, to Luke może poważnie ryzykować, że po takim spotkaniu będzie musiał poskładać swoje narządy wewnętrzne jak puzzle, na odpowiednie miejsca. Czy tam lekarze, ale wiadomo, oni to pewnie lubią takie układanki, heh.
- No nie? Muszę go w końcu zmienić. Mogliby się tak z awarią walnąć i przesłać mi przypadkiem milion dolców. Wyobrażasz sobie taki traf? Co prawda pewnie bym musiała uciec na wyspy San Blas, żeby mnie ścigali i nie złapali po ten hajs, ale podobno to wspaniałe miejsce do podróżników - pokiwała głową, oczywiście uciekając od tematu i zasypując go gadaniną swoją, żeby jak najszybciej zapomniał o swojej zaległej kasie. A skoro tak się obawiał wizytacji skarbówki, to tym bardziej lepiej niech już nie naciska, bo my Cami wyśle przelew z bardzo szczegółowym opisem, heh.
- Nie musiałam, zauważyłam że mieszka tu już jeden osioł - podsumowała go krótko i nawet uśmiechnęła się niewinnie.
- Ty jesteś rodzajem śrubki - podsumowała go krótko i wzruszyła lekko ramionami. No i wracając, no jednak trochę na nią wtedy pod prysznicem jego widok nago…. no podziałał, okej. Nikt nie mówi, że nie. Ale to przecież nie było coś, w co powinni się pakować, okeeej.
- Jeśli patrzeć na tą Karynę spod bloku, to jeszcze do tego gładkie wejście, skoro potraciła już połowę zębów. Ale cokolwiek… uczynia cię… em… szczęśliwym. Nawet jeśli jej lateksowe legginsy i spalona solarium skóra mnie tam by przerażała… - no halo, oczywiście że mówił o takich starych pijaczkach na dzielni, co nie. Chociaż młode Karyny nie były lepsze, ale tego lepiej na głos nie mówić, bo mogą cię zadźgać swoimi tipsami.
- No tak, oczywiście, jestem tak kiepska w seksie, że to od ciebie uciekają laski z łóżka - odparła wesoło, bo no seks nie był czymś, co mogło ją zawstydzić. Ani wtedy, ani w sumie nigdy, co nie. Poza tym musiała go zirytować, żeby nie patrzył na nią w ten sposób, bo robiło jej się gorąco. I przez to przegapiła fakt, że Harry skonsumował już połowę smaczków.
- Może tak dla odmiany byś się po prostu na coś przydał - podsumowała go, wstając, łapiąc smaczka żeby rzucić nim w Luke’a i.. właśnie wtedy zauważyła że Harry wsunął w najlepsze. - Ojacie, no pięknie pięknie. Mówiłam ci, że są smaczne, widzisz, ja cię nigdy nie okłamię - i znów przykucnęła, żeby pogłaskać psa w nagrodę, skoro ewidentnie czuł się tu bardziej komfortowo już.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
– Nie wymyślaj, nawet nie ma takich wysp – odparł z przekąsem na znak, że nie z nim takie numery. Well, jak widać nie tylko z matmy był nogą… – Ja to wszystko spisuję, wszystkie twoje długi, więc sobie nie myśl, że się wykpisz. Jak zajrzysz do szuflady obok tej ze sztućcami, to zobaczysz tam każdy jeden rachunek, za który wisisz mi połowę hajsu – odparł wzdychając ciężko. Yup, to był jeszcze czas, kiedy Luke strugał groźnego landlorda. Z tym szczegółem, że oprócz grożenia palcem nie szły za tym nigdy żadne próby ściągnięcia wierzytelności. Komornik to byłby z niego marny.
– Osioł i dzikie kocisko, co za wspaniale dobrana para – odparł mrużąc groźnie brwi. Bo tak, już wtedy widział w Cami kocicę. Taką dziką, nieokiełznaną, która rozharata ci buźkę, kiedy akurat ją na to najdzie… i skłamałby mówiąc, że go to nie kręciło. Że chętnie by poczuł te jej ostre pazurki na… okej, tam może nie, ale nie było tak, że sobie o niej nie fantazjował. Bo fantazjował. I to całkiem sporo.
– A ty jak zawsze wszystko musisz skrytykować, tylko dla zasady. Odstraszasz mi każdą pannę, jaka do mnie przychodzi – wywrócił oczami, no bo jak taka jedna czy druga słuchała rano, że wczorajszej pannie Luke zrobił lepsze śniadanie, to jaką miała motywację do tego, żeby się z nim jeszcze ładnie pożegnać? Albo przyjść do niego drugi i zarazem ostatni raz? No żadnej. Luke oczywiście obwiniał za to Cami, bo kogoś musiał. Na bank nie wynikało to z tego, że tych panien po prostu nigdy nie szanował i nawet nie napisał im potem głupiego smsa, że z jego strony to jednak nope. Więc Luke nie miał wyjścia, musiał rano zagadywać do jej facetów i wciskać im kity, że jest jej facetem albo inne takie. Albo że mają umowę, że wymieniają się partnerami i dzisiejszej nocy typ jest jego.
– Raptem jedna uciekła i to przez nieporozumienie – wywrócił oczami. – Widziałaś jej cycki? Małe dzieło sztuki… – westchnął, no ale coś za coś – Luke miał wtedy misję zepsucia Cami jej wieczoru. Co w sumie chujowo mu wyszło. A może nie do końca, skoro widziała na swoim typie jego twarz…
– Ochh, tak, bo z naszej dwójki to ja jestem ten nieprzydatny – wywrócił oczami szykując się do uniku i łapiąc jednocześnie za smaczka z podłogi, żeby jej oddać. – Ehe, oprócz ściemy, że będzie się tutaj czuł jak w domu i będzie mu tu lepiej niż na śmietniku – stwierdził, po czym wstał i spojrzał na zegarek. – Dobra, jeśli chcesz podwózki do weta, to ruchy. Załatwimy to szybko, a potem spadam na randkę – i nawet wyciągnął ku niej dłoń, żeby pomóc jej wstać.
kelnerka — shadow
29 yo — 167 cm
Awatar użytkownika
about
trainwreck, czarna owca w rodzinie, która i sama przed sobą udaje, że wcale nie ma długów i problemów. I że wcale nie kocha Luke'a i nie wróciła do niego.
- Jasne, dla ciebie istnieje tylko wyspa Nowa Zelandia i Wielka Brytania - podsumowała go krótko bo no na razie nic nie wiedziała o tym, żeby Luke zwiedził chociaż trochę świata. A nawet jeśli by zwiedził trochę, to i tak o wiele, wiele mniej niż ona. I no wiedziała, że tego nie robił, bo jednak domy podróżników wyglądały trochę inaczej, bardziej charakterystycznie. Najlepsze podróże zostawiały po sobie ślad. Bo ludzie chcieli żeby odrobinę tego poznanego świata gdzieś tam z nim dalej tkwiła. Cami też na bank z każdego miejsca jednak coś przywoziła, no ale nadając przesyłkę na dom rodzinny, czy coś. To też zawsze jakiś sposób na pokazanie rodzinie, że jeszcze nikt jej tam po drodze nie zajebał, nie. I no, Cami wywróciła oczami - masz swoją specjalną szufladę, tak? I można jej dotykać bez twojego pozwolenia? Nie będzie żadnej kary? - i zapytała oczywiście tonem takiej lolitki, w końcu praca w sekstelefonei ją nieźle dokształciła w tym temacie i wiedziała jak się bawić głosem i akcentem. I jeśli miało to go rozdrażnić, same plusy. Na pewno wydęła teraz usta z niby bezradną miną. Profesjonalistka.
- Oj sory że nie zachęcam się do seksu ze starą torbą spod bloku. Raz się pomylisz z ręcznikami i ja też sie zarażę tym syfem od niej - prychnęła, bo wiadomo robiła to tak naprawdę z troski o siebie, a nie z troski o niego. No a o co chodzi!
- To się nie nazywa dzieło sztuki, tylko dzieło doktora Phila podsumowała, a potem zmarszczyła brwi - kupię ci piłeczki antystresowe, to będzie prawie to samo, jak sobie zamkniesz oczy - i zapewniła go, bo jak tak mu zależało na cyckach, to znajdzie sie substytut. I no cóż, wojna była w trakcie. Nawet gdyby facet zaraz wyszedł, to pewnie Cami i tak skakałaby po łóżku z udawanymi dźwiękami aktywności seksualnej, żeby tylko Luke’owi poszło w pięty. A hehe, to nie tak że już ma porównanie, jak Cami brzmi na serio, a jak kiedy się zgrywa.. cóż!
- Cieszę się, że w końcu akceptujesz swoje wady i zalety - oznajmiła, oczywiście wbijając mu szpilkę. A potem wstała sama, bo oczywiście że obawiałą sie go dotknąć. I co z tego, że jak wstała i spojrzała na niego, to w pierwszym odruchu nie mogła się za bardzo ruszyć… zbyt wpatrzona w jego oczy. - Sam jesteś śmietnik - i wypaliła w końcu, wyrywając się z tego zawiasu i nie mając absolutnie pojęcia, czy to sensowna riposta, czy jednak nie. Ale no nieważne. - Bierz klucze, ja biorę psa - oznajmiła mu, oczywiście dając chwile na zebranie sie.. sobie i jemu. Poszła nawet do łazienki żeby wygrzebać coś z kosza, czym można owinąć Harry’ego… ale miała pustkę w głowie. Więc odruchowo złapała ręcznik Luke’a, którym owinęła szczelnie pieska w kokonik, a potem zeszła z nim na dół, do auta gdzie już Luke czekał. Wsiadła oczywiście z przodu. - No dalej dalej, jedziemy, co tak się obijasz - i rzuciła, a potem podrapała psa za uchem - bardzo pięknie zjadłeś, a teraz jedziemy do pana doktora, żeby sprawdzić czy wszystko z tobą okej, wiesz? - i rzuciła do niego słodko, dopiero teraz w ogóle zapinając pasy.
Barman — Shadow
31 yo — 185 cm
Awatar użytkownika
about
Rasowa czarna owca rodziny, impulsywny nerwus, który po niespodziewanej wizycie biologicznej matki ponownie wpadł w szpony nałogu. W tej nierównej walce wspiera go Cami, którą Luke bardzo stara się nienawidzić po tym, jak od niego odeszła. Co wychodzi mu kiepsko, bo zbyt mocno ja kocha.
– I wyspy Marshalla – wywrócił oczami. Faktem było, że co nieco widział, kiedy był młodszy – miał w sobie dużo ciekawości świata, lubił odkrywać nowe rejony. A potem… cóż, stary zakręcił kurek z kasą, a Luke przecież nie pobrudziłby sobie rąk pracą będąc na wakacjach. Cami na pewno więcej widziała, więcej słyszała, więcej poznawała… a Luke ostatnich parę lat spędził siedząc na dupie w Lorne Bay, będąc z siebie taki dumny, że rzucił ćpanie i jednocześnie opijając ten sukces każdego dnia. A kiedy zaczęła mówić do niego głosem lolitki, na moment zdębiał, bo brzmiała… no, profesjonalnie. I tak… rajcująco, no, chociaż młode niewinne laski nigdy go nie kręciły. Ale dobrze wiedział, że Cami z niewinnością miała wspólnego tyle, co on z klasą i taktem i może właśnie dlatego to było takie… mmm! – Emmm – odparł w pierwszej chwili, wciąż wpatrując się w nią niepewnie, bo był kompletnie zbity z tropu. – A chciałabyś jakąś karę…? – uniósł brew, nie zdając sobie sprawy z tego, jakie głupoty gadał. Cholernie go rozproszyła i już nawet zapomniał, o jakiej szufladzie mówiła.
– No wiadomo, według ciebie każda panna, którą tu zapraszam, to syf, kiła i mogiła – wywrócił oczami, bo oczywiście, że uważał że Cami zrobiła sobie z obrażania jego lasek konkurencję sportową. - Spójrz lepiej na swoich typów, owłosieni bardziej niż goryle z sanktuarium dzikich zwierząt. A jeden z nich kiedyś używa twojego dezodorantu w kulce, widziałem - dodał, co akurat było true story. Jak widać nie tylko u Luke'a nie przyjęło się zamykanie łazienki, nawet w gościach...
– Chyba żartujesz, oczywiście, że były naturalne. Trochę zdążyłem się nimi zająć zanim zepsułaś mi cały wieczór – stwierdził, bo wiadomo, wina Cami że Luke nie zadbał o to, żeby mieć w portfelu chociażby tę jedną gumę. No i cóż, niewiele z tej lekcji jak widać wyciągnął, bo kiedy będą w swojej podróży po Europie, to kupowanie gumek tez mu nie będzie w głowie…
A kiedy Cami wstała, on również przez moment po prostu stał, patrząc na nią z góry. I wcale nie omiótł go jej zapach, przez który przez chwilę miał poważny problem ze skupieniem… Dlatego nie skumał o co jej chodziło ze śmietnikiem, tylko zamrugał parokrotnie oczami, kiedy ruszyła do łazienki. I nawet sam sobie dał lekko z otwartej w pysk, żeby uspokoić galop myśli. Cami to Cami, a laski, z którymi chciałby cimcirimci to też Cami. Oh, wait. Więc po prostu zszedł na dół i poczekał, aż zejdzie.
– Ty się guzdrzesz jak mucha w smole – wywrócił oczami odpalając auto. – Kurrrwa, wiedziałem, że tak będzie, że tylko sama robota przy tym zwierzu. Po co ja w ogóle z tobą tam jadę? Sama nie możesz? Ty go przyprowadziłaś, to twój obowiązek – i tak klepał przez pół drogi, ale nie zatrzymał się, tylko jechał dzielnie do weta. – I pasy zapnij – warknął, kiedy Cami już dawno miała je zapięte.
ODPOWIEDZ