Hoduje alpaki — zmagając się z kryzysem wieku średniego
41 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Były policjant, obecnie hodowca lam. Wcale nie ma kryzysu wieku średniego, wcale...
#4

Był wieczór po ciężkim dniu. Każdy dzień Trembleya był ciężki, głównie fizycznie. Posiadanie farmy to jednak nie leżenie na trawie z piwkiem w ręku, choć chwilami, wieczorami takie rzeczy odwalał. Zwłaszcza jak był gorący dzień, a wieczór robił się przyjemny. Jednak wracając do sedna, każdego dnia ciężko pracował fizycznie na farmie. Miał co prawda swojego pomagiera, na którego wołał Fro. Co z tego, że to Tate mu płacił, że był właścicielem i tak dalej, ale był poniewierany jak nie powiem co. No, bo Fro się znał, wiedział co robić i miał lata doświadczenia, czego nie można było powiedzieć o tym drugim.
Był styrany więc jak koń po westernie, był jednak już sam w domu i po szybko wziętym prysznicu naciągnął na swoje cztery litery jakieś prane dresy, a na siebie założył koszulkę tak naprawdę tylko dlatego, że musiał sobie ugotować żarcie. Nie lubił tego robić, marna była z niego kucharka, lecz nie było nikogo, kto by zrobił to za niego. Gotowego za bardzo nie kupował, bo to była sama chemia, a Tate nie bardzo chciał świecić w nocy. Choć akurat tego dnia odgrzewał sobie krem z zielonego groszku, który kupił w miejscowych delikatesach, ale był on tak koszmarnie bezpłciowy, że akurat stał przed lodówką i szukał, czego może tam dodać. Stwierdził, że posmażony bekon powinien być okej. Wziął też w rękę ser, patrząc po wyglądzie pewnie parmezan, który leżał podejrzanie długo w lodówce i go powąchał, czy się jeszcze nadaje. Bo w sumie, to warto było wspomnieć, że wieczór zaczął od diety płynnej i miał już ze dwa piwa w sobie.
Trzymając kawałek sera o wątpliwej dacie przydatności do użycia, usłyszał dzwonek do drzwi.-Kogo znów cholera niesie?-zapytał samego siebie, bo w domu nie było nawet żadnego zwierzęcia, co by mu odpyskowało i zawołalo nie jesteś moją prawdziwą matką, Grażyna jak kot z mema. Otworzył drzwi i faktycznie, cholera przyniosła mu gościa. Bo jak inaczej nazwać jego byłą żonę, która uwielbiała go nachodzić w najbardziej niespodziewanych momentach? No właśnie, tylko diabeł czy inna cholera.
-Kurwa, Maddie, rozwiedliśmy się już. Nie musimy spędzać razem wieczorów-powiedział, otwierając drzwi szerzej i spoglądając w jej stronę.-A jak już tu jesteś, to myślisz, że to jeszcze zjadliwe?-zapytał, podsuwając jej pod nos tą kostkę, czy tam inny sześcian sera, żeby powąchała. W końcu kobiety się bardziej znają, prawda? Mają większe instynkty zachowawcze i tak dalej.
-A ty, Lemon, odpierdalasz z naszym wrogiem?-zapytał kopytne, które stało za byłą panią Trembley. Zupełnie, jakby była jakakolwiek szansa na to, że alpaka odpowie ludzkim głosem. A na dodatek z sensem. Bo jeśli to pierwsze u Maddie było wręcz oczywiste, tak to drugie... z tym bywało różnie.

Maddie Reddington
Starsza sierżant — Lorne Bay Police Station
34 yo — 154 cm
Awatar użytkownika
about
Oh won't you come with me where the ocean meets the sky,
and as the clouds roll by we'll sing the song of the sea
Wcale nie przyjeżdżała tutaj, bo tego chciała, okej? Przyjeżdżała, bo ktoś musiał odwieźć te cholerne alpaki ich właścicielowi, a jakoś dziwnym trafem, za każdym razem kiedy zwierzęta uciekały z farmy Tate’a trafiały właśnie na nią. Nie inaczej było tego wieczoru. Maddie wracała właśnie do domu swoim radiowozem, bo od kiedy rozwiedli się z Tate’m był to jej jedyny środek transportu, kiedy nagle ktoś wybiegł jej przed maskę. Z miejsca zrobiła się wściekła, bo gdyby jechała szybciej to by nie zdążyła zahamować i prawdopodobnie potrąciłaby delikwenta, a do z kolei prowadziło do tego, że nie potrafiła sobie wyobrazić jak ludzie nie cenią własnego życia i z tego powodu się zdenerwowała. Wcale nie dlatego, że gdyby doszło do wypadku miałaby poważne kłopoty, które groziłyby jeszcze poważniejszymi konsekwencjami, nawet gdyby mężczyzna, który wybiegł jej przed maskę przeżył.
Jak się okazało mężczyzna poważnie traktuje swoje życie, bo jak jej powiedział, ucieka właśnie przed krwiożerczą bestią, która go goni a skoro ona jest policjantką, to powinna mu pomóc. Maddie zaraz go ofuknęła, żeby zwracał się do niej prawidłowym tytułem, bo jak byk ma na uniformie napisane, że jest starszą sierżant, a nie jakąś zwykłą policjantką, a potem popatrzyła na mężczyznę z politowaniem, kiedy okazało się, że krwiożercza bestia była zwykłą, niegroźną alpaką. Alpaką, którą Madeline znała bardzo dobrze. Westchnęła więc ciężko zirytowana, że dzień pracy najwyraźniej jeszcze jej się nie skończył. Plus naprawdę wcale nie miała ochoty po raz kolejny w tym tygodniu konfrontować się ze swoim byłym mężem.
Zadzwoniła przez radio po drugi radiowóz, poprosiła żeby wzięli przyczepę, bo znowu ma zbiegłą alpakę i tak sobie czekali we trójkę. Maddie, alpaka i typek, który na pół był roztrzęsiony po szaleńczym biegu a na pół zawstydzony za swoją pomyłkę. Na szczęście nie czekali długo i już po pół godzinie Reddington została sama z alpaką, którą wpakowała na przyczepę i zawróciła radiowóz, by pojechać na farmy.
Im dalej w las tym bardziej była wściekła, więc jak już znalazła się pod drzwiami Tate’a to nie zadzwoniła dzwonkiem raz, ale trzymała go tak długo, dopóki Trembley nie otworzył drzwi. A kiedy otworzył, jego oczom ukazała się równocześnie wściekła i zrezygnowała twarz byłej żony.
- Uwierz mi, ja też nie chcę tu być - wycedziła przez zaciśnięte zęby i już miała wręczyć mężczyźnie smycz, na której trzymała zwierzę, ale ten jej zaczął podsuwać pod nos jakiś ser śmierdzący, więc zareagowała instynktownie, wolną ręką na odlew uderzając w dłoń Tate’a z kostką serca, w wyniku czego nieszczęsny ser wylądował na ziemi. Spojrzenie Maddie powędrowało najpierw na leżący na ziemi kawałek jedzenia, a potem na Tate’a, do którego wzruszyła ramionami.
- Już nie - stwierdziła po prostu i korzystając z okazji, że pusta już dłoń mężczyzny nadal była wyciągnięta w jej stronę, wcisnęła mu do ręki smycz.
- Znalazłam ją na drodze. Goniła jakiegoś typa, który pomylił ją z krwiożerczą bestią, aż mi prosto na maskę wybiegł - pozwoliła sobie na parsknięcie śmiechem, kiedy wspominała sytuację, ale zaraz jej się przypomniało, że stoi w drzwiach Tate’a, na którego jest nie wiadomo o co od pięciu lat zła, więc zdusiła śmiech, odwróciła się na pięcie i bez żadnego cześć ani pocałuj mnie w dupę ruszyła do radiowozu.

Tate Trembley
Hoduje alpaki — zmagając się z kryzysem wieku średniego
41 yo — 187 cm
Awatar użytkownika
about
Były policjant, obecnie hodowca lam. Wcale nie ma kryzysu wieku średniego, wcale...
Cóż, dobrze jest mieć takich straży praworządności w swoim miasteczku, którzy są tak bardzo pro obywatelscy. Jakimś dziwnym trafem, tylko Maddie wołała policyjną przyczepkę, która była przeznaczone na policyjne konie, wręcz wyrywała się, aby tylko odwiedzić swojego byłego męża. Nie dało się ukryć, że ciągnęło Maddie do niego, zupełnie jakby dopiero się zaczynali spotykać i chciała spędzać z nim każdą chwilę, a także przypodobać mu się we wszystkim. Więc nie fatygowała go po zgubę, a grzecznie dostarczała mu ją pod wskazany adres. Inni policjanci mieli po prostu wyje.... ne i dzwonili po Trembleya, by swoje zguby zbierał, a także cieszył się, że oni mu te zwierzęta popilnują, ale ma wziąć dupę w troki i biegusiem po nie zmierzać.
-Też? Ja akurat bardzo chce tu być, kurwa marzę o tym, aby w końcu wyciągnąć nogi i odpocząć-nie byłby sobą, gdyby nie złapał swojej byłej ukochanej za język. No pochorowałby się, na pewno a teraz nie miał ani chęci ani czasu na takie akcje. Chciał zjeść i włączyć sobie jakiś film, przy którym mógłby obalić z jeszcze dwa piwka i zasnąć w niewygodnej pozycji. O niczym więcej nie marzył (no może o tym, aby jeść i nie tyć, ale ciii)
-No weź, zasada pięciu sekund...-powiedział, podnosząc ten ser. Jakby tego nie zrobił, to pewnie któraś z aplak by to zeżarła a jakby ona się pochorowała, to byłaby większa szkoda, jakby to Trembley dostał sraczki. Dziwny był ten świat, ale wizyta u lekarza była tańsza niż u weterynarza.
-No brawo Lemon, jestem dumny z Ciebie, ostatnio twoja siostra została nazwana pudlem w krawacie-zaśmiał się tubalnie, prawie się składając w pół, bo dalej go śmieszyło to określenie, które usłyszał dobrych kilka, jak nie kilkanaście tygodni temu z ust tej samej furiatki. To znaczy, byłej pani Trembley.
-Ej, Maddie!-zawołał za nią. Był wdzięczny za to, że przywiozła mu jego zgubę, chciała mu jakoś podziękować! Jakoś... jeszcze się wymyśli jak. Jak widać na załączonym obrazku, serem jej nie nakarmi.

Maddie Reddington
ODPOWIEDZ