wolontariuszka — schronisko dla zwierząt
24 yo — 153 cm
Awatar użytkownika
about
koza, co całkiem lubi freda
018.
Trudno było pozbyć się z głowy wielu przekonań, które wynosiło się z domu. a przynajmniej Amalthea miała z tym spory problem, być może dlatego, że w pewnym momencie wszystko, w co wierzyła, nagle się jej posypało i okazywało się na każdym kroku, że jeszcze coś innego powinna poddać pod wątpliwość. W wielu kwestiach rzeczywiście to robiła. Czasami bardzo (aż za bardzo) ostrożnie i nieśmiało, jakby bała się znowu coś zepsuć i jednocześnie — o ironio — nie chcąc nikogo zawieść, gdyby jednak okazało się, że sama widzi to zupełnie inaczej. Ale nie wszystkie kwestie wydawały jej się warte negowania i zmieniania. Było tak między innymi z tym, w jaki sposób postrzegała Mallory.
Jej najstarsza siostra zawsze nieco ją onieśmielała. Być może po części ze względu na sporą różnicę wieku, ale chyba po prostu chodziło najbardziej o to, że Mallory zawsze zdawała się mieć w życiu cel, do którego dążyła. Gdyby chciała się w to zagłębić, zapewne dość szybko dowiedziałaby się, że wcale tak nie było i nawet ona, jej bardzo idealna w jej głowie starsza siostra, nie zawsze wiedziała, czego chce i czego potrzebuje. Była jednak zdecydowanie zbyt dużą gówniarą w okresie, gdy jeszcze widywały się częściej w rodzinnym domu, aby móc się w ten temat wgryźć. Teraz być może miała szansę zrozumieć więcej, ale trochę nie wiedziała, czy to nie tylko jej wyobrażenie, a w oczach Mal nie została tą samą gówniarą, którą była z tą różnicą, że teraz wydawało jej się, że była już dorosła. Co nie było prawdą, bo do końca taka się wcale nie czuła. Biorąc pod uwagę to, jak wyglądało przez ostatni czas jej życie, trudno było mieć do tego podstawy. Niedoszła próba samobójcza i terapia też nie sprawiają, że człowiek nagle odkrywa, jak żyć i zna się na wszystkim.
Było to dość zabawne, że lekko się stresowała, gdy do niej zmierzała po umówionym dość spontanicznie spotkaniu. Uśmiechnęła się szeroko, gdy chwilę po naciśnięciu dzwonka do drzwi, po drugiej stronie zobaczyła Mallory. Na szczęście, nawet jeśli bywała tu pewnie stosunkowo rzadko, to nie pomyliła numeru, bo byłoby głupio. Jej zapewne mocno i nie pomogłoby to w niczym.
Cześć — przywitała się wchodząc do środka i podając jej pudełko, które ze sobą miała. — Przyniosłam nam eklery i jakieś ciastka, których nie znam, ale wyglądają pięknie, więc może okażą się dobre — poinformowała ją o zawartości owego pudełka, gdy pewnie kierowały się w głąb jej domu, a Amalthea przez chwilę zastanawiała się, czy zaraz nie dowie się, że jest na tyle słabą siostrą, że nawet nie wie, że Mallory nie jadła ciastek. Pozbyła się jednak tej abstrakcji z głowy szybko, bo przecież wiadomo, że Mal była mądra i rozsądna, nie mogła porzucić w życiu ciastek.

mallory henderson
neurochirurg — cairns hospital
37 yo — 175 cm
Awatar użytkownika
about
Oh, I love it and I hate it at the same time
Hidin' all of our sins from the daylight
011.
Na przestrzeni lat udało jej się przekonać wszystkich, w tym nawet siebie w niektórych momentach, że wie czego chce od życia i dąży do osiągnięcia swoich celów. Czasem sama zapominała, że idzie jedynie ścieżką wytyczoną jej przez kogoś innego, pchana do przodu przez wdzięczność i poczucie zobowiązania wywołane tym, że państwo Henderson zapewnili jej rodzinę, wychowanie i możliwości, których nikt inny zapewne nie byłby jej w stanie dać. Mało sierot trafia z domu dziecka do posiadłości z ogrodem, granitowymi blatami i bogactwem wypływającym z każdej innej powierzchni. Nie tylko to, ale też obdarzyli ją miłością. Do dziś jednak nie wiedziała czy bezwarunkową, bo nigdy wcześniej nie przeciwstawiła się ich życzeniom. Zarówno tym wypowiedzianym na głos, jak i tym, które nigdy bezpośrednio nie wybrzmiały. Nie żałowała wszystkiego, co zrobiła z “powinności” – kochała swoją pracę i niektórych przyjaciół, z którymi utrzymywała kontakt za namową matki. Myślała też, że pokocha i jego – wymarzonego zięcia państwa Henderson. Gdy okazało się, że nie, i tak w tym trwała, żeby ich nie zawieść. Dopiero pojawienie się Astorii sprawiło, że nie chciała już dłużej żyć dla nich. Jednak strach przed tym jak zareagują na wieść, że planuje się rozwieść i związała się w międzyczasie z kobietą, skutecznie na razie powstrzymywał ją przed powiedzeniem im o tym, co się w jej życiu obecnie działo.
Chciała za to powiedzieć Amalthei. Jej najmłodsza siostra, targana własnymi wątpliwościami i rozdarta, bo to, co powinna niekoniecznie było tym, czego chciała, miała za sobą bardzo trudny okres. Mal wiedziała, że była jednym z powodów, dla których Thea czuła jeszcze większą presję by sprostać oczekiwaniom płynącym do niej z najbliższego otoczenia i drżała na myśl o tym, dokąd to młodą Henderson doprowadziło. Cieszyła się jednak niezmiernie z tego, że stawała powoli na nogi, odrzucając na bok całą tę presję i szukając tego, co chciała ze swoim życiem zrobić. Myślała, że jak pokaże jej, że wcale nie jest taka poukładana jak się wszystkim dookoła wydawało to tylko utwierdzi Theę w przekonaniu, że dobrze czyniła próbując znaleźć swoją własną drogę do spełnienia.
W związku z tym, że Amalthea była pierwszą osobą, którą Mallory chciała poinformować o tym, co się działo, też się stresowała na myśl o tym spotkaniu i ręce jej się lekko trzęsły, gdy otwierała siostrze drzwi. Jej twarz rozjaśnił jednak uśmiech jak tylko ją zobaczyła. Choć nigdy nie była wylewna w okazywaniu emocji, przez co można było ją odebrać jako lodową księżniczkę z wysokiej wieży, kochała swoje młodsze rodzeństwo. Drobniutką istotkę stojącą przed nią w szczególności, chyba właśnie za sprawą różnicy wieku między nimi. Opiekowała się nią, gdy była mała, więc nawiązała z nią dość specyficzną więź.
Cześć — przywitała się z nią pogodnie i wzięła pudełko, które niechybnie zawierało w sobie coś słodkiego. Mal, jak przystało na mądrą i rozsądną osobę, lubiła słodycze. — Wspaniale. W takim razie nastawię nam coś ciepłego do picia — uznała. Wypieki zawsze smakowały lepiej w akompaniamencie ciepłego napoju. — Kawa czy herbata? — zapytała, kiedy kierowały się w głąb domu do kuchni. — Raymonda jak zwykle nie ma – poinformowała jeszcze siostrzyczkę, żeby nie szukała go w celu przywitania się. Dawno temu jej to przeszkadzało, ale już lata temu przestało i zaczęła się cieszyć dzielącą ich odległością, a także samotnością. W ostatnim czasie tym bardziej jej to odpowiadało, bo pozwalało na częste spotkania z Astorią bez konieczności konfrontacji z mężem.

amalthea m. henderson
ODPOWIEDZ